Tuskoschetyna się rozkłada
Profesor nie był moim ulubieńcem gdy posłował platformie w latach 2005-2007. Jego polityczna aktywność irytowała mnie, a publiczne wypowiedzi pachniały zwykłą propagandą, zwłaszcza, gdy aktywnie uczestniczył w nagonce medialnej na Kaczyńskich. Potem nastąpiło profesorowe otrzeźwienie i odejście z polityki. Teraz Śpiewak jest bardzo wnikliwym komentatorem życia politycznego dzięki treningowi, jaki odbył w Platformie i gdzie pewnie „zaliczył” kilka niezłych politycznych ciosów „poniżej pasa”.
Platformy nie znoszę od samego początku jej politycznej egzystencji. Nie znoszę jej z trzech powodów. Po pierwsze, bo powstała jako tratwa ratunkowa dla cwanych politycznych krętaczy z poprzedniej formacji znanej jako Akcja Wyborcza Solidarność. Po drugie, bo zaczął się w niej szarogęsić Schetyna, a jako wrocławianin mam świadomość, co to za „ptaszek” ( bardzo się dziwię, że dopiero teraz wychodzą na jaw koneksje Chlebowskiego, kumpla Schetyny, z różnymi „Rychami”, z którymi i sam Schetyna jest zaprzyjaźniony od dawna). Po trzecie, nie znoszę Platformy z bardziej ogólnych przyczyn, o których już wcześniej pisałem, jest to bowiem partia wspierana przez wielki biznes, czyli biznes globalny. W takiej partii bardzo łatwo można umieszczać agenturę wpływu, a sami politycy działający w niej, z reguły, są ukierunkowani na służenie swoim „panom”, a nie na wypełnianie jakiejkolwiek misji publicznej. To widać gołym okiem na przykładzie samego jej przywódcy - Tuska. Śpiewak bardzo wiernie opisuje mentalność Tuska. Dotąd obydwaj, Tusk i Schetyna byli postrzegani jak bracia, taka sobie Tuskoschetyna. Teraz ten dziwny twór obumarł i się rozkłada. Bardzo dobrze. Profesor Śpiewak twierdzi, że Schetyna ześlizguje się po równi pochyłej w dół. Też dobrze. A jeszcze lepiej dla nas wszystkich będzie, gdy zacznie robić to sam Tusk, albowiem karykatura tu umieszczona nie kłamie.
Oto sam wywiad
Karnowski: Czy Pana zdaniem publiczne wyznanie Grzegorza Schetyny o jego żalu do premiera to tylko emocje czy też może, jak ja uważam, rodzaj politycznej oferty złożonej premierowi?
Śpiewak: Nie bardzo potrafię odpowiedzieć, bo ich rozmowa jest rozmową kolegów posługujących się często sobie tylko znanym kodem wewnętrznym. Obserwatorzy często nie mają więc możliwości zrozumienia, co jest w tym przekazie najważniejsze.
Jeśli czytać ten wywiad wprost, to najważniejsze jest stwierdzenie, że przyjaźń się skończyła, została czysta polityka. Interes.
Śpiewak: Donald Tusk już w poprzedniej kadencji Sejmu powiedział, że on nie zna pojęcia "przyjaźni" w polityce. I to się sprawdza. Bo choć Schetynę uważaliśmy, i słusznie, za osobę Donaldowi Tuskowi najbliższą, to i nim się posłużył, gdy uznał to za opłacalne. Właśnie tak: posłużył się, a nie współpracował.
Były wicepremier miał złudzenia?
Śpiewak: Nazwałbym to raczej poczuciem bycia potrzebnym. Wiedział, że daje Tuskowi dobre panowanie nad aparatem partyjnym, dobrze rozwiązuje dziesiątki konfliktów pojawiających się w tak wielkiej strukturze. Siła Schetyny brała się z poczucia, że nikt tego lepiej od niego nie zrobi. I że Tusk zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego mnie także dymisja Grzegorza Schetyny zdziwiła. Pozbył się człowieka bardziej mu przydatnego, niż nam się wydaje.
Pozbył się na zawsze? Jak właściwie interpretować to przemieszczenie Schetyny do Sejmu? Wersja premiera, oficjalna i oczywiście nieprawdziwa, zakłada, że to na prośbę samego wicepremiera, na dodatek w uznaniu jego zasług. Druga, bardzo popularna, że to tylko na chwilę, danie czasu na odbudowanie się, przeczekanie okresu prac komisji śledczej.
Śpiewak: Znam tę wersję, rzeczywiście jest popularna. Ale ona pomija fakt podstawowy, naszą wiedzę o tym, że Tusk pozbył się właściwie wszystkich znaczących współpracowników. Od Pawła Piskorskiego, przez Jana Rokitę, po Grzegorza Schetynę. Tak jak poprzedni nie wrócili na utracone pozycje, tak nie zdarzy się to byłemu wicepremierowi. Taka sytuacja się nie zdarzyła. I nie zdarzy.
Mam wątpliwości: Schetyna jest wielokroć silniejszy niż wymienieni przez Pana politycy.
Śpiewak: Teraz tak się może wydawać. Ale w polityce nie ma próżni. Ktoś obok Tuska zacznie teraz rosnąć. I wypychać Schetynę.
To mechanizmy istniejące nie tylko w Platformie. Przypomnijmy sobie choćby rozstawanie Dorna z Kaczyńskim. Co ciekawe, ono zaczynało się podobnie, od wyjścia Dorna z rządu, podlanym podobnym sosem zapewnień, że nic się nie stało. A potem zapanowała nienawiść. Tu będzie podobnie?
Śpiewak: Tego nie wiem, ale podobnie jak w przypadku konfliktu Dorna z Kaczyńskim tu też nie możemy wskazać jakiegoś podglebia wartości. Przecież nie jest tak, że jeden mówi, iż potrzebne są szybsze reformy, a drugi, że wolniejsze. Ta warstwa w ogóle nie istnieje, to tylko sfera ambicji, personaliów i plotki politycznej. To jest wyprane ze światopoglądu jeszcze bardziej niż w przypadku Dorna i Kaczyńskiego. W tym sensie to nie jest konflikt polityczny, ale osobisty. Polityka zaczyna się wtedy, gdy chodzi o jakąś sprawę. Tu żadnej sprawy nie ma. Jest tylko gra.
A więc jest bez znaczenia politycznego?
Śpiewak: Tego nie powiedziałem. Sprawa jest ważna o tyle, że pokazuje w pełni model, do którego zmierza Donald Tusk. To model w którym nikt nie jest w stanie powiedzieć mu "nie" w żadnej sprawie, nikt nie stawi żadnego oporu, czegokolwiek by zażądał, cokolwiek by nakazał. Na dodatek, co zwiększa jego siłę, prezentuje on politykę kompletnie pragmatyczną. To znaczy, nie ma punktu, reguły, zasady, sprawy czy osoby, której by bronił za wszelką cenę. Każdego i wszystko może potraktować instrumentalnie.
Ale w momencie, gdy przyjdzie do momentu próby, to się może zemścić. Na przykład gdy spróbuje podjąć reformy.
Śpiewak: Na razie nie widać ochoty na żadne większe reformy. Proszę zwrócić uwagę, że Donald Tusk nie konstruuje żadnych dynamicznych, agresywnych projektów politycznych. Oczywiście poza projektem zdobycia pełni władzy, wygrania wyborów prezydenckich. To zresztą jest nie tyle skutek, ile przyczyna tego sposobu traktowania ludzi i reguł. Bo gdyby istniał jakiś plan, na przykład reformy ochrony zdrowia, i był serio traktowany, to premier musiałby szukać do jego realizacji sojuszników. A to jednocześnie powodowałoby jakiś rodzaj uzależnienia od nich, konieczność negocjacji, budowania współzależności. Tego się najwyraźniej boi, woli nie podejmować żadnych zmian i dzięki temu mieć możliwość budowania własnej potęgi.
Są zapowiedzi reform w roku 2011. Wtedy PO ma ponoć dokonać skoku reformatorskiego. Choć trudno w to uwierzyć, patrząc, jak teraz nie korzystają nawet z małych szans.
Śpiewak: Mam dokładnie to samo poczucie. Nie słychać o żadnych systematycznych pracach nad tym rzekomym pakietem reformatorskim. Mamy sytuację paradoksalną: jest władza, ale nie wiadomo, czemu ma służyć. Odchodzą jedni ministrowie, czasem nieźli, zostają marnujący czas, jak minister zdrowia. A przecież katastrofę w tej dziedzinie widać gołym okiem, sam czekam w kolejce do lekarza coraz dłużej, to wszystko rujnuje naszą jakość życia. Nie ma reform systemu finansów publicznych, jest za to cofanie reform, jak pomysł zabrania funduszom emerytalnym naszych składek, by wzmocniły ZUS.
W tle jest sprawa sukcesji po Tusku. Ma jeszcze na to Schetyna szanse?
Śpiewak: Nie i nigdy nie miał.
Dlaczego Pan tak sądzi?
Śpiewak: Z bardzo prostego powodu: był za silny. Koncepcja władzy Donalda Tuska opiera się na żelaznym przestrzeganiu zasady, że nikt nie może być na tyle silny, by móc choćby pomyśleć o odebraniu mu władzy. Poza tym Schetyna, mający przecież także sporo dobrych cech, nie pokazywał się przez ostatnie dwa lata jako polityk formatu premierowskiego.
Próbował, ale dostawał zakazy.
Śpiewak: Gdyby naprawdę chciał i umiał, to by sobie poradził. Znalazłby sposób, by pokazać siebie jako osobę o ciekawych poglądach politycznych.
A może premier nie miał wyjścia w kontekście afery hazardowej.
Śpiewak: Nie sądzę. To był jednak, w przypadku Schetyny, zaledwie cień tej afery. Rząd by to przetrwał.
Co więc będzie dalej z byłym wicepremierem?
Śpiewak: Jest już w połowie ugotowany. Oczywiście, to człowiek, który nie podda się walkowerem. Nie wiemy, jak szybko teraz wszystko pójdzie, ile zajmie to Tuskowi czasu, ale prędzej czy później Schetyna zrozumie, że będzie już tylko słabł. Powtarzam: każdy, kto przy Tusku za bardzo wyrasta, musi prędzej czy później z Platformy Obywatelskiej odejść.
Nie jest zdolny do zemsty?
Śpiewak: Ciekawe pytanie. Można sobie wyobrazić, że nagle zwraca się w kierunku Dutkiewicza, które mu wcześniej groził, że albo się wycofa, albo mu spali - oczywiście w przenośni - miasto. To byłoby ciekawe, ale to jednak political fiction. Konsekwencja będzie innego rodzaju, zła niestety dla Platformy. Bo to tworzy poczucie, że PO jest partią dworską, w której dominuje atmosfera braku reguł i zasad, nieobecności gry poglądów, a tylko gier personalnych. Tego, kto komu może zaszkodzić, a nie kto ma lepszy pomysł.
- fluxon - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz