Nowy, piękny umysł intelektualisty... a laski
hrponimirski, wt., 21/04/2009 - 16:43
Lenin mawiał, że kino jest najważniejszą ze sztuk. Lewica uważa tak samo. Tekst będzie właśnie o filmie i propagandzie na przykładzie słynnej sceny traktującej o startowaniu do lasek w Pięknym umyśle. Obraz opowiada o nobliście Johnym Nashu, który zajmował się – jak to zostało tam ujęte – teorią interakcji. Tak na prawdę chodziło o problem konkurencji. Nash próbował nawet opisać walkę gołębi o okruchy. Nash chciał potraktować konkurencję systemowo – tzn. niezależnie kto walczy o dane zasoby, dobra etc., to i tak schemat walki będzie taki sam. Jak pamiętamy z filmu Nashowi zupełnie nie szło, aż nagle dostał olśnienia w barze. Jego znajomy upierał się, że Adam Smith miał rację, że konkurencja jest najlepsza dla grupy i służy grupie. Ja dodam, że może zapewnić najlepszą alokację zasobów. John jednak zobaczył
trzy laski
i wykombinował tak: Każdy wystartuje do najładniejszej. Ona prawdopodobnie każdego odrzuci lub wybierze jednego. Ci odrzuceni nie mają szans u dwóch pozostałych dziewczyn, bo one poczuły się upokorzone tym, że były zaczepione jako drugie. Więc w najlepszym razie powstanie tylko jedna para. Nie pokazano tego na filmie, ale nasuwa się logiczny wniosek, że lepsze jest centralne planowanie czy w szczególności gospodarka planowo-rozdzielcza, by zasoby nie zostały zmarnowane przez kapitalistów, kiedy to będą ze sobą konkurować. Jednak - jak to zwykle bywa z lewicową myślą - doszło tu do błędów i wypaczeń. Po pierwsze
laski to stworzenia stadne...
Aż dziw bierze, że socjaliści tej stadności nie zauważyli! Przecież oni tylko, nomen omen, społeczeństwem (socjal...) - czyli stadem - się zajmują. Laski nie tyle poczują się upokorzone, co laski odrzucą kogoś nie zaakceptowanego przez inną laskę. Oczywiście mechanizm działa w drugą stronę – bardziej atrakcyjni (dla lasek) są mężczyźni widziani w towarzystwie innych lasek. Jednak ten blog jest o polityce i ekonomii – vvlgo o ekonomii politycznej (sic!), nie będę rozwijał tematu lasek. Dodam tylko, że chłopcy wszyscy na raz powinni się zakolegować z laskami, a one już dałyby im do zrozumienia „co i jak”. Przejdźmy więc do clou, jakim jest
wizualno-semantyczne nadużycie...
Po pierwsze, błąd logiczny polega na tym, że problem jest jednocześnie otwarty jak i izolowany. Izolowany tzn., że chłopięta nie znajdą sobie już innych lasek. Jednak oni mogą wyjść z baru i znaleźć laski, które jeszcze ich nie widziały (a konkretnie startowania do i odrzucenia od innej). Jednak jakby cała szóstka mieszkała na bezludnej wyspie, to druga co do atrakcyjności dziewczyna zaakceptowałaby drugiego co do atrakcyjności kolesia... A kto dostaje „ostatki”... ten jest piękny i gładki (to taki rym na pocieszenie za trzecie miejsce). Czyż to nie idealna alokacja zasobów (ludzkich)? Dana osoba jest wynagradzana osobą płci przeciwnej atrakcyjną proporcjonalnie do własnej atrakcyjności. Wszyscy spece od human resources (zasobów ludzkich, czyli kadr) i inni kadrowi powinni bić brawo i otwierać szampana. Oczywiście lewica ma prawo domagać się redystrybucji atrakcyjności, ale niech to powie otwartym tekstem, a nie mydli oczy. Rozmydlenie czy też rozmycie (fuzziness) polega na tym, że mieszana jest bezludna wyspa (problem izolowany) z normalnym światem (problem nie izolowany). Na marginesie - to tak na prawdę, jedyną zaletą mieszkania w wielkim mieście jest to, że można już nigdy nie spotkać laski, od której dostało się kosza w knajpie. Co tak na prawdę odkrył więc John Nash? Odkrył on, że
od konkurencji lepszy jest kartel... a nawet monopol...
Więc film jest tak na prawdę nie tyle apoteozą socjalizmu, co kapitalizmu politycznego. Przyjmijmy więc nieprecyzyjne założenia oraz przytoczony tok rozumowania i zastanówmy się - czy tak na prawdę jedynym wnioskiem jest to, by alokacji zasobów dokonywało państwo. Przecież alokacji zasobów równie dobrze mogą dokonywać rynkowi gracze - wbrew niewidzialnej ręce rynku, która to - jak to pokazałem - przyporządkowała sobie pary względem atrakcyjności. To co sugeruje Nash, czyli to że chłopcy zamiast konkurować ze sobą, powinni dokonać zmowy (cenowej). Tak jak producenci dogadują się, że nie będą konkurować ceną o konsumenta, tak oni dogadują się, że nie będą konkurować ze sobą swoją atrakcyjnością. Mało tego - w tym konkretnym przypadku, można powiedzieć, że każdy monopolizuje daną laskę, bo inni w ogóle odżegnują się od konkurencji z nim. Oczywiście przykład jest koślawy, bo miałby głębszy sens, gdyby kilku mydłków dostało laski eliminując z rynku fajnych kolesi. Np. w XIX w. w USA duże firmy transportu kolejowego eliminowały mniejsze, które konkurowały z nimi ceną (atrakcyjnością), poprzez wprowadzenie ceny minimalnej za przejazd. To właśnie
dzięki rządowi USA powstał w kapitalizmie kartel...
Kartelowi trudno jest powstać na wolnym rynku, bo jeżeli nie ma kontroli cen, to iluś producentów się zmówi, a ileś firm będzie wolało konkurować ceną. W szczególności, jeśli są to małe firmy i nie mają problemów dużych firm z rozrostem wewnętrznej biurokracji. Oczywiście państwo jako największa firma ma tej biurokracji najwięcej. Państwo też monopolizuje usługi. Więc widać, że ten kapitalizm polityczny (eliminacja konkurentów poprzez kontrolę cen i płac, koncesje etc.) dokładnie się miesza z socjalizmem (monopolizacja usług, a najlepiej utrzymywanie tej usługi z pieniędzy podatników). Nie pozostaje mi nic innego jak zamieścić
trochę teorii gier,
by wyglądało to bardziej intelektualnie niż to powyższe lanie wody i machanie rękami.
W/A | 1zł | 2zł | 3zł --------------------------------- 1 zł | 1,1 | 50,-10 | 40,-20 --------------------------------- 2 zł | -10,50 | 20,20 | 90,10 --------------------------------- 3 zł | -20,40 | 10,90 | 50,50Załóżmy, że gazeta W i gazeta A sprzedają się po 3zł – dzielą się rynkiem po jakieś 50 baniek. Gazeta A tnie cenę do 2zł, a W zostaje przy starej. Gazeta A powiększa dzięki temu sprzedaż i zyskuje mimo obniżki ceny – zyski wynoszą 90 baniek (firma W ma tylko 10). Takie obniżenie ceny jest najbardziej zyskowne dla A i odpowiada w tabelce ruchowi z prawego-dolnego rogu oczko w lewo. To samo mogła zrobić firma W (ruch o oczko do góry), gdyż problem jest symetryczny, jednak A była szybsza. Jedyne co może zrobić firma W to zejść do 1zł, by capnąć 50 baniek, gdy A odniesie straty 10ciu. Jest to ruch o dwa oczka do góry w kolumnie 2złotowej (A zostaje przy 2zł a W porusza się z 3zł na 1zł). Jedyne co pozostaje A to przejście w lewo, by obie firmy miały zyski po bańce sprzedając po złotówce. Jak widać po tabelce można się poruszać tylko wyłącznie do góry albo wyłącznie w lewo, co odpowiada obniżeniu ceny przez W albo A. Po pewnym czasie zostanie osiągnięty punkt równowagi Nasha, który jest w lewym-górnym rogu tabelki. Jest to punkt równowagi, bo żadna akcja nie poprawi zysków danej firmy (bardziej w lewo i do góry nie możemy się ruszyć). Tak właśnie działa niewidzialna ręka rynku, przesuwa położenie firm w lewy-górny róg tabelki. Widzicie już ją państwo? Oczywiście prawdy-dolny róg jest najbardziej intratny, ale nie można do niego przejść, gdy tylko jedna firma zmienia cenę bez porozumienia z inną. Więc jak widać gracze najbardziej zyskują, gdy się dogadają cenowo. Jednak pokusa większego zysku u pojedynczego sprawia, że opłaca mu się konkurować ceną. Reszta traci, bo więcej ludzi woli kupować taniej. Musi więc dostosować swoją politykę cenową. Znów, któryś producent może się wyłamać i obniżyć cenę i cała zabawa zaczyna się od początku. Podwyższyć nie podwyższy, bo by stracił klientów. Producent pracuje organizując pracę, nie jest więc żadnym wyzyskiwaczem, jakby chcieli marksiści. Obniżka cen będzie do póki do póki biznes będzie opłacalny tzn. cena towaru nie może być niższa niż koszt jego wytworzenia oraz powinna uwzględniać zysk producenta. Cały dowcip w sporze Smith/Nash polega na tym jak rozumieć grupę. Konkurencja w grupie producentów nie jest korzystna dla tej grupy, ale jest korzystna dla grupy konsumentów. I wydaje mi się, że wspólna grupa producentów i konsumentów zyskuje, bo każdy jest producentem i konsumentem jednocześnie, a dzięki konkurencji mamy lepsze towary. Jeśli chodzi o samą scenę w filmie to konkurencja w grupie facetów nie jest dla nich korzystna, ale jest korzystna dla dziewczyn, bo faceci się bardziej starają. Wydaje też mi się, że scena mimo lewicowego podtekstu, jest wyrazem męskiego szowinizmu. Oczywiście notkę tę zawdzięczamy rządowi polskiemu, którego jedno z ministerstw prowadziło ostatnio kampanię na rzecz przyznawania się do zmów cenowych (sic!). Rząd to jednak ma tupet - oskarżać ludzi, o coś co sam im ułatwia własnymi regulacjami. Rząd utrudnia działanie niewidzialnej ręki rynku, która sprawia, że konsument jest wynagradzany towarem atrakcyjnym wprost proporcjonalnie do własnej atrakcyjności, czyli ceny jaką jest gotów zapłacić, za dany towar. I vice-versa producent jest wynagradzany (cenowo) wprost proporcjonalnie do atrakcyjności produkowanego towaru (jakości jego wykonania, rzadkości, czyli popytu i podaży). Rząd może więc sterować ceną, by wpływać na tę atrakcyjność i inaczej ją dystrybuować niż niewidzialna ręka. I na tym polega z grubsza kapitalizm polityczny. Może też bezpośrednio ustalać, co trzeba produkować i to jest socjalizm. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko przytoczyć mój ostatni bon mott: Socjalizm to kapitalizm polityczny bez kapitału. Tzn. w socjalizmie nie ma kapitalistów-oligarchów, i nie ma kapitału, który chcą zainwestować w kupowanie ustaw. W idealnym socjalizmie nie steruje się też gospodarką poprzez kontrolę cen, czyli poprzez ograniczanie roli kapitału małych firm - nieprzychylnemu establishmentowi (stratosferze) (choć oczywiście państwo może ustalać ceny, ale jest to rzecz wtórna i mająca raczej charakter dotacji). Oczywiście w socjalizmie jest 100% korupcji politycznej, bo cytując za lordem Actonem władza absolutna korumpuje absolutnie... I społecznej, bo cytując za Davilą bezsilność absolutna korumpuje absolutnie – więc pojawiają się pokusy, by np. rury pcv ukraść z sąsiedniej budowy, skoro nie można ich kupić w sklepie. W kapitalizmie politycznym władza korumpuje do brania łapówek, a bezsilność do dawania. Bezsilność tych kapitalistów z establishmentu, co nie mają siły konkurować na wolnym rynku i kupują całe ustawy lub bezsilność tych uczciwych, co chcą założyć firmę a urzędnik nie daje im koncesji, więc dają mu „za fatygę”. Pomysł na tytuł to oczywiście aluzja do tytułu filmu. Ale i aluzja do Nowego umysłu cesarza prof. Penrose’a, który to tytuł z kolei jest aluzją do Nowych szat króla. Prof. sugeruje, w tej książce, że cała sztuczna inteligencja to pic na wodę fotomontaż... Ja natomiast sugeruję, że inteligencja i intelekt intelektualisty to... A znowuż zbitka nowy, piękny... brzmi dosyć podobnie, co nowy, wspaniały... więc jest tu kolejna aluzja dla intelektualistów lubujących się w aluzjach... No a laski w tytule są po to, by zachęcić nieintelektualistów i anty-intelektualistów... Natomiast tę piękną tabelkę narysowaną powyżej znalazłem dzięki linkowi, który zamieściła na swojej stronie o teorii gier ta panna... Jak widać ma dziewczyna zdrowe lewicowe poglądy, a na tym zdjęciu stoi koło świeckiej pamięci prof. Geremkiem. Każdy szanujący się intelektualista, powinien teraz do niej wystartować, nie bojąc się, że zobaczą to inne laski... W końcu, nie będą one czytać jego majli do niej...
- hrponimirski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
2 komentarze
1. Socjalizm to kapitalizm polityczny bez kapitału.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. hrabio