...w V Rocznicę Zbrodni Smoleńskiej...

avatar użytkownika intix

 

 

++++

 

 

++++

 

 

 

Znalezione obrazy dla zapytania Cudowny Obraz na Jasnej Górze

 

 

 

Jasnogórska Pani

Mateńko Nasza

Matko Swego Syna z Nieba…

Proszę, okryj nas Swym Płaszczem…

Kolejny raz Twej pomocy nam potrzeba…

Ześlij nam promyki pokory, miłości i wiary

We wszystko, co daje nam On…

Ten, który jest Najwyżej

Ten, który daje nam ból, szczęście i miłość…

Siłę działania,

Siłę poznawania własnej drogi,

Siłę przetrwania

Wszystkiego, co napotkamy…

Siłę jedności z samym sobą…

Z innymi…

Ze światem…

Błagam…

Ześlij nam wszystkim tę Wielką Mądrość

Niech będzie dziś ona złożonym

Na Katyńskiej i Smoleńskiej Mogile

POLSKIEGO NARODU KWIATEM…

 

 

++++++++++    ++++    ++.+.

 

Częstochowa. Epitafium Smoleńskie na Jasnej Górze

 

++++++++++    ++++    ++.+.

 

image

 

 

++++++++++    ++++    ++.+.

 

 

Ojcze Nasz…

Zdrowaś Maryjo…

Chwała Ojcu…

Wieczne odpoczywanie, racz Im dać… Panie…

A nam…

Wszechmogący… Miłosierny Boże…

Zmiłuj się nad nami…

Przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego. Bóg przez wszystkie wieki wieków. Amen.

 

++++++++++    ++++    ++.+.

 

 

Maryjo, Królowo Polski…

Pokornie prosimy Cię… abyś Nas chroniła…

Abyś do Polski - wiernej Twemu  Synowi

- Przewodniczką nam była…

Abyś pomogła uwolnić nas  od tyrana…

Maryjo… Królowo Polski…

Prowadź nas do Zwycięstwa… Jasnogórska Pani…

Amen.

 

++++

 

 

 

++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++

/”Modlitwa - Jasnogórska Pani…” – J.B.K. - 15.04.2010r./

  

++++

Załączam…

Cegiełka po cegiełce dostawiane…

Sercem do Serc pisane…

W Hołdzie Poległym

Za Ojczyznę…

Narodowi Polskiemu dedykowane…

Ojczyźnie ofiarowane…

Z całego serca

Dziękuję Wszystkim,

Którzy wspólnie Płomień Pamięci na moim blogu palili…

A także Tym, którzy Swoje cegiełki, z Własnych Serc

W komentarzach zostawili…

Wpisy pierwszego roku żałoby… zawiera wpis:

 

Pod Krzyżem Smoleńskim...

 

Kolejne wpisy:

 

13 miesięcy... 10.04.2010 

Rozważania o 10/4 ... 

ZAGROŻENI... 

WIDZIAŁAM...? 

NIGDY NIE ZAPOMNĘ... 

Pamięci Ofiar z Siewiernego...

Poległym... 

Póki żyjemy...! 

Dola... Niedola...

Smutna Kolęda Polska'2011 

ZAPOMNIELI...

Za Orłem Białym pofrunęli... 

Dwa Miejsca... Dwa Lasy...

25 miesięcy...   

WOKÓŁ KRZYŻA... O Orle Białym i Jego Orlętach... 

       CIĘCIE...         

MARSZOWA...   

TO... TO SAMO...  

DUCH WOLNOŚCI...   

OJCZYZNA NAS WZYWA! 

Trzy cytaty...

Załączam też:

Niech Chrystus Błogosławi Nasz Dom Ojczysty….

++++++++++    ++++    ++.+.

 

bruzdą

naznaczona twarz

od łzy

spływającej po policzku

pięć długich lat...

ból serca...

lecz Wiara Ojców Naszych...

ten Duch od Boga nam dany

Bezcenny od Boga Dar

Miłości Nadziei i Wiary

pozwala trwać… walczyć

o Polskę wierną Panu Bogu

i wierzyć

w Polski ZMARTWYCHWSTANIE…

tak

jak CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ

po długich Mękach za nas

i na Krzyżu Konaniu…

 

>Nieśmy z Jezusem Krzyż…

 

++++++++++    ++++    ++.+.

 

 

12 komentarzy

avatar użytkownika intix

1. ++++++++++ ++++ ++.+.



++++++++++    ++++    ++.+.

Panie Prezydencie…
Tragicznie zmarły Panie Prezydencie Kaczyński…
Dziś modląc się za Twą Duszę,
Spieszę, niosąc Ci DAR w prezencie…
Wybacz, proszę, Nie niosę Ci kwiatów…
KWIATY zabrałeś ze sobą.
Te najpiękniejsze z Polskiej Ziemi…
Zapomniawszy,
Jak bardzo potrzebne są tu,
Dzisiejszemu światu…
Niosę Ci WIARĘ, MODLITWĘ i MIŁOŚĆ,
Wierząc, że wszystko
Co POLSKIE…,
Co ŚWIĘTE…,
Co NAJCENNIEJSZE…
Będziemy mówić  nie tylko - „było”...
lecz „BYŁO,  JEST I BĘDZIE”…
W Naszej Kochanej OJCZYŹNIE
I w całym świecie,    
już na ZAWSZE
i WSZĘDZIE…

("Dar..." - 11.04.2010r.)

avatar użytkownika intix

2. W Hołdzie... Wszystkim Ofiarom Zbrodni Smoleńskiej...




++++++++++ ++++ ++.+.
CZEŚĆ WASZEJ PAMIĘCI...!
SPOCZYWAJCIE W POKOJU...

avatar użytkownika Pelargonia

3. Kochani niezapomniani

Asiu,
Pamiętamy i pamiętać będziemy.
Prawda jest coraz bliżej.
Winni odpowiedzą z tę zbrodnię.
Oby wcześniej przed narodem, niż przed Bogiem.

Pozdrawiam serdecznie

"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz

avatar użytkownika intix

4. Pelargonio Droga...

...Pamiętamy i pamiętać będziemy.
Prawda jest coraz bliżej...


Tak... żyjmy Wiarą Miłością i Nadzieją...
Nie ustawajmy w modlitwie...
Trwajmy przy Panu Bogu i przy Królowej Polski... Jasnogórskiej Pani...
O co tak bardzo nas prosili nasi Pasterze... Ci, którzy już w Niebie...
I Ci... którzy na ziemi z nami...
Nie ustawajmy w walce o Polskę i o CAŁĄ PRAWDĘ...

***
Dziękuję Ci, Ewo... pozdrawiam całym sercem...

avatar użytkownika intix

5. Boża Prawda nigdy nie gaśnie


zdjęcie
Zdjęcie: Mateusz Marek/ Nasz Dziennik

Tylko Chrystus jest w stanie ukazać nam głęboki sens katastrofy smoleńskiej - podkreślił ks. abp Henryk Hoser. Biskup warszawsko-praski modlił się w stołecznym sanktuarium Matki Bożej Królowej Polskich Męczenników za ofiary tragedii sprzed pięciu lat.

W homilii przyrównał sytuację ich krewnych do tego, co przeżywali uczniowie zdążający do Emaus. Przestrzegał przed zbytnią koncentracją na tym, co przytłacza człowieka, odbierając mu chęci i siły do życia.

– Podobnie jak uczniom, którzy czuli się zawiedzeni męką i śmiercią Chrystusa, tak samo i nam trudno jest zrozumieć wydarzenie sprzed pięciu lat, jego przyczyny i daleko idące skutki. W związku z tym rozmawiamy ze sobą o tym wszystkim, co się wówczas wydarzyło, a co jeszcze bardziej pogłębia istniejący w nas niepokój, przytłaczający żal i nasila tęsknotę. Możemy nawet być tak w tym naszym bólu zasklepieni, że nie dostrzeżemy obok siebie obecności Chrystusa Zmartwychwstałego – stwierdził kaznodzieja.

Podkreślił, że tylko Chrystus jest w stanie ukazać nam głęboki sens katastrofy smoleńskiej.

– Bóg, który patrzy dalej niż człowiek, widząc całą przeszłość i przyszłość, jakoś wkalkulował w swój plan zbawienia także tę całopalną ofiarę naszych braci i sióstr, tak bardzo podobną do Jego ofiary – powiedział ks. abp Hoser.

Przywołał przy tym słowa św. Pawła Apostoła, który mówił, że „mamy dopełniać cierpień Jezusa Chrystusa”. – Dobrze będzie, jeśli będziemy potrafili tę całopalną ofiarę wpisać w Jego śmierć i w Jego Zmartwychwstanie – zaapelował biskup warszawsko-praski.

Zwrócił również uwagę, że śmierć tych, którzy zginęli w katastrofie lotniczej, wpisuje się w tragedię katyńską. – Nie możemy zapomnieć, że oni jechali do miejsca męczeństwa i śmierci tysięcy polskich oficerów masowo rozstrzelanych w Katyniu, aby pomodlić się na ich grobach i poprzez celebrację Eucharystii aktualizować tam Ofiarę Jezusa Chrystusa – przypomniał ks. abp Hoser.

Dodał jednocześnie, że ci, którzy pięć lat temu lecieli samolotem Tu-154, byli na służbie Rzeczypospolitej – służbie naszego kraju, jego wolności, suwerenności. W związku z tym zginęli oni podobnie jak żołnierze leżący w grobach katyńskich. Ich śmierć łączy się więc w jakiś sposób ze śmiercią katyńską – powiedział biskup warszawsko-praski.

Zachęcał także do modlitwy o wyjaśnienie wszystkich przyczyn i okoliczności katastrofy smoleńskiej. – Boża Prawda, która jest prawdą obiektywną, nigdy nie gaśnie i zawsze się ujawnia. Stąd módlmy się, abyśmy umieli w Nim złożyć całą naszą nadzieję i z cierpliwością oraz wytrwałością oczekiwać na wyjaśnienie całej tej sytuacji – zaapelował ks. abp Hoser.

Po liturgii odbyło się odsłonięcie czterech kamiennych tablic, na których wyryto imiona zmarłych w katastrofie smoleńskiej. W uroczystościach uczestniczyły ich rodziny i przyjaciele.

RS, KAI

Artykuł opublikowany na stronie: http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/134935,boza-prawda-nig...

avatar użytkownika intix

6. 10 kwietnia 2015 – rocznice: katyńska i smoleńska,

tekst homilii Arcybiskupa Marka Jedraszewskiego

Dzisiejsze czytania mszalne mówią o faktach. Pierwszym i najbardziej podstawowym z nich jest fakt spotkania Apostołów ze Zmartwychwstałym Chrystusem. Jan Ewangelista podaje go, odwołując się najpierw do swego osobistego doświadczenia: „Żaden z uczniów [w tym także i on] nie odważył się zadać Mu pytania: «Kto Ty jesteś?», bo wiedzieli, że to jest Pan” (J 21, 12 b).
Następnie przekazuje informację zredagowaną czysto obiektywnie, na spo-sób jakiegoś historycznego zapisku: „To już trzeci raz, jak Jezus ukazał się uczniom od chwili, gdy zmartwychwstał” (J 21, 14).

Drugi fakt odnosi się do działalności Apostołów, wynikającej z tego, że Chrystus na-prawdę żyje. Syntetycznie wyraził ją św. Marek, uczeń Piotra, w ostatnim zdaniu swej Ewangelii: „Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły” (Mk 16, 20). Takim znakiem było uzdrowienie przez św. Piotra człowieka chromego od urodzenia – uzdrowienie dokonane „w imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka” (Dz 3, 6).

Dzisiejsze czytania mszalne mówią także o walce z faktami. Arcykapłani i starsi żydowscy nie mieli żadnej wątpliwości, że Piotr i Jan, uzdrawiając chromego, „dokonali jawnego znaku, oczywistego dla wszystkich mieszkańców Jerozolimy”. Stwierdzali jednoznacznie: „Przecież temu nie możemy zaprzeczyć” (Dz 4, 16). A jednak uznali za stosowne, aby Apostołom zabronić przemawiania w imię Jezusa. Miało to być dla wszystkich imię zakazane – mimo iż Piotr „napełniony Duchem Świętym” głosił, że „nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym moglibyśmy być zbawieni” (Dz 4, 12).

Walka z faktami będzie trwała nadal. Apostolskie posługiwanie będzie stale napotykało na zdecydowany opór zarówno ze strony Żydów, dla których Ukrzyżowany Chrystus był – jak pisał św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian – zgorszeniem, jak i ze strony pogan, dla których był On po prostu głupstwem (por. 1 Kor 1, 23). Żydzi nie chcieli zgodzić się z tym, że Jezus z Nazaretu jest przepowiedzianym przez proroków Mesjaszem, podczas gdy poganie odrzucali możliwość Jego powstania z martwych. Argumentacja Żydów była natury religijnej, natomiast negatywna reakcja pogan wynikała z przesłanek zdroworozsądkowych. Niekiedy obydwie postawy spotykały się ze sobą, gdy u obydwóch w ich walce z chrześcijanami dochodził jeszcze do głosu rozum polityczny. To w jego imię arcykapłani wraz ze starszymi przekupili stojących u grobu Chrystusa żołnierzy, nakłaniając ich do ewidentnego i cynicznego kłamstwa: „Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu” (Mt 28, 13-14).

Kłamstwo katyńskie

Jeśli walka z faktami wsparta przez cyniczne kłamstwo dotyczyła tak fundamentalnej dla całej ludzkości prawdy, jaką jest jej zbawienie dokonane w Imię Jezusa, to czy możemy się dziwić, że podobny mechanizm zadziałał także wtedy, gdy ateistyczny bolszewizm stanął oko w oko z prawdą, iż polscy oficerowie, którzy jesienią 1939 roku znaleźli się w radzieckiej niewoli, są niezłomni w swej wierności wobec Polski? Taką właśnie opinię o nich 75 lat temu sformułował Beria w tajnej notatce nr 794/B, skierowanej 2 marca 1940 roku do Stalina. Według niego, oficerowie ci „stanowią zdeklarowanych i nie rokujących nadziei poprawy wrogów władzy sowieckiej” i dlatego należy ich rozstrzelać „bez wzywania skazanych, bez przedstawiania zarzutów, bez decyzji o zakończeniu śledztwa i aktu oskarżenia”. W dniu 5 marca 1940 roku wydano tajną decyzję nr P13/144, w której zaaprobowano propozycje Berii. Podpisali ja najwyżsi przedstawiciele ówczesnych władz Związku Sowieckiego: Stalin, Woroszyłow, Mołotow, Mikojan, Kalinin i Kaganowicz. Prawie miesiąc później, 3 kwietnia, z obozu w Kozielsku wyruszył pierwszy transport jeńców kierowanych na egzekucję do Katynia, ostatni – 12 maja. W tym samym niemal czasie podobne transporty śmierci miały miejsce w innych obozach: obóz w Starobielsku likwidowano od 5 kwietnia do 12 maja, obóz w Ostaszkowie od 4 kwietnia do 16 maja. Zapewne w tym samym przeciągu czasu mordowano polskich jeńców w obozach w Kijowie i Mińsku. Zawsze podobnie: najpierw krępowano z tyłu ręce, a potem podstępnie, w tył głowy, na którą narzucono wojskowy płaszcz, z bliskiej odległości kierowano jeden śmiercionośny pocisk. Tych pocisków wystrzelono około dwadzieścia dwa tysiące...
Tak ginęła elita polskiego narodu: oficerowie Wojska Polskiego, policjanci, oficerowie rezerwy: urzędnicy, lekarze, profesorowie, prawnicy, nauczyciele, duchowni, literaci, kupcy... 26 października 1940 roku 125 funkcjonariuszy NKWD uczestniczących w przygotowaniu zbrodni i jej wykonaniu zostało nagrodzonych przez Ławrientija Berię tajnym rozkazem nr 001365 NKWD ZSRR „za pomyślne wykonanie zadań specjalnych”.

Prawdę o tym ludobójstwie próbowano zachować w najgłębszej tajemnicy: doły z ciałami zamordowanych oficerów zasypano, a potem zasadzono tam las. A jednak strzępy prawdy zaczęły docierać do nielicznych świadków tamtych tragicznych wydarzeń – jak, na przykład, do owej młodej Polki, w stronę której wieziony na egzekucję do katyńskiego lasu jakiś żołnierz rzucił swą oficerską czapkę, wołając „Jeszcze Polska nie zginęła”. Później, po odkryciu w 1943 roku przez Niemców masowych grobów w Katyniu, pojawiły się niepowątpiewalne ślady: orzełki z mundurów, żołnierskie nieśmiertelniki, medaliki, guziki. A przede wszystkim ciała ofiar z przestrzeloną od tyłu głową. Nawet zapiski z ostatniej drogi z Kozielska. Szczególnie dramatycznie brzmi zakończenie dziennika mjr. Adama Solskiego, gdy prowadzony na śmierć dnia 9 kwietnia 1940 zdążył jeszcze zanotować: „Piąta rano. Od świtu dzień rozpoczął się szczególnie. Wyjazd karetką więzienną w celkach (straszne!). Przywieziono gdzieś do lasu; coś w rodzaju letniska. Tu szczegółowa rewizja. Zabrano zegarek, na którym była godzina 6.30 (8.30). Pytano mnie o obrączkę, którą (...). Zabrano ruble, pas główny, scyzoryk”.

O prawdę o śmierci polskich oficerów upomniał się rząd gen. Władysława Sikorskiego w Londynie. Dnia 17 kwietnia 1943 zwrócił się do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża z prośbą o zbadanie sprawy. To stało się pretekstem najpierw do opublikowania na łamach „Prawdy” artykułu zatytułowanego Polscy wspólnicy Hitlera, a następnie do zerwania przez Związek Sowiecki relacji dyplomatycznych z Rządem polskim. Kilka miesięcy później, 4 lipca tegoż roku generał Sikorski zginął w katastrofie lotniczej w Gibraltarze. Jej okoliczności po dzień dzisiejszy są owiane mgłą tajemnicy. W styczniu 1944 roku Stalin ustami Komisji Burdenki ogłosił, że sprawcami mordu katyńskiego są Niemcy. W imię interesów geopolitycznych tę wersję skwapliwie przyjęli alianci zachodni: Amerykanie i Anglicy – wbrew dobrze znanym sobie faktom. Raporty odnoszące się do prawdziwego przebiegu tragedii katyńskiej woleli głęboko ukryć w swych sejfach, a na całość rzucić kurtynę milczenia. Nie chcieli przecież tracić tak cennego sojusznika w walce z Hitlerem, jakim w ich oczach jawił się Józef Stalin. Szczytem cynizmu, czy też tak zwanej Realpolitik, było stwierdzenie Winstona Churchilla, który 15 kwietnia 1943 roku powiedział wprost gen. Sikorskiemu: „Są rzeczy, które, choć wiarygodne, nie nadają się do tego, by mówić o nich publicznie”. Tym bardziej o zbrodni katyńskiej milczano w czasach PRL-u, a jeśli już poruszano wtedy tę kwestię, jednym głosem powtarzano kłamliwe stwierdzenia Burdenki: wszystkiemu winni są Niemcy. Potędze kłamstwa przeciwstawiała się jedynie rodzinna ustna tradycja, przekazywana przez całe pół wieku w wielu polskich domach, umacniana między innymi słowami słynnego wiersza Zbigniewa Herberta Guziki, które okazały się „do końca nieugięte”. One jedynie pozostały trwałym znakiem prawdy, bo jako przedmioty kłamać nie mogły. One nie były w stanie wybrać Realpolitik. One, przez sam fakt, że były w dołach śmierci, mówiły jednoznacznie o tych, którzy na skutek zbrodni dokonanej wiosną 1940 roku tam się znaleźli. „Tylko guziki nieugięte/ przetrwały śmierć świadkowie zbrodni/ z głębin wychodzą na powierzchnię/ jedyny pomnik na ich grobie/ są aby świadczyć Bóg policzy/ i ulituje się nad nimi/ lecz jak zmar-twychwstać mają ciałem/ kiedy są lepką cząstką ziemi”.

Wydawać by się mogło: prawda ostatecznie zwycięży i padnie wreszcie pełne pokory słowo: „Przepraszam”. A potem drugie: „Wybaczcie”. Takie nadzieje zaczęły się tlić dwadzieścia lat temu. Tymczasem w marcu 2005 roku, w 65. rocznicę podjęcia przez Stalina zbrodniczej decyzji o wymordowaniu polskich oficerów, główny rosyjski prokurator wojskowy gen. Aleksandr Sawienkow stwierdził, że ludobójstwo na narodzie polskim nie miało miejsca ani na poziomie państwowym, ani w sensie prawnym, i że sprawa została zamknięta jako wojskowe przestępstwo służbowe, związane z przekroczeniem uprawnień służbowych. Inaczej mówiąc, zbrodnia katyńska winna być traktowana jako przestępstwo pospolite, a jej sprawcy powinni być chronieni na mocy przedawnienia. Pięć lat później, 19 marca 2010 roku, kiedy Polska przygotowywała się do obchodów 70. rocznicy Katynia, rosyjski rząd stwierdził, że nie udało się potwierdzić okoliczności schwytania polskich oficerów, a tym bardziej charakteru postawionych im zarzutów a nawet faktu, czy je udowodniono. Co więcej, nie ma nawet pewności, czy Polaków w ogóle rozstrzelano. 6 października 2011 roku rosyjski wiceminister sprawiedliwości Georgij Matiuszkin oświadczył podczas rozprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu, że nie ma dowodów, iż polscy oficerowie zostali zamordowani, stąd należy ich traktować jak osoby „zaginione”. Co więcej, kilkanaście dni później w piśmie do Trybunału Matiuszkin cynicznie stwierdził, że krewni ofiar zbrodni nie cierpieli, bo przecież nie znali swych bliskich.
O faktach katyńskich znowu świadczyć muszą żołnierskie guziki... Nieugięte...

Kłamstwo smoleńskie

Aby upomnieć się o prawdę o Katyniu, rankiem 10 kwietnia 2010 roku z warszawskiego Okęcia wystartował rządowy samolot z prezydentem RP Lechem Kaczyńskim, z najwyższymi dowódcami wszystkich rodzajów sił zbrojnych Wojska Polskiego, wysokimi przedstawicielami Sejmu i Senatu, duchownymi, profesorami, osobami szczególnie zasłużonymi dla najnowszej, a także dla niezbyt odległej historii naszej Ojczyny. Nie doleciał... Nigdy dotąd w całej swej ponad tysiąc lat liczącej historii państwo polskie nie zostało tak boleśnie doświadczone.

Od pięciu też lat trwają zacięte dyskusje nad przyczynami tej tragedii. Prawda z trudem przebija się przez zasieki kłamstw, które od samego początku były podawane do publicznej wiadomości. Dzisiaj wiemy: nie było kilku prób podchodzenia do lądowania; prezydent nie kazał pilotom za wszelką cenę lądować; generał Andrzej Błasik nie był pijany; niewytłumaczalne jest zawieszenie działania praw dynamiki Newtona, bo przecież bezpośrednie uderzenie samolotu w ziemię musiałoby skutkować ogromnym lejem, a tego leju nie było, mimo że grunt był dość miękki; Rosjanie wcale nie byli nam przychylni; w Smoleńsku nie przekopano ziemi na metr głębokości, centymetr po centymetrze; ciała niektórych osób nie zostały właściwie zidentyfikowane, niektóre z nich zostały wprost zbezczeszczone; rząd polski świadomie oddał śledztwo w ręce Rosjan, zgadzając się na zastosowanie konwencji chicagowskiej, by za nic nie odpowiadać...

Ten ostatni fakt wynika z książki, noszącej tytuł Zamach na prawdę. Jest ona wywiadem rzeką z Małgorzatą Wassermann. Jej ojciec jako poseł na Sejm RP zginął pod Smoleńskiem. Lektura tej książki z jednej strony poraża, ale z drugiej daje nadzieję. Są bowiem ciągle jeszcze ludzie, którzy mają odwagę powiedzieć: „Na pewno nie zostawię tej sprawy. I będę pytać do końca życia”.

Postawa p. Wassermann jest tym bardziej godna podkreślenia, że 12 marca tego roku, niemal dokładnie w 75. rocznicę zbrodni katyńskiej a na miesiąc przed 5. rocznicą smoleńską, polscy eurodeputowani z rządzącej aktualnie partii zażądali w Parlamencie Europejskim usunięcia 20. punktu uzgodnionego już projektu rezolucji, w którym wzywano władze Rosji „do niezwłocznego zwrócenia Polsce wraku samolotu rządowego TU-154 oraz wszystkich jego czarnych skrzynek”, a także apelowano „o przeprowadzenie międzynarodowego i niezależnego dochodzenia w sprawie przyczyn katastrofy”. Po raz kolejny okazało się, że także w Polsce jest jeszcze wielu ludzi, którzy za wszelką cenę chcieliby, aby nad Smoleńskiem ciągle utrzymywała się gęsta mgła.

Na szczęście, o faktach smoleńskich świadczą nie tylko martwe przedmioty. Świadczą przede wszystkim żywi ludzie. Nieugięci. Ich głosu nie wolno nam – także w sobie – zagłuszyć...

Pietà. A ponad wszystko miłosierdzie...

Antyczna Tradycja chrześcijańska podpatrzyła jeszcze jeden fakt – to, co się zdarzyło między zdjęciem z Krzyża a pochowaniem w grobie. Podpatrzyła sercem i wiarą. Pietę. Matkę Najświętszą trzymającą w swych ramionach martwe Ciało Syna. Zbolałą, niemo wpatrującą się w rany, z których jeszcze sączyła się Krew. Ten fakt został utrwalony na niezliczonych obrazach i w trudnych do porachowania rzeźbach – aż po słynną Pietę Michała Anioła z Bazyliki watykańskiej.

W Piecie wyraża się bezmierny ból wszystkich matek świata, którym przyszło patrzeć na okrutną śmierć swoich dzieci. Pietà zastępuje wszystkie matki świata, których synowie umierali w przerażającej samotności, przez swych katów już za życia skazani na zapomnienie na zawsze. Pietà jest przejmującym wołaniem do Boga – o Jego Miłosierdzie dla bezbronnych ofiar, a jeszcze bardziej o Jego Miłosierdzie dla katów...

Pieta z Golgoty wpisała się w historię obrazu Matki Boskiej Kozielskiej. 28 lutego 1940 roku porucznik Henryk Gorzechowski podarował swemu synowi, Henrykowi Gorzechowskiemu-juniorowi, ułanowi z cenzusem, w dniu jego urodzin, wykonany przez siebie obrazek nawiązujący do obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej. Obydwaj – ojciec i syn – w 1939 roku znaleźli się w sowieckiej niewoli, spotkali w jenieckim obozie w Szepietówce, potem zostali przewiezieni do Kozielska. Obrazek był właściwie płaskorzeźbą zrobioną z wyciętego z pryczy kawałka deseczki naturalnego koloru. Ponad dwa miesiące później, 11 maja 1940 roku, na apelu zostało wyczytane nazwisko Henryk Gorzechowski. Kazano wystąpić. „Ojciec czy syn?” – zapytał Gorzechowski-junior. Po chwili zastanowienia enkawudzista odpowiedział: „Wsio rawno. Dawaj – otiec” – „Obojętnie, niech będzie ojciec”. Syn chciał iść razem z nim, ale enkawudzista nie pozwolił. Kiedy ojca odprowadzano do grupy oficerów opuszczających Kozielsk, zdążył jeszcze rzucić synowi: „W razie czego opiekuj się matką”. Ojca wywieziono do Katynia, syn cudownie przeżył wojnę, opuszczając sowiecką Rosję wraz z armią Andersa, potem walcząc na morzu na krążowniku „Trynidad”, a następnie na lądzie w 1 Dywizji Pancernej dowodzonej przez generała Stanisława Maczka. Wszędzie towarzyszyła mu Matka Boska wykonana przez ojca. Nazywał ją Matką Boską Kozielską. Z nią wrócił do Polski.

Jest jeszcze jedna Matka Boska Kozielska, zwana także Katyńską, namalowana w 1968 roku. Jego autorką była Anna Danuta Staszewska, żona Stefana Staszewskiego, działacza komunistycznego, jednego z najbardziej znaczących ministrów PRL w czasach stalinowskich. Jako pierwowzór służył jej obraz Matki Boskiej Wileńskiej. Staszewska namalowała Dziewicę Maryję, trzymającą w swych dłoniach nagą, ludzką głowę o przestrzelonej potylicy. Nazwała ją Pietą I. Kilka lat później powstała Pietà II, inspirowana obrazem Matki Boskiej Jasnogórskiej. Na koniec, w 1972 roku, Staszewska wykonała czarno-biały linoryt Piety. W obawie przed komunistyczną władzą obrazy te pozostawały w ukryciu w domu Staszewskich. Ich obecność musiała być tam na tyle silna i krusząca stwardniałe umysły, że po jakimś czasie Stefan Staszewski zbliżył się do Kościoła, a potem przyjął w nim Chrzest. To było pierwsze zwycięstwo Madonny Katyńskiej. Następnie, od czasów pierwszej „Solidarności”, przyszły kolejne. Linoryt sfotografowany przez Macieja Rayzachera krążył z rąk do rąk, w ukryciu, w obawie przed władzami. W powszechnym odczuciu społecznym stał się on niezwykle przejmującym i trafnym symbolem zbrodni katyńskiej. W oparciu o linoryt Staszewskiej ludowy rzeźbiarz Stanisław Bałos wykonał polichromowany drzeworyt, który został pobłogosławiony przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Drzeworyt był świadkiem najważniejszych wydarzeń związanych z najnowszą historią Katynia: wmurowania kamienia węgielnego pod cmentarz w Katyniu, otwarcia cmentarzy w Katyniu, Charkowie i Miednoje, złożenia wieńca przez rosyjskiego prezydenta Borysa Jelcyna pod krzyżem katyńskim na Powązkach. Były plany, aby drzeworyt znalazł się także na pokładzie rządowego Tu-144, którym 10 kwietnia 2010 roku udawała się do Smoleńska delegacja państwowa z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Jednak na kilka dni przed odlotem zdecydowano, aby na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej zabrać jego kopię. Oryginał pozostał, na szczęście, w Kraju.

Czy można się zatem dziwić, że głównym elementem odsłanianego dzisiaj w Łodzi pomnika katyńskiego i smoleńskiego jest spiżowy odlew Matki Najświętszej nawiązujący do linorytu Anny Staszewskiej? Autorka odlewu, łódzka rzeźbiarka Krystyna Solska, dokonała w nim jednak kilka istotnych przekształceń. Ciało – a nie głowę – zamordowanego polskiego oficera obejmują ręce Matki Boskiej Miłosiernej z wileńskiej Ostrej Bramy. Można by powiedzieć: Matka Boska oderwała od siebie skrzyżowane dłonie, by miłosiernie objąć nimi swego wiernego żołnierza i przycisnąć go do piersi. Sama zaś Matka Najświętsza ma na ramionach płaszcz Królowej Polski znaczony orłem z czasów Wazów, bo przecież to wywodzący się z tego właśnie rodu król Jan Kazimierz dnia 1 kwietnia 1656 roku ogłosił Ją we Lwowie Królową naszego narodu.

Na zakończenie dzisiejszej Mszy świętej odlew zostanie odsłonięty i poświęcony na zewnętrznej stronie absydy naszej Katedry. Od wewnętrznej jej strony znajduje się otoczony czcią licznych wiernych obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Trudno o bardziej przejmującą zbieżność. Natomiast na osi absydy, w parku, znajduje się wielki krzyż. Nie byłoby przecież Piety bez Krzyża, tak jak bez niego zupełnie niezrozumiałe pozostałoby przesłanie o Bożym Miłosierdziu. Pod odlewem łódzkiej Matki Boskiej Katyńskiej a równocześnie Smoleńskiej, naszej szczególnej Piety, znajduje się napis, który dzisiaj staje się naszą żarliwą modlitwą:

MATKO O TWARZY JAK POLSKA ZIEMIA CZARNEJ
MATKO O TWARZY JAK POLSKA ZIEMIA
ZNACZONEJ BLIZNAMI
DO SERCA SWEGO JAK SYNA
NAS PRZYGARNIJ
KRÓLOWO NASZA
TARCZO OBRONNA
MÓDL SIĘ ZA NAMI.


Zobacz zdjęcia: Rocznica Katynia i Smoleńska

Archidiecezja Łódzka

avatar użytkownika intix

8. Lot w imię prawdy i polskiej wolności

zdjęcie
Ks. abp Sławoj Leszek Głódź poświęcił epitafium smoleńskie wg projektu Wawrzyńca Sampa w bazylice św. Brygidy w Gdańsku Zdjęcie: Adam Warżawa/ PAP

Homilia metropolity gdańskiego ks. abp. Sławoja Leszka Głódzia wygłoszona 10 kwietnia w bazylice św. Brygidy podczas Mszy św. w 5. rocznicę tragedii pod Smoleńskiem.

I otrze z ich oczu wszelką łzę,
A śmierci już nie będzie. (Ap 21,4)

Bracia Kapłani!
Drogie Rodziny ofiar tragedii smoleńskiej!
Bracia i Siostry, których przywiodła tu dziś pamięć i miłość.

„Alleluja, Jezus żyje, już Go dłużej grób nie kryje”. W oktawie Świąt Wielkanocnych Kościół żyje radością Zmartwychwstania Pańskiego. Czytania kolejnych dni ukazują nam fundament chrześcijaństwa – prawdę o Zmartwychwstaniu Pańskim, o początku nowej ery, która rozpoczęła się w wielkanocny poranek. Pokazują sytuacje, kiedy pośród uczniów i Apostołów pojawia się Zmartwychwstały Chrystus. Tak jest i dziś. Ewangelista Jan utrwala jedną z takich scen. Rankiem, po nieudanym połowie spotkali Zmartwychwstałego rybacy znad Jeziora Tyberiadzkiego, jego uczniowie. Nakazał im powtórnie zarzucić sieć, która przyniosła obfity połów. „A kiedy zeszli na ląd, ujrzeli rozłożone ognisko, a na nim ułożoną rybę oraz chleb”.

Z Galilei, znad tamtego jeziora, biegną słowa Zmartwychwstałego Chrystusa: „Chodźcie, posilcie się”. Skierowane do Szymona Piotra, który „wyciągnął na brzeg sieć pełną wielkich ryb”. Do galilejskich rybaków. Także do nas, dziś tu zgromadzonych na modlitwie. Chrystus Zmartwychwstały zaprasza na ten niezwykły posiłek, jaki nam przygotował. Na Eucharystię. Chleb żywota. Pamiątkę swej Paschy, która stanowi podstawę życia w Chrystusie i zapoczątkowanie niebieskiej chwały. Bowiem to On, Nazarejczyk, „którego Bóg wskrzesił z martwych”, przez swoje chwalebne zmartwychwstanie ofiaruje nam dostęp do nowego życia. Przynosi rodzajowi ludzkiemu zbawienie.

Świadczyli o tym z odwagą przed jerozolimskim Sanhedrynem Apostołowie Piotr i Jan. Świadkowie Zmartwychwstałego Chrystusa. Świadczyli z mocą i pewnością, bo wiedzieli, że ich Zmartwychwstały Mistrz przynosi nadzieję, która przekracza granicę śmierci, sięga wieczności. „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy, choćby i umarł żyć będzie” (J 11,25-26).

I. Ponieśli śmierć w służbie Ojczyzny

Umiłowani!

Z tą nadzieją, która stanowi kamień węgielny naszej wiary, gromadzimy się na modlitwie w piątą rocznicę tragedii smoleńskiej.

Wracamy myślami do tamtego tragicznego poranka, 10 kwietnia 2010 roku, który wstrząsnął Polską. Pewnie wielu z was, dziś tu obecnych, wtedy, wieczorem 10 kwietnia, uczestniczyło we Mszy św. w archikatedrze w Oliwie. To była pamiętna godzina naszej solidarności, empatii, jednoczącej wspólnoty. Także wielkiej katechezy, jaką dla nas stanowiła tamta śmierć.

Mówiliśmy tamtego wieczoru w pokorze: „Niezbadane są Panie, Twoje wyroki, Twoje rozrządzenia, Twoje drogi…”. Szukaliśmy Bożej miary dla tej tragedii, która dotknęła 96 istnień ludzkich. To, co się o poranku tego dnia wydarzyło w Smoleńsku, włączaliśmy w Misterium Paschalne, w odkupieńczą ofiarę Chrystusa, która tym, którzy idą Jego drogą, otwiera dostęp do nowego życia.

Tamtego wieczora, zwracając się do naszej, gdańskiej wspólnoty, zgromadzonej w archikatedrze, zjednoczonej bólem, przybitej grozą, mówiłem: „Niechaj ta śmierć, która przyszła nagle, wstrząśnie polskimi sumieniami. Niech w tej śmierci przejrzy się to, co w nich małe i miałkie”.

Na warszawskim Krakowskim Przedmieściu dziesiątki tysięcy rodaków stało w kornym milczeniu, które było modlitwą serc, aby oddać ostatni hołd parze prezydenckiej.

Rozległ się dzwon Zygmunta, odprowadzając do wawelskiej krypty prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej profesora Lecha Kaczyńskiego i jego małżonkę. Rozdzwoniły się dzwony naszych trójmiejskich świątyń, gdyśmy żegnali na drogę wieczności naszych pomorskich rodaków.

Wspólnota naszego Narodu dawała w tamtych dniach wymowne, poruszające świadectwo jedności odczuć, także myśli, aby ta ofiara nie poszła na marne. Aby stała się początkiem głębokich przewartościowań naszego życia społecznego, politycznego, wspólnotowego.

Pięć lat minęło od tamtego pamiętnego dnia wielkiej narodowej tragedii. Pięć długich lat.

Sprawa tragedii smoleńskiej nie schodzi ze sceny polskiego życia. Wywołuje emocje. Generuje napięcia i konflikty. Rozrywa tkankę społeczną.

Nie będę przywoływał listy trudnych pytań, które budzi bieg spraw związanych z trwającym tak długo śledztwem. Listy ujawnionych w ciągu tych lat zaniedbań, zaniechań, pochopnych decyzji, o kluczowym znaczeniu dla przebiegu śledztwa, dla wyjaśnienia przyczyn tragedii. Nie mamy oryginałów czarnych skrzynek, nie mamy wraku samolotu. Jesteśmy świadkami różnego rodzaju manipulacji, przejawów politycznego oportunizmu, używania smoleńskiej karty do spraw, które nie mają związku z dochodzeniem do prawdy. Niektóre stanowią odrażający przykład moralnego, pozbawionego skrupułów piractwa. Mieliśmy tego przykład w ostatnich dniach.

Medialna wrzawa po tzw. przecieku, po ujawnieniu kolejnej, którejś z kolei, wersji odczytów nagrań z kokpitu prezydenckiego samolotu. Zapewne po to, aby antagonizować, rozhuśtywać emocje w ważnym dla przyszłości Polski okresie. Nikogo to nie obeszło, że te rzekome rewelacje – od wczoraj studzone – boleśnie dotknęły bliskich ofiar tamtej tragedii, znowu oskarżanych, znowu stawianych na szafocie.

Pragniemy, aby sprawa tragedii smoleńskiej została wyjaśniona w sposób rzetelny, bezstronny, przejrzysty, z wykorzystaniem wszystkich możliwości, z uwzględnieniem nowych okoliczności i dowodów. Nie należy ich odrzucać a priori, trwać przy aksjomatach sformułowanych już w pierwszych godzinach po tragedii, pozostawać głuchym na głos tych ludzi nauki, którzy w różnych gremiach podejmują związane z tragedią problemy, szukają na nie odpowiedzi.

Módlmy się dziś o odwagę w dochodzeniu do prawdy, o czystość intencji, bezstronność, rzetelność, przejrzystość, kompetencję tych, których do tego powołano. Mówi Chrystus: poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli (J 8,32). To wskazanie nakazuje właściwy kierunek drogi. Każda inna wiedzie donikąd.

II. Lot w imię prawdy i polskiej wolności

Umiłowani!

Dziś przyszliśmy na modlitewny apel pamięci o tych, którzy przed pięciu laty zginęli pod Smoleńskiem. Uczestnikach prezydenckiej delegacji udającej się na uroczystość 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Ponieśli śmierć w służbie Ojczyzny, w służbie pamięci o ofiarach zbrodniczego systemu komunistycznego. Bo przecież jedyną winą tych, których wiosną 1940 roku zgładzono w katyńskim lesie i w innych miejscach kaźni, było tylko to, czy raczej aż to, że byli Polakami, patriotami, obywatelami Ojczyzny, na którą wtedy dwa zbrodnicze systemu: nazizm i komunizm, wydały wyrok śmierci.

W przemówieniu, jakie na Polskim Cmentarzu Wojennym w Katyniu miał wygłosić śp. prezydent Lech Kaczyński, znalazły się słowa: „Tragedia Katynia i walka z kłamstwem katyńskim to doświadczenie ważne dla kolejnych pokoleń Polaków. To część naszej historii. Naszej pamięci i naszej tożsamości. To jednak także część historii całej Europy, świata. To przesłanie dotyczące każdego człowieka i wszystkich narodów. Dotyczące i przeszłości, i przyszłości ludzkiej cywilizacji. Zbrodnia katyńska już zawsze będzie przypominać o groźbie zniewolenia i zniszczenia ludzi i narodów. O sile kłamstwa. Będzie jednak także świadectwem tego, że ludzie i narody potrafią – nawet w czasach najtrudniejszych – wybrać wolność i obronić prawdę”.

Tamten tragicznie przerwany lot do Katynia był lotem podjętym właśnie w imię prawdy i w imię polskiej wolności. Taka była intencja tamtej podróży prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii, prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego, przedstawicieli najważniejszych instytucji życia Narodu, elity politycznej i wojskowej, duchownych trzech chrześcijańskich wyznań, także członków Rodziny Katyńskiej.

Także w imię tej prawdy i wolności mamy obowiązek o nich pamiętać: jako ludzie wiary, jako dzieci polskiej Ojczyzny.

Pamięć, wiemy o tym dobrze, stanowi spoiwo życia narodów, ich twórczej drogi. Narody tracą moce życia, niweczą swoją tożsamość, kiedy się od niej odwracają, kiedy ją lekceważą, spychają na margines.

III. Epitafium Smoleńskie

Dziś z naszą pamięcią o ofiarach tragedii smoleńskiej przyszliśmy do tej szczególnej gdańskiej świątyni – do bazyliki św. Brygidy. Do tej świątyni naszego miasta, w której napotykamy tak wiele znaków pamięci o ludziach, sprawach, dziełach, które współtworzą drogę naszej historii, naszą pamięć, naszą tożsamość.

Zda się, że w tej szacownej świątyni rozbrzmiewa od lat litania zawierzenia, wdzięczności, pamięci. Nasza polska litania!

Jej wezwania kierowane są do Chrystusa za pośrednictwem Matki, która nas zna, która jest tu z nami, w tym wspaniałym, bursztynowym wizerunku. Wypowiadają je ci, których pamięć utrwalają tablice, epitafia, figury. Nasi rodacy. Wierni, ofiarni, którzy zasłużyli się Bogu, Kościołowi, wspólnocie naszej polskiej Ojczyzny. Święty Jan Paweł II, błogosławiony Ksiądz Jerzy Popiełuszko, Sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński, wodzowie i żołnierze polskich dróg ku Niepodległej. Ofiary zbrodni katyńskiej i tragedii Kresów Wschodnich. Także ci, którzy w sierpniu 1980 roku, w stoczniach i zakładach pracy Wybrzeża, zainicjowali drogę „Solidarności”. Wielu z nich stało się ofiarami misterium nienawiści, pozornego triumfu zła.

Przypominamy ich imiona, utrwalamy ich pamięć i ich czyny. W służbie Kościoła, Narodu, Ojczyzny. Ofiarowane Bogu i dopełnione w Bogu.

Do tej polskiej litanii, utrwalonej na ścianach świętej Brygidy, zainicjowanej przez niezapomnianego jej proboszcza, śp. księdza prałata Henryka Jankowskiego, włączamy dziś kolejne, litanijne wezwania kierowane do Bożego Miłosierdzia przez naszych braci i siostry, ofiary tragedii smoleńskiej.

To kolejne upamiętnienie ich ofiary na terenie naszej gdańskiej archidiecezji. Kolejny ślad naszej wiernej pamięci, zachęty do modlitwy w ich intencji.

W bazylice Mariackiej w dniu 13 listopada 2010 r. poświeciłem pomnik Tragedii Smoleńskiej, dzieło warszawskiego artysty rzeźbiarza Andrzeja Renesa. Wieńczy ten pomnik, na którym utrwalone zostały nazwiska 96 ofiar tragedii smoleńskiej, figura Zmartwychwstałego Chrystusa. Znak naszej nadziei, która zawieść nie może.

Święciłem pamiątkowe tablice w Sopocie, z którym związali część swego życia Maria i Lech Kaczyńscy, i w kolegiacie w Wejherowie.

Dziś u św. Brygidy święcić będziemy Epitafium Smoleńskie. Jego autorem jest gdański artysta rzeźbiarz, profesor Wawrzyniec Samp. To między innymi autor figury św. Jana Pawła II, która stoi przed tą świątynią, także znanego mieszkańcom naszego miasta pomnika „Tym co za wolność Gdańska” i pomnika Światopełka II Wielkiego. Dzieła jego talentu rzeźbiarskiego zdobią katedry w Gdańsku, Gorzowie, Gnieźnie, Łomży i Olsztynie. Od dziś także wnętrze tej sławnej gdańskiej świątyni. Dziękuję, Panie Profesorze, za to nowe dzieło.

Pokolenia, które tu, do św. Brygidy przychodzić będą na modlitwę, odczytywać będą 96 nazwisk Polaków i Polek, którzy zginęli wtedy, w drodze do Katynia. Patrzeć na płaskorzeźbę, na której ich przedstawiono, jak zmierzają na spotkanie z Tym, do którego należy czas i wieczność, ze Zmartwychwstałym Chrystusem. Przewodzi temu pochodowi prezydencka para, Maria i Lech Kaczyńscy. Wiele dni ich życia, pracy, codzienności zbiegło się tu, w Trójmieście, w Gdańsku, w Sopocie.

Budzą się wspomnienia szlachetnej postaci pana prezydenta, jego pełnej wdzięku i prostoty małżonki. Ludzi sumienia, prawych chrześcijan, obywateli polskiej Ojczyzny, którą kochali, dla której pracowali, której służyli.

Idzie z nimi pan prezydent Ryszard Kaczorowski, człowiek mi bliski. Pochodził z Białegostoku, miasta mych seminaryjnych studiów, święceń kapłańskich, posługi „Solidarności”. W jego życiu był i sowiecki wyrok śmierci, i syberyjska tułaczka, i żołnierska służba u gen. Andersa, i emigracyjny los, i wierność harcerskim, zaszczepionym w młodości ideałom. Ostatni prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej na uchodźstwie. Symbol trwania, wbrew okolicznościom, przy tym, co Polskę stanowi. Symbol nadziei, tej zrealizowanej, dokonanej, że przyjdzie Polska w Imię Pana – wolna i niepodległa.

Na czele tego pochodu ku wieczności idą postaci związane z Trójmiastem, z naszą archidiecezją. Legendarna matka „Solidarności” Anna Walentynowicz. Szlachetny, przeniknięty polskim duchem marszałek Sejmu Maciej Płażyński, który spoczywa w bazylice Mariackiej. Arkadiusz Rybicki, człowiek „Solidarności”, związany z nią od pamiętnych strajkowych dni. Idzie w nim wiceadmirał Andrzej Korweta, dowódca Marynarki Wojennej, i Lech Solski, działacz Rodzin Katyńskich, syn zamordowanego w Katyniu kapitana Kazimierza Solskiego oraz bratanek majora Adama Solskiego, autora słynnych wstrząsających notatek, zapisywanych tam, w Katyniu, w ostatniej godzinie, znalezionych podczas ekshumacji.

Niech ten znak pamięci trwa, niech mówi o ich drodze, o ich drodze. Ofiarujemy w ich intencji Mszę Świętą, nasze modlitwy, przyjmowaną dziś Komunię Świętą.

Jako ludzie wiary, jako ludzie zawierzenia ofiarujemy tym naszym siostrom i braciom naszą nadzieję, radość oktawy Zmartwychwstania Pańskiego, radość pewności, o której mówi stara wielkanocna pieśń: „Alleluja, Jezus żyje. Już go dłużej grób nie kryje”.

Niech modlitwę dzisiejszego dnia, niech pamięć o tych, którzy pięć lat temu zginęli pod Smoleńskiem, rozświetlają słowa św. Pawła Apostoła z pierwszego Listu do Koryntian, stanowiące źródło i zasadę naszego przyszłego zmartwychwstania: „Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli… I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie będą ożywieni (1 Kor 15,20-22).

Zawierzmy tym słowom.
Amen.

http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/135049,lot-w-imie-praw...
***
Załączam też:

Homilia ks. abp. Sławoja Leszka Głódzia, metropolity gdańskiego, wygłoszona 5 kwietnia 2015 r. w archikatedrze oliwskiej w Niedzielę Zmartwychwstania Pańskiego.


avatar użytkownika intix

9. Pieśń Rodzin Katyńskich „Bohaterom – Ofiarom i Potomkom”...


http://youtu.be/seZssSBFSz0
H.M.Górecki, T.Lutoborski - Pieśń Rodzin Katyńskich „Bohaterom – Ofiarom i Potomkom”...

Jeszcze Polska nie zginęła, póki Katyń żyje.
Póki pamięć losu Ojców w naszych sercach bije.
Nie pogrążą jej wrogowie, ani renegaci.
Bo nas polski Ojciec Święty w miłość ubogacił.
I pójdziemy Dzieci Polskie patryjotów szlakiem
Katyń wskaże nam kierunki jak zostać Polakiem.
Jeszcze Polska nie zginęła...

++++
KATYŃ...

avatar użytkownika Wojciech Kozlowski

12. Zasada zachowania pędu według prof. Dakowskiego

https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=TaHth0TZe7M#t=2653

Wreszcie zrozumiałem skąd tak porządny człowiek jak prof. Dakowski znalazł się w szajce Cierpisza i Fama. Biedny staruszek. Nie wiadomo jak sami będziemy funkcjonować w jego wieku.

W każdym bądż razie według tego co głosi nie można by było strzelać z samolotu do tyłu ;)

Tutaj taki postawowy wykład prawa zachowania pędu: https://www.youtube.com/watch?v=N7eMVG4cOYw

Pozdrawiam

Wojciech Kozlowski