Pośród niesnasków - Pan Bóg uderza. 40 rocznica .

avatar użytkownika Maryla

Konklawe 14-16 X 1978 roku dokonało wyboru przez członków Kolegium Kardynalskiego nowego, 264 papieża rzymskiego, Zakończyło się wyborem kardynała i metropolity Krakowa Karola Wojtyły w ósmym głosowaniu w poniedziałek 16 października 1978 roku w godzinach popołudniowych.

16.10.1978 - Karol Wojtyła w oknie Bazyliki św. Piotra, tuż po ogłoszeniu, że został wybrany przez konklawe na papieża
16.10.1978 - Karol Wojtyła w oknie Bazyliki św. Piotra, tuż po ogłoszeniu, że został wybrany przez konklawe na papieżaFoto: PAP/EPA

Pośród niesnasków Pan Bóg uderza - Juliusz Słowacki

W ogromny dzwon. Dla Słowiańskiego oto Papieża Otwarty tron. Ten przed mieczami tak nie uciecze Jako ten Włoch, On śmiało, jak Bóg, pójdzie na miecze, Świat mu - to proch!

Twarz jego, słońcem rozpromieniona, Lampą dla sług, Za nim rosnące pójdą plemiona W światło - gdzie Bóg. Na jego pacierz i rozkazanie Nie tylko lud - Jeśli rozkaże, to słońce stanie, Bo moc - to cud.


On się już zbliża - rozdawca nowy Globowych sił; Cofnie się w żyłach pod jego słowy Krew naszych żył; W sercach się zacznie światłości Bożej Strumienny ruch, Co myśl pomyśli przezeń, to stworzy, Bo moc - to duch.

A trzebaż mocy, byśmy ten Pański Dźwignęli świat: Więc oto idzie Papież Słowiański Ludowy brat; - Oto już leje balsamy świata Do naszych łon, Hufiec aniołów kwiatem umiata Dla niego tron. On rozda miłość, jak dziś mocarze Rozdają broń, Sakramentalną moc on pokaże, Świat wziąwszy w dłoń.


Gołąb mu słowa usty wyleci, Poniesie wieść, Nowinę słodką, że Duch już świeci I ma swą cześć. Niebo się nad nim piękne otworzy Z obojgu stron, Bo on na tronie stanął i tworzy I świat - i tron.

On przez narody uczyni bratnie Wydawszy głos, Że duchy pójdą w cele ostatnie Przez ofiar stos. Moc mu pomoże sakramentalna Narodów stu, Że praca duchów będzie widzialna Przed trumną tu.


Wszelką z ran świata wyrzuci zgniłość, Robactwo, gad, Zdrowie przyniesie, rozpali miłość I zbawi świat; Wnętrza kościołów on powymiata, Oczyści sień, Boga pokaże w twórczości świata,

Jasno jak dzień.

Nie ma wolności bez solidarności
Barbara Fedyszak-Radziejowska,

Szukanie odpowiedzi na pytanie „co dokładnie powiedział nam wtedy Papież?” jest fascynujące, ponieważ o wolności mówił niewiele. Analiza „świeckich” fragmentów ówczesnych homilii pokazuje, jak ważną była dlań wspólnota, a nie jednostka. Jeśli kierował swoje słowa do osoby ludzkiej, to zawsze do zakorzenionej we wspólnocie narodowej. Jan Paweł II – „syn polskiego narodu wezwany na stolicę św. Piotra”, mówił o Polsce jako o „ziemi szczególnie odpowiedzialnego świadectwa”. Pytał, czy dorastamy do naszych wspólnych (!) zadań. Przypominał tysiącletnią, wspaniałą i trudną przeszłość narodu – Warszawa 1944, nierówna walka, opuszczenie przez sprzymierzeńców. Domagał się sprawiedliwej Europy z niepodległą Polską. Wspominał królewski szczep Piastowy (błonia Gębarzewskie), św. Wojciecha, Bolesława Chrobrego i „Bogurodzicę”. Opowiadał chrześcijańską historię swojej Ojczyzny.
Jeżeli 1979 rok rozpoczął drogę Polaków ku wolności, to u jej początku były słowa: nie można zrozumieć człowieka, narodu i Polski bez Chrystusa. Na Jasnej Górze Papież mówił: „Jesteście piękni, obcując z Chrystusem”. Wątpiącym i stojącym poza Kościołem przypominał: także wy potrzebujecie Chrystusa, prawa do Chrystusa, by poczuć smak wolności. W trudnych pielgrzymkach 1983 i 1987 roku powtarzał, że dzieje narodu i człowieka toczą się „w Chrystusie” i przypominał o prawie Polski do suwerennego bytu.Częstochowie nie opowiadał młodym o urokach wolności, lecz o sumieniu, o odpowiedzialności za polskie dziedzictwo, o dostrzeganiu drugiego, o CZUWANIU. Mówił: „Wolność jest dana człowiekowi od Boga, jako miara jego godności, jest dana i zadana, można używać jej nie tylko dobrze, ale też źle”. We Wrocławiu przypomniał krzyż i miłość, na Zaspie – wyzwolenie przez pracę i „solidarność brzemion”, na Westerplatte – obowiązki, zadania, powinności i trwałe wartości. Doprawdy niezwykłe, z dzisiejszego punktu widzenia, były te lekcje wolności. Więcej słów powiedziano w nich o trudzie, prawdzie, wspólnocie, dobru, miłości i solidarności niż o wolności. Nic dziwnego, że na pielgrzymich transparentach widniały| słowa: „nie ma wolności bez solidarności”.
Jeszcze bardziej niezwykłą lekcją była – nieco zapomniana – z 1991 roku. Pierwszą po 1989 roku pielgrzymkę poprzedził list wzywający do modlitwy o dobry użytek z wolności i odbudowanie polskiego życia przez przezwyciężenie kryzysu moralnego. W przemówieniu powitalnym Jan Paweł II podkreślił: „Dobro, które się stało to upadek totalitaryzmu” i rozpoczął rachunek sumienia wedle 10 przykazań. Na lotnisku w Masłowie mówił: „Wolność człowieka, która zniewala, to ta, która naraża polskie rodziny na zniszczenie... nie można stwarzać fikcji wolności, która rzekomo człowieka wyzwala, a właściwie go zniewala i znieprawia”. W Radomiu – o zbrodniach XX wieku i wielkiej zbrodni zabijania dzieci nienarodzonych, w Łomży – o złudzeniach „wolnej miłości”, w Białymstoku – o nadużywaniu władzy nad własnością.
A w Olsztynie – o znaczeniu prawdy: „Człowiek jest wolny także dlatego, żeby mówić nieprawdę, ale nie jest naprawdę wolny, jeśli nie mówi prawdy (…) Tylko prawda czyni wolność. (...) Poza prawdą wolność nie jest wolnością. Jest pozorem. Jest nawet zniewoleniem”. We Włocławku, w Płocku i Warszawie było podobnie. „Egzamin z naszej wolności jest przed nami” – mówił Jan Paweł II. „Trzeba uczyć się być prawdziwie wolnym... by wolność nie stawała się własną niewolą, zniewoleniem wewnętrznym i zniewoleniem innych. (...) Polacy już umieli być wolnymi. (…) umieli swoje umiłowanie wolności przekształcić w twórczość, przymierze, solidarność (...) a także w ofiarę. (…) pozwólcie mi być dobrej myśli i pomóżcie papieżowi, żeby nie musiał się martwić”.

 

 

Etykietowanie:

9 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Wybór Karola Wojtyły na papieża 16. X.1978 John Paul II declared

Znamienne reminiscencje z konklawe zamieścił papież w swoim testamencie:

Kiedy w dniu 16. października 1978 konklawe kardynałów wybrało Jana Pawła II, Prymas Polski kard. Stefan Wyszyński powiedział do mnie: ‘zadaniem nowego papieża będzie wprowadzić Kościół w Trzecie Tysiąclecie’. Nie wiem, czy przytaczam to zdanie dosłownie, ale taki z pewnością był sens tego, co wówczas usłyszałem. Wypowiedział je zaś Człowiek, który przeszedł do historii jako Prymas Tysiąclecia. Wielki Prymas. Byłem świadkiem Jego posłannictwa, Jego heroicznego zawierzenia. Jego zmagań i Jego zwycięstwa. ‘Zwycięstwo, kiedy przyjdzie, będzie to zwycięstwo przez Maryję” – zwykł był powtarzać Prymas Tysiąclecia słowa swego Poprzednika kard. Augusta Hlonda.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Papież z dalekiego kraju

http://www.niedziela.pl/artykul/38436/Papiez-z-dalekiego-kraju
Metropolita krakowski wspomniał o dwóch pełnych dramaturgii wydarzeniach, które rozegrały się w październiku 1978 roku. Pierwsze z nich miało miejsce w przeddzień konklawe. Kardynał Karol Wojtyła dowiedział się wtedy o ciężkiej chorobie swojego przyjaciela – biskupa Andrzeja Deskura. Przyszły papież był bardzo przygnębiony i mocno to przeżywał. Dzień po wyborze na Stolicę Piotrową pojechał się z nim spotkać. Arcybiskup podkreślił, że biskup Deskur ofiarował wszystkie swoje cierpienia i całe swoje dalsze życie za pontyfikat Jana Pawła II. Drugie wydarzenie rozegrało się na Placu św. Piotra, kiedy kardynał Pericle Felici obwieścił światu wybór nowego papieża.Z każdym słowem i z każdym zdaniem entuzjazm na Placu św. Piotra narastał. Tak było aż do momentu, gdy padło nazwisko „Wojtyła” i wtedy zapadła cisza i konsternacja. Nikt nie wiedział, kto to jest. Nazwisko brzmiało jak z jakiegoś afrykańskiego kraju – to jeszcze bardziej budziło zaskoczenie. Kardynał opuścił balkon, który ponownie zasłonięto storami. Cisza. Pojawiły się komentarze i nawet pojedyncze gwizdy i jedno słowo, które sobie przekazywano: „Polacco”.
Arcybiskup wrócił pamięcią do pierwszych słów papieża, który wbrew tradycji, przemówił spontanicznie do Rzymian i pielgrzymów z całego świata.
– Powiedział, że pochodzi z dalekiego kraju, ale bliskiego Rzymowi przez swoją historię, tradycję, związek ze Stolicą Apostolską, chrześcijańską wiarę i miłość do Matki Najświętszej. Wywołał tym wielki entuzjazm i radość, a wspomnienie tego uczucia budzi do dzisiaj wielkie wzruszenie.

Metropolita krakowski opowiedział również o pierwszym spotkaniu z papieżem Janem Pawłem II, na które wszyscy studiujący w Rzymie księża długo oczekiwali.

– Doskonale pamiętam dzień, w którym przyjął studentów Kolegium Polskiego, do którego dołączyli także studenci Instytutu Polskiego. To był 6 XII – dzień św. Mikołaja. Zastanawialiśmy się, z jakim prezentem do niego przyjść. Przyszliśmy z małą choinką – wspomnieniem zbliżających się Świat i Bożonarodzeniową radością. Poprosił wtedy młodych księży, którzy otarli się o oazę, żeby zaśpiewali „Barkę”. Słyszałem ją wtedy po raz pierwszy. Papież śpiewał drugim głosem, co tworzyło taką wspaniałą harmonię. Cudowne to było!

Arcybiskup nawiązał do otrzymanego dzień wcześniej prezentu – szkatułki z papeterią kardynała Wojtyły. W jednej z kopert umieszczono zdjęcie kaplicy kolegiackiej, która była szczególnym miejscem, zarówno dla papieża, jak i dla arcybiskupa.

– Kolegium nas połączyło, tym bardziej, że on nosił tytuł honorowego kolegiasty, co wiązało się w jego przypadku z obowiązkiem wyprawienia imienin. Zwykle przyjeżdżał do kolegium zaraz po 1 listopada, a więc w okolicy swoich imienin (…) Ale bardziej piękne i wzruszające było to, że zatrzymywał się z nami wieczorem i śpiewał różne patriotyczne i harcerskie piosenki. W tamtym czasie oddalenia od Ojczyzny i bardzo słabych kontaktów – dla niektórych nie było możliwości powrotu do kraju nawet przez cały okres studiów, a dodzwonić się do Polski było niezwykłym osiągnięciem – poczucie wspólnoty i takiej wyspy polskiej było czymś niezwykle cennym.

Metropolita mówił także o konieczności pielgrzymowania na grobu Jana Pawła II w 40. rocznicę jego pontyfikatu.

– Trudno było nie podziękować Panu Bogu tutaj, nie być w tym miejscu, gdzie zaczął się jego pontyfikat. Dla mnie to było oczywiste, żeby przy jego relikwiach modlić się do Pana Boga o błogosławieństwo dla Kościoła, dla Kościoła krakowskiego, dla naszej Ojczyzny. Tak musiało być.

Na zakończenie, odniósł się do uczestniczących w pielgrzymce młodych, którzy sami nie mogą pamiętać dnia wyboru kardynała Wojtyły na Stolicę Piotrową, ale dzięki postawie swoich rodziców i dziadków, pielęgnują pamięć o Świętym Papieżu.

– Mam nadzieję, że z tą pamięcią przekażą to, co było ważne i najbardziej cenne dla Ojca Świętego: miłość do Chrystusa i miłość do Kościoła, zwłaszcza w obecnych czasach, przy obecnych trudnościach i wyzwaniach. Ta miłość w nas (…) musi zwyciężać!

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Abp Michalik: To był pontyfikat na miarę wieków

http://www.niedziela.pl/artykul/38438/Abp-Michalik-To-byl-pontyfikat-na-...
„Nie ma wątpliwości, że to był pontyfikat na miarę wieków. Nie jednego wieku, ale wieków” – podkreśla. Dodaje, że Jan Paweł II był człowiekiem, który „odpoczywał przy ludziach. A jak już był fizycznie nimi zmęczony to odpoczywał przy Panu Bogu, na modlitwie”.

Abp Józef Michalik: Właściwie to dwa razy w 1978 roku przeżywaliśmy odejście księdza kardynała Karola Wojtyły z Papieskiego Kolegium Polskiego, w którym przez całe lata się zatrzymywał. Mieliśmy dwa pożegnania przed konklawe – pierwsze tuż po śmierci Pawła VI, kiedy został wybrany Jan Paweł I. Już wtedy mówiło się o możliwościach wyboru kardynała Wojtyły na papieża. Atmosfera w naszym Kolegium też wskazywała, że ten wybór jest możliwy.

Trzeba by dodać, że Kolegium to dom dla polskich księży studentów, założony przez Księży Zmartwychwstańców w 1866 r. Ja w Kolegium mieszkałem od lutego 1978 r., natomiast od lipca byłem rektorem. Było tam wówczas dwudziestu kilku studentów, przebywających na stałe, a gościnnie zatrzymywali się biskupi. Kard. Wojtyła zawsze się tam zatrzymywał z ks. Dziwiszem, gdy przyjeżdżał do Rzymu na jakieś spotkania czy zebrania, także przed konklawe w sierpniu 1978 r. Już wtedy trochę w tej „trawie piszczało”, bym powiedział. Kardynał Wojtyła był przecież znany wśród kardynałów całego świata, miał duże kontakty, często Paweł VI go wyznaczał do różnych komisji, powierzył mu nawet wygłoszenie rekolekcji do Kurii Rzymskiej. To wszystko stworzyło tę atmosferę, że kard. Wojtyła znalazł się wśród papabile.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. Promieniowanie ojcostwa

http://www.niedziela.pl/artykul/139427/nd/Promieniowanie-ojcostwa
Hasło tegorocznego XVIII Dnia Papieskiego: „Promieniowanie ojcostwa” – to nawiązanie do dramatu autorstwa Karola Wojtyły i zachęta do sięgnięcia po dzieła Papieża Polaka

Tradycyjnie w Dniu Papieskim w licznych miastach Polski i w środowiskach polonijnych odbywają się czuwania modlitewne, koncerty, gry miejskie i wydarzenia sportowe. Towarzyszy im doroczna zbiórka kościelna i publiczna na rzecz stypendystów Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. To wsparcie dla zdolnej młodzieży z niezamożnych rodzin, która pochodzi z małych miejscowości, ale także inwestycja w jej rozwój duchowy. Stypendyści to żywy pomnik św. Jana Pawła II. Przez cały rok czerpią oni z formacji, którą oferuje im Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia”.

Karol Wojtyła o ojcostwie

XVIII Dzień Papieski, przeżywany pod hasłem „Promieniowanie ojcostwa”, zbiega się z kilkoma świętowanymi w tym roku jubileuszami: 40. rocznicą wyboru kard. Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową, 60. rocznicą jego sakry biskupiej, a także 100. rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości. – Chcemy wyeksponować ewangeliczny sposób patrzenia na współczesny patriotyzm – wyjaśnia prezes Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” ks. Dariusz Kowalczyk i dodaje: – Dla św. Jana Pawła II u źródeł troski o ojczyznę była troska o człowieka. Była to wielkość budowana na bliskości z Chrystusem. Tylko wtedy człowiek jest wielkim patriotą.

To właśnie pamięć o historii jest jednym z najważniejszych elementów wychowania patriotycznego, dlatego też stypendyści Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” aktywnie uczestniczą w różnych wydarzeniach z życia Kościoła oraz tych, które upamiętniają dzieje naszej ojczyzny. Młodzież brała udział m.in. w rocznicach Powstania Warszawskiego czy 25-leciu powstania NSZZ „Solidarność”; była też obecna na uroczystościach 10-lecia Kongresu Eucharystycznego we Wrocławiu czy 25-lecia pontyfikatu św. Jana Pawła II w Krakowie.Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia” od blisko 20 lat promuje papieskie nauczanie. W tym roku szczególnie chce zachęcić do lektury utworu, który w 1964 r. napisał przyszły Jan Paweł II . Dramat naszego rodaka zatytułowany „Promieniowanie ojcostwa” traktuje o dojrzewaniu ojcostwa, budowaniu relacji z niebieskim Ojcem, ale także o roli ojca w rodzinie. Pokazuje również wymiar ojcostwa opartego na Bogu. W sztuce zostały zawarte opis kondycji człowieka w odniesieniu do Boga oraz analiza samotności Adama, pierwszego człowieka, który stanął „na pograniczu ojcostwa i samotności”. W dziele tym został również podjęty temat winy człowieka. Autor podkreślił przedziwną bliskość Boga wobec człowieka. „Trzeba wejść w promieniowanie ojcostwa, w nim dopiero wszystko staje się rzeczywistością pełną” – napisał Karol Wojtyła.

Ojcostwo, ojcowizna, ojczyzna

Społeczność fundacji pragnie, abyśmy zgłębiali refleksje zawarte w tym dramacie. Zachęca również do uzupełniania lektury o dwie inne publikacje naszego rodaka: „Wstańcie, chodźmy!” oraz „Pamięć i tożsamość”. – W tych książkach Papież łączy trzy słowa: ojcostwo, ojcowiznę i ojczyznę. Te zagadnienia m.in. będą przedmiotem konferencji z udziałem międzynarodowych gości, organizowanej przez Fundację „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, która odbędzie się 17 października na Zamku Królewskim w Warszawie. Uczestnicy konferencji będą rozmawiać o patriotyzmie oraz roli ojca w rodzinie – zapowiada ks. Kowalczyk.

Z kolei wiceprezes Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” – ks. Paweł Walkiewicz, zachęcając do lektury tekstów Karola Wojtyły, wyjaśnia, że dzięki nim możemy głębiej zrozumieć wewnętrzne inspiracje, którymi kierował się Papież Polak w swoim życiu i działalności. – Jednocześnie możemy lepiej poznawać Boga, który jest naszym Ojcem. Możemy wreszcie dowiedzieć się wiele o naszej ludzkiej kondycji, o współczesnym świecie i jego problemach, bo uświadamiamy sobie, że niezwykła przenikliwość i głębia myśli papieskiej owocują jej aktualnością w nowym tysiącleciu – zwraca uwagę ks. Walkiewicz.

Pierwsza wymieniona książka – „Wstańcie, chodźmy!” powstała w 45. rocznicę sakry biskupiej Karola Wojtyły i w srebrnym jubileuszu jego posługi na Stolicy Piotrowej. Czwarta część tego dzieła została zatytułowana „Ojcostwo biskupa”. Jan Paweł II w jednym z rozdziałów przypomniał postać św. Józefa, którego postawił za wzór dla wszystkich powołanych do ojcostwa, zarówno w rodzinie, jak i w kapłaństwie. Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia” zachęca również do sięgnięcia po homilię Jana Pawła II wygłoszoną w Kielcach w czerwcu 1991 r. Ojciec Święty poświęcił ją czwartemu przykazaniu Bożemu. Tłumaczył, co oznacza „czcić ojca swego i matkę swoją”. Przestrzegał przed lekkomyślnym niszczeniem rodziny i wzywał do jej odbudowywania.

Ojciec na ziemi i w niebie

Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia” podkreśla, że promocja ojcostwa, której dokonuje św. Jana Paweł II, nie stoi w opozycji do innych wartości. – Ojcostwo Boga nie umniejsza ojcostwa ludzkiego. Wprost przeciwnie, stanowi dla niego wzór i oparcie. Ojcostwo nie jest też widziane w opozycji do macierzyństwa czy dziecięctwa. W myśleniu Jana Pawła II te wartości są wobec siebie komplementarne, wzajemnie się dopełniają i uzasadniają – zauważa ks. Walkiewicz.

Tegoroczne hasło Dnia Papieskiego wskazuje, w jaki sposób przeżywać tajemnicę ojcostwa – przez zawierzenie Bogu Ojcu oraz przeżywanie relacji między ludźmi. Prezes Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” podkreśla fundamentalne znaczenie relacji ojca w rodzinie w odniesieniu do relacji z Bogiem Ojcem. – Ojciec w rodzinie ma większy autorytet wtedy, gdy jest synem Ojca niebieskiego. Wtedy będzie dobrym doczesnym ojcem – zwraca uwagę ks. Kowalczyk.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

5. Abp Jędraszewski: Jan Paweł

Abp Jędraszewski: Jan Paweł II budował Kościół przez nadzieję pokładaną w młodych
http://www.niedziela.pl/artykul/38460/Abp-Jedraszewski-Jan-Pawel-II-budowal

Młodzi czuli, że Jan Paweł II jest dla nich ojcem, który ich kocha i od nich wymaga – mówił abp Marek Jędraszewski w homilii wygłoszonej w Sanktuarium św. Jana Pawła II podczas Mszy św., która była centralnym punktem obchodów Dnia Papieskiego w Krakowie. Metropolita krakowski podkreślał, że polski papież budował Kościół również przez miłość i nadzieję pokładaną w młodych.

W Sanktuarium św. Jana Pawła II zgromadzili się stypendyści Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia z archidiecezji krakowskiej. W skierowanej do nich homilii abp Marek Jędraszewski zastanawiał się, dlaczego młodzi tak lgnęli do Jana Pawła II. „Oni czuli, że to jest ich ojciec, który kocha, który też od nich wymaga. Oni czuli, że właśnie w tym, że wymaga, objawia się jego ojcowska miłość” – mówił hierarcha.

„Dążyć do naszego Ojca, widzieć w Nim źródło wszelkiej dobroci i ostateczną najwyższą szczęśliwość, która będzie zwieńczeniem naszej drogi to wejść w promieniowanie ojcostwa, w to promieniowanie, które stało się treścią całego życia Chrystusa prowadzącego nas właśnie do Ojca bogatego w miłosierdzie” – nawiązał do hasła tegorocznego Dnia Papieskiego, które brzmi „Promieniowanie ojcostwa”.

Metropolita krakowski podkreślał, że Jan Paweł II budował Kościół także przez swoją miłość i nadzieję pokładaną w ludziach młodych. „My dzisiaj, chcąc wejść w błogosławioną przestrzeń jego promieniowania i jego zdążania do Boga, pochylamy się nad Fundacją Dzieło Nowego Tysiąclecia, która powstała jako wyraz szczególnej wdzięczności dla Jana Pawła II za jego niestrudzoną posługę na rzecz Kościoła i naszej ojczyzny” – zauważył kaznodzieja.Przypomniał trzy podstawowe cele FDNT: wspieranie rozwoju kultury i nauki chrześcijańskiej oraz chrześcijańskich mediów w Polsce, podnoszenie szans edukacyjnych młodzieży z małych miast i wsi, a także upowszechnianie nauczania papieża Jana Pawła II.

„Z tymi celami wiąże się także wezwanie do modlitwy, do naszej gotowości, by cierpienia, jakie niekiedy stają się naszym udziałem, ofiarować w intencji młodych naszej ojczyzny, a także wezwanie do ofiarności na rzecz tych młodych właśnie, którzy już niedługo wezmą na swoje barki odpowiedzialność za Kościół powszechny, Kościół w Europie, Kościół w Polsce i za Polskę” – podsumował.

Obchody XVIII Dnia Papieskiego odbywają się pod hasłem „Promieniowanie ojcostwa” i są przeżywane wokół trzech rocznic: 60. rocznicy sakry biskupiej Karola Wojtyły, 40. rocznicy wyboru kard. Wojtyły na Stolicę Piotrową oraz setnej rocznicy odzyskania niepodległości przez Polskę.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

6. Kard. Zenon Grocholewski o św. Janie Pawle II

Kard. Zenon Grocholewski wyznaje dalej, że po wyborze polskiego papieża obok wielkiej radości towarzyszył mu strach.
http://www.niedziela.pl/artykul/38464/Kard-Zenon-Grocholewski-o-sw-Janie...

– Myślałem sobie, że Wojtyła nigdy nie pracował w kurii rzymskiej, a tu jest mnóstwo „mózgów” z całego świata, bałem się, czy nie będzie się czuł trochę przygnieciony tym całym aparatem. Ale już po dwóch dniach wiedziałem – o nie, nikt go nie przygłuszy, on jest sobą, tak jakby był w swoim domu. Zaczyna żyć zupełnie inaczej, idzie do chorych, przemawia, zaprasza do siebie na śniadania, kolacje. Był zupełnie sobą i bardzo mi się to podobało.

Następnie kardynał odniósł się do homilii, którą Jan Paweł II wygłosił, inaugurując swój pontyfikat i kiedy wypowiedział słynne „otwórzcie drzwi Chrystusowi”.

– Pamiętam, że jak tego kazania słuchałem to byłem przekonany, że to jest Wojtyła. Normalnie jest tak, że nowemu papieżowi na początku pomagają i na pewno mu kazanie napisali. Jednym z autorów miał być kard. Felici. Potem Felici był niezadowolony, bo papież nawet tego nie przeczytał, tylko sam powiedział to, co mu leżało na sercu. Dla niego bardzo ważny był człowiek, którego chciał ubogacić Chrystusem. I wyraził to wobec całego świata. Zaraz widziało się, że w tym mu nikt nie pomagał, nikt mu tego nie pisał, że to jest on.

Kard. Grocholewski powiedział także, że do dzisiaj wszyscy to kazanie wspominają i cytują, co jest piękne, właśnie dlatego, że Wojtyła nigdy nikogo nie naśladował tylko był sobą, był autentyczny i dzięki temu zjednywał sobie bardzo wielu ludzi i to nie tylko katolików.

Kardynał wspomniał też sytuację, kiedy najwięksi amerykańscy adwokaci przybyli do Rzymu, by zobaczyć jak funkcjonuje Najwyższy Sąd Kościelny, w którym pracował wtedy kard. Grocholewski. W ramach tej wizyty zorganizował im również spotkanie z Ojcem św. Wspomina, że otrzymał potem od ich przewodniczącego – Żyda piękny list, w którym dziękował za wizytę, ale przede wszystkim za spotkanie z papieżem, które ogromnie go ujęło.

– Takie wrażenie zrobił ten człowiek przez kilka minut, bo przecież tyle trwa spotkanie z Ojcem św. To było piękne. Był to papież, który robił wrażenie, ale nie dlatego, że starał się komuś zaimponować, ale swoją osobowością. Zawsze mówię, że był prawdziwym człowiekiem. Był ilustracją tego, o czym nauczał.

Kard. Grocholewski podkreślił, że z pism Jana Pawła II jasno wyłania się fakt, że szczytem człowieczeństwa jest świętość.

– On właśnie był świętym. Jego świętość to jest bycie prawdziwie człowiekiem. Nikt nie miał wątpliwości, że on żyje tym co mówi i naprawdę w to wierzy.

Rozmówca przypomniał dalej, że Jan Paweł II wiele mówił o dialogu, a prawdziwym człowiekiem dialogu był tylko on – z kilku ważnych powodów, które bardzo konkretnie wskazał kard. Grocholewski. Po pierwsze dlatego, że rozmawiał ze wszystkimi bez wyjątku.

– Nie było kategorii ludzi, z którymi by nie rozmawiał: z katolikami, robotnikami, intelektualistami, studentami, muzułmanami, Żydami, buddystami, ze wszystkimi. Nawet rozmawiał z tym, który chciał go zabić.

Po drugie w rozmowie nikogo nie obrażał, bo miał szacunek dla każdego.

– Nigdy nie było tak, żeby do kogoś odzywał się z jakąś pogardą czy lekceważeniem. Wobec każdego miał szacunek.

Po trzecie Jan Paweł II wszędzie był sobą.

– On nie starał się żeby zaimponować, nie zmieniał swoich poglądów w zależności od tego z kim rozmawiał. Nie starał się przypodobać np. młodzieży, ale wszędzie i z każdym był sobą. Wobec każdego świadczył o swojej wierze.

Czwartym elementem była koherencja czyli spójność.

– Dla mnie był to papież, który odegrał wielką rolę w świecie. Szkoda tylko, że jego doktryna wciąż jest tak mało znana. (…) A niesie potężny potencjał świętości, wiedzy, nauki dla całego świata. Ja bardzo chętnie wracam do jego tekstów i czasem jestem naprawdę zachwycony, bo odkrywam na nowo jego myśl.

Kardynał podkreślił, że cieszy się, iż przez cały pontyfikat miał okazję współpracować z polskim papieżem, choć pracę w Najwyższym Sądzie Kościelnym rozpoczął już sześć lat przez wyborem Wojtyły. Wspomina Ojca św. jako człowieka niezwykle otwartego.

– Można mu było wszystko powiedzieć. Można było z niego pożartować, ale też można było powiedzieć, że coś się nam nie podoba, dyskutował wtedy i dawał szansę zmiany na lepsze.

Kard. Grocholewski mówił także o wielkim wpływie, jaki miał i ma na niego Jan Paweł II, wpływie, który jednocześnie jest rachunkiem sumienia. Podkreślił, że źródłem jego wielkości było życie duchowe. Wspomniał pierwszy, spontaniczny wyjazd papieża na Mentorellę, gdzie chodził jeszcze jako kardynał. Powiedział tam dwie fundamentalne rzeczy: pierwszym zadaniem papieża jest modlitwa, nie nauczanie, organizowanie, reformowanie, tylko modlitwa oraz, że to jest pierwszy warunek skuteczności jego pracy. Kardynał podkreślił, że właśnie dlatego on tak dobrze rozumiał Siostrę Faustynę, bo i on prowadził głębokie życie duchowe.

– Jego piękna osobowość znajduje swoje korzenie w jego łączności z Panem Bogiem. Nikt nie może w Kościele wiele zrobić jeżeli nie jest złączony z Panem Bogiem. Pan Jezus mówił jasno „beze mnie nic uczynić nie możecie”. Dlatego cała ta mozaika osobowości Jana Pawła II znajduje swoje korzenie w człowieku, który się naprawdę modlił. Papież kazał sobie kłaść na klęczniku kartki z intencjami tych, którzy prosili go o modlitwę i rzeczywiście się w tych intencjach modlił. Jego wiara i kontakt z Panem Bogiem dawały mu bardzo duży spokój duchowy. Widział problemy w świecie, kłopoty, trudności, ale był zawsze pogodny. On umiał na to wszystko patrzeć w świetle wiary i swojej łączności z Chrystusem, któremu zawierzył.

Kardynał wspomina, że tylko raz widział jak papież się zdenerwował.

– Byłem prawnikiem i poprosił mnie wraz z grupą siedmiu osób żebyśmy dyskutowali na temat kodeksu prawa kanonicznego, który potem w ’83 roku się ukazał. Ten kodeks był 20 lat opracowywany przez fachowców. W końcu powstał. Ostatni schemat niosłem do papieża i wszyscy byliśmy przekonani, że musi zaufać i podpisać, bo nie jest prawnikiem. A tak nie było. Dostałem telefon, żeby przyjść do papieża na obiad. Przyszedłem i okazało się, że było nas takich siedmiu, z różnych środowisk, i papież powiedział nam, że już dwa razy ten kodeks przeczytał, ale jeśli ma go podpisać to musi go jeszcze przestudiować i prosi nas o pomoc. Mieliśmy 14 spotkań z papieżem po 3 lub 4 godziny każde.

Kardynał opowiada dalej, że w pewnym momencie zasugerowali papieżowi, żeby przy tych obradach był obecny szef komisji, która zatwierdziła kodeks. Tak się stało. I raz, gdy wszyscy krytykowali jeden punkt, on nie wytrzymał i przy papieżu na nich nakrzyczał.

– Wtedy widziałem, że papież też się trochę uniósł i powiedział, że jest nieprawdą, że się za dużo mówi, bo jeśli ktoś stawia tezę to ma prawo ją uzasadnić. I zakończył bardzo mocno, że bardzo prosi, by tak było mówione jak dotychczas. Czyli naprawdę chciał słuchać różnych opinii. Tym bardziej, że on nas wybrał wiedząc, że się nie będziemy zgadzali.

Kard. Grocholewski wyznał także, że prace nad tym kodeksem były czymś, co go najbardziej uderzyło, wzruszyło i wydawało się nieprawdopodobne.

– Ja byłem wtedy najmłodszy, ale nikt z nas nie mógł pojąć, że papież chce z nami dyskutować. Dla nas wszystkich to było wielkie przeżycie.

Wspomina także poważny problem prawniczy, z którym mierzyli się w sądzie i trzeba było potwierdzenia papieża. Kardynał opowiada, że był zaniepokojony czy papież zrozumie zawiłości prawne, a on bez problemu je zrozumiał.

Z drugiej strony jednak uderzała jego prostota – zapraszał ich po kolacji na taras na różaniec. Można było z nim pożartować. Rozmówca podkreśla, że papież miał poczucie humoru również na własny temat.

– Myśmy się czasem z niego nabijali. Pamiętam jak były raz imieniny Stanisława Dziwisza i my z papieżem na te imieniny jechaliśmy. Wcześniej to było nie do pomyślenia! Albo na gwiazdkę ks. Dziwisz dzwoni, bo papież chce kolędy pośpiewać. On się wszędzie czuł sobą i ten kto do niego przychodził też się czuł dobrze. Wiedział, że papież nie patrzy na niego jakoś z góry tylko jako przyjaciel, ktoś kto go szanuje i dla kogo jest drogi.

Kardynał opowiedział także, że w prywatnej kaplicy bierzmował osobę, która przyjęła chrzest pod wpływem spotkania z papieżem i w książce pamiątkowej napisała „najpiękniejszą religią świata jest katolicyzm”.

Mówił również, że Jan Paweł II dał świadectwo jak można cierpienie uczynić apostolatem. Wspomniał Światowe Dni Młodzieży w Rzymie, gdzie przybyło 2,5 mln osób. Ojciec św. był starym człowiekiem, który ledwo mówił, a tyle młodzieży chciało się z nim spotkać. Kardynał podkreślił, że autentyzm jego życia pociągał i dawał entuzjazm Kościołowi.

Wspomina także czas, kiedy budowano salę audiencyjną Pawła VI i krytykowano, że jest zbyt duża na 7 tys. miejsc siedzących, że nigdy nie będzie pełna.

– Za Pawła VI nie była pełna. Przyszedł Jan Paweł II i sala za mała! Bo przychodzi nie 7 tys. ludzi ale 70 tys., 100 tys. i więcej. I zaczęły się audiencje na Placu św. Piotra. To nie skończyło się przez cały jego pontyfikat i trwa nadal.

Jeśli chodzi o krytykę papieża, to kardynał wskazał, że najpierw trzeba znaleźć źródło tej krytyki – o co tak naprawdę chodzi. Podkreślił, że człowiek, który oddala się od Chrystusa często krytykuje, by zagłuszyć swoje sumienie.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. Premier Mateusz Morawiecki

Premier Mateusz Morawiecki oraz ministrowie jego rządu złożyli we wtorek kwiaty pod Krzyżem Papieskim na placu Piłsudskiego w Warszawie z okazji 40. rocznicy wyboru kard. Karola Wojtyły na papieża.
http://www.tvpparlament.pl/aktualnosci/premier-i-przedstawiciele-rzadu-z...
Krzyż upamiętniający mszę świętą odprawioną przez papieża Jana Pawła II 2 czerwca 1979 r. podczas pierwszej pielgrzymki do Polski, został odsłonięty w 30. rocznicę pierwszej wizyty papieża. Upamiętnia on też słowa wygłoszone przez papieża podczas homilii: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi! Tej ziemi!”.

Wraz z premierem kwiaty złożyli: szef KPRM Michał Dworczyk, szef gabinetu premiera Marek Suski, rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska. Wieńce złożyli także m.in. wicepremier Beata Szydło, szef MON Mariusz Błaszczak, szef MSZ Jacek Czaputowicz, minister edukacji Anna Zalewska, minister środowiska Henryk Kowalczyk, minister energii Krzysztof Tchórzewski, minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński, a także przedstawiciele pozostałych resortów.

Szef rządu zapalił też znicz na płycie upamiętniającej mszę Jana Pawła II z 1979 r. oraz uroczystości pogrzebowe prymasa Stefana Wyszyńskiego z 1981 r. Premier złożył kwiaty przed Grobem Nieznanego Żołnierza i wpisał się do księgi pamiątkowej. Kwiaty złożył także przed Pomnikiem Ofiar Tragedii Smoleńskiej.

Kancelaria Premiera

@PremierRP

W 40. rocznicę wyboru kardynała Karola Wojtyły na Papieża premier @MorawieckiM, członkowie Rady Ministrów i Kierownictwo #KPRM złożyli kwiaty pod Krzyżem Papieskim i tablicą upamiętniającą odprawienie Mszy Świętej przez Jana Pawła II na Pl. Piłsudskiego w dniu 2 czerwca 1979 r.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

8. Papież, który nie umiera

http://www.niedziela.pl/artykul/139417/nd/Papiez-ktory-nie-umiera
40 lat temu – 16 października 1978 r. kard. Karol Wojtyła został papieżem. Pierwszym po 455 latach następcą św. Piotra, który nie pochodził z Włoch (od czasów Hadriana VI, Holendra, którego pontyfikat trwał w latach 1522-23). Kard. Stanisław Dziwisz, były metropolita krakowski i osobisty sekretarz Jana Pawła II, opowiada o tych wyjątkowych, historycznych chwilach

KRZYSZTOF TADEJ: – 16 października 1978 r., wieczorem, kiedy pojawił się biały dym...

KARD. STANISŁAW DZIWISZ: – Stałem wśród nieprzebranych tłumów ludzi na Placu św. Piotra, po lewej stronie, koło fontanny.

– Dokładnie o godz. 18.44 na centralnym balkonie Bazyliki św. Piotra pojawił się kard. Pericle Felici.

– Kard. Felici zaczął ogłaszać: „Annuntio vobis gaudium magnum – habemus papam...” (Zwiastuję wam radość wielką – mamy papieża... – przyp. K. T.). Gdy padło imię „Carolum”, zadrżało mi serce. Po chwili kardynał powiedział: „Wojtyla”, a ja pomyślałem: „Stało się!”.

– A nie np.: „Jak cudownie! Jak wspaniale!”?

– Radości, której wówczas doświadczyłem, nie da się opisać żadnymi słowami. Ale byłem też rozdarty między poczuciem dumy i szczęścia a świadomością, że od tej chwili zmienia się wszystko. To rodziło pewną nostalgię. Poza tym miałem świadomość, jak wielka odpowiedzialność została złożona w ręce kard. Wojtyły. Kościół i świat znajdowały się w szczególnym momencie dziejów. Polskiego Papieża czekało wiele ciężkiej pracy.

– Jak reagowali ludzie stojący obok Księdza Kardynała?

– Entuzjazm tłumów był porywający. Wielu jeszcze nie wiedziało, kim jest nowy papież. Dopytywali, skąd pochodzi. Plac szybko się zapełniał, bo na wieść o pozytywnym wyniku konklawe rzymianie zostawiali swoje zajęcia i biegli pod Bazylikę św. Piotra, by zobaczyć Ojca Świętego. Kiedy Jan Paweł II ukazał się na balkonie, zapanowała nieprawdopodobna euforia. Krzykom, oklaskom, radości nie było końca. Wiedziałem, że Papież z dalekiego kraju natychmiast podbił serca mieszkańców Wiecznego Miasta. Kard. Stefan Wyszyński wyznał mi później, że bardzo się bał tego momentu. Zastanawiał się, jak lud rzymski przyjmie nowego papieża. Czy go zaakceptuje? Ale reakcja na przemówienie nowego Ojca Świętego powiedziała nam wszystko: świat od razu pokochał Jana Pawła II.

– Kard. Wyszyński chciał, żeby nowym papieżem został Włoch. Czy to prawda?

– Przed wyjazdem z Polski nie dopuszczał innej możliwości. Uważał, że jeszcze nie czas na papieża z innego kraju. Z takim przeświadczeniem wchodził na pierwsze konklawe po śmierci Pawła VI, a potem na drugie. Ale czas konklawe dał mu do myślenia. Zrozumiał, że Duch Święty chce inaczej. Zmienił zdanie, a po wyborze stanął przy Papieżu, by dodać mu odwagi i przekazać wyrazy przyjaźni i serdeczności. Kiedyś Ojciec Święty wspominał o tym, co się działo w czasie konklawe. Mówił, że w decydującym momencie, gdy szala głosów przechylała się w jego stronę, Prymas Tysiąclecia podszedł do niego i powiedział, że nie wolno mu odmówić, że musi przyjąć ten wybór. On również zasugerował imię dla nowego papieża: Jan Paweł II.

– Czy przed konklawe kard. Wojtyła przewidywał, że może zostać wybrany?

– Nigdy o tym nie mówił. Ten temat nie był przez niego poruszany w żadnej rozmowie, a gdy ktoś z otoczenia zaczynał snuć domysły, ucinał je krótkim zdaniem: „Duch Święty wskaże”.

– Gdy czyta się wspomnienia o Karolu Wojtyle, można odnieść wrażenie, że wiele osób przepowiedziało ten wybór.

– Trochę jestem tym zdziwiony, bo przecież nie było powszechnego przekonania, że wyjedzie na konklawe i już nie wróci. Nic takiego nie miało miejsca. Owszem, zdarzały się osoby, zwłaszcza w Krakowie, które powtarzały: „To święty duszpasterz, święty biskup”. Niektórzy dodawali, że nadawałby się na papieża. Znałem nawet siostrę z Międzyzakonnego Wyższego Instytutu Katechetycznego, która często podkreślała, że gdyby kard. Wojtyła został papieżem, to byłaby ogromna szkoda, bo Kraków straci wybitnego człowieka. Po śmierci Jana Pawła I takich głosów było nieco więcej. Docierały wiadomości, że nasz kardynał był brany pod uwagę podczas poprzedniego konklawe. Ale pamiętajmy, że były to pojedyncze opinie. Później sprawy przybrały inny obrót, bo zaraz po ogłoszeniu nowego papieża na Placu św. Piotra rozdawano dziennik watykański z dossier na temat kard. Wojtyły. To przygotowanie watykańskiej prasy oznaczało, że był poważnym kandydatem.

– A Ksiądz Kardynał? Nigdy nie pomyślał, że tak się stanie?

– Od początku miałem świadomość, komu służę. Widziałem wielkość Karola Wojtyły. Mimo stosunkowo młodego wieku należał do najwybitniejszych postaci Kościoła. Uczestniczył w synodach z udziałem kardynałów, arcybiskupów i biskupów z całego świata. Tylko raz nie pojechał na synod do Rzymu. Władze nie wypuściły z kraju kard. Wyszyńskiego i na znak solidarności z Prymasem nie pojechał również kard. Wojtyła. Trzeba powiedzieć, że wyróżniał się w tych gremiach. Jego przemówienia nie pozostawały bez echa. Poza tym łączyła go przyjaźń z papieżem Pawłem VI. Ojciec Święty przyjmował go na prywatnych audiencjach zawsze, ilekroć kard. Wojtyła był w Rzymie. Powierzył mu także wygłoszenie rekolekcji dla niego i całej Kurii Rzymskiej, co było dowodem papieskiego uznania i szacunku dla polskiego hierarchy. Kard. Wojtyła był znany w Kościele i liczono się z jego głosem. Był oceniany jako wybitny myśliciel i duszpasterz. Interesowały się nim środki społecznego przekazu w Rzymie. Wspominałem już, że watykańskie media przygotowywały się na możliwość jego wyboru. Dziennik „L’Osservatore Romano” opracował sylwetki dziesięciu najważniejszych kandydatów i wśród nich był Karol Wojtyła. Przed konklawe konsultowali ze mną jego życiorys. Ale również inne poważne czasopisma wymieniały go jako kandydata na następcę św. Piotra.

– Nie było żadnych innych znaków, że zostanie wybrany? Kiedyś Ksiądz Kardynał opowiadał mi o dziwnej sytuacji po śmierci Pawła VI.

– Rzeczywiście, to było niezwykłe. Na początku sierpnia 1978 r. Karol Wojtyła wyjechał w Bieszczady z przyjaciółmi. Tam się dowiedział, że zmarł Paweł VI. Następnego dnia pojechałem po niego. Schodzili z gór przy pięknej pogodzie. W którymś momencie musieli przejść przez San. Zdjęli buty i boso, po kamieniach, przedostali się na drugi brzeg. I wtedy jakiś piorun strzelił obok. Jeden raz, z jasnego nieba. Pomyślałem, że to znak.

– Czyli wybór kard. Wojtyły na papieża nie był dla Księdza Kardynała czymś zaskakującym?

– Nie byłem zszokowany, choć to był szok dla świata. Zrozumiały, bo przecież od wieków papieżami zostawali Włosi. Dzisiaj, z perspektywy czasu, widzę, że Opatrzność Boża przygotowała Karola Wojtyłę do wielkich zadań. Był człowiekiem wielu talentów: myśliciel, filozof, aktor, poeta. Imponował znajomością języków obcych, którymi się posługiwał z niesłychaną swobodą. Mimo wielu obowiązków sam przygotowywał projekty swoich wystąpień. Współpraca z kurią układała się bardzo dobrze, ale zasadniczymi kwestiami metropolita krakowski zajmował się osobiście.

– Powróćmy do chwili, gdy Jan Paweł II pojawił się pierwszy raz na balkonie Bazyliki św. Piotra. Po przemówieniu i błogosławieństwie zniknął we wnętrzu bazyliki. A Ksiądz Kardynał? Od razu poszedł do Papieża?

– Nie było to takie proste, bo przecież konklawe wciąż trwało. Papież jednak chciał mnie zobaczyć i zostałem komisyjnie wprowadzony do refektarza, w którym kardynałowie wraz z Ojcem Świętym spożywali kolację. Do Jana Pawła II podprowadził mnie sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Jean-Marie Villot. Ojciec Święty wstał i serdecznie się ze mną przywitał.

– Nic nie mówił?

– Powiedział: „Ale dali szkołę!”.

– ?

– Tak zażartował. Już później, choć nie pamiętam dokładnie kiedy, dodał: „Skończyły się wyjazdy na narty!”.

– Co się działo dalej?

– Po kolacji Ojciec Święty poszedł do swojego pokoju i zaczął przygotowywać przemówienie do Kolegium Kardynalskiego, które miał wygłosić następnego dnia rano w Kaplicy Sykstyńskiej. Chciał, abym został, ale ja tego wieczoru pojechałem do Kolegium Polskiego przy Piazza Remuria, gdzie mieszkaliśmy przed konklawe. Chciałem dzielić wielkie chwile z polskimi księżmi, którzy świętowali wybór nowego papieża. Euforia, radość, oklaski – słowami nie da się opisać tego, co tam się działo! Natychmiast też wzrosło zainteresowanie Polską. Pojawiło się wielu dziennikarzy. Pytali o kraj, który dał światu następcę św. Piotra. Wyczuwało się też, że wszyscy czekali na coś nowego, na jakieś nowe otwarcie dla Kościoła i świata. Nowy papież dawał nadzieję na zmiany.

– Następnego dnia wrócił Ksiądz Kardynał do Watykanu i...

– Pałac Apostolski, czyli dom papieża, był po śmierci Jana Pawła I zamknięty. Kard. Villot otwierał przy Ojcu Świętym drzwi apartamentów. Gdy to zrobił, przekazał mi klucze. Ogromny, ciężki pęk kluczy. W tej chwili zaczęła się moja troska o porządek w Pałacu Apostolskim.

– Początki były dla Księdza Kardynała ciężkie?

– Nie miałem doświadczenia. Byłem lekko przerażony, gdy dwa razy dziennie docierała ze wszystkich kongregacji poczta do Ojca Świętego. Dokumenty, pisma, prośby. To były stosy papierów, które trzeba było uporządkować i przedstawić Ojcu Świętemu. Pracy było tyle, że to przerażenie szybko mi przeszło. Nie było na nie czasu (śmiech).

– Czy w tych pierwszych dniach zajmował się Ksiądz Kardynał tak przyziemnymi sprawami, jak np. zorganizowanie przewozu rzeczy kard. Wojtyły z Krakowa do Watykanu?

– Akurat z tym nie było żadnego problemu. Papież praktycznie nic nie posiadał. Żył jak św. Franciszek z Asyżu. W Krakowie nie pobierał pensji, a wszystkie honoraria z książek i innych publikacji przeznaczał dla ubogich studentów i profesorów. Nie rozgłaszał tego. Pomagał tak, żeby poza zainteresowanymi nikt o tym nie wiedział. Nie lubił też, gdy kupowano mu coś nowego. Miał w Polsce stary płaszcz z podpinką. Zimą zakładał podpinkę do płaszcza i to było całe jego bogactwo.

– A jak się Papież zachowywał po wyborze? Czy jakoś się zmienił?

– Do końca pontyfikatu pozostał sobą. Tym zaskakiwał kapłanów w Watykanie od pierwszych chwil, od pierwszego wyjścia na balkon Bazyliki św. Piotra. Ceremoniarz, ks. Virgilio Noe, wskazywał, że według tradycji nowy papież nie przemawia, tylko błogosławi ludzi zebranych na Placu św. Piotra. Ale Ojciec Święty na widok wiwatujących tłumów nie mógł przecież nic nie powiedzieć! W Watykanie szybko zrozumieli, że nowy papież jest człowiekiem niezależnym. Od pierwszego dnia zachowywał spokój, nie targały nim emocje, które przecież byłyby zrozumiałe wobec tak przełomowego wydarzenia w życiu. Był w nim głęboki spokój, który udzielał się innym. Widziałem ludzi, którzy przed spotkaniem z Ojcem Świętym byli zdenerwowani, przychodzili z jakimś wewnętrznym napięciem. Wychodzili od niego uspokojeni, uśmiechnięci. Źródłem tego spokoju były modlitwa i zawierzenie Opatrzności Bożej. Papież nie musiał się niepotrzebnie martwić, bo wiedział, że jest z nim Bóg, który wszystko widzi i go wspiera. Jan Paweł II był człowiekiem ogromnej modlitwy. Wszystkie trudności, decyzje, które trzeba było podjąć, najpierw powierzał Bogu. Przed każdym spotkaniem szedł do kaplicy i się modlił. Przed Najświętszym Sakramentem przygotowywał wszystko, co chciał przekazać w przemówieniach i homiliach. Jego wizja duszpasterska, kierunki działań dla Kościoła i świata powstawały na klęczkach, w ufnym zawierzeniu wszystkiego Panu dziejów. Miał jasne, precyzyjne widzenie spraw. Opowiadał mi kiedyś jeden z kardynałów, że poszedł do Papieża z pewnym problemem i wyznał mu, że nie widzi rozwiązania. Papież odpowiedział, że za mało się modli, i poprosił, żeby szukali światła podczas wspólnej modlitwy. I rzeczywiście problem został dzięki temu rozstrzygnięty. Kiedyś grupa kardynałów spierała się w jakiejś sprawie. Nie potrafili dojść do porozumienia. Papież zadał proste pytanie: „Co zrobiłby nasz Pan, Jezus Chrystus, w tej konkretnej sytuacji?”. Wszyscy po chwili zastanowienia wiedzieli, co mają robić dalej.

– Papież zaskoczył wszystkich również wtedy, gdy dzień po wyborze wyjechał poza Watykan.

– Jeszcze przed konklawe wielki, wspaniały przyjaciel kard. Wojtyły – bp Andrzej Deskur nagle zachorował. Doznał wylewu i trafił nieprzytomny do szpitala. W dniu rozpoczęcia konklawe kard. Wojtyła postanowił go odwiedzić. Myślę, że cierpienie przyjaciela było dla niego znakiem wielkich zmian, ale także ogromnym duchowym kapitałem. Tak zresztą je po latach interpretował. Nie byłem zaskoczony, gdy 17 października Jan Paweł II zdecydował, że chce ponownie odwiedzić bp. Deskura. Protestował prefekt Domu Papieskiego. Dla niego było to niemożliwe, bo nigdy wcześniej żaden papież nie wyjeżdżał z Watykanu.

– Jak wyglądało spotkanie z bp. Deskurem?

– W poliklinice Gemellego czekały tłumy. Wszyscy chorzy chcieli zobaczyć nowego papieża. Jan Paweł II długo się modlił przy nieprzytomnym przyjacielu i udzielił mu błogosławieństwa. Bp Deskur był w ciężkim stanie i dopiero po jakimś czasie, po kilku dniach, odzyskał przytomność. Wrócił do swoich obowiązków, choć nigdy nie odzyskał dawnej sprawności i do końca życia dźwigał krzyż cierpienia. Ojciec Święty zapraszał go w każdą niedzielę na obiad. Pozostał wierny tej przyjaźni do końca.

– Ksiądz Kardynał wspominał, że Jan Paweł II czuł się w Pałacu Apostolskim tak, jakby był tam od lat.

– Sam mi to powiedział: „Dziwię się sam sobie, bo czuję, jakbym tu zawsze był”. Bez problemów szedł od zadania do zadania. Od początku dawał z siebie wszystko i wykorzystywał czas do maksimum. Pierwsze dni upłynęły pod znakiem przygotowań do Mszy św. inaugurującej pontyfikat. Kuria zaproponowała projekt homilii. Papież odłożył go na bok i zaczął pisać swoją. Pisał ręcznie, po polsku. Sam przygotowywał swoje homilie i wystąpienia. Pisał, a w ostatnich latach dyktował ich treść. Przychodziło mu to z wielką łatwością. Nie potrzebował książek naukowych, pomocy, słowników. Przygotowanie długiego przemówienia wymagało od niego poświęcenia dwóch godzin. By przygotować krótsze przemówienie, wystarczyła godzina. Po tym czasie tekst nie wymagał żadnych poprawek. W dniu inauguracji pontyfikatu padły słowa, które zrobiły wielkie wrażenie na wszystkich. Papież powiedział: „Nie bójcie się przygarnąć Chrystusa i przyjąć Jego władzę, pomóżcie Papieżowi i wszystkim tym, którzy pragną służyć Chrystusowi, służyć człowiekowi i całej ludzkości. Nie bójcie się! Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi. Dla Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się!”. Uważam, że dzisiaj te słowa są nadal aktualne.

– W czasie tej Mszy św. Jan Paweł II zrobił też coś niekonwencjonalnego. Wszedł w tłum ludzi.

– Zobaczył chorych i postanowił do nich zejść. Ks. Noe, papieski ceremoniarz, znów protestował. „Nie można! Nie można!” – wołał. A Ojciec Święty tylko na niego spojrzał i poszedł do ludzi. Po raz kolejny pokazał swoją niezależność. Robił to, co nakazywało mu serce, i nie wahał się wtedy przełamywać utartych zwyczajów.

– Od pierwszych dni Jan Paweł II odprawiał Msze św. w swojej prywatnej kaplicy z udziałem wiernych?

– Kilka razy samotnie odprawił Mszę św. w prywatnej kaplicy, ale to było dla niego trudne. Potrzebował poczucia więzi z innymi, bo Eucharystia ma przecież charakter wspólnotowy. Postanowił zapraszać zgromadzenia zakonne. Wziąłem więc książkę telefoniczną i zacząłem dzwonić do sióstr. Ale to nie było łatwe, bo siostry podejrzewały, że stroję sobie żarty. Nie wierzyły mi i sprawdzały w Sekretariacie Stanu, czy coś takiego jest możliwe, bo wcześniej w Watykanie nic takiego się nie zdarzało. Ale po kilku Mszach św. z Papieżem zgromadzenia zakonne same zaczęły się zgłaszać. Potem o możliwość uczestnictwa W Eucharystii z Papieżem prosiły różne instytucje i osoby prywatne.

– Czy Jan Paweł II myślał o pielgrzymce do Polski od pierwszych dni pontyfikatu?

– Na początku była podróż do Meksyku, na Dominikanę i Bahamy. Konferencja Episkopatu Ameryki Łacińskiej zaprosiła na swoje obrady Pawła VI. On jednak nie zdecydował się pojechać. Kolejny papież szybko zmarł. Jan Paweł II się nie zawahał, zwłaszcza że trzeba było rozstrzygnąć ważne problemy dotyczące teologii wyzwolenia. Na Konferencję Episkopatów mieli przyjechać delegaci wszystkich państw Ameryki Łacińskiej. W niektórych krajach pojawiły się pomysły, że wprowadzenie marksizmu i komunizmu jest drogą do wyzwolenia z nędzy. Papież przestrzegał, że to „lekarstwo” jest gorsze od choroby. Mówił o solidarności, współpracy i wrażliwości społecznej na krzywdy innych. Na spotkanie z Ojcem Świętym przychodziły rzesze ludzi. Pamiętam, że po wylądowaniu w Meksyku nie mogliśmy pokonać krótkiego odcinka z lotniska do mieszkania, bo na drodze były niezliczone tłumy wiwatujących ludzi. Dla Papieża pielgrzymka do Meksyku była otwarciem drogi do Polski. Meksyk miał wówczas chyba najbardziej antykościelną konstytucję. Tamtejszy Kościół był bardzo prześladowany. Jeśli tak antykościelne władze Meksyku przyjmują Ojca Świętego, to dlaczego miałaby odmówić Polska? Okazało się jednak, że to nie było takie proste. Papież chciał przyjechać do Polski na jubileuszowe obchody 900-lecia śmierci św. Stanisława w 1979 r. Władze powiedziały „nie” i zaczęły się negocjacje. Szczęśliwie pozwolono na pielgrzymkę w czerwcu.

– Gdy Ksiądz Kardynał wspomina dzisiaj te historyczne dni, to czy nie ma poczucia, że życie szybko mija i to, co wydaje się, że działo się tak niedawno, dla wielu jest jakimś odległym wydarzeniem?

– Nie, ponieważ wciąż spotykam ludzi z różnych krajów świata, którzy żyją nauczaniem Jana Pawła II. Interesują się wydarzeniami pontyfikatu i są zafascynowani świętym, wielkim Papieżem. Jego nauczanie dla wielu kapłanów stanowi źródło wiedzy. Spodobało mi się zdanie, które ktoś wypowiedział, że to jest „Papież, który nie umiera”. Powstają kościoły pod wezwaniem Jana Pawła II. Różne instytucje i szkoły obierają go sobie za patrona. W wielu krajach odbywają się sesje naukowe dotyczące Jana Pawła II. Mogę potwierdzić z przekonaniem, że to Papież, który nie umiera. Pozostał w sercach ludzi. Przekonuję się o tym każdego dnia.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

9. 16 października – tę datę wybrała Maryja?

http://www.niedziela.pl/artykul/38517/16-pazdziernika-%E2%80%93-te-date-...
Pytanie jest zasadne. W tym samym dniu, 61 lat wcześniej powstało Rycerstwo Niepokalanej.

40 lat temu Karol Wojtyła został papieżem i w tym dniu Kościół wspomina św. Jadwigę Śląską, dlatego została patronką dnia wybrania go na namiestnika Chrystusa.

101 lat temu o. Maksymilian Kolbe założył Rycerstwo Niepokalanej podpowiadając, aby dla Maryi i Jej metodami zdobyć cały świat. Czy w Księdze Rycerstwa w Niepokalanowie jest adnotacja o tym, że Karol Wojtyła był, formalnie, Rycerzem Maryi? Jeszcze nie wiem, na to pytanie szukamy odpowiedzi. Ojcowie franciszkanie do tej pory nie trafili na taki wpis, ale nie wykluczają, że w dawnych księgach może być zachowany, jeśli Karol Wojtyła taką decyzję nie tylko podjął, ale formalnie dopełnił wpisu. Jeśli tak, to miało to prawdopodobnie miejsce w okresie krakowskim Wojtyły, wtedy zresztą liczby wstępujących do Rycerstwa imponująco rosły, ojcowie franciszkanie zagarniali pod płaszcz Maryi rzesze ludzi, a Cudowny medalik, tarcza Rycerza Niepokalanej, łączył noszących go w armię kochających Jezusa Jej miłością.Niemniej jednak polski papież, który mówił Maryi Totus Tuus, całym życiem ideę Rycerstwa wypełnił… Czy to przypadkowe daty? Myślę, że nie. I nie umniejszając roli św. Jadwigi we wstawiennictwie za polskim kardynałem, do czuwających nad losami Wojtyły dopisałbym jeszcze o. Maksymiliana (wtedy błogosławionego), ale nade wszystko Maryję.

Splatają się w tej dacie losy dwóch wielkich Polaków – Kolbego i Wojtyły.

Każdy z nich „wszystko postawił na Maryję”. Zarówno św. Maksymilian jak i św. Karol Wojtyła byli Jej umiłowanymi synami. Czy mogła wybrać datę 16 października, aby podpowiedzieć światu następcę Piotra? Mogła. Czy tak zrobiła? Możemy, znając życie Karola Wojtyły, znając życie o. Maksymiliana i znając Ją – zawsze odpowiada na miłość i wołanie dzieci – że tak, że to Ona za tym stoi.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl