O stadzie, które myśli
FreeYourMind, sob., 31/10/2009 - 13:50
Prof. Sadurski po raz już nie wiem który, sztura mnie intelektualnie, imputując „myślenie stadne”, tedy nie wypada mi, szlachcicowi, nie podjąć rękawicy i moją szabelką nie powywijać, bo „zdaje mie sie”, że Il Professore - mimowolnie zapewne, boć przecie o złą wolę go podejrzewać niepodobna, wpisując się w pewną strategię argumentacyjną charakterystyczną dla oświeconej lewicy - sięga po chwyty retoryczne, które w dżentelmeńskiej dyskusji nie powinny się pojawiać. Generalnie sprowadza się to postępowanie do wykorzystywania argumentum ad personam ewentualnie ad auditorem, nikt bowiem (kto głowę nosi na karku, a nie w teczce) nie chce być podejrzewany o „myślenie stadne”, o powtarzanie komunałów, o brak uzasadnienia dla głoszonych poglądów, no i o dogmatyzm a rebours.
Spór idzie o rzeczy najświętsze dla międzynarodowej nowej lewicy, bo o Matkę Gaję, co oddychać już nie za bardzo czym ma. Tedy owa oświecona lewica, zawsze zatroskana o to, jak zapewnić ludzkości raj na ziemi, wzięła się za obronę warstwy ozonowej, zwalczanie zmian klimatycznych, powstrzymanie globalnego ocieplenia – słowem stawiania czoła koniecznościom dziejowym. A w związku z tym, pech chce, lewica ta musi sięgać znowu po rozmaite poważne środki przymusu – poczynając od szantażu psychologicznego i wpędzania mas ludzkich w sztuczny dysonans poznawczy (taką strategię stosują akwizytorzy zbierający na rozmaite „cele charytatywne” równocześnie zapełniając swoje własne kieszenie), na sankcjach gospodarczych kończąc (kary finansowe za nadmierne emisje dwutlenku węgla). Jak to zwykle bywa, kraje, które najbardziej zaczadzają atmosferę, a więc USA, Chiny i Indie, niespecjalnie się przejmują losem Matki Ziemi, a co gorsza, na wołania lewicy głuche są też oceany, emitujące CO2 jak wszyscy diabli razem wzięci.
Sadurski był łaskaw red. Ł. Warzesze napisać pouczenie:
„Poprawnosc polityczna w Panskim srodowisku nakazuje zaprzeczac zagrozeniom, zwiazanym ze zmianami klimatycznymi. Niedlugo bedziecie wysmiewac sie z prewencji anty-powodziowej lub anty-pozarowej. Bo to rowniez "pachnie sowieckimi zakusami, by sprzeciwiać się naturze".”
Na co ja się włączyłem, przyganiając Sadurskiemu, iż nie wiedział ja, że polityczna poprawność może istnieć także na prawicy i dodając, że wynikałoby z uwag Il Professore'a, że są tylko rozmaite ideologie, racje zaś żadne nie istnieją. To zaś Sadurskiego sprowokowało do wykazania, iż nie tylko Warzecha, ale i ja mogę błądzić:
„(...) Nie. Chcialem powiedzieć to co powiedzialem: że “poprawność polityczna” jako epitet określający myślenie stadne, odnosi się zarowno do lewicy jak i prawicy. Prosze sobie wyobrazić naszego zacnego Gospodarza, ktory w następnych wpisach bedzie: (a) wychwalał Prezydenta Obamę za jego politykę gospodarczą; (b) brał Alicję Tysiąc w obronę przed potwarzą; (c) wyrażał zaniepokojenie brakiem w szkolach “etyki” jako alternatywy dla “religii” itp itd. Nie wyobraża sobie Pan? No to ma Pan syndrom poprawności politycznej, prawica-style.
Pojęcie to zostało zawłaszczone przez komentatorów pawicowych jako epitet, ale jeśli ma określać wyrażanie pogladów, które są dobrze widziane w danym srodowisku, to chyba GW nie ma na to monopolu: czy sądzi Pan, że nie ma zestawu poglądow “dobrze widzianych” np. w redakcjach Rzepy lub Faktu? A że Gospodarz może je wyrażać całkowicie szczerze? Nie watpię. Dotyczy to jednak także drugiej strony.
- I jeszcze jedno; Pan nie widzi “poprawności politycznej” w poglądach, z ktorymi Pan się identyfikuje – dla Pana sa one po prostu racjonalne. Ale jeśli uzna Panm, choćby na sekunkę, że nie są to jedyne poglądy wyznawane przez człponków Pana społeczenstwa, to może przyzna Pan, że “poprawność polityczna” jest pałką, która ma dwa końce. ”
Zacznijmy jednak od tego, że termin „poprawność polityczna” – wbrew temu, co twierdzi Sadurski - wcale nie oznacza myślenia stadnego i przez długie lata, jeśli nie dziesięciolecia (sam już nie pamiętam, kiedy się to dziadostwo pojawiło – przełom lat 80. i 90.?), stanowił zestaw dogmatów dotyczących życia społecznego, takich jak „zakaz dyskryminacji ze względu na orientację seksualną”, „równouprawnienie kobiet i mężczyzn”, „bycie ozone friendly”, „walka z ksenofobią”, „walka z wykluczeniem”, „zrównywanie szans” itp. Oczywiście, z czasem zaczęto w środowiskach konserwatywnych używać określenia „polityczna poprawność” w sensie szyderczym, dlatego że ludzie wyznający tę niebezpieczną ideologię okazywali się dogmatykami nie gorszymi od sowieckich politruków, nie zmienia to jednak faktu, że zrazu było to określenie-identyfikator dla wielu środowisk lewicowych z Czerską (z Michnikiem) na czele, która błyskawicznie po „obaleniu komunizmu” włączyła się w szerzenie politpoprawności (skrótowo ujmijmy: PP) i to z klasyczną dla lewicowych gremiów, śmiertelną powagą.
Problem z PP polegał na tym, że ów skrajny dogmatyzm skrywał nędzę argumentacyjną tychże środowisk i tak jak marksiści – ideolodzy PP posiłkowali się „dowodami naukowymi”, które miały ludziom o poglądach przeciwnych „zamykać usta” i kończyć dyskusję (bo „naukowcy amerykańscy udowodnili, że...”). Tak zresztą bywa i do dziś, gdy spotka się eko-fanatyków czy propagatorów homoseksualizmu lub aborcji.
W tej sytuacji zastosowanie przez Sadurskiego hasła, że polityczna poprawność jest także na prawicy, jest bardzo nieładnym chwytem, sugerującym, że konserwatyści nie mają żadnych racjonalnych kontraargumentów, jedynie pewnej ideologii przeciwstawiają inną ideologię. To jest nieprawda. Nieprawdą jest też założenie, jakoby istniały tylko ideologie, zaś racja nie leżała po niczyjej stronie. Relatywizm jest w istocie kryptodogmatyzmem, gdyż z reguły ci, co twierdzą, że żadnej absolutnej czy obiektywnej prawdy w żadnym poglądzie nie ma, sami absolutyzują swoje własne poglądy, kosztem innych. Mniejsza jednak z tym. Chcę bowiem zwrócić uwagę na to, co Sadurski imputuje mnie jako, że tak bowiem, klasycznemu okazowi polskiego konserwatyzmu.
Pisze on choćby, że ja nie wyobrażam sobie, by Warzecha (którego czytuję) mógł napisać to lub tamto. Tymczasem ja nie myślę w takich kategoriach o tych osobach których teksty czytam. Owszem, mogę powiedzieć kolokwialnie, że nie wyobrażam sobie np., by Sadurski napisał jakąś szczerą pochwałę konserwatyzmu i katolickiej wizji świata, ale to wynika ze znajomości wielu jego tekstów (nie tylko blogerskich). Kwestia imaginacji nie ma tu nic do rzeczy przecież – wszak (przynajmniej z katolickiego punktu widzenia) każdy ma prawo dokonać rewizji swoich poglądów, a nawet porzucenia jakiejś błędnej drogi, czego przykładem jest choćby słynny casus Szawła czy A. Frossarda (a na naszym podwórku R. Tekielego lub P. Paliwody), a więc ostrej konwersji skutkującej żarliwością w wyznawaniu czegoś nowego, głębszego, prawdziwego – tedy równie dobrze może nadejść dzień, kiedy nagle w Sadurskim obudzi się człowiek Chrystusowy. I co wtedy? Miałbym Sadurskiego nie czytać?
Wracając jednak do Warzechy i mojej imaginacji. Jak rozumiem Sadurski (znowu błędnie) sądzi, że ja sobie pewnych rzeczy w publicystyce nie wyobrażam, ponieważ patrzę na ludzi w sposób stereotypowy. Innymi słowy, mam jakiś „schemat Warzechy” i czytuję go, bo tenże autor pisuje stosownie do tegoż schematu. To nieprawda. Czytuję ludzi, jeśli mają coś sensownego do powiedzenia – bez względu na to, jak się nazywają i kim są. Łatwo zresztą rozpoznać, kto mówi coś sensownie, a kto nie – właśnie poprzez sposób uzasadniania poglądów. Nie zaliczam się do tego typu ludzi, którzy rozpoznają się po głoszonych hasłach – mało tego, podejrzewam, iż ten sposób identyfikacji (stadnej właśnie) panuje na lewicy – tam bowiem bez uzasadnień przyjmuje się pewne ideologiczne dogmaty. Jeśli więc ktoś sensownie, racjonalnie uzasadnia swoje poglądy, to go czytuję. Jeśli głosi coś, z czym się nie zgadzam, to sprawdzam uzasadnienia – jeśli są sensowne i racjonalne to weryfikuję własne poglądy – jeśli dostrzegam błąd – spieszę z krytyką. To zaś o czym pisze Sadurski, czyli pewne zaskoczenie wynikające z lektury Warzechy, mogłoby pojawić się wtedy, gdyby nagle zaczął on głosić poglądy lewicowe bez jakiegokolwiek sensownego uzasadnienia (poza takim np., że poznał przepiękną dziewczynę z „Krytyki Politycznej” :)). Oczywiście dochodzi tu wątek dodatkowy, „ocenny” jak mawiają juryslingwiści, a więc kwestia tego, że nie uważam poglądów lewicowych za sensowniejsze od konserwatywnych i mam na to dowody historyczne (że lewicowe myślenie prowadzi do tragedii na masową skalę), lecz ten wątek pominę.
Najciekawsze jednak jest to co napisał Sadurski na koniec swojego komentarza:
„Pan nie widzi “poprawności politycznej” w poglądach, z ktorymi Pan się identyfikuje – dla Pana sa one po prostu racjonalne. Ale jeśli uzna Panm, choćby na sekunkę, że nie są to jedyne poglądy wyznawane przez człponków Pana społeczenstwa, to może przyzna Pan, że “poprawność polityczna” jest pałką, która ma dwa końce.”
Już daruję sobie to rekonstruowanie mojego umysłu przez Il Prof., a więc to, czego nie widzę, a co widzę. Podkreślić pragnę jedno: ja nie identyfikuję się z żadnymi poglądami, lecz je wyznaję. Wyznaję je zaś dlatego, że mam dla nich racjonalne uzasadnienie. Sadurski jednak idzie dalej, tzn. zarzuca mi implicite dogmatyzm choćby z tego powodu, że nie uznaję istnienia innych poglądów „w społeczeństwie” (ergo jestem monotematyczny). Nic podobnego – uważam, że istnieje wiele poglądów na różne sprawy, przy czym, nie wszystkie są racjonalnie uzasadnione i nie wszystkie są słuszne czy prawdziwe. Nie widzę wobec tego powodu, by wyznawać te poglądy, które są irracjonalne, niesłuszne i nieprawdziwe. Zwłaszcza gdy ktoś jeszcze każe mi za zastosowanie się do tychże poglądów (tak zastosowanie się, bo traktowane są dogmaty PP normatywnie) płacić z moich ciężko zarobionych pieniędzy.
Zgadzam się, że PP jest pałką o dwóch końcach, ale to nie ja zdzieram pieniądze z ludzi ze względu na „nadmierną emisję dwutlenku węgla”. I nie ja mówię, że to zdzierstwo jest niezbędne dla „wspólnego dobra”. Co gorsza, twierdzę, że za pomocą eko-propagandy PP wchodzimy w obszar sterowania rozwojem gospodarczym poszczególnych obszarów świata przez te kraje wysoko cywilizowane, które przez długie wieki żadnych ograniczeń na swój rozwój przemysłowy nie nakładały.
http://lukaszwarzecha.salon24.pl/135200,za-ekofanatyzm-zaplacimy-wszyscy#comment_1863540
http://lukaszwarzecha.salon24.pl/135200,za-ekofanatyzm-zaplacimy-wszyscy#comment_1863924
http://lukaszwarzecha.salon24.pl/135200,za-ekofanatyzm-zaplacimy-wszyscy#comment_1863949
Spór idzie o rzeczy najświętsze dla międzynarodowej nowej lewicy, bo o Matkę Gaję, co oddychać już nie za bardzo czym ma. Tedy owa oświecona lewica, zawsze zatroskana o to, jak zapewnić ludzkości raj na ziemi, wzięła się za obronę warstwy ozonowej, zwalczanie zmian klimatycznych, powstrzymanie globalnego ocieplenia – słowem stawiania czoła koniecznościom dziejowym. A w związku z tym, pech chce, lewica ta musi sięgać znowu po rozmaite poważne środki przymusu – poczynając od szantażu psychologicznego i wpędzania mas ludzkich w sztuczny dysonans poznawczy (taką strategię stosują akwizytorzy zbierający na rozmaite „cele charytatywne” równocześnie zapełniając swoje własne kieszenie), na sankcjach gospodarczych kończąc (kary finansowe za nadmierne emisje dwutlenku węgla). Jak to zwykle bywa, kraje, które najbardziej zaczadzają atmosferę, a więc USA, Chiny i Indie, niespecjalnie się przejmują losem Matki Ziemi, a co gorsza, na wołania lewicy głuche są też oceany, emitujące CO2 jak wszyscy diabli razem wzięci.
Sadurski był łaskaw red. Ł. Warzesze napisać pouczenie:
„Poprawnosc polityczna w Panskim srodowisku nakazuje zaprzeczac zagrozeniom, zwiazanym ze zmianami klimatycznymi. Niedlugo bedziecie wysmiewac sie z prewencji anty-powodziowej lub anty-pozarowej. Bo to rowniez "pachnie sowieckimi zakusami, by sprzeciwiać się naturze".”
Na co ja się włączyłem, przyganiając Sadurskiemu, iż nie wiedział ja, że polityczna poprawność może istnieć także na prawicy i dodając, że wynikałoby z uwag Il Professore'a, że są tylko rozmaite ideologie, racje zaś żadne nie istnieją. To zaś Sadurskiego sprowokowało do wykazania, iż nie tylko Warzecha, ale i ja mogę błądzić:
„(...) Nie. Chcialem powiedzieć to co powiedzialem: że “poprawność polityczna” jako epitet określający myślenie stadne, odnosi się zarowno do lewicy jak i prawicy. Prosze sobie wyobrazić naszego zacnego Gospodarza, ktory w następnych wpisach bedzie: (a) wychwalał Prezydenta Obamę za jego politykę gospodarczą; (b) brał Alicję Tysiąc w obronę przed potwarzą; (c) wyrażał zaniepokojenie brakiem w szkolach “etyki” jako alternatywy dla “religii” itp itd. Nie wyobraża sobie Pan? No to ma Pan syndrom poprawności politycznej, prawica-style.
Pojęcie to zostało zawłaszczone przez komentatorów pawicowych jako epitet, ale jeśli ma określać wyrażanie pogladów, które są dobrze widziane w danym srodowisku, to chyba GW nie ma na to monopolu: czy sądzi Pan, że nie ma zestawu poglądow “dobrze widzianych” np. w redakcjach Rzepy lub Faktu? A że Gospodarz może je wyrażać całkowicie szczerze? Nie watpię. Dotyczy to jednak także drugiej strony.
- I jeszcze jedno; Pan nie widzi “poprawności politycznej” w poglądach, z ktorymi Pan się identyfikuje – dla Pana sa one po prostu racjonalne. Ale jeśli uzna Panm, choćby na sekunkę, że nie są to jedyne poglądy wyznawane przez człponków Pana społeczenstwa, to może przyzna Pan, że “poprawność polityczna” jest pałką, która ma dwa końce. ”
Zacznijmy jednak od tego, że termin „poprawność polityczna” – wbrew temu, co twierdzi Sadurski - wcale nie oznacza myślenia stadnego i przez długie lata, jeśli nie dziesięciolecia (sam już nie pamiętam, kiedy się to dziadostwo pojawiło – przełom lat 80. i 90.?), stanowił zestaw dogmatów dotyczących życia społecznego, takich jak „zakaz dyskryminacji ze względu na orientację seksualną”, „równouprawnienie kobiet i mężczyzn”, „bycie ozone friendly”, „walka z ksenofobią”, „walka z wykluczeniem”, „zrównywanie szans” itp. Oczywiście, z czasem zaczęto w środowiskach konserwatywnych używać określenia „polityczna poprawność” w sensie szyderczym, dlatego że ludzie wyznający tę niebezpieczną ideologię okazywali się dogmatykami nie gorszymi od sowieckich politruków, nie zmienia to jednak faktu, że zrazu było to określenie-identyfikator dla wielu środowisk lewicowych z Czerską (z Michnikiem) na czele, która błyskawicznie po „obaleniu komunizmu” włączyła się w szerzenie politpoprawności (skrótowo ujmijmy: PP) i to z klasyczną dla lewicowych gremiów, śmiertelną powagą.
Problem z PP polegał na tym, że ów skrajny dogmatyzm skrywał nędzę argumentacyjną tychże środowisk i tak jak marksiści – ideolodzy PP posiłkowali się „dowodami naukowymi”, które miały ludziom o poglądach przeciwnych „zamykać usta” i kończyć dyskusję (bo „naukowcy amerykańscy udowodnili, że...”). Tak zresztą bywa i do dziś, gdy spotka się eko-fanatyków czy propagatorów homoseksualizmu lub aborcji.
W tej sytuacji zastosowanie przez Sadurskiego hasła, że polityczna poprawność jest także na prawicy, jest bardzo nieładnym chwytem, sugerującym, że konserwatyści nie mają żadnych racjonalnych kontraargumentów, jedynie pewnej ideologii przeciwstawiają inną ideologię. To jest nieprawda. Nieprawdą jest też założenie, jakoby istniały tylko ideologie, zaś racja nie leżała po niczyjej stronie. Relatywizm jest w istocie kryptodogmatyzmem, gdyż z reguły ci, co twierdzą, że żadnej absolutnej czy obiektywnej prawdy w żadnym poglądzie nie ma, sami absolutyzują swoje własne poglądy, kosztem innych. Mniejsza jednak z tym. Chcę bowiem zwrócić uwagę na to, co Sadurski imputuje mnie jako, że tak bowiem, klasycznemu okazowi polskiego konserwatyzmu.
Pisze on choćby, że ja nie wyobrażam sobie, by Warzecha (którego czytuję) mógł napisać to lub tamto. Tymczasem ja nie myślę w takich kategoriach o tych osobach których teksty czytam. Owszem, mogę powiedzieć kolokwialnie, że nie wyobrażam sobie np., by Sadurski napisał jakąś szczerą pochwałę konserwatyzmu i katolickiej wizji świata, ale to wynika ze znajomości wielu jego tekstów (nie tylko blogerskich). Kwestia imaginacji nie ma tu nic do rzeczy przecież – wszak (przynajmniej z katolickiego punktu widzenia) każdy ma prawo dokonać rewizji swoich poglądów, a nawet porzucenia jakiejś błędnej drogi, czego przykładem jest choćby słynny casus Szawła czy A. Frossarda (a na naszym podwórku R. Tekielego lub P. Paliwody), a więc ostrej konwersji skutkującej żarliwością w wyznawaniu czegoś nowego, głębszego, prawdziwego – tedy równie dobrze może nadejść dzień, kiedy nagle w Sadurskim obudzi się człowiek Chrystusowy. I co wtedy? Miałbym Sadurskiego nie czytać?
Wracając jednak do Warzechy i mojej imaginacji. Jak rozumiem Sadurski (znowu błędnie) sądzi, że ja sobie pewnych rzeczy w publicystyce nie wyobrażam, ponieważ patrzę na ludzi w sposób stereotypowy. Innymi słowy, mam jakiś „schemat Warzechy” i czytuję go, bo tenże autor pisuje stosownie do tegoż schematu. To nieprawda. Czytuję ludzi, jeśli mają coś sensownego do powiedzenia – bez względu na to, jak się nazywają i kim są. Łatwo zresztą rozpoznać, kto mówi coś sensownie, a kto nie – właśnie poprzez sposób uzasadniania poglądów. Nie zaliczam się do tego typu ludzi, którzy rozpoznają się po głoszonych hasłach – mało tego, podejrzewam, iż ten sposób identyfikacji (stadnej właśnie) panuje na lewicy – tam bowiem bez uzasadnień przyjmuje się pewne ideologiczne dogmaty. Jeśli więc ktoś sensownie, racjonalnie uzasadnia swoje poglądy, to go czytuję. Jeśli głosi coś, z czym się nie zgadzam, to sprawdzam uzasadnienia – jeśli są sensowne i racjonalne to weryfikuję własne poglądy – jeśli dostrzegam błąd – spieszę z krytyką. To zaś o czym pisze Sadurski, czyli pewne zaskoczenie wynikające z lektury Warzechy, mogłoby pojawić się wtedy, gdyby nagle zaczął on głosić poglądy lewicowe bez jakiegokolwiek sensownego uzasadnienia (poza takim np., że poznał przepiękną dziewczynę z „Krytyki Politycznej” :)). Oczywiście dochodzi tu wątek dodatkowy, „ocenny” jak mawiają juryslingwiści, a więc kwestia tego, że nie uważam poglądów lewicowych za sensowniejsze od konserwatywnych i mam na to dowody historyczne (że lewicowe myślenie prowadzi do tragedii na masową skalę), lecz ten wątek pominę.
Najciekawsze jednak jest to co napisał Sadurski na koniec swojego komentarza:
„Pan nie widzi “poprawności politycznej” w poglądach, z ktorymi Pan się identyfikuje – dla Pana sa one po prostu racjonalne. Ale jeśli uzna Panm, choćby na sekunkę, że nie są to jedyne poglądy wyznawane przez człponków Pana społeczenstwa, to może przyzna Pan, że “poprawność polityczna” jest pałką, która ma dwa końce.”
Już daruję sobie to rekonstruowanie mojego umysłu przez Il Prof., a więc to, czego nie widzę, a co widzę. Podkreślić pragnę jedno: ja nie identyfikuję się z żadnymi poglądami, lecz je wyznaję. Wyznaję je zaś dlatego, że mam dla nich racjonalne uzasadnienie. Sadurski jednak idzie dalej, tzn. zarzuca mi implicite dogmatyzm choćby z tego powodu, że nie uznaję istnienia innych poglądów „w społeczeństwie” (ergo jestem monotematyczny). Nic podobnego – uważam, że istnieje wiele poglądów na różne sprawy, przy czym, nie wszystkie są racjonalnie uzasadnione i nie wszystkie są słuszne czy prawdziwe. Nie widzę wobec tego powodu, by wyznawać te poglądy, które są irracjonalne, niesłuszne i nieprawdziwe. Zwłaszcza gdy ktoś jeszcze każe mi za zastosowanie się do tychże poglądów (tak zastosowanie się, bo traktowane są dogmaty PP normatywnie) płacić z moich ciężko zarobionych pieniędzy.
Zgadzam się, że PP jest pałką o dwóch końcach, ale to nie ja zdzieram pieniądze z ludzi ze względu na „nadmierną emisję dwutlenku węgla”. I nie ja mówię, że to zdzierstwo jest niezbędne dla „wspólnego dobra”. Co gorsza, twierdzę, że za pomocą eko-propagandy PP wchodzimy w obszar sterowania rozwojem gospodarczym poszczególnych obszarów świata przez te kraje wysoko cywilizowane, które przez długie wieki żadnych ograniczeń na swój rozwój przemysłowy nie nakładały.
http://lukaszwarzecha.salon24.pl/135200,za-ekofanatyzm-zaplacimy-wszyscy#comment_1863540
http://lukaszwarzecha.salon24.pl/135200,za-ekofanatyzm-zaplacimy-wszyscy#comment_1863924
http://lukaszwarzecha.salon24.pl/135200,za-ekofanatyzm-zaplacimy-wszyscy#comment_1863949
- FreeYourMind - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. to Paliwoda był kiedyś...
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów