Niemiecka demokracja "uber alles!"

Elementarną wiedzę i logikę zawieszają na kołku nachalni starający się usprawiedliwić wszelkie łajdactwa robione w Polsce wobec organów systemu sądownictwa. Już od paru lat cuchnie zatruwając powietrze argument, że w Polsce nie można stosować rozwiązań przyjętych w Niemczech, gdyż Polska to kraj zacofany, spoleczeństwo niedorosłe. Przypomnę o co idzie. W Niemczech jest 6 najwyższych trybunałów z Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym na czele. "O powołaniu sędziów trybunałów decyduje właściwy dla danej dziedziny minister federalny wspólnie z Komisjaą wyboru sędziów, która składa się z krajowych ministrów właściwych dla danej dziedziny, oraz, w równej liczbie, członków, których wybiera parlament".

Kilka dni temu przemknela w mediach pewna paniusia, profesorka politologii. Robi w jakichś instytutach i uniwersytetach w Niemczech, Brukseli i w Polsce. Pani bardzo elegancka i europejska. Efektowny produkt polskości i europejskości. Trudno się powstrzymać od zdjęcia moheru z głowy i trzymania go w spoconej, zaciśniętej dłoni. Świetlista Europejskość autorytatywnie stwierdziła, że polskie społeczeństwo nie dorosło do demokracji, bo przez wieki było rządzone przez mniejszość.

No i pomyślałem o Niemczech, wzorcu demokracji jak z Sevres. Przecież tam przez całe wieki nieodmiennie rządzili autokraci trzymający lud niemiecki za morde. Na dobrą sprawę demokracja pojawiła się jak raróg dopiero w czasach Republiki Weimarskiej i trwała kilkanaście lat. Zakończył jej istnienie A. Hitler, Austriak przypominający komika Ch. Chaplina, który uwiódł wszystkie klasy i warstwy społeczne Niemiec. Gdzieś zatraciły instynkt samozachowawczy i poczucie dobrego smaku.

A w okresie międzywojennym przez dwadzieścia lat kwitła w Polsce demokracja zabita wlaśnie przez Niemcy. Niemców demokracji musieli uczyć Alianci po II wojnie światowej; traktowali ich jak obiekt specjalnej troski. Terenów NRD nie objeli, więc w tej drugiej połowie Niemiec rozkwitała kacapkość przez ponad 40 lat.