Ku obopólnej uciesze [2010-02-05 07:54]

avatar użytkownika dzierzba

Nie śledziłem bezpośrednio wczorajszego przesłuchania premiera. Jednak z zasłyszanych i przeczytanych komentarzy wyłania się obraz dość jasny – centrolewica ma pełne prawo żałować, że Donald Tusk nie będzie kandydował w wyborach prezydenckich, bo pokazał, że mógłby być Nowym Kwaśniewskim znacznie lepszym i przydatnym.

Wbrew bowiem temu, co wydaje się różnym zacietrzewionym specjalistom od podszczypywania pierwszego ministra, nie jest on byle jakim, pocącym się i sapiącym chłopcem do bicia na którego wystarczą pohukiwania, święte oburzenie i głębokie przekonanie o własnej mądrości. Udowodnił, że jest premierem z wysokim poparciem nie tylko dzięki mediom, ale też dzięki osobistemu urokowi i zdolności gładkiego mówienia w każdej sytuacji.
 
Najboleśniej przekonała się o tym wczoraj pewna pani znana z tego, że jest znana jako członkini tej komisji. Mniejsza już o detale i czy faktycznie zasłużyła na aż takie lanie od wirtualnej publiki. Ciekawsze, czy będzie to dobra nauczka nie tyle dla niej, ale raczej dla specjalistów od wizerunku jej partii. W końcu można oczekiwać, że snobując się na Jedyną Prawdziwą Opozycje, ma się opanowane takie minimum, jak staranne przygotowanie się do kluczowych dla własnego wizerunku wystąpień.

Zresztą, to już ich sprawa, co z tym doświadczeniem zrobią. Istotniejsze jak na razie jest to, że na ten moment premier Tusk wyszedł z przesłuchania podbudowany i zwycięski, a jego przeciwnicy mogą żałować, że przegrali z kretesem tak obiecującą potyczkę.

 
To oczywiście tylko drobny fragment tego przedstawienia, ale na pewno nie bez znaczenia dla całości. Gdyby jednak zastanowić się, jakie mogą być końcowe rezultaty badań tej komisji i na ten użytek bardzo optymistycznie założyć, że wskazane zostanie źródło przecieku, trzeba by zadać jedno pytanie. Znacznie istotniejsze, niż to, czy Tusk może dziękować posłance Kempie. Brzmi ono:
Czy znając osobę, która ostrzegła kolegów przed planowaną akcją CBA, tak zwana opinia publiczna byłaby gotowa szczerze i z przekonaniem potępić kogoś, kto przed wpadką ratował swoich serdecznych kumpli?
 
Przyznaję, że ja szczerze w to wątpię.
 
W końcu nie od wczoraj jesteśmy społeczeństwem, które całe to instytucjonalne państwo ma głęboko gdzieś i wie, że nic pozytywnego go z nim nie łączy. W związku z tym to, że jakiś Miro, Rychu czy Zdzichu je okradali, nie oburza nas zbytnio, bo i tak nie spodziewaliśmy się po nich więcej. Co więcej, w skrytości ducha docenimy, że zachowali się jak lojalni i prawdziwi kumple.

Tak się bowiem szczęśliwie składa, że w przyjaźń jeszcze ciągle wierzymy i to naprawdę nie nasza wina, że nie dostrzegamy przy tym pewnych patologii. Trudno jednak oczekiwać, by było inaczej w kraju, gdzie od ponad sześćdziesięciu lat nie było okazji, na czym polega władza w służbie obywateli się nauczyć.

Oczywiście ku uciesze rządzących.

Filed under: dywagacje, media, polityka, Polska, społeczeństwo, ustroje

napisz pierwszy komentarz