Z tomu Sanctuarium - cz. 3
Milton Ha by WMI, sob., 14/11/2009 - 13:55
o. ROBERT
Franciszkaninowi - o. Robertowi Fortgang poświęcam
Część pierwsza - Słowa
Nazywałem je „kolacje czwartkowe’, a były jak obiad – z dwóch dań i z deserem.
Na pierwsze zawsze było Słowo.
Proste i prostujące.
Otwarte i otwierające.
I zawieść się na nim nie dało, choćbyś się jak najgorzej starał.
Na drugie zawsze było słowo.
W książkach, co w kątach, na półkach, pod stolikiem, i zamiast stolika.
Wszędzie.
Gdzie wieszcz okładką na wznak, bo tak mu leżeć przyszło.
A może wcale by nie chciał.
Na deser zawsze było słowo.
Na drogę, w książkach, co spod lady, spod ziemi.
Wciskałeś na odchodne „Zniewolony umysł” nie oczekując nic w zamian.
Z ostatnim wypalanym carmenem wydmuchując – „Z Bogiem”
W progu.
Część druga – Ola
Przyprowadziłem Ją do Ciebie wieczorem.
Nagą jej wiarą i w dwóch osobach.
Nikt nie naprawiał ludzi lepiej niż Ty.
Posklejałeś, co się rozeschło bez źródła.
Pozszywałeś, co się porozłaziło na boki.
Od wiary w nie wiadomo co.
Powróciła.
Potem błogosławiłeś nam na całą drogę.
Tak wciąż idziemy....
Część trzecia – Wola
Dzwon z Fary, na Grottgera pod czwartym, przywołuje obrazy.
Siedzimy w refektarzu, z kuchni niosą chleb,
co pachnie krajobrazem Chełmońskiego - Ty opowiadasz.
O wyrzeczeniu.
Łagiewniki. Wielki Post. Rekolekcje.
Siedzę w ostatnim rzędzie zasłuchany
i nie wiem, że to już ostatni raz.
Twoje Słowo.
Łagiewniki. Widziane z daleka.
Święty Franciszek w ołtarzu płacze nad nimi, co płaczą po Tobie
i nie rozumieją, że można tak czasem.
W pół drogi.
Epilog
Na Grottgera, pod czwartym, w maju.
Gdzie się kot czarny przechadza z lewej na prawą do bramy,
a szary wręcz przeciwnie.
Gdzie się chłopak z dziewczyną środkiem ulicy całują,
a przed nimi wszystko....
Wspominam Ciebie.
Za wcześnie.
13 maja 2005.
Franciszkaninowi - o. Robertowi Fortgang poświęcam
Część pierwsza - Słowa
Nazywałem je „kolacje czwartkowe’, a były jak obiad – z dwóch dań i z deserem.
Na pierwsze zawsze było Słowo.
Proste i prostujące.
Otwarte i otwierające.
I zawieść się na nim nie dało, choćbyś się jak najgorzej starał.
Na drugie zawsze było słowo.
W książkach, co w kątach, na półkach, pod stolikiem, i zamiast stolika.
Wszędzie.
Gdzie wieszcz okładką na wznak, bo tak mu leżeć przyszło.
A może wcale by nie chciał.
Na deser zawsze było słowo.
Na drogę, w książkach, co spod lady, spod ziemi.
Wciskałeś na odchodne „Zniewolony umysł” nie oczekując nic w zamian.
Z ostatnim wypalanym carmenem wydmuchując – „Z Bogiem”
W progu.
Część druga – Ola
Przyprowadziłem Ją do Ciebie wieczorem.
Nagą jej wiarą i w dwóch osobach.
Nikt nie naprawiał ludzi lepiej niż Ty.
Posklejałeś, co się rozeschło bez źródła.
Pozszywałeś, co się porozłaziło na boki.
Od wiary w nie wiadomo co.
Powróciła.
Potem błogosławiłeś nam na całą drogę.
Tak wciąż idziemy....
Część trzecia – Wola
Dzwon z Fary, na Grottgera pod czwartym, przywołuje obrazy.
Siedzimy w refektarzu, z kuchni niosą chleb,
co pachnie krajobrazem Chełmońskiego - Ty opowiadasz.
O wyrzeczeniu.
Łagiewniki. Wielki Post. Rekolekcje.
Siedzę w ostatnim rzędzie zasłuchany
i nie wiem, że to już ostatni raz.
Twoje Słowo.
Łagiewniki. Widziane z daleka.
Święty Franciszek w ołtarzu płacze nad nimi, co płaczą po Tobie
i nie rozumieją, że można tak czasem.
W pół drogi.
Epilog
Na Grottgera, pod czwartym, w maju.
Gdzie się kot czarny przechadza z lewej na prawą do bramy,
a szary wręcz przeciwnie.
Gdzie się chłopak z dziewczyną środkiem ulicy całują,
a przed nimi wszystko....
Wspominam Ciebie.
Za wcześnie.
13 maja 2005.
- Milton Ha by WMI - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz