M. Kidawa-Błońska. Bębenek czy bęben ?

avatar użytkownika Krzysztofjaw
Bardzo dawno temu na jednym z posiedzeń Sejmu jeden z posłów skierowawszy się w stronę J. Korwin-Mikkego zaczął pukać się w głowę. Pan J. Korwin-Mikke ze znaną sobie błyskotliwością odpowiedział mniej więcej tak: "Niech Pan przestanie, bo odgłosy pukania słychać w całej sali", co miało oczywiście znaczyć, że ma - jak bęben - pustkę w głowie.

Obserwując zachowania M. Kidawy-Błońskiej, jej wypowiedzi, lapsusy językowe, elementarny brak wiedzy i poniekąd inteligencji też się zastanawiam czy słychać byłoby odgłosy bębna, gdyby ta kandydatka nagle zaczęła na sali sejmowej pukać się w głowę.

Kim pokrótce jest M. Kidawa-Błońska [1]?

Małgorzata Maria Kidawa-Błońska (z domu Grabska) urodziła się 5 maja 1957 w Warszawie. Jest z wykształcenia socjologiem. Kidawa-Błońska to posłanka na Sejm V, VI, VII, VIII i IX kadencji.  Była rzecznikiem rządu Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Pełniła też funkcję marszałka Sejmu (VII kadencji) i wicemarszałka Sejmu VIII i IX kadencji. Uczyła się i studiowała w Warszawie. W drugiej połowie lat 80. pracowała w dziale literackim Studia Filmowego im. Karola Irzykowskiego. Od 1994 do 2005 była producentem filmowym w spółce Gambit Production.

M. Kidawa-Błońska do polityki weszła po tym, jak wystartowała do Sejmu z list Unii Wolności. W 2001 wstąpiła do Platformy Obywatelskiej. W latach 2006–2013 kierowała warszawskimi strukturami PO. Przez kilka lat była też radną w Warszawie.

W 2005 Kidawa-Błońska z listy PO  została wybrana na posłankę V kadencji. Po raz kolejny trafiła do Sejmu w 2007 r. W wyborach w 2011 z powodzeniem ubiegała się o reelekcję z 2. miejsca na stołecznej liście PO z wynikiem 45 027 głosów. W czerwcu 2015 roku otrzymała nominację na stanowisko marszałka Sejmu.

Kidawa–Błońska w trakcie  VIII i IX kadencji pełni funkcję wicemarszałek Sejmu.

Małgorzata Kidawa-Błońska jest żoną reżysera filmowego Jana Kidawy-Błońskiego, z którym ma syna Jana.

W 1983 Kidawa Błońska ukończyła studia socjologiczne na Wydziale Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Nie ma żadnych informacji o tym ile języków obcych zna.

To tyle krótkiej noty biograficznej kandydatki na prezydenta Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Zapewne pracę jako producentka filmowa uzyskała dzięki mężowi, który zresztą wydaje się, że wyraźnie in plus odstaje od swojej żony. Podobnie jest w przypadku znajomości przez nią języków obcych, które są niezbędne do pełnienia funkcji prezydenta. Sądzę, że z tym jest krucho, bo inaczej już dawno pochwaliła by się tym faktem.

Każdy prezes firmy prowadzący interesy zagraniczne dobrze wie, że najważniejsze decyzje zapadają w rozmowach bezpośrednich a nie poprzez tłumacza. Podobnie jest w przypadku prezydenta Polski, który nie znając języków obcych po prostu nic nie załatwi dobrego dla Polski i będzie jej ośmieszaniem. Czy chcemy mieć śmieszną prezydent?

Ale zostawmy języki. Czy ktoś może sobie wyobrazić rozmowę M. Kidawy-Błońskiej z prezydentem USA, Chin, Niemiec, Francji? Ja nie i to wcale nie dlatego, że jestem fanatycznym zwolennikiem prezydenta A. Dudy. Po prostu nie życzę sobie, aby taka pustka reprezentowała i ośmieszała mój kraj i tyle. Już mieliśmy jednego takiego o nazwisku B. Komorowski i może już wystarczy.

Kandydatka nie ma żadnych cech "męża stanu". O klasę a nawet dwie przegrywa z A. Dudą, który potrafi jednać ludzi i takie cechy "męża stanu" posiada, jak żaden do tej pory prezydent Polski po 1989 roku.

Merytorycznie kandydatka nie jest w stanie zaproponować czegoś Polakom, więc stawia na rozbujanie emocji i pozyskanie przynajmniej fanatycznych antypisowców. Nie ma żadnych argumentów, aby "przebić" A. Dudę, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że ewentualna druga tura wyborów będzie przebiegała na linii A. Duda - wszyscy inni i w takiej konstelacji będzie bardzo trudno o reelekcję A. Dudzie. Stąd liczę, że prezydentura rozstrzygnie się już w pierwszej turze wygraną A. Dudy.

Oczywiście mam wiele zastrzeżeń do obecnego prezydenta, ale przy wyborze należy kierować się długookresowym dobrem Polski i Polaków a to choć w jakiejś mierze gwarantuje A. Duda.

Dziwię się natomiast temu, że taka kandydatka została przez PO-KO wysunięta na prezydenta Polski. Czyżby władze tych ugrupowań nie wiedziały, że to mierny kandydat? Sądzę, że wiedzieli tyle tylko, że na dziś "ławka" PO-KO jest bardzo krótka w przeciwieństwie o lansowanej takiej opinii w stosunku do PiS.

Mam niejasne przeczucie, że wszyscy z PO-KO liczyli się z tym, że naturalnym kandydatem mogącym "wejść" w jakiejś mierze w walkę z A. Dudą będzie D. Tusk, ale ten ostatni skulił ogon na pogrożenie palcem przez ciocię Angelę. Dlaczego? Trudno zgadnąć, ale może cioteczka będzie chciała go wylansować za 5 lat? W tym kontekście uważam, że M. Kidawa-Błońska została kandydatem z "łapanki" i przez przypadek a jej przegrana znów wzmocni szczwanego lisa w postaci G. Schetyny (co niektórzy już za nim tęsknią).

Nawiązując jednak do tytułu notki to uważam, że nawet gdyby M. Kidawa-Błońska zaczęła się pukać w głowę to nie zagłuszyłaby sali sejmowej, bo rozległoby się tylko ciche bębnienie, bo jednak bęben jest duży.



[1] https://www.radiozet.pl/Co-gdzie-kiedy-jak/Malgorzata-Kidawa-Blonska-kim-jest-kandydatka-PO-na-prezydenta-wiek

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

napisz pierwszy komentarz