Zmarł Maciej Rybiński.

avatar użytkownika Redakcja BM24

Nie żyje wieloletni współpracownik i felietonista "Rzeczpospolitej" Maciej Rybiński.

Tu można wpisać się do księgi kondolencyjnej

Urodził się 5 marca 1945 roku w Warszawie. W zawodzie debiutował jako dziennikarz sportowy. Później został felietonistą tygodnika studenckiego "itd.". Po wprowadzeniu stanu wojennego został aresztowany, a władze PRL obłożyły go zakazem wykonywania zawodu po tym jak nie przeszedł "pozytywnej weryfikacji". Od września 1982 roku przebywał na emigracji: w Niemczech i w Wielkiej Brytanii. Pisał dla wielu pism emigracyjnych, m.in. "Kultury" paryskiej, "Kontaktu", "Dziennika Polskiego" i "Dziennika Żołnierza", "Orła Białego", "Poglądu". W 1989 roku rozpoczął współpracę z "Rzeczpospolitą". Do Polski wrócił w listopadzie 1998. W 2002 roku został laureatem Nagrody Kisiela (nagrodę przyznano mu za to, że "pisze, bo myśli"). Jego ostatni tekst w cyklu "Ryba Ludojad" ukazał się w naszej gazecie 16 października.

Etykietowanie:

13 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Wieczne odpoczywanie racz mu dać Panie

strata wielka dla Polski. Jeden z ostatnich wiernych zasadom i pamięci. [']

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Waits

2. :(

Szkoda. Jeden z niewielu przyzwoitych dziennikarzy. Tacy jak Ryba, Wieczorkowski - odchodzą a zostają glizdy i świnie w typie michnika i paradowskiej...

Dla triumfu zła starczy by dobrzy ludzie nic nie robili.. E.Burke

 

avatar użytkownika Maryla

3. Potęga smaku

To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku
który każe wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo
choćby za to miał spaść bezcenny kapitel ciała
głowa

Potęga smaku (Zbigniew Herbert)

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Pelargonia

4. Niech spoczywa w Pokoju!

R.I.P.

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika tu.rybak

5. Żal

.
Rybak
avatar użytkownika hrabia Pim de Pim

6. Odszedł człowiek rzadkiego gatunku -

odważny, niezależny, indywidualista ... Wielka strata!

hrabia Pim de Pim

avatar użytkownika Maryla

7. MACIEJ RYBIŃSKI (1945-2009) – STAŃCZYK PANA BOGA Marcin Wolski

Stało się to tak nagle. Oczekiwaliśmy, że w czwartkowy wieczór spotkamy się na scence kabaretu Pod Egida, skąd Rybiński sypnie jak zwykle garścią pereł humoru wody najczystszej. Będziemy go słuchać, śmiać się, podziwiać i trochę zazdrościć, że znów nas zaskoczył, znalazł pointę, skojarzenie, absurd, na który inni nie wpadli.

Ludzie z takim talentem rodzą się rzadko i pozostawiają po sobie miejsce, którego nie sposób zapełnić, zwłaszcza, że w parze z zawodowa sprawnością szła u Macieja niezwykła życzliwość i skromność. Miał wyraziste poglądy, ale chyba nie potrafił nikogo nienawidzić. Był po imieniu z Kwaśniewskim, Kaczyńskim i Tuskiem (teraz pewnie pije brudzia ze Świętym Piotrem).

Potrafił wiele. Będąc królem felietonistów, nie poprzestawał na krótkiej formie; zapamiętaliśmy go jako scenarzystę znakomitego serialu „Alternatywy”, przed rokiem ukazała się jego satyryczna powieść. Czapka błazna nie przeszkadzała mu w zabieraniu głosu w roli poważnego publicysty.

Był patriotą, a lata pobytu na emigracji tylko tę postawę wzmocniły.

Jeśli czegoś nie potrafił, to dbać o siebie, oszczędzać serca, zwolnić, czasem odpocząć. Czynny do ostatniej chwili, pełen pomysłów i inwencji.

Należał do wymierającego gatunku polskich inteligentów (nie mylić z wykształciuchami) o szerokich horyzontach, rozległej wiedzy literackiej i nieprawdopodobnej pamięci.

Nigdy nie zapomnę jednego z naszych spotkań w ogródku kawiarni „Literacka”, gdzie z reżyserem Krzysiem Zalewskim (też już obecnym po drugiej stronie Lety) spotkaliśmy się w sprawach zawodowych, a przegadaliśmy wiele godzin na tysiące tematów dotyczących kultury, historii, literatury.

W pewnym momencie jakiś osobnik z sąsiedniego stolika zapytał nas, przepraszając, czy może przysłuchiwać się naszej rozmowie. - Służbowo? -  zapytał czujnie Maciek. - Nie, prywatnie. Całe życie marzyłem, żeby choć raz znaleźć się w przedwojennej „Ziemiańskiej” – odpowiedział tamten.

Mam nadzieję, że towarzystwo z „Ziemiańskiej”, złaknione współczesnych anegdot, przyjmuje dziś Maćka z otwartymi ramionami.

Dlaczego więc żal ściska gardło, dlaczego trudno trafić w klawisze, znaleźć słowa otuchy dla Krysi i Oli...?

Rybko kochana, jak mogłeś nam to zrobić. Świat i bez ciebie smutny i szary, stał się jeszcze smutniejszy.

Marcin Wolski

http://www.niezalezna.pl/article/show/id/26559

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Effendi

8. Fakt, że...

... nie został pozytywnie zweryfikowany przez władzę PRL A.D. 1982 jako dziennikarz stanowi laurkę i rekomendację Jego uczciwości dziennikarskiej.Poczucie humoru Pana Macieja, trochę surrealistyczne jednak osadzone celnie i precyzyjnie w naszym "Pieskim Życiu" niestety nie będzie nas już cieszyć. Teraz przez dłonie na twarzy będą parskać Aniołowie, i dobrze im tak, za to, że Go nam tak szybko porwali. Bywaj, Panie Macieju wszak i my kiedyś pójdziemy Twoim śladem.
avatar użytkownika Tymczasowy

9. Drugi, ktory jest pierwszym

zawsze wydawalo mi sie, ze Zmarly piszac we "Wprost" stanowil drugi Szereg. Dopiero po smierci dotarlo do mnie, ze On, w sposob oczywisty, stal w pierwszym szeregu z bagnetem na szancu. Gdyby tak po stokroc,moze elektronicznie, czy jakos tak, wzmocnic Jego ironie, to moze dalaby rade nawet Ruskim,a takze polskim agenciakom roznych wywiadow, ktorzy mowiac Wysockim, "Mordy mieli taki, ze mogliby nimi opluc caly swiat".
avatar użytkownika Maryla

10. Testament s.p. Macieja Rybinskiego.

Powiadaja, ze Pan Bog potrafi pisac prosto po liniach krzywych.
Zaiste, wsrod wspominek po Zmarlym, nie znalazlem bardziej reprezentatywnego dlan tekstu, od cytowanego przez staliniatko Mizi:
 
 
To przeslanie niech nam towarzyszy na naszej drodze ku prawdziwie wolnej Polsce, ku Rzeczpospolitej naszych i Jego marzen.
Odpoczywaj w pokoju i niech aniolowie kolysza Cie do snu.
 
Koniec Polski Kiszczaka i Michnika
 
W niedzielę 7 stycznia 2007 roku skończyła się III Rzeczpospolita. Skończyła się Polska postkomunistyczna.  Tymczasowe rusztowanie zbudowane przy Okrągłym Stole, a może w Magdalence, a może jeszcze gdzie indziej. Twór tymczasowy, przejściowy i pokraczny, trwający nad miarę długo, urągający swym istnieniem logice, poczuciu moralnemu i zwykłej przyzwoitości. Pozorna demokracja, w której jednym z najważniejszych instrumentów nacisku i władzy były informacje ukryte przed obywatelami dokonującymi pozornie demokratycznych wyborów. Informacje na temat nieodległej przeszłości naszych biskupów, polityków, sędziów... Ludzie, którzy dysponowali kompromitującymi informacjami, mogli mieć na naszych reprezentantów większy wpływ niż my, którzyśmy ich wybierali, albo którzy traktowaliśmy ich jako nasze duchowe autorytety - jeśli byli np. hierarchami polskiego Kościoła.

Wstyd przyznać, ale nie zburzyliśmy tej konstrukcji sami. Może byliśmy zbyt bojaźliwi, zbyt słabi, a na pewno omamieni. Jednym dekretem Polskę opartą na zrównaniu komunistów i antykomunistów, równouprawnieniu ofiar i katów, moralnej równości zdrajców i niezłomnych zburzył z dalekiego Watykanu Ojciec Święty Benedykt XVI, orzekając, że agent SB nie może być arcybiskupem metropolitą warszawskim.

Mamy za sobą 17 lat kłamstwa, przeciw którym wystarczyła jedna noc papieża studiującego dokumenty Stanisława Wielgusa zachowane w Instytucie Pamięci Narodowej i wydającego natychmiastowy werdykt moralny: agent bezpieki nie może być następcą Wyszyńskiego na tronie metropolitalnym stolicy kraju, który wydał Karola Wojtyłę i Jerzego Popiełuszkę. Kraju, który był ojczyzną "Solidarności", nadzieją wolnego świata, a który po 17 latach III RP zdegenerował się w ubecki skansen, gdzie życie moralne i intelektualne zastąpiła świecka kazuistyka politycznych krętaczy.

Niedobitki inteligencji polskiej, tej rozstrzelanej w Katyniu, poległej w Powstaniu Warszawskim, puszczonej z dymem w kacetach i zamęczonej w piwnicach UB i Informacji Wojskowej nie znalazły w sobie dość siły, aby przeprowadzić po 1989 roku operację najprostszą i najbardziej konieczną przy tworzeniu zrębów wolnościowej demokracji - operację "Prawda". Kto się wyłamywał ze zmowy i ugody z kłamstwem, był stygmatyzowany jako wróg pokoju społecznego, postępu, cywilizacji i kultury.

Od ostatniej niedzieli powrotu do tej sytuacji już nie ma. Polska stoi w przededniu rewolucji. Nie rewolucji szubienic, krwi, odwetu, niewinnych ofiar rozszalałych szwadronów śmierci, jak nam to wmawiano, tylko rewolucji moralnej, polegającej na odkrywaniu prawdy, przywracaniu właściwej hierarchii wartościom i prawdziwego znaczenia słowom. Tylko tyle i aż tyle. Polska, jaka się z tej rewolucji wyłoni, nie musi być IV Rzeczpospolitą, ale na pewno nie będzie już PRL i pół. Starajmy się i wierzmy, aby była po prostu Rzeczpospolitą, prawowitym dzieckiem naszej tysiącletniej historii.

Młodzi ludzie patrzą na nasze pokolenie, pokolenie ich rodziców i dziadków, którzy przeżywszy świadomie PRL, współkształtowali ostatnie 17 lat. Patrzą na nas i pytają coraz głośniej: jak to się stało, że niedawna przeszłość, nasz ciągle żywy fragment historii Polski, została przed nimi utajniona tak głęboko? Że zepchnięto ją w podświadomość do tego stopnia, iż uchylenie małego rąbka wiedzy tajemnej otwiera dzisiaj czeluście piekielne. Wywołuje skandal na skalę nie tylko Polski, ale na skalę Kościoła powszechnego. Jak to się stało, że podstawowa wiedza o komunistycznej przeszłości, działalności bezpieki, dziejach zdrad i upodlenia została zrównana z pornografią. Zohydzona i zakazana.

Boję się, że młodzi ludzie niczego z tej sytuacji nie rozumieją. A należy im się prawdziwa i rzetelna odpowiedź. Do jej udzielenia nie potrzeba, jak do lustracji, ani ustawy, ani instytutu naukowego, ani podpisu prezydenta. Potrzeba autorefleksji, uczciwości i nazwania osobiście odpowiedzialnych za zbudowanie chorej, wypaczonej atmosfery moralnej. Ludzi, którzy nie są na szczęście chronieni, jak dawni TW, przepisami prawa.

Nie mam zamiaru, dłużej już nie można, jeśli Polska ma być normalnym krajem, stosować wykrętów - głównym udziałowcem budowy tego gmachu zakłamania jest redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik. Autor napisanej w więzieniu i wydanej w PRL-owskim podziemiu książki "Z dziejów honoru w Polsce", który w wolnej Rzeczpospolitej uznał za ludzi honoru swoich oprawców. Niestety, nie tylko swoich. Oprawców nas wszystkich. Uznał ich za takich, bo postanowił podzielić się z nimi władzą nad III RP.

Po tym, jak ludzie generała Kiszczaka zniszczyli część archiwów - przy tym je kopiując dla własnego użytku, to właśnie Adam Michnik zamykał usta wszystkim, którzy domagali się prawdy o przeszłości swoich politycznych i duchowych autorytetów. To on wbijał w głowy Polaków kilka lustracyjnych kłamstw: że teczki nie są ważne, że materiały, które mogą zniszczyć i skompromitować najważniejsze autorytety nowej Polski - w ogóle nie istnieją. Że przeszłość w żaden sposób nie oddziałuje na polityczne i etyczne wybory współczesnych polskich elit.

Powtarzał tezy, o których wiedział, że są fałszywe. Ale powtarzał je, bo w ten sposób mógł uczestniczyć w sprawowaniu władzy nad III RP. I wszystkie te dogmaty fanatycznej, antylustracyjnej wiary zostały obalone jedną decyzją. Decyzją Benedykta XVI w sprawie abp. Wielgusa. Prawda o przeszłości powróciła i obaliła fałszywe autorytety.
http://macgregor.salon24.pl/133615,testament-s-p-macieja-rybinskiego

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

11. Nie żyje Krystyna Grzybowska

Krystyna Grzybowska urodziła się 31 grudnia 1940 r. w Wilnie. Podczas stanu wojennego po 13 grudnia 1981 r. nie przeszła pozytywnej weryfikacji politycznej przeprowadzanej przez władze komunistyczne wobec dziennikarzy i wyemigrowała do Niemiec.

W latach 90. była korespondentką „Rzeczpospolitej” w Bonn.


autor: Fratria
Po powrocie do Polski związała się z redakcjami m.in. „Gazety Polskiej”, „Niezależnej Gazety Polskiej – Nowe Państwo”, z portalem wPolityce.pl, tygodnikiem „Sieci” i dawniej z tygodnikiem „Wprost”.

Zmarła moja mama dziennikarka i publicystka Krystyna Grzybowska. Proszę o modlitwę

—napisała na Facebooku Aleksandra Rybińska.

Wieczny odpoczynek racz dać Jej Panie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

12. Ostatnie pożegnanie śp.


Ostatnie pożegnanie śp. Krystyny Grzybowskiej. Pogrzeb odbędzie się w piątek 28 września

Krystyna Grzybowska / autor: Fratria

Krystyna Grzybowska urodziła się 31 grudnia 1940 r. w Wilnie. Podczas
stanu wojennego po 13 grudnia 1981 r. nie przeszła pozytywnej
weryfikacji politycznej przeprowadzanej przez władze komunistyczne wobec
dziennikarzy i wyemigrowała do Niemiec.

W latach 90. była
korespondentką „Rzeczpospolitej” w Bonn. Po powrocie do Polski związała
się z redakcjami m.in. „Gazety Polskiej”, „Niezależnej Gazety Polskiej –
Nowe Państwo”, z portalem wPolityce.pl, tygodnikiem „Sieci” i dawniej
z tygodnikiem „Wprost”.


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

13. Krystyna Grzybowska


Krystyna
Grzybowska pośmiertnie uhonorowana przez prezydenta. Rodzina i
przyjaciele pożegnali publicystkę po raz ostatni. ZDJĘCIA

Krystyna Grzybowska-Rybińska spoczęła w piątek na warszawskich
Powązkach. Prezydent Andrzej Duda odznaczył pośmiertnie zmarłą
dziennikarkę i publicystkę Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski.

WARSZAWA POGRZEB REDAKTOR KRYSTYNY GRZYBOWSKIEJ / autor: PAP/Tomasz Gzell

W imieniu prezydenta RP order przekazała rodzinie doradca
prezydenta Irena Zofia Romaszewska podczas uroczystości pogrzebowych,
które odbyły się w Kościele św. Karola Boromeusza w Warszawie. Zmarłą
20 września dziennikarkę żegnali przyjaciele i koledzy redakcyjni m.in.
Bronisław Wildstein, Rafał Ziemkiewicz, Michał Karnowski, Paweł
Lisiecki, Piotr Skwieciński.

Krystyna Grzybowska urodziła się
w 1940 r. w Wilnie. Po 13 grudnia 1981 r. nie przeszła pozytywnie
procesu weryfikacji przeprowadzanej przez ówczesne władze i wyemigrowała
do Niemiec. W latach 90. była korespondentką „Rzeczypospolitej” w Bonn.
Po powrocie do kraju publikowała m.in. w „Gazecie Polskiej”
i współpracowała z portalem wPolityce.pl i tygodnikiem „Sieci”.

Była
żoną zmarłego w 2009 r. dziennikarza Macieja Rybińskiego. Wraz z córką,
Aleksandrą Rybińską, zaangażowana była w działalność Fundacji im.
Macieja Rybińskiego, przyznającej nagrodę „Złotej Ryby” młodym, zdolnym
twórcom felietonów.

Była naszą serdeczną redakcyjną
koleżanką. Każdy, kto uprawia zawód dziennikarski czy uprawiał
kiedykolwiek, wie co to znaczy. To może nie jest do końca członek
rodziny, ale ktoś bardzo, bardzo bliski. Ktoś na kim można polegać,
z kim dzieli się radości i smutki. Pani Krystyna, taką serdeczną
koleżanką była. Ale wnosiła do naszego życia redakcyjnego, do naszej
pracy, naszego wspólnego działania, dużo więcej. Wnosiła łączność
ze światem, którego my już nie mogliśmy znać - ze światem przedwojennym

— powiedział podczas pogrzebu Michał Karnowski.



Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl