Testament Jana Pawła II
gw1990, czw., 02/04/2009 - 20:00
Karol Wojtyła jest niedoścignionym autorytetem, na którym warto się wzorować. Podczas jego śmierci towarzyszyło kilka zjawisk dotąd niespotykanych, może i cudów. To już 4 lata, jak Cię nie ma, Ojcze Święty… Czy naprawdę wykorzystujemy jego testament, przesłanie i świadectwo? Czy Jan Paweł II nie był tylko ikoną – zaryzykuję – popkultury, o której powinno się mówić, bo taka moda, bo wszyscy mówią, że wielki to człowiek, bo był papieżem cenionym praktycznie przez cały świat, bez względu na poglądy i wyznanie?
Sam bardzo żałuję, że nie wykorzystałem wielkiego daru, czyli pontyfikatu naszego papieża. Kiedy oglądałem i słuchałem jego niesamowite przemówienia, choćby z 1979r. – nie potrafiłem do końca wykorzystać dziedzictwa, jakie pozostawił. Być może nie doceniałem parę lat temu wagi słów i mądrości, które przekazywał. Czasami tak bywa, że myślimy, iż ktoś będzie żył wiecznie, przyzwyczajamy się do innych. Podobnie sytuacja ma się właśnie – przynajmniej w moim przypadku – z Janem Pawłem II. W sercu pozostaje ogromna pustka – brak jego dobroci, uśmiechu, patriotyzmu, miłosierdzia.
To, co mnie dzisiaj martwi wiąże się z wykorzystaniem spuścizny Karola Wojtyły. W czasie śmierci papieża dokonało się wiele cudów – większych i mniejszych. 2 IV 2005r. kościoły były przepełnione od wiernych, jak nigdy dotąd i nie tylko w Polsce. W modlitwach, w intencji wielkiego Polaka, łączył się cały świat. Niesamowita i niepowtarzalna wspólnota kierowała swoje myśli ku papieżowi. Idea solidarności i miłości zapanowała na parę dni, tygodni, wśród wszystkich. Znikały podziały na biednych i bogatych, czarnych i białych, silnych i uciemiężonych. Wszystkich łączyła śmierć wybitnego Polaka. Dla mnie, przeciętnego odbiorcy i kibica piłkarskiego, wielkie znaczenie miało pojednanie – chyba pierwsze w historii – kibiców Wisły Kraków, Cracovii i Hutnika. Głupia i obrzydliwa nienawiść za barwy klubowe miała ustać. Była wspólna (ważne słowo) msza, deklaracje, pochody z wspólnie (znowu) zawiązanymi szalikami. Ile trwało to pojednanie? Minęło zaledwie parę dni, a szalikowcy znów zaczęli dawać znać o sobie. Dzisiaj dochodzi nawet do tego, że na murach bloków widnieją antysemickie napisy i malunki, typu: „Auschwitz Tour 1940 – najlepszy wjazd Cracovii”. I ten kretyński, ohydny znak antagonizmu ma być świadectwem pojednania? Podałem jeden, ale dla mnie najbardziej dobitny przykład, który zauważam na każdym kroku.
Dopiero dzisiaj, po wielu latach, ludzie nie boją się na forach internetowych, czy publicznie, krytykować papieża. Dostaje się również Benedyktowi XVI i to w sposób naprawdę skandaliczny. Nie przypominam sobie, by tak atakowano Jana Pawła II. Dlaczego? Nie było to wówczas w modzie - papież papieżowi po prostu nierówny. Nie przypominam sobie, może mi umknęło, by za czasów pontyfikatu Jana Pawła II obrzucano się prezerwatywami, choć miał on identyczne stanowisko w sprawie czystości przedmałżeńskiej, jak Benedykt XVI. Papież z Niemiec nie jest wytworem kultury globalnej, na której można ubić popularność i interesy, jak to robiły media z Karolem Wojtyłą. Wydaję mi się, że stał on się bardziej ikoną i ważniejsze w przekazie była jego postać i gesty, aniżeli słowa i dziedzictwo.
Również dzisiaj, wchodząc od rana na naszą-klasę.pl, utwierdzam się w tym przekonaniu. Wstawiane są zdjęcia przez użytkowników z wizerunkiem Jana Pawła II, niekiedy też z cytatami. Wszystko pięknie i ładnie, szkoda tylko, że to wszystko tak spowszedniało i się z „informatyzowało”. Przecież żaden z moich rówieśników, wstawiających to zdjęcie, nie zająknął się nawet dzisiaj rozmawiać o Janie Pawle II. Choćby parę słów na lekcji religii, cokolwiek. Dzisiaj króluje nasza klasa – tylko tam większość młodych ludzi pamięta o wielkim papieżu. Dla mnie jest to przykre i pokazuje, że przesłanie i dziedzictwo Karola Wojtyły – miłosierdzie, wspólnota, odważne chrześcijaństwo i podążanie za świętością nie ma tak naprawdę miejsca. Ale jak można wymagać od mojego pokolenia, by traktowało Jana Pawła II nie tylko jako ikonę, ale świadectwo, skoro politycy, bądź co bądź – przedstawiciele narodu w sprawach państwowych – mają gdzieś jego przesłanie z przemówienia w Sejmie z 11 VI 1999r.? Warto przypomnieć choćby fragment z tamtych historycznych słów:
Wszystkim tutaj obecnym i wszystkim moim rodakom życzę, aby próg trzeciego tysiąclecia przekroczyli z nadzieją i ufnością, z wolą wspólnego budowania cywilizacji miłości, która opiera się na uniwersalnych wartościach pokoju, solidarności, sprawiedliwości i wolności.
Niech Duch Święty nieustannie wspiera wielki proces przemian, służący odnowie oblicza ziemi. Tej nasze wspólnej ziemi!
Niech Duch Święty nieustannie wspiera wielki proces przemian, służący odnowie oblicza ziemi. Tej nasze wspólnej ziemi!
Z całą pewnością nasze elity polityczne również - i przede wszystkim - nie wykorzystały potencjału, a także starań papieża Polaka. Te słowa są bardzo ważne, a niestety – o cywilizacji miłości i solidarnej współpracy w naszym państwie, aż po dzień dzisiejszy, możemy zapomnieć. Jan Paweł II jeśli nie „przekonał” swoim życiem do tych uniwersalnych prawd, "nadrobił" to w ostatnich chwilach życia. Pokazał, jak mężnie można podnosić swój krzyż i cierpienie. Czyli to, do czego każdy człowiek – nie tylko katolik – w swoim życiu powinien dążyć. Jestem Ci wdzięczny, święty Janie Pawle II, za wielkie świadectwo życia, ale też śmierci.
- gw1990 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz