Liberalizm, a polityka społeczna III RP (Edmund Dantes)
Okazało się, że mój poprzedni wpis o tym co jest lewicowe, a co prawicowe wymaga kilku uzupełnień. Zwłaszcza co do spraw ekonomicznych.
A więc, żeby było jasne: w określonych granicach kwestia programu gospodarczego nie jest aż tak istotna, żeby na jego podstawie przyklejać partiom etykietki "prawica", "lewica". Oczywiście - partia, która chciałaby nacjonalizować przemysł, zwalczała prywatnych przedsiębiorców, chciałaby, żeby rząd ustalał wysokość cen, płac, kursy walut, stopy procentowe - to partia lewicowa. Ale taka sytuacja obecnie na szczęście nie występuje.
Przeciwnicy PiS-u mówią, że partia ta jest partią socjalistyczną dlatego, że ma w programie elementy solidaryzmu społecznego.
Jest to nieporozumienie. Należy odróżnić dwie sprawy:
1. To czy polityka gospodarcza jest mniej lub bardziej, nazwijmy to : wrażliwa społecznie, solidarna,
2. To czy system gospodarczy jest mniej lub bardziej liberalny.
System gospodarczy może być mniej lub bardziej liberalny, pod względem na przykład stopnia demonopolizacji gospodarki i zakresu wolnej konkurencji, wolności podejmowania działalności gospodarczej, dostępu do różnych zawodów itp., natomiast w ramach takich samych systemów może być prowadzona zupełnie różna polityka społeczna:
np. to czy bezrobotny otrzymuje zasiłek, czy jest skazany na śmierć głodową, czy wszyscy są objęci ubezpieczeniem zdrowotnym czy tylko ci. którzy opłacają składki, to czy państwo dotuje środki antykoncepcyjne, czy lekarstwa na gruźlicę.
Szerzej - przy podobnym poziomie liberalizacji gospodarki można mieć zupełnie różną politykę społeczną.
Przy tym samym poziomie podatków można także prowadzić różną politykę społeczną.
A więc - przeznaczenie podatków, jak i ich wysokość nie świadczy o poziomie zliberalizowania systemu gospodarczego. W Polsce lat 70-tych odpowiednik dzisiejszego PIT-u (narzut na fundusz płac) był niższy niż dzisiejszy PIT w Stanach Zjednoczonych, a to wcale nie znaczy, że system był bardziej liberalny.
Dla przykładu:
Irlandia - najbardziej liberalna gospodarka w Europie: PIT wynosi 42% i 20%, płaca najniższa - od 39% do 77% średniej krajowej w zależności od branży, VAT - 21%, CIT niższy niż u nas - obecnie 12,5%,
USA - PIT jest federalny + stanowy: federalny ma stawki : 10%, 15%, 25%, 28%, 33% i 35%, do tego dochodzą podatki stanowe - max. 12%, podatek obrotowy - 7,5% (średnio), CIT - od 15 do 39. W Rosji jest podatek liniowy - 13%.
Nie mieszajmy więc pojęć - "stopień liberalizacji gospodarki" i "rodzaj polityki społecznej", nie powinniśmy też oceniać poszczególnych partii jako: lewicowe, prawicowe, socjalistyczne, na podstawie ich programu gospodarczego. Inaczej może się okazać, że prawicowe są: SLD, Leszek Miller czy władza w Chinach.
Podobny zamęt pojęciowy panuje w kwestii podejścia do prywatyzacji. Dzisiaj nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie uważał, że podstawowym rodzajem własności w gospodarce powinna być własność państwowa. Co nie oznacza oczywiście, że państwo powinno ograniczyć swoją obecność w gospodarce tylko do roli regulacyjnej. Jest szereg sektorów, gdzie państwo POWINNO być obecne ze względu na bezpieczeństwo, ochronę suwerenności oraz cele społeczne.
Proponuję więc przyglądać się programom gospodarczym poszczególnych partii (o ile go mają) stosując przede wszystkim zdrowy rozsądek i nie uleganie zafałszowaniu, którego w polskiej debacie publicznej jest za dużo.
Reformy gospodarcze, które Balcerowicz przeprowadził w l. 1989/1990 i później w l. 1997-2000, służyły nie liberalizacji gospodarki, transformacji jej na gospodarkę wolnorynkową, ale przede wszystkim zmianie polityki społecznej i stosunków społecznych w Polsce. Zostało to przeprowadzone z bolszewicką bezwzględnością i bezdusznością,jak przystało na byłego I sekretarza POP przy Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR.
Polska nie miała być drugą Irlandią, tylko drugą Rosją.
Elementów liberalnych do gospodarki Balcerowicz zbyt wiele nie wprowadził, bo nie o to chodziło. Nie zmniejszył się poziom monopolizacji gospodarki, a więc nie zwiększył poziom wolnej konkurencji, nie poszerzył się dostęp do wielu zawodów chronionych przez ich organizacje samorządowe, prowadzono dogmatyczną wyprzedaż majątku państwowego, ale jakoś reprywatyzacji nie przeprowadzono.
Reformy spowodowały natomiast powstanie gigantycznego bezrobocia, ogromnych obszarów biedy, powstanie i okrzepnięcie kasty oligarchów, w większości wywodzących się z szeroko pojętego aparatu (partia, gospodarka, rząd, służby, agentura) komunistycznego państwa, a jako skutek tego - jeden z najwyższych w Europie poziomów rozwarstwienia majątkowego, prywatyzację wielu świetnie prosperujących przedsiębiorstw państwowych, banków itp.
Takiej, a nie innej polityce gospodarczej sprzyjał system podatkowy III RP, a więc - niski PIT, niski CIT, wysoki VAT.
W związku z powyższymi faktami śmiem zaryzykować twierdzenie, że zasadniczym celem polskiej tzw. transformacji było z pełną premedytacją i świadomością skutków przeprowadzone utworzenie nowego społeczeństwa: kastowego, oligarchicznego, pozbawionego głównej ostoi normalnych demokratycznych państw - klasy średniej, za to z ogromnymi obszarami biedy; społeczeństwa, gdzie najważniejsze miejsca zostały przydzielone tym grupom, które sprawowały "kierowniczą rolę" w PRL, reszta ma być petentem oligarchów, "pracodawców", itp. . Właśnie temu służyła odpowiednio prowadzona polityka gospodarcza.
Transformacja była zamierzeniem, z dziedziny inżynierii społecznej. A to jest domeną reżimów lewicowych i skrajnie lewicowych. Nic dziwnego, że zwolennikami takiego rodzaju przemian, jakie zafundowali nam sternicy gospodarki w III RP były partie wywodzące się z PRL-u - SLD, PSL, UP oraz tworzone przez działaczy tzw. "pozornej opozycji" czyli PO, UW, UD.
A kwestie tego, czy gospodarka jest mniej lub bardziej liberalna, to już zupełnie inna bajka.
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz