Prawica specjalnej troski.
Czuję się wybitnie zaszczycony napomknięciem przez Chłodnego Żółwia (Największy problem prawicy) o mojej notce, pt. Prawica na mieliźnie”. Cóż to znaczy być „wyłowionym” z całej Plejady Autorów, którzy traktują o jakimś problemie, o którym powiedziało się swoje „trzy grosze”, i stać się punktem odniesienia? Ale facecje na bok, precz.
Chłodny Żółw, sięgając do mojego tekstu o problemach prawicy, odnalazł w nim wyłącznie jedną z przesłanek warunkujących owe problemy, aczkolwiek było ich nieco więcej. Cóż mój polemista znalazł, że tak Go to zafrapowało? Ano stwierdzenie, że na prawicy (...) wybuchały tutaj różne międzyformacyjne konflikty, animozje i wzajemne przeciwko sobie szczucie na siebie jednych na drugich. Zapytam, więc. Nie było tak? Było. Mam, Szanowny Polemisto, przypominać, co tam było, by Renata Rudecka-Kalinowska miała się na czym opierać i kpić z prawicy? Chłodny Żółw jednak nie to uznał za największy problem prawicy lecz prawicowych wyborców, którzy na prawicowych polityków głosują, popierają, kochają i niczego od niego nie wymagają! Bo przecież jest "nasz"!, mimo że Wyborcy zapominają, że politycy są jak krowy. Że bez naszej troskliwej opieki zawsze wlezą w szkodę. Tak, Żółwiu, przez wzgląd na chrześcijańskie miłosierdzie, by nie kopać leżącego, taktownie to przemilczałem. Lecz, jak się okazuje, było to całkowicie zbędne. Masz rację, rodzima prawica, to prawica specjalnej troski.
Specjalnej troski, bo choć doktrynalnie odżegnuje się od jakichkolwiek konfliktów, to wewnątrz niej zdaje się jest ich najwięcej na całej scenie politycznej. I nie gadajcie mi, że Tusk, Niesiołowski, Palikot etc., bo mnie tamci mało interesują. Proszę bardzo. W chwili kryzysu każdy, nawet Gowin, stanął tam murem za swoją formacją. Z kolei, wewnątrz PiS’u – nomen omen – koty między sobą darli Kaczyński z Dornem, Kaczyński z Jurkiem, Kaczyński z Zalewskim... Bo przecież o „szorstkiej przyjaźni” pomiędzy Kaczyńskim a Giertychem, to już nie ma, co wspominać. Popatrzcie sobie prawico na to z jaką klasą nastąpiło „rozejście się” Tuska i Olechowskiego, ba... Millera i Borowskiego i porównajcie to sobie z odejściem „dysydentów” pisowskich, elpeerowskich bądź z okresów wcześniejszych. Aha, racja, bo przecież media wyciszyły.... Ino jak to się stało, że te prawicowe tego nie nagłośniły? Bo nie miały czego nagłaśniać. I taka jest prawda.
Specjalnej troski, bo wtedy, kiedy „obrywa któraś” z prawicowych partii, partyjek, grup, ruchów, kanap, kanapek, prawic wielkich, średnich, małych, kieszonkowych i mikroprawic, to pozostałe prawicowe bądź to stoją obok i się temu przyglądają bądź niekiedy same się przyłączają do strony atakującej. Na lewiznie bądź u leberałów jest zgoła inaczej. Gdy np. ktoś atakuje SLD, to on może liczyć na wsparcie ze strony SdPL bądź Platformy Obywatelskiej. Gdy ktoś atakuje PD, PSL, UP, wesołków od Biedronia i Niemca, to zawsze bądź to SLD bądź SdPL tamtych wesprą i jeszcze PO też pomoże. Gdy ktoś tam szturcha Platformę, to zawsze ktoś inny spod lewizny lub leberalstwa przyjdzie z pomocą. A u prawusów? LPR jest flekowane, to PiS jakby tego nie widzi bądź wspiera flekującego. PiS dostaje się pod omłoty, to UPR się do tego dorzuca, zaś LPR omłacającemu podaje jeszcze „sztachety”. Prawica Rzeczpospolitej zaliczyła od kogoś fangę, to się okazuje, że jest sama na placu boju. Itd. itd. Więc sorry prawico. Do kogo i o co pretensje?
Specjalnej troski, bo współpraca pomiędzy prawicowymi pisemkami jest słaba bądź żadna. I tak, w jednym prawicowym pisemku ten dziennikarz bądź publicysta nie napisze ani słowa, bo jest ono zbyt „pisiackie”. W innym inny również nie, bo jest zbyt „rydzykowe”. Z kolei, w jeszcze innym kolejny nie, bo jest endeckie, a on się nacjonalistami brzydzi. Znowuż jakiś inny w kolejnym, to też nie, bo ono jest bądź to zbyt konserwatywne bądź dla odmiany umiarkowanie chadeckie. I tak. Konserwatysta nie przeczyta tego, co ma do powiedzenia nacjonalista. Ten z kolei, co uważa liberalny katolik. Natomiast ten, o czym myśli chadek. Z kolei ów, co sądzi agnostyczny konserwatysta bądź monarchista. Ci zaś, co chce przekazać katolicki integrysta. Itd., pa-ta-taj. No, a gdy nie ma takich przepływów, to o zrozumienie trudno, więc arcyłatwo o awanturę. I nie gadajcie mi, że agenci, że obce wywiady, że partyjna nomenklatura, że kapusie, że oligarchy, że komunisty, że cyklisty... i ci..., no wiadomo kto oraz te wieczne skrzaty co to prawicy wiecznie szczają do mleka. U lewizny bądź leberalstwa jest zgoła inaczej. Różne pióra z obu tych środowisk przewijają się w prasie kojarzonej z jednym bądź drugim, i to im wcale ale to wcale w niczym nie przeszkadza. Liberał skrobnie coś do pisma lewackiego, lewak do jakiegoś leberalskiej, obaj napiszą wspólnie artykuł do jakiejś pisma, w którym dużo się gada o ekologii. I są w ten sposób rozpoznawani ze swoimi poglądami przez różne środowiska. Stąd też m.in. w prasie lewackiej bądź leberalskiej pojawiają się świeże poglądy, sprawy, zagadnienia; środowiska zaś w ten sposób się komunikują i wymyślają nowe rzeczy. Z kolei w prawicowych jest mnóstwo sztampy, na jedno kopyto, przewidywalności, schematyczności i grania na modłę tej akurat formacji, które za takowymi bądź innymi stoją.
Specjalnej troski, bo też nie daj Boże, by kilku prawaków, reprezentujących różne odłamy prawactwa, spotkało się ze sobą na jednym wydarzeniu. Ale się wtedy cyrki dzieją? Chcecie tę narrację? A u lewizny lub leberalstwa? Atmosfera swobodna, kameralna, luźna, spokojna, taka jakaś nie zobowiązująca i lekka. I nikt tam nie próbuje nikogo zmusić do zaklinania się na wszystkie świętości, że jest najbardziej lewiźniany ze wszystkich lewizn bądź najbardziej leberalski z każdego leberalstwa.
Specjalnej troski, bo choć mówi, że jest wybitnie kompetentna w każdej dziedzinie, to niestety, ale tutaj też są białe plamy. Za czasów rządów AWS miałem na przykład okazję przyjrzeć się bliżej pracy prawicowych posłów podczas legislacji nad projektami takich i owych ustaw. I co tam widziałem? Ano to, że posłowie prawicowego AWS’u musieli rozpaczliwe posiłkować się wsparciem merytorycznym ekspertów wziętych z liberalnej „ławki”. Zresztą, jak by sobie poradził Marcinkiewicz i Kaczyński, gdyby do swoich rządów nie wzięli polityków i ekspertów kojarzonych z Unią Wolności bądź Platformą Obywatelską? Wiem także poniekąd, że w czasach rządów pisowskich w administracji pojawiło się mnóstwo urzędników, jakiejś parafialnej proweniencji, którzy nie dawali sobie rady w materii i zagadnieniach, którymi zarządzali, bez merytorycznego wsparcia liberalnych „czołgów myśli”. Z kolei, gdy dowiadywałem się o ich pomysłach, w mojej dziedzinie, to zastanawiałem się nad tym, jak to się stało, że oni mają dyplomy ukończenia studiów wyższych.
Specjalnej troski, bo choć mówi, że absolutnie konieczna jest dekomunizacja i lustracja, to tylko tak mówi. Pytanie jest takie, „Dlaczego prawica nie podjęła próby delegalizacji partii postkomunistycznej, mimo ze można by znaleźć ku temu przesłanki?” Racja, zapomniałem, wystarczy z mównicy sejmowej walnąć o „płatnych zdrajcach pachołkach Rosji” i to wystarcza za całą dekomunizację. I jeszcze coś tam pogadać o „Goebbelsie stanu wojennego”, i ma się w ten sposób problem z głowy. A lustracja to inna bajka. Bo choć do wyborów szło się z zapowiedziami radykalnego jej (nie, nie bajki) zaostrzenia, to wyszło, jak wyszło. A może i bajki? Sam nie wiem.
Specjalnej troski, bo choć sarka na instytucje „wtopione” w rzeczywistość, tzw. III RP, to jakoś dosyć opornie, jak pies do jeża, podchodzi do tego, by je zmienić. Ma się rozumieć, że prawica chętnie „pogrzebałaby” w konstytucji, i ją przypasowała na swój obstalunek. Jeno by to przedsięwziąć, to opiera się na dorobku i opiniach tych środowisk prawniczych, w których żywotnym interesie leży, by w wielu zakresach tej konstytucji nie ruszać. I opinie te są dla owej prawicy wiążące. Nawet, sądownictwa nie była w stanie ruszyć, choć przy odrobinie sprytu byłoby to wykonalne.
Specjalnej troski, bo choć gdera na „wiadome” media to ma takie parcie na szkło, że bez codziennego do nich człapania i w nich brylowania, to by była chora. Swoją drogą, to aż zaciekawia, jak to jest, gdy jest się w recepcji bądź jakimś pokoju gościnnym, w oczekiwaniu na przesłuchanie przez pewną dziennikarkę, gdy raptem kilkanaście-kilkadziesiąt minut wcześniej w tejże stacji telewizyjnej (bądź radiowej) jej serwis informacyjny zrobił z takiego jegomościa kogoś cokolwiek osobliwego. Jak się można czuć w miejscu, w którym pewnie każdy w nim zatrudniony (od sprzątaczki aż po prezesa), to wyborca partii lemingów robiący sobie bekę z takiego prawusa? Gdzie pewnie za plecami lecą podśmiechujki w rodzaju, „Widziałaś kaczkodana? Nie. To idź i zobacz, usiadł na sofie w recepcji.” To mnie zadziwia. Albo jeszcze lepiej, gdy podczas oczekiwania na przesłuchanie, w studio nieopodal leci tok-szoł, w którym aż kipi z polewki formacji takiego polityka, a nie rzadko z niego samego.
Specjalnej troski, bo choć solennie zapewnia, że jest szczera i otwarta, to w innym medium (już tym przyjaznym) się wyślizguje z odpowiedzi na mniej lub bardziej pryncypialne pytania. W nim też zamiast konkretnie informować swój elektorat, dlaczego tego lub owego nie zrobiła, to permanentnie chowa się za różnymi determinizmami i imposibilizmem. Zamiast tego bezustannie zapewnia o tym, co ona by chciała, jakżeby dobrze było, gdyby coś tam, coś tam..., a w ogóle to każdy jej we wszystkim przeszkadza. Nawet, jeśli coś tam zrobi dobrze, to sprzedaje to w sposób fatalny, choćby poprzez pomijanie tych, którzy jej w tym czymś pomogli.
Specjalnej troski, bo jakkolwiek przekonuje, że ona potrafiłaby rządzić najlepiej, to jakoś ma problemy z zadbaniem o siebie. Nie ma mediów? A jak potrafiła rozwinąć kilka codziennych tytułów prasowych, które mogły być jej „okrętami flagowymi”? Jedno sprzedała, inne pogrążyła w aferze z byłym prezydentem, z kolei nawet sojuszniczej gazety (dzięki której dwa razy w ciągu ostatnich dziesięciu lat doszła do władzy) nie była w stanie tak uatrakcyjnić, by ona weszła do mainstreamu. Telewizji też nie ma? A co zrobiła z jedną ze stacji, która się dobrze zapowiadała, poza sprzedażą jej udziałów koncernowi z rzeczywistości III RP? Inna z kolei telewizja, stowarzyszona z tą gazetą, która pomogła jej dwa razy sięgnąć po władzę, nie wyszła poza obręb swojej niszy. Radio prawica ma? No, ma, ino że też niszowe. Dalej. Czy prawica zorganizowała jeden, dwa, no góra trzy, silne „czołgi myśli”, by nie móc sięgać po know-how do podobnych, tylko że liberalnych? Prawica miała pewien zalążek swoich instytucji finansowych, które niedługo zostaną zblatowane. A może jakieś prężniejsze zaplecze gospodarcze, które finansowałoby tę prawicę? Jakieś może agencje public relations, promocyjne..., które robiłyby tej prawicy solidne kampanie wizerunkowe? A może jakieś ośrodki badania opinii publicznej, które dla tej prawicy byłyby systemem wczesnego ostrzegania? A może jakieś nowoczesne uczelnie i szkoły wyższe, w których kształciłaby swoje przyszłe kadry, choćby partyjne młodzieżówki? Coś z tych rzeczy, prawica ma?
Specjalnej troski, bo choć wybitnie wrażliwa jest na aspekty moralne, to ma pewne problemy, by w tych sprawach pilnować swoje kadry. Bo też jak można grzmieć przeciw nadużywaniu alkoholu, gdy prawicowy poseł pojawia się w sejmie (miejscu swojej pracy) „w stanie wskazującym...” bądź w takim stanie powoduje wypadek drogowy albo „po maluchu” wpada meleksem do basenu? Albo, jak można „krzywo” patrzeć na „luźne związki”, gdy się z partnerką żyje „na kocią łapę”? Co? A Jaśnie Nieomylna i jej satelity to tylko rejestrują, obrabiają i puszczają w obieg.
Specjalnej troski, gdyż aczkolwiek parska na establishment i elity, tzw. III RP, to gdzie się da i jak się da swoją twarzą je legitymizuje pojawiając się na różnorakich imprezach przez nie organizowanych. Ba, nie tylko tam, lecz np. również takowe środowiska do siebie zaprasza i je honoruje. O tym, że nie może powstrzymać się przed tym, by gościć na okładkach różnorakich żurnalów wydawanych przez tamtych, to nie ma co już wspominać. Zaś, gdy się niekiedy zapomni, to wychodzi nieraz jakaś taka wzajemna zażyłość, że ma się cokolwiek osobliwe wrażenie, że to jest coś więcej niż tylko spoufalanie się. Z kolei, gdy głębiej wniknąć, to nie przeszkadza jej, że razem z ludźmi ze środowisk lewackiego i leberalskiego, jej ludzie znajdują się w różnych gremiach, ciałach, radach itd. itp. I to bynajmniej nie od wczoraj.
Specjalnej troski, ponieważ mimo że ciągle akcentuje to, jak jej do „ludu” jest blisko, to zamiast z nim ciągle przebywać zamyka się gdzieś na salonach, które w taki lub inny sposób próbuje ciągle kokietować. Zobaczmy, środowiska lewackie i leberalskie bezustannie organizują jakieś imprezy, podczas których zacieśniają kontakty ze swoimi wyborcami. Jakieś koncerty, festiwale, pikniki itp., gdzie różnorakie środowiska szoł biznesu tworzą swobodny klimat, by tamtejsi politycy mogli spotykać się z wyborcami. A na prawicy? Właściwie wieje nudą, pompatyczną celebrą, jakimś zadęciem lub cepeliadą. Zresztą, ile jest takich imprez organizowanych przez prawicę? A przecież, to jest dobre pole do „wyżycia” się przez młodzieżówki partyjne. Choćby tutaj prawica może mieć „przełożenie” na młodsze pokolenia.
Specjalnej troski, bo gdy mówimy o młodzieżówkach, to te zamiast jak najgłębiej „zagnieżdżać się” w środowiskach ludzi młodych (gimnazja, licea i uczelnie) tkwią przy swoich partyjnych strukturach, licząc na to, że w ten sposób znajdą trampolinę do swojej kariery. To jest administracyjno-biurowa robota polegająca na obsługiwaniu swoich radnych bądź posłów i senatorów, czyli „opierzaniu się” w partyjno-parlamentarnej robocie. Stąd też w okresie kampanii wyborczej różne formacje prawicowe mają problemy z kadrami, które bym tym formacjom mogły robić robotę organizacyjno-propagandową. A przecież, to cały czas, w różnych środowiskach powinno być jak najwięcej młodych ludzi sympatyzujących z prawicą, którzy bezustannie oddziaływaliby na te środowiska i w ten sposób poszerzali bazę wyborczą. Zaś później jest zdziwienie, że są takie marne wyniki wyborcze.
Specjalnej troski, bo to nie dziwi, że wokół niej jest w sumie niewielu ludzi młodych, jeśli ma ona do nich stosunek protekcjonalno-paternalistyczny. Młody człowiek w oczach prawicy jest cokolwiek nieokrzesanym dziwolągiem, którego ciągle trzeba pouczać, strofować, temperować i traktować z góry. Nic to, że prawicowe dziadki same nierzadko zachowują się jak najbardziej cudacznie i są arcyzdolne w samokompromitowaniu się. Słaby to przykład dla ludzi młodych.
Specjalnej troski, bo też, jeśli już wysuwa młodych ludzi na czoło, to na stanowiska, do których są oni nie zawsze dobrze przygotowani, sami muszą się jeszcze dużo uczyć, wykazują zbytnią pewność siebie. Nierzadko ma się też wrażenie, że takie lub owe stanowiska przerastają takich ludzi. Że różnorakie braki kompetencyjne i merytoryczne nadrabiają miną. Z kolei wtedy, kiedy sytuacja wymaga podjęcia precyzyjnej decyzji nierzadko widać, że jest ona nie do końca przemyślana, oparta jest na łatwo podważalnych podstawach, trudno jest nią obronić.
Oczywiste, że inną specjalną troską jest to, o czym pisze Chłodny Żółw. Ileż to razy miałem okazję rozmawiać po 2005 r. z prawicowymi wyborcami o tym, co robi rządząca ekipa? To albo były same „ochy” i „achy”, albo, gdy pytania zahaczały o konkrety, to było szybkie zwekslowanie tematu, trudności w zrozumieniu prostego pytania, zaś na samym końcu prychnięcie, „Mnie tam polityka nie interesuje.” To teraz rodzi się zasadne pytanie, „To ty w ogóle wiesz, co robią ci nasi Milusińscy? Ty w ogóle kontrolowałeś wykonanie tego kontraktu wyborczego?” Zaś widząc, jak coraz szybciej ekipie władza wymyka się z rąk, dostrzegałem tym mniejsze zainteresowanie wśród takich ludzi, tym co się dzieje w prezydenckim pałacu, rządzie, parlamencie i pomiędzy partiami koalicyjnymi. Aha, i jeszcze jedno, ci sami ludzie, którzy wcześniej pod adresem Dorna, Jurka, Giertycha itp. robili „ochy” i „achy”, to wówczas, gdy ci popadli w niełaskę szybko u takich ludzi stawali się „wrogami publicznymi nr 1”.
Innych specjalnych trosk już nie będę przytaczał. Aczkolwiek na wyraźne życzenie, to mogę.
A teraz, po co o tym wszystkim piszę? Ma się rozumieć, że nie po to, by prawicy dokuczać lecz by starała się nabrać do siebie dystansu i zaczęła wyciągać wnioski ze swoich przegranych. Właściwie, tak wiele realnych zwycięstw zależy od niej samej. Cokolwiek, co może odpaść jako specjalna troska o prawicę, w istocie zwiększa jej szanse na przejęcie władzy i długie rządzenie. Prawico, więcej dystansu do siebie.
- MoherowyFighter - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz