W czasach saskich na Stanisława Poniatowskiego mówiono "król Staś". Wiązało się to oczywiście z tym, że przez większość jego poddanych był on uznawany za całkowicie nieudolnego i biernego. Tymczasem sam"Staś" doszedł w swej pysze do takiego zapamiętania, że w 1767 r. przyznał się angielskiemu dyplomacie Jamesowi Harrisowi, iż założył Szkołę Oficerską, opiewaną jako ogromne osiągnięcie (a nie było wtedy ani TVN24 ani Gazety Wyborczej) tylko po to, by dostarczać kadry wojskowe Katarzynie Wilekiej, która - jak doskonale wiemy - kilka lat później dokonała rozbioru Polski.

Co prawda dziś nie ma już "króla Stasia",ale jest za to "premier Donek"("mów mi Donek"). Premier Donek ma panią minister Kopacz, która właśnie zakupiła za kilkadziesiąt milionów złotych cztery miliony szczepionek przeciwko świńskiej grypie, oświadczając z rozbrajającą szczerością, że nie wie, czy szczepionki kupione za nasze pieniądze są skuteczne oraz czy mają jakieś skutki uboczne. Głupota, bezczelność? Może tak. A może ktoś musiał na tych szczepionkach zarobić, po tym jak ktoś inny zarobił na szczepionkach na ptasią, krowią i Bóg wie jaką jeszcze grypę, których śmiertelne żniwo do dziś, po szczęśliwym odegnaniu zarazy, ma charakter "faktu medialnego".

Premier Donek ma ministra Sikorskiego, który wraz ze swoim pryncypałem robił wszystko by obrzydzić Amerykanom instalowanie swoich baz w Polsce oraz przyznać prawo veta Rosji w sprawach dotyczących naszego bezpieczeństwa. Kiedy wreszcie udało się wyzwolić Amerykę ze wszelkich skrupułów, jakie mogłaby mieć podjąwszy decyzję o zerwaniu zobowiązania z Polską, minister Sikorski uradował się, że wreszcie Obama "pozbawił złudzeń" polskiego prezydenta. Widząc to, jak uradowane są polskie władze z wystrychnięcia ich na dudka, Ameryka nie tylko nie czuje się względem nas zobowiązana, ale nie wyraziła cienia zażenowania z powodu złamania podstawowej zasady pacta sunt servanta. Głupota, czy sabotaż? A może to i to?

Mamy także marszałka Niesiołowskiego, który nagle zmienił zdanie na temat zbrodni katyńskiej. Jeszcze dwa lata temu uważał ją za ludobójstwo - dziś już nie, pomimo że Polska od kilkunastu lat zabiega na arenie międzynarodowej o potwierdzenie znamion zbrodni katyńskiej jako ludobójstwa. Do tego dochodzi premier Donek, który ostentacyjnie ukrywa twarz w dłoniach na oficjalnych uroczystościach na Westerplatte podczas przemówienia polskiego prezydenta. Głupota? Może tak, może nie. Może chodzi o to, by słowa prezydenta Polski  o ludobójstwie stały się niepoważne, skoro żadnego ludobójstwa nie było, o czym zaświadczał całym swym majestatem rząd polski i marszałek wyższej izby parlamentu?

Premier Donek sprzedaje także nasze stocznie. Gdy jechał "walczyć" o nie do Brukseli jesienią ubiegłego roku, jego kolega partyjny, senator Misiak, obstawił jednak że mu się nie uda, bo przepychał przez wszelkie komisje i izby ustawę dzięki której jego firma miała się obłowić na upadku wspomnianych zakładów, o które premier Donek tak zażarcie "walczył", że Unia kazała mu je zlikwidować w podskokach i zakazała dotowania, ze względu na "nierentowność". A wszystko to w sytuacji, gdy np. stocznia w Szczecinie miała koszyk zamówień na kilka lat, zaś oddalone o kilkaset kiolometrów od niej stocznie niemieckie, faktycznie nierentowne, ze względu na znacznie wyższe koszty pracy, futrowane były, są i będą pieniędzmi przez tą samą Unię Europejską, która odprawiła Donka. Donka, z którym, jak przekonuje nas propaganda, liczą się w Europie.

Stoczniowa opowieść toczyła się dalej, bo ratunek miał przyjść z... no właśnie nie wiadomo skąd: Kataru, Antyli Holenderskich, Izraela? W każdym bądź razie premier Donek już, już "uratował" stocznie poprzez ich sprzedaż. I nawet przykmnęlibyśmy oko na kuriozalny fakt, że ani on ani jego minister nie wiedzieli komu stocznie owe "sprzedali", gdyby się nie okazało, że nikt nam za nie nie zapłacił ani grosza. Tej zabawie towarzyszyła cała seria pozorowanych działań, czego przykładem jest kolejna próba przedłużenia terminu do załatwienia sprawy stoczni w UE, podjęta w chwili, gdy nie było nawet teoretyczniej szansy by mógł on zostać przywrócony. Głupota, nieudolność, ściema?

Im większe zadowolenie, bezczelność i pycha towarzyszą medialnym zaklęciom "premiera Donka"i jego ekipy, im więcej tuszu trza zużyć na tę maskaradę dla półinteligentów na antenie TVN24, tym bardziej zbliżamy się do granicy, na której nieudolność łączy się z dywersją.