Polska medycyna z bliska
Jan Kalemba, czw., 19/11/2009 - 16:55
Odwiedziłem szpital kliniczny w jednym z czołowych ośrodków kształcenia polskich lekarzy. Oczywiście nie całkiem z własnej woli. Przez blisko dwa tygodnie mogłem, z pozycji pacjenta, oglądać tego rodzaju placówkę. Z tego 5 dni spędziłem tam za bezdurno bo u nas szpitale w weekendy i święta pracują na jałowo. Nikogo dotąd nie zaniepokoiło to, że choroby i olbrzymie koszty stałe szpitali nie robią sobie przerw.
Już pierwsze wrażenie jest odpychające, bo budynek z elewacją nie odnawianą porządnie, chyba od jego wybudowania 200 lat temu, sprawia wrażenie zrujnowanego dworca kolejowego na prowincji. Wewnątrz jest stara posadzka uzupełniana nowymi płytkami terakoty nie pasującymi kolorem i wymiarami, lub wyłożona PCV sprzed lat, też uzupełnianym miejscami nowszym, ale nie pasującym wzorem i kolorem. Tynki, podobnie jak z zewnątrz, w jednym miejscu wypuczone, gdzie indziej pokryte ciemnym liszajem, odpadające. Stolarka wiekowa, z wygnitymi fragmentami i trzymająca się w niektórych miejscach na kilkudziesięciu warstwach farby. Umeblowanie w większości z czasów za komuny. Wszystko to potęguje wrażenie wspomnianego dworca, gdzie strach dotknąć się czegokolwiek. Mury szczęśliwie wzniesione za cara, a wiec solidne...
Na parterze ulokowane jest ambulatorium, bezustannie zatłoczone. Przy okienku rejestracji co i rusz rozlegał się przenikliwy krzyk, podobny w tonie do głosu gaździny rozpędzającej świnie w chlewiku – Zapisy na przyszły rok przyjmowane będą po 1 grudnia! Zaraz obok aula i tłum studentów, jak dawniej w przytłaczającej większości dziewcząt. Wśród tego krąży personel przybytku, nic nie odróżniający się niechlujną fryzurą i szarzyzną wymiętego odzienia od pacjentów. Najlepiej prezentują się pielęgniarki ubrane w pełny, biały strój służbowy. Lekarze, nawet w stopniu profesora, mają natomiast często powycierane brudem okolice kieszeni fartucha...
Na oddziale dla hospitalizowanych chorych mniej więcej tak samo. W salach łóżka i materace nowsze, ale niemal każde innego typu. W mojej, czteroosobowej każde łóżko miało inny fasom, ale wyposażone były tylko w dwa rodzaje materaców. Pościel była przyzwoita i czysta. Korzystanie z oddziałowych sanitariatów wiązało się zaś z niemałymi emocjami. Dezynfekcja desek klozetowych, sedesów i brodzików po każdym użyciu jest w klinikach polskich uczelni medycznych dotąd nieznana. Dezynfekowano tylko wanny, więc w wannie brałem w kucki prysznic z telefonu. Gorzej natomiast było z sedesem – obsztorcowano mnie gromko po przyłapaniu na tym, że dla przecierania klozetu olewałem kłąb papieru toaletowego płynem do dezynfekcji rąk, znajdującym się przy umywalkach...
Lekarz czym wyższy w hierarchii, tym wyraźniej traktował człeka jak jakąś paskudę. Fajnie było doświadczać takich demonstracji pogardy dla pacjenta, prezentowanych przez profesorów studenckiemu audytorium. Okazją do tego były pokazy, na które wyciągano nieszczęśników z sal bez pytania o ich zgodę. Gdy pierwszy raz usiłowało mnie wyciągnąć na coś takiego nieznane mi niechlujne indywiduum, oznajmiłem – Wypadałoby aby pani się wpierw przedstawiła, a potem spytała, czy się na to godzę. Moja uwaga wywołała wielkie zdziwienie i niemniejszą obrazę majestatu...
W takim to anturażu kształceni są przyszli lekarze w jednej z metropolii naszej ukochanej ojczyzny...
- Jan Kalemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
7 komentarzy
1. jednym z czołowych ośrodków kształcenia polskich lekarzy
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Pani Marylo
3. słuzba zdrowia phi...dobre sobie...
4. Panie Janie
Współczuję.
Bywa też odwrotnie,chociaż to wyjątki. I mnie zdarzało się bywać w pewnym szpitalu,do którego na ostre dyżury zwożono ludzi z całego województwa. Co mnie bardzo zdziwiło,to to,że większość lekarzy to ludzie bardzo młodzi.Nie spotkałem też ani jednej osoby,lekarza czy pielęgniarki ( nie licząc kobitki rozwożącej posiłki ) aby była tak niechlujnie ubrana czy uczesana,zaś podejście do pacjenta naprawdę bardzo sympatyczne.
Zmorą zaś są ludzie,pacjenci przywożeni przez karetki prosto z ulicy.To już naprawdę skandal.Pieniądze dla ludzi chorych są wydawane na leczenie pijaków,którzy w tym wypadku na Izbie Przyjęć urządzają chlew.Nie dość,że brudni,pijani,ale do tego ich zachowanie; sikają,bluźnią,etc.,zaś lekarze nie tylko,że udzielają im pomocy,zszywają,opatrują,podają kroplówki,to jeszcze co chwila doglądają co z nim i sprzątają po nim. Tak,pielęgniarki zmywają mocz.Może więcej dopiszę później. Tu mała fotka z takiej wizyty na Izbie
. Pzdr.
I weź go człowieku ratuj ! Przed chwilą leżal na wózku-noszach,zszedł z niego sam a potem pierdu na posadzkę.
Najgorsze są soboty,niedziele i święta,zwłaszcza noce.
5. Egon,
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com
6. Szanowny Panie Egonie
7. Panie Janie