Rozważania nie tylko o PLANOWANIU…

avatar użytkownika intix

.

 

 


Bywa, że ktoś z dnia na dzień żyje,
nie wybiegając myślą do przodu…
Ktoś inny myśli perspektywicznie,
myśląc o JUTRZE swoim
i JUTRZE grona – obok żyjących – osób…

Jeżeli w życiu naszym, mamy
- odnośnie nas i naszych bliskich -
dalekosiężne plany…
powoli, sukcesywnie realizujemy je,
staramy się, aby plany te
zostały w pełni zrealizowane…

Podobnie jest na całym świecie:
plany jednostek, plany rodziny,
plany odnośnie całych narodów,
plany odnośnie państw,  społeczeństw…

To, jakimi środkami, sposobami
plany te sukcesywnie są realizowane…
Zależne jest od – WIARY
*…
i w tej wierze – od POSŁUSZEŃSTWA

[*Czy wyznajemy Świętą Wiarę,
i postępujemy zgodnie ze Słowem Bożym
i zgodnie z Bożym Prawem...
Czy też inne… jakieś wierzenia**…
(**prawdziwa WIARA jest JEDNA)]

Zależne jest od - SUMIENIA
Od poczucia ODPOWIEDZIALNOŚCI człowieka
za siebie… i za bliźniego, obok żyjącego…


Bywa, że ktoś w realizację planów czyichś – ingeruje,
realizację planów tych – burząc…

Rozważmy w tym miejscu:
ingerencja w czyjeś plany
może okazać się pomocną, wręcz zbawienną…
W odniesieniu do tych samych planów
skutek odwrotny wywoła brak ingerencji…

Jednym z przykładów w Historii,
NIEingerencji w czyjej plany
i przyzwolenie, aby się zrealizowały
jest postawa tych,
którzy na Konferencji Bermudzkiej się spotkali…

* * *


Bywa, że ktoś ma - na nasze plany, życie - inne spojrzenie…
Bywa też, że ktoś w naszym życiu… widzi tylko - siebie…

Inne spojrzenie na nasze życie, na nasze plany
mieli ci, którzy poddawali...
mają ci, którzy nadal poddają Naród Polski
EKSTERMINACJI…

Inne spojrzenie na nasze życie, na nasze plany
przed wiekami mieli – najeźdźcy i zaborcy nasi…
Inne spojrzenie na nasze życie, na nasze plany
miał Ribbentrop… miał Mołotow…
miał Hitler… miał też i Stalin…
Inne spojrzenie na nasze życie, na nasze plany
mieli ci, którzy
w Jałcie i w Poczdamie się spotykali…
Inne spojrzenie na nasze życie, na nasze plany
mieli ci, którzy
w Magdalence się spotykali…
Inne spojrzenie na nasze życie, na nasze plany
mieli i nadal ma wielu z tych,
którzy z gościnności naszej skorzystali…

Inne spojrzenie na nasze życie, na nasze plany
Unia Europejska też posiada…

INNE SPOJRZENIE NA NASZE ŻYCIE, NA NASZE PLANY
MA RZĄDÓW RZĄD - MASOŃSKI - NOWEGO PORZĄDKU ŚWIATA***…
KTÓREGO PLANY – PONAD NAMI…
SUKCESYWNIE OD WIEEELU DŁUUUUGICH LAT SĄ REALIZOWANE…

Dla wielu obserwatorów
realizacja tych planów widoczna jest wszędzie…
można powiedzieć:
triumfuje MASONERIA w swoje TRZECHSETLECIE…

ale…
rozważając o planowaniu…
nie wolno nam zapominać
o BOŻYCH PLANACH…
KTÓRYM NIC PRZESZKODĄ NIE STANIE…
WYPEŁNIĄ SIĘ… DO KOŃCA…
Zgodnie z Objawieniem Bożym
zawartym w Tradycji i w Piśmie Świętym
wraz z APOKALIPSĄ…

Nie wolno nam też zapominać
o tym, co w Fatimie powiedziała
Królowa Nieba i Ziemi…
Niepokalana…
Najświętsza Panna Maryja…
Królowa Polskiej Korony,
Którą Sama… zostać zechciała…

„Na koniec Moje Niepokalane Serce zatriumfuje!”



Modlitwa:

O Maryjo, bez grzechu pierworodnego poczęta,
módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy
i za wszystkimi, którzy się do Ciebie nie uciekają,
a zwłaszcza za masonami i poleconymi Tobie...

Amen.

*
Nie wolno nam też zapominać...
o CO Matka Boża w Swoich Objawieniach
nas prosiła
...

Nie wolno nam też zapominać
o Ślubach... NIEWYPEŁNIONYCH...
Królowej Korony Polskej
wielokrotnie złożonych
...


* * * *

(***)Wielu, zbyt wielu nadal uważa,
że jest to teoria spiskowa
Ośmielę się tu wyznać:
tym gorzej dla nich,
ponieważ nie podejmiesz obrony
przed wrogiem i jego niszczącym działaniem,
dopóki wroga nie rozpoznasz…


* * *
Klęską Twoją będzie,
jeżeli WRÓG, podstępnym działaniem
zdoła Cię przekonać,
że jest Twoim… PRZYJACIELEM…


Tu pozwolę sobie na przypomnienie
wcześniejszej refleksji:

ZŁO, aby nas zniszczyć     
często DOBRO udając, przy nas staje,
tylko po to, by zdobyć nasze zaufanie…
Następnie  uaktywnia się,
wkracza z wrogim
przeciw nam - działaniem…

 

 

* * *

 

 



https://youtu.be/pYZ2hJwBXrY


***************************************************
„Rozważania nie tylko o PLANOWANIU…” – J.B.K. -  22.07.2017r.



.
.

11 komentarzy

avatar użytkownika UPARTY

1. Piękne słowa!

Przed wielu laty, gdy studiowałem ekonomię, miałem przedmiot "planowanie". Wykłady z tego przedmiotu prowadzący zaczął od pytania: :jakie czasy występują w języku polskim?", gdy okazało się, że wykładowca pytał na poważnie sala odpowiedziała "teraźniejszy, przeszły i przyszły". Wykładowca popatrzył się po sali i powiedział. "Jesteście państwo niedoinformowani". "Jest jeszcze jeden czas i jest czas stracony. W tym czasie występuje jeden czasownik "planować"."
Przytaczam ten żart, bo rzeczywiście nie da się planować na dłuższą metę. Natomiast wrażenie, że masoni realizują swoje plany bierze głównie z tego, że te elementy przebiegu zdarzeń, które im pasują przedstawiają jako realizacje swoich wcześniejszych, oczywiście tajnych planów.
Jak popatrzymy na to co się dzieje obecnie w naszym świecie i porównamy to z opisami zawartymi w Księgach Machabejskich, to analogie wydają się oczywiste, tyle tylko, że wtedy żadnej masonerii nie było a zjawiska społeczne były w zasadzie identyczne.
Nie oznacza to, że lekceważę zjawisko masonerii, bo jest ono bardzo groźne, ale moim zdaniem nie ma dużego wpływu na sprawy świata, choć na sprawy poszczególnych osób jak najbardziej.

uparty

avatar użytkownika intix

2. @UPARTY

Witam...:)

...Jak popatrzymy na to co się dzieje obecnie w naszym świecie i porównamy to z opisami zawartymi w Księgach Machabejskich, to analogie wydają się oczywiste, tyle tylko, że wtedy żadnej masonerii nie było a zjawiska społeczne były w zasadzie identyczne...

Ta myśl - w pewnym stopniu - potwierdza żydowski (podkreślę - judaistyczny) rodowód masonerii...

***
...Nie oznacza to, że lekceważę zjawisko masonerii, bo jest ono bardzo groźne, ale moim zdaniem nie ma dużego wpływu na sprawy świata, choć na sprawy poszczególnych osób jak najbardziej...


"Zjawisko" masonerii... moim zdaniem ma WIELKI - NEGATYWNY wpływ na sprawy świata...
Pięknie różnimy się zdaniami ... i przy tym zostańmy...

Dziękuję za wizytę, za podzielenie się refleksją.
"Czas stracony"... jest to inspiracja do kolejnych rozważań...:)
Tymczasem, przekonana o tym, że z pewnością nie tracę czasu w tym momencie, pozwolę sobie rozwinąć w komentarzach wątek masonerii... z nadzieją na to, że dla ew. Drogich Czytelników tego wpisu, również nie będzie to czas stracony...
 
Pokładam też nadzieję w tym, że Szanowni Admini nie potraktują rozwinięcia tematu za stratę miejsca na serwerze... o co baaaardzo grzecznie proszę, ponieważ z uwagi na - w moim odczuciu - ważny wątek, planuję... planuję przytoczyć trochę treści, treści obszernych, świadoma tego, że pod podane same linki nie każdy zagląda.
Bywa też coraz częściej, że podane w dniu dzisiejszym przekierowanie, jutro - prowadzi donikąd, bądź wręcz pod podanym linkiem znajdują się inne, "nowatorskie" treści w związku z "modernizacją" portali...

W związku z 100 Rocznicą Objawień Matki Bożej w Fatimie, która ukazała się dzieciom w 200 rocznicę powstania masonerii... i nie był to przypadek... zacznę od przypomnienia tego, czego świadkiem był Św. Maksymilian Maria Kolbe i jaka była Jego reakcja na... "zjawisko" masonerii.

Pozdrawiam serdecznie... także wszystkich Czytelników tego wpisu.

avatar użytkownika intix

3. O MI


       (...)Maksymilian Kolbe obserwując niespokojny świat, gdzie wrogowie Kościoła katolickiego byli coraz śmielsi w swych bluźnierstwach, postanowił założyć rodzaj bractwa, którego członkowie godziwymi środkami będą walczyć dla triumfu Niepokalanej. Dopuszczone są wszystkie środki (byle godziwe), na jakie pozwala stan, warunki i okoliczności, co zostawia się gorliwości i roztropności każdego; przede wszystkim zaś poleca się rozpowszechniać Cudowny Medalik. Celem podstawowym działalności jest starać się o nawrócenie grzeszników, heretyków, schizmatyków itd., a zwłaszcza masonów i o uświęcenie wszystkich pod opieką i za pośrednictwem Niepokalanej.

       Bezpośrednim powodem decyzji powołania MI była odbywająca się w Rzymie manifestacja z okazji 200-lecia powstania masonerii. Burmistrz Rzymu, Ernest Nathan, wielki mistrz masoński zarządził obchody rocznicy. Idąc z czarnym sztandarem giordanobrunistów, na którym był znak Lucyfera, depczącego św. Michała Archanioła manifestanci krzyczeli: Diabeł będzie rządził w Watykanie, a papież będzie jego szwajcarem (gwardzistą; sługą).

       Kolejnym wydarzeniem, które pchnęło św. Maksymiliana do założenia Rycerstwa Niepokalanej były obchody 400-lecia wystąpienia Marcina Lutra. Jednakże te niechlubne rocznice nie dominowały w 1917 roku. – Kościół Katolicki uroczyście obchodził rocznicę 75-lecia objawienia się Najświętszej Marii Pannie Alfonsowi Ratisbonne. Żyd Alfons Ratisbonne nawrócił się w 1842 roku, po tym, jak w kościele ukazała mu się Niepokalana w postaci z Cudownego Medalika. Niespełna miesiąc wcześniej, na prośbę swojego znajomego „poddał się testowi” i przyjął od niego Cudowny Medalik oraz obiecał codziennie rano i wieczorem odmawiać modlitwę św. Bernarda. Święty Maksymilian wiele razy przywoływał fakt nawrócenia zatwardziałego ateisty i liberała, jako przykład cudownego działania Niepokalanej.

       Zgodnie z pragnieniem Założyciela Rycerstwo Niepokalanej skupiało w swoich szeregach wszystkich ludzi, którym sprawa królestwa Bożego na ziemi leży na sercu.

       Od 1937 r. stosowano częściej nazwę RYCERSTWO NIEPOKALANEJ — pozostawiając w użyciu skrót MI.
       (...)
       Wezwanie Niepokalanej

       Matka Boska Fatimska nazywa czasy współczesne epoką „decydującej bitwy”. Ofiarując Swoje Niepokalane Serce jako „ucieczkę”, daje światu środek do tego, by zwyciężyć pokusę porzucenia wiary. Bez tego środka ludzkość byłaby całkiem bezsilna wobec „diabelskiej fali przetaczającej się przez świat”. W różnych objawieniach (np. w La Salette) i w pismach świętych (np. św. Ludwik Maria Grignion de Montfort) wskazuje na środek zaradczy współczesnego kryzysu: powołam małą armię wiernych „apostołów Jezusa i Maryi”, która z moją pomocą zwycięży. Realizacja tego celu przyświecała św. Maksymilianowi gdy w 1917 r. zakładał ruch Rycerstwa Niepokalanej — Militia Immaculatæ w skrócie MI.

       Wizja i nauczanie św. Maksymiliana

       Święty Maksymilian Maria Kolbe, wiedziony troską o dusze ludzkie, podjął walkę z coraz aktywniejszymi wrogami Kościoła katolickiego. Wiedział, że Bóg tylko jednej Osobie obiecał, że zetrze głowę szatana. Jednej tylko Niewieście przyrzeczona została moc do pokonania wszystkich herezji, na całym świecie. Tylko Najświętsza Maryja Panna prowadzi w skuteczny sposób aż do niewątpliwego zwycięstwa. Statuty Milicji Niepokalanej już w pierwszym zdaniu pokazują naturę tej walki: „Ona zetrze głowę twoją”. Jest to pierwsza i jedyna, raz na zawsze wypowiedziana wojna nieba przeciw piekłu. Jeśli walczy Niepokalana, to walczyć też muszą jej rycerze, słudzy, niewolnicy. To Ona ma kierować ich życiem i działaniami. Święty Maksymilian nazwał założone przez siebie dzieło mianem Militia, co można przetłumaczyć jako milicja, rycerstwo, armia. Rycerz ze swej natury należy do elitarnej formacji, do gwardii przybocznej. MI występuje zawsze u boku Niepokalanej. To właśnie tym duchem walki i misją zachwyciły się w pierwszej połowie XX wieku miliony ludzi, którzy zaciągnęli się pod sztandar Niepokalanej w Polsce i na całym świecie.

       Niepokalana jako forma

       Cała nasza duchowość, nasze modlitwy i ofiary, nasze myśli, słowa obowiązki, wszelkie zakątki ludzkiego życia mogą osiągnąć doskonałość tylko wtedy, gdy zostaną rzucone w formę, którą jest Maryja, to znaczy gdy zostaną w Niej, z Nią, przez Nią i dla Niej spełnione. Jej Niepokalane Serce, Serce Pośredniczki wszelkich łask, ma się stać formą i modelem naszych serc. Niepokalana uzdalnia do skutecznego działania nasz intelekt i jako Królowa prowadzi nas pewną drogą do celu, jakim jest wieczne zwycięstwo. Jednak przychodzi Ona do naszego życia i rozpoczyna w nim dzieło przekształcania na naszą prośbę i tylko zgodnie z postanowieniem naszej woli. Tylko wtedy gdy ta decyzja istnieje można stać się rycerzem Niepokalanej. Niepokalana umacnia dusze ludzkie nadając im formę miłą Bogu. Szybko i bezpiecznie kształtuje każde ze swoich dzieci, upodabniając je do Mądrości wcielonej, Jezusa Chrystusa. Ruch MI służy szerzeniu i realizacji ideału Niepokalanej w życiu codziennym.

       MI i katolicka Tradycja

       W przeddzień II Soboru Watykańskiego Rycerstwo Niepokalanej liczyło cztery miliony członków w Polsce i na świecie. Zmiany, jakie dotknęły Rycerstwo po soborze, zupełnie zmieniły jego charakter. Przemilczano główny cel MI — nawracanie grzeszników, heretyków, schizmatyków, a zwłaszcza masonów. Zniknął bojowy duch, towarzyszący niegdyś zmaganiom Kościoła wojującego. Umniejszona została rola Niepokalanej. Dlatego w roku 2000 Przełożony Generalny Bractwa Świętego Piusa X zezwolił na przywrócenie MI w jej pierwotnym kształcie, tak jak ją założył i prowadził sam św. Maksymilian. Rycerstwo Niepokalanej Tradycyjnej Obserwancji ma za cel ochronę autentycznego dziedzictwa św. Maksymiliana i wierność nieskażonej, niezmiennej wierze katolickiej.

       Dnia 6 maja 2000 r. w Warszawie ks. Karol Stehlin — inicjator i duszpasterz Rycerstwa Niepokalanej Tradycyjnej Obserwancji —przyjął pierwsze osoby w szeregi MI.


*****


Co pisał św. Maksymilian o Milicji Niepokalanej można przeczytać w dziale Działalność św. Maksymiliana

— podstrona Pisma św. Maksymilina,

artykuły: O Milicji Niepokalanej, Treść dyplomika Milicji Niepokalanej.
     

Więcej > http://militia-immaculatae.org/o-mi/
(Pozwoliłam sobie na pogrubienie fragmentów tekstu)

avatar użytkownika intix

5. Encyklika "A Quo Primum" Papieża Benedykta XIV


Encyklika "A Quo Primum" Papieża Benedykta XIV
- O NADMIERNEJ ROLI ŻYDÓW W KRÓLESTWIE POLSKIM


do Prymasa, Arcybiskupów i Biskupów Polski dotycząca tego, co jest zabronione żydom mieszkającym w tych samych miastach i okręgach, co i chrześcijanie

Miłościwi Bracia,
Zdrowie i Apostolskie Błogosławieństwo

Dzięki wielkiej Boskiej Dobroci pierwsze fundamenty naszej Świętej Katolickiej Religii zostały, za panowania Naszego poprzednika Leona VIII, założone pod koniec dziesiątego wieku dzięki usilnej działalności księcia Mieszka i jego chrześcijańskiej małżonki Dąbrówki. Tak dowiadujemy się od Długosza, autora Waszych roczników (Księga II, strona 94). Od tego czasu naród polski, zawsze religijny i pełen poświęcenia, w swej wierności do przyjętej przez niego Świętej Religii pozostał niewzruszony i omijał z odrazą wszelki rodzaj sekciarstwa. Im bardziej różne sekty nie szczędząc wysiłków, starały się usadowić w Królestwie Polskim, w celu szerzenia tam ziarna ich błędów, herezji i wykolejonych opinii, tym bardziej Polacy lojalne i stanowczo opierali się tym wysiłkom, dając coraz więcej dowodów swej wierności.

Rozpatrzmy tu kilka przykładów tej wierności. Przede wszystkim musimy wspomnieć o tym, co powinno być uważane za szczególnie właściwe i dla naszych celów zdecydowanie najważniejsze. To jest parada nie tylko chwalebnej pamięci tych miłościwie uwielbionych w świętym kalendarzu Kościoła, męczenników, spowiedników, dziewic i ludzi odznaczających się się świątobliwością, którzy rodzili się, żyli i umierali w Królestwie Polskim, ale także wielu chwalebnie odbytych w tymże królestwie i owocnych w dobre wyniki soborów i synodów. Dzięki usilnym staraniom tych zebrań zostało odniesione wspaniałe i sławne zwycięstwo nad luteranami, którzy próbowali wszelkich sposobów i środków, by uzyskać prawo wstępu i zabezpieczyć swe pozycje w tym królestwie. Przykładem tego jest wielki Sobór w Piotrkowie, który odbył się za pontyfikatu Naszego światłego poprzednika i rodaka Grzegorza XIII pod przewodnictwem Lipomanus'a, biskupa Verony i Nuncjusza Apostolskiego.

Na tym soborze, ku wielkiej Chwale Boskiej, zasada „wolności sumienia” została potępiona i stanowczo wykluczona z zasad regulujących publiczne życie w Królestwie. Poza tym jest pokaźna ilość konstytucji powziętych na synodach prowincji gnieźnieńskiej. W tych konstytucjach nakazano spisywać wszelkie mądre i pożyteczne decyzje i ostrzegawcze zarządzenia polskich biskupów, wydane w celu zachowania katolickiego życia ich 'owieczek', przed zatruciem żydowską perfidią. Te konstytucje były komponowane z uwagi na fakt, że warunki życia tak się układały, iż chrześcijanie i żydzi mieszkali w tych samych miastach i osiedlach. To wszystko niewątpliwie i w pełni wyraźnie wskazuje, na jaką chwałę polski naród zasłużył przez to, że zachował w niesprofanowanym i nietkniętym stanie Świętą Religię, którą narodu tego praojcowie przyjęli wiele wieków temu. Czujemy, że nie możemy narzekać na żaden z wielu tematów poruszonych, z wyjątkiem tego ostatniego; lecz odnośnie tego punktu zmuszeni jesteśmy płakać ze łzami w oczach. 'Najpiękniejszy kolor zmienił się' (Lament. Jer. IV. L). Krótko mówiąc, dowiedzieliśmy się od osób, których świadectwo jest godne zaufania i które są dobrze obznajomione ze stanem spraw w Polsce, a także od ludzi, mieszkających w Królestwie Polskim, którzy z żarliwości religijnej przesłali swe żale do Nas i do Stolicy Apostolskiej o następujących faktach:

Ilość żydów znacznie się powiększyła w Polsce. Mianowicie pewne miejscowości, osiedla i miasta, otoczone niegdyś wspaniałymi murami (czego dowodzą obecnie ruiny), i które, jak dowiadujemy się ze starych, wciąż istniejących list i rejestrów, były zamieszkane przez dużą ilość chrześcijan, obecnie są zaniedbane i w brudnym stanie i są zamieszkane przez wielką ilość żydów i niemalże pozbawione chrześcijan. Poza tym w tymże królestwie jest pewna ilość parafii, w których ludność katolicka bardzo się zmniejszyła. Konsekwentnie dochód z tych parafii, skurczył się do tego stopnia, że zachodzi niebezpieczeństwo, iż zostaną pozbawione księży. W dodatku cały handel artykułami ogólnego użytku, jak napoje, a nawet wina, jest w rękach żydowskich. Pozwala im się także administrować publicznymi funduszami. Oni są dzierżawcami karczm i gospodarstw wiejskich, a także nabywają majątki ziemskie. We wszystkich tych wypadkach oni (żydzi) nabywają uprawnienia właścicieli dworów nad nieszczęśliwymi chrześcijańskimi robotnikami rolnymi; i korzystają oni nie tylko ze swych uprawnień w bezlitosny i nieludzki sposób, zmuszając chrześcijan do uciążliwej i męczącej pracy przez nakładanie na nich nadmiernych ciężarów, lecz w dodatku poddają chrześcijan karom cielesnym, jak bicie i zadawanie ran. A więc ci nieszczęśliwi ludzie są w stanie poddaństwa względem żyda tak, jak niewolnicy są zdani na kaprysy ich władcy i pana. Prawda, że jeżeli chodzi o wykonanie kary, to żyd musi odnieść się do chrześcijańskiego oficjalisty, któremu ta funkcja jest powierzona. Z chwilą jednak, gdy oficjalista jest zmuszony podporządkować się zarządzeniom żydowskiego pana pod rygorem utraty stanowiska, tyrańskie rozkazy żyda muszą być wykonane.

Dowiedzieliśmy się, że zarząd funduszami publicznymi, dzierżawa zajazdów, dóbr i gospodarstw wiejskich jest w rękach żydowskich, ku wielkiej krzywdzie chrześcijan pod wieloma względami. Lecz musimy także zwrócić uwagę na inne skandaliczne anomalie, po dokładnym zbadaniu których, zobaczymy, że anomalie te mogą stać się źródłem jeszcze większego zła i bardziej rozpowszechnionej ruiny niż te, o których już wspomnieliśmy. To jest sprawa brzemienna w poważne konsekwencje, że żydzi są dopuszczeni do arystokratycznych domów w charakterze pełnomocników lub zarządców w zakresie spraw domowych lub gospodarczych. A więc żydzi żyją na warunkach zażyłej poufałości pod tym samym dachem, co i chrześcijanie, których traktują w arbitralny sposób, nie ukrywając swej dla nich pogardy. W miastach i innych osiedlach żydzi są wszędzie widziani wśród chrześcijan; i, co jest bardziej pożałowania godne, żydzi wcale nie obawiają się angażować chrześcijan obu płci w charakterze służby domowej. W dodatku, żydzi, zaangażowani w przedsiębiorstwach handlowych, kumulują z tych przedsiębiorstw olbrzymie masy pieniędzy i przez nadmierny lichwiarski wyzysk dążą do systematycznego pozbawienia chrześcijan ich dóbr i własności. Chociaż żydzi jednocześnie pożyczają pieniądze od chrześcijan na niezwykle wysokie oprocentowanie, a synagogi ich służą jako zabezpieczenie spłaty, to jednak nie trudno jest zrozumieć powody ich postępowania. Po pierwsze żydzi uzyskują od chrześcijan pieniądze, które, po zaangażowaniu w handlu, przynoszą im dochód, pozwalający na spłatę zgodzonych procentów, a poza tym pieniądze te pomnażają ich własny dobrobyt. Po drugie oni pozyskują sobie tylu protektorów, opiekujących się synagogami i żydami, ilu mają kredytorów.

Słynny zakonnik Radulphus był w przeszłości tak uniesiony nadmierną żarliwością i tak wrogo ustosunkowany do żydów, że w XII wieku jeździł po Francji i po Niemczech wygłaszając kazania przeciwko nim i w końcu podburzał chrześcijan, by spowodowali całkowitą zagładę żydów. W wyniku jego nieutemperowanego fanatyzmu duża ilość żydów poniosła śmierć. Ciekawe, co ten zakonnik uczyniłby lub co by powiedział, gdyby żył obecnie i widział to, co się dzieje w Polsce. Wielki św. Bernard przeciwstawiał się dzikim wybrykom szału Radulphusa i w swym 363 liście do kleru i do ludności wschodniej Francji pisał jak następuje: 'żydów nie można prześladować; nie wolno ich mordować lub ścigać jak dzikie zwierzęta. Zobaczcie, co Biblia o nich mówi. Ja wiem, co jest przepowiedziane o żydach w Psalmach. Kościół mówi: 'Pan Bóg objawił mi Jego wolę odnośnie mych wrogów: Nie zabijaj ich, aby moi ludzie pamiętali'. Oni na pewno są żywymi dowodami, które przypominają mękę Zbawiciela. Tym bardziej, że oni są rozproszeni po całym świecie, tak że w tym czasie, gdy cierpią karę za tę wielką zbrodnię, mogą być świadkami naszego Odkupienia'.

Znowu w swym 365 liście adresowanym do Henryka, arcybiskupa Mayence św. Bernard pisze: 'Czyż przez udowadnianie im ich błędów lub przez nawracanie ich na chrześcijaństwo, Kościół nie tryumfuje codziennie nad żydami w sposób szlachetniejszy niż przez mordowanie ich? (podkreślenie Wandei).Przecież nie na próżno Kościół powszechny ustanowił na całym świecie odmawianie modlitwy za uparcie niewierzących żydów, aby Bóg odkrył ich serca i wywiódł ich z ciemności do światła prawdy. Jeżeliby Kościół nie miał nadziei na to, że ci co nie wierzą, mogą uwierzyć, to modlitwa za nich wydawałaby się być naiwna i bezcelowa'.

Piotr przeor klasztoru w Cluny (Francja) pisał przeciwko Radulphusowi z podobnych pobudek do Ludwika, króla Francji. Nakłaniał on króla, aby zabronił mordowania żydów. Niemniej jednak, jak zanotowano w rocznikach przewielebnego kardynała Baroniusa, w roku Chrystusowym 1146 on (tenże Piotr, przeor Cluny) ponaglał, aby król wydał ostre zarządzenia przeciwko żydom, z powodu ich wybryków, a w szczególności, by zabrać żydom ich bogactwa nabyte od chrześcijan lub nagromadzone za pomocą lichwy i dochód z tego użyć dla dobra i na korzyść religii.

Jeżeli chodzi o Nas, to my w tej sprawie, tak jak i w innych sprawach, idziemy po linii postępowania przyjętej przez Naszych przewielebnych poprzedników, papieży rzymskich. Aleksander III zabronił chrześcijanom, pod rygorem surowych kar, pozostawać na służbie u żydów przez jakikolwiek okres czasu lub przyjmować pracę u żydów w charakterze służby domowej. Pisał: 'Oni (chrześcijanie) nie powinni pozostawać na służbie u żydów'. Ten sam papież wyjaśnił powody tego zakazu jak następuje: 'Nasze formy życia i żydowskie są zupełnie różne i żydzi łatwo nakłonią dusze prostych ludzi do ich przesądów i niewiary, gdy ci prości ludzie będą mieszkać w stałych i zażyłych z nimi stosunkach'. Ten cytat, odnośnie do żydów, można znaleźć w papieskim dekrecie 'Ad haec'.

Papież Innocenty III wspominając o tym, że żydzi bywają dopuszczani przez chrześcijan do ich miast, ostrzegał chrześcijan o tym, że sposób i warunki tego dopuszczenia żydów powinny być takie, by uniemożliwić żydom odpłacanie się złem za dobroć. 'Gdy oni są dopuszczeni z litości do poufałego współżycia z chrześcijanami, oni odpłacają się gospodarzom, zgodnie z przysłowiem, jak szczur ukryty w worku lub jak wąż w piersiach lub jak płonąca głownia w fartuchu'. Ten sam papież mówi, że właściwym jest, gdy żydzi służą u chrześcijan, a nie żeby chrześcijanie służyli u żydów i dodaje: 'Synowie wolnej matki nie powinni służyć synom matki niewolnej. Przeciwnie. Żydzi, jako słudzy odrzuceni przez Tego Zbawiciela, którego śmierć oni w tak podły sposób spowodowali, powinni uznać siebie w fakcie i w czynie sługami tych, którzy przez śmierć Chrystusa zostali uwolnieni, tak jak gdyby ta śmierć uczyniła żydów niewolnikami'. Te słowa można przeczytać w dekrecie papieskim 'Etsi Judaeas'. W podobny sposób w innym dekrecie papieskim 'Cum sit nimis', pod tym samym tytułem 'De Judaeis et Saracenis' (O żydach i saracenach) tenże papież zabrania wyznaczania żydów na publiczne stanowiska: 'Zabraniamy nadawania żydom stanowisk publicznych, ponieważ oni korzystają z udzielonych im możliwości, by ujawnić zaciekłą wrogość wobec chrześcijan'.

Z kolei Papież Innocenty IV pisał do św. Ludwika, króla Francji, który nosił się z zamiarem wygnania żydów z jego królestwa, aprobując plany króla, z tego powodu, że żydzi nie dotrzymywali postawionych im przez Stolicę Apostolską warunków: 'My, którzy pragniemy z całego serca zbawienia dusz, niniejszym listem całkowicie Cię upoważniamy do skazania na banicję wyżej wspomnianych żydów, czy to przez Twoje osobiste zarządzenia, czy też za pośrednictwem Twoich namiestników, specjalnie z tego powodu, że jak nam wiadomo, żydzi nie przestrzegają regulaminów dla nich ustanowionych przez Stolicę Apostolską'. Ten tekst można znaleźć u Raynaldusa w rocznikach za rok Pański 1253 pod numerem 34.

Jeżeli teraz ktokolwiek zapyta się, co zostało przez Stolicę Apostolską zabronione żydom mieszkającym w tych samych miastach, co i chrześcijanie, odpowiemy, że żydom nie wolno czynić właśnie tego, co jest im dozwolone czynić w Królestwie Polskim, a mianowicie wszystko to, co zostało powyżej wyszczególnione. Poza tym wcale nie jest konieczne badanie wielu książek, by przekonać się o prawdzie tego oświadczenia. Wystarczy bowiem zapoznać się z działem dekretów papieskich: 'De Judaeis et Saracenis' (O żydach i saracenach) i studiować prawa i dekrety papieży rzymskich, Naszych poprzedników: Mikołaja IV (1288-1294), Pawła IV (1555-1559), św. Piusa V (1566-1572), Grzegorza XIII (1572-1585) i Klemensa VIII (1592-1605), z których z łatwością można skorzystać, gdyż można je znaleźć w 'Bullarium Romanum'. W każdym razie, Wy, Czcigodni Bracia nie potrzebujecie aż tak dużo czytać, aby jasno zrozumieć sytuację. Wystarczy bowiem, jeżeli zapoznacie się z regulaminami i statutami ustanowionymi na synodach Waszych poprzedników, gdyż oni bardzo troszczyli się o to, by ich prawami i dekretami objąć wszystko, co rzymscy papieże zarządzili i ustanowili odnośnie tej sprawy. Poza tym istotną trudnością jest fakt, że dekrety tych synodów zostały zapomniane lub nie były wykonywane i wobec tego to jest Waszym obowiązkiem, Czcigodni Bracia, by przywrócić te prawa do pierwotnej mocy. Zakres bowiem Waszego świętego urzędu wymaga, abyście troskliwie starali się wymusić wykonanie tych dekretów.

Odnośnie do tej sprawy wydaje się być właściwym i odpowiednim, aby zacząć od kleru, mając na uwadze, że to jest obowiązkiem księży, aby dali wskazówki innym, jak należy prawidłowo postępować i aby uświadomili wszystkich własnym przykładem. Jesteśmy bowiem przekonani, że z łaski Bożej dobry przykład kleru skieruje zbłąkanych laików na właściwą drogę. Wszystko to uda się Wam zarządzić i wprowadzić z większą łatwością i pewnością siebie, ponieważ wiemy z raportów godnych zaufania i honorowanych ludzi, że Wy nie wydzierżawialiście żydom ani Waszych dóbr ani Waszych praw i że unikaliście wszelkiej z nimi styczności, jeżeli chodzi o udzielanie kredytu lub zaciąganie długów. A więc, jak nam wiadomo, Wy jesteście od żydów niezależni i nie jesteście z nimi związani żadnymi handlowymi sprawami.

Systematyczny sposób postępowania przewidziany przepisami świętych kanonów, odnośnie zmuszenia przekornego do posłuszeństwa w sprawach tak wielkiej wagi jak obecna, nigdy nic wykluczał użycia potępienia i pochwały, podanych do pewnej ilości spraw zarezerwowanych (do decyzji wyższych władz kościelnych), co do których zachodzi możliwość, że mogłyby stać się przyczyną niebezpieczeństwa lub poważnego ryzyka dla religii. Dobrze wiecie, że Sobór Trydencki (1545-63) uczynił wszystko w jego mocy, by wzmocnić Waszą władzę, w szczególności przez zatwierdzenie Waszych uprawnień odnośnie spraw zarezerwowanych. Sobór nie tylko powstrzymał się od ograniczenia Waszych uprawnień wyłącznie do zarezerwowania dla Was przestępstw naruszających porządek publiczny, ale poszedł znacznie dalej i rozszerzył Wasze uprawnienia do rezerwowania groźniejszych aktów podłości, które nie są aktami czysto wewnętrznej natury. Z różnych okazji w poszczególnych dekretach i okólnikach kongregacje Naszej świętej Stolicy Apostolskiej oświadczyły i zadecydowały, że tytuł: 'poważniejsze i podłe przestępstwa' obejmuje przestępstwa, do których ludzkość jest najbardziej skłonna i które przynoszą szkodę dyscyplinie kościelnej i zbawieniu dusz powierzonych pasterskiej opiece biskupów. Myśmy opracowali szerzej ten punkt w Naszym 'Traktacie o Diecezjalnym Synodzie', ks. V, rozdz. V.

Uprzejmie zapewniamy, że wszelka pomoc jaką możemy dać będzie do Waszej dyspozycji, aby zabezpieczyć powodzenie w tej sprawie.

W dodatku, abyśmy mogli przeciwstawić się jakimkolwiek trudnościom, które niewątpliwie zaistnieją w wypadku konieczności wszczęcia postępowania przeciwko wyjętym z pod Waszej jurysdykcji członkom kleru, damy odpowiednie instrukcje Waszemu Czcigodnemu Bratu, Arcybiskupowi Nicei i Naszemu Nuncjuszowi w Waszym Kraju, w wyniku których to instrukcji będziecie w stanie uzyskać od niego wszelkie upoważnienia do działania w zaistniałych sprawach. Jednocześnie uroczyście Was zapewniamy, że gdy okoliczności na to pozwolą, będziemy, z całym zapałem i energią w Naszej dyspozycji, pertraktować z tymi osobami, przez których władze i autorytet wspaniałe Królestwo Polskie zostanie oczyszczone z tej hańbiącej plamy. Przede wszystkim, czy Wy, Czcigodni Bracia, z całą żarliwością Waszej duszy zwracacie się z prośbą o pomoc do Boga, Stwórcy wszelkiego dobra? Także błagajcie w szczerej modlitwie o Jego pomoc dla Nas i dla Stolicy Apostolskiej. Obejmując Was pełnią miłości bliźniego, miłościwie udzielamy apostolskiego błogosławieństwa Wam i trzodzie powierzonej Waszej opiece.

Wydano w Castel Gandolfo dnia 14 czerwca 1751 w 11 roku Naszego Pontyfikatu.

P.P. Benedykt XIV



avatar użytkownika intix

7. „Zmierzch Izraela” - Henryk Rolicki (Książka wydana w 1932r.)

Fragment książki:
       (...)
       Okres ostatnich lat trzydziestu przed rewolucją francuską jest okresem najbujniejszego rozpleniania się wolnomularstwa i tworzenia nowych rytów. Widać, że tajna nauka miała powodzenie, zaś „konieczności polityczne i filozoficzne” wymagały od „nieznanych przełożonych” wielkiej pomysłowości i gorączkowego działania.

       Wolnomularstwo - jak mówiłem - jako nowa forma organizacji, powstaje w Anglii w XVII w. przed rewolucją cromwellowską. Trzy stopnie pierwotnego wolnomularstwa, stopień ucznia, czeladnika i mistrza miał, według Ragona, wprowadzić wychrzczony żyd, Eliasz Ashmole, antykwariusz, astrolog i alchemik.

       Stefan Morin, twórca rytu szkockiego dawnego i przyjętego był również bardzo silnie pomawiany o żydostwo. Ryt szkocki dawny i przyjęty, przywieziony z Ameryki przez braci Hacquet’a i de Grasse-Tilly ‘ego, nie miał żadnych dowodów swego powstania, prócz patentu o podejrzanej autentyczności, dostarczonego w r. 1761 bratu Morin. Niezależnie od tego rytu istniała w Paryżu osobna kapituła szkocka pod kierownictwem żyda, Abrahama. Utworzona w r. 1717 w Londynie Wielka Loża Angielska, skupiająca pod swoją władzą loże angielskie, używa po dziś godła, o którego pochodzeniu tak pisze angielska badaczka tajnych związków:

       „Pisarz żydowski, Bernard Lazare, oświadczył, że żydzi stali wokół kolebki wolnomularstwa, jeżeli zaś to zeznanie odnosi się do okresu, poprzedzającego powstanie Wielkiej Loży w r. 1717, to znajduje niezbite potwierdzenie w faktach. Oto bowiem w poprzednim stuleciu godła, używane obecnie w Wielkiej Loży, zostały narysowane przez amsterdamskiego żyda, Jakuba Jehudę Leona Templo, będącego towarzyszem Cromwellowskiego przyjaciela, kabalisty Manasse ben Izraela. Aby przytoczyć autorytet żydowski w tej sprawie, to p. Lucien Wolf pisze, że Templo „miał monomanię… w stosunku do wszystkiego, odnoszącego się do Świątyni Salomona i Namiotu Pustyni. Skonstruował olbrzymie modele tych budowli”. Wystawił je w Londynie, który odwiedził w r. 1675 i wcześniej, i nie wydaje się czymś nierozsądnym ten wniosek, że to mogło dostarczyć źródeł natchnienia tym wolnomularzom, którzy w czterdzieści lat później kształtowali rytuał masoński. W każdym razie godła, używane dotąd przez Wielką Lożę Anglii, są niewątpliwie nakreślone przez żyda. Różokrzyżowcy niemieccy XVIII w. twierdzili, że otrzymali swą «wiedzę» hebrajską i kabalistyczną od rabina holenderskiego, niejakiego Neameth’a. W pierwszej połowie XVIII w. między wodzami („imperatorami”) różokrzyżowców wymieniają wtajemniczeni, Abrahama z Berna w Hamburgu, który miał posiadać zbiór prawdziwych pism różokrzyżowcowych oraz listów od członków rozsianych aż gdzieś do Persji”.

       Niezmiernie interesującą postacią jest w okresie przygotowawczym rewolucji francuskiej niejaki doktor Falk. Bezpośrednio przed kongresem masońskim w Wilhelmsbaden z 1782 r., wybitny uczestnik kongresu, „Eques a Capite Galeato”, otrzymał od swego bliskiego przyjaciela, brata Savalette de Langes ogromną ilość informacji pisemnych, tyczących specjalnie wybitnych wolnomularzy. Czytamy w tych notatkach: „Doktor Falk w Anglii: Ten doktor Falk znany jest wielu Niemcom. Jest to człowiek pod każdym względem bardzo niezwykły. Jedni wierzą że jest on naczelnikiem wszystkich żydów i łączą wszystko cudowne i dziwaczne w jego zachowaniu i życiu z zamiarami czysto politycznymi. Mowa o nim w sposób dziwaczny w pamiętnikach kawalera de Rampsow, jako o różokrzyżowcu. Miał on zajścia z marszałkiem de Richelieu, wielkim poszukiwaczem kamienia filozoficznego. Miał zdarzenie dziwaczne z księciem (de Rohan) Guemenee i z kawalerem de Luxemburg, tyczące Ludwika XV, któremu przepowiedział śmierć. Jest on prawie niedostępny. We wszystkich sektach ludzi uczonych w wiedzy tajemnej uchodzi za człowieka przełożonego. Baron Gleichen może dać o tym dobre informacje. Niech się pan postara o otrzymanie nowych informacji w Frankfurcie”. W dalszych notatkach Savalette’a de Langes w każdym wypadku przy odpowiednim nazwisku stwierdza się z naciskiem: on zna Falka, albo też: uczeń Falka lub uczeń Falkowego ucznia. Specjalnej, tajemniczej sławy zażywał także w wolnomularstwie XVIII w. zagadkowy hr. de St. Germain, posiadacz eliksiru życia, podający się za księcia Rakoszego: Kto to był w istocie?

       Ks. Barruel informuje nas, że pod kierownictwem Savalette’a de Langes istniał w Paryżu w r. 1781 klub iluminatów, w którym spotykali się Cagliostro, hr. de St. Ger-main i zwolennicy Swedenborga. Jedni uważali „hrabiego” za syna alzackiego żyda, nazwiskiem Wolff476. Minister Ludwika XV, ks. Choiseul, uważał go za syna żyda portugalskiego. Tę wersję potwierdza żyd rosyjski, wybitny członek partii kadetów przed wojną, J. Hessen. St. Germain studiował wraz ze słynnym Mesmerem magnetyzm zwierzęcy (seanse hipnotyczne). Odgrywał dużą rolę polityczną jako agent dyplomatyczny ks. de ChoiseuPa, a potem przy zawarciu pokoju między Austrią a Rzeszą w r. 1761, wreszcie w zamieszkach rosyjskich, które wyniosły na tron Katarzynę II.

       Książę heski tak pisał o nim do Willermoza: „Wie pan, co on mawiał: jestem najstarszy spośród wolnomularzy, zawsze jednak udawał, że nic nie wie o wolnomularstwie i o wysokich wtajemniczeniach. Tymczasem w ostatnim roku wiele okoliczności utwierdziło mnie w przekonaniu, że rzecz się ma przeciwnie”.

       Przyjrzyjmy się teraz jego przyjacielowi, słynnemu Mesmerowi. Jak nam wiadomo, w Paryżu mesmeryzm, czyli rozpowszechnienie wprowadzonych przezeń seansów hipnotyzerskich, osiągnął przed rewolucją niezwykłe nasilenie i przyczynił się w dużej mierze do stworzenia nastroju bezbronności wobec rewolucji. Twórca tej manii i jej naukowy apostoł był członkiem pierwszej loży Rytu Pierwotnego, założonego przez znanego nam już dobrze wolnomularza zwanego „Franciscus, Eques a Capite Galeato”. Był w bliskich stosunkach z St. Martinem i Cagliostrem. Opuściwszy Francję, osiada w Wiedniu, gdzie bierze udział w tworzeniu rytu „braci azjatyckich” i odgrywa w nim nawet rolę kierowniczą. Co to był za ryt?

       Ryt „braci azjatyckich” utworzony został w r. 1782. Na czele rytu stał Sanhedryn. W skład kierowniczych kół wchodzili żydzi, a nawet chrześcijanie nosili w nim pseudonimy żydowskie. Jednym z kierowników Zakonu był kabalista Markus Hirschfeld, czyli Marcus ben Bina. Protektorem tajnym Zakonu był ks. Ferdynand brunświcki, zarazem protektor iluminatów Weishaupta, a później niedołężny wódz armii sprzymierzonych, mających stłumić rewolucję francuską. Filię swą posiadał Zakon w Hamburgu, wielkim skupieniu żydostwa. Ryt powstał z rytu „Rycerzy i braci Jana Ewangelisty z Azji w Europie”. Garnęli się doń żydzi z pokątnych lóż, tzw. Lóż Melchizedeka. Podstawą nauki „braci azjatyckich” była połączona z martynistyczną symboliką liczb kabalistyczna wiedza różokrzyżowców. Zakon rozszerzył się po całej Austrii i po innych krajach niemieckich. Najwyższym ich stopniem był Lewita czyli Kapłan według Zakonu Melchizedeka.
Liczne loże niemieckie należały do Zakonu Braci Azjatyckich w nadziei, że znajdą tam tajemnice, których poszukiwali tak zaciekle. Jest rzeczą niezmiernie charakterystyczną że w przeddzień rewolucji francuskiej mobilizują się w Europie wszystkie związki, uprawiające okultyzm. Mesmer ze swą fizyką sympatyczną i magnetyzmem zwierzęcym staje się sztandarem tego ruchu, mającego jednych pchnąć w objęcia rewolucji, drugich zaś powstrzymać od przeciwdziałania. Okultysta Eliphas Levi tak omawia mesmeryzm:

       „Magnetyzować można w dwojaki sposób. Po pierwsze: działając wolą na plastyczną medialność innej osoby, której wola i czyny stają się w rezultacie podległe tej działalności. Po wtóre: działając wolą jednej osoby, czy to przez zastraszenie, czy też przez perswazję — tak, aby pod tym wrażeniem ta druga wola zmieniła w myśl naszej chęci medialność plastyczną oraz czyny tej osoby. Można magnetyzować promieniowaniem, zetknięciem, wzrokiem i słowem”.

       Jakie znaczenie przywiązywano do tego procederu w kołach wtajemniczonych, możemy osądzić z drugiej książki tego samego autora. Wielkim dziełem XVIII w. nie była encyklopedia, ani kpiąca i szydercza filozofia Voltaire’a, ani negatywna metafizyka Diderota i d’AIemberta, ani nienawistna filantropia Rousseau, lecz sympatyczna oraz cudowna fizyka Mesmera.

       Osoba Mesmera łączyła „braci azjatyckich” z martynistami francuskimi. Za przywódcę i twórcę rytu martynistów uchodzi niesłusznie St. Martin. Był on bowiem tylko uczniem, i to skromnym uczniem Martineza Paschalis, który grasował w południowej Francji, dawnej siedzibie marranów, albigensów i hugenotów. Za centrum swej działalności obrał Bordeaux.

       W lutym 1770 r. Paschalis mieszkał w Bordeaux u Carvalbo, żyda wy chrzczonego, w domu Poiraud koło bramy de la Monnaie. Paschalis był żydem sefardyjskim. Współczesny mu mason, baron de Gleichen, wyraża już to przypuszczenie: „Paschalis był z pochodzenia Hiszpanem, prawdopodobnie rasy żydowskiej, skoro jego uczniowie otrzymywali odeń wielką liczbę rękopisów żydowskich. W XX w. żyd rosyjski, Hessen, ustala pochodzenie Paschalisa z całą stanowczością: „Martinez Paschalis, z pochodzenia żyd portugalski, nawrócony do chrześcijaństwa, jak gnostycy pierwszych wieków (tzn. pozornie — przyp. autora), w swoim czasie odgrywał pewną rolę w wolnomularstwie francuskim”.

       Żyd ten, z zawodu prosty woźnica, był właściwym twórcą zakonu martynistów czyli iluminatów lyońskich, który tak silnie przyczynił się do wybuchu rewolucji francuskiej. Mason ścisłej obserwy, Joseph le Maistre, tak zwykł był mówić o martynistach: „Myśli się powszechnie, że sekta ta wzięła swą nazwę od p. de St. Martin. To pomyłka. Martyniści biorą tę nazwę od pewnego osobnika, Martineza Paschalis.

       Najwyższym stopniem martynistów byli Reaux-Croix (Arcykapłani Krzyża). Nawiązywali do żydowskich tradycji esseńskich (komunistycznych) i chwalili się, że ongiś należał do nich Cromwell.„Sławnemu krzykowi Lutra: wszyscy chrześcijanie są księżmi! St. Martin w odległości trzech wieków odpowiedział krzykiem niebosiężnym: wszyscy ludzie są królami! — a tym słowem wielkiej zagadki, którą postawił przed narodem francuskim, były: wolność, równość, braterstwo — formułka, którą swym stylem symbolicznym nazywał Trójcą Św. i o której mówił tylko w tonie uroczystego zachwytu…”.

       Analogicznym do martynizmu rytem, który wyszedł z Szwecji, był ryt Swedenborga. Swedenborg, a właściwie Svednborg (ur. 1688, zm. 1772) stworzył system filozoficzno-mistyczny, oparty na kabale z jej doktryną Trójcy i emanacji. Rzekomo pod dyktandem Stwórcy określa on i objaśnia tajemnicę Trójcy. „Bóg ma duszę, którą jest Ojciec; ma ciało bosko-ludzkie, którym jest Syn; ma siłę, która działa i grzeje, i rozjaśnia, a jest ona Duchem Św.”

       System jego pełen jest aniołów, duchów męskich i żeńskich, obcujących ze sobą niebiesko i przypomina system Martineza Paschalis i jego tajemnice. Przy fascynowaniu bliźnich, a szczególnie wysoko postawionych osób, posługiwał się cudotwórca środkami dość ziemskimi. Jeden z tych wypadków cytuje ks. Barruel. Oto Swedenborg w stosunku do królowej szwedzkiej, siostry króla pruskiego, po śmierci jej brata pozwolił sobie na gruby kawał. Na życzenie królowej miał zapytać ducha jej brata, czemu nieboszczyk nie odpisał na jej list przed śmiercią. Pomówił z duchem i oto co zaszło dalej: „Brat Wasz zjawił mi się tej nocy i polecił mi zawiadomić Was, że nie odpowiedział na Wasz list, bo potępia Wasze postępowanie, bo Wasza nierozsądna polityka i ambicja były przyczyną rozlewu krwi. Polecam Wam w jego imieniu, byście zaniechali wywoływania tych zamieszek, których prędzej czy później stalibyście się ofiarą”. otem Swedenborg opowiedział królowej takie szczegóły jej listu do brata, że wpadła w przerażenie. Wkrótce okazało się jednak, że list przejęło dwóch senatorów i urządzili całą cudowną mistyfikację, by pozbawić królową wpływów politycznych. Do takich prozaicznych celów służą najwyższe tajemnice wolnomularstwa.

       Swedenborg głosił rewolucję, która zmiecie królów i książąt, po czym jego nauka zapanuje nad światem i powstanie „nowa Jerozolima”. Znamy aż nadto dobrze ten „mesjanizm”, głoszony już przez tajne związki reformacji. Jest on z ducha żydowski na wskroś jak żydowsko-kabalistyczna jest cała nauka Swedenborga. I tak, jak Martinez Paschalis, tak samo i Swedenborg głosił rewolucję i zwalczał istniejącą hierarchię. „System Swedenborga nie jest niczym innym, jak kabałą pozbawioną pierwiastka hierarchii”.

       Tzw. ryt Swedenborga powstał dopiero po jego śmierci, założony we Francji przez jakiegoś markiza de Thomé w r. 1783.

       W ścisłym związku z tzw. iluminatami chrześcijańskim: tj. martynistami i rytem Swedenborga, działali tzw. iluminaci bawarscy, powołani do życia przez Weishaupta.

       Kim był ów Weishaupt? Kim był ten człowiek, który położył ostatnią minę pod ancien régime i królestwo Burbonów?

       Adam Weishaupt (ur. 1748, zm. 1830) został w r. 1772 profesorem prawa „naturalnego” i kanonicznego na uniwersytecie w Ingolstadt w Bawarii. W r. 1776 założył tajny zakon iluminatów, na którego czele stanął pod pseudonimem „Spartacus”. W tym samym roku dał się przyjąć do loży „Zur Behutsamkeit” w Monachium, po czym, jako wolnomularz, założył w r. 1780 lożę w Bożen (Bolzano) w Tyrolu austriackim. W r. 1784 rząd bawarski wpadł na trop jego rewolucyjnej organizacji, po czym skonfiskował całe archiwum jego iluminatów502.

       Skąd Weishaupt czerpał natchnienie do założenia swego związku? Sprawa ta dotąd nie jest wyjaśniona dostatecznie. Współczesny mu ks. Barruel w swych pamiętnikach tak pisze:

       „Podaje się go za ucznia osławionego Cagliostro oraz kilku jego adeptów, wyróżniających się illuminizmem w hrabstwach Awignonu i Lyonu. Mówią że w swych włóczęgowskich wyprawach spotkał Weishaupta i udzielił mu swych tajemnic”.

       Angielska badaczka tajnych związków, p. Nesta Webster, podaje inne przypuszczenie, oparte m. in. także na pamiętnikach ks. Barruela:

       „Skąd czerpał Weishaupt swoje bezpośrednie natchnienie? Oto i Barruel i Le-couteulx de Cantelen zdobyli nić, której nie można odkryć w innych źródłach. W r. 1771, jak powiadają pewien kupiec jutlandzki, nazwiskiem Koelmer, wrócił do Europy w poszukiwaniu adeptów tajnej doktryny, opartej na manicheizmie, z którym zapoznał się na wschodzie. Po drodze do Francji zatrzymał się na Malcie, gdzie spotkał się z Cagliostro i nieomal doprowadził do powstania ludowego. Z tego powodu został wygnany z wyspy przez Rycerzy Maltańskich i udał się do Awignonu i Lyonu. Tu zebrał kółko uczniów wśród iluminatów i w tym samym roku wy wędrował do Niemiec, gdzie napotkał Weishaupta i wtajemniczył go we wszystkie misteria swej tajnej doktryny. Według Barruela Weishaupt poświęcił wówczas 5 lat rozmyślaniu nad owym systemem, który został założony pod nazwą iluminatów w maju 1776 r. i przyjął „¡Iluminowany” pseudonim „Spartacus”. Koelmer pozostaje po dziś dzień najbardziej tajemniczym z ludzi; na pierwszy rzut oka odczuwa się skłonność do zdziwień, jakżeby on nie miał należeć do żydów kabalistów, działających w roli tajnych inspiratorów tych magików, którzy wychodzili na światło dzienne? Nazwisko Koelmer łatwo mogło być przekręceniem znanego nazwiska żydowskiego Calmer”. Inspiratorem działań Weishaupta w czasie rozwijania przezeń jego zakonu był — według p. Fry — Hartwig-Wessely (Hartog Naftali-Herz), najbliższy przyjaciel Mojżesza Mendelssohna, zwanego przez żydów trzecim Mojżeszem”. Żyd, Bernard Lazare, stwierdza, że „byli żydzi w otoczeniu Weishaupta”.

       Wtajemniczeni w zakon Weishaupta otaczali się największą tajemnicą i posługiwali się pseudonimami. Zakon posiadał szereg stopni wtajemniczenia, ściśle zakonspirowanych. Najwyżsi kierownicy zwali się Aeropagitami. Zakon nie posługiwał się sfałszowanymi patentami. Autentyczność swą opierali na wiadomościach (wiedzy masońskiej —przyp. aut.), nie zaś na patentach. Tej tezy używali także Schroepfer i Cagliostro w wykonywaniu swych oszustw”.

       Zakon Weishaupta używał w swym działaniu metod podstępnych. Członkowie byli specjalnymi instrukcjami szkoleni w używaniu oszukańczych środków. W instrukcji dla stopnia Iluminata Kierownika (Illitminatus dirigenś) pisał Weishaupt-Spartacus pod nr 8: „Jeżeli gdziekolwiek zdobędziemy znaczenie i władzę, należy udawać, że nie mamy żadnego zaufania, aby nie ostrzec tych, którzy będą pracować przeciwko nam. Na odwrót tam, gdzie nie możecie dojść do niczego, nadacie sobie pozór człowieka, który może wszystko. To sprawia, że nas się obawiają i poszukują i umacnia nas”.

       I znowu w tej instrukcji pod nr 22: „Jeżeli nasz zakon nie da się zorganizować w jakimś miejscu w całej swej budowie i z rozwinięciem wszystkich stopni, należy go zastąpić jakąś inną formą. Zajmujmy się celem; w nim leży istota rzeczy, a zasłona jest rzeczą obojętną byle tylko się nam powiodło. Jednak zawsze jakiejś zasłony potrzeba; albowiem w tajemnicy leży główna część naszej siły”.

       Założywszy swój zakon, Weishaupt rozpoczął próby opanowania wolnomularstwa niemieckiego od środka. W ujawnionym przez rząd bawarski archiwum iluminatów, skonfiskowanym u Zwacha (Katona), znajduje się list Spartacusa (Weishaupta) do Ajaksa (Massenhausen), pisany w r. 1777:

       „Powiem panu nowinę: przed najbliższym karnawałem jadę do Monachium i dam się przyjąć do wolnomularstwa. Niech to pana nie przeraża; nasze sprawy mimo to pójdą swoją drogą dzięki temu postępowaniu poznamy nową miejscowość i nowy sekret i staniemy się mocniejszymi od innych”.

       Stopniowo począł Weishaupt urządzać swój zakon w wolnomularstwie, ukrywszy go dobrze przed okiem oficjalnych władz masońskich. W marcu 1780 r. tak pisał do Katona (Zwacha):

       „Z początku chciałem sprowadzić z Londynu konstytucję dla naszych Braci; po dziś dzień byłbym tego zdania, gdyby można było ręczyć za Kapitułę monachijską. Trzeba będzie spróbować — nie mogę o tym napisać nic pewnego, zanim zobaczę, jaki obrót wezmą sprawy. Może powstrzymam się od reformowania; może stworzę dla nas nowy system wolnomularski. Może być nawet, że zdecyduję się na wcielenie wolnomularstwa do naszego Zakonu, aby nie tworzyć dwóch identycznych ciał. Czas rozstrzygnie”5″.

       Przy pomocy Philona (Knigge) wciągnął Weishaupt do swego zakonu najwpływowszych wolnomularzy, szczególnie należących do rytu ścisłej obserwy (strictae observantiae)5n.

       Wszechmasoński kongres w Wilhelmsbaden w 1782 r. został opanowany od środka przez iluminatów Weishaupta i iluminatów lyońskich (martynistów). Kongres ten stał się walną przygrywką do rewolucji francuskiej. Delegat na kongres hr. de Virieux, wróciwszy do Paryża, na zapytanie oświadczył:

       „Nie powiem wam tej tajemnicy, którą przynoszę, lecz jak sądzę, mogę wam powiedzieć, że to wszystko jest bardziej poważne, niż myślicie; knuje się sprzysiężenie tak osnute i głębokie, że będzie bardzo trudno religii i rządom obronić się przed upadkiem”.

       Propaganda iluminatów bawarskich była jeszcze bardziej niedwuznaczna jak działalność iluminatów francuskich (martynistów). Wobec mniej wtajemniczonych „daje się wyraz nadziei, że dzięki tajnym szkołom mądrości (szkoły Minerwy, przygotowawczy stopień iluminatów — przyp. aut.) podniesie się człowiek ze swego upadku, zaś książęta i narody, oczywiście bez aktów gwałtu, tylko zaś dzięki wpływowi etyki — znikną z powierzchni ziemi. Wobec tych prawie publicznie wyznanych tendencji, nie może zdziwić, że nie dano wiary zapewnieniom, jakoby wszelka polityka była z Zakonu wyłączona”. W statutach związku, dostępnych dla niżej wtajemniczonych, czytamy:

       „Dla uspokojenia i pewności tak hospitantów, jak i rzeczywistych członków tego związku i aby zapobiec wszelkim nieugruntowanym przypuszczeniom i trwożnym wątpliwościom, oświadcza Zakon przede wszystkim, że nie ma na celu żadnych nastrojów i czynów, szkodliwych dla państwa, religii i dobrych obyczajów, ani też wśród swoich tego nie krzewi. Cała jego troska skierowana jest wyłącznie ku temu, by zainteresować ludzi poprawą etyczną ich charakteru i uczynić to dla nich koniecznością wpoić w nich ludzkie i społeczne uczucia, zapobiec złośliwym zamiarom, dać pomoc uciśnionej i udręczonej cnocie przeciw bezprawiu, myśleć o karierze osób tego godnych oraz upowszechniać pożytecznie dotąd ukryte wiadomości naukowe. Oto pozbawiony szminki cel Zakonu, o nic więcej on nie dba”.

       Jest to więc zakon „niewinny”, jak „niewinne” jest zresztą całe wolnomularstwo, zajmujące się dobroczynnością i studiami. A teraz wejrzymy bardziej w głąb Zakonu, by zobaczyć, jak tam na wyższych stopniach wtajemniczenia wygląda ta niewinność, to wytwarzanie sympatycznego nastroju dla państwa, religii, to dbanie o dobre obyczaje i obrona cnoty, to popieranie oraz popularyzacja wiadomości naukowych.

       „Równość i wolność są to prawa istotne, które człowiek za swej doskonałości początkowej i pierwotnej otrzymał od natury; pierwszy zamach na tę równość został dokonany przez prawo własności; pierwszy zamach na tę wolność został dokonany przez społeczeństwa polityczne i rządy; jedyną podporą własności i rządów są prawa religijne i świeckie; aby więc powrócić człowiekowi jego prawa pierwotne do równości, wolności, trzeba zacząć od zniszczenia wszelkiej religii, wszelkiej społeczności świeckiej, zaś skończyć, znosząc wszelką własność”.

       A teraz dalszy objaw „popierania religii” znajdujemy w instrukcji dla stopnia kierownika (Illiiminatus dirigenś) punkt 16:

       „Jeżeli kierownik sądzi, że uda mu się spowodować zniesienia zakonów religijnych i użycie ich dóbr dla naszych celów, np. na utrzymanie odpowiednich nauczycieli po wsiach, to tego rodzaju projekty byłyby specjalnie dobrze widziane przez Zwierzchników”.

       Zaś przedtem, w punkcie 7 instrukcji, odsłania nam swój cel, na który mu trzeba funduszów: „Trzeba wszędzie także zdobyć dla naszego Zakonu pospólstwo. Wielkim środkiem ku temu jest wpływ na szkoły. To może się udać przez szczodrobliwość, czasem przez świetność, w innych wypadkach przez zniżenie się, przez popularyzowanie się, przez wysłuchiwanie z wyrazem cierpliwości przesądów, które w następstwie można wykorzeniać stopniowo”. Do popierania i popularyzacji nauki odnosi się punkt 15 instrukcji:

       „Jeżeli jakiś pisarz ogłasza zasady, które są prawdziwe, ale nie wchodzą w nasz plan wychowania świata, albo też zasady, których publikacja jest przedwczesna, trzeba się postarać, aby zdobyć tego autora. Jeżeli go nie możemy zdobyć i uczynić zeń swego adepta, należy go zakrzyczeć”.

       Obroną cnoty i dobrych obyczajów zajmuje się punkt szósty instrukcji dla kierowników. Wyłożywszy potrzebę zjednania sobie kobiet, przepisuje, „że sztuka pochlebiania im, aby je zdobyć, jest ćwiczeniem najbardziej godnym dla adepta; skoro wszystkie mniej lub więcej idą na pasku próżności, ciekawości, przyjemności i nowinkarstwa, to tą drogą należy je brać i uczynić pożytecznymi dla Zakonu”.

       Aby osiągnąć ten cel, Weishaupt powołał do życia specjalną tajną organizację kobiecą kierowaną niewidocznie przez mężczyzn. „Plan Zakonu dla kobiet — Zakon ten będzie miał dwa oddziały, z których każdy tworzyć będzie odrębny związek, mający swoje odrębne tajemnice. Pierwszy składać się będzie z kobiet cnotliwych, drugi z kobiet płochych, lekkich, żądnych uciechy. Jedne i drugie nie powinny wiedzieć, że są kierowane przez mężczyzn. Sprawi się, że dwie przełożone będą wierzyć, że ponad nimi są loże-matki tej samej płci, przekazujące im rozkazy, które w gruncie rzeczy będą je, nie dając im się poznać. Poprowadzą pierwsze z nich lekturą dobrych książek, a drugie przez zaspokojenie ich pożądań”.

       Tak wyglądała w praktyce realizacja oświadczeń czynionych wstępującym do Zakonu. Tą drogą „nieznani przełożeni” czynili przygotowania do rewolucji. Po ucieczce z Bawarii, wskutek zdecydowanej interwencji władz Weishaupt schronił się w Gotha, skąd zarzucił sieci na Francję. „Niech pan nie sądzi, że na wygnaniu jestem bezczynny”—pisał w r. 1785 do adepta swego, Fischera. Zwolennicy Weishaupta, iluminaci lyońscy (martyniści), adepci rytu Swedenborga : raz najwyższe stopnie masonerii szkockiej (rycerze Kadosz) stworzyli klub jakobinów.

       Po rewolucji francuskiej w okresie władzy Napoleona Weishaupt przycichł i wydarła się go oficjalna masoneria. Mimo to wywierał pokątnie potężny wpływ na jej decyzje, co widać choćby z listów brata Pyrona do masona, zwanego Eąues a Capite Galeato. Obraz nie byłby zupełny, gdybym jeszcze nie poświęcił trochę miejsca twórcy tzw. masonerii egipskiej, Aleksandrowi Cagliostro, a właściwie Józefowi Balsamo (ur. 1743 w Palermo, zm. 1795 w państwie papieskim w więzieniu). Powaga tego oszusta i szarlatana w kołach wolnomularstwa tak była wielka, że obradujący w r. 1785 w Paryżu konwent masoński wszystko uczynił, aby dać się przez niego pouczyć.

       Czarownik Cagliostro, jak hr. de St. Germain, posiadacz eliksiru życia, odgrywał w wolnomularstwie XVIII w. rolę pierwszorzędną o charakterze kierowniczym. Potem dopiero usiłowano się go wyprzeć, gdy „czary” jego częściowo zostały zdemaskowane. On to właśnie bawił w Warszawie, gdy tworzył się Wielki Wschód Narodowy. On brał udział we Francji w sprawie „naszyjnika królowej”, mającej przed rewolucją skompromitować Dom Burboński. On utworzył ryt, który w swych rozszczepieniach prowadził w XIX w. decydującą akcję rewolucyjną w życiu Europy.

       W r. 1782 utworzył masonerię egipską której był Wielkim Koftem (arcykapłanem) zaś żona jego Wielką Koftą (arcy kapłanką): Celem jego było oczyścić wolnomularstwo z niedowiarstwa za pomocą magii obrzędowej. Istniejące jeszcze ryty Misraim i Memphis pochodzą stąd przeinaczone”. Bliskie stosunki łączyły Cagliostra z najbardziej wtajemniczonymi wolnomularza-mi: z Mesmerem, St. Martinem, Weishauptem, Willermozem. Miewał, jako kapłanki, młode dziewczyny, które podniecał aż do ekstazy środkami hydromancji… Należy wierzyć, że sprzedawał swą żonę, albowiem i ona go sprzedała. Został uprowadzony i chwycony w matnię, zrobiono mu proces i ogłoszono z tego procesu, co się komu chciało. Wśród tych zdarzeń nadeszła rewolucja i cały świat zapomniał o Cagliostrze.

       A tymczasem nie był to byle kto: „Pieczęć jego jest równie doniosła, jak pieczęć Salomona i zaświadcza, że był wtajemniczony w najwyższe sekrety wiedzy. Pieczęć ta, dająca się wyjaśnić literami kabalistycznymi imion Acharat i Althotas, wyraża najwyższe znaki Wielkiego Tajnika i Wielkiego Dzieła. To żmija, przebita strzałą tworząca literę (hebrajską) alef, wyobrażenie połączenia pierwiastka czynnego z biernym, ducha i życia, woli i światła”.

       Założona przez Cagliostra masoneria egipska wyłoniła z siebie, za czasów Ludwika XVIII, ryty Misraim i Memphis. Ryt Misraim, organizowany przez żydów, braci Bedarride (Jassud Bedarride — autor dzieła „O prozelityzmie i wolności religijnej, czy li judaizm pośród wyznań chrześcijańskich — przyp. autora), powołał do życia węglarstwo, organizację tajną rewolucji lipcowej 1830 r. we Francji, powstania listopadowego w Polsce oraz rewolucji w Europie w 1848 r.

       Z początkiem tego wieku (XIX w. — przyp. aut.) pojawiła się skombinowana ze stopniami, zwanymi francuskimi lub szkockimi, masoneria Cagliostra pod nazwą rytu Misraim albo egipskiego. Ryt Misraim odgrywał znowu wśród wolnomularstwa rolę kierowniczą. Naczelnicy tego rytu brali sobie przywilej niedostrzegalnego kierowania wszystkimi gałęźmi wolnomularstwa, dla których Misraim — według nich — było wspólnym pniem.

       I oto przy boku kabały egipskiej, czyli Misraim spotykamy włoską Carbonara. Ryty Memphis i Misraim — jak nas już pouczył Papus — stoją obok rytów tzw. iluminatów na czele wolnomularstwa. Należą do nich najbardziej wtajemniczeni. Kimże więc był ów czarownik szarlatan i twórca najgłębszego rytu wolnomularstwa?

       Cagliostro wtajemniczenie swoje otrzymał we Frankfurcie nad Menem, siedzibie żydostwa i stolicy Rothschildów. Cagliostro dowiedział się z ust wtajemniczających go, że stowarzyszenie tajne, którego część miał stanowić, miało już mocne korzenie; że posiadało masę pieniędzy, rozsianą po bankach w Amsterdamie, Rotterdamie, Londynie, Genui i Wenecji; że te pieniądze pochodzą z wkładek rocznych, wypłacanych przez członków. Cagliostro, a właściwie Józef Balsamo, był synem sycylijskiego żyda (marrana) Piętro Balsamo.
       (...)

* * *
Książka do lektury (dla zainteresowanych) - jeżeli ktoś nie posiada, nie czytał - jest dostępna:

avatar użytkownika UPARTY

8. To wszystko prawda, jednak jest jedno ale.

Otóż, oczywiście nie jestem autorytetem w tej kwestii, podobnie jak i w żadnej innej, ale patrząc na tych masonów, których znam odnoszę wrażenie, że ich inspiracją był biblijny król Salomon. Jak się zwiedza tzw groty Salomona to nie da się ukryć, że były one inspiracją do architektury budynków lóż masońskich.
W trakcie rozmów z masonami odniosłem wrażenie, że są oni przekonani iż potęga króla Salomona nie brała się z jakichś jego cech osobistych nie mówiąc już o opiece Boga, a z tego, że miał on tajne grono doradców, które skrywało się własnie w grotach pod jego pałacem i tak na prawdę to oni rządzili krajem a Król Salomon zajmował się głownie paniami. Jak jego syn Roboam sprzeciwił się doradcom, to stracił królestwo.
Stąd dążą oni do odtworzenia tej struktury organizacyjne systemu władzy. Czyli jakiś tam król i odpowiedzialni,a zarazem tajni doradcy manipulujący zarówno królem jak i ludem poprzez swoje osobiste autorytety.
Jest to oczywiście struktura nie do zaakceptowania i zapewne szatańska. Nie mniej jednak w Piśmie Świętym w tylu miejscach jest powiedziane, że plany mędrców są płonne, że trudno przypuszczać by tak nie było.
Natomiast jest powiedziane również, że królestwa tego świata należą do szatana i może on je dać komu chce.
W połączeniu daje taki obraz. Masoneria krzywdzi ludzi i to na różne sposoby. Po pierwsze oddala ich od Boga i kieruje w stronę rozumu ludzkiego, po drugie w swoim działaniu nie kieruje się normami moralnymi a własnym interesem i nie ma w tym żadnych ograniczeń bo jest tajna, po trzecie ma interes sprzeczny interesem Kościoła Powszechnego jako instytucji, bo ten płaszczyzną porozumienia i współpracy miedzy różnymi ludami, pozwala jednym zrozumieć drugich a to uniemożliwia manipulacje, więc go zwalcza.
Natomiast nie bardzo ma możliwość pozytywnego działania w tym realizacji własnych planów. Pozytywne działania przynoszące efekty jest tylko i wyłącznie skutkiem Boga, oni mogą tylko przeszkadzać i bardzo często skutecznie. Owszem, wojnę mogą wywołać, ale co dobrego jest w wojnie, czy wojna poza zniszczeniem materialnym i odczłowieczeniem obu stron przynosi im cokolwiek?
Mogą również wywyższać się si e w społeczeństwach, w których żyją- ale jest to opisane w Dekalogu działanie czcze, jak to zauważył św. Paweł i ludzi którzy chcą żyć z czczego działania nakazał wyłączyć ze wspólnoty a zwłaszcza odciąć od dóbr materialnych. Słynne wezwanie św. Pawła "kto nie chce pracować niechaj nie je zaczyna się wcześniej, w poprzednim rozdziale od potępienia tych co podejmują działania czcze zamiast pracować i logicznie jest dokończeniem tej własnie myśli.
To nam nakazuje jednoznacznie usuwać masonów z naszej wspólnoty i pokazuje jakie jeszcze inne oprócz powyższych zagrożenia dla nas niosą.
Ale siły sprawczej oni moim zdaniem nie mają, oni mają tylko siłę destrukcji.
Z resztą jak się zastanowić nad tym co mówią, to oni nie wychodzą poza to,co zostało wymyślone w Kościele lub w czasach przedchrześcijańskich i w wersji szyderczej stanowi ich dorobek intelektualny. Oni nawet nic nie wymyślili a jedynie potrafią szydzić z nas.
Tak to widzę

uparty

avatar użytkownika intix

9. "...W trakcie rozmów z masonami..."

Rozmowy z masonami są baaardzo niebezpieczne... trzeba baaaardzo uważać...

Z szatanem się nie rozmawia.

Przykładem jest Ewa dla nas... i nie tylko Ona...




avatar użytkownika intix

10. O MASONII - Ks. St. Załęski.

O MASONII (*)

NA ŹRÓDŁACH WYŁĄCZNIE MASOŃSKICH (1)
KS. STANISŁAW ZAŁĘSKI SI



Treść: Co to jest masonia. – Rzekomy jej cel i zadanie według opowiadań masońskich a rzeczywisty, zgodny z prawdą dziejową. – Sekret masoński. – Początki i rozwój masonii. – Systemy masońskie różne co do formy, zgodne co do celu.


       Masonia jest: 1. Zakonem, i to miano sama sobie chętnie nadaje; ma swoje ustawy i reguły, swój rząd, swoje przysięgi i śluby i swój cel podwójny. Jeden pozorny dla niższych, symbolicznych stopni i dla profanów, a jest nim: miłość bliźniego, humanizm, uszczęśliwienie ludzkości; drugi cel właściwy, a jest nim obalenie ołtarza i tronu tj. chrystianizmu i opartego na nim polityczno-społecznego porządku rzeczy, postanowienie natomiast religii naturalnej, kultu natury, i ubóstwienie człowieka. Wolność jest jej pierwszym hasłem.

       2. Masonia jest z natury swej instytucją anty-chrześcijańską, karykaturą i przedrzeźnianiem Kościoła katolickiego, do którego obalenia dąży, a siebie na jego miejsce postawić pragnie. Ma więc swoje świątynie, ołtarze, ceremonie, obrzędy, uczty miłosne, słowem całą liturgię i całą hierarchię masońską o szumnych tytułach, która znów jest przedrzeźnianiem hierarchii kościelnej.

       3. Masonia tym samym że jest przedrzeźnianiem Kościoła katolickiego, który jest powszechny dla wszystkich czasów i ludów, i który wykołysał i wypielęgnował cywilizację chrześcijańskich narodów, zapanował nad umysłami i sumieniami i stał się potęgą światowładną – jest instytucją międzynarodową, uniwersalną, i dąży do zniesienia wszelkiej różnicy wynikającej z różnicy wiary, z różnicy władzy, z różnicy rodu i stanowiska w świecie. Równość jest jej drugim hasłem, ale nad tą równością ona góruje, i dąży do opanowania królów, rządów, dyplomacji, literatury, szkoły, rodziny i społeczeństwa, dlatego też nazywa sama siebie "sztuką królewską". Masonia, nie uznana dotąd legalnie i nie zatwierdzona przez żaden rząd, przez żadną władzę państwową lub kościelną, rządzi de facto dzisiaj we Włoszech, Francji, Brazylii i Zjednoczonych Stanach; – w Anglii zaś, Belgii, Niemczech, w Węgrzech i innych państwach występuje jako potęga anty-chrześcijańska i anty-monarchiczna, altare contra altare.

       Charakterystyką masonii jest jej tajemniczość; ma ona swoje misteria, swoją symbolikę i swoje sekreta, tak dalece, że sami masoni nie są w stanie podać na pewno genezy i rozwoju swego rzekomego zakonu, i dopiero z r. 1717 rozpoczyna się jego pewność historyczna.

       Misteria masońskie co do rytuału i symboliki masońskiej zapożyczone są częścią od Manichejczyków, częścią od egipskich i eleuzyjskich misteriów, i są upokarzające godność człowieka.

       Sekret masoński czym on jest i na czym właściwie polega? Odpowiedź zamyka się w dwóch słowach, na pozór bardzo pięknych i bardzo niewinnych: wolność i równość. Wolność, nie ta chrześcijańska wolność od grzechu i występku i tyranii sumienia, ale ta masońska: wyswobodzenie się z pod wszelkiej powagi i objawionej Chrystusowej wiary i utworzenie sobie kultu religijnego według swego widzimisię, jakiejś religii naturalnej, deistycznej, panteistycznej, lub materialistycznej. Równość nie ta Chrystusowa, mocą której wszyscy ludzie są braćmi, ale równość lożowa, nie cierpiąca władzy królewskiej ani żadnej władzy na chrystianizmie opartej, ani żadnej wyższości rodowej lub moralnej, ale niwelująca wszystkie religie, wszystkie stany i wszystkie władze, i sprowadzająca je do wspólnego całej masonii niedowiarstwa i braterstwa pod egidą loży.

       To jest cały sekret masonii, innego ona nie ma. Osłania go przed profanami dobroczynnością, uszczęśliwieniem ludzkości, zwalczaniem fanatyzmu, przesądu i występku, deklamacjami na wszystkie tony i nuty o wolności, równości i braterstwie ludów. Osłania ten sekret przed masonami niższych stopni ceremoniałem bałamutnym i dziwacznym; zdolniejszym i energiczniejszym "braciom" odkrywa go stopniowo, przygotowując ich powoli do zrozumienia całej tajemnicy. W pierwszych dwóch stopniach, uczniowi i czeladnikowi oznajmia się tylko, że celem masonii jest wolność i równość, nie tłumacząc wcale znaczenia masońskiego tych wyrazów, ale zostawiając zrozumienie tychże indywidualnemu usposobieniu każdego. Natomiast zabawia się ich w loży "pracami" tj. formalistyką i symboliką bałamutną, a przygotowuje się ich umysł do dalszych odkryć "sekretu", straszną przysięgą dochowania tajemnicy o wszystkim, co się dzieje w loży. W trzecim stopniu mistrza przedstawia się "bratu" alegoryczną historię Adonirama, którego śmierć należy pomścić i odszukać zgubione hasło masońskie. W stopniu czwartym kawalera wybranego zaprawia się "brata" do zemsty, nie mianując jeszcze osoby, na którą paść ma ta zemsta. Przypomina się mu czasy patriarchalne, gdzie to ludzie nie mieli znać innej czci Boga, tylko tę, którą dyktuje religia naturalna, i każdy człowiek był kapłanem tego Boga – ale nie powiada mu się jeszcze, że porzucić należy objawioną wiarę, która po epoce patriarchalnej nastała. Ta tajemnica rozwija się dopiero w 5 i 6 stopniu, kawalera szkockiego i kawalera Wschodu. Tam "brat" mason ogłoszony wolnym od wszelkiej tyranii i fanatyzmu religijnego; dają mu hasło znaczące, że jeden jest tylko Bóg Jehowah, który nie rozmawia z ludźmi inaczej jak tylko przez rozum i wcale się już nie troszczy o rządy świata. Prawdziwy mason jest kapłanem najwyższym tego Jehowy. W 7 stopniu kawalera Rose-Croix czyli Różanego krzyża pouczają "brata", że ten, który ukrył hasło masońskie wolność i równość i zagubił prawdziwą cześć Jehowy, jest założyciel chrześcijańskiej religii – Jezus Chrystus; nad nim więc, nad jego Ewangelią i nad jego Kościołem ma być wykonana zemsta masońska, zapowiedziana w stopniu 4. Nareszcie w 30 stopniu kawalera Kadosz (tzn. czysty), którego polska masonia nie miała, powiada się "bratu", że zabójcą mistrza Hirama był król, którego równie jak papieża przez zemstę za śmierć niewinną w. mistrza Templariuszów, Malay'a i jego niewinnych towarzyszy, protoplastów masonii, zamordować należy. Tym więc sposobem, obaleniem "ołtarza i tronu" tłumaczy się masoński "sekret", wolność i równość po masońsku pojęta.

       Nie potrzebuję wspominać, że ta tajemniczość masońska nadawała uroku i powabu zakonowi, zaostrzała wrodzoną każdemu myślącemu umysłowi ciekawość i zachęcała do gorliwości i cierpliwego wyczekiwania posunięcia na coraz wyższe stopnie, dopokąd się cały sekret masoński nie odsłoni. Co więcej, tajemniczość ta była dla masonii konieczną. Pomnąć bowiem należy, że masonia wylęgła się w społeczeństwach chrześcijańskich; że za adeptów swoich przyjmowała do niedawna, a w Polsce zawsze tylko chrześcijan. Dopiero od lat 50 żydom i poganom wstęp do masonii dozwolony. Nie wypadało jej więc odkryć od razu cel swój anty-chrześcijański i rewolucyjny przed profanami, zarówno jak swymi członkami. Społeczeństwa i rządy chrześcijańskie byłyby natychmiast skazały na śmierć pierwszych masonów jako apostatów od Chrystusa i jego Ewangelii, i pracowałyby nad wytępieniem sekty; potrzeba więc było dla własnego bezpieczeństwa ukryć cele właściwe, a osłonić je tym, co ludom i rządom ponętne: filantropią, uszczęśliwieniem ludzkości.

       Kandydat masoński, chrześcijaninem będąc, odskoczyłby jak od zarazy od zakonu (sit venia verbo), który go do apostazji i zdrady prowadzi; powoli więc, stopniowo, w małych dawkach należało podawać truciznę, aby organizm młodego masona do niej się przyzwyczaił. I stąd rozliczne stopnie symboliczne, szkockie, templariuszowskie itd. Wciągnięty nimi do "zakonu", wierzący katolik lub chrześcijanin, pozbywa się powoli w onych długich odstępach lat pięciu, które między pierwszymi trzema stopniami istnieją, swej pobożności i wiary; w stopniach wyższych dowiaduje się, ale także powoli, w przerwach kilku lub kilkunastomiesięcznych, że zniszczyć należy Kościół i chrystianizm, jako proste kuglarstwo; że królowie "z Bożej łaski" są tyranami, że więc wywrócić należy ich trony, albo uczynić ich narzędziem wykonawczym rozkazów loży; że wreszcie najwyższą powagą jest człowiek sam sobie, jako król przyrody. Konsekwencje tych "tajemnic" są okropne, ale przychodząc do ich poznania stopniowo, powoli oswaja się umysł z okropnością ich następstw, iż one nie rażą go więcej, a nawet nie dziwią.

       Co tu o naturze i celu masonii powiedziałem, wydać się może przesadą a nawet niegodną potwarzą, tym bardziej że jak w Polsce tak i gdzie indziej wiele poważnych i skądinąd czcigodnych imion zapisywało się do loży. Tak nie jest. Prawdziwości powyższych tez czyli założeń moich dowiedzie rzut oka na początki i rozwój masonii, na jej wewnętrzną organizację, i na różne jej systemy i ryty. Pomówimy o tym zaraz niżej, i to na źródłach wyłącznie masońskich oparci; konia z rzędem dam temu, kto w tym wszystkim choć cień chrześcijańskiego pierwiastka odnajdzie, choć jednej idei chrześcijańskiej się dopatrzy. Ta okoliczność, że wielu zacnych mężów znalazło się w masonii, niech nas nie łudzi i w błąd nie wprowadza. Prawdziwych, w wszystkie sekreta masońskie wtajemniczonych braci masonów, którzy są właściwymi kierownikami robót masońskich, jest w każdym kraju bardzo niewielu. Nawet ci, którzy najwyższe piastują stopnie, nie zawsze są do całej tajemnicy przypuszczeni, gdyż bardzo często wyższe stopnie dawane bywają honoris gratia wpływowym osobistościom, książętom i królom. Dziewięć-dziesiątych części rzeszy masońskiej ani pojęcia nie ma, o co właściwie chodzi; filantropia, uszczęśliwienie ludzkości, zwalczanie przesądów, towarzyskość wesoła i swobodna, oto czego oni szukają w masonii i nie troszczą się o więcej. Hasła: wolność i równość pojmowane przez nich w szlachetnym znaczeniu, dają im dostateczną gwarancję, że "zakon", który je głosi i za dewizę stawia, musi być równie zacny i szlachetny. Szli więc w dobrej wierze na lep braci menerów i bezwiednie służyli im za narzędzie odchrześcijanienia ludzkości. Poznałem w marcu 1888 r. starego wiarusa z 1831 r., który na emigracji będąc wstąpił do loży i dosłużył się 7-go stopnia kawalera Różanego krzyża. Pytałem go, jak on pojmował swój masoński zakon? "Jako instytucję najpiękniejszą, najszlachetniejszą, humanitarną, była odpowiedź; jedno co mnie raziło, i dla czego potem lożę porzuciłem, było to, że przekonałem się, iż wielu wstępuje do loży nie dla tych szlachetnych celów ludzkości, ale dla interesu, spodziewając się protekcji i wsparcia od braci lożowych".

       Niesłychanym w dziejach przykładem, masoni sami nie umieją powiedzieć skąd się wzięli i wykazać genezy swego "zakonu". Jakiekolwiek jednak są ich domniemywania i hipotezy w tym względzie, to noszą one zawsze wybitną cechę niechrześcijańską. Jedni początek masonii odnoszą do czasów świątyni Salomona (2), drudzy do kapłanów, mędrców egipskich z Memfis i Heliopolu (3), inni do misteriów eleuzyjskich, inni do Esseńczyków żydowskich, i dlatego Chrystusa Pana uważają za brata masona (4), inni jeszcze do czasów arki Noego, a nawet znaleźli się tacy, którzy za protoplastów masonii wskazują Adama i Ewę w raju. Te rodowody masonii wydają się samymże masonom niedorzecznymi; pod koniec XVIII w. powstała w tej mierze między nimi zawzięta polemika, zarzucano sobie nawzajem nieuctwo i głupotę, o czym wspomina z żalem bezimienny brat mason w swej ciekawej książce: Le vrai Maçon część III str. 14-16, wydanej w Filadelfii 5809 r. tj. w Paryżu 1800 r. Rękopis tej książki pt. Recueil précieux de la Maçonnerie Adonhiramite t. I, miałem także pod ręką.

       Więcej nieco powagi mają za sobą dwie hipotezy przyjęte przez rozumniejszą część masonów; jedna wywodzi rodowód masonii od Templariuszów, druga od niemieckiego cechu murarskiego w XIII wieku.

       W ciągu XV, XVI i XVII w. masonia przebywała wewnętrzny proces formacji, którego pojedyncze fazy nie tu miejsce opisywać. Dopiero z początkiem wieku XVIII występuje ona taką, jaką ją znamy dzisiaj, jako instytucja anty-chrześcijańska, internacjonalna. Stało się to głównie przez połączenie się z masonią angielską "alchemicznego towarzystwa «Różanego krzyża»", Rosi-crucians, Rose-croix, czyli, czciciele siły rodzenia.

       Sekciarze ci uczyli, że chrystianizm niczym innym nie jest, tylko dalszym rozwojem gnostycyzmu, który zjawił się i zakwitnął w II wieku po Chrystusie, i miał głośną swą szkołę w Aleksandrii. Mieszanina ta doktryny Zoroastra, stawiająca rozum ludzki jako najwyższą powagę nie tylko wiedzy ale i wiary, indyjskiej symboliki i talmudu, pogańskiego kultu natury i zasad miłości bliźniego Chrystusa, zdaniem Rosikruciantów, to jedyna prawdziwa religia. Kościół katolicki skoślawił i popsuł ten prawdziwy gnostycyzm, oni, Rosikrucianci, przywracają go do pierwotnej czystości. Ażeby zaś znaleźć środki do życia, trudnili się alchemią (5), zyskali wziętość w Anglii i nazywali się: "Towarzystwem alchemicznym Rosikruciantów". Koryfeuszami ich byli: naturalista alchemik Jan Teofil Desaguliers, i pastor protestancki Jakub Anderson; znamienitszymi członkami: Jerzy Payne, King, Calvert, Lumden, Madden, Elliot. Mieli oni swój rytuał zapożyczony od Indów, swój regulamin, swoje stopnie, swoje alchemiczne tajemnice i przysięgę dochowania tychże. Sami z siebie nie dosyć silni, porozumieli się z pokrewnym sobie duchowo "Bractwem Mularzy wolnych i przyjętych", i na walnym zebraniu 24 czerwca w dzień św. Jana, roku 1717, w szynkowni "pod jabłonią" na Charles-Street w Londynie, dokonała się fuzja czyli zjednoczenie Rosikruciantów i Wolnomularzy pod nazwą "Wielkiej loży Anglii". W kilka lat potem, 1723 roku, brat Anderson ułożył "Księgę ustaw Mularzy wolnych i przyjętych", ogłoszoną drukiem oficjalnie, z rozkazu Wielkiej zjednoczonej loży Anglii w Londynie, 1781 roku, wyznającej ryt szkocki o 33 stopniach, z których tylko pierwsze trzy są symboliczne, a wszystkie inne stopnie wyższe.

       "Tak więc dzień 24 czerwca 1717 roku stał się dniem narodzin Wolnomularstwa; dawne «Bractwo Budowniczych, Bractwo wolnych Mularzy, Bractwo Różanego krzyża», zniknęło na zawsze, a «Wolnomularstwo» ognisko czystego gnostycyzmu powstało naprzeciw Kościoła chrześcijańskiego, który jest ogniskiem gnostycyzmu fałszywego i zbękarciałego". Tak woła pompatycznie wspomniany wyżej wielki komandor jednej z piętnastu zjednoczonych w Lozannie lóż masońskich, w swym dziele Maçonnerie pratique, str. 36-38 (Paryż 1875 r.) i dodaje: "Zachowano nazwę Masonów wolnych i przyjętych odnoszącą się do budowy kościoła św. Pawła, aby uniknąć nawet podejrzenia co do właściwego celu świeżo narodzonej framasonii. Lecz tym celem była zawsze propaganda i tryumf gnostycyzmu czystego i liberalizmu racjonalistycznego na całym świecie. Propagandę tę prowadzono z taką energią, że w siedmiu latach, od 1723-30, emisariusze «Wielkiej loży Anglii» pozakładali loże wolnomularskie we wszystkich krajach Europy. Aby zaś uniknąć wszelkiego podejrzenia, że nowa framasonia jest czymś innym, jak dawne «bractwo Mularzy wolnych i przyjętych», zachowano wszystkie nazwy, wszystkie ceremonie i wszystkie szczegóły, które ono otrzymało od «Bractwa Budowniczych». Jedną tylko zmianę przyjęto: majstrowie formują osobny stopień, różny od czeladników, i pod tą potrójną klasyfikacją uczniów, czeladników i mistrzów, armia gnostycyzmu wyruszyła w pole na zdobycie świata".

       Z ust tedy pierwszego dygnitarza braci masonów mamy to cenne wyznanie, że masonia nie jest czym innym, tylko wznowioną sektą gnostycyzmu, że z natury i założenia swego jest przeciwniczką Kościoła Chrystusowego, że więc obalenie wszelkiej objawionej wiary, a postawienie na to miejsce kultu natury, jest jej właściwym celem.

       W powiedzeniu tym tkwi jeszcze inna wielka prawda; należy ją zgłębić. Masonia tym samym, że jest, według słów brata komandora, "ogniskiem gnostycyzmu" – jest wielkim zbiornikiem wszystkich sekt anty-chrześcijańskich, które w ciągu XVII wieków z niego się wylęgły, aby chrześcijaństwo podkopać i wywrócić. Każda z nich dźwigała się i upadała, jednak nie zginęła zupełnie, pozostało zawsze z niej coś błędu i jadu i komunikowało się jak rozczyn sektom innym. Oddzielnie wzięta, każda była nie dość silną, aby się utrzymać i istnieć, ale wszystkie połączone razem stać by się mogły potęgą. Ten proces zlania się tylu sekt w jedną odbywał się wiekami, bez niczyjej myśli przewodniej, na pozór przypadkiem, istotnie zaś siłą rzeczy. Wolnomularstwo przyjmowało je kolejno i asymilowało w jedną wielką anty-chrześcijańską sektę, noszącą w swej symbolice i rytach ślady widoczne i Manichejczyków, i Templariuszów, i Budowniczych, i Rosikruciantów, i starych Magów, i misteriów wschodnich. Rozścieliło pod nimi jako substrat: gnostycyzm, kult natury, a ponad nimi rozciągnęło najrozleglejszą tolerancję niedowiarstwa, i wystąpiło z otwartą przyłbicą do obalenia chrześcijaństwa.

       To jest klucz do zrozumienia pism i literatury masońskiej, symboliki przeróżnych systemów, stopni i całego rytuału, który zresztą obliczony jest na to głównie, aby profanów w błąd wprowadzić i właściwe cele i dążności masonii ukryć przed nimi.

       Nie umiem powiedzieć, do jakiego stopnia bracia masoni, a przynajmniej bracia wyższych świateł czyli stopni, oddawali się i oddają studiom teologicznym nad gnostycyzmem. Kodeks masoński pozwala każdemu bratu wyznawać religię jaką chce, poleca nawet w krajach katolickich, aby bracia masoni chodzili do kościoła, modlili się i spowiadali i komunikowali się jak na dobrych katolików przystało. "Framasonia, słowa są statutu francuskiego Wschodu, szanuje religię i opinie polityczne każdego z swoich członków, ale zakazuje formalnie na swoich zebraniach wszelkiej dyskusji w kwestii religijnej i politycznej" (6). Cóż z tego, kiedy w całym tym kodeksie masońskim nie ma jednego zdania, które by chrześcijańskie pojęcia przypominało; przeciwnie regulamin lóż, kapituł i warstatów, rytuał i katechizm masoński, wszystko przepełnione jest sentencjami racjonalistycznymi, pojęciami czysto pogańskimi, i duch wiejący z tych kart przejmuje dziwnym jakimś chłodem i wstrętem do chrystianizmu.

       W symbolice masońskiej znajdują się wprawdzie godła chrześcijańskie: krzyż, krucyfiks, figura Chrystusa w grobie i w chwili zmartwychwstania, ale to wszystko ma tam zupełnie inne znaczenie jak to, które chrystianizm do tych obrazów przywiązuje. Znak krzyża oznacza bowiem krzyżowanie się ras, rodzenie, generację; Chrystus w grobie, symbol zimy i ludzkości pogrzebanej w obskurantyzmie i przesądach chrześcijaństwa; Chrystus zmartwychwstały, symbol wiosny i ludzkości oswobodzonej przez masonię. Era masońska nie rozpoczyna się od Narodzenia Chrystusa Pana, ale od "przywróconego światła" czyli stworzenia, jak to u Turków i innych pogan bywa. Nowy rok masoński nie od Imienia Jezus 1 stycznia, ale od 1 marca się zaczyna. Nazwy nawet miesięcy, przyjęte w kalendarzu chrześcijańskim, odrzucone, zastępuje je proste numerowanie 12 miesięcy od 1-go marca poczynając. Słowem w masonii dzieje się wszystko na przekór chrystianizmowi. Co do mnie, mam to przekonanie, że masonia nie przyjęła ryczałtowo doktryn ani gnostycyzmu syryjskiego, ani aleksandryjskiego, i nie zrobiła sobie z nich dogmatu masońskiego credo, uchwyciła wszelako główny moment i punkt zasadniczy gnostycyzmu. Przebywał on różne fazy, różne tworzył szkoły i sekty. Dokeci czyli Fantyzjaści, Walentynianie, Cerdonici i Marcionici, Ofici, Setyci, Archontycy, Karpokraci i Epifanici, socjaliści czystej krwi, głoszący wspólność kobiet i majątku, podobni im Nikolaici, Antynomiści, Adamici, Borborianie, Kainici, najniebezpieczniejsi z nich Manichejczycy, wszystkie te sekty w II, III i IV wieku po Chrystusie, wszystko to wyznawcy gnostycyzmu w swój sposób pojętego.

       Nic więc dziwnego, że i masonia przyjąć mogła gnostycyzm eklektyczny, to jest wybierając z różnych faz i szkół gnostycyzmu to, co się jej na razie najodpowiedniejsze wydało. I stąd to powstały różne szkoły czyli systemy masonów: Hermenetyków czyli Chimistów, Kabalistów, Martynistów, Swedenborgistów czyli Illuminatów, Teozofów, Masonów Egipskich i Eklektyków. Wszelako wszystkie te fazy, szkoły i sekty gnostyczne mają to wspólnego, że gnosin, to jest badanie, zatapianie się rozumu w najważniejszych zagadnieniach ludzkości uważają za charakterystykę i główne znamię swoje.

       Ale w tej pracy badawczej nad rozwiązaniem wielkich zagadnień człowieka i świata, rozum napotyka co chwila na nieprzebyte trudności, zamiast więc ratować się nauką Chrystusową i przyjąć ją całkowicie, wolał Gnostyk syryjski lub aleksandryjski szukać pomocy w rozumie Indów, Syryjczyków, Egipcjan lub w kabale Żydów i ulepił sobie z tych okruchów system gnosin, ani logiczny, ani mądry, ani tłumaczący wszystkiego, a mason XVIII, lub XIX wieku wziął już tę gnosin gotową i wystąpił otwarcie z propagandą wolnego badania, wolnej nauki, wolnej wiary, a obalenia przesądu, jako jedynej przeszkody tamującej wolny polot myśli i badań. Naturalnie, że tym przesądem to wszelka objawiona wiara, w szczególności zaś wiara katolicka, która ze wszystkich religii objawionych domaga się najwięcej ofiary rozumowej. Masonia tedy, pomimo uroczystych upewnień i przepisów regulaminowych, że kwestie religijne nie wchodzą w jej sferę i tykać takowych braciom loży nie wolno, pomimo że do łona swego przyjmuje ludzi najrozmaitszych wyznań religijnych – to jednak tym samym, że propagandę gnostycyzmu przyjęła na siebie, wystąpić musi stanowczo przeciw Kościołowi; kryje się czasami z tym antagonizmem, czasem znów występuje z nim jawnie, zawzięcie, z fanatyzmem antyreligijnym, jak to np. obecnie ma miejsce we Włoszech i we Francji.

       Za rozumem idzie wola. Rozum brata masona, zwaliwszy powagę wyższego rozumu, konieczną siłą logiki musi dążyć do obalenia wszelkiej powagi ścieśniającej jego wolę. Krępują tę wolę przepisy Kościoła, a więc precz z księżmi. Krępuje je silna władza monarsza, a więc precz z monarchami, chyba, że zechcą wejść sami do grona wolnych braci i dopomóc im w ich robotach uszczęśliwiających wolną, niepodległą ludzkość.

       Ktokolwiek się nawinie, pojedynczy człowiek, czy korporacja, jak tylko uznaje wyższą powagę religijno-moralną nad rozum – wróg to jest, precz z nim. Stąd masonia, chociaż w rytuale do różnych stopni i w dogmatyce swojej bardzo wiele rozprawia o cnocie, o zdeptaniu namiętności i występku, nie zna innego kodeksu moralnego, krom przyzwoitości zewnętrznej i czysto naturalnego poczucia honoru, zresztą jest to najprozaiczniejszy kult natury, jaki wyznawali w misteriach swoich starzy Egipcjanie, lub pod formą mitologiczną Hellada i Rzym światowładny.

       Na dowód tego, niech mi będzie wolno przytoczyć dosłowny tekst z świętych ksiąg masońskich.

       Głośny dokument koloński z 1535, na którym między innymi podpisany "brat" Filip Melanchton, wywodzi początek masonii od "bractwa św. Jana" 1440 r. Pod lit. A czytamy w tym dokumencie: "Bractwo albo zakon na podstawie reguły św. Jana połączonych Braci wolnych Mularzy, nie bierze swego początku od Templariuszów, albo od jakiegokolwiek duchownego lub świeckiego zakonu rycerskiego; jest on dawniejszy od wszystkich zakonów, istniał w Palestynie zarówno i w Grecji, jak w innych częściach rzymskiego państwa daleko przed wojnami krzyżowymi. Bractwo nasze wtenczas powstało, kiedy wskutek spierających się z sobą sekt chrześcijańskich co do moralnej nauki mała liczba wtajemniczonych, z prawdziwą nauką cnoty i prawowitym wykładem tajemnej nauki dobrze obznajomionych, oddzieliła się od tłumów. Przekonani bowiem byli ci uczeni i światli mężowie, jako prawdziwi i od wszelkich pogańskich przymieszek wolni chrześcijanie, że błędami skalana religia (katolicyzm) wydaje raczej spory religijne, a nie pokój. I dlatego zobowiązali się najświętszą przysięgą zachować jak najlepiej i najczyściej cnotę wydające zasady tej religii, która ludzkiemu umysłowi jest wrodzoną, i jej się całkiem poświęcić, ażeby tym sposobem coraz bardziej prawdziwe światło z ciemności się podnosiło, zwalczało zabobon, a utrwaliło sprawiedliwym wykonywaniem wszystkich ludzkich cnót spokój i dobrobyt między ludźmi...
Roku, według rachuby tak zwanej chrześcijańskiej, 1535".

       Dokument koloński w wiernym facsimile rozesłany został 1819 r. wszystkim lożom niderlandzkim, jak to opowiada Rocznik niderlandzki masoński 1872 r. Na sto lat pierwej, 1717 r. Joanici zlali się z innymi tajnymi stowarzyszeniami w wielką lożę Anglii, a dokument koloński wcielony został do księgi ustaw ogłoszonej drukiem 1781 r.

       Z ustępu dopiero co przytoczonego wynika, że masonia stawia na równi Kościół katolicki z sektami chrześcijańskimi, zaprzecza a raczej ignoruje wszelką dogmatykę czyli objawioną wiarę, ograniczając spory sekt przeróżnych do kwestii tylko moralnej.

       Wynika dalej, że usunąwszy Kościół i objawioną wiarę, stawia masonia natomiast religię przyrodzoną.

       Na czym ona polega? Jest to cześć oddawana siłom natury. Najprzedniejszym dziełem natury – człowiek, mikros kosmos, malutkim światem od starych nazwany (a), dlatego że w nim skoncentrowane wszystko, co piękne, misterne a co w innych tworach natury rozrzucone. Masonia, odrzuciwszy pojęcie i kult Boga osobowego, stawia na jego miejscu naturę a tym samym najprzedniejsze jej dzieło, człowieka, i czyni go Bogiem. Ponad rozum ludzki nie ma innego rozumu, ponad wolę jego i prawa nie masz woli i praw innych, on sam sobie panem i prawodawcą, początkiem i końcem – apoteoza to pychy i zmysłowości ludzkiej. O wierze w religię objawioną, o moralności z motywów wyższych i mowy tu nie ma. Siły natury uwidoczniają się najdobitniej w rodzeniu; gnostycyzm syryjski i aleksandryjski, o którym wyżej mówiłem, przyjmował nawet dwupłciowość w bóstwie, i tym sposobem tłumaczył sobie rodzenie eonów z pełności bóstwa, czyli pleromy.

       Misteria egipskie i greckie ohydne i obrzydliwe, nie były czym innym tylko kultem sił natury, objawiającej się przede wszystkim w generacji. Ze wstydem wyznać muszę, że wczytawszy się pilnie w pisma wolnomularskie, w tłumaczenia symboliki lożowej, podane przez samychże mularzy wyższych świateł, przyszedłem do przekonania, że masonia wyznaje kult siły natury rodzenia, generacji. Krzyż, kąt, cyrkiel, gwiazda płomieniejąca z literą G, lub z syryjską jota pośrodku, dwie kolumny z literami I, B, słońce, księżyc, ziemia itp. znaki na kobiercu, ceremoniał nawet przyjęcia do stopnia mistrza, itd. wszystko to symbole generacji. Jan św. 24 czerwca dlatego obchodzony tak uroczyście, bo słońce wtenczas najbardziej zapładnia ziemię, świecąc najdłużej na horyzoncie. Nawet pierwsze przyjęcie ucznia do loży jest przedstawieniem dramatycznym początku narodzenia boga-natury, wielkiego-wszystko, Grand Tout, i poucza, że pojęcie Boga duchowego, nadnaturalnego "jest wymysłem kapłanów, dla ucywilizowania barbarzyńców, i że nie istnieje wcale żadna istota czysto duchowa. Dwa bowiem pierwiastki, materia i forma, ogień i woda, płeć męska i żeńska, są zawsze oboje w jednym i jedno w obydwóch rodzących. Nawet bóstwo jest istotą hermafrodytą, a stworzenie jest tylko indukcją rodzenia" (7). Że ta bezecna teoria otwiera wrota na oścież wszelkiej demoralizacji, nie potrzeba dowodzić, tak jak dowodzić nie potrzeba, że ów masoński kult natury jest panteizmem w teorii, a grubym materializmem w praktyce.

       O objawieniu, o Chrystusie i odkupieniu, o motywach nadnaturalnych wiecznej nagrody lub kary, o umartwieniu i pokucie, o potrzebie modlitwy i łaski, nikt nigdy w żadnej na świecie loży słowa nie usłyszał, i w żadnej masońskiej książce, w żadnej przemowie lub pieśni słowa się nie doczyta. Na odezwach wielkiego Wschodu, na frontonie lóż, pism i w rytuałach masońskich figuruje wprawdzie napis: na większą chwałę wielkiego Budownika świata, pożyczony od jezuickiego Ad Majorem Dei Gloriam; ale ten budownik to nie jest Bóg chrześcijański, ale albo czcza formuła bez znaczenia, albo demiurg gnostycki, istota duchowa zła lub dobra, albo twórcza siła natury, ale nie Bóg. Prawda, masonia ma swoją trójcę, ale jest nią mąż, niewiasta, dziecię.

       A jak ten wielki budownik świata nic chrześcijańskiego w swym pojęciu nie zawiera, tak liturgia masońska cała, będąc kultem sił natury, jest przedrzeźnianiem, karykaturą katolickiego Kościoła. Loża przezwana tu świątynią, jest w niej ołtarz, są świece, są krzyże i obrazy; ale na tym ołtarzu zamiast krucyfiksu, młotek, kielnia, cyrkiel, miecz, trupia głowa i piszczele; ale te świece oznaczają stopnie masońskie, a ten krzyż to symbol krzyżowania się ras i generacji; a te obrazy, to alegorie masońskie odnoszące się także do generacji. Jest i kaznodzieja "brat mówca", lecz nie Ewangelię Chrystusową głosi, ale albo pochwały braci recytuje, albo symboliczne legendy masońskie, tak zwaną dogmatykę, bałamutnie tłumaczy. Zamiast służby Bożej, śpiewów kościelnych i procesji, regulamin lożowy przepisuje wstawanie, klaskanie w dłonie, "podróże" i śpiewy mularskie; zamiast uroczystej Mszy św., masońska biesiada z osobną nomenklaturą i osobnym ceremoniałem.(przyp. tu moje pogrubienie) Są obchody żałobne w loży, ale bez księdza i modlitwy; oracją, "podróżą" koło piramidy żałobnej, sypaniem kwiatów na ogień wszystko się odbywa. Są nawet aparaty masońskie: dalmatyka biała, jedwabna dla najpotężniejszego, najwspanialszego mistrza wielkiego Wschodu, fartuszki, szarfy i rękawiczki dla braci.

       Nawet w swej korespondencji urzędowej masonia jest przedrzeźnianiem katolickiego zwyczaju. "Na chwałę wielkiego Budownika świata. Imieniem i pod przewodnictwem najwspanialszego i najpotężniejszego Mistrza N. N. Wielki Wschód Królestwa Polskiego i W. X. Litewskiego do sprawiedliwej i doskonałej loży św. Jana, pod osobnym tytułem (n. p.). Przesąd zwyciężony pod Wschodem Krakowa pozdrowienie siłę i jedność. Najmilsi Bracia" – tak rozpoczyna się każdy okólnik Najwyższej kapituły i w. Wschodu, kończy się zaś: "Jesteśmy z uczuciem najtkliwszego braterstwa, najmilsi Bracia wasi najprzywiązańsi, najprzychylniejsi bracia wasi" (8).

       Już to przyznać trzeba, że w nadawaniu sobie szumnych tytułów i okazałych dekoracyj i przestrzeganiu formalistycznej, drobiazgowej etykiety, masonia nie jest skąpą.

       Ponad to wszystko jednakże góruje masońska przysięga. Składa się ją wśród ceremoniału niesmacznego i upokarzającego, który znów jest przedrzeźnianiem ślubów w zakonach katolickich, a treść jej jest z gruntu niemoralną. Oto rota przysięgi najniższego stopnia masonii:

       "Przysięgam przed Bogiem najwyższym, całego świata Budownikiem, na honor i zbawienie moje, jako skrytości mularzowej Mularstwa, z jak największą u siebie zachowam pilnością; – przysięgam, iż póki życia mego, żadnej nie dam pobudki, ażeby przerzeczone skrytości znacznie lub nieznacznie rozniesione były, ani dopuszczę, ażeby zdradzone albo do publicznej wiadomości, bądź na piśmie, drukowane, rysowane, sztychowane czyli innym jakim bądź sposobem podane były. Nadto przysięgam i obiecuje jak najświątobliwiej dochować i w razie potrzeby życiem i krwią moją wszystkie statuta i ustawy najpoważniejszej społeczności bronić. W przypadku przestąpienia pozwalam mieć gardło przerżnięte, serce i wnętrzności wyszarpane i do morskiej rzucone przepaści, ciało moje na popiół spalone i po wszystkich czterech częściach od wiatru rozproszone, ażeby imię moje z całego ziemi wierzchołku zupełnie wymazane i pomiędzy wszystkimi wolnymi Mularzami wniwecz obrócone zostało; ażeby pamiątki mojej najmniejszej nie pozostał ślad, chyba jedynie dlatego, aby całemu rodzajowi ludzkiemu za obrzydliwość służył. Niech mi najwyższy świata Budownik swej pomocy udziela; na potwierdzenie przysięgi całuję słowa Zbawiciela mego (Ewangelię)" (9).

       Przysięgę tę przed mistrzem katedralnym, siedzącym na tronie, składa uczeń "z zawiązanymi oczami, klęcząc gołym kolanem prawem na tapczaniku z winklem, trzymając ręką lewą ostrze jedno otwartego cyrkla na obnażonej piersi, ręką zaś prawą przyciskając do płazu szpady, która leży na ołtarzu w poprzek otwartej Biblii, a bracia lożowi trzymają gołe szpady nad głową jego" (10). "Kawaler wybrany", stopień IV, rytu Różanego krzyża, przysięga trzymając puginał zwrócony do obnażonej piersi: "pozwalam być zabitym tym puginałem, jeżeli bym kiedy przeciw tym obowiązkom uchybił". Podobną przysięgę składa "Kawaler szkocki" – stopień V, rytu Różanego krzyża: klęczy, mając stryczek założony na szyi i dwie szpady, swoją i mistrza katedralnego, krzyżowane, przytknięte do obnażonej piersi (11). Pod tą samą grozą kary śmierci i hańby wiecznej składa przysięgę "kawaler Wschodu i kawaler Różanego krzyża", stopień VI i VII, tego rytu. Nawet w lożach adopcyjnych "mopsów i mopsic", dama wykonuje przysięgę klęcząc, z zawiązanymi oczami, boso, pod sklepieniem ze szpad skrzyżowanych i pod grozą "wzgardy, hańby i infamii" (12).

       Weźmy pod bliższą uwagę tenor tej pierwszej, najpierwszej przysięgi brata ucznia.

       Niemoralny jej moment tkwi najprzód w tym, że uczniowi nic jeszcze nie powiedziano, żadnej jeszcze tajemnicy masońskiej nie odkryto, żadnej nauki nie podano, a żąda się z góry na wszystko, bez względu, czy to się zgodzi lub nie z jego sumieniem, przysięgi na wykonanie doktryny i dochowanie tajemnic loży.

       Z zawiązanymi oczami wprowadza "brat straszny" ucznia przed ołtarz loży, mistrz przykłada mu ostrze cyrkla do obnażonej piersi, na obnażonym klęczeć każe kolanie, bracia lożowi krzyżują gołe miecze w formie sklepienia nad jego głową, i tak się ta przysięga odbywa. Jużeś nie swój, ale własność loży, nie wolno ci być sobą, tylko narzędziem w ręku cudzym; rozum twój i sumienie poddasz pod doktrynę i rozkaz loży, a jednak ani tej doktryny nie znasz, ani moralnej wartości tego rozkazu jasno ocenić nie zdołasz; rezygnujesz z człowieczeństwa stajesz się maszyną bezwiedną.

       Drugi, bardziej jaszcze niemoralny moment przysięgi, to jej tajemniczość. Że każda korporacja domaga się dyskrecji od swoich członków, że ustaw swoich nie komunikuje lada komu, rzecz słuszna i dla ogólnego dobra tejże potrzebna; ale żeby ktoś przysięgał na dochowanie tajemnicy o przedmiocie sobie nieznanym, wątpliwej moralnej wartości, a może szkodliwym i niebezpiecznym państwu lub społeczeństwu, i to pod grozą kary śmierci, ćwiartowania i wiecznej hańby, to rzecz niesłychana, w żadnym stowarzyszeniu uczciwym nie praktykowana.

       Mówiono wiele o sekretach jezuickich. W r. 1872, w parlamencie berlińskim robiono Jezuitom publiczne w tej mierze zarzuty, motywując tym potrzebę ich wygnania z Niemiec. Malingkrott, przewodnik podówczas katolickiego Centrum, zatelegrafował do prowincjała Jezuitów w Krakowie, ks. Kautnego, prosząc o jeden egzemplarz Institutum Societatis Jesu. Posłano mu najnowszą edycję rzymską z roku 1868, dwa tomy in folio. Malingkrott złożył je na stole marszałka izby parlamentu niemieckiego i domagał się, aby mając corpus delicti w swym ręku, wykazano gdzie i które są one niebezpieczne państwom sekreta jezuickie, w przeciwnym razie aby odwołano potwarz. "Das ist nicht nöthig" odparł marszałek izby, sekretów nie wykazano, bo ich nie było, dwa tomy instytutu jezuickiego złożono do podręcznej biblioteki parlamentu, i są tam po dziś dzień, a Jezuitów wygnano. Każde najdrobniejsze stowarzyszenie musi swój statut przedłożyć władzy politycznej lub kościelnej do zatwierdzenia, i przed tą władzą żadnych tajemnic mieć się mu nie godzi – jednej masonii tylko, lubo jej żaden rząd legalnie nie uznał, żadna państwowa lub duchowna władza nie zatwierdziła, wolno pod grozą kar ciężkich odbierać przysięgę na dochowanie tajemnicy o rzeczach, których się w chwili złożenia przysięgi nie zna, które poznawszy, rozum i sumienie potępić każą. Dowodzi to, jak dalece ona jest potężną, jak w krajach, zwłaszcza gdzie ona publicznie dozwoloną, urzędnicy państwa i osoby wpływowe do masonii należeć czynnie muszą.

       Przypuśćmy teraz, że ów brat uczeń zdradził tajemnicę loży, co się rzeczywiście wydarzało. Według tenoru jego przysięgi, powinien być ukarany śmiercią. Pytanie, kto ten wyrok śmierci wykona? Jużci nie kto inny, tylko znów jakiś brat mason, którego loża po zapadnięciu wyroku śmierci w warsztacie w. Wschodu, do wykonania tego wyroku przeznaczy. Zapowiada to wyraźnie mistrz katedralny uczniowi, po udzieleniu mu I stopnia: "Drżyj Waćpan, jeżeli byś miał wiarołomcą zostać; wszystkie albowiem ku tobie na to są obrócone oręże, ażeby nimi twoje zdradzieckie przeszyć serce, gdybyś się kiedy tak podłym okazał, sprzeciwiając się przysiędze, dobrowolnie wobec wszystkich około ciebie stojących braci wykonanej" (13).

       Proszę zauważyć, że przysięga dochowania tajemnicy składa się we wszystkich dalszych stopniach masonii "pod karami zaciągnionymi wraz, w pierwszych wziętych obowiązkach zostawszy mularzem" – a więc także pod grozą śmierci i wiecznej hańby.

       Otóż wymierzanie kary śmierci jest atrybucją najwyższej władzy w państwie, czy nią jest cesarz, król, prezydent, czy biskup lub papież, będący księciem udzielnym. Loża nie będąc najwyższą władzą, nie będąc nawet żadną władzą w kraju, jeno stowarzyszeniem, zakonem, jak się nazywać zwykła, przywłaszcza sobie to najwyższe prawo kary śmierci nad swymi członkami, a do wykonania tego bezprawia zmusza przysięgą człowieka prywatnego, który, jako uczciwy obywatel państwa, na niczyje życie targnąć się nie powinien, bo ludzkie i Boskie prawa mu tego wzbraniają.

       Możnaż sobie wystawić coś nad to niemoralniejszego w sobie, a szkodliwszego społeczeństwu?

       Nawet przypuściwszy, że masonia nie zawsze mściła się śmiercią za zdradę tajemnic swoich, kontentując się tylko, jak to w masonii polskiej bywało, na wypisaniu nazwiska zdrajcy na białej tablicy zawieszonej w loży, i ogłoszeniu tej ekskomuniki i hańby we wszystkich lożach należących do wielkiego Wschodu polskiego – to i tak przysięga ta jest niemoralną.

       Moralność bowiem lub niemoralność prawa ocenia się z jego treści, bez względu czy ono bywa ściśle wykonywane lub zaniedbywane; już zaś składający przysięgę masońską wykonuje akt woli, przeciwny V przykazaniu Bożemu, obalający podstawę spokoju publicznego społeczeństwa. Toć to są przecie zbrodnie, jeżeli nie w czynie, to w intencji. A gdyby nawet intencji w przysięgającym nie było, to i tak przysięga jest niemoralną, bo jest zwykłym oszustwem, skoro przysięgam na to, czego dotrzymać z góry nie mam zamiaru.

       Przypuśćmy wreszcie, że, jak to pan Andrieux, były prefekt policji w Paryżu, wyrzucony z loży za zdradę tajemnic, w pamiętnikach swoich srogość kar masońskich wyszydzając, dowodzi, że one się wykonują tylko in effigie, wśród murów loży, jako igraszka śmieszna, nie szkodząca wcale zdrajcy tajemnic masońskich – to i w tym najłagodniejszym tłumaczeniu roty przysięgi, jest ona niemoralną. Godziż się bowiem używać przyboru tak niesmacznie uroczystego, wzywać Boga na świadka, zaklinać się na honor i zbawienie na igraszkę śmieszną? toć to jawna profanacja przysięgi.

       Zresztą, jakkolwiek wydaje się być prawdopodobnym, że w trzech niższych stopniach, gdzie krom symbolicznych, bałamutnych gadanin, właściwej i ważnej tajemnicy masońskiej żadnej nie ma, że w tych, mówię, symbolicznych stopniach rota przysięgi nie jest braną dosłownie – to jednak, nie było tak w stopniach wyższych i najwyższych.

       W mało znanych u nas, arcyciekawych pamiętnikach Koszuta, opowiada dyrektor rewolucji węgierskiej i brat mason wysokich świateł, że zamach Orsiniego na życie Napoleona III roku 1858 był zadekretowany w wysokiej wencie w Cesenie za niedotrzymanie obietnicy, danej loży, wskrzeszenia zjednoczonych Włoch; że Orsini, ten sam, który młodzieńcem będąc był najżarliwszym katolikiem, w swoich zwierzeniach, jakie poczynił Napoleonowi, gdy go ten w więzieniu Conciergerie odwiedził, wyznał otwarcie, że prócz niego, kilku innych braci wyższych świateł przeznaczonych jest na wykonanie lożowego wyroku śmierci na nim, i że mu zostawiono termin 18 miesięcy. Mając tedy do wyboru śmierć lub posłuszeństwo rozkazom wenty, obrał Napoleon III to drugie. W dzień Nowego roku 1859 dziennik rządowy Moniteur ogłosił list Orsiniego przed śmiercią do Napoleona pisany, w którym bliski fakt zjednoczenia Włoch zapowiedziany, a w lecie t. r. wybuchła wojna francusko-austriacka, od której, jak wiadomo, rozpoczęło się dzieło zjednoczenia Włoch.

       Po tym bardzo treściwym ale sumiennym, i na źródłach wyłącznie masońskich opartym wyjaśnieniu właściwej natury i dążności masonii, łatwo zrozumieć dwa uderzające fakta: Najprzód, dlaczego papieże rzymscy od Klemensa XII, do Leona XIII, od roku 1738-1884, wolnomularski zakon potępiali i wiernym swoim pod grozą najcięższych kar kościelnych wstępu do niego zabronili. Jako stróże czystości wiary chrześcijańskiej musieli potępić instytucję z natury swojej dążącą do obalenia wszelkiej objawionej wiary, a tym bardziej katolicyzmu, i przed jej zgubnością przestrzec całą rzeczpospolitą chrześcijańską.

       Po wtóre, dlaczego masonia tak szybkie i tak olbrzymie czyni postępy, że stała się religią państwa Włoch, Francji i Brazylii, a w innych państwach jak Belgia, Szwajcaria, Prusy, Anglia, Zjednoczone Stany, Brazylia, itd. postawiła ołtarz przeciw ołtarzowi, instytucję swoją przeciw panującym w tych krajach wyznaniom chrześcijańskim, i liczyła r. 1885, jeżeli wierzyć można źródłom masońskim, 17,000 lóż i 1.060,095 członków, należących do sfer najwyższych, decydujących i do klas inteligencji. Masonia jest sektą bardzo wygodną, nie krępuje w niczym ani rozumu ani woli, ma swoją "dogmatykę", o której niżej będzie mowa, ale zostawia każdemu pełną swobodę "poszukiwania prawdy" – rozprawia wiele o "cnocie i obowiązku" ale głosząc kult natury, otwiera wrota na oścież niskim instynktom i namiętnościom ludzkiego serca, gdyż "wszystko co od natury to dobre". Bóg masoński, "Natura", "Wielkie wszystko" nie rządzi światem, praw nie dyktuje, nie karze i nie nagradza, wieczności do rozporządzenia nie ma, oglądać się nań, a tym mniej obawiać się go nie potrzeba; za to rozum ludzki i tylko on sam rządzi i rozkazuje, prawa stanowi i sumienie tworzy, on jest Bogiem. Dogadzając tedy dwom najpotężniejszym namiętnościom, pysze i zmysłowości ludzkiej, cóż dziwnego, że masonia znajdowała i znajduje licznych adeptów.

       W dodatku, stała się dzisiaj potęgą polityczną. Sobie ona przypisuje dzieło rewolucji wielkiej we Francji i zjednoczenie Włoch. Jej to robotą były rewolucje 1820 r. w Portugalii, Hiszpanii, Sardynii i Neapolu, rewolucja lipcowa we Francji i Belgii, nasze zbrojne powstanie 1830 r. i rewolucje 1848 r., które jak uragan przeszły zachodnią i środkową Europę, i obaliły do gruntu monarchię w ścisłym znaczeniu tego słowa. Bez jej pomocy obejść się nie mogą nawet tak wyjątkowi potentaci jak Napoleon I i książę Bismark.

       W lipcu 1887 roku, masoński dziennik Bauhütte wychodzący w Hamburgu, a za nim Kurier Poznański nr 170 ogłosił arcyciekawą statystykę Masonów w Niemczech. Lóż masońskich jest w różnych prowincjach królestwa Pruskiego i państwach Rzeszy niemieckiej 364, członków czynnych braci Mularzy 44,016, od zmarłego niedawno króla jegomości Wilhelma i książąt krwi, aż do urzędników i wojskowych niższej rangi. W samym Berlinie jest lóż siedemnaście, w Hamburgu czternaście itd.

       W kilka dni po śmierci cesarza Wilhelma I umieściła Neue freie Presse, organ żydowsko-liberalnej frakcji w Wiedniu, ciekawą korespondencję z Rzymu, powtórzoną w Czasie nr 62 b. r.

       "Wielki mistrz wszystkich włoskich lóż masońskich, 80-letni Jędrzej Lemmi, przesłał bratu Fryderykowi Wilhelmowi w imieniu wszystkich braci włoskich wyraz kondolencji z powodu zgonu «wiernego brata Wilhelma», a zarazem powinszowanie z powodu wstąpienia na tron. Cesarz Fryderyk przyjęty został 5 listopada 1853 r. do wielkiej loży krajowej niemieckiej, w czasie kiedy masonia w Niemczech narażona była na rozmaite ataki, mianowicie ze strony Hengstenberga i Eckerta. Przyjęcie odbyło się w pałacu ówczesnego księcia pruskiego, w obecności wielkich urzędników trzech pruskich wielkich lóż, przy czym nowo przyjęty jednego wieczora posunięty został do trzech pierwszych stopni. Po przyjęciu miał ojciec dłuższą przemowę do syna, w której znajdują się następujące godne uwagi ustępy: «Od dawna życzyłeś sobie być przyjętym do zakonu masonów. Przyjęcie odbyło się w ten sposób, w jaki sam wstąpiłem do zakonu i jakiego życzyłem sobie dla ciebie. Jakkolwiek przyjęcie to w oświadczeniach swych było ogólnym i aforystycznym, dowiodło ci zapewne, że dzieło zakonu jest bardzo poważne, że jest święte i wzniosłe. Jest tylko jedno wyjście i punkt końcowy dla życia człowieka, który to, co najwyższe, żywo i jasno pojął; do trafnego zrozumienia tego jednego potrzebnego doprowadzi cię zakon, jeżeli będzie i pozostanie twoim stałym usiłowaniem przyjąć w siebie święte nauki, jeżeli je zamienisz w czyn i prawdę. Nie brak głosów, którymi stojący poza obrębem zakonu usiłują go przyćmić i podać w przesądzenie. Jak nikomu nie mogę przyznać prawa wyrokowania o zakonie, którego nie zna, również na podstawie nabytego poznania nigdy nie dam ucha takim głosom. Zaczepiają zakon, że się otacza tajemnicą i są za wygodni, aby się przekonać, że to jeszcze dziś jest potrzebnym. Jak jest zwyczajem tych, którzy chcą niszczyć, że zadawalają się tym co powierzchowne, tak i w tym razie przeciwnicy nie wnikają głębiej umyślnie, aby lepiej nie być pouczonymi». Jako następca zmarłego dnia 26 kwietnia 1860 roku mistrza zakonu Selasińskiego, objął teraźniejszy cesarz Fryderyk w uroczystość św. Jana tegoż roku urząd krajowego mistrza zakonu wielkiej loży masońskiej w Niemczech. Po śmierci Fryderyka Wilhelma IV zatrzymał zmarły cesarz Wilhelm godność protektora lóż masońskich w Prusach, przekazał jednak w dniu 15 stycznia 1861 roku swemu synowi zwykłe sprawy protektoratu, również jak przewodnictwo na zgromadzeniach loży w. mistrza w Berlinie".

       Potąd za Neue freie Presse "Czas". Z relacji tej wynika, że dynastia pruska Hohenzollernów od wieku i dalej (od Fryderyka II) stoi na usługach masonii i jest przez nią forytowana skutecznie. Wynika dalej, że zmarły cesarz Wilhelm równie niejasny i nielogiczny w swej oracji do syna, jak niejasną i bałamutną jest legenda i doktryna masońska. Oświadczenia dane w loży były zdaniem jego "ogólne i aforystyczne" a dowieść miały synowi księciu, że "dzieło zakonu jest bardzo poważne, święte i wzniosłe". Loża okrywa się tajemnicą, która jest "i dziś jeszcze potrzebną" a profanów spotyka zarzut, że nie znają zakonu masońskiego "nie wnikają głębiej" i potępiają go. Trudno w tym rozumowaniu domacać się logiki. Ciemne i transcendentalne wyrażenie: "zakon prowadzi do trafnego zrozumienia tego jednego, co potrzebne człowiekowi, a to jedno pojęcie, to pojęcie tego co najwyższe" niczego nie poucza i właściwego konkretnego celu masonii nie wyjaśnia wcale. Jeżeli cała oracja ojca do syna była taką, to klasyczną jej nazwać nie można. A jednak cesarz Wilhelm był protestantem wierzącym, a Prusy były i są państwem wyznaniowym, protestanckim – cóż dopiero mówić o Francji lub Włoszech, których rządy i parlamenta jawnie do ateuszostwa się przyznają.

       Masonia jest więc dzisiaj potęgą polityczną, i nie liczyć się z nią, może tylko umysł płytki i płochy. Dodajmy do tego, że rozporządza znacznymi kapitałami. Wszystkich niemal firm bankowych właściciele i urzędnicy wyżsi należą do loży; że ma na swoje usługi przeważną część prasy, którą inspiruje, a znaczną ilość dzienników, które pod własną firmą masońską w świat puszcza; że niemała liczba profesorów uniwersytetu, wyższych i średnich zakładów naukowych, należąc do loży, zasady przewrotu religii chrześcijańskiej i kult natury z katedry i w książkach uczonych szerzy, i nimi młode umysły napawa; że wreszcie poważny poczet niewiast, stojących bądź to na straży świętości ogniska domowego, lub nauczaniem zajętych, a zszeregowanych w lożach adopcyjnych, kult ten natury do samej podstawy społeczeństwa, do rodziny zanosi i propaguje – a pojmiemy, że z wyjątkiem rodzin rdzennie katolickich, ogół społeczeństwa, wiednie lub bezwiednie, myśli i czuje i rozumuje na modłę masońską. Wielkie hasła masonii: postęp, wolność, równość i braterstwo, emancypacja człowieka, kobiety zwłaszcza z pod wpływu Kościoła, nienawiść księżom i zakonom itd., wszystko to dotarło do klas pracujących i mas ludu. Nie należą one do loży, ale na komendę od loży wydaną pójdą choćby na rzeź braci; teorie masońskie: braterskość i równość, korzystając z tyranii kapitału, wytworzyły socjalizm, który rozsadza potężne skądinąd społeczeństwa, jak niemieckie, iż co lat kilka srogie prawa przeciw niemu knuć muszą.

       Powiedzmy teraz słowo o masonii polskiej (*).

Ks. St. Załęski.
 
Artykuł z czasopisma "Przegląd Powszechny", Tom XVIII (kwiecień, maj, czerwiec 1888). Kraków 1888, ss. 295-317.
(Pisownię i słownictwo nieznacznie uwspółcześniono).

Przypisy:
(1) Szczęśliwym trafem dostał mi się do rąk bardzo cenny zbiór, dyplomów, klejnotów, ubiorów, pieczęci i znaków, protokołów, uchwał dekretów i listów masońskich, odnoszących się wyłącznie niemal do masonii w Polsce. Ponieważ ta karta religijno-umysłowego ruchu u nas dotąd nie tknięta, przeto postanowiłem ze zbiorów tych skorzystać i zanim ogłoszę obszerną rozprawę (12-15 arkuszy druku) o Masonii w Polsce, umieszczam z niej ważniejsze ustępy w Przeglądzie. (Przyp. autora).

(2) Hiram, nie król Tyru, ale inny Tyryjczyk, syn Tura i wdowy Żydówki z pokolenia Neftali, miał być budowniczym Świątyni Salomona, i on jeden posiadał tajemnicę kunsztu mularskiego i wzniósł tę olbrzymią budowę. Do tej tajemnicy przypuszczał tylko niektórych murarzy, i ci byli pierwszymi masonami. (Le vrai Maçon. Philadelphie 5809).

(3) Ci mędrcy nie od razu przypuszczali swych uczniów do tajemnic wiedzy i natury czyli do magii, ale przyjmowali ich wśród tajemniczych, symbolicznych obrzędów, i stopniowo otwierali im arcana scientiae. Do tych mędrców mieli przychodzić po naukę mężowie Grecji: Likurg, Solon, nawet Orfeusz, Tales, Pitagoras, Herodot, Demokryt; owszem sam Mojżesz był ich elewem, wtajemniczonym do magii, a więc razem z tamtymi był masonem. (Tamże).

(4) List rabina lizbońskiego do rabina brzeskiego. Obrazy litewskie Ignacego Chodźki, tom II.

(5) Tak twierdzi masoński autor; w gruncie rzeczy było inaczej. Rosikrucianci zajmowali się magią, a pozorowali ją studiami nad alchemią. Od nich to przyjęła masonia do swej symboliki słonce, księżyc, gwiazdy, używane emblemata w magii na Wschodzie. Mam pod ręką dwa tomy albumu magicznych kart tego kształtu, jak karty do gry. – Tom I ma tytuł: La clavicu le de Salomon, oeuvre hierogliphique, nommé aussi la Roue et le Prothée des Rosecroix, retrouvé et retabli par Eliphas Levi, kart 48. – Tom II pt. LaRoue ou le Prothée des Rosecroix, kart 52. Objaśnienia dopisane ręką brata Levi koło r. 1871.

(6) Constitution, Status et Réglements généreaux de l'Ordre maçonique en France. Paris 1873. Titre 1. art. 2.

(7) Taki komentarz ceremoniału przyjęcia do masonii daje nam brat Jan Yarker, w. mistrz rytu dawnego szkockiego, w swej książce: Speculative Freemassonery. Londyn 1873, str. 53-54, i brat Ragon w swym: Cours philosophique et Interpretatif des initiations. Nançy 1843, str. 108-109, i wielu innych.

(8) Akt ogłoszenia i Ustawy Wielkiego Wschodu Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Ms. in folio przygotowany dla sądu sejmowego w Warszawie 1828.
(9) Tamże.
(10) Rękopis współczesny.
(11) Akt ogłoszenia i ustawy Wolnego Mularstwa. Ms. in folio.
(12) Ms. Réglemens des Francs- Maçones, ecrits par I. Potocki.
(13) Akt ogłoszenia i Ustawy Wolnego Mularstwa. 1786 r. Ms. in fol.
(*) Pierwotny tytuł artykułu brzmiał: O masonii w Polsce na źródłach wyłącznie masońskich. Stanowił on pierwszą część spośród kilku artykułów o tej tematyce (zob. przyp. 1). Z uwagi na to, że zamieszczamy tylko pierwszą część o charakterze ogólnym, zdecydowaliśmy się tytuł nieznacznie skrócić. (Przyp. red. Ultra montes).
(a) "od starych nazwany" = przez starożytnych nazwany.  (Przyp. red. Ultra montes).

http://www.ultramontes.pl/masonia.htm
* * *

Książka:

avatar użytkownika intix

11. O żydowskim rodowodzie masonerii – Henryk Pająk

Spisek „niewidzialnych” gnomów przeciwko ludzkości przybrał formy organizacyjne choć wyjątkowo utajnione, za sprawą niemieckiego Żyda Adama Weishaupta w drugiej połowie osiemnastego wieku, ale jego niszczycielską siłę nadała mu krzepnąca finansjera brytyjska, potem niemiecka.

Już w połowie XVI wieku wielki kapitał międzynarodowy skupiał się głównie w Antwerpii, w granicach Niderlandów należących do Hiszpanii, wtedy największego mocarstwa kolonialnego. Wkrótce potem Wielka Lichwa wije sobie gniazdo w Amsterdamie, a jej sztabem stał się „Amsterdamische Wissełbank”: był wtedy dopiero rok 1609. Pod koniec tego wieku, centrum dowodzenia światową lichwą staje się Londyn i jego „Bank of England”, powołany w 1694 roku.
Dominacja brytyjskiej finansjery /lichwy/ trwała odtąd aż do połowy XIX wieku, kiedy to główne banki Wielkiej Lichwy, już wyłącznie żydowskiego chowu, przenoszą się na wyspę Manhattan w Nowym Jorku.

Tak oto hydra światowego wyzysku, a tym samym władzy politycznej i dominacji ekonomicznej, rozrasta się na „cały świat”: od Stanów Zjednoczonych po Stary Kontynent i kraje Azji, stanowiącej nieprzebrany rezerwuar bogactw naturalnych i siły roboczej dla kolonialnego Molocha w postaci Wielkiej Brytanii oraz już „odchudzonych” terytorialnie Hiszpanii, Francji i Portugalii. Na uboczu ich wpływów pozostawała jeszcze carska prawosławna Rosja. Żydowski kapitał i jego tajne narzędzie – żydomasoneria, czynią jednak intensywne przygotowania do podboju tego prawosławnego mocarstwa, zarazem uczestnika i beneficjenta rozbiorów Polski. Chodzi o dekompozycję geopolitycznego układu po Kongresie Wiedeńskim, likwidację Austro-Węgier i Rosji carskiej.
To właśnie żydowska lichwa, jej ortodoksyjna nadbudowa w postaci talmudycznej, ponadczasowej nienawiści do chrześcijaństwa, staje do walki o panowanie nad światem. Do wojny z chrześcijaństwem, zwłaszcza z katolicyzmem. Metodyczna erozja katolicyzmu, to zarazem atak na „kod genetyczny” państw narodowych, trwający po czas współczesny.
Wędrówka wielkiego kapitału z Antwerpii, potem z Amsterdamu do Anglii, wiąże się z wypieraniem Hiszpanii z międzynarodowego handlu przez kolonialną Anglię, morską rywalkę Hiszpanii. „Świat” wpływów był wtedy dwubiegunowy: Hiszpania – Anglia. Ta dwubiegunowość staje się zorganizowana przez żydomasonerię i jej kapitał pod wodzą Iluminatów Weishaupta.
Jednocześnie wielkie perspektywy otwierają się przed Stanami Zjednoczonymi, aż wreszcie centrum świata Wielkiej Lichwy przenosi się do Nowego Jorku. Dwubiegunowość świata zmienia swoją geografię z wyłącznie europejskiej na interkontynentalną Europa – USA.

Pieniądze jako narzędzie wojen i dominacji politycznej, z ich lichwiarskim bandytyzmem, nie były wynalazkiem ani XV czy XVII wieku. Wpływ Lichwy na politykę światową datuje się od czasu pojawienia się pieniądza i procentu od pożyczek oraz banków prywatnych. Pieniądz wywierał zakulisowe wpływy już na władców Babilonii, sześć tysięcy lat wcześniej, o czym pisał A. Dauphin-Meunier w książce „Histoirie de la Banque”. W Europie bankierzy wtrącali się do polityki już we wczesnym średniowieczu. Skutecznym sposobem na podporządkowanie sobie władców było finansowanie ich wojen pożyczkami na prowadzenie takich wojen, toteż największymi zwolennikami wojen była i pozostaje Wielka Lichwa, zakulisowo montując konflikty, prowokacje, bunty etniczne czy religijne, w które obfitowała zwłaszcza historia Europy ostatnich dwóch wieków. W innych rozdziałach wykażemy, jak gigantyczne fortuny zbijały na tym banki, zwłaszcza należące do Rothschildów w Europie i Rockefellerów w Stanach Zjednoczonych oraz ich bankierskich satelitów żydowskich. Królowie, którzy boleśnie przekonywali się o tej roli Wielkiej Lichwy w ich krajach byli już bezradni, choć niektórzy w swojej bezradności dopuszczali się masowych wypędzeń Żydów, zwłaszcza przechrztów żydowskich, jak np. królowa Izabela hiszpańska.

Lichwa w starożytności jeszcze nie była wyłączną specjalnością Żydów. Celowali w niej Syryjczycy działający głównie w Galii – późniejszej Francji. Potem do tego procederu przyłączyli się Lombardczycy, czyli Żydzi z Lombardii. Ich banki powszechnie nazywano „lombardami”.

W nowoczesną choć jeszcze średniowieczną lichwę weszli Templariusze. Ich rosnąca potęga i bogactwa sprawiły, że król Filip Piękny dokonał krwawej rozprawy z tym prekursorem współczesnej masonerii, choć przy okazji oskarżano Templariuszy o homoseksualizm, rozwiązłość seksualną, co szokująco kłóciło się z ich statusem zakonu chrześcijańskiego.

Czyniąc wycieczkę w daleką przeszłość przypomnijmy, że to słynny Annasz kupił za łapówki stanowisko najwyższego kapłana dla siebie i swoich pięciu synów oraz dla swego zięcia – Kajfasza. Był to pierwszy udokumentowany akt przekupstwa na wielką skalę, skutkującą stanowiskami państwowymi. Mitologiczny „koń trojański” nie był jakimś gigantycznym drewnianym koniem, tylko łapówką, aktem przekupstwa, prekursorską formą „bezinteresownych podarków”, o czym pisał Wergiliusz w słynnej „Eneidzie”.

Jezus Chrystus przegonił przekupniów ze Świątyni posłużywszy się powrozem i był to jedyny udowodniony w Ewangelii przykład użycia towarów, czy lichwiarze. Pewniej ci drudzy, albo obie te profesje razem wzięte. Była to bowiem symboliczna scena oburzenia Jezusa Chrystusa na profanację miejsca kultu religijnego przez kult Mamony. Rewanż Lichwy nastąpił dwa tysiące lat później, poprzez burzenie lub zamienianie świątyń Chrystusa w magazyny towarów, hale sportowe, stajnie.

Druga połowa XVIII wieku to czas gwałtownego rozrostu potęgi żydowskiej lichwy bankowej, a także masonerii i żydomasonerii oraz narodzin syjonizmu – idei powrotu Żydów do Palestyny. Wszystkie te zjawiska były ze sobą powiązane ideowo i nacyjnie. W tym też okresie, co bardzo wymowne, dochodzi do zagłady Polski Jagiellonów poprzez trzy kolejne rozbiory. Kontynuacja odbywała się w wieku XIX z kulminacją w wieku XX: odrodzenie Polski po pierwszej wojnie i znów jej likwidacja po drugiej wojnie światowej, wreszcie czterdziestoletnia okupacja przez żydobolszewięsyntezę lichwy, komunizmu, nazizmu, syjonizmu, masonerii i żydomasonerii.

Wolnomularstwo w formie zorganizowanej pojawia się w 1717 roku w Anglii, ale tajne stowarzyszenia istniały już od wczesnego średniowiecza, poczynając od zakonu Templariuszy, potem „zakon” Różokrzyżowców, wreszcie po masonerię tzw. Rytu Szkockiego i „Wielki Wschód” oraz żydowską lożę Bnai-Brith. Potężnego „doładowania” otrzymało wolnomularstwo dopiero za sprawą żydowskiego wykładowcy teologii Adama Weishaupta, założyciela „zakonu” Iluminatów – elitarnej super-tajnej masonerii w masonerii. Zanim omówimy jego zgubny wpływ na dzieje Europy w XIX wieku, zatrzymajmy się przy mało znanej prawidłowości, jaką jest żydowski rodowód masonerii, jej służebna rola dla syjonizmu, potem komunizmu i wszystkich późniejszych form podboju fizycznego i duchowego narodów, zwłaszcza dla tzw. „socjalizmu” wszystkich jego odcieni .Potrzebny jest tu skrótowy rys historyczny.

Nadrabin w Berlinie, zarazem wysokiej rangi mason z tzw. „masonerii staro- r ruskiej” – Izaak Borchard w książce o masonerii „Das Studium der Freimaurerei”‘ /„Studium o masonerii”/ wydanej w Berlinie w 1869 roku, czyli na trzy lata przed pierwszym rozbiorem Polski /1772/ dekretował:

Moje więcej niż 30 – letnie studia w wolnomularstwie dały mi możność dotrzeć do pierwotnej masonerii starożytnych Hebrajczyków, którą patriarcha Abraham założył za pomocą nowego słowa „Adonai” i ukształtował jako zakon, król zaś Salomon rozszerzył, która według obietnicy biblijnej musi przetrwać aż do dnia sądnego.
Nadrabin Borchardt mówił tu o ideologii masonerii opartej na naukach hebrajskich, a nie o jej formach organizacyjnych, bowiem takich nigdy tam jeszcze nie było. Mówił o żydowskich stowarzyszeniach tajnych, ukształtowanych przez syndrom wiecznej konspiracji żydowskiej, wymuszonej przez Greków, potem Rzymian jako okupantów.

Członek żydowskiego „zakonu” o nazwie Bnai-Brith /Synowie Przymierza/ dr Gustaw Karpeles potwierdza to w następujących słowach:
Idea wolnomularstwa wyszła/…/ z naturalną koniecznością z żydostwa; masoneria sprowadza przecież początek swego zakonu aż do króla, który widział największy rozkwit Izraela; ważna też część jej ceremoniału odnosi się wyraźnie do budowy świątyni Salomona, a frazeologia tego ceremoniału częstokroć od tej budowy pochodzi.
Mason i nadrabin Borchardt definiuje źródłosłów słowa „loża”:
Pochodzi ono od hebrajskiego słowa liszche i znaczy „pokój przyległy”. „Dom Boży” czyli Świątynia Salomona miała oprócz trzech istotnych części albo pomieszczeń, specjalnie dużo „pokojów przyległych”/ lóż do określonych celów. Dlaczego zakon masoński przybrał nazwę „loża”, a nie „świątynia” albo „Dom Boży”, tłumaczy się w ten sposób: „Prawdziwa Świątynia” albo „Dom Boży” może być tylko na górze Morija, na której była zbudowana Świątynia Salomona, gdzie można sobie wyobrazić pion do „Niebiańskiego Jeruzalem” czyli „Duchowego Syjonu”, a więc do pałacu „Wielkiego Budowniczego Wszechświata”. Dlatego wszystkie miejsca odległe od /góry/ Morija, muszą otrzymać – bo nie mogą inaczej – tylko nazwę „pokoje przyległe” do świątyni Salomona.

W tej analizie nie jest aż tak ważne pochodzenie słowa „loża”, jak potwierdzenie fundamentalnego archetypu ideologii masońskiej, jakim jest wiara w „Wielkiego Budowniczego Wszechświata”– naczelnego uniwersalnego boga wolnomularzy wszystkich rytów. Jest to zarazem „Duchowy Syjon”, „Niebiańskie Jeruzalem” usytuowane dokładnie na górze „Morija”, gdzie stanęła Świątynia Salomona. Dokładniejszej „topografii” masonerii nie można już wymyślić. Ta jest jednoznaczna i ostateczna.
Zbiorem zasad masonerii jest tzw. „Konstytucja Andersona” z 1723 roku. Dr Ferdynad Katsch, wysokiej rangi żydowski mason w swojej pracy: „Powstanie i prawdziwy cel masonerii” /Berlin 1897/ stwierdzał, że autorzy tej „Konstytucji” świadomie „sfałszowali prawdę historyczną w najpełniejszej świadomości celów, rządzących Wielką Lożą”. Domyślamy się, dlaczego sfałszowali: Konstytucja masońska nie mogła otwarcie wywodzić genezy wolnomularstwa z tradycji żydowskiej, była bowiem pierwsza połowa XVIII wieku, Żydzi jeszcze byli w defensywie i ogólnej wrogości brytyjskich „gojów”. Ale już w 1738 roku przełożeni Wielkiej Loży uznali za konieczne wniesienie do „Konstytucji” z 1723 roku uzupełnień i poprawek.
Wydano tzw. „Księgę Ustaw”, już z poprawkami. Oto te poprawki.

Należy sądzić, że wydanie w roku 1738 „Księgi Ustaw” w nowej redakcji, powierzone temuż Andersonowi, spowodowane było pragnieniem kierowników „Wielkiej Loży” położenia kresu wątpliwościom, powstającym w kwestii przyjmowania do masonerii Żydów albo chrześcijan w ogóle/…/ zmieniona została w nowym wydaniu w tym sensie, że „samo powołanie obowiązuje wolnomularza, jako istotnego noachidę [noachitę – wyznawcę Noego – H.P.] być posłusznym prawom obyczajowym Noego. Polecając braciom przestrzeganie praw Noego, loża oczywiście nie przywiązywała znaczenia do tego, że wymagane były one przez etykę żydowską.
Wniosek był prosty: mason podlega prawom etyki żydowskiej. W „prawach Noego” podstawowym i pierwszym przykazaniem jest:
Zwierzchności żydowskiej być posłusznym.
Ostatecznie więc „Księga Ustaw” Andersona uznawana dotąd przez masonerię całego świata i wszelkich rytów, ustaliła ich cel ostateczny i niezmienny – służenie żydostwu we wszystkich jego poczynaniach, bez względu na formalnie deklarowane cele i ideologie.
Współcześni wyższej rangi wolnomularze wmawiają pospólstwu, że tamten zapis o „noachidyzmie” został wykreślony z „Księgi Ustaw”. Czy zniknięcie tej formuły rzeczywiście oznacza wycofanie się masonerii z tegoż „noachidyzmu”? Rozpoznając ich robotę „po owocach” a nie po słowach, należy temu zaprzeczyć.
„Ściemnianie” dla niewtajemniczonych /profanów/, to stała praktyka masonerii. Otwarcie to stwierdzał cytowany dr Ferdynand Katsch w swojej książce:
„Wybijającym się rysem związku wolnomularskiego jest to, że od dawien dawna posługiwał się on dla systematycznego wprowadzania w błąd zarówno niewtajemniczonego ogółu, jak nawet tych członków związku, przed którymi prawdziwe zamiary związku miały pozostać ukryte systematycznymi fałszerstwami.”

Sięgnijmy ponownie do „Jewrejskiej Encikłopedji”:

Żydzi niemieccy mieli w tym czasie /koniec XVIII wieku/ dostęp do zakonu „braci Azjatyckich” albo „Rycerzy i braci Jana Ewangelisty z Azji w Europie”. Założyciel zakonu, a raczej jego odnowiciel Hans Henryk Eckert współpracował z Żydem Hirszmanem /albo Hirszfeldem/ Zakon wewnątrz miał charakterystyczny układ. Wyższe kierownictwo zakonu spoczywało w rękach Sanhedrynu, który składał się z 72 członków, na czele którego stał najwyższy wielki Mistrz zakonu /Chachan albo Haken/. Wiele godności miało nazwy żydowskie: bracia przyjmowali żydowskie imiona i pseudonimy. Tak np. książę Ferdynand Brunszwicki był członkiem Sanhedrynu pod imieniem Isch Zaddik /„sprawiedliwy człowiek”/, a książę Karol Heski – Ban Oni Ben Mizam. Działalność zakonu ożywiła się po wstąpieniu do niego Żydów. /…/ Przy współdziałaniu Żydów „bracia azjatyccy” gorliwie zajmowali się kabałą, która oczywiście służyła w rękach Żydów jako środek osiągnięcia zbliżenia Żydów z chrześcijanami; przy powszechnym przejęciu się mistyką, kabała dawała Żydom możność przyciągnięcia do zakonu innych lóż i razem z tymi umocnienia własnej pozycji w zakonie.

Zakon Braci Azjatyckich „rozpadł się”, lecz jego idee podjęły inne loże. „Jewrejskaja Encikłopedja” wymieniała takie, jak np.: „Loża Tolerancji” założona w Berlinie około 1790 roku, tj. w czasie, gdy przestał istnieć „Zakon Azjatycki”. Członkami loży byli Żydzi, jak np. prof. Herz Itzig, którego imię i pseudonim masoński spotykamy w „azjatyckim zakonie”; bankier Lewi i inni. Mistrzem katedry był Żyd. Założyciele loży postawili sobie za zadanie: „za pomocą masonerii przybliżyć Żydów do chrześcijan, usunąć odwieczne uprzedzenia…” „Loża Tolerancji” była właściwie tajnym schronieniem, gdzie Żydzi omijając formalności, bez trudu przedostawali się do nowej religii /chrześcijaństwa – H.P./, nie przyjmując jednakże wszystkich jej dogmatów.
Taki był początek rozsadzania chrześcijaństwa od wewnątrz poprzez przechrztów w randze masonów.
Dowiadujemy się dalej z „Jewrejskiej Encykłopedji”, że jednym z założycieli loży „Pod Wschodzącą Gwiazdą Jutrzenką”, powstałej pod skrzydłami „Wielkiego Wschodu” Francji, był żydowski kupiec z Frankfurtu – S. Heisenheimer. Na otwarcie loży przybyła delegacje lóż francuskich i niemieckich. Mówcą głównym był Hildesheimer, franfurcki delegat do Sanhedrynu. Mistrzami i „Dozorcami” loży zostali Żydzi Karol Goldszmidt, Heisenheimer i J. Gerson.

Już w 1761 roku paryski Żyd Stefan Morin otrzymał od „Rady Cesarzy Wschodu i Zachodu” glejt, mocą którego został mianowany „Delegatem i Wielkim Inspektorem dla Ameryki”. Glejt upoważniał go do upowszechniania idei masońskich do 25 stopnia wtajemniczenia w masonerii, co też realizował z wielkim oddaniem i powodzeniem.
Znaczną rolę spełniał we francuskiej masonerii znany „mistyk” Martinez Paschalis, portugalski Żyd.

W 1806 roku, czasie zwołania przez Napoleona nowożytnego Sanhedrynu, powstał nowy ryt masoński: „Ryt Szkocki Dawny i Uznany” /Ecossais anciente accepte/. Założyło go pięciu Żydów.
U progu XIX wieku Żyd z Avignon, kupiec Michel Bedarride założył i upowszechnił z pomocą dwóch masońskich „braci” ryt Misraim. Potem Żydzi francuscy masowo obsiedli loże „Wielkiego Wschodu” Francji. Żyd Adolf Cremieux od 1860 r. pełnił funkcję „Wielkiego Komandora” w „Najwyższej Radzie Paryskiej”.
Wnioski? Żydzi zakładają loże. Żydzi nadają i rozpowszechniają stopnie masońskie. Żydzi tworzą nowe „ryty”. Co jeszcze potrzebne dla udowodnienia, że masoneria to bękart żydowski? Znajdziemy jeszcze szereg innych potwierdzeń.

Żydowski „Vérité Israelite” /„Prawda żydowska”/ z 1861 r. /tom V s. 74/ nie ukrywał:
Duch ten /masonerii – H.P./- to duch żydostwa w jego wierzeniach podstawowych, to są jego idee, to jest jego język, to jest prawie jego organizacja/…/ Nadzieja, co podtrzymuje i umacnia masonerię – to ta sama nadzieja, co oświeca i umacnia Izrael na bolesnej jego drodze, pokazując mu na przyszłość tryumf niezawodny…
Po tym niejako wstępie, pismo kreśli losy przyszłego świata, z rządem światowym i Jerozolimą jako jego stolicą:
„Nadejście czasów masońskich, czyż znaczy co innego, jak ustanowienie uroczyste i obwieszczenie ostateczne zasad wieczystych braterstwa i miłości, zjednoczenie wszystkich serc i wysiłków w interesie każdego i wszystkich, ukoronowanie wreszcie tego cudownego domu modlitwy wszechnarodów, którego Jerozolima stanie się ośrodkiem i symbolem triumfującym…”
Po uniwersalnych masońskich, rewolucyjnych frazesach w rodzaju „braterstwa i miłości”, „zjednoczenia wszystkich serc” oczywiście w interesie „każdego i wszystkich” wyjaśniają, że ci -„wszyscy” mają stać się podwładnymi rządu światowego, a ich religią będzie talmudyzm, świątynią światową – świątynia Salomona w Jerozolimie. Był 1861 rok. Od tego czasu upłynęło 150 lat i nic się nie zmieniło w tym programie. Jeszcze formalnie nie istnieje „religia światowa”, jeszcze stolicą świata nie jest Jerozolima, a Świątynia Salomona „Watykanem świata, ale istnieje Rząd Światowy i tym „światem” zawiaduje jak tylko chce…

Współczesny pisarz żydowski, sławny Bernard Lazare także nie owijał w bawełnę celów i zasad żydomasonerii, bo przecież nie samej masonerii, czyli tabunów „użytecznych durniów”, służących im za michę soczewicy:
Posłuchajmy, co ma do powiedzenia ten syjonista:
Pewnym jest, że u samej kolebki masonerii byli Żydzi, Żydzi – kabaliści: dowodzą tego pewne zachowane ryty; jest wielkie prawdopodobieństwo, że w latach poprzedzających rewolucję francuską wstępowali w jeszcze większej liczbie do zarządów tych towarzystw i że sami takie tajne towarzystwa zakładali. Żydzi byli w otoczeniu Weishaupta, a Martinez de Pasqualis, Żyd pochodzenia portugalskiego zorganizował liczne grupy Iluminatów we Francji i zwerbował wielu adeptów, których wtajemniczył w dogmat reintegracji. Loże martinistów /tj. loże założone przez Martineza Paschalisa -H.P./ były mistyczne, podczas gdy inne zakony masońskie były raczej racjonalistyczne, co pozwala może na twierdzenie, że stowarzyszenia tajne reprezentowały obie strony ducha żydowskiego: praktyczny racjonalizm i panteizm, ten panteizm, który będąc metafizycznym odblaskiem wiary w Boga jedynego, doprowadza czasem do teurgii kabalistycznej. Łatwo byłoby wykazać zgodność tych dwóch tendencji, związek Cazottea, Cagliostra, Martineza, Saint Martina, hr. de Saint-Germaina, Eckarthausena z encyklopedystami i jakobinami i sposób, w jaki mimo swego przeciwieństwa, doszli oni do tego samego rezultatu, to jest do osłabienia chrześcijaństwa /! – H.P./.
Żydzi XX wieku potwierdzają ustalenia ich współbraci co do żydowskiego pochodzenia masonerii. „Trybuna Żydowska” z 28 października 1928 roku z oburzeniem piętnowała fakt, że do „Metropolitan Mason Country Clubu” nie są przyjmowani nawet „stuprocentowi’Vich określenie – H.P./ Żydzi! Przypominali więc gojom nowojorskiej „Metropolitan Mason…”:
Masoneria jest oparta na żydostwie i jeżeli z rytuału masońskiego usunąć naukę judaizmu, to nie pozostanie nic.


Znacznie bardziej były otwarte na Żydów loże kanadyjskie. Kanadyjski „Ye- vish Guardian” /„Opiekun Żydowski”/ z 12 kwietnia 1922 r. donosił:
Bardzo rzadkie nabożeństwo odbyło się w niedzielę 26 marca b.r. w synagodze reformistów „Emanuel Tempie” w Montrealu, gdyż „Loża Koryncka” w świątyni tej odprawiała swoją religijną służbę. O ile sobie możemy przypomnieć, jest to pierwszy wypadek w Kanadzie czy USA, że nabożeństwo wolnomularskie odbyło się w żydowskiej bóżnicy przy wspólnym udziale Żydów i chrześcijan /prekursorski „ekumenizm”, Żydów, chrześcijan, masonów i żydomasonów! – H.P./.

Nabożeństwo zostało odprawione pod kierunkiem poważnego brata, rabina M.J. Merrita, który wygłosił natchnioną mowę o wolnomularstwie: Nie ma odpowiedniejszego miejsca – powiedział mówca, które by bardziej nadawało się na odprawianie obrzędów masońskich, jak to, ponieważ wolnomularstwo jest nierozłącznie związane z historią tego ludu /żydowskiego – H.P./, do którego ta Świątynia należy. Wolnomularstwo zrodzone jest z Izraela.
Jednocześnie na „drugim końcu świata” czyli w Anglii, emigracyjne pismo rosyjskich masonów „Siewodnia” /„Dziś”/ donosiło o ślubie Żydówki Annie Kleinfeld, której ślub odbył się w świątyni masońskiej:
Ślub odbędzie się dnia 24 czerwca w nowej świątyni londyńskiej: ponieważ jednak Annie Kleinfeld jest Żydówką, przeto ślubu udzielą rabini: londyński Färber i rabin Cardifu – Jerewicz.

Wniosek również prosty pomiędzy „Świątynią” masońską, a bożnicą żydowską nie ma istotnych różnic.
Mamy „w tym temacie” jakże wymowną glossę polską. Pochodzi ona z książki polskiego Żyda H. Szoskiesa: „Powietrzem, lądem i morzem poprzez cztery kontynenty”. Opisuje on swój pobyt w loży masońskiej w USA:
Zebranie miało przebieg następujący: zebranie loży odbywa się w świątyni „Pitien” na 50 ulicy. Podwoje sali są rozwarte na oścież, ale gdy chcę przekroczyć próg, odźwierny zatrzymuje mnie. Tymczasem rzucam spojrzenie wewnątrz sali i ogarnia mnie zdumienie. Wszystko utrzymane jest w stylu egipskim, z barwnymi lampkami pod sfinksami, wołami i kotami /! – H.P./, a sala jest pusta. W głębi stoi ołtarz, na którym spoczywa chorągiew amerykańska, oraz kurtyna synagogalna, wyhaftowana złotem. Po bokach otwarta galeria o dwóch rzędach, przepełnionych panami i damami. Naprzeciw mnie, przy ścianie – podium, na którym siedzi prezydent loży i jego zastępca.
Gdy służący melduje prezydentowi, że przybyłem, ten się podnosi i przykłada rękę do serca, potem wyciąga ją ku niebu i wreszcie przykłada palec ręki do ust. Gdybym był członkiem loży, to i ja musiałbym naśladować te wszystkie ruchy i wtedy sam bym już wszedł na salę. A ponieważ byłem tylko osobą zaproszoną, to prezydent po daniu znaku zeszedł z podium, podszedł do mnie, wziął mnie pod rękę i doprowadził do ołtarza. Wszyscy powstali z miejsc, gdy prezydent oświadczył:
– Bracia i siostry, przedstawiam naszego gościa z Europy, który nie jest „bratem”, ale wiernym Żydem. Witamy go tu.
I znowu uczyniono znak, który oznacza: w sercu miłość, ręka ku niebu, palec do ust – milczenie /zob. niżej – H.P./.

Stałem sprężony jak żołnierz, trzymany pod rękę przez prezydenta, i czułem się nieco głupio, ale zachowałem powagę. Następnie odprawiono nabożeństwo /w loży masońskiej! – H.P./ za członków zmarłych podczas lata/…/ Udzielono mi głosu, i muszę powiedzieć, że atmosfera mistyczna -wywołała silny wpływ na mnie. Moje pozdrowienie z Europy dostosowałem do wytworzonego nastroju. Poseł stanowy ze wszystkich lóż masońskich złożył sprawozdanie o położeniu żydowskim na całym świecie. Zadawano mi pytania. Cała dyskusja prowadzona była po angielsku – zarówno mężczyźni, jak i kobiety.
Miałem prawdziwą rozkosz duchową, rozmawiając podczas kolacji z tym towarzystwem, które przeważnie słyszało mowę żydowską w domach rodziców i zachowało całą miłość i pietyzm dla języka macierzystego, starej ojczyzny i ducha żydowskiego.
Tu glossa do gestu i słów: „palec do ust – milczenie”. Obserwujmy ten gest u współczesnych „wtajemniczonych”, w tym polskojęzycznych. Wielce pouczająca obserwacja!
Tuż przed Wielkanocą A.D. 2008, w głównym wydaniu polskojęzycznej TelAwizji nadano wywiad z postulatorem beatyfikacji Jana Pawła II – księdzem Ode- rem, duchownym o rysach twarzy wyraźnie „południowych”. W pewnej chwili ks. Oder bez wyraźnego powodu położył wskazujący palec prawej dłoni pionowo na ustach. Utrzymał go w tej pozycji nie dłużej niż sekundę, następnie przesunął go w

lewo…
W kalendarzach masońskich, m.in. w kalendarzu opracowanym przez Dalensa, znajdują się najbardziej dla masona niezbędne informacje, ale na samym początku kalendarza mason znajduje dokładny spis świąt żydowskich. Dlaczego żydowskich, a nie protestanckich lub prawosławnych?
W tymże kalendarzu, w spisie najważniejszych dla masonów rocznic, znajdujemy datę śmierci Mojżesza Mendelssohna, kultowej postaci żydostwa nazywanego przez Żydów „Trzecim Mesjaszem”.
Dlaczego w każdej encyklopedii masońskiej, ale to każdej, znajdujemy obszerne opracowanie o żydowskiej Kabale?
Masoni odprawiają swoje obrzędy z nakrytymi głowami. Podobnie jak Żydzi w synagogach. Tak to otwarcie wyjaśnia mason Hermann Gloede.
Ponieważ także nasze zwyczaje nawiązujemy bezpośrednio do żydowskiego kapłaństwa, można więc nasz zwyczaj nakrywania głowy wyjaśnić jako znak, że mamy stanowić świętą kapłańską gminę.
Nie dodał, że gminę żydowską.
W amerykańskim kalendarzu masońskim, jego autor Daniel Sickels jako cel główny masonerii podaje:
Masoni wznoszą budowlę, w której Bóg Izraela ma na zawsze zamieszkać.
Autor niemieckojęzyczny P. Hasselbacher wyjaśnia czytelnikowi tego kalendarza znaczenie słów: „Ahiman Razon” /zob. przypis/. Po hebrajsku „Ahiman” znaczy – „bracia”, „manah” – wybrany, powołany; „ratzon” – prawo, zakon. Zatem „Ahiman Razon” to: „bracia dla zakonu” /jego wybrani/.
W masońskim podręczniku dla „braci” w stopniu mistrzów podano:
Wolnomularstwo przyjmuje jako założenie – Jehowę.
Kim jest ten Jehowa? Wyjaśnia prestiżowa publikacja masońska „Allgemeines Handbuch der Freimaurerei” – „Powszechny Podręcznik Masoński”:
Jehowa jest hebrajskim, nigdy przez Izraelitów nie wypowiadanym imieniem Boga. Słowo „Jehowa” jednak wypowiadają masoni w niektórych sytuacjach. Po pierwsze – jako słowo – klucz rozpoznawczy. Po drugie, jest ono w wielu sytuacjach między masonami po prostu przepustką.
Plan architektoniczny świątyni Salomona znajduje się na dywanach niemal wszystkich lóż masońskich. Przypomina on masonom, że ich „religijność” opiera się na Bogu żydowskim – Jehowie.
Otwarcie potwierdza tę interpretację mason S. Gowan w czasopiśmie „Freemason” /„Wolnomularz’7 z 2 kwietnial930 roku:
Masoneria opiera się na dawnej wierze Izraela/…/ Izrael zrodził piękno moralne /! – H.P./, które jest podstawą masonerii.

Ładne „piękno moralne”: pasmo zbrodni, zdrad, oszustw, kłamstwa, lichwy, pogardy dla „goim”!.. Widać to „piękno moralne” na okładce naszej książki – piękno Złotego Cielca! Oto cały program masonerii, w definicji pisma „Le Symbolisme” / „Symbolizm”/ z 1928 roku:
Pierwszym czynem /masonerii/ będzie gloryfikacja rasy żydowskiej, która przechowała nienaruszony boski depozyt wiedzy. Na niej więc oprą się, by przekreślić granice.
Dodajmy – wszelkie granice: terytorialne, ideowe, moralne, wyznaniowe, etc.
Polskojęzyczny mason Andrzej „Strug” /pseudonim literata Tadeusza Gałeckiego/ – były Wielki Mistrz Wielkiej Narodowej Loży Polski i pierwszy Wielki Komandor Najwyższej Rady Polski, nauczał to samo co jego zachodni żydomasoni:
Wierzę, że nadejdzie czas, gdy cały świat bez wyjątku spoglądać będzie z podziwem i uznaniem na Palestynę, że nauczy się od niej wiele/…/ i uzna posłannictwo narodu żydowskiego w odrodzeniu wszystkich narodów świata.

Mistrz „Strug” nie mógł przypuszczać, że „cały świat” będzie spoglądać na Palestynę nie po to, by podziwiać „naród żydowski”, tylko podziwiać heroizm Palestyńczyków broniących swojej ojczyzny przed żydowskimi najeźdźcami i uzurpatorami. I nie daj Bóg, aby „odrodzenie narodów świata” miało się dokonać według zasad tych barbarzyńców.
Zakończmy tę wędrówkę po zakamarkach „duszy żydowskiej” wmontowanej w jej służebnicę – masonerię, cytatami innych luminarzy żydowskiego „mesjanizmu” i „mistycyzmu”.
Pismo „La Vérité Israelite” /„Prawda Izraelska”/:
Duch masonerii, to duch judaizmu w jego najbardziej fundamentalnych wierzeniach; to są jego idee, to jest jego język, to jest niemal jego organizacja…
„The Jewish Tribune”:

Masoneria opiera się na judaizmie. Usuńcie z rytuału masońskiej treść judaizmu, cóż z niego zostanie?
Disraeli – premier brytyjski, Żyd, gdy powoływał się na wydarzenia „Wiosny Ludów” /żydowskich?/ z 1848 roku, w brytyjskiej Izbie Gmin w 1852 roku:
Przyrodzona równość ludzi i zniesienie prawa własności są proklamowane przez tajne związki, które tworzą rządy tymczasowe, a ludzie rasy żydowskiej znajdują się na czele każdego z tych związków. Wpływ Żydów można rozpoznań w niedawnym wybuchu sił destrukcyjnych w Europie. Rozszerza się rewolta przeciwko tradycji i arystokracji, przeciwko religii i prawu własności.
„Les Archives Israelites”:
Jules Lemaitre zdaje się wierzyć, iż masoneria jest pochodzenia żydowskiego: nie myli się. Jest wiele rzeczy trudniejszych do udowodnienia.
Elie Faure:
Od Majmonidesa do Charlie Chaplina – ścieżka jest łatwa do wyśledzenia, z tym, że krążenie ducha żydowskiego było, by tak rzec, nieuchwytne i dopiero po jego przejściu dawało się zauważyć jego siłę rozkładową /../ Freud, Einstein, Marcel Proust, Charlie Chaplin otwarli w nas, w każdym tego słowa znaczeniu, przedziwne tunele, obalające mury klasycznej budowli grecko-łacińskiej i katolickiej, w łonie której żarliwy sceptycyzm duszy żydowskiej czatował przez szereg stuleci na okazję, by nimi wstrząsnąć od podstaw/…/ a zarazem oczekiwał, że w wyniku samego zaprzeczenia ukształtuje się z wolna nowa budowla, głęboko naznaczona inteligencją, zaciekle zmierzającą do usunięcia na zawsze nadprzyrodzoności z horyzontu człowieka.
Oto rdzeń tej odwiecznej żydomasońskiej, talmudycznej dywersji w świecie cywilizacji łacińskiej: usunąć na zawsze nadprzyrodzoność z horyzontu człowieka, zamienić go w dwunożną małpę żyjącą tu i teraz i nigdzie wyżej, nigdy później, po śmierci.
Destrukcja tej gigantycznej, światowej piątej kolumny zwanej masonerią i żydomasonerią, to programowy skutek tworzącej ją Globalnej Lichwy, wtedy jeszcze nawet nie globalnej tylko europejskiej, potem amerykańskiej.

Fragment książki pt: „Lichwa – rak ludzkości” Henryka Pająka

Za: www.bibula.com