ŚMIECH NA SEJMOWEJ SALI

avatar użytkownika michael

 

ŚMIECH NA SEJMOWEJ SALI, BYŁ ŚMIECHEM GŁUPCÓW I POLITYCZNYCH IGNORANTÓW. PLATFORMA OBYWATELSKA WYBUCHŁA CHÓRALNYM SMIECHEM, GDY JAROSŁAW KACZYŃSKI POWIEDZIAŁ PARĘ SŁÓW O SŁABNĄCEJ MOCARSTWOWOŚCI ROSJI.

Jest to dramatyczna obserwacja, ponieważ wczoraj widać było, jak zwartą masą, zaprawioną w totalitarnych ustawkach jest ten klub parlamentarny. Tragiczną dla Polski informacją, jest stan patologicznej ignorancji całego klubu partii, która ma większość w polskim Sejmie.

Pogląd o słabnącej mocarstwowości Rosji jest faktem, o którym wiedzieć powinien, musi wiedzieć każdy, który chce racjonalnie analizować i rozumieć rzeczywistość współczesnego świata i realnej geopolityki.

TEN ŚMIECH JEST ŚWIADECTWEM POLITYCZNEGO KRETYNIZMU POLSKIEJ WIĘKSZOŚCI PARLAMENTARNEJ.

Jak mam liczyć na racjonalne zachowanie polskiej polityki, kiedy polska większość parlamentarna jest większością głupców, żyjących w wyimaginowanym świecie wirtualnych poglądów politycznych poputczików tragicznej dla Rosji strzelaniny z Aurory?

 

 

* * *

______________________

następny - poprzedni

Etykietowanie:

70 komentarzy

avatar użytkownika Matsu

1. to, o czym mówił Jarosław Kaczyński NIE jest oczywiste, niestety

"Pogląd o słabnącej mocarstwowości Rosji jest faktem, o którym wiedzieć powinien, musi wiedzieć każdy, który chce racjonalnie analizować i rozumieć rzeczywistość współczesnego świata i realnej geopolityki."
No tak, ja się zgadzam ale:

http://www.wpolityce.pl/blog/post/6310/Do_przyjaciol_Rosjan__Teza_o_slabnacej_Rosji_jest_z_polskiej_perspektywy_pozbawiona_wiekszego_sensu__.html

Matsu
avatar użytkownika benenota

2. Marszalek-na strazy praworzadnosci

Photobucket

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika michael

3. ŚWIADECTWEM KRETYNIZMU WIĘKSZOŚCI PARLAMENTARNEJ BYŁ

RÓWNIEŻ KABARET STEFANA NIESIOŁOWSKIEGO.

Media i politycy wszystkich partii, nawet Kluzikowe Jakubiaki, działają na tej samej instrukcji, czyli:
1. dokopać PiS-owi insynuując mu wszystko, co wredne i parszywe. Przykładem jest debilna insynuacja, jakoby PiS chciał całą winę za smoleńska katastrofę przypisać stronie rosyjskiej. To nic, że PiS mówi coś innego, to nic, że nie jest to zgodne z politycznym sensem istnienia opozycji. To nic, że akurat tak się składa, że ogromną część odpowiedzialności nie tylko politycznej, ale i karnej spoczywa wprost na administracji rządowej. Już wiemy, że polska prokuratura szykuje konkretne zarzuty konkretnym ministrom i dowódcom.
PiS byłby chyba szalony, gdyby tę część odpowiedzialności także chciał przenieść na stronę rosyjską. PiS jest jak najbardziej i całkowicie naturalnie zainteresowany realnym dotarciem do prawdy, to wynika wprost z jego statusu i pozycji w politycznym interesie. PiS jest przecież stroną najbardziej poszkodowaną w tej katastrofie.
2. Ośmieszyć i oblepić pogardą Jarosława Kaczyńskiego. Nie widzę żadnej rzeczowej różnicy pomiędzy Palikotem z wielkim penisem w ustach, opowiadającym o nietrzeźwości Lecha Kaczyńskiego, a dzisiejszym dźwiękom z Kancelarii Pana Prezydenta o traumie i żałobie pana Jarosława Kaczyńskiego.

Wchodzimy w najważniejszą sprawę.
Tak dokładne podporządkowanie całej klasy politycznej tej samej instrukcji, nakazującej pogardę i lekceważenie jest przyczyną racjonalizacji tego przekazu, ci ludzie zaczynają rzeczywiście lekceważyć, pogardzać i nienawidzieć. Ich pogarda jest autentyczna, dlatego w tak naturalny sposób ją okazują. To jest tak naturalne i wbudowane w psychikę, że ci ludzie naturalnie i podświadomie się odkrywają, ujawniają to, do czego nigdy by się nie przyznali, nie zdając sobie sprawy z tego, że odkrywają się zupełnie, pokazując swoje prawdziwe poglądy i wiedzę o świecie taką, jaką mają naprawdę.

Na tym polega cała groza tej sytuacji. Ten wczorajszy SMIECH NA SALI, był całkowicie szczery. Oni naprawdę sądzili, że Jarosław Kaczyński opowiada androny.
SŁABNĄCA MOCARSTWOWOŚĆ ROSJI!!! Co za bzdura. Buaa. Ha. ha. ROTFL

Gdyby powiedziała to Jadwiga Staniszkis, która zresztą potwierdziła ten pogląd w czwartkowej Rozmowie Rymanowskiego, gdyby to powiedział jakiś Kik albo inny profesor Glik, zastanowili by się choć chwilę. Ale gdy mówi to Jarosław Kaczyński, ryknęli śmiechem na całe gardło. Trzeba było widzieć roześmianą twarz Stefana Niesiołowskiego. Wyglądał jak krokodyl pożerający klapę od sedesu.

Jest to namacalne świadectwo skrajnej ignorancji politycznej tych ludzi, matołectwo, kompletny brak wiedzy o rzeczywistości, lenistwo umysłowe i głupota skrajnego ciemniactwa. Jednak ci ludzie, jako większość parlamentarna głosując wytyczają szlaki i priorytety dla polskiej polityki zagranicznej. Debile za sterem.
Małpa z lusterkiem.
Stowarzyszenie Niewidomych Kierowców Taksówek.

Ciekawostka. Tomasz Nałęcz prawdopodobnie w celu zniesławienia PIS wydumał, że pani gen. Anodina odczytała TAK swój raport MAK, by zaatakować i zniszczyć Donalda Tuska. W ten sposób według pana Nałęcza, Władimir Putin współpracuje z Jarosławem Kaczyńskim, by pozbyć się tej durnowatej platformy.
I myślę, o paradoksie, że może mieć słuszność.
Władimir Putin też wie, że lepiej mieć wroga godnego szacunku, niż kretyna za sprzymierzeńca.

Ostatnio zmieniony przez michael o czw., 20/01/2011 - 22:33.
avatar użytkownika pokutujący łotr

4. car Putin pogardza tymi polaczyszkami

tak samo jak Katarzyna pogardzała bandą targowiczan. Byli jej potrzebni ale gdzie mogła tam okazywała im wzgardę a nawet wstręt.

Sytuacja się powtarza: znów "na sowieckich bagnetach" powstało PO: partyjka niedorozwiniętych trampkarzy, którym łapczywość, brak inteligencji i wyobraźni pomógł stać się zdrajcami własnego narodu. Ich rechot - bo trudno nazwać to śmiechem - mówi o nich wszystko. Czują się pewni siebie i nie pozwolą złego słowa powiedzieć na swego pryncypała w Moskwie, podobnie jak król Stanisław Poniatowski, który ustanowił kary za złe wyrażanie się o najjaśniejszej imperatricy. Ale Bóg brzydzi się kłamcami, tchórzami i zdrajcami. Te gnojki pójdą prosto do piekła, tam gdzie już siedzą ich pobratymcy: Szczęsny Potocki, Branicki, Kossakowski. I to jest cała nasza pociecha, bo i ja uważam, że Polska o własnych siłach nie pozbędzie się tych tyfusogennych wszy, które pokryły nasz kraj grubą warstwą od morza do Tatr. To jest jakiś straszny dopust, bo nagle wyłoniły się obok nas niewyobrażalne kreatury, które jeszcze niedawno były naszymi kolegami w pracy, a nawet - członkami naszych rodzin.

W mojej pracy rozmawiamy wyłącznie o sprawach służbowych i każdy jak ognia unika polityki, bo musielibyśmy chyba zamknąć firmę, takie są podziały. W rodzinie bliskiej mi osoby, ta linia podziału przebiega jeszcze dramatyczniej: między ojcem i jedynym synem, między mężem i żoną. Oni rechoczą z Kaczyńskiego, a on zamyka się w innym pokoju aby słuchać radia Maryja. Oni spraszają znajomych na grille, podczas których sypią kawałami w rodzaju "zimnego Lecha" i przepraszają za ojca "sekciarza od Rydzyka", a on w tym czasie odmawia Różaniec za nich i za cały ogłupiały naród Polski... To jest teraz naprawdę wyjątkowa w dziejach - bo przeciwstawiona wyjątkowemu cynizmowi, bezideowości i głupocie - i głęboko sięgająca w nasze dusze próba wierności Polsce i wytrzymałości naszej wiary.

Ostatnio zmieniony przez pokutujący łotr o czw., 20/01/2011 - 23:05.

Nie lękaj się, wszyscy przeciwnicy rozbiją się u stóp Moich (Chrystus do Św. Faustyny)

avatar użytkownika michael

5. @ Matsu. Najpierw przeczytałem dokładnie tekst Piotra A Maciążka

No i niestety, jest to tekst aż rażący powierzchownością i bardzo stereotypowym podejściem. Tak bywa, z wierzchu wygląda na niezły, jest parę trafnych uwag, ale gdy przyjrzeć się uważniej, niestety okazuje się, że ostro prowadzi na manowce.
Dam teraz działający link do tego tekstu, aby inni czytelnicy mogli zweryfikować mój pogląd: LINK

I teraz parę słów wyjaśnienia mojego punktu widzenia. Pisałem już o Rosji co najmniej kilka razy, czytam, rozmawiam, sporo wiem. Spotykam się tysiące razy z irracjonalnym, nierzeczywistym albo stereotypowym obrazem rosyjskiej rzeczywistości. Każdy z nich jest w jakiś sposób fałszywy. I moja opinia: Nie można, a nawet nie wolno budować prawdziwej polityki na fałaszywych przesłankach. To przecież jest truizm. Kropka.

W komentarzach do mojego poprzedniego wpisu polecałem i linkowałem następujący tekst "Doradca rządu RFN dziękuje Bogu za katastrofę smoleńsku", z takim uzasadnieniem:
Musimy wiedzieć gdzie i komu patrzeć na ręce, musimy wiedzieć z jakimi i czyimi interesami mamy do czynienia, musimy po prostu rozumieć rzeczywistość taką jaka ona jest, aby poszukiwanie naszej drogi przez ten chaos miało sens i dawało nadzieję na realny sukces. http://bielszym.salon24.pl/270008,doradca-rzadu-rfn-dziekuje-bogu-za-kat...

Znajomość stanu rzeczywistego, rozumienie słabości i siły partnera, ponieważ każdy z nas ma swoje słabe i mocne strony, znajomość i rozumienie potrzeb i natury interesów partnera pozwala na sensowne złożenie mu oferty współpracy, tam gdzie on tą wspólpracą jest rzeczywiście zainteresowany, pozwala na zaproponowanie pomocy tam, gdzie on tej pomocy rzeczywiście potrzebuje, pozwala także nie wkręcać mu na siłę tego, czym naprawdę zainteresowany nie jest. Dobra znajomość tradycji, praktyki metod dyplomacji rosyjskiej pozwala na trafne odczytywanie sygnałów, znaków i symboli języka dyplomacji rosyjskiej, co naprawdę może bardzo usprawnić komunikację między stronami. Praca w przestrzeni mitów może doprowadzić jedynie do mitycznych rezultatów.

Rosyjska dyplomacja i polityka jest bardzo profesjonalna, pragmatyczna i zupełnie pozbawiona złudzeń, oni znają świetnie swoje słabości, potrzeby, pilnie poszukują rozwiązania wielu konkretnych problemów. Są przy tym cholernie konkretni, dla nich opowieści o tak zwanych dobrych stosunkach, albo wzajemnie korzystnych relacjach są nieinteresujące i guzik ich obchodzą. Ich INTERESUJE ICH INTERES. Kropka. I wiedzą na czym ich interes polega.

99,0% opowieści polskiego MSZ o wielkich sukcesach i wzajemnie wyśmienitych relacjach dotyczy obszaru, który dla polityki rosyjskiej nie ma najmniejszego znaczenia. Donald Tusk przekona się o tym bardzo prędko, gdy będzie chciał z jakichkolwiek powodów nawiązać kontakty w Władimirem Putinem w jakiejkolwiek sprawie, chociażby w sprawie uzgodnień raportu o katastrofie smoleńskiej. Założę się o 50 groszy, że na 50 prób kontaktu nie uzyska nic, ze dwa razy dotrze nie wiadomo dlaczego do Igora Sieczina, a później nieoczekiwanie Władimir Putin zadzwoni sam, z gotową propozycją nie do odrzucenia, ale dotyczącą połączenia drogowego z Kaliningradem. To jest w tej chwili moja political fantasy, ale bardzo prawdopodobna.

Zakres bzdury w jakiej tkwi polska polityka wschodnia jest doskonale widoczny na przykładzie embarga na polskie mięso, o którym już przez ostatnie lata nikt nie ma zielonego pojęcia, poważni politycy i dziennikarze gadają o tym androny, trzeba było dopiero wysłuchać wczorajszej Rozmowy Rymanowskiego, aby dpowiedzieć się o co tu naprawdę chodzi oraz o tym, że jedynym politykiem, który to rozumie jest akurat Jarosław Kaczyński.
http://www.youtube.com/watch?v=aTBRzy4V6dw
http://www.youtube.com/watch?v=ecpd2j3deXk

Rosjanie mają konkretne potrzeby, chętnie zgodziliby się na bardzo wiele różnych dziwnych i zdawałoby się nieosiągalnych rzeczy, gdyby mogli otrzymać coś czego nie mają, a jest to im bardzo potrzebne. W wielu dziedzinach są słabi jak dzieci, potrzebują pomocy i dali by wiele, aby ją uzyskać.
Ale trzeba wiedzieć czego Oni naprawdę potrzebują i co można za to od nich wyciągnąć.

Ale handlując z nimi poważnie, nigdy nie można ani ich lekceważyć ani nie doceniać jakości i narzędzi ich imperialnej polityki, ponieważ dla nich granicą porozumienia jest ich imperialna strategia. Tego także nasi politycy od Platformy za grosz nie rozumieją. I dlatego się śmieją.
Nie rozumieją, że Rosjanie nimi pogardzają, właśnie z powodu tego śmiechu.
Nie rozumieją, że Rosjanie nie są w stanie szanować tych polskich polityków, ponieważ są niekompetentni i nie potrafią dbać o Polski interes.

Ostatnio zmieniony przez michael o czw., 20/01/2011 - 23:56.
avatar użytkownika michael

6. MATSU - Po dalszym zastanowieniu.

Takie wypowiedzi nigdy nie są oczywiste, ponieważ prawda bywa złożona i ma wiele kontekstów. I jeszcze ważna sprawa. To co teraz piszę nie jest relatywizmem. Prawda jest jedna, choć możemy ją analizować w bardzo skomplikowanej i wielowymiarowej przestrzeni.
WIĘC:
Twierdzenie Jarosława Kaczyńskiego o słabnącej rosyjskiej mocarstwowości oczywiście - także nie jest oczywiste i wymaga poważnej analizy, aby mogło być właściwie rozumiane.

RELATYWIZM:

Rzeczywistość jest wielowymiarowa i bardzo złożona, więc posługiwanie się uproszczeniami, skrótami oraz wulgarnymi i prymitywnymi stereotypami prowadzi do pozornego istnienia wielu prawd, do względności pojęcia prawdy, uzasadniające ludziom fałszywe przekonanie, że prawda jest względna i że jest tych prawd jest wiele, wręcz całe mrowie. To właśnie jest relatywizm.
Relatywizm zbudowany jest na logicznym kłamstwie, którego używa się do uzasadnienia braku zasad etycznych, moralnych i politycznych.

Ostatnio zmieniony przez michael o pt., 21/01/2011 - 00:56.
avatar użytkownika Matsu

7. Oj. Ależ ja się zgadzam z powyższym komentarzem!!!!

Przepraszam za niedziałający link, nie umiem powiedzieć dlaczego tak się stało. Szokujący tekst opublikowany na blogu bielszyma znam. Nie umiem tak klarownie wykładać swoich myśli ale zgadzam się, że dyplomacja polega na doskonałym rozpoznaniu potrzeb tych, z którymi nawiązujemy kontakty, tym trudniejsze im sprawniejszą służbą /w KAŻDYM sensie/ dysponuje partner a w stwierdzeniu, że służby Rosji są niezłe, nie ma żadnej przesady ani serwilizmu - to ocena stanu rzeczy.
Powiem więcej - przewidywanie, co może być /brzydkie słowo, ale stosowane/ agendą partnera w najbliższym czasie, już zyskuje nam kilka punktów!
Ten tekst wPolityce pokazuje, że nie tylko polityków rządzących czy służby dyplomatyczne mamy marne ale z zapleczem intelektualnym, też najlepiej nie jest. Jak tych kilka faktów /nie/ działa w praktyce widzimy wszyscy teraz - kwestia ram prawnych według których badana będzie katastrofa w Smoleńsku absolutna kompromitacja polskiego rządu.
I nawet jeżeli nie wiem, co i w jaki sposób zainteresuje Rosjan, to wiem, że Tusk i jego gromadka nie będą w stanie działać zgodnie z polską racją stanu i znowu stracimy na kontaktach z sąsiadem.
Wszystko powyższe rozumiem ale NIE ROZUMIEM dlaczego Putin nie odpuści sobie żenujących zachowań swoich służb? Bo: może, nie umie inaczej, nie chce, nie zależy mu, jest pewien opłacanej agentury? A może po prostu - Rosja, to jest inna cywilizacja. Nie wiem

Matsu
avatar użytkownika michael

8. MATSU - Wiem, że aprobujesz ten komentarz, ale musimy szanować

naszych czytelników.

Gdy sam zauważam niejasność, uznaję za potrzebne przygotowania uzupełnienia, które ujednoznaczni opisywany stan rzeczy. Gdy więc piszesz, że to co powiedział Jarosław Kaczyński NIE jest oczywiste, niestety - to informuję naszych czytelników, że zgadzam się z Twoją tezą, a nawet z tym "niestety". Czasem chciałoby się, aby rzeczywistość była prosta i oczywista, ale niestety nie jest.

Mam też inny motyw. Uważam relatywizm za niezwykle wydajny pas transmisyjny, transportujący ogromne ilości zła, prosto z piekła w nasze życie. Ludzie porażeni relatywizmem tracą zdolność, a nawet potrzebę rozróżniania dobrego od złego oraz prawdy od kłamstwa.
Róbta co chceta.

avatar użytkownika michael

9. A Rosja? Putin nic nie toleruje, tam nic nie jest przypadkowe.

Putin nie ma zamiaru odpuścić sobie żadnych żenujących zachowań żadnych służb.

Prawidłowa interpretacja takich sytuacji jest następująca:
Jeśli w polityce rosyjskiej coś się zdarzyło, to znaczy, że to tak zostało zaplanowane, tak miało być. W Rosji nic nie zdarza się przypadkiem, albo z niedopatrzenia, błędu. Jeśli czasem zdarzy się coś takiego, to konsekwencje mogą być straszne. W 1987 niemiecki pilot Mathias Rust wylądował tuż przy Placu Czerwonym w Moskwie, prawie przy samym Kremlu. Natychmiast wyleciał z pracy Minister Obrony Narodowej, dowódca Wojsk Obrony Przeciwlotniczej oraz ok 2000 oficerów rosyjskiej armii, która jeszcze wtedy była armią sowiecką.

Anodina tak miała zrobić, taki miała rozkaz i koniec. Nie ma innej możliwości. Tatiana Anodina jest jedną z najbardziej wpływowych osób w Rosji, ściśle wspólpracującą z samym W.W. Putinem, a została szefem MAK w 1991 r. dzięki poparciu Jewgienija Maksimowicza Primakowa, wiceszefa KGB, później szefa rosyjskiego wywiadu, premiera i współzałożyciela Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. http://www.eioba.pl/a138793/mak_kgb_anodina_i_wielki_biznes_lotniczy

Rosja rzeczywiśce należy do innej cywilizacji i przykładanie do niej europejskiej albo "zachodniej" miary, zawsze prowadzi na manowce.

avatar użytkownika michael

10. @ POMÓŻCIE

http://blogmedia24.pl/node/43540
W tej konkretnej sytuacji po prostu trzeba pomóc. Proszę o przeczytanie http://blogmedia24.pl/node/43540
i systematyczne wysyłanie pieniędzy, nawet niewielkich, ale wysyłanych systematycznie. Najpierw jednak, proszę o przeczytanie apelu o tę pomoc.

Ostatnio zmieniony przez michael o pt., 21/01/2011 - 02:04.
avatar użytkownika circ

11. Obserwuję Twoje nerwy.

Chyba nie są pod publiczkę.
Autentycznie cię to wkurza.

Ciekawe kiedy pękniesz michael.

Ja pękłam niedawno, i teraz mam dystans.
Miałam do wyboru jeszcze zwariowanie.

Widzisz, jak jestem ostra, złośliwa i agresywna.
To cena jaką płacę za czytanie waszych notek, ale postanowiłam się uspokoić.
Nie rusza mnie to, bo zagłębiłam się w sens tego, co wyłożył Jezus i teraz przywraca mi radość.
Już wiem jak trzeba do tego podchodzić.

"- Po "tajemnicy Jana Pawła II" przejdźmy więc do "tajemnic Medjugorje", bo to właśnie na tobie spoczywa straszliwa odpowiedzialność ich przechowywania i - przez ojca Petara - ogłaszania światu trzy dni przed nastąpieniem. Wiemy, że przepowiadają okropne próby. Mamy zresztą do czynienia z niespotykaną koncentracją orędzi mistycznych w ciągu ostatnich dwóch wieków, które, wraz z innymi objawieniami maryjnymi, głoszą nadejście apokaliptycznego zwrotu w historii ludzkości. Wydaje się jasne, że musimy przygotować się na coś w rodzaju nowego potopu (niekoniecznie wody). Zresztą Jan Paweł II przez cały swój pontyfikat ostrzegał nas na tysiące sposobów przed nadchodzącym ryzykiem atomowej autodestrukcji. Co o tym sądzisz?

- Posłuchaj, czy ktoś może powiedzieć z całą pewnością, że jutro będzie jeszcze na tej ziemi lub nawet godzinę? Nikt. Otóż twoja tajemnica mogłaby się sprawdzić za godzinę albo za dzień, albo za 50 lat. Reasumując, tylko to się liczy: wierzyć w Boga i móc wejść, kiedy przed Nim staniemy, na zawsze do Jego domu. Dlatego Maryja przyszła. Ona chce uratować każdego z nas, chce uratować wszystkich.

- Z pewnością, ale tu chodzi o losy świata, ludzkości, naszych dzieci?
- Ja też jestem matką, mam dzieci, a popatrz na mnie: czy wydaję ci się niespokojna, zasępiona, przestraszona?

- Nie, wydajesz się najbardziej uśmiechniętą i pogodną osobą na świecie. Jeśli więc nie jesteś przerażona ty, która wiesz, co nas czeka?

- No właśnie. To, co się liczy, to pozwoli się kochać. Kto czuje, że Ona jest Matką, nie boi się. Zresztą Ona nie chce wiary zrodzonej ze strachu. Zawsze mówi: "Dajcie mi wasze serca, a Ja was poprowadzę". I nawet, jeśli widzimy ogromny marazm, nie powinniśmy się przerażać. My, kobiety, kiedy sprzątamy dom, robimy najpierw wielki bałagan, wywracamy wszystko do góry nogami i gdyby ktoś popatrzył na pracę wykonaną w połowie, to pewnie by się przeraził. A przecież po jej zakończeniu można się nacieszyć wielkim, wspaniałym porządkiem. Sprzątanie dopiero się zaczęło i wydaje się, że panuje wielki nieporządek. Ale nie należy się przerażać. Papież już na początku zachęcił nas: "Nie lękajcie się, otwórzcie drzwi Chrystusowi". Nie bądźmy więc zamyśleni i niespokojni. Widzisz sam, jak lubię się śmiać i żartować?"

http://medjugorje.org.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=55...

michael.
Wydaje ci się, że zawrócisz losy świata walcząc z PO i innymi kretynami?
Stracisz nerwy i tyle. To trzeba robić inaczej.
Zastanów się.

Ostatnio zmieniony przez circ o pt., 21/01/2011 - 04:03.
avatar użytkownika circ

12. Jak idzie o mocarstwowość Rosji

W Fatimie Matka Najświętsza uczyniła z Rosji jeden z głównych tematów swego lipcowego objawienia, tak zwanego fatimskiego sekretu. Ogłosiła: "Przybędę, by prosić o poświęcenie Rosji memu Niepokalanemu Sercu i o Komunię św. wynagradzającą w pierwsze soboty. Jeżeli moje życzenia zostaną spełnione, Rosja nawróci się i zapanuje pokój. Jeśli nie, bezbożna propaganda rozszerzy swe błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowanie Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie wiele cierpiał. Różne narody zginą, ale na koniec moje Niepokalane Serce zatriumfuje". I dodała: "Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci i przez pewien czas zapanuje na świecie pokój".

Objawienie z 1917 r. zostało uzupełnione wizją z 1929 r., w której Matka Najświętsza powiedziała: "Bóg wzywa Ojca Świętego, aby wspólnie z biskupami całego świata poświęcił Rosję memu Niepokalanemu Sercu, obiecując ją uratować za pomocą tego środka".

Już rok później kierownik duchowy siostry Łucji, o. José Bernardo Gonçalves, skierował do niej sześć pytań; ostatnie dotyczyło poświęcenia Rosji. Wizjonerka odpisała: "Co się tyczy zbawienia biednej Rosji, o co się prosi lub żąda? Jeśli się nie mylę, nasz drogi Pan Bóg obiecał położyć kres prześladowaniom w Rosji, jeśli Ojciec Święty raczy uczynić uroczysty i publiczny akt wynagrodzenia i poświęcenia Rosji Najświętszym Sercom Jezusa i Maryi, i to samo poleci biskupom katolickiego świata. W odpowiedzi na zakończenie tego prześladowania, Jego Świątobliwość ma obiecać, zaaprobować i polecić praktykowanie już wspomnianego nabożeństwa [nabożeństwa pierwszych sobót]".

25 marca 1984 r. Jan Paweł II, w kolegialnej łączności ze wszystkimi biskupami świata, poświęcił Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi. Każdy biskup miał zjednoczyć się w tym akcie z Ojcem Świętym. Biskupowi Pawłowi Hnilicy udało się w tym dniu znaleźć w Moskwie i w sercu kraju połączyć się duchowo z Papieżem w akcie zawierzenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Poniżej umieszczamy fragmenty jego świadectwa.

"Punktem kulminacyjnym mego pobytu w Moskwie było święto Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. Była to sobota, dzień, w którym Kreml jest otwarty dla turystów. Tak więc ułożyłem pewien plan. Również ja byłem turystą. (...) Wszedłem do wnętrza kościoła św. Michała. Podszedłem do ołtarza, wyciągnąłem z torby komunistyczną 'Prawdę' i rozłożyłem ją. Między stronami 'Prawdy' znajdował się 'L'Osservatore Romano' z tekstem aktu poświęcenia Rosji przez papieża. Zacząłem się modlić: 'Pod Twoją obronę uciekamy się... naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych!...' (...). Tam, w kościele na Kremlu, zjednoczyłem się z Ojcem Świętym i z wszystkimi biskupami świata i w łączności z nimi dokonałem aktu poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi.

Potem udałem się do kościoła Wniebowzięcia Matki Bożej. Tam, przy Maryjnym ołtarzu, ponowiłem akt poświęcenia. Po drugiej stronie stał tron patriarchy. Położyłem na nim medalik i powiedziałem do Maryi: 'Przyprowadź na ten tron, tak szybko jak to jest możliwe, prawdziwego patriarchę'. Znów wyciągnąłem z torby swą moskiewską 'Prawdę' z 'L'Osservatore Romano' wewnątrz, zjednoczyłem się duchowo z Ojcem Świętym i wszystkimi biskupami i raz jeszcze w skupieniu odmówiłem modlitwy. W tym kościele odprawiłem nawet Mszę Świętą!

Jak mogłem tego dokonać? Udawałem, że robię zdjęcia. Pusta fiolka po aspirynie służyła za kielich. Było w niej trochę wina i kilka kropel wody. Hostie znajdowały się w nylonowym woreczku. (...) Łaciński formularz na uroczystość Zwiastowania znajdował się ukryty na stronach 'Prawdy'. Być może po raz pierwszy ta gazeta zawierała całą prawdę - tekst o Zwiastowaniu Pańskim.

Była to najbardziej wzruszająca Msza w moim życiu. (...) Odczuwałem wielką miłość Boga, Jego miłość i dobroć. Komunizm wydawał mi się tak niepozorną rzeczą; wszystkie niebezpieczeństwa były niczym, nie istniały w ogóle. Był tylko Bóg i Maryja. Podczas ofiarowania powtórzyłem akt poświęcenia Rosji Sercu Maryi. (...)

Opowiedziałem to wszystko Ojcu Świętemu. Był przekonany, że jest to dla niego znak. Papież miał bowiem wielkie trudności z przekonaniem niektórych biskupów i kardynałów w Rzymie do dokonania aktu poświęcenia. (...) Jak powiedziałem, był to dla Ojca Świętego wielki znak: Bóg chce tego poświęcenia. Wysłał nawet na ten dzień do Moskwy katolickiego biskupa, by tam dokonał aktu poświęcenia w łączności z biskupami całego świata. Ojciec Święty powiedział do tego biskupa: 'Tamtego dnia, Pawle, Matka Boża prowadziła cię za rękę'. 'Nie, Ojcze Święty - odpowiedziałem - Ona niosła mnie na rękach, trzymała w swoich ramionach'".

W 1991. r. proces nawrócenia dotarł do Rosji, w której w 1917. r ogłoszono śmierć Pana Boga . Rok później Figura Matki Bożej Fatimskiej dotarła w pielgrzymce do Moskwy. Wcześniej nie została wpuszczona do Polski, przybyła dopiero z Rosji. Najważniejszym wydarzeniem w Moskwie było ukoronowanie Matki Bożej na Placu Czerwonym. Uroczystość odbyła się w nocy przed Mauzoleum Lenina. Wzięło w niej udział 1,5 tys. pielgrzymów z 50. krajów. Koronę Matki Bożej przekazywano z rąk do rąk, ostatnią osobą, do której dotarła korona była młoda Rosjanka. W tym czasie Moskwa tonęła w strugach deszczu, po dokonanej koronacji deszcz przestał padać nad Figurą a na Placu Czerwonym nadal padał.

http://pustkow.freehost.pl/fatima/nd1303f.php

Wiedziałeś to wszystko?

avatar użytkownika circ

13. mam nadzieję michael, że cię oderwałam od głupot

i rozweseliłam.



Prawdziwa mądrość zapewni jedność

17 Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża. 18 Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. 19 Napisane jest bowiem:
Wytracę mądrość mędrców,
a przebiegłość przebiegłych zniweczę.
1_Kor

Ostatnio zmieniony przez circ o pt., 21/01/2011 - 04:34.
avatar użytkownika benenota

14. Niesiolowski w PAP-ie

Photobucket

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika michael

15. @ circ - nie chcę pękać

i dlatego, mam nadzieję, nie pęknę.
Ale jeśli Ty pękłaś, rozumiem.
Teraz jesteś osobą poszukującą.
Mam radę, gdy szukasz wokół siebie, szukaj ludzi, nie świętości. Świętość jest transcendentna, my jesteśmy tylko ludźmi i aż ludźmi. Uszanuj to.

Noś Boga w sercu, nie na transparentach.

Ostatnio zmieniony przez michael o pt., 21/01/2011 - 10:30.
avatar użytkownika circ

17. @michael.

"Mam radę, gdy szukasz wokół siebie, szukaj ludzi, nie świętości. Świętość jest transcendentna, my jesteśmy tylko ludźmi i aż ludźmi. Uszanuj to.

Noś Boga w sercu, nie na transparentach."



Twoje rady są szalenie powierzchowne, a co się kryje za tą powierzchownością, to sam się zastanów.

Jakich ludzi mam szukać wokół siebie? Mam zamykać oczy, kiedy widzę umysłowy nieporządek i niepozbieranie w ludziach, a stąd bezskuteczność?

Mamy Ewangelizować, co znaczy, że mamy mieć Boga na transparentach.
Jezus w wielu wizjach domaga się Intronizacji, więc publicznego Aktu mistycznego.
 
“Chrześcijanin XXI wieku albo będzie mistykiem, albo go w ogóle nie będzie” (K. Rahner).


"K. Rahner-"W 1963 powołany przez Jana XXIII w roli teologa soborowego Soboru Watykańskiego II, w którego przygotowaniu odegrał istotną rolę. Był również osobistym ekspertem kardynała Franza Königa. W 1964 objął katedrę chrześcijańskiej wizji świata na uniwersytecie w Monachium, od 1967 aż do emerytury w 1971 profesor zwyczajny dogmatyki i historii dogmatów na uniwersytecie w Münster. W 1969 był jednym z trzydziestu teologów mianowanych przez Pawła VI do przetworzenia teologicznego dorobku Soboru. W 1971 został profesorem honorowym Wyższej Szkoły Filozoficznej w Monachium za osiągnięcia w zakresie badań z pogranicza teologii i filozofii. Otrzymał 15 doktoratów honoris causa."

Jakiej proweniencji jest Twoja wizja świata? Chrześcijańskiej?

Ten naród michal, nie poprze żadnej innej wizji, jak tylko chrześcijańską.
Jest nas bardzo wielu, którzy nie chodzimy na wybory, bo wiemy czego chcemy.

Zapoznaj się więc z chrześcijańską wizją świata. Jest w Encyklikach.
Najmądrzejsi ludzie świata wespół z Duchem św. nad nią pracowali.

Ostatnio zmieniony przez circ o pt., 21/01/2011 - 18:30.
avatar użytkownika circ

18. Dobra michael. Przegrałeś z kretesem.

Jeszcze tu wrócę, kiedy dojrzejesz. Kiedy Cię tak sponiewiera brak efektów, że przystaniesz i się zastanowisz nad sobą.

Naród który macie za zjawę Wam już dziękuje.
Woli Jasną Górę.

avatar użytkownika circ

19. I bezprawnie wziąłeś sobie ten nick.

To był tylko PR. Szkoda.

avatar użytkownika michael

20. @ Circ- przeczytaj to co napisałem do guantanamery.

98. @ Guantanamera - Dobry Bóg uśmiecha się... http://blogmedia24.pl/node/43397#comment-152033

W moich słowach:

Mam radę, gdy szukasz wokół siebie, szukaj ludzi, nie świętości.
Świętość jest transcendentna, my jesteśmy tylko ludźmi i aż ludźmi. Uszanuj to.
Noś Boga w sercu, nie na transparentach."

Nie jest to powierzchowne, wcale nie jest, postaraj się to zrozumieć. Jeśli chcesz ewangelizować to kogo? Ludzi? Czy może wyidealizowane anielskie twory, fantastyczne zjawy? Ludzie są ludźmi, sa tacy jacy są.

Napisałaś:
Jakich ludzi mam szukać wokół siebie? Mam zamykać oczy, kiedy widzę umysłowy nieporządek i niepozbieranie w ludziach, a stąd bezskuteczność?
Co ty sobie myślisz? Kogo chcesz ewangelizować, jeśli nie chcesz ewangelizować tych, którzy są przy Tobie? Co Ty sobie o tych ludziach myślisz? Gardzisz nimi? Za mało są pozbierani, za wiele w nich umysłowego nieporządku?
Wyraźnie widzę, brak w Tobie pokory, za mało w Tobie szacunku do człowieczeństwa.
Za mało w Tobie szacunku do zwykłych ludzkich zajęć i doczesnych zainteresowań.
Pomyśl i wyobraź sobie ile ja, tu i teraz Tobie okazuję cierpliwości i uwagi, by rozmawiać z Tobą.

Popatrz co robisz. Napisałem tekst o ŚMIECHU NA SEJMOWEJ SALI. Pojawił się ktoś, MATSU, zaczęła się dyskusja. Pojawiasz się, powiadasz, abym przestał zajmować się głupotami. W ten sposób, ludzie okazują innym ludziom brak szacunku do ich zajęcia i bieżącego zainteresowania. To jest trochę tak, jak byś weszła do szewca i powiedziała głośno:
- Przestańcie szewcy zajmować się głupotami, rzućcie te brudne buciory w kąt, zajmijcie sie ewangelizacją. Nawróćcie się.
To nie jest szanowna circ dobry sposób na rozpoczęcie rozmowy.
To ludzi irytuje, dlatego na niejednym forum ludzie reagują na Ciebie jak na trolla, który psuje ludziom dyskusje, sieje dywersję. Zdaj sobie sprawę, że ludzie oganiają się od Ciebie, jak od uprzykrzonej muchy.
Ja widzę w Tobie ogromny ładunek dobrej woli, doceniam Twoje poczucie ewangelizacyjnej myśli.
Doceniam i dlatego zachowuję nieustającą cierpliwość.
Doceń to.
I posłuchaj.
Doradzam serdecznie.
Potrzebne jest więcej pokory, dużo więcej pokory, i jeszcze raz pokory, która bierze się z prawdziwego szacunku do ludzi, takimi jacy są, więcej miłości do ludzi, miłości do ludzi, którzy nie są idealni, którzy mają swoje słabości,...
Potrzebna jest, szanowna circ ogromna porcja życzliwości, więcej wiary w dobrą wolę bliźnich, więcej uśmiechu, a nawet radości.
Uśmiechnij się.

Ostatnio zmieniony przez michael o pt., 21/01/2011 - 20:04.
avatar użytkownika circ

21. @michael.

Zapomniałeś, że szewc szyje buty, a tu robimy politykę, czyli wykuwa się myśl, która zadecyduje o losach milionów ludzi, którzy nic o tym co tu robimy nie wiedzą.
Czujęsz tę odpowiedzialność?
Na zajęciach z teorii architektury padł kiedyś taki cytat, że politycy to socjopaci nieświadomi swojej choroby, bo gdyby uświadomili sobie jak wielka odpowiedzialność na nich spoczywa uciekliby od polityki gdzie pieprz rośnie.

//Wyraźnie widzę, brak w Tobie pokory, za mało w Tobie szacunku do człowieczeństwa.//

Czym jest człowieczeństwo bez Boga? Jakąś niepełną materialistyczną wizją, ślepą na Prawdę.

//Za mało w Tobie szacunku do zwykłych ludzkich zajęć i doczesnych zainteresowań.//

Nie ma zwykłych zajęć. Każde zajęcie jest niezwykłe i powiązane niewidzialnymi nitkami z innymi, bo świat jest pełen niezwykłości i nikt go nie pojmie do końca. Przeżegnany krzyżem chleb jest inny od tego rzuconego na stół zwyczajnie. Błogosławieństwo karmi nas i chroni, nawet jeśli w to nie dowierzamy. Od 400 lat panuje moda na przekonanie, że Boga nie ma i człowiek jest Panem swojego losu, tymczasem człowiek to może sraczki sam z siebie dostać i tyle. Każdy włos na głowie jest policzony, a każde zwykłe zajęcie obserwowane i wpisane w historię na całą wieczność.

//Pomyśl i wyobraź sobie ile ja, tu i teraz Tobie okazuję cierpliwości i uwagi, by rozmawiać z Tobą.//

I ja okazuję ci wiele życzliwej uwagi.

//doceniam Twoje poczucie ewangelizacyjnej myśli.//

Ewangelizacja to nie żadna myśl. Myśl to marksizm.
Tobie się wydaje, że religia to jakaś cholerna nauka o moralności. Masz nudne pojęcie o religii i nieprawdziwe, bierzesz to na rozum, bo ten człowiek ci przesłania Boga. Szatan zrobił swoje, to miał na celu w końcu, by nam wmówić, że Człowiek to, Człowiek tamto.
Wiara to nie teatr myśli, ani kombinacje szachowe, to AKCJA.
Mówisz, masz.

Mało ci faktów w historii?

Bóg idzie pod prąd swoich praw często, czyni to na naszą prośbę.
Masz pojęcie jaki to Sprzymierzeniec? Silniejszy niż Ameryka i Rosja razem wziete.

Ostatnio zmieniony przez circ o pt., 21/01/2011 - 22:40.
avatar użytkownika michael

22. Ósme

Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.

avatar użytkownika michael

23. Ja tutaj, droga circ nie robię polityki, pisałem to już 100 razy

Nie mam powiązań politycznych, nie należę do żadnej partii i nie planuję żadnej przynależności partyjnej. Kilka razy stanowczo odmówiłem poważnym propozycjom prowadzącym do takiej kariery. Nie chciałem być ministrem, ani posłem i z bardzo wielu powodów nie chcę. Nie opowiadaj węc o tym, że robimy politykę.
Może ty robisz, ja jej nie robię i nie zamierzam.

Mam swój zawód, mam swoje zajęcia, bardzo absorbujące, wymagające bardzo wiele wysiłku na codzień. W polityce widzę zło.

W Bogu widzę nadzieję, widzę dobro.

Ale także wiem o tym, że gdybym nawet 1000 lat poświęcił modlitwom, to nie zetrę miedzianej sztabki na proszek. Do tego celu potrzebne są moje ręce, moja głowa, moje umiejętności i wiedza, moja praca wreszcie. Architekt nie zaprojektuje domu, stolarz nie zrobi krzesła, ani rurarz nie zrobi rury - jeśli nie będzie miał pojęcia o swojej robocie, nie użyje odpowiednich narzędzi i nie nawiąże odpowiedniej współpracy z innymi ludźmi. Są tacy, którzy próbują zrobić to bez Boga, bez duszy, bez wiary i w pogardzie do innych ludzi. To nie mój szlak.

Są tacy, którzy próbuja robić różne rzeczy, samoloty, telefony komórkowe, mydło, sprawować władzę albo piec ciasto bez wiedzy, umiejętności ani doświadczenia w nadziei, że im to się uda, są nawet tacy, którym się wydaje, że robią to świetnie i nie wiedzą nic o odpowiedzialności za swoje dzieło. To także nie mój szlak.

Są tacy, którzy nie szanują innych ludzi, gardzą światem i ludźmi, chcą urządzać rzeczywistość dla siebie i po swojemu, bez względu na wolę i aspiracje innych ludzi. To także nie mój szlak.

Nasz świat składa się z sacrum i profanum. Jedno nie może obejść się bez drugiego. Jedno i drugie wymaga naszej myśli, naszej duszy, zaangażowana, naszej wiedzy, pracy i wysiłku, naszej odpowiedzialnosci. Każde zajęcie dzieje się pomiędzy ludźmi. Jedno i drugie. I sacrum i profanum. Bóg dał ludziom wolną wolę i świat profanum, który stanowi jedną całość z sacrum. I nasze ludzkie sacrum i profanum nie obejdzie się bez udziału innych ludzi, ich mądrości, woli i działania.

Są tacy, którzy sądzą, że są lepsi od innych, a nawet gardzą innymi, kieruje nimi 1000 razy po 1000 odmian pychy i brak szacunku do ludzkiego doczesnego wysiłku, poświęcenia i pracy. To nie mój szlak.

Widzisz, droga circ, ludzi trzeba szanować, ludzie nie są stadem świń, nawet jeśli błądzą. Ja nie wiem, czy także nie błądzę, wiem, że poszukuję prawdy, stawiam pytania, czekam odpowiedzi. Szacunek do ludzi a także do ich profanum, jest początkiem drogi. Brak szacunku, ani chęci zrozumienia, świat bez życzliwości i zdolności do wybaczenia, to nie mój świat, to nie mój szlak

W swoim blogu zajmuję się sferą profanum. Jeśli więc droga circ, zmierzam do tego, aby moje profanum polegało na dobrej robocie, to wcale nie oznacza, że w mojej pracy ani duszy nie ma sacrum, a także nie oznacza to, że jestem masońską dupą.

avatar użytkownika Lancelot

24. Przykładem jest debilna

Przykładem jest debilna insynuacja, jakoby PiS chciał całą winę za smoleńska katastrofę przypisać stronie rosyjskiej.

To wcale nie jest debilna insynuacja!! Ten kretyn (tak jak jego szef rezydent) niechcący się pomylił i powiedział prawdę. Za zamach w Smoleńsku nie jest winna sama RF to był spisek WSI + FSB a ten debil w swojej nienawiści się zapędził i chlapnął jak niemowa w sądzie. Ich nienawiść jest w wielu wypadkach naszym sprzymierzeńcem. Pzdr

 RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ  /Józef Piłsudski/

avatar użytkownika michael

25. kokos 26 „Lotna II” czy „Człowiek z kokpitu”?

http://blogmedia24.pl/node/43615

Zwracam uwagę na zupełny narkotyczny odlot, polegający na tym, że katastrofa smoleńska nie doczekała się od oficjalnej kinematografii na żaden ruch, a filmy "Solidarni 2010" oraz "Mgła" pokazywane są w drugim obiegu. Jeszcze moment, a policja będzie konfiskowała komputery z tymi filmami na dyskach.

Tymczasem reżimowy instytut kinematografi wydaje pieniądze na kręcenie filmu o martyrologii Barbary Blidy, a Jacek Snopkiewicz, wychowanek Wandy Wasilewskiej, Jerzego Borejszy i Włodzimierza Sokorskiego właśnie zabrał się do likwidacji kanału TVP "Historia".

Ostatnio zmieniony przez michael o sob., 22/01/2011 - 13:03.
avatar użytkownika gość z drogi

26. składam wniosek formalny:

nagroda dla Benenoty,za ....ILUSTRACJE,bo gdy słów zaczyna brakować,ilustracja jest najlepszym wyrazem odczuć.........:)pozdr

gość z drogi

avatar użytkownika michael

27. @ Podtrzymuję wniosek formalny o nagrodę dla Benenoty

gość z drogi

Benenota wie dosadnie, co ja myślę o Jego pracy twórczej, wie jak sobie cenię jego utwory i jak chętnie do nich zaglądam. Nie ma większej radości dla twórcy, jak zadowolenie publiczności.
Tak uważam.

Ostatnio zmieniony przez michael o sob., 22/01/2011 - 15:06.
avatar użytkownika circ

28. @michael.

Może was to pasjonuje, te nieustanne dochodzenia szczegółów, które już niewiele dają, zajmują natomiast połowę objętości wszystkich tekstów w necie i może ja powinnam omijać te teksty, jeśli uważam to za jałowe, ale muszę powiedzieć to o czym jestem przekonana;- stoicie w miejscu przez to.
Wrogom zależy chyba, by wikłać naszą uwagę w te sprawy, byśmy miotali się w bezsilności.

Do dziś nie wiemy dokładnie kto zlecił zabójstwo papieża, choć było mnóstwo dociekań.
Cały świat dociekał i nic nie osiągnął, a w tle rozgrywał się upadek Związku Sowieckiego, potem nieudany pucz, potem spaliła się im wyrzutnia rakiet atomowych co uniemożliwiło im wojnę atomową, która wisiała na włosku i to wszystko było zasługą Fatimy i Mediugorie i modlitw tysięcy ludzi.
Gdybyśmy zauważyli te działania w tle i ich sens, podjęlibyśmy modlitwy i nie wydarzył by się Okrągły Stół i zdrada Polski. Wypadki potoczyły by się zupełnie inaczej, nie byłoby Smoleńska i może Putina, a my dziś zajmowalibyśmy się sensownymi sprawami, nie walką z wiatrakami.

Jeśli uważasz, że mówię bzdury, jeszcze raz prześledź sprawę i wszystkie teksty, a sam zobaczysz w jakim działaniu jest sens i owoce. Modlitwa to działanie i to jest mocniejsze niż wojna. Teraz w pożarach w Rosji spaliły się znów wyrzutnie rakiet, okręty, samoloty wojskowe, straty wojska szacuje się na 700 mld dol. Stało się to bez wojny. Polska nie zaangażowała w to złotówki. Modlitwa to tania broń i skuteczna.

To tylko chciałam ci uzmysłowić i Morsikowi, byście się obudzili, bo wasz umysł jest jakby zniewolony własną formacją i wyborem, ślepy na ważną prawdę.
Poczytaj stronę Mediugorie, zobacz, jaka tam dzieje się akcja zmiany świata i jakie ma owoce. Setki tysięcy ludzi odzyskują spokój, uzdrowienie, nadzieję, dobro. A mogliby zdychać przed ekranem komputera, albo się wyzabijać. Chodzi mi o kształt świata, tak zepsutego do cna, smutnych ludzi, chorych z beznadziei. Żal mi ich. Nie masz dla nich uleczenia.

Wiara to nie fikcja kościółka, ale potężne narzędzie realnej wojny ze złem, tym tkwiącym w nas też. Nie tylko zmieniającym umysł, ale niszczącym czołgi i rakiety.

Ostatnio zmieniony przez circ o sob., 22/01/2011 - 15:20.
avatar użytkownika michael

29. Poważnie rozważam hipotezę zamachu.

wywiad z prof. Andrzejem Zybertowiczem http://www.bibula.com/?p=30998
Wygląda na to, jakby od samego początku chodziło o coś więcej niż tylko o “naturalny” dla KGB-owskiego państwa instynkt mataczenia
Z prof. Andrzejem Zybertowiczem, socjologiem z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, byłym doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego, rozmawia Mariusz Bober

Propagandowy raport MAK dowiódł fiaska polityki Donalda Tuska wobec Rosji, komisja Jerzego Millera zdjęła z pilotów rosyjskie odium, tymczasem w wielu mediach trwa oczernianie załogi.
– Odnoszę wrażenie, że od 1989 r. aż do katastrofy smoleńskiej nigdy wcześniej z takim tupetem i tak często nie wypowiadano się publicznie wbrew polskiemu interesowi narodowemu. W mijającym tygodniu zaskoczyły mnie wygłoszone na żywo w TVP Info, zaraz po rzeczowej wtorkowej prezentacji zespołu ministra Jerzego Millera, komentarze Jana Osieckiego i Wojciecha Łuczaka (przedstawionych jako ekspertów od lotnictwa). Słuchając, jak tych dwóch komentatorów prześciga się w wykazywaniu niskiej wartości tej prezentacji, miałem wrażenie, iż oglądam TV Moskwa. Obydwaj panowie, “pijąc sobie z dzióbków”, bez ogródek atakowali prezentację. Eksponowali motywy wygodne dla MAK, kompletnie pomijając istotne informacje ujawnione przez polską komisję – takie ich zachowanie zostało odnotowane np. na portalu wPolityce.pl. Podobnie stronniczo i prorosyjsko sprawa katastrofy komentowana jest w wielu innych mediach. Odnoszę wrażenie, iż nawet podczas lansowania książek Jana Tomasza Grossa “samobiczowanie” Polski i polskości w mediach nie było aż tak gorliwe.

Tezy MAK i antynarodowa hucpa w mediach mają jeden cel: zdyskredytowanie Prawa i Sprawiedliwości, najsilniejszej partii opozycyjnej.
– Należy rozróżnić dwa wymiary. Jeśli do katastrofy doszło głównie z winy pilotów, oznacza to także winę osób odpowiedzialnych za system szkolenia. Za to zaś odpowiadają osoby podległe premierowi Tuskowi. Jeśli – po katastrofie CASY – nie przeprowadzono reformy, to zapewne z tego powodu, że reformy – wytrącając instytucje z zastygłych nawyków – zawsze wywołują czyjeś niezadowolenie. A premier Tusk problemów unika za wszelką (jak teraz widzimy: dosłownie za wszelką) cenę. Środowiska przyjazne Platformie godzą się jednak na to, by – z MAK ramię w ramię – oskarżać pilotów, gdyż zarzuty wobec pilotów traktują jako swoisty “pomost”, po którym próbują przejść do tezy o odpowiedzialności śp. prezydenta za katastrofę, by przedstawiać go, a przy okazji i brata Jarosława, jako człowieka nieodpowiedzialnego.

Ta kampania to przejaw walki propagandowej czy część szerszej strategii?
– Wiele wskazuje na to, że od dłuższego czasu trwa kampania mająca na celu pozbawienie Polaków zdolności do racjonalnej oceny sytuacji, w tym faktycznych interesów swojego kraju. Spójrzmy na to przez pryzmat koncepcji brytyjskiego teoretyka strategii Basila Liddella Harta, twórcy teorii działań niebezpośrednich. Rozumował on tak, że gdy atakujemy kogoś wprost, to zazwyczaj mobilizuje się on, integruje i wtedy trudniej go pokonać. Jeśli zaś zaatakujemy czyjąś psychikę, jego wolę walki – i to w taki sposób, by osoba ta nie zorientowała się, że wypowiedziano jej wojnę, to może się okazać, że przeciwnik zostanie psychicznie rozchwiany, zatem pozbawiony części zdolności bojowych, zanim jeszcze dojdzie do konfrontacji fizycznej. Gdy przeciwnikowi na wojnie zabijemy jednego żołnierza – to ma on tylko jednego żołnierza mniej. Jeśli u przeciwnika jednego żołnierza porazimy strachem, to będzie on siał defetyzm wśród swoich kolegów. Jeśli wiary w celowość oporu pozbawimy dowódcę wyższej rangi, to może zostać ograniczona sprawność wojska na szerszym odcinku frontu. A jeśli zostanie skutecznie wywarta presja psychologiczna na kierownictwo jakiegoś kraju, to może nastąpić takie rozchwianie zdolności decyzyjnych przywódców, że nie wykorzystają oni nawet tych zasobów, które kierownictwo państwa ma w swej dyspozycji. Myślę, że ta metoda była stosowana wobec Polski od dawna, ale rzecz nasiliła się po 10 kwietnia 2010 roku.

To klasyczne narzędzie agentury wpływu.
– Rosja stosuje agenturę wpływu na nieporównywalnie większą skalę niż inne państwa. W polityce międzynarodowej kraje rozwinięte wykorzystują narzędzia public diplomacy [dyplomacja publiczna - red.] – tj. informowanie i wpływanie na opinię publiczną innych krajów – głównie sięgając po tzw. soft power [ang. miękka siła - red.]. Jest to rodzaj władzy polegający na oddziaływaniu poprzez atrakcyjność. Gdy np. miliardy ludzi na świecie oglądają transmisję z ceremonii wręczenia Oscarów w Hollywood, a niektórzy nawet wstają w nocy, by to oglądać, świadczy to o sile atrakcyjności amerykańskiej kultury masowej.

Moskwa była do tej pory traktowana jako partner niewiarygodny, tymczasem raport MAK został przyjęty na Zachodzie niemal jak pewnik…
– Rosja nie jest dla Zachodu atrakcyjna ani kulturowo, ani turystycznie, ani artystycznie. Swoją niebagatelną pozycję na świecie zawdzięcza nie temu, że jest krajem bogatym, sprawiedliwym, nie temu, że ludzie oddychają tam swobodą i radością, ale temu, że ma siłę militarną, poprzez którą może zaszkodzić całej planecie, i dysponuje surowcami strategicznymi. Na poziomie public diplomacy – komunikowania się z innymi krajami – Rosja ma poważny deficyt soft power. Ale nadrabia to agenturą wpływu, a w latach ostatnich częściowo również wykorzystywaniem zachodnich firm public relations.

Jak scharakteryzowałby Pan główne aktywa rosyjskiej agentury wpływu i nieformalnych grup interesu w Polsce?
– Byliśmy w sowieckiej strefie wpływów, a tajne służby PRL były przez Moskwę zakładane, szkolone i nadzorowane. W wolnej Polsce nigdy nie zrobiono pełnego audytu tego dziedzictwa, a Wojskowe Służby Informacyjne rozwiązano dopiero w 17. roku transformacji. Nieformalne grupy interesu? One działają w każdym kraju mającym gospodarkę rynkową. Różnica między sytuacją Polski i innych demokracji polega na tym, że jesteśmy byłym państwem policyjnym, krajem postagenturalnym i wiele grup interesu nadal korzysta z zasobów tajnych służb PRL, a także słabo nadzorowanych służb III RP. Druga różnica polega na tym, że w sytuacji, gdy w mediach mamy jałowy, pozorny pluralizm, a pewne schematy myślenia mają pozycję hegemonistyczną, media nie pełnią funkcji sprawnego kontrolera, którego nadzór powstrzymuje te nieformalne grupy interesów przed bezkarnym “hasaniem sobie”, przed docieraniem do ważnych polityków w tak bezczelny sposób, jak dzieje się u nas.

Najbardziej ewidentne przykłady?
– Afera hazardowa: osoba skazana prawomocnym wyrokiem za korupcję ma bezpośredni zażyły kontakt z ważnymi politykami partii rządzącej. Gdyby media nie zachowywały się stronniczo w tej sprawie i próbowały tę aferę należycie naświetlić, z trudem byśmy akceptowali wybór na marszałka Sejmu – tj. formalnie drugiej osoby w państwie – polityka, który miał bliskie relacje z biznesmenem skazanym za korupcję. Tymczasem media sprawę afery hazardowej szybko odpuściły – włącznie ze sprawą przecieku, w wyniku którego hazardowi biznesmeni zostali ostrzeżeni, że są śledzeni przez CBA.

Państwo może się jednak zabezpieczyć przed agenturą wpływu.
– Kontrwywiadowi niełatwo jest ją identyfikować, ale jest to możliwe. Agent wpływu nie musi być nawet specjalnie wyszkolony, regularnie opłacany ani łącznikowany. Wystarczy, że raz na jakiś czas zapewni mu się np. atrakcyjne wykłady za granicą, nagrodę, załatwi się dobre stypendium, posadę dla jego dziecka w międzynarodowej firmie itd. W zamian on od środka podważa zdolność danego kraju do prawidłowego diagnozowania swoich interesów, np. starając się ośmieszać tych polityków, którzy jasno definiują interes państwa. Bez działań operacyjnych kontrwywiadu bardzo trudno jest udowodnić taką działalność – zwłaszcza zaś odróżnić prowadzonych agentów wpływu od “użytecznych idiotów”. Ciekawą analogią jest spostrzeżenie ks. prof. Waldemara Chrostowskiego, który odnosząc się do stanu dialogu polsko-żydowskiego, ocenił, że głównym problemem nie są Żydzi, którzy dobrze pojmują racje swojego kraju i religii. Często problemem są Polacy pragnący przypodobać się Żydom. A w ostatnich miesiącach mamy do czynienia z całą zadziwiająco liczną “chmarą” Polaków, którzy w “biczowaniu” naszych rzekomych kawaleryjskich wad chcą się przypodobać albo Rosjanom, albo Unii, podtrzymując tezę o naszej rzekomej irracjonalnej rusofobii.

To przejaw aktywności ludzi Kremla w Polsce?
– To jest przejaw kilku zjawisk. Agent wpływu “puszcza” pewną myśl w obieg. Może być tak, że inny agent daje jej pudło rezonansowe – zaprasza go do telewizji. Ale może być i tak, że ten pierwszy lub drugi jest użytecznym idiotą nie do końca pojmującym zasady gry. “Nasz Dziennik” niedawno [18-19.12.2010 - red.] opisał interesujący przypadek redaktora naczelnego “Rosyjskiego Kuriera Warszawskiego” Władimira Kirianowa. Rozumiem, że Rosjanin może chcieć przekazywać w Polsce swój punkt widzenia, podobnie jak Polak ma prawo np. w Niemczech przedstawiać swoje poglądy. Tyle że Kirianow – ni z gruszki, ni z pietruszki, nieproporcjonalnie do wagi tego, co ma do powiedzenia, i w stosunku do jakości i oddziaływania pisma, które wydaje – bywa zapraszany do polskich mediów, tak jakby ktoś świadomie dawał mu do ręki pudła rezonansowe. Na jednej z konferencji Bogdan Święczkowski, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w okresie rządów PiS, powiedział, że kontrwywiad namierzył wówczas kilku działających agentów wpływu. Obecnie nie wiem jednak, czy kontrwywiad ma odwagę, by kontynuować takie działania w sytuacji, gdy wobec Rosji ogłoszono nowe otwarcie (czytaj: miłość i uległość).

Polityka rządu ułatwia czy wręcz zabezpiecza funkcjonowanie rosyjskiej agentury wpływu w Polsce? A może ma ona decydujący wpływ na rząd?
– Agentura wpływu nie musi mieć decydującego wpływu na rząd. Wystarczy, że inspiruje ona pewne poglądy, które same się potem powielają w medialnej przestrzeni. PR-owska niby-polityka Donalda Tuska sprawiła, że w Polsce pojawiły się znamiona pajdokracji, czyli rządów młodzieży. Młodzi ludzie, z natury pozbawieni zmysłu politycznego, często łatwo ulegają tandecie, populizmowi, efekciarskim sztuczkom. W dzisiejszym świecie poprzez młode pokolenie niby-polityka “przesiąka” do niektórych ludzi dorosłych, ale często zakompleksionych. Badacze kultury współczesnej już dawno zauważyli zjawisko infantylizacji dorosłych i obniżania ich poziomu umysłowego w kwestiach dotyczących spraw publicznych. Wielu młodych Polaków, bardzo słabo zakorzenionych w tradycji swojego narodu, nietrudno przekonać, że nowoczesne – tj. po “europejsku” – uprawianie polityki ma polegać na odrzuceniu balastu bolesnej historii stosunków polsko-rosyjskich, tak jakby w Moskwie nastąpił jakiś cywilizacyjny postęp w kierunku demokracji.

Tymczasem przecież nic takiego się nie stało?
– U władzy są czekiści, których przywiązanie do zasad państwa prawa równa się pieczołowitości, z jaką – według minister zdrowia Ewy Kopacz – miano przeszukać ziemię w miejscu rozbicia się Tu-154 w Smoleńsku.
To w klimacie pajdokracji można było uwierzyć, iż władze rosyjskie, afiszując się ze współczuciem dla Polaków, jednocześnie twardo nie zadbają o swoje interesy już w pierwszych dniach po katastrofie smoleńskiej, ustalając korzystne tylko dla siebie procedury jej badania.
Gdy przeczytałem przed kilkoma dniami, że polskie służby specjalne nie przygotowały rządu na neutralizację strat, jakie wyrządzi publiczna prezentacja raportu MAK, ani do tego, by odpowiednio zareagował na inne posunięcia rosyjskie związane ze śledztwem smoleńskim, doszedłem do wniosku, że zachowały się w ten sposób, ponieważ zostały zdemobilizowane.

Gdzie szukać klucza do postępowania rządu, który pozwolił na ustawienie Polski w pozycji petenta wobec Rosji?
– Analitycy wskazują, że premier Tusk znalazł się w pułapce skonstruowanej przez Rosjan. Zastanawiam się, czy rzeczywiście, korzystając z profilu psychologicznego premiera, nie zaburzono jego zdolności do samodzielnej i racjonalnej oceny sytuacji. Być może premier, któremu bardzo zależy na dobrych relacjach z kluczowymi krajami Unii, Niemcami i Francją, uważa, że nie zachowa ich bez pokazania, że potrafi dogadać się z Rosją. Inaczej mówiąc – być może pogubił się tak bardzo, że w imię dobrych relacji z kluczowymi graczami UE jest gotów bardzo dużo poświęcić, włącznie z prawdą o Smoleńsku, od której zaczął swoje środowe propagandowe wystąpienie w Sejmie, by tylko zachować wizerunek gracza, który potrafi rozmawiać z Putinem.
Może po samej katastrofie lub też wcześniej premier podlegał tak potężnej presji psychicznej, że stracił możliwość racjonalnej oceny sytuacji oraz naszego interesu narodowego. Nie wykluczam, iż prywatnie sam szef rządu wcale nie odrzuca hipotezy zamachu i że upadek samolotu z prezydentem RP potraktował jako ostrzeżenie ze strony Moskwy także dla siebie.

Rozpatruje Pan hipotezę celowego działania w odniesieniu do przyczyn katastrofy?
– Nie wiem, rzecz jasna, czy w Smoleńsku doszło do zamachu. Ale aktywność różnych podmiotów od pierwszych chwil po katastrofie, począwszy od plotki, że polski samolot rzekomo 4 razy podchodził do lądowania, poprzez sugestie, że prezydent jakoby był pod wpływem alkoholu, do nader licznych tak otwarcie lub niemal otwarcie prorosyjskich wypowiedzi w polskich mediach – to wszystko wygląda tak, jakby od samego początku chodziło o coś więcej niż tylko o “naturalny” dla KGB-owskiego państwa instynkt mataczenia. Nie można poważnie rozpatrzyć hipotezy zamachu, z góry zakładając bezsensowność zamachu. Jasne, że w razie zamachu zostałyby podjęte różne działania dezinformacyjne mające na celu utrudnienie dotarcia do prawdy. A dużą ilość takich działań można traktować jako jedną z poszlak. Ale by znaleźć coś więcej niż poszlaki, by znaleźć faktyczne ślady zamachu, trzeba by od samego początku uruchomić w Polsce złożoną maszynerię gromadzenia i przesiewania rozproszonych informacji i dezinformacji. Jeśli zaś z góry taką hipotezę odrzucono, bo zepsułoby to rzekomą okazję poprawy stosunków z Rosją, to istotnie zmniejszono szansę na znalezienie kluczowych informacji. Tymczasem poszlak nie brakuje: mało staranne przeszukanie miejsca katastrofy, a później jej niezabezpieczenie, niszczenie kadłuba tupolewa przez rosyjskich funkcjonariuszy, zmiana zeznań kontrolerów, nieudostępnianie stronie polskiej danych itd. Ale nawet uporządkowanie wielu poszlak nie jest dowodem. Pytanie tylko, czy w Polsce ktokolwiek w sposób niestronniczy przeanalizował wszystkie dostępne poszlaki. I czy dziś nie jest już za późno.
Czy mamy np. teraz uwierzyć, iż ta sama ekipa polskiego rządu, która miesiącami nie poinformowała polskiej opinii publicznej, że posiada twarde dowody uchybień strony rosyjskiej (zapis nagrań z wieży), jednocześnie po cichu i na poważnie testowała hipotezę zamachu? Każdy badacz, każdy oficer śledczy i każdy prokurator wie, iż bez przyjęcia od początku pewnych hipotez nie zwraca się dostatecznej uwagi na pewne rodzaje informacji, nie utrwala się ich na czas, nie porządkuje i nie sprawdza.

Dziękuję za rozmowę.

Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 22-23 stycznia 2011, Nr 17 (3948) (" Poważnie rozważam hipotezę zamachu")

avatar użytkownika Matsu

30. I tu znalazło się miejsce na moją opowieść.

Mam wśród swoich znajomych, przyjaciółkę, która działa i choć jej działanie nie znajdują się w sferę polityki, to ich konsekwencje już tak. Sama o sobie mówi: "ja jestem tylko prostą i cichą kościelną myszą. Moim zadaniem jest klęczeć i modlić się bo to jedyna ważna sprawa w życiu, bo tylko Bóg wie co i jak." Kiedy kilka lat temu na jej drodze stanęły wyzwania bardzo świeckie i pozornie, dalekie od spraw Bożych, to się przed nimi broniła, ale później podjęła wyzwanie - z całym bagażem swojej miłości i pokory wobec Najwyższego. Często powtarza: "co ja robię, przecież dla mnie zadaniem jest: na kolana i modlitwa, sprawy świata to nie dla mnie" i po raz kolejny idzie w ten świat by odpowiedzieć na wyzwanie. Z wielką pokorą rozmawia z każdym ważnym, z pokorą przedstawia się jako "człowiek prosty" ale trzeba widzieć niektórych "ważnych" po rozmowie z nią. Czasami nawet ja mówię: odpuść sobie, idziesz za daleko - by po długim okresie czasu zobaczyć jak jej pokorna droga przez zawikłaną i przeżartą Złym procedurę, przynosi dobre efekty. Wiem, że zabrzmi to butnie ale zdarza się, że my, jej znajomi, widzimy w niektórych działaniach Bożą dłoń. Jej podróż pośród zła, w imię Boga, prawdy, godności zwykłego człowieka, jej pokora na ciosy, jakich Zły jej nie szczędzi ale także, jej odwagę - uświadamia wielu, że można być "szarą kościelną myszą" i zaangażowaną po stronie dobra obywatelką?, patriotką?, człowiekiem?
Zdarza mi się widzieć jak jest bezkompromisowa i zdarza mi się mówić: "idziesz za daleko" ale to ja - NIGDY - nie mam racji. "Po owocach..." powiedział Pan, owoce jej działania zmieniają nasze wspólne życie, prostują zawikłane ścieżki.
Zdarza się też tak, że zwątpienie prowokuje chęć odpuszczenia sobie i wtedy dzieje się coś takiego, że jej wigor i chęć pracy wraca. Każdy dzień, nieważne jak bardzo zajęty, kończy mszą i sakramentem, każdą noc rozpoczyna wspólnym, rodzinnym pacierzem.
Zawsze, kiedy w swoich działaniach przychodzi jej spotykać ważne postaci naszego miasta zaczyna rozmowę od oświadczenia, że jest tylko prostym człowiekiem a zasady jej działania zapisane są w dekalogu.
Kiedy ogarnia ją po raz kolejny zmęczenie mówi mi: " przecież moje zadanie to modlitwa, na kolana i z pokorą przed Bogiem, co ja robię?"
Kiedyś jej odpowiedziałam - modlisz się tak, jak Pan ci polecił.

Matsu
avatar użytkownika michael

31. CIENIE...

avatar użytkownika michael

32. Bardzo ważna i alarmująca informacja

http://blogmedia24.pl/node/41130 Dla Ciebie Moskwo i Berlinie, wszystko. ....

Donald Tusk i Radosław Sikorski nic nie osiągają, gdy gra toczy się o polski interes, natomiast gdy chodzi o interes rosyjski, to Sikorski lata jak kot z pęcherzem, miota się i ściboli, gubi kapcie w drodze od Brukseli po Nowy Jork, aby tylko załatwić Rosjanom prawo do bezwizowego ruchu granicznego do POlski, przez jedyny odcinek bezpośredniej granicy Polsko-Rosyjskiej. Polska po cichu i wtajemnicy przed nami, przed całym Narodem i wszystkimi Polakami wpisuje się w dyskretny Niemiecko-Rosyjski projekt, dotyczący odbudowy roli Prus Wschodnich oraz rozszczelnienia granic europejskiej strefy Schengen. Ma to otworzyć swobodę rosyjskiej dyfuzji wszystkiego co z Rosji chce przedostać się do Unii, od masywnego AIDS rosyjskich prostytutek z Kaliningradu, przez opium i haszysz z Czeczenii, do rakiet Iskander na przedmieściu Gołdapi.

O tym opinia publiczna nic nie wie, nikt nie mówi nic, dziennikarze śledczy nabrali w usta wodnego rozczynu gipsu o konsystencji gęstej śmietany, w tyłkach trzymają barytowe korki, aby przypadkiem pary nie popuścić.
Zero informacji dla Polaków, ścisły zapis cenzury.

Ostatnio zmieniony przez michael o sob., 22/01/2011 - 21:55.
avatar użytkownika michael

34. Mały krok w polską stronę (Stefan Hambura)

http://blogmedia24.pl/node/43635
Związki Polaków w Niemczech ZACZĘŁY ROZMAWIAĆ O SWOIM STATUSIE, uzyskały kontakt negocjacyjny z niemieckimi władzami państwowymi.
To jest bardzo ważne osiągnięcie, które trzeba odnotować na plus polskim sprawom.

avatar użytkownika michael

36. Krzysztofjaw "Wiadomości TVP...

- humor z groteską przeplatane Boa Dusicielem i ile kosztował bilet do Smoleńska?
http://blogmedia24.pl/node/43644

avatar użytkownika michael

38. Jest jeszcze cerkiew we Wrocławiu i Legnicy,

co usprawiedliwiałoby prowadzenie zrównoważonych rozmów, nie narażających obu stron, na uzasadnione przypuszczenie nierzetelności strony polskiej co do rozważania wzajemnie elastycznych wariantów wprowadzenia sezonowej administracji trójstronnej nad regionalnym korytarzem powiązanym ze szlakiem Via Regia, który od 1252 roku łączy hiszpańską z ukraińską Galicją. Droga św. Jakuba, która prowadzi od Santiago de Compostela w Hiszpanii przez Frankfurt, Fuldę, Eisenach, Erfurt, Lipsk, Zgorzelec, Lubań, Legnicę i Wrocław, przez Opole, do Góry św. Anny i dalej przez Piekary Śląskie, Olkusz, Kraków, Tarnów do Lwowa i dalej już szlakiem Marco Polo do Chin. Trwają intensywne prace nad oznakowaniem odcinka biegnącego z Pilzna przez Tarnów, Kraków, Olkusz i Piekary Śląskie do Góry św. Anny.
Administracja trójstonna sprawowana będzie przez gubernatora wyznaczanego co 30 lat przez rosyjskiego premiera z udziałem kolegium w składzie trzech premierów: Rosji, Niemiec i Ukrainy. Stąd nazwa administracji trójstronnej. Będzie ona ustanowiona na sezon trwający nie dłużej niż 300 lat, jednak z możliwością przedłużenia do dalszych 500 lat. Szerokość tego korytarza ustalona będzie na drodze wzajemnie uzgodnionego dobrowolnie i trójstronnie zaakceptowanego porozumienia w obszarze satysfakcjonującym żonę Donalda Tuska, ale nie mniejszym niż korytarz pomiędzy południową granicą Polski, a rurociągiem gazowym Nord Stream. Pozostałym obszarem, obejmującym wolną strefę ogródka pani Tuskowej w Sopocie, pan Tusk będzie mógł zarządzać zgodnie z poleceniami pani Tuskowej, które jednak będa musiały być każdorazowo zatwierdzone przez przewodniczącą MAK, gen Tatianę Anodinę, która jednak męża pani Tuskowej nie cierpi, bo jest gamoń i leser.

Powyższy projekt wprowadzenie ukraińskiej jurysdykcji w obszarze szlaku Via Regia został już zatwierdzony przez Manuela Baroso i Parlament Europejski, w chwili ich nieuwagi, a także przez rząd Donalda Tuska, w chwili jego uwagi skupionej na czymś innym. Po ustanowieniu tych faktów prawnych, w czasie krótkiej narady pomiędzy polskim premierem Donaldem Tuskiem a Igorem Ostachowiczem zostało uzgodnione, że wskazane wyżej postanowienia weszły w życie wczoraj i nie wymagają ratyfikacji, ponieważ o tym wszystkim nikomu w Polsce się nie powie.

Ostatnio zmieniony przez michael o ndz., 23/01/2011 - 00:44.
avatar użytkownika michael

40. Codziennego łajdactwo nie jest strategią

Maryla - blog - "Kim jest Igor Ostachowicz" http://blogmedia24.pl/node/43649

Gdyby ten rzadki typek robił strategię, to Donald Tusk nie wpuszczałby się tak codziennie w maliny. Nie dałby plamy, nie przewidując konieczności przygotowania się do reakcji na czytanie raportu MAK. Igor Ostachowicz jest raczej rodzajem copywritera od manipulacji i intryg. Istotę rzeczy świetnie oddaje scenka wjazdu Premiera do Prezydenta. "IGOR MA POMYSŁ".

Są to jednak pomysły knajackich intryg, scenariuszy codziennych narracji, albo obscenicznych zagrywek, obrzydliwych ustawek. Ustawienie scenariusza posiedzenia Sejmu, w którym rozdzielono role statecznego i zdystansowanego PREMIERA, oraz chamsko agresywnych zapiewajłów w rodzaju szefa klubu, łubu, dubu, dzwonkowych z wajchą od wyłączania mikrofonów w łapach, kilkunastu bezczelnie prowokujących niby nieformalnych uwag ale wprost znieważających opozycję. Gra scenariusza dokładnych instrukcji dla dziennikarzy, którzy komentując mówią ściśle określone rzeczy i nie puszczając pary ani z przodu ani z tyłu, w sprawach, na które jest zapis cenzury.

To wszystko świadczy o niebywale wrednej, znakomicie przemyślanej grze, świadczacej o straszliwej, wręcz kolosalnej demoralizacji genialnego reżysera i scenarzysty tych narracji. Naprawde trzeba mieć niesłychana wyobraźnię, i niezmierzoną otchłań pogardy do mieszkańców naszej Ojczyzny, by obsadzić w roli prezesa klubu faceta robiącego wrażenie koszmarnego buraka, ledwo składającego słowa, pracowicie i nieinteligentnie wyduszajacego z siebie cuchnące pogardą słowa, parzące jak gaz musztardowy. Popatrzcie na tego faceta. Przeciez to musi być idol wszystkich przepitych buców urządzajacych dyskoteki między pojemnikami na śmieci.

Ale to nie jest żadna strategia. To jest tylko codzienna narracja, składająca się na pełzającą, codzienna kompromitację. Jest jak smród na przyjęciu w ambasadzie. Wszyscy czują, wszystkim zbiera się na wymioty, wszyscy rżną głupa.

A krzywa arogancji władzy rośnie.

Ostatnio zmieniony przez michael o ndz., 23/01/2011 - 09:46.
avatar użytkownika michael

41. Podsumowując, działanie tego rodzaju jest antystrategią.

jest to polityka codziennego, głupiego strzelania sobie w stopę, niszcząca dla samego Tuska i całego jego obozu politycznego. Widać, Schetynę już zaczyna szlag trafiać, On już widzi zagrożenie, ale przecież sam montował ten układ, wie, że niewiele może.
Ale nie radzę liczyć na Pana Grzegorza, nie jest lepszy od Donalda.

avatar użytkownika janekk

42. Michael

Dyktator

To jest prawdziwy Gang Olsena z przywódcą Egonem który zawsze miał pomysł na jakiś skok co jednak miało swój finał w więzieniu.
Nie jest to jednak zbyt optymistyczne bo był też Charlie Chaplin w filmie Dyktator a jego bohater okazał się trochę inny niż ten śmieszny facet z filmu. Nasz Egon jest też trochę podobny do dla niektórych śmiesznego aktora Pazury co też mogli wziąć pod uwagę reżyserzy przedstawienia które nam serwują i to do non stopu.
Pozdrawiam

janekk

avatar użytkownika Marek Kajdas

44. Kaczyński nie musiał mówić o słabej Rosji, bo ona słaba nie jest

Mógł powiedzieć że nas nie zaatakują nawet jeżeli udowodnimy im zamach, bo staliby się państwem bandyckim już totalnie na całym świecie i skończyłby się okres miłości, a zaczęła zimna wojna ze wszystkimi.

Nie byłoby śmiechu na sali. Słabi to MY jesteśmy, widać nawet po kłótniach między chrześcijanami tutaj właściwie nie wiadomo o co :) Generalnie jedni chcą drogi do Polski katolickiej, innym wystarcza co jest, reszcie to wisi. Tak w skrócie. Poza tym jedni jeszcze wierzą w PiS, inni nie, acz nie wierzą też w PO-SLD-PSL, a niekiedy w ogóle nie widzą sensu w systemie, czyli chcą czegoś "nowego" co nim nie będzie. Zazwyczaj wtedy do władzy dochodzili tacy jak Lenin, Hitler, Mussolini. Po obaleniu caratu Rosja nie musiała stać się bolszewicka, była szansa na normalną demokrację w zachodnim, czy amerykańskim stylu.

Stąd wniosek że okres chaosu jest bardzo niebezpieczny i lepiej polegać na spokojnych partiach typu PiS, program kropli drążących skały, betony. Jednym PiS pasuje taki jaki jest, inni chcą więcej liberalizmu, konserwatyzmu, a ja chcę solidaryzmu katolicko-narodowego, statusu partii katolickiej, na co nigdy nie pójdą. Kompromis jest możliwy gdzieś w środku. Mnie wystarczy na razie.

Musiałem nabrać dystansu trochę, bo już wiem chyba jak do tego choćby Ty michaelu podchodzisz. Zresztą choć podzielam dużą część poglądów circ, to na pewno nie formę. Nie czuję się też tępym komuszym łbem :) Do siły Jana Pawła II dużo brakuje, a przecież to jest wzorzec i przyjmował Jaruzela, bywał u dyktatorów morderców, u prawdziwych masonów, komuchów.

Grossa przeceniasz michael, na 1 maja zapewne paru księży, biskupów wyskoczy z czymś, to będą przykrywki, albo pojawią się kolejne rewelacje jak kiedyś Kieresa - akcja o. Hejmo. To nam grozi. Wokół Jana Pawła II roiło się od agentów przecież, rozpracowywano wszystkich z Jego otoczenia, zatem każdego z nich można niejako zrobić agentem nawet jeżeli aktywnie nim nie był. Abp Wielgusa przecież zniszczono na słabych przesłankach. Mogą się pojawić jakieś haki na Jana Pawła II, jakieś "odnalezione" wspomnienia zakochanej studentki itd

System musi jakoś przykryć 1 maja. Musi. I zrobią to. A potem zapadnie cisza, umniejszanie znaczenia itd

avatar użytkownika michael

46. INSTYTUT GEOPOLITYKI

avatar użytkownika michael

47. PROJEKT EKRAN

http://blogmedia24.pl/node/41679
lazacy_lazarz@wp.pl

Ostatnio zmieniony przez michael o ndz., 23/01/2011 - 23:55.
avatar użytkownika benenota

48. Gosc drogi,Michael

Photobucket

Bardzo dziekuje.
Benenota.

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika michael

49. kazef "Superprodukcja o katastrofie smoleńskiej?".

http://blogmedia24.pl/node/43737

Ostatnio zmieniony przez michael o pon., 24/01/2011 - 18:54.
avatar użytkownika michael

52. Piotr Stasiński (seina)

http://blogmedia24.pl/node/43663

Czy są głupcami, czy tylko kasa?

Ani to, ani tamto, coś zupełnie innego. Widziałem fragmenty tej "Loży prasowej", widziałem zachowania Piotra Stasińskiego, słyszałem co mówił. No i zastanówmy się. Wiemy co mówił raport MAK. Nie będe tego tutaj powtarzał, nie ma sensu. Wiemy także, że z dużym opóźnieniem zostały przez Komisje Jerzego Millera pokazane nagrania, z których jednoznacznie wynika, że:
A. piloci nie zostali poinformowani o rzeczywistych warunkach meteorologicznych, a nawet zostali wprowadzeni w błąd. Lotniskowa stacja meteo podała "widoczność 800 metrów", a rzeczywista widoczność to 200 metrów. Piloci nie zostali poinformowani o tej różnicy, wiemy to z nagrań rozmów na wieży kontrolnej. Wieża wiedziała - nie powiedziała. Już tylko to powinno wystarczyć, aby wiedzieć, że Piotr Stasiński broni nieprawdy.
B. Komisja Jerzego Millera przedstawiła nagranie prezentujące przebieg pracy pilotów. Z nagrania jasno wynika, że piloci pracowali spokojnie, robili co należy i wreszcie, samodzielnie podjęli decyzję o "odejściu". Komendę wydał dowódca Arkadiusz Protasiuk, jej otrzymanie potwierdził drugi pilot i co ważniejsze załoga przystąpiła do faktycznego odejścia.
Piotr Stasiński jednak, w tym programie stanowczo pozostał przy raporcie MAK, wręcz krzyczał, walcząc o prawo "ostatniej wypowiedzi", - że najpoważniejszym błędem pilotów jest to, że nie byli samodzielni i uzależnili się od decyzji zewnętrznej, sami nie robili nic. Nie jest to ścisły cytat, odtwarzam to z pamięci, ale istota tej wypowiedzi jest taka - Piotr Stasiński całkowicie ignoruje ustalenia stanu faktycznego, stanowczo pozostając przy najdalej idącej interpretacji raportu MAK, najbardziej niekorzystnej dla polskiej załogi. Nadal podtrzymuje hipotezę nacisku na załogę, mimo, ze nie ma na to żadnych dowodów, ignoruje fakty potwierdzone dowodami.

Nie sądzę, że nie jest poinformowany, nie spodziewam się, by nie znał stanu faktycznego, nie spodziewam się, że chodzi o kasę. Jest na to za inteligentny, za doświadczony, za profesjonalny.
Więc jeśli nie głupota, ani kasa, ani też niewiedza, to co?

Ostatnio zmieniony przez michael o pon., 24/01/2011 - 19:33.
avatar użytkownika michael

53. Zdzisław Krasnodębski "Dystrybucja winy"

Wiara znacznej części Polaków w słowa Tuska i jego ministrów nie jest mniejsza i nie ma innego charakteru niż wiara klanu aborygenów w to, że pochodzą od kangura.

http://www.rp.pl/artykul/9133,598887-Krasnodebski--Dystrybucja--winy.html

avatar użytkownika michael

54. Dystrybucja winy

Dystrybucja winy
Zdzisław Krasnodębski 24-01-2011

Rosja mogłaby pozostawić przy życiu Litwinienkę, mogłaby wypuścić Chodorkowskiego, ale wielkoduszność byłaby oznaką słabości. Także wielkoduszność wobec Tuska, nawet po „hołdzie smoleńskim” – pisze filozof społeczny

Na co w zasadzie liczył Donald Tusk, tak długo i cierpliwie czekając na raport MAK oraz wynik pracy komisji Putina? W środę przekonywał w Sejmie, że prowadził twardą grę, w której miał na uwadze przede wszystkim polską rację stanu – pokój, a więc stabilność wewnętrzną i bezpieczeństwo zewnętrzne, które wymaga utrzymywania dobrych stosunków z Rosją, oraz prawdę – prawdę o przyczynach katastrofy smoleńskiej.

Nie powiedział jednak, co zamierzał i zamierza zrobić, gdyby nastąpił konflikt między tymi celami. Na przykład co byłoby priorytetem, gdyby ujawnienie prawdy groziło narażeniem się na rosyjskie retorsje lub zagroziło pokojowi wewnętrznemu? Można było też odnieść wrażenie, że stabilizacja kraju dla Donalda Tuska to niezakłócone niczym rządy jego partii i ich potulna akceptacja przez społeczeństwo, a dobre relacje z Rosją to ów niesmaczny „kicz pojednania”, który nam zafundowano w najmniej stosownym momencie.

Dwóch Tusków
Tusk „przedraportowy” i Tusk „poraportowy” mówią o Rosji i prowadzonym przez nią śledztwie tak różne rzeczy, że kolejny raz pojawia się pytanie, czy nie mamy do czynienia z poważnym i chronicznym przypadkiem rozszczepienia jaźni.

„Przedraportowy” Tusk twierdził, że „nie było w historii dużych katastrof lotniczych postępowania tak transparentnego”. W czasie konferencji prasowej 29 kwietnia 2010 r. zapewniał, że Rosji można ufać. Jak donosiła wówczas „Rzeczpospolita”, „Premier przekonywał, że Rosjanie niczego przed nami nie ukrywają. – Nie mamy powodów sądzić, by po stronie rosyjskiej były próby zaciemniania śledztwa – zaznaczył”.

Tego samego dnia mówił w Sejmie: „Od pierwszych godzin po katastrofie jesteśmy w kontakcie ze stroną rosyjską, także z najwyższymi przedstawicielami, a więc i z premierem Federacji Rosyjskiej, i prezydentem. Na użytek tej dzisiejszej informacji, jeszcze wczoraj prosiłem o potwierdzenie lub zaprzeczenie osób i instytucji, które działają po stronie polskiej, informacji na temat tego, w jaki sposób Rosjanie, instytucje rosyjskie, zachowują się w trakcie tych prac. A przede wszystkim, czy ze strony rosyjskiej pojawiają się jakieś blokady [utrudniające] prace wyjaśniające polskim instytucjom”.

I przekonywał: „Zarówno ze strony prokuratury, jak i ze strony akredytowanego przedstawiciela państwa polskiego uzyskałem zapewnienie, informację, że do tej pory nie zdarzyło się nic, co mogłoby zakwestionować dobrą wolę i gotowość do pełnej współpracy ze strony rosyjskiej. Nie zrzuca to z nas obowiązku też takiej ciągłej koncentracji i egzekwowania uprawnień strony polskiej, wynikających z przepisów i zasad, jakie ze stroną rosyjską ustaliliśmy”.

Jak egzekwowanie wyglądało potem, wszyscy widzieliśmy, ale nie dzięki informacjom rządu. Jeszcze we wrześniu 2010 r. na Konwencji Krajowej PO, deklarując, że nie da się namówić na wypowiedzenie politycznej wojny Rosji, kiedy Rosjanie robią coś nie tak, jak polski rząd tego oczekuje, bagatelizował trudności i sprowadzał je do stylu pracy Rosjan. Zapowiedzi pozostały optymistyczne: „Chcemy dobrej współpracy z Rosjanami, jeśli chodzi o śledztwo. Ono powoli zbliża się do takiego pierwszego finału i myślę, że te wyjaśnienia będą rzeczywiście szczegółowe”.

Tym finałem, i to ostatecznym, okazał się raport MAK. I wtedy nagle dowiedzieliśmy się od premiera RP, że po stronie rosyjskiej są ludzie, którym zależy na ukryciu prawdy, i że Rosja się nie zmieniła.

Dlaczego Tusk nie trzymał się początkowej strategii i nie przyłączył się do opinii Bronisława Komorowskiego, że sprawa jest istotnie „arcyboleśnie prosta”? Mógłby przecież liczyć na lojalność znacznej części społeczeństwa, które chce wierzyć, że winnymi katastrofy mogą być tylko Lech Kaczyński i generał Błasik, przymuszający pilotów do lądowania, oraz na wsparcie elity, na czele z Andrzejem Wajdą i Danielem Olbrychskim, bo nie tylko Rosja się nie zmieniła, ale oni także.

Wydaje się, że Tusk liczył, iż Rosjanie pójdą na jakiś podział odpowiedzialności, że rozłoży się ona, jeśli nie „fifty-fifty”, to przynajmniej „eighty-twenty” lub „ninety-ten”. Wówczas jeszcze raz opromieniony nimbem męża stanu mógłby przystąpić do rozdystrybuowania polskiego udziału w winie – na pilotów, na generała Błasika, na prezydenta Kaczyńskiego itd. Z resztą, która obciąża Klicha, Sikorskiego, Arabskiego i przede wszystkim samego Tuska, dałoby się wtedy „piarowymi” metodami poradzić, zwłaszcza że opinia publiczna zajęta byłaby szlachetnym przyznaniem się strony rosyjskiej do niektórych błędów.

Car musi być okrutny
Tymczasem Rosjanie nie poszli na żadne ustępstwo – i nic nie wskazuje na to, by mogło się to zmienić. Ich motywy wydają się jeszcze mniej zrozumiałe niż racjonalna w gruncie rzeczy kalkulacja polskiego premiera. Rząd Tuska prowadzi politykę więcej niż przyjazną wobec Rosji. Dlaczego mieliby go osłabiać, i to w roku wyborczym? Dlaczego obeszli się z nim tak okrutnie?

Odmowę uwzględnienia choćby w minimalnym stopniu błędów rosyjskich można tłumaczyć nadmiarem dumy narodowej, której nie dostaje Polakom. Innym wytłumaczeniem byłaby zasada obrony i krycia swoich – w tym akurat obóz rządzący w Polsce może się z nimi równać. Inną możliwą hipotezą jest to, że zaostrzanie podziału w Polsce jest im na rękę – im więcej konfliktów w naszym kraju, tym łatwiej będzie wzmacniać tu swoje wpływy. Można też tłumaczyć to postępowanie starorosyjską tradycją. Car musi być okrutny wobec mu podległych, musi ich upokarzać, gdyż w ten sposób potwierdza swoją władzę.

Donald Tusk przyzwyczajony do podległości w zachodnim stylu, gdzie suzeren dba o swego lennika, nagradzając go, wzmacniając i chroniąc, popełnił błąd, którego zapewne by nie popełnił, gdyby pochodził nie z Kaszub, tylko z Kongresówki, lub przynajmniej lepiej uważał na wykładach z historii o roli feudalizmu w rozwoju cywilizacji europejskiej. Rosja mogłaby pozostawić przy życiu Litwinienkę, mogłaby wypuścić Chodorkowskiego, ale wielkoduszność byłaby oznaką słabości. Także wielkoduszność wobec Tuska, nawet po „hołdzie smoleńskim”.

Wiara znacznej części Polaków w słowa premiera i jego ministrów nie jest mniejsza i nie ma innego charakteru niż wiara klanu aborygenów w to, że pochodzą od kangura

Tym bardziej że poniżając polskiego premiera, można po raz kolejny po 10 kwietnia pokazać innym krajom w regionie bezsilność Rzeczypospolitej mimo jej członkostwa w UE i NATO. Polska, kraj, który jeszcze parę lat temu konkurował z Rosją o wpływy na Ukrainie, na Kaukazie i w innych państwach postsowieckiej Europy Wschodniej, dzisiaj musi pokornie znosić kolejne ciosy i niedługo może się znaleźć w sytuacji podobnej do ukraińskiej.

Test Nałęcza
Nie wiadomo też, ile i co Rosjanie mają do ukrycia. Raport MAK pozwolił nam tylko na przeprowadzanie testu, który można nazwać testem Nałęcza, od nazwiska doradcy prezydenta, który go zaproponował. Otóż profesor Tomasz Nałęcz stanowczo twierdził w mediach, że jest pewny, iż Rosjanie w pełni uwzględnią polskie uwagi do raportu, gdyż tylko człowiek o niezbyt zdrowych zmysłach, wyznawca teorii spiskowych, może uwierzyć, że mają oni powody, by cokolwiek ukrywać, i to tak poważnego, by chronić kontrolerów.

Znowu w kluczowym momencie okazało się, że Rzeczpospolita nie ma przywódców. Bronisław Komorowski bardzo poważnie zachorzał i ograniczył się do wydania oświadczenia wspierającego rząd oraz do tajemniczej rozmowy telefonicznej z prezydentem Miedwiediewem. Na szczęście wrócił do zdrowia, by móc nagrodzić wspierających go w kampanii twórców.

Donald Tusk został przywieziony przez ministra Grasia na konferencję prasową, a następnie „wrócił po rodzinę”. W sejmowym przemówieniu jeszcze raz potwierdził podstawową zasadę swej filozofii rządzenia – że wszystko da się wykreować słowem. Znaczna część Polaków była skłonna dotąd wierzyć mu w owo, jakże zmienne słowo, którym autopoetycznie pobudza się premier.

Z początku wydawało się, że w tym zafascynowaniu chodzi tylko o zamiłowanie do rozrywki, że wyborcy traktują PO jak jeszcze jeden „Taniec z gwiazdami”, jak dobry show, a ten, jak wiadomo, „must go on”. Ale niestety chodzi o coś poważniejszego – o kult, o religię w Durkheimowskim sensie. Wiara znacznej części Polaków w słowa Tuska i jego ministrów nie jest mniejsza i nie ma innego charakteru niż wiara klanu aborygenów w to, że pochodzą od kangura.

Nic więc dziwnego, że rząd może działać, nie ponosząc żadnej odpowiedzialności, i wciskać Polakom do głów dowolne nonsensy, jak np. minister Klich, który tłumaczył w Radiu Zet, że wydawał wojsku dobre instrukcje, a to, czy się ktoś do nich stosował, to nie jego sprawa, lub Julia Pitera, gdy w TVN 24 przekonywała, że za chaos na kolei odpowiada opozycja, bo nie podejmowała tej sprawy w Sejmie. To ta wiara sprawia, że zwolenników PO można zbyć każdą obietnicą, jak ta obdarowanego kwiatami ministra Grabarczyka, który zapewniał, że już od Wielkanocy sytuacja na kolei się poprawi. Jeśli nie w tym, to w przyszłym roku…
Niestety, Rosjanie wyznają inny kult.

Autor jest profesorem Uniwersytetu w Bremie i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz współpracownikiem „Rzeczpospolitej”

Ostatnio zmieniony przez michael o pon., 24/01/2011 - 23:30.
avatar użytkownika Marek Kajdas

55. W jakim kontekście ten link dałeś? Zakładamy coś takiego?

http://www.geopolityka.org.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=...

Zawsze to było moje marzenie michael. Nasz, narodowy, obywatelski, katolicki ośrodek (raczej w statusie stowarzyszenia, ale może być i fundacja) geopolityki, przecież są do tego kadry w sieci wśród blogerów i nawet paru doktorów też będzie, choćby dr hab Romuald Szeremietiew bankowo. Niestety nie ma tego kto zorganizować, spiąć, pociągnąć przez parę lat.

avatar użytkownika wladysl

56. Poza wszystkim, tzn., oprócz

Poza wszystkim, tzn., oprócz przedstawienia palety ew. motywów rosyjskich, prof. Krasnodębski inteligentnie wprowadził do obiegu "dwie twarze Tuska", przedraportową i poraportową (pamiętamy wrzutki: dwie twarze J. Kaczyńskiego? wyborczą i powyborczą) oraz znakomity "hołd smoleński".
Miodzio!

avatar użytkownika benenota

57. Oznaka sily

Photobucket

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika michael

58. Myśłę, że znaleźli by się ludzie, którzy by to pociągnęli

Tak uważam

avatar użytkownika janekk

59. Michael

Neville Chamberlain
Jako premier prowadził politykę tzw. appeasementu (uspokojenia), która polegała na stosowaniu ustępstw w polityce wobec hitlerowskich Niemiec i sojusznika Włoch.
Zgodził się także podpisać układ monachijski oddający Niemcom część Czechosłowacji (tzw. Kraj Sudetów, niem. Sudetenland). Takie postępowanie mogło wówczas utwierdzić Hitlera w przekonaniu, że Wielka Brytania zachowa neutralność wobec wszelkich jego działań w Europie. Chamberlain nie odważył się na reakcję wobec hitlerowskiego pogwałcenia układu monachijskiego przez wkroczenie 15 marca 1939 Wehrmachtu do Pragi.

Ktoś już napisał że jak drapieżnik poczuje krew to staje się jeszcze bardziej agresywny. To że Tusk jest tym rannym zwierzęciem wcale mi nie żal, żal tylko Polski rządzonej przez takie ofiary losu.

Profesor Krasnodębski ładnie wszystko opisał, jednak jego bohater to niestety tylko pionek i to nawet chyba wystrugany i postawiony na szachownicy przez innych.
Pozdrawiam

janekk

avatar użytkownika michael

60. DLACZEGO CHINOM ZALEŻY?

http://blogmedia24.pl/node/43742

[7] 5 + 6 = [barbarawitkowska] + [marekkajdas]
http://blogmedia24.pl/node/43742#comment-153180

[Pozwolę sobie nie zgodzić się, że Polska nie jest atrakcyjna] + [Nasza opcją jest opcja Polska.]

Jest to kwintesencja dwóch stanowisk, które zawsze i wszędzie decydują o klęsce albo o sukcesie. Zawsze i wszędzie, bez względu na to kto i co zamierza osiagnąć. Czy panna wyść za mąż, czy chłop sprzedać siano. Wiedzą o tym doskonale trenerzy sportowi.
Pierwszym czynnikiem jest bardzo złożony zespół motywacyjny, który zaczyna się od wiary we własne siły oraz od świadomości własnej wartości. Ten czynnik znają i rozumieją także doradcy businessowi, którzy jako początek procedury przygotowaniu programu działalnia, każą przeprowadzić analizę własnych zalet i źródeł siły, ale także i własnych słabości, argumentując, że nawet słabości, których jesteśmy świadomi mogą być pozytywnie wykorzystane.
Drugim czynnikiem jest skupienie się na zadaniu, jest wybór właściwego celu.
I o to chodzi.

Komentarz:
Dobre stosunki wtedy są dobre, gdy są skutkiem wielu pozytywnych i produktywnych relacji. Negatywną ilustracją jest rząd Donalda Tuska, który święcie wierzy radom Władysława Bartoszewskiego, przekonanego, że Polska jest brzydką panienką Europy, dlatego jedynym rozsądnym celem wydają się być dobre stosunki z Rosją. Zauważcie, celem nie jest ani Polska, ani jej interes, ale dobre stosunki.
Żadne małżeństwo nie ma szans na przetrwanie, gdy liczy tylko na dobre stosunki.

avatar użytkownika michael

61. Powstał Akademicki Klub Obywatelski im. Lecha Kaczyńskiego.

Komunikat Maryli: http://blogmedia24.pl/node/43778

Kontakt
ul. Dobra 5 m. 1,
00-384 Warszawa

Tel./fax: 0-22 826 46 59
Tel. 0-22 826 44 65
e-mail: redakcja@naszapolska.pl
Portal Internetowy NaszaPolska.PL

Tel. 0 792861810
GG 9954100
Skype wyroi78
e-mail: portal@naszapolska.pl

Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć.
Ukłony moje najnizsze
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
.

Ostatnio zmieniony przez michael o wt., 25/01/2011 - 21:36.
avatar użytkownika michael

65. Nico031 "Jak ja przejmowałem inicjatywę"

http://blogmedia24.pl/node/43797 ___________________________________________________________________________________

ZAPROSZENIE - KONFERENCJA PROGRAMOWA TOWARZYSTWA NAUCZYCIELI SZKÓŁ POLSKICH, RADOM http://www.facebook.com/l/475107C3bKztwAsr3lDDMbNLsQA;12.02.2010r.
DRUGA Z CYKLU KONFERENCJI POWSTAJĄCEGO RUCH SPOŁECZNEGO „LECH KACZYŃSKI – PAMIĘĆ I ZOBOWIĄZANIE”
I Ogólnopolska Konferencja Towarzystwa Nauczycieli Szkół Polskich,
RADOM 12.02.2011 „SZKOŁA PO POLSKU”
Miejsce obrad: Resursa Obywatelska, Radom, ul. Malczewskiego 16

REJESTRACJA UCZESTNIKÓW KONFERENCJI:
Anna Jurek: anna.m.jurek@gmail.com
Sławomir Adamiec: slawomir.adamiec@interia.eu

Program:
10.00 – 11.00 – Rejestracja uczestników
11.00 – Powitania i wystąpienia Gości konferencji
http://www.facebook.com/l/47510YK7Z9NOmOEON5bOd5_d8Gg;
11.30-13.00 – I Sesja plenarna :
1. prof. dr hab. Ryszard Legutko – Przyszła polityka oświatowa państwa: założenia i możliwości
2. prof. dr hab. Andrzej Nowak – Program nauczania a wychowanie patriotyczne i obywatelskie
3. Barbara Nowak – Integracja środowisk nauczycielskich i status nauczyciela
4. Sławomir Adamiec – Edukacja najmłodszych – szkoła i samorząd
5. Jan Owczarek – Problemy szkolnictwa ponadpodstawowego i matur
6. prof. dr hab. Kazimierz Korab – Szkoła i uniwersytet
7. dr hab. Andrzej Waśko – Projekty deklaracji i uchwał I Ogólnopolskiej Konferencji TNSP http://www.facebook.com/l/47510sSB3BqRiwsivaxAq2FUFEA;
13.00-13.30 – Dyskusja i przyjęcie uchwał
http://www.facebook.com/l/47510oLxv9E_6GdboybOXHrJJtQ;

13.30-14.15 – Przerwa (catering)
14.30 – 15.15 – Dyskusja otwarta przy zespołach problemowych: zgłaszanie uwag, propozycji i postulatów przez uczestników konferencji.
Zespoły problemowe:
Sprawy nauczycielskie;
Edukacja najmłodszych;
Szkoły ponadpodstawowe i wyższe;
Współpraca międzyśrodowiskowa

15.30 – 16.50 – II Sesja plenarna:
1. Komunikaty koordynatorów zespołów problemowych
2. Dyskusja
3. Informacje organizacyjne TNSP
16.50 – 17.00 – Podsumowanie i zakończenie obrad
Maryla

Ostatnio zmieniony przez michael o śr., 26/01/2011 - 02:49.
avatar użytkownika benenota

66. Fenomen osla

Photobucket

Osiol powalil konia?

Ostatnio zmieniony przez benenota o śr., 26/01/2011 - 02:44.
Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.
avatar użytkownika Marek Kajdas

67. michael

Po co pisać o PO? Dranie są spaleni jak SLD, szkoda że PSL uważane jest ciągle za nieszkodliwe. Nawet mimo tego co wyrabia Pawlak od 20 lat.

Istotne jest co MY mamy do zaproponowania alternatywnie spoza PiS i ewentualnie rady do PIS, czy koncepcje współpracy sił niezależnych z PIS i (albo) poza PiS.

Przykładowo od razu widzę konieczność federalizacji ruchów powstających po 10 kwietnia 2010. Niech są sobie niezależne od siebie, ale byt je scalający mógłby działać na wielką skalę. Ci ludzie np mogliby pilnować uczciwości najbliższych wyborów, albo mogliby wspomagać PiS. Polacy tęsknią za ruchami krajowymi, globalną solidarnością Polaków. Małe stowarzyszenia TAK, ale w parafiach, na naszej ulicy, w naszym mieście.

Psychologia pełna jest podkręcania, dopalaczy świadomości podwyższających własną wartość, wiarę, siłę, ale to jest także pułapka kiedy okazuje się iż wiara we własne państwo była błędem. Wierzyliśmy w 1939 roku że z tego wyjdziemy, nawet z ewentualnej klęski. O ile łyknęlibyśmy zamach osetyński w Gruzji, to jednak śmierć 96 osób z takich elit na Polakach zrobiła piorunujące wrażenie. Mniej by nas zszokowało nawet zabicie Jana Pawła II. Każdy wiedział że jest na celowniku różnych sił.

Wiara w naród, państwo i w siebie powinna być w równowadze z jej realnym odbiciem w rzeczywistości. Mam wierzyć że zostanę milionerem michael? Bo wygram w totka, albo napiszę parę książek czy scenariuszy? Nie potrafię, bo nie potrafię takich dzieł napisać (póki co). Natomiast wierzę że moje pomysły mogą się przydawać lokalnie, w Polsce i na świecie. Mam taką wiarę, dlatego jestem w sieci tutaj, a nie w serwisie randkowym czy w jakiejś grze itd

Wierzę w Polskę, to marzenie może się ziścić, ale dobrze byłoby uniknąć fazy przesilenia krytycznego, czyli wojny, kryzysu, katastrof. Głupia powódź wiosną może nam zadać 100 mld zł strat, nie trzeba wojny. Wystarczy paru głupków którzy rozwalą wały, takich można wynająć za liter wódki.

avatar użytkownika michael

68. Piotr Legutko "Dyskretny urok demontażu"

http://www.rp.pl/artykul/599351.html
______________________________________________________________________________

Rząd wbrew obiegowym opiniom nie tkwi w letargu, raczej wykazuje objawy ADHD. Czy ten letarg to maska założona przez władzę specjalnie, w celu odwrócenia uwagi od tego, co dzieje się z tyłu sklepu? – rozważa publicysta

To nieprawda, że rząd Donalda Tuska nic nie robi. Z rządzeniem jest bowiem jak z pogodą. Nawet gdy mówimy, że jej nie ma, to ona jest. Tyle że nie taka, jaka by nam się marzyła. Państwo nam się zmienia i to nie tak… en passant, ale na skutek konkretnych decyzji. Ktoś je podejmuje. Bałagan na dworcu, w szpitalu, w szkole czy w telewizji jest nie tyle wynikiem zaniechania, co raczej konsekwencją energicznych zabiegów rządu, partii i stronnictw sojuszniczych.

Czy zabiegi te składają się na przemyślaną, spójną politykę? Czy są realizacją jakiejś wizji? Nie są. Ale to zupełnie inna sprawa. Ważne, by przestać już powtarzać mantrę o „nicnierobieniu”, a zacząć uważnie analizować, co zrobione zostało. I co z tego wynika.

Niezłe pobojowisko
Nie jest łatwe znalezienie czegoś, co nadaje się na wspólny mianownik spajający różne działania koalicji PO – PSL. Pierwszym słowem, jakie się nasuwa, jest „demontaż”. Na razie rozbieramy to, co jest… a potem się zobaczy. Przykład najnowszy to rozbiórka systemu ubezpieczeń społecznych. Skubanie OFE nie dokonało się przecież mimochodem, przeciwnie, do otwartych funduszy – jak do jeża – od dawna podchodzili kolejni ministrowie. Bo nie chodziło o żadną konstruktywną propozycję, nie mówiąc o reformie, ale właśnie o demontaż. Bo deski z rozbiórki są nam w tej chwili potrzebne do czegoś innego.

W przypadku systemu ubezpieczeń ten proceder poddawany jest ostrej krytyce ekspertów gospodarczych. Mniej (jeśli w ogóle) mówi się o innych rządowych rozbiórkach. Choćby szkolnej. Jeszcze nie do wszystkich dotarły szczegóły skubania programów nauczania, a już rozpoczął się proces demontowania obecnego systemu nadzoru pedagogicznego. Znikną kuratoria, zmienią się zadania okręgowych komisji.

Efekty zobaczymy jesienią, za to szybciej, bo wraz z nowym rokiem pacjenci zderzyli się z totalnym bałaganem na linii szpitale (i ZOZ) kontra NFZ. Też na skutek rozmontowania obowiązującego od kilku lat systemu kontraktowania usług. Być może pod presją zdesperowanych ludzi część zdewastowanych relacji lekarz – pacjent uda się odtworzyć, ale na pewno nie wszystko wróci do normy, tak jak półki sklepowe świecące pustkami przez pierwsze kilka dni operacji „wyższy VAT”.

Nadziei takich nie mają za to pracownicy TVP i PR, bo w nowy rok weszliśmy z całkowicie już rozregulowanym systemem mediów publicznych. W sumie niezłe pobojowisko jak na koalicję, która nic nie robi.

Bez debaty, bez kampanii
Mówimy o ubezpieczeniach, zdrowiu, edukacji, mediach, czyli kwestiach najistotniejszych dla ludzi. Teoretycznie jakakolwiek zmiana w każdej z tych dziedzin może być wprowadzana jedynie wtedy, gdy mamy pod ręką inne, lepsze rozwiązanie. Nie wynosimy starych mebli, jeśli nie mamy kupionych nowych.

Tyle teoria. Ale jak widać, praktyka rządzenia ekipy fachowców „od ciepłej wody w kranie” jest inna. Rozbieramy, co jest… a potem się zobaczy. Najpierw puszczamy do wyborców oko, że abonamentu RTV można już nie płacić, a potem zaczynamy zastanawiać się, czym go zastąpić. Puszczamy cynk, że rozwiązujemy kuratoria (z dokładną „mapą drogową”), a potem zastanawiamy się, kto przejmie ich zadania. Niby formalnie nic nie jest przesądzone, ale lawina już się toczy, ludzie szukają nowej pracy, szkoły gubią się w domysłach, kto za co będzie odpowiadał.

Inny przykład: nie przedłużamy kontraktu z jedyną przychodnią specjalistyczną w promieniu 30 km. Klamka zapada i wtedy sprawdzamy, czy zupełnie nowy podmiot, znany nam jedynie z perfekcyjnie wypełnionego wniosku (acz znajdujący się w odległej metropolii), sprawdzi się w realu. Tyle że chore dzieci i zdesperowani rodzice czasu na testy (i zdrowia na podróże) nie mają…

Tak drastycznie ingerująca w życie obywateli zmiana powinna być poprzedzona poważną debatą publiczną albo przynajmniej kampanią informacyjną, skoro uznaje się, że Polacy mają ważniejsze rzeczy na głowie, niż zabieranie głosu w sprawach zdrowia swoich rodziców, edukacji dzieci i własnej emerytury. Nie było debaty, nie było też kampanii – choćby w sprawie odejścia od dotychczasowego sposobu kontraktowania usług medycznych.

I pacjenci osiedlowej przychodni nagle dowiedzieli się, że lekarze, których odwiedzają od lat, tym razem nie mieli szczęścia w przetargu. NFZ locuta, causa finita. Trzeba będzie teraz jeździć do sąsiedniego miasta, gdzie przyjmują ci, co o szczęście lepiej zadbać umieli. A za rok się zobaczy…

To nie są fakty medialne, to się dzieje wokół nas
Dlaczego podejmowane są takie, a nie inne decyzje? Jaka logika kryje się za tym, by – na przykład – demontować szkolny nadzór? Czy MEN przedstawił gdzieś, kiedyś, stojącą za tym filozofię decentralizacji systemu szkolnego (bo przecież takie będą praktyczne skutki już podjętych decyzji)? Za chwilę będziemy mieć polską szkołę, która ma pełną swobodę w pisaniu programów, nauczycieli, którzy są rozliczani jedynie z wyników nauczania, i administrację oświatową, która zmieni się w centrum obsługi klienta-nauczyciela.

Centrum usług zamiast nadzoru
I znów to nie jest tak, że państwo nie ma swojej polityki edukacyjnej, że rząd się obija. Nowa polityka – choć nigdzie nieogłoszona – właśnie jest realizowana i dotyczy wszystkich nas, nie tylko pracowników oświaty. Tyle że nie bardzo wiadomo, kto jest autorem tej nowej wizji polskiej szkoły, zdecentralizowanej, z obciętymi „do kości” programami i liceum zamienionym w dwuletni kurs przygotowawczy do matury (pierwsza klasa szkoły średniej jest de facto czwartą klasą gimnazjum, wystarczy przeczytać programy).

Czy jest to decyzja sejmowej większości? Co na to opozycja, organizacje pozarządowe? Czy odbyła się na ten temat jakaś parlamentarna debata? Co zatem jest sprężyną napędzającą ten mechanizm?

Złośliwi twierdzą, że… pieniądze. Skoro były do wzięcia środki z Unii na reorganizację szkolnego nadzoru, to grzechem było z nich nie skorzystać. No i skorzystano. Zawsze można powiedzieć, że ten bałagan nie został zrobiony za nasze pieniądze. A nawet w ostatniej chwili wszystko odwołać.

Czyny bez refleksji
Przed dekadą z okładem rząd Buzka ogłosił cztery wielkie reformy. Nastąpiło trzęsienie ziemi i potem już tylko napięcie stopniowo wzrastało. Dziś nikt nic nie ogłasza, reformy po cichu się demontuje, abstrahując od ich efektów. A przecież dekada pozwala na odpowiednią perspektywę, by cztery reformy ocenić. I dopiero na podstawie tych ocen (a nie chęci zaoszczędzenia pieniędzy własnych lub wydania unijnych) dokonać ich korekty.

W przypadku reformy emerytalnej księgowa kreatywność rządu przynajmniej stała się zaczynem publicznej debaty nad OFE. Za to w sprawach szkoły panuje kompletna cisza. Kiedyś PiS rzucił hasło likwidacji gimnazjów, ale nikt hasła nie podchwycił, ani na „tak”, ani na „nie”. A jest o co się spierać, bo z jednej strony gimnazja są totalną klęską wychowawczą, ale z drugiej strony raporty OECD pokazują, że ich wprowadzenie przyczyniło się do wyrównania szans edukacyjnych na wsi.

Rzecz nie w tym, by od razu przechodzić od słów do czynów, ale w potrzebie wspólnej refleksji nad stanem edukacji. Refleksji prowadzącej do jakichś wniosków. Dziś mamy czyny niepoprzedzone refleksją. I co gorsze, być może pozostające poza świadomością… nawet najważniejszych polityków w państwie. Wygląda na to, że dryfujemy, w dodatku nie bardzo wiedząc, skąd wieje wiatr.

Kto karty rozdaje?
O ile w sprawach edukacji jest za cicho, to hałasem wokół służby zdrowia wszyscy wydają się zmęczeni. Jesienna, werbalna ofensywa legislacyjna płynnie przeszła w zimową. Eksperci wchodzą na coraz wyższe piętra abstrakcji, spory dotyczą głównie relacji własnościowych. Ich końca nie widać. Ale życie nie znosi próżni, ktoś karty i pieniądze rozdaje, w tym przypadku NFZ – pan życia i śmierci, dosłownie i w przenośni. Kontraktowanie usług decyduje nie tylko o przyszłości przychodni i szpitali, także o tym, gdzie ludzie będą się leczyć. Warunki tej gry zmieniają się praktycznie co rok. I znów – ktoś je ustawia (nomen omen?), decydując w praktyce o polityce zdrowotnej państwa.

Demontaż reformy z czasów Buzka nie jest oczywiście winą wyłącznie rządu PO – PSL, nikt nie prześcignie w „zasługach” na tym polu ministra Łapińskiego i premiera Millera. Ale w skali regionalnej, w Małopolsce, na Lubelszczyźnie czy Podkarpaciu, tam, gdzie zapadają kluczowe decyzje dotyczące Kowalskich i Kwiatkowskich, demontaż jest twórczo kontynuowany. Jego istota polega na braku ciągłości, na niepewności i nierespektowaniu raz przyjętych zasad.

Jeśli kontraktów nie dostają lekarze, do których ludzie mają zaufanie, placówki inwestujące w cyklu wieloletnim w sprzęt medyczny – to z czym mamy do czynienia, jak nie z demontażem systemu opieki zdrowotnej? W imię czego? Oficjalnie – w imię optymalizacji zasad kontraktowania. Ale programy komputerowe jeszcze nami nie rządzą, ktoś je pisze, według jakichś kryteriów. Warto, by Ministerstwo Zdrowia je upowszechniło. To najbardziej doniosły dziś dokument, choć powstał gdzieś na obrzeżach Wielkiej Ofensywy Legislacyjnej.

Zwolennicy spiskowej teorii powiedzą: wszystko jasne! Demontaż jest potrzebny, bo oznacza nowe rozdanie. Zwalniają (w kuratoriach), znaczy będą zatrudniać (w regionalnych ośrodkach jakości edukacji). Wiadomo kogo. Jedni kontraktów na leczenie nie dostają po to, by do gry mogli wejść inni. Wiadomo kto. Za chwilę nadejdzie czas dzielenia posad w mediach publicznych. A frukta do rozdania władza ma coraz to nowe. I wiadomo, kto je skonsumuje…

Kto spiskowych teorii nie podziela, a władzy szczerze kibicuje, spojrzy na demontaż z innej perspektywy: robimy porządki (zamiast polityki). Przecież systemem szkolnym trzęsie pani minister daleka od partyjnej centrali. Demontuje, to prawda, ale fachowo, pod okiem i za pieniądze europejskich ekspertów.

Gęba czy maska?
A co ma wspólnego koalicja rządząca z mediami publicznymi? Zostały przecież odpolitycznione. Kandydatów do rad nadzorczych wskazały uniwersytety. A że to same znajome twarze i nazwiska… Co robić, widać lepszych nie znajdziecie.
Oba, być może skrajne, punkty widzenia zgodne są co do jednego: rząd wbrew obiegowym opiniom nie tkwi w letargu, raczej wykazuje objawy ADHD. Jedni powiedzą, że letarg to gęba przyprawiana rządowi przez opozycję. Drudzy, że to raczej maska założona przez władzę specjalnie, w celu odwrócenia uwagi od tego, co dzieje się z tyłu sklepu. A tam dzieje się, oj dzieje! Strumień pieniędzy unijnych wciąż płynie. Interes się kręci, tyle że tak… jakoś inaczej niż drzewiej bywało. Dyskretniej.

Autor jest redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”

Ostatnio zmieniony przez michael o czw., 27/01/2011 - 07:42.
avatar użytkownika benenota

69. PO prostu...tak im wyszlo w planach

Photobucket

Podobno jest jakas afera z Orlikami?

Tak mi tu dobrze...ze dobrze mi tak.