O koncercie De Press słów kilka.
W ubiegłą środę z okazji obchodów odzyskania niepodległości, telewizja publiczna wyemitowała koncert zespołu De Press poświęcony Żołnierzom Wyklętym. Sam koncert został nagrany kilka tygodni wcześniej w muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie nie zabrakło zaproszonych gości, bohaterów wydarzeń o których w piosenkach/wierszach mowa.
Był to mój pierwszy kontakt z zespołem De Press, o którego istnieniu dowiedziałem się na chwilę przed włączeniem telewizora. Sam koncert był również reklamowany i bardzo słusznie na Salonowych blogach, co tym bardziej skłoniło mnie do jego obejrzenia, aby podzielić się później z Państwem moimi wrażeniami. Tu muszę niestety przejść do meritum.
Napisałem niestety, ponieważ poczułem się zawiedziony tym co zobaczyłem. Niewątpliwie sama idea koncertu była słuszna i godna pochwały. Taka forma przekazu szczególnie łatwo trafia do młodego odbiorcy. Tylko że na sali bardzo dużo osób stanowiło pokolenie bohaterów walk o niepodległość z drugiej połowy lat 40. A rodzaj widowiska muzycznego jaki im zaproponowano doprowadził do bolu uszu nawet moją skromną osobę, siedzącą po drugiej stronie szklanego ekranu. Oglądając ten koncert trochę żal mi było tych starszych osób, które musiały słuchać krzyków, bo wybaczcie szanowni Państwo ale melodii w tych utworach nie było, chyba że mówimy o dźwiękach diaksa używanego przez wokalistę.
Nie jestem przeciwnikiem takich inicjatyw, wręcz przeciwnie, uważam że im więcej takich grup muzycznych będzie brało się za trudną tematykę, tym łatwiej będzie dotrzeć do młodych ludzi. Bo to trzeba zauważyć z cała stanowczością, tematyka podjęta przez De Press była niezwykle trudna. Do dziś dnia walka z radzieckim wojskiem oddziałów AK stanowi temat wielu badań i publikacji. A gdzieniegdzie stanowi pewnie nadal temat tabu. Wiele szczegółów jest nam jeszcze nieznanych i zapewne długo jeszcze ich nie poznamy. Ale należy mówić o tym i uświadamiać o tym młode pokolenia, które ze szkół takiej wiedzy nie wyniosą. Tylko że organizatorzy winni się zastanowić dla kogo jest ten koncert i jak go urządzić.
Sztandarowym przykładem niech będzie tu koncert zespołu "Lao Che" w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Odbył się on przed muzeum. W plenerze. Bawili się na nim młodzi ludzie, ale byli tam też zaproszeni Powstańcy, których widok młodych ludzi musiał napełniać radością, bo widzieli w tym sens.
Mnie zespól De Press tym co usłyszałem, nijak do siebie nie przekonał, ale sięgnąłem do ich nagrań studyjnych i było to coś zupełnie innego. Przesłuchałem utwory nagrywane w studio i brzmią one zupełnie inaczej niż na tym koncercie. Wniosek - De Press albo mieli tremę, albo nie są zespołem do koncertowania live. Więc jeżeli Państwa odbiór tego koncertu był podobny jak mój, proszę się nie zrażać, bo naprawdę płyta jest zupełnie inna.
A tu najlepszy przykład, utwór "Myśmy Rebelianci" wykonany na koncercie i nagrywany w studio:
http://www.youtube.com/watch?v=6MKNEX4wBes
http://www.youtube.com/watch?v=GXE3WSIEP8U
Jednocześnie, żeby tylko nie krytykować i nie twierdzić że te 60 minut było czasem zmarnowanym. Chciałbym zwrócić uwagę na to, co udało się zrobić. Otóż przez tę godzinę, przedstawiono historie ludzi i oddziałów której próżno szukać w podręcznikach szkolnych. Pchnięto w eter bardzo cenną wiedzę o której nie wolno nam nigdy zapomnieć.
Na koniec, wspaniały wiersz Zbigniewa Herberta w bardzo przyjemnej aranżacji muzycznej:
http://www.youtube.com/watch?v=mT9aaE-p4pc
- hatchet - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz