Roboty
FreeYourMind, sob., 07/11/2009 - 11:23
W książce W. Sumlińskiego „Teresa, Trawa, Robot. Największa operacja komunistycznych służb specjalnych” (Fronda, Warszawa 2009) jest zamieszczony na samym początku świetny dialog między Kiszczakiem a Pietruszką, którego fragment pozwolę sobie zacytować:
„- Generale Pietruszka, trzeba dać się chwilowo zamknąć.
- Jak towarzyszowi ministrowi wiadomo, jestem pułkownikiem. A po wtóre, o jakim zamknięciu mowa?
- Mój zwrot „generale”, to nie przejęzyczenie. To oczywisty koszt za zrealizowanie przez was trudnej roli.
- Ale dlaczego ja?
- Bo organizacyjnie Piotrowski przy was jest najbliżej.
- Organizacyjnie najbliżej, ale Piotrowski wykonuje jakieś tajemnicze zlecenia, w tym i to ostatnie, nad którym ja nie mam żadnej kontroli.
- Tym też się zajmę, a wasze organizacyjne usytuowanie będzie przejrzyste i do przyjęcia przez opinię publiczną. Unikniemy przez to prowadzenia sprawy w głąb.
- Nie będzie wyjaśnienia sprawy?
- A cóż tu wyjaśniać. Tu trzeba jak najszybciej publicznie się uwiarygodnić, a na wyjaśnienia przyjdzie czas.
- Nie! Niech to będą wiarygodniejsi, na przykład generałowie.
- To jeszcze gorzej, wyglądałoby na pucz generalski. A tutaj idzie o pryncypia.
- Nie!
- Słuchajcie, są sytuacje, w których się nie odmawia” (s. 11-12).
Opisywana przez Sumlińskiego, a przeprowadzana w latach 1985-1990 akcja czerwonych dotyczyła osób spokrewnionych lub skoligaconych jakoś z rodzinami tych ludzi, co zostali skazani za udział w zabójstwie ks. Popiełuszki. Komuniści więc musieli koordynować kilka akcji naraz: dezinformację skierowaną do społeczeństwa, dezinformację skierowaną do Kościoła i opozycji, dezinformację skierowaną do własnych szeregów partyjnych i dezinformację skierowaną wobec samej Bezpieki. Ta ostatnia akcja wykazywała się niezwykłym wyrafinowaniem, wymagała z jednej strony poświęcenia części bezpieczniaków w związku z akcją „uciszania tego księdza”, z drugiej, zabezpieczenia tej pierwszej akcji poprzez systematyczne przyduszanie ludzi mogących wyjawić jej szczegóły.
Nic więc dziwnego, że Sumliński w III RP stał się dla Bezpieki człowiekiem wyjątkowo niebezpiecznym, grzebiącym zbyt głęboko i wyciągającym na światło dzienne te rzeczy, których nikt widzieć nie powinien. Tajemnicą poliszynela jest przecież fakt, że czerwonych za żadne zbrodnie establishment III RP osądzić nie zamierzał, zaś sprawę ks. Popiełuszki miała spowić mgła wiecznej tajemnicy. Jakżeby to wyglądało na tle dwudziestoletniej mitologii pookrągłostołowej, gdyby się okazało, iż „historyczne porozumienie ponad podziałami” miało ze swój tajny cel zatuszowanie zbrodni komunistycznych? Czerwoni chcieli to osiągnąć na pewno – czy strona społeczna miała tego świadomość, czy też wolała udawać, że nic takiego się nie dzieje?
Akcja wobec Sumlińskiego dowodzi, że jeśli dziennikarze trzymają się z daleka od pewnych tematów, to mogą sobie żyć i pracować w całkowitym komforcie, ale jeśli wejdą w obszar pilnie strzeżony przez Bezpiekę, wtedy zaczynają popadać w klasyczną bezobjawową schizofrenię, zaczyna im się wydawać, że ktoś ich podsłuchuje, że zbyt często jacyś smutni panowie wiążą sznurówki w okolicy itd. To dokładnie tak, jak w „Grach ulicznych”, kiedy jeden z dziennikarzy, który usiłował (w III RP) rozwikłać sprawę zabójstwa Pyjasa, siedzi sobie na krakowskiej, ruchliwej ulicy i nagle mija go gostek udający pijaczka, który załatwia dziennikarza jednym sprytnym pchnięciem, po czym ulatnia się w tłumie. Mało kto chciałby tak skończyć.
http://www.youtube.com/watch?v=1GH-QSvLnHo
(relacja ze spotkania z Sumlińskim)
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Sa cuda
2. FYM-ie
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
A .K "Andruch"
http://andruch.blogspot.com
3. FYM
janekk