Wara wam od naszych praw

avatar użytkownika kataryna

Ta dyskusja robi się coraz bardziej irytująca, a argumenty coraz bardziej absurdalne. Jeśli w sprawie Dziennik kontra Kataryna jest coś wartego rozstrząsania, wykraczającego poza jednostkowy przypadek ataku mainstreamowej gazety na nielubianą blogerkę, to  są tym granice swobody pozyskiwania i wykorzystywania informacji przez dziennikarzy. Ale o tym jakoś nikt nie ma ochoty rozmawiać, rozpętała się natomiast wielka dyskusja na temat tego jak bardzo niemoralne jest pisanie pod pseudonimem. Nawet Wojciech Czuchnowski się włączył. Choć może to "nawet" jest tu nie na miejscu, jego akurat należało się spodziewać. I o czym chce rozmawiać Czuchnowski? Ano wyłącznie o anonimowości, zakładam zatem, że wszystko inne co się tu stało nie budzi jego zastrzeżeń. Nie żeby mnie to dziwiło.

Wojciech Czuchnowski: Obie te grupy wyznają pogląd, że ukrywanie swojego nazwiska jest prawem autora - uczestnika debaty publicznej. A próba ujawnienia jego danych to zamach na demokrację i wolność słowa. (...) W demokracji odwaga cywilna wymaga, by własne poglądy i opinie wygłaszać z otwartą przyłbicą. To podstawowy warunek wiarygodności i szacunku, którego tak domagają się ukryci za pseudonimami blogerzy. Społeczeństwo obywatelskie to społeczeństwo ludzi wolnych a więc takich, którzy nie boją się odpowiedzialności za własne słowa.

My się żadnego szacunku nie domagamy, nie oczekujemy też, że ktoś będzie nasze wypowiedzi uważał za wiarygodne. My tylko chcemy aby uszanowano nasze prawo do anonimowości bo w demokratycznym państwie i zdrowym społeczeństwie nikt nikogo nie może zmuszać do czegoś czego mu prawo nie nakazuje. Możecie sobie o nas myśleć co chcecie, możecie nas nie czytać, możecie nas nie szanować, możecie się zżymać, że jesteśmy tchórzami ale to wszystko co możecie. Od naszych prawa wara wam. Z faktu, że sobie Romaszewska czy Czuchnowski ubzdurali, że każdy musi pisać pod nazwiskiem bo im się tak wydaje nie wynikają póki co żadne nasze obowiązki bo te reguluje prawo. Człowiek wolny to taki, który sam decyduje o formie udziału w debacie publicznej, jedni robią to za diety w sejmie, inni robią to za honoraria w gazecie, a jeszcze inni robią to za darmo tam gdzie chcą. Wydaje mi się, że o to chodziło z tą wolnością, której dwudziestolecie będziemy za chwilę świętować.

Wojciech Czuchnowski: Wyobraźmy sobie teraz, że pod gazetowymi artykułami dziennikarze zaczynają podpisywać się pseudonimami. Publikując komentarze, teksty śledcze, ujawniając afery, nie firmują tego własnym nazwiskiem a redakcje oświadczają, że wara wszystkim od tożsamości autora.

Ano wyobraźmy sobie. Albo przypomnijmy. W czasach komisji śledczej ds Rywina na drugiej stronie Gazety Wyborczej ukazał się list podpisany Andrzej Zagozda o treści następującej.

Andrzej Zagozda: W tygodniku "Newsweek" Piotr Zaremba napisał: "Bolesław Sulik, który przed sejmową komisją śledczą swoją rolę w stosunkach Adam Michnik - Robert Kwiatkowski opisywał po trosze jako rolę posłańca". Napisał nieprawdę. Ponieważ uczynił to po raz wtóry, można domniemywać, że skłamał z pełną świadomością. Starannie przejrzałem zeznania Bolesława Sulika. Sulik mówi tam, że raz jeden "chyba Piotr Niemczycki albo Wanda Rapaczyńska zwróciła się do mnie, czy ja mógłbym zorganizować rozmowy z prezesem Kwiatkowskim". Nigdy natomiast nie określał swej roli w stosunkach Michnik - Kwiatkowski. Kłamstwo - przypominam ten banał Zarembie - nawet wielokrotnie powtórzone, nie staje się prawdą. Zaś uporczywy nawyk kłamstwa jest brzydkim rysem charakteru.

Andrzej Zagozda to pseudonim Adama Michnika, o czym większość czytelników tego listu zapewne nie wiedziała i odebrała to jako normalny list do redakcji osoby całkowicie postronnej w tej sprawie. Z jakiegoś powodu Adam Michnik zamiast odpowiedzieć Piotrowi Zarembie normalnym komentarzem podpisanym swoim nazwiskiem wolał go skarcić publikując w gazecie, której jest szefem swoją odpowiedź podpisaną pseudonimem, na dodatek w dziale "Listy". Może jakiś moralizujący komentarzyk do tego? Rozumiem też, że Czuchnowski jako zwolennik tezy, że każdy i w każdych warunkach musi się podpisywać pod każdym swoim słowem imieniem i nazwiskiem od dzisiaj rezygnuje z okraszania swoich artykułów wypowiedziami "anonimowych informatorów". Jak jawność to jawność, nie można kryć tchórzy, którzy nie chcą się podpisać pod tym co mówią.

Jednego im wszystkim zazdroszczę. Niczym niezmąconej wiary, że żyjemy w kraju tak normalnym, że jakiekolwiek negatywne konsekwencje głoszenia niepopularnych poglądów są po prostu niemożliwe bo polityków i media mamy tak do bólu etyczne, że nikomu nie przyjdzie do głowy szykanowanie kogokolwiek za to co pisze. Zupełnie jakby Dziennik właśnie nie udowodnił jak bardzo można oberwać wyłącznie za poglądy.


 

napisz pierwszy komentarz