Widziane po latach. Spór o miedzę w filmie "Sami swoi". Cz. 2/2

avatar użytkownika kazef

Niedawno, po latach, natrafiłem na tekst, w którym przeczytałem fragmenty jako żywo przypominające pogadankę mojej nauczycielki historii. Autor artykułu naukowego z 1957 r. opisuje stosunki agrarne na terenie województwa białostockiego i historyczne uwarunkowania powstania szachownicy pól. Podaje też empiryczne uzasadnienie dla szkodliwości miedz i propozycję rozwiązania problemu. Zamieszczam długi cytat, bo całość wydaje mi się bardzo ciekawa:

 

„Nadmierne rozdrobnienie pól na wąskie pojedyncze działki (…) sprawia, że znaczny odsetek gruntów ornych zajmują bruzdy, bądź miedze między poszczególnymi działkami. Obszar zajęty przez miedze i bruzdy, jak to wykazały szczegółowe badania wynosi około 10°/o gruntów ornych. Jeżeli się weźmie pod uwagę, że ogólny obszar gruntów z szachownicą na terenie województw wynosi prawie 200 tys. ha, w tym grunty orne stanowią około 100 tys. ha, to niewykorzystana powierzchnia gruntów ornych z racji licznych miedz i bruzd wynosi około 10 tys. ha, co daje stratę około 13 tys. ton zboża rocznie. Utrzymywanie licznych miedz, poza marnotrawstwem gruntów ornych, ma jeszcze i tę ujemną stronę, że stanowią one rozsadnik wszelkiego rodzaju chwastów. Chwasty licznie porastające miedze, najczęściej nie są tępione, a zatem prawie wszystkie dojrzewają, zaś ich nasiona roznoszone są przez wiatr na sąsiadujące pola.

Ponadto orka w wąskie zagony, co siłą rzeczy określone jest przeważnie szerokością posiadanej działki, powoduje, że uprawa roli w pasie przybruzdowym (40 cm) przeprowadzana jest znacznie słabiej. Orka przygotowująca rolę pod zasiew upraw ozimych czy jarych prowadzona jest najczęściej do składu. Istnieje wśród gospodarzy niejako współzawodnictwo, aby uprzedzić sąsiada w zaoraniu swojej działki. W przeciwnym razie wypadnie mu odorywać od świeżej bruzdy. W rezultacie plony w tym pasie są niższe o 40—50%. Aby to sprawdzić, nie trzeba nawet prowadzić próbnych omłotów zbóż czy ważenia ziemniaków. Wystarczy w okresie dojrzewania spojrzeć na uprawy, by zauważyć, że grubość źdźbła i wielkość kłosa w pobliżu bruzdy jest znacznie mniejsza niż w środku działki.

Rozdrobnienie pól stwarza poważne trudności w stosowaniu maszyn rolniczych. Nie mówiąc już o kombajnach, siewnikach wielorzędowych czy innych ciężkich maszynach rolniczych przystosowanych do trakcji mechanicznej, które pracują wydajnie na dużych polach, stosowanie nawet maszyn ciągnionych przez konie (żniwiarki, kosiarki, siewniki) napotyka na duże trudności, a nieraz nawet jest wręcz niemożliwe. Nielada kłopoty sprawia sprzęt zbóż ozimych, szczególnie w latach, kiedy okres żniw poprzedzą ulewne deszcze połączone z silną wichurą. W przypadku, kiedy zboże pochylone jest w poprzek działek, nie ma mowy nawet o koszeniu, gdyż zboże z jednej działki nakłada się na drugą. Pozostają więc dwie ewentualności: albo czekać aż sąsiad skosi swoją działkę, co jest niemożliwe (dojrzewanie zbóż w jednakowym czasie), albo żąć zboże przy pomocy sierpa, co znów jest bardzo pracochłonne (stosowanie sierpa nie jest zresztą zjawiskiem rzadkim na terenie województwa białostockiego). W rezultacie zarówno siew, jak i sprzęt zbóż na obszarach szachownicy pól jest w większości wypadków ręczny, co oczywiście poza większym zużyciem ziarna siewnego (do 20%) zwiększa znacznie pracochłonność. (…)

Tak znaczne odległości pól uprawnych od zabudowań gospodarczych wpływają także niekorzystnie na sposób uprawy i intensywność nawożenia pól. Zazwyczaj działki najbardziej odległe są słabiej nawożone obornikiem, a uprawiane na nich rośliny mniej pielęgnowane. (…)

Pozostaje jeszcze do omówienia wpływ, jaki szachownica pól i gospodarka trójpolowa wywiera na stan hodowli. (…) Niska wydajność inwentarza wiąże się z tym, że żywienie zwierząt jest niedostateczne. W lecie wspólny wypas wszystkich zwierząt na pastwiskach (krów, owiec, koni, gęsi, a nieraz i świń) całkowicie nieraz zniszczonych (czarne kępy na obszarach podmokłych, a pożółkłe trawy na obszarach wyniesionych) powoduje, że bydło nie znajduje na nich dostatecznej ilości paszy. Natomiast w zimie (w wyniku nieobsiania ugoru) zapasy pasz są szczupłe, a zatem zwierzęta otrzymują głodowe porcje. Utrzymywanie wspólnych pastwisk, które w głównym stopniu utwierdzają trójpolowy system gospodarowania, ma jeszcze i tę ujemną stronę, że pastwiska te od wieków nie są w ogóle zagospodarowane. Nikt nie myśli nawet o usunięciu kretowisk, porastających kęp chwastów, bądź wierzb czy jałowców, nie mówiąc już o bronowaniu czy nawożeniu. Toteż nic dziwnego, że pastwiska te są mało wydajne. Poza tym zwyczaj pozostawiania zwierząt na pastwisku przez cały dzień wpływa ujemnie na produkcję obornika. Straty te wynoszą około 50% ogólnej masy otrzymywanej w ciągu roku. (…)

W świetle ujemnych skutków i strat, jakie ponosi rokrocznie rolnictwo województwa w wyniku utrzymywania na znacznych jeszcze terenach szachownicy pól i systemu gospodarki trójpolowej z ugorem, nasuwa się pytanie: jakie kroki należy podjąć, aby uruchomić te olbrzymie rezerwy i spożytkować je z korzyścią dla całości gospodarki województwa? Wydaje się, że jedyne rozwiązanie tego problemu — to przeprowadzenie w jak najszybszym czasie komasacji gruntów. Scalenie jest bowiem jedną z najszybciej amortyzujących się „inwestycji rolniczych". W wyniku scalenia gruntów otrzymuje się poważny wzrost powierzchni uprawnej (likwidacje ugorów 33°/o, bruzd i miedz 10%).”[1]

 

 

Autor tekstu – Władysław Biegajło nie używa słowa „kołchoz”. W Polsce sowiecka organizacja rolnictwa i pozbawienie chłopów ich własności kojarzyły się jak najgorzej, mimo że przez lata agitowano na wsi za upaństwowieniem gruntów. Organizowano nawet wycieczki chłopów na tereny ZSRR, gdzie oglądając kołchozy na Ukrainie mieli się przekonać do zdobyczy komunizmu. Nikt oczywiście nie mówił i nie pisał o wywołanym przez Stalina potwornym głodzie (Hołodomor), który spowodował wg różnych szacunków śmierć od 6 do 10 mln. ludzi. Wydawane po tych wizytach entuzjastyczne wspomnienia polskich rolników, nie przynosiły spodziewanego efektu. Brak miedz miał stanowić w tych relacjach jeden z przymiotów sowieckiej nowoczesności.[2]

Jak to się ma do sporu o miedzę między Kargulem a Pawlakiem? Historyk sztuki Andrzej Klim mówił, że „początkowo ekipa była zdania, że kręcą produkcyjniak chłopski.”[3] Można zatem przyjąć, że miedzę zamierzano pokazać w filmie jako coś godnego obśmiania, jako anachronizm powodujący nierozsądne spory. W toku produkcji kwestia miedzy, jak i przeróżne przywary kresowych chłopów poległy w zderzeniu z niekłamanym komizmem i sympatią, jaką wzbudzili odtwórcy głównych ról.[4]



[1]  W. Biegajło, Szachownica gruntów i gospodarka trójpolowa na terenie województwa białostockiego, „Przegląd geograficzny” 1957, Tom XXIX, zeszyt 3, s. 533-557. Tezy zawarte w artykule były powtarzane w innych publikacjach. Zob. W. Biegajło, Typologia rolnictwa na przykładzie województwa białostockiego, Wrocław 1973.

[2]  Zob. R. Juryś, Jak żyją i jak pracują̧ w kołchozach radzieckiej Ukrainy, Warszawa 1950.

[4]  Za ślad potyczek filmowców z miedzą można też uznać serial „Janosik”, gdzie Kwiczoł (Bogusz Bilewski) kłóci się ustawicznie o miedzę z Pyzdrą (Witold Pyrkosz). Trudno w tym przypadku jednak mówić o ekranizowaniu tez propagandowych – spór ma jedynie wymiar komiczny.

 

3 komentarze

avatar użytkownika kazef

1. .

Widziane po latach. Spór o miedzę w filmie "Sami swoi". Cz. 1/2

http://blogmedia24.pl/node/83208

Widziane po latach. Spór o miedzę w filmie "Sami swoi". Cz. 2/2

http://blogmedia24.pl/node/83212

avatar użytkownika Maryla

2. @kazef

"Wydaje się, że jedyne rozwiązanie tego problemu — to przeprowadzenie w jak najszybszym czasie komasacji gruntów. Scalenie jest bowiem jedną z najszybciej amortyzujących się „inwestycji rolniczych". W wyniku scalenia gruntów otrzymuje się poważny wzrost powierzchni uprawnej (likwidacje ugorów 33°/o, bruzd i miedz 10%)"
na terenie województwa białostockiego, „Przegląd geograficzny” 1957,

Wydane już po śmierci Stalina, nie miało takiej mocy sprawczej, na jaką zapewne liczył zamawiający te "badania". Powielanie w 1973 r. tej samej propagandy nie miało innego wymiaru, jak dywidendy dla autora .
Co do "bruzd i miedz" to wyszło, że nie taki diabeł straszny :) Tylko 10%?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika kazef

3. @Maryla

Te 10% to bardzo dużo, ale na pewno badania podrasowano i wręcz wymyślono tę liczbę, żeby lepiej udowadniała tezę o wielkiej skali marnotrawstwa.