Generał Grzmot-Skotnicki
godziemba, wt., 22/09/2009 - 06:45
W wojnie polsko-niemieckiej 1939 roku zginęło kilku polskich generałów, jednym z nich był znakomity kawalerzysta – Stanisław „Grzmot” Skotnicki.
Stanisław Skotnicki urodził się 13 stycznia 1894 roku w majątku Skotniki w powiecie sandomierskim. Po ukończeniu w 1912 roku średniej szkoły handlowej w Radomiu, rozpoczął studia w Akademii Handlowej w St. Gallen w Szwajcarii. Tam też wstąpił do Związku Strzeleckiego przyjmując pseudonim „Grzmot”.
Po ukończeniu w 1913 roku kursu oficerskiego został komendantem ZS w St. Gallen. W lipcu 1914 roku powrócił do Galicji, a 2 sierpnia wziął udział w pierwszej akcji bojowej – był członkiem patrolu, tzw. „siódemki”, który pod dowództwem Beliny-Prażmowskiego dokonał zwiadu w okolicach Jędrzejowa. Skotnicki od października 1914 jako podporucznik był dowódcą plutonu, a od stycznia 1915 roku jako porucznik dowódcą szwadronu w 1 pułku ułanów Legionów Polskich.
W konsekwencji odmowy złożenia przysięgi na wierność obu cesarzom zostaje w lipcu 1917 roku internowany w Szczypiornie, a następnie więziony przez Niemców w Havelbergu, Rastadt oraz Werl. Zwolniony w połowie października 1918 roku, zostaje w listopadzie zastępcą dowódcy 1 Pułku Szwoleżerów w stopniu rotmistrza. Na jesieni 1919 roku zostaje wysłany do Aplikacyjnej Szkoły Jazdy w Saumur we Francji, którą kończy z pierwszą lokatą w sierpniu 1920 roku. Po powrocie do Polski, awansowany do stopnia podpułkownika dowodzi VIII Brygadą Kawalerii w walkach na Wołyniu. Najbardziej spektakularnym jego czynem w wojnie polsko-sowieckiej stał się zagon na Korosteń w dniach 1-12 października 1920 roku. Podczas walk osobiście dowodził szarżami kawalerii pod Krasnogórką, gdzie jak wspominał gen. Rómmel: „Następuje krytyczny moment ogólnego zamieszania. Wówczas dowódca brygady „Grzmot” podrywa garstkę ułanów, znajdujących się kolo niego do ponownego przeciwuderzenia” oraz w nocnym boju pod Rudnią Baranowską, doprowadzając do całkowitego rozbicia sowieckiej 7 DS, biorąc do niewoli 1400 jeńców. „Grzmot” zyskał uznanie przełożonych, którzy wystawili 26-letniemu oficerowi bardzo pozytywne opinie, gen. Skierski pisał: „Wybitny dowódca, świetny typ bojowego kawalerzysty-dowódcy”. Skotnicki był kawalerem Krzyża Złotego Orderu Virtuti Militari oraz czterokrotnie Krzyża Walecznych.
W latach 1921-1924 Skotnicki jest w stopniu pułkownika (od 1923 roku) instruktorem, potem głównym instruktorem w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu, po czym dowodzi 15 Pułkiem Ułanów Pomorskich w Poznaniu. W trakcie zamachu majowego wykonując rozkaz gen. Hausera, rusza ze swym pułkiem na pomoc rządowi. Na szczęście zdołał dotrzeć tylko do Sochaczewa, nie musząc walczyć przeciw Piłsudskiemu. Pomimo tego w 1927 roku Piłsudski mianował go dowódcą IX Brygady „Baranowicze” (potem Nowogródzkiej). Dnia 1 stycznia 1930 roku zostaje awansowany do stopnia generała brygady.
Od 1937 roku dowodził Pomorską Brygadą Kawalerii, z którą wziął udział w październiku 1938 roku w zajęciu Zaolzia. 25 sierpnia 1939 roku został dowódcą nowo utworzonej Grupy Operacyjnej „Czersk”, stanowiącej część Armii „Pomorze”. W skład grupy Skotnickiego wchodziła Pomorska Brygada Kawalerii oraz oddziały Obrony Narodowej. Oddziały GO „Czersk” ( w sumie 3 pułki kawalerii, 5 batalionów piechoty, 7 baterii artylerii lekkiej i konnej, 9 samochodów pancernych, 13 lekkich czołgów) broniły odcinka o długości 70 km. Niemcy skierowali przeciw oddziałom Skotnickiego 207 DP oraz 20 DPZmot.
Po ciężkich walkach jednostki piechoty ON wycofały się wieczorem 1 września znad granicy na pozycję obrony stałej na Brdzie koło Rytla. Wobec groźby odcięcia odwrotu przez niemiecką 20 DPZmot, Grzmot nakazał 18 pułkowi ułanów przeprowadzenie przeciwuderzenia na niemiecką piechotę. Szarża dwóch szwadronów pod Krojantami zaskoczyła Niemców, którzy wycofali się, co umożliwiło przejście polskiej piechoty nad Brdę. Z szarżą pod Krojantami łączą się mity przedstawiające polskich ułanów pędzących z białą bronią na czołgi. W rzeczywistości szarża miała na celu zaatakowanie piechoty, a pojawienie się niemieckich wozów pancernych całkowicie zaskoczyło polską kawalerię i spowodowało duże straty. Zginął m.in. dowódca 18 pułku ułanów płk. Mastalerz, co Skotnicki skomentował następującymi słowami: „Żałuję, że nie brałem udziału w szarży pod Krojantami. Strasznie mi szkoda kochanego Masztalerza, to był wspaniały oficer”.
2 września Niemcy po rozbiciu polskiej 27 DP, odcięli GO „Czersk” od głównych sił Armii „Pomorze”. W tej sytuacji Grzmot wydał rozkaz przebijania się na południe w kierunku na Świecie, gdzie szykowano przeprawę przez Wisłę. W wyniku odwrotu jednostki GO „Czersk” uległy rozproszeniu, a sam Skotnicki przebił się ze swoim sztabem do Bydgoszczy, gdzie zameldował się u gen. Boronowskiego. „Niemniej – wspominał Jerzy Kirchmajer – jednak generał przyjechał w świetnej formie, którą zachował zresztą w całej kampanii. Jak zawsze elegancki, bardzo spokojny”. Po połączeniu ocalałych oddziałów Armii „Pomorze” z Armią „Poznań”, 8 września Skotnicki otrzymał od gen. Kutrzeby dowództwo nad Grupą Kawalerii, złożoną z Podolskiej BK, resztek Pomorskiej BK oraz 7 batalionu strzelców. Grupa Skotnickiego miała za zadanie osłaniać od zachodu atak gen. Knolla-Kownackiego na Stryków, będący częścią polskiego zwrotu zaczepnego z nad Bzury.
9 września Podolska BK zdobyła przejściowo Uniejów oraz Wartkowice. Walki toczone z Niemcami w dniach 10-11 września bardzo mocno wykrwawiły jednostki dowodzone przez Grzmota. 12 września gen. Kutrzeba postanowił przerwać natarcie w kierunku Radom-Łódź i dokonać zwrotu w stronę Warszawy. Osłonę manewru od zachodu powierzono grupie Skotnickiego, która 14 września rozpoczęła bój o Łęczycę- niestety miasta nie udało się utrzymać. Tego samego dnia rozwiązano grupę Skotnickiego, pozostawiając mu tylko resztki Pomorskiej BK oraz 7 baon strzelców. Grzmot próbował wymóc na Kutrzebie zmianę decyzji, „Generał Skotnicki – wspominał Kutrzeba – prosił mnie, abym pozwolił mu dowodzić grupą kawalerii złożoną z Brygad Kawalerii Wielkopolskiej i Podolskiej, którą to grupą miał dowodzić, zgodnie z moim rozkazem, gen. Roman Abraham. Dałem mu odpowiedź odmowną. (…) Sądzę, że zmiany przydziału swego pragnął gen. Skotnicki, dlatego, że przed grupą kawalerii otwierało się znowu wdzięczne i efektowne zadanie jeździeckie, tj. wkroczenie do bitwy na flance armii, a wreszcie wjazd do Warszawy. Może jednak wyczuł on, że zadanie straży tylnej jest ponad oddane mu siły, a może przeczuwał swój bliski, ale bohaterski koniec na polu chwały”.
Oddziały Skotnickiego, na które 16 września poszło główne niemieckie natarcie, wycofały się w nieładzie, a sam „Grzmot” dotarł 18 września do Radziwiłłowa, koło Tułowicz wraz ze swym sztabem oraz 400-500 ludźmi. Osobiście prowadził natarcie piechoty, która bagnetami i granatami torowała sobie drogę. W pewnym momencie polska piechota natrafia na kolumnę taborów niemieckich. Kilka wozów podpalono, a następnie ruszono przez tor kolejowy do puszczy Kampinoskiej. Jak wspominał ppor Wróblewski, z przodu dało się słyszeć wołanie z wyraźnym niemieckim akcentem: „stój, kto idzie?”, po czy padła odpowiedź: „swoi”, a następnie „panie generale to Niemcy”. Nieprzyjaciel otworzył ogień, rzucił kilka granatów i oświetlił przedpole rakietami. Wróblewski został ranny i leżąc w rowie usłyszał wołanie: „Nicht schliessen, hier liegt ein verwundeter polnischer general”. Niemcy oświetlili stóg siana, pod którym leżał ranny gen. Skotnicki w towarzystwie porucznika, wołającego w języku niemieckim, aby przerwać ogień. Obaj zostali wzięci do niewoli, a następnie niemiecki lekarz zaczął opatrywać rannego, który otrzymał postrzał w lewą nogę oraz podbrzusze. Około godziny szóstej 19 września generał Skotnicki zmarł. Niemiecki dowódca baterii zezwolił na wykopanie osobnego grobu dla generała, w którym został pochowany wraz z dwoma porucznikami. W 1941 roku został pochowany na cmentarzu w Janówku. W 1952 roku komuniści przeprowadzili ekshumację zwłok żołnierzy pochowanych na cmentarzu, a gen. Skotnicki został pochowany na cmentarzu powązkowskim.
We wrześniu 1980 roku odsłonięto w Tułowicach tablicę pamiątkową ku jego czci. W trakcie uroczystości mecenas Siła-Nowicki, były podkomendny generała powiedział: „Może jest to symboliczne, że ten człowiek, który swoją błyskotliwą i wspaniałą karierę zaczynał, niosąc w sierpniu 1914 roku siodło ułańskie na plecach, zakończył ją nie na koniu, ale na czele oddziału maszerującego pieszo, z żołnierskim karabinem w ręku. Widać w tym jakieś uogólnienie, że jest on przedstawicielem – i w tym symbolem – całej armii polskiej, każdego Polaka walczącego o wolność ojczyzny”.
Wybrana literatura:
J. Kirchmajer – Wspomnienia żołnierza
T. Kutrzeba – Wojna bez walnej bitwy
J. Rómmel – Kawaleria polska w pościgu za Budionnym
J. Wróblewski – Meldunek dotyczący okoliczności śmierci gen. Skotnickiego
K. Ciechanowski – Armia „Pomorze”
T. Jurga – Bzura 1939
M. Porwit – Komentarze do historii polskich działań obronnych w 1939 r.
- godziemba - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz