Walka z bożonarodzeniową choinką i pierwszokomunijną sukienką (Wiktor Kornhauer)

avatar użytkownika Redakcja BM24
Obecnie przez Salon przetacza się dyskusja na temat obecności krzyża w życiu publicznym. Dyskurs ewoluuje, zatacza coraz szersze kręgi nieuchronnie osuwając się w otchłanie rozmaitych abstrakcji. Komentatorzy czynią analogię, wyprowadzają efektowne paralele bacząc by przy okazji nie zgubić wątku, który ich napędza. Tymczasem wystarczy się uważnie rozejżeć w poszukiwaniu podobnych absurdów aby zrozumieć, że walka z symbolem jakim jest chrześcijański krzyż nie jest żadnym idealizmem ani obroną szczytnych wartości a zwyczajną bitwą. Bitwą, w której jeden światopogląd usiłuje wyprzeć drugi dla picu owijając swoje argumenty w rzekomą potrzebę tolerancji. Nie mam zamiaru się skupiać na tym czym jest według mnie bezprecedensowa i złośliwa próba eliminacji symbolu cywilizacji europejskiej jaką jest krzyż (bardzo wielu komentatorów już to uczyniło przede mną ze znakomitym skutkiem). To o czym chciałbym opowiedzieć dotyczy nieuchronnych skutków przyzwolenia na tolerowanie chrystofobii. Jeżeli przyznamy grupce fanatycznych ateistów prawo do wykluczania symboli, które rzekomo rażą ich wrażliwość to po jakimś czasie posuną się oni dalej rządając usuwania kolejnych rzeczy kojarzących się z chrześcijaństwem. Chociażby takich jak bożonarodzeniowa choinka czy pierwszokomunijna sukienka o czym poniżej.
 
Jeden z moich przyjaciół spędził swoje dzieciństwo na nowojorskim Brooklynie. Na własnej skórze przerobił niechęć do chrześcijaństwa w sytacjach kompletnie absurdalnych. Jedną z nich były regularne awantury ze społecznością żydowską i grupą fanatycznych ateistów o stawianie bożonarodzeniowych choinek w miejscach publicznych. Rok w rok – jak mi opowiadał – powtarzała się ta sama historia. Kilkoro rodziców robiło ściepę na drzewko ozdobione światełkami. Organizowało grupę dzieciaków i w czynie społecznym stawiano choinkę tuż przed wejściem do szkoły publicznej. Z reguły natychmiast pojawiała się wrogo nastawieni ludzie dając sygnał do awantury pytając podniesionym głosem „Why are you doing this?!?”. Pod koniec dnia iglak lądował w śmietnikowym kompaktorze jako relikt obrażający uczucia niechrześcijan. Jednym słowem - tolerancja pełną gębą.
 
Innym, stosunkowo świeżym przykładem chrystofobicznych zachowań jest niedawna dyskusja jaka odbyła się na łamach The Irish Times w sprawie wychowywania dzieci ateistów w szkołach katolickich. Wiele szkół w Irlandii jest prowadzona przez społeczności identyfikujące się z poszczególnym grupami religijnymi. Cieszą się one lepszą opinią aniżeli szkoły zsekularyzowane a dostęp do nich jest z reguły swobodny (wyjątek stanowią szkoły protestanckie). Zapisanie muzułmańskiego dziecka do szkoły katolickiej czy żydowskiej nie stanowi problemu. Rodzicom jest jedynie komunikowane, że jeżeli wyrażą wolę aby ich dziecko uczęszczało do, dajmy na to, Stratford College (szkoła założona przez społeczność żydowską) to muszą się liczyć z tym, że ich pociechy będą uczestniczyć w charakterze obserwatorów w religijnych obrzędach. David Coleman– psycholog dziecięcy prowadzący w TIT kolumnę dla rodziców zamieścił niedawno list od niewierzących rodziców którzy znaleźli się w kłopotliwej sytuacji z powodu prośby ich dziecka uczącego się w szkole katolickiej, o możliwość przyjęcia sakramentu pierwszej komunii („Please, can I make my first communion?”).
 
“OUR FIVE-YEAR-OLD daughter is in senior infants in our local Catholic national school. She is not baptised. We feel that to raise her as a Catholic would be hypocritical and dishonest as we are not believers. (…) Nor do we wish her to feel excluded. We find that she talks about God, Jesus, says prayers and has learnt to bless herself. She has already pleaded to make her Holy Communion, having seen the older girls come to school in white dresses last May. (…) My husband feels very strongly that we should stick to our principles, and focus on being honest and open with her. How can we best support her in being different? We want her to learn to be a rational and independent thinker and we want to avoid terrible disappointment at Holy Communion time (two years away). We are feeling our way blindfold and would appreciate some advice on how best to help her live with our choices for her.”
 
(Nasza pięcioletnia córeczka uczęszcza do klasy senior infants (dzieci w wieku 5-6 lat) w Państwowej Szkole Katolickiej. Nie jest chrześcijanką. Wydaje nam się, że wychowywanie jej na Katoliczkę byłoby hipokryzją i objawem nieszczerości ponieważ jesteśmy niewierzący. (…) Nie chcemy by czuła się wykluczona, ale zauważyliśmy, że nasze dziecko zaczyna rozmawiać o Bogu, Jezusie, odmawia modlitwy i czyni znak krzyża. Bawi się również w przyjmowanie pierwszej komunii świętej, odkąd zobaczyła w maju starsze dziewczynki ubrane na biało. (…) Mój mąż jest głęboko przekonany, że powinniśmy trzymać się naszych reguł. Być szczerymi i otwartymi w stosunku do niej. Jak możemy jej pomóc być inną? Chcemy ją nauczyć jak być osobą racjonalną i niezależną. Chcielibyśmy uniknąć uczucia rozczarowania w czasie Pierwszej Komunii Świętej (za dwa lata). Czujemy, że poruszamy się po omacku i bylibyśmy wdzięczni za poradę jak jej pomóc żyć w zgodzie z naszym wyborem dla niej.)
 
A oto co odpowiedział Coleman:
 
“You and your daughter are in a difficult position. On the one hand, as you rightly point out, you don’t want to alienate her within the class or the school and, on the other hand, you don’t want to seem hypocritical by endorsing beliefs and doctrines that she is learning in school that you don’t agree with. (…) You describe that you want her to be a “rational and independent thinker”, but I wonder if what you mean is that you don’t want her to believe the Catholic doctrine of her school, rather you would like her to believe in what you believe. While this is a perfectly reasonable thing for you to want, I would suggest that you can’t achieve it while she is in her current school. (…) If you truly hold to your own beliefs (or really can’t accept the Catholic beliefs), then it would seem better for you to take her out of the Catholic school, home educate her temporarily if needs be, and then place her in a multi-denominational school...”
 
("Zarówno Ty jak i Twoja córka znajdujecie się w trudnej sytuacji. Z jednej strony, jak trafnie zauważyłaś, nie chcecie alienować jej od reszty klasy i szkoły. Z drugiej, nie chcecie wyjść na hipokrytów wspierając wiarę i wartości, z którymi się nie zgadzacie. (…) Napisałaś, że chcielibyście by była osobą “racjonalną i niezależną”.Czy przypadkiemnie oznaczato, że nie chciałabyś aby wierzyła w zasady katolickie jakich naucza jej szkoła i zamiast tego wierzyła w to w co Ty wierzysz? Ponieważ jest to jak najbardziej racjonalne wydaje mi się, iż tego rodzaju efekt jest nieosiągalny dopóki Twoja córka uczęszcza do jej obecnej szkoły. (…) Jeżeli naprawdę chcesz pozostać ze swoją wiarą (lub naprawde nie możesz zaakceptować wiary katolickiej) byłoby lepiej dla Was gdybyście zabrali ją ze szkoły katolickiej i czasowo edukując w domu (w Irlandii edukacja pomiędzy 4 a 7 rokiem życia jest nieobowiązkowa – przyp. autor) znaleźli miejsce w szkole wielowyznaniowej…”)
 
Reakcja na artykuł była natychmiastowa (“The religious issue and parents' rights”). Posypały się inwektywy i sugestie, iż autor nie wykazuję się należytym zrozumieniem. (“I’M A LITTLE shocked that David Coleman gives the “non-believing” parents of a five year old the ultimatum…”(“Jestem odrobinę zszokowana, że David Coleman postawił niewierzącym rodzicom ultimatum…”), “He seems to be advising, “Put up or shut up”.”(“Wygląda na to, że radzi innym żeby “zostawili (sprawę) albo się zamkneli”)). Pikanterii dodaje fakt, że osoby kwestionujące argumentacje psychologa dziecięcego jakim jest Coleman deklarowały się jako niewierzący z rodzin katolickich, twardo używając przy tym ateistycznego wyznania wiary typu: “Some people believe that happened, but we believe it’s just a story”(Niektórzy ludzie wierzą, że to prawda. My wierzymy, że to tylko opowieść) czyniąc przy okazji nieformalnym przedmiotem dyskusji temat “Jak wychować ateistę w katolickiej szkolę?”.
 
Całość powyższej sprawy unaocznia, że w życiu publicznym mamy do czynienia z dwoma rodzajami ludzi, którzy deklarują się jako ateiści. Ci pierwsi to osoby, które do zagadnień religijnych kompletnie nie przywiązują wagi i je zwyczajnie ignorują. Ci drudzy deklarują na każdym kroku, iż “Boga nie ma” i reagują alergicznie na każdy przejaw religijności.
 
Czasami mam wrażenie, że ich wiara jest niezwykle głęboka. ;)
 
Pozdrawiam
 
 
Źródła:
http://www.irishtimes.com/newspaper/health/2009/1020/1224257052166.html
http://www.irishtimes.com/newspaper/health/2009/1027/1224257487286.html

 

http://tjkazmierski.salon24.pl/139204,jak-ukrasc-swieta-bozego-narodzenia
Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Redakcja BM24

1. w temacie, z nieco innym akcentem

Jak ukraść Święta Bożego Narodzenia http://tjkazmierski.salon24.pl/139204,jak-ukrasc-swieta-bozego-narodzenia