Karygodny brak czujności [aneks] [2010-01-17 11:03]

avatar użytkownika dzierzba

W swojej ostatniej notatce „Karygodny brak czujności” szydziłem mniej lub bardziej udolnie z początkowego fragmentu artykułu z czwartkowej „Wyborczej” pt. „Krzyż mam w sercu, nie na ścianie”.

Przypomnę krótko, że przedmiotem tego tekstu była znów obecność krzyże w szkole, ale tym razem pokazana z trochę innej strony. Autorki starały bowiem dowieść, że znacznie ważniejsze od obecności tego symbolu chrześcijaństwa na ścianach szkoły jest noszenie go w sercu. Za przykład ilustrujący tę (skądinąd całkiem słuszną) tezę posłużyła dyrektorka pewnego liceum, która choć sama nosi krzyżyk na szyi, nie powiesiła go na ścianach podległej jej szkoły.  To właśnie jej słowa stały się kanwą tej historii. Nie będę teraz streszczał piątkowej notatki, a tylko uzupełnię tamten tekst dwoma przemyśleniami. Są one być może trywialne i oczywiste, ale przyznaję szczerzę, że na początku nie zwróciłem na nie uwagi.

Pierwsze dotyczy tego, że w moim przekonaniu (chociaż przyznaję, że nie dysponuję stosownymi badaniami), w polskich realiach szkoła bez krzyży nie jest standardem, ale raczej wyjątkiem.  Jeżeli więc mam rację, brak lub obecność tam tego symbolu w większości przypadków oznaczać musi wybór: zostawiać czy ŚCIĄGAĆ krzyże, a nie wieszać je czy nie wieszać.

Różnicy niby niewielka, ale kluczowa.

Nie trzeba bowiem wcale specjalnej przenikliwości żeby zauważyć, że z praktycznego punktu widzenia  ten pierwszy przypadek pociąga za sobą znacznie poważniejsze konsekwencje: Krzyż „cały czas” był, a teraz ma go nie być. To zdecydowanie nie to samo, co: nie było go wcześniej i teraz też nie będzie.
Nie wiem, czy zwolennicy utopii państwa neutralnego światopoglądowo celowo nie chcą tego zauważyć, ale w naszym kraju na pewno warto im to przypominać.
 
Przemyślenie drugie związane jest ze wzmiankowaną w ostatnim zdaniu utopią państwa neutralnego światopoglądowo. Podobnie jak wcześniej, w tym co napiszę dalej również nie ma nic odkrywczego. Uważam jednak, że warto nawet taką oczywistą-oczywistość przypomnieć, bo właśnie utopijność tej ideologii jest zbyt rzadko podkreślana, a przez to frazes ten traktowany jest jako coś oczywistego i prostego do urzeczywistnienia.
 
Prawda jednak jest taka, że nie ma czegoś takiego, jak „państwo neutralne światopoglądowo”. W praktyce państwo bliskie tego ideału oznaczałoby taką organizację społeczeństwa, gdzie wyznawcy jednej ideologii stanowiliby zdecydowaną większość. Wtedy faktycznie moglibyśmy mówić o pewnej specyficznej neutralności. Polegałaby ona na tym, że ludzie wyznający jeden światopogląd nie będą przynajmniej z jego powodu wzajemnie sobie przeszkadzać.  Tym samym, wcale niekoniecznie półżartem, można stwierdzić, że państwa muzułmańskie czy w większości katolicka Polska są bliskie tego ideału. To tylko pozorny paradoks, bo skoro światopogląd de facto ateistyczny, a tylko politycznie-poprawnie nazywany neutralnym, może być wzorcem za odstępstwa od którego przewidziana jest kara, to tak samo może być nim światopogląd każdy inny. Jest to tylko kwestia wyboru punktu widzenia oraz konsekwencja takiego ujednolicania. Na dodatek w przypadku Polski nie oddolnie, ale odgórnie i siłą wprowadzanego.
 
Podsumowując.  Autorki tekstu „Krzyż mam w sercu, nie na ścianie” opisują sytuację, która w polskich realiach jest wyjątkowa. Wydają się przy tym chcieć sprawić wrażenie, że jednak wcale tak nie jest i brak krzyży w naszych szkołach jest czymś powszechnym. Być może zresztą, nie wiem tego przecież, wcale nie miały takich intencji i szczerze wierzą w swoją tezę. Ale nawet jeśli, mogę tylko przeprosić je za swoje posądzenie, ale i tak pozostanę przy swoim zdaniu.
 
Podziękować jednak na pewno muszę im za jedno – zainspirowały mnie kilku przemyśleń.  Te, być może nawet trywialne i płytkie, ale dla mnie okazały się całkiem ważne. Pozwoliły bowiem usystematyzować pewną wiedzę. Taką mianowicie, że chociaż czasem nie potrafię od razu pewnych rzeczy nazwać właściwie po imieniu, to jednak i tak jakoś wyłapuje fałsz i półprawdy i intuicyjnie w nie wierzę.

No i jeszcze jedno - jeżeli chodzi o to wyłapywanie, Wyborcza zawsze może być natchnieniem ;)


Posted in dywagacje, media, polityka, Polska, religia, społeczeństwo

napisz pierwszy komentarz