Holocaust czy shoah? (powtórzenie)
Krzysztofjaw, pt., 16/02/2018 - 10:21
Być może zbyt jestem nachalny. Ale trudno. Znów przedstawiam swój post z 05.02.2015 roku. Pozdrawiam
----------------------------------
Poniższy tekst był w dużej części już przeze mnie publikowany niespełna 4 lata temu. Niemniej postanowiłem go przypomnieć, jednocześnie modyfikując i rozszerzając jego treść.
Shoah, Szoa (hebr. שואה – całkowita zagłada, zniszczenie) jest przez większość uważana jako synonim pojęcia holocaust. Sam holocaust zaś - jako wywyższony do pojęcia własnego i pisany wobec tego wielką literą - przez większość współczesnych rozumiany jest niesłusznie jednoznacznie jako termin określający zagładę Żydów dokonaną przez niemieckich nazistów, marksistowskich narodowych socjalistów, czyli niemiecką III Rzeszę i jej koalicjantów podczas II Wojny Światowej.
W rzeczywistości zaś termin holocaust pochodzi z kościelnej łaciny (jako adaptacja greckiego holókauston - rodzaju nijakiego imiesłowu holókaustos oznaczającego "spalonego w całości", a pochodzącego od czasownika holo-kautóo określającego "spalanie ofiary w całości") i oznacza dosłownie "całopalenie". Odnosi się pierwotnie do religijnej ofiary całopalnej (spalonej doszczętnie), którą Żydzi składali na ołtarzu w czasach Starożytności.
Ja osobiście jestem przeciwny jednoznacznemu utożsamianiu obydwu terminów jako synonimów oraz jako określających współcześnie li tylko zagładę Żydów w czasie II Wojny Światowej.
Podobnie jak twierdzi wielu ludzi (w tym też wielu Żydów) uważam, że termin shoah jest stosowniejszy do określenia masowego ludobójstwa zmierzającego do całkowitej zagłady lub zniszczenia, niż termin holocaust mający dla wielu pozytywne, religijne konotacje biblijne.
Mimo tego warto zauważyć, że używając współcześnie terminu holocaust np. tylko w odniesieniu do zagłady Żydów w czasie II WŚ, musielibyśmy zawęzić obszarem znaczeniowym ich zagładę tylko do samej ich śmierci w komorach gazowych i późniejszym "całospaleniu" w krematoriach. W takim znaczeniu morderstwa i zagładę dokonywaną bez późniejszego "całospalenia" nie możemy nazywać częścią holocaustu, jako pierwotnie znaczącego właśnie całospalenie. Trafniejszym w tym przypadku terminem jest właśnie shoah.
Ponadto interesująca może też być ocena i interpretacja sensu stricto samego faktu "palenia w krematoriach"... Gdybyśmy spojrzeli na to działanie z punktu widzenia daleko posuniętego i graniczącego z chorobą fanatyzmu religijnego, czyż nie moglibyśmy uznać a raczej czy Hitler nie mógłby uznać, że w ten sposób składa całopalna ofiarę religijną? Taka konkluzja jest oczywiście niemalże bluźnierstwem, ale wszyscy wiemy, że ktoś taki jak Hitler musiał mieć zaburzenia osobowości z pewnością związane z mitomaństwem, poczuciem wyższości i pogardą dla innych "nie swoich" narodów. Dla niego przecież - jako zapewne chorego psychicznie a przynajmniej zaburzonego psychicznie człowieka - inni (nie swoi) byli gorsi, byli podludźmi... Więc czy czasem niszcząc część Żydów nie robił tego w poczuciu jakiegoś fanatycznego posłannictwa, niemalże religijnego, tym bardziej, że przecież całe NSDAP i wielu jego aktywistów było kontynuacją w prostej linii Towarzystwa Thule (Thule Gesellschaft), które "było tajną rasistowską i quasi-masońską organizacją, która powstała w Monachium w końcowej fazie I wojny światowej (...)" i opierało się na ariozofii, czyli rasistowskiej i okultystycznej doktrynie stworzonej wewnątrz Ruchu Ludowego w Niemczech przez Guido von Lista i przedstawionej przez Jörga Lanza von Liebenfelsa a opowiadającej się za dominacją rasy aryjskiej oraz głoszącej jej panowanie nad światem..
Zadziwiające - w odniesieniu do powyższego rozważania - ale i symptomatyczne jest też, że - wedle terminologii niemieckiej - wielu pełnych, pół i ćwierć Żydów liczonych nawet na 150 tys. osób służyło w nazistowskiej narodowo-socjalistycznej armii niemieckiej i większość z nich było członkami NSDAP (o czym pisze m.in. prof. Marek Jan Chodkiewicz oraz amerykański historyk Bryan Mark Rigg) i nieraz zaskakująco znajdowali się w najwyższych ich kręgach... o czym pisze m.in. w swojej książce pt.: "Bevor Hitler Kame" - "(Bronder - Before Hitler Came - A Historical Study -English Translation - 1975)" historyk żydowskiego pochodzenia, Dietrich Bronder. Trudno wprost uwierzyć, ale zalicza on (również w innych swoich pracach i nie tylko on) do ludzi pochodzenia żydowskiego (w różnej części określonej całości i różnym prawowitym zabarwieniu poprawności etnicznego żydowskiego pochodzenia: po matce, czy po ojcu) m.in.: Adolfa Hitlera (po ojcu i dziadku), Rudolfa Hessa (po matce), Hermanna Goeringa, Gregora Strassera, Josefa Goebbelsa, Alfreda Rosenberga, Hansa Franka, Heinricha Himmlera (po matce i babce ze strony matki), Ullricha Friedricha Willy'ego Joachima von Ribbentropa, Reinharda Heydricha (po ojcu), Ericha von dem Bach-Zelewskiego (po matce), Adolfa Eichmanna (po matce) czy feldmarszałka Erharda Milcha.
Nie mogę się też oczywiście zgodzić na używanie terminu shoah jako określającego współcześnie li tylko zagładę Żydów w czasie II Wojny Światowej.
Jest to niestety ten sam rodzaj manipulacji dokonywanej notorycznie przez syjonistów rabiniczno-talmudycznych, z jakim mamy do czynienia w przypadku określenia: "anysemityzm". Manipulacja ta - ogólnie mówiąc - polega na zawłaszczaniu przez nich pewnych ogólnych negatywnych zjawisk i ich określeń i zawężaniu ich znaczenia tylko do pewnej części Żydów i ich martyrologii dziejowej. Przecież określenie "antysemita" oznacza niechęć do wszystkich narodów semickich posługujących się językami semickimi, czyli współcześnie najczęściej językiem: amharskim, arabskim, hebrajskim, maltańskim lub tigrinijskim. Takich narodów jest bardzo wiele – oprócz Żydów (Hebrajczyków) są to np. Arabowie, czy też niektóre ludy o czarnym kolorze skóry (np. wujek Pani M. O'Bamy jest naczelnym rabinem czarnych syjonistów w USA). Tak więc określenie antysemita sugeruje niechęć zarówno do Żydów jak i np. Arabów (sic!). O ileż łatwiej byłoby po prostu o kimś, kto w jakimś obszarze jest niechętny Żydom, zwyczajnie powiedzieć: antyjudaista (niechętny wobec wiary i religii judaistycznej), antysyjonista (niechętny wobec m.in. żydowskich syjonistów w zakresie talmudyczno-rabinicznego rozumienia przez nich świata i ludzi w nim żyjących) a jeżeli już kogoś chcemy określić jako rasistę to może warto byłoby użyć określenia "antyżyd" lub "antyizraelita"?
Niestety właśnie podobnie jak w przypadku "antysemityzmu", czy holkaustu... talmudyczno-rabiniczni syjoniści zawłaszczyli tylko dla części Żydów pojęcie "shoah". Ono przecież oznacza całkowita zagładę i zniszczenie... ale nie ogranicza się bynajmniej tylko do "działań zmierzających do całkowitej zagłady Żydów i ich zniszczenia"! Przecież marksistowski narodowy-socjalizm, czyli niemiecki nazizm w równej mierze chciał doprowadzić do zniszczenia Słowian (w tym Polaków) czy Cyganów... a także homoseksualistów, chorych psychicznie, niedołężnych... Czy masowe mordowanie i wyniszczanie chorych psychicznie w III Rzeszy nie można nazwać również "shoah chorych psychicznie"? Czyż wywołanie samej wojny oraz dążenie do zdobycia jakiegoś kraju za wszelką cenę, nawet ludobójstwa... nie można nazwać też terminem "shoah"?
Czyż tym terminem nie można nazwać ludobójstwa jakiego dopuścił się marksista, klasowy socjalista i komunista J. Stalin skazując na śmierć głodową w latach 1932-193 przeszło 6 milionów Ukraińców Czymże to okrucieństwo było jak nie "shoah Ukraińców", chęć całkowitego ich zniszczenia...? A czymże było m.in. komunistyczne ludobójstwo katyńskie jak nie celową eksterminacją tej części Polaków, którzy stanowili podstawę przyszłości całego narodu... Czyż takie działanie nie można nazwać "shoah Polaków", podobnie jak komunistyczne niszczenie polskości na kresach wschodnich czy masowe jej niszczenie po II WŚ? Czymże też jest wreszcie ogólnie ludobójcze wprowadzanie komunizmu na terenie państw różnych narodów jak nie ich "shoah"?
I tylko znów symptomatyczne jest, że większość najważniejszych marksistów a później ludobójczych komunistów było akurat pochodzenia żydowskiego: Karol Marks (Karl Heinrich Marx - Hirschel Marx), Władimir Iljicz Lenin (po matce żydówce - Blank), Lew Trocki (Lew Dawidowicz Bronstein ), Róża Luksemburg ( Rozalia Luxenburg - córka Eliasza Luxenburga i Liny z domu Loewenstein), Julij Martow (Cederbaum), Fedor Iljicz Dan (Gurwicz), Maksim Maksimowicz Litwinow (Meir Henoch Mojszewicz Wallach-Finkelstein), Łazar Moisiejewicz Kaganowicz i wielu, wielu innych... Żydzi ówcześnie stanowili też decyzyjną większość kierownictwa komunistycznego aparatu przymusu, zarówno u siebie (ZSRS) jak i w krajach podbijanych, stanowili też trzon wykonawczy tegoż aparatu.
Dwa totalitaryzmy: marksistowski narodowy socjalizm (robotniczy), czyli nazizm oraz marksistowski klasowy socjalizm (robotniczy), czyli komunizm... doprowadziły do największego ogólnoludzkiego "shoah" w historii świata... A wszystko zrodziło się w większości chorych głowach ludzi, którzy uważali, iż reprezentują "Rasę Panów", bądź też "Klasę Panów", czyli niejako "wybrańców" czyniących sobie innych ludzi (podludzi?) poddanymi...
Na szczęście historia świata dowiodła i dowodzić będzie zawsze, że nie ma ani rasy panów, ani klasy panów, ani narodów wybranych stworzonych do rządzenia innymi narodami (podludźmi?)... Wszyscy ludzie są równi wobec Boga i wszyscy są równie dla niego ważni...
I tylko aż dziwne jest, że ten sam chory totalitarny syjo-marksizm oparty na gnostyckiej i antykatolickiej filozofii Georga Wilhelma Friedricha Hegla, który - poprzez rewolucję francuską - był źródłem powstania nazizmu i komunizmu... jest gloryfikowany i twórczo rozwijany obecnie przez bezpaństwowych masońskich syjonistyczno-globalistycznych-unionistów, nie tylko europejskich... A może nie jest to takie dziwne?
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
----------------------------------
Poniższy tekst był w dużej części już przeze mnie publikowany niespełna 4 lata temu. Niemniej postanowiłem go przypomnieć, jednocześnie modyfikując i rozszerzając jego treść.
Shoah, Szoa (hebr. שואה – całkowita zagłada, zniszczenie) jest przez większość uważana jako synonim pojęcia holocaust. Sam holocaust zaś - jako wywyższony do pojęcia własnego i pisany wobec tego wielką literą - przez większość współczesnych rozumiany jest niesłusznie jednoznacznie jako termin określający zagładę Żydów dokonaną przez niemieckich nazistów, marksistowskich narodowych socjalistów, czyli niemiecką III Rzeszę i jej koalicjantów podczas II Wojny Światowej.
W rzeczywistości zaś termin holocaust pochodzi z kościelnej łaciny (jako adaptacja greckiego holókauston - rodzaju nijakiego imiesłowu holókaustos oznaczającego "spalonego w całości", a pochodzącego od czasownika holo-kautóo określającego "spalanie ofiary w całości") i oznacza dosłownie "całopalenie". Odnosi się pierwotnie do religijnej ofiary całopalnej (spalonej doszczętnie), którą Żydzi składali na ołtarzu w czasach Starożytności.
Ja osobiście jestem przeciwny jednoznacznemu utożsamianiu obydwu terminów jako synonimów oraz jako określających współcześnie li tylko zagładę Żydów w czasie II Wojny Światowej.
Podobnie jak twierdzi wielu ludzi (w tym też wielu Żydów) uważam, że termin shoah jest stosowniejszy do określenia masowego ludobójstwa zmierzającego do całkowitej zagłady lub zniszczenia, niż termin holocaust mający dla wielu pozytywne, religijne konotacje biblijne.
Mimo tego warto zauważyć, że używając współcześnie terminu holocaust np. tylko w odniesieniu do zagłady Żydów w czasie II WŚ, musielibyśmy zawęzić obszarem znaczeniowym ich zagładę tylko do samej ich śmierci w komorach gazowych i późniejszym "całospaleniu" w krematoriach. W takim znaczeniu morderstwa i zagładę dokonywaną bez późniejszego "całospalenia" nie możemy nazywać częścią holocaustu, jako pierwotnie znaczącego właśnie całospalenie. Trafniejszym w tym przypadku terminem jest właśnie shoah.
Ponadto interesująca może też być ocena i interpretacja sensu stricto samego faktu "palenia w krematoriach"... Gdybyśmy spojrzeli na to działanie z punktu widzenia daleko posuniętego i graniczącego z chorobą fanatyzmu religijnego, czyż nie moglibyśmy uznać a raczej czy Hitler nie mógłby uznać, że w ten sposób składa całopalna ofiarę religijną? Taka konkluzja jest oczywiście niemalże bluźnierstwem, ale wszyscy wiemy, że ktoś taki jak Hitler musiał mieć zaburzenia osobowości z pewnością związane z mitomaństwem, poczuciem wyższości i pogardą dla innych "nie swoich" narodów. Dla niego przecież - jako zapewne chorego psychicznie a przynajmniej zaburzonego psychicznie człowieka - inni (nie swoi) byli gorsi, byli podludźmi... Więc czy czasem niszcząc część Żydów nie robił tego w poczuciu jakiegoś fanatycznego posłannictwa, niemalże religijnego, tym bardziej, że przecież całe NSDAP i wielu jego aktywistów było kontynuacją w prostej linii Towarzystwa Thule (Thule Gesellschaft), które "było tajną rasistowską i quasi-masońską organizacją, która powstała w Monachium w końcowej fazie I wojny światowej (...)" i opierało się na ariozofii, czyli rasistowskiej i okultystycznej doktrynie stworzonej wewnątrz Ruchu Ludowego w Niemczech przez Guido von Lista i przedstawionej przez Jörga Lanza von Liebenfelsa a opowiadającej się za dominacją rasy aryjskiej oraz głoszącej jej panowanie nad światem..
Zadziwiające - w odniesieniu do powyższego rozważania - ale i symptomatyczne jest też, że - wedle terminologii niemieckiej - wielu pełnych, pół i ćwierć Żydów liczonych nawet na 150 tys. osób służyło w nazistowskiej narodowo-socjalistycznej armii niemieckiej i większość z nich było członkami NSDAP (o czym pisze m.in. prof. Marek Jan Chodkiewicz oraz amerykański historyk Bryan Mark Rigg) i nieraz zaskakująco znajdowali się w najwyższych ich kręgach... o czym pisze m.in. w swojej książce pt.: "Bevor Hitler Kame" - "(Bronder - Before Hitler Came - A Historical Study -English Translation - 1975)" historyk żydowskiego pochodzenia, Dietrich Bronder. Trudno wprost uwierzyć, ale zalicza on (również w innych swoich pracach i nie tylko on) do ludzi pochodzenia żydowskiego (w różnej części określonej całości i różnym prawowitym zabarwieniu poprawności etnicznego żydowskiego pochodzenia: po matce, czy po ojcu) m.in.: Adolfa Hitlera (po ojcu i dziadku), Rudolfa Hessa (po matce), Hermanna Goeringa, Gregora Strassera, Josefa Goebbelsa, Alfreda Rosenberga, Hansa Franka, Heinricha Himmlera (po matce i babce ze strony matki), Ullricha Friedricha Willy'ego Joachima von Ribbentropa, Reinharda Heydricha (po ojcu), Ericha von dem Bach-Zelewskiego (po matce), Adolfa Eichmanna (po matce) czy feldmarszałka Erharda Milcha.
Nie mogę się też oczywiście zgodzić na używanie terminu shoah jako określającego współcześnie li tylko zagładę Żydów w czasie II Wojny Światowej.
Jest to niestety ten sam rodzaj manipulacji dokonywanej notorycznie przez syjonistów rabiniczno-talmudycznych, z jakim mamy do czynienia w przypadku określenia: "anysemityzm". Manipulacja ta - ogólnie mówiąc - polega na zawłaszczaniu przez nich pewnych ogólnych negatywnych zjawisk i ich określeń i zawężaniu ich znaczenia tylko do pewnej części Żydów i ich martyrologii dziejowej. Przecież określenie "antysemita" oznacza niechęć do wszystkich narodów semickich posługujących się językami semickimi, czyli współcześnie najczęściej językiem: amharskim, arabskim, hebrajskim, maltańskim lub tigrinijskim. Takich narodów jest bardzo wiele – oprócz Żydów (Hebrajczyków) są to np. Arabowie, czy też niektóre ludy o czarnym kolorze skóry (np. wujek Pani M. O'Bamy jest naczelnym rabinem czarnych syjonistów w USA). Tak więc określenie antysemita sugeruje niechęć zarówno do Żydów jak i np. Arabów (sic!). O ileż łatwiej byłoby po prostu o kimś, kto w jakimś obszarze jest niechętny Żydom, zwyczajnie powiedzieć: antyjudaista (niechętny wobec wiary i religii judaistycznej), antysyjonista (niechętny wobec m.in. żydowskich syjonistów w zakresie talmudyczno-rabinicznego rozumienia przez nich świata i ludzi w nim żyjących) a jeżeli już kogoś chcemy określić jako rasistę to może warto byłoby użyć określenia "antyżyd" lub "antyizraelita"?
Niestety właśnie podobnie jak w przypadku "antysemityzmu", czy holkaustu... talmudyczno-rabiniczni syjoniści zawłaszczyli tylko dla części Żydów pojęcie "shoah". Ono przecież oznacza całkowita zagładę i zniszczenie... ale nie ogranicza się bynajmniej tylko do "działań zmierzających do całkowitej zagłady Żydów i ich zniszczenia"! Przecież marksistowski narodowy-socjalizm, czyli niemiecki nazizm w równej mierze chciał doprowadzić do zniszczenia Słowian (w tym Polaków) czy Cyganów... a także homoseksualistów, chorych psychicznie, niedołężnych... Czy masowe mordowanie i wyniszczanie chorych psychicznie w III Rzeszy nie można nazwać również "shoah chorych psychicznie"? Czyż wywołanie samej wojny oraz dążenie do zdobycia jakiegoś kraju za wszelką cenę, nawet ludobójstwa... nie można nazwać też terminem "shoah"?
Czyż tym terminem nie można nazwać ludobójstwa jakiego dopuścił się marksista, klasowy socjalista i komunista J. Stalin skazując na śmierć głodową w latach 1932-193 przeszło 6 milionów Ukraińców Czymże to okrucieństwo było jak nie "shoah Ukraińców", chęć całkowitego ich zniszczenia...? A czymże było m.in. komunistyczne ludobójstwo katyńskie jak nie celową eksterminacją tej części Polaków, którzy stanowili podstawę przyszłości całego narodu... Czyż takie działanie nie można nazwać "shoah Polaków", podobnie jak komunistyczne niszczenie polskości na kresach wschodnich czy masowe jej niszczenie po II WŚ? Czymże też jest wreszcie ogólnie ludobójcze wprowadzanie komunizmu na terenie państw różnych narodów jak nie ich "shoah"?
I tylko znów symptomatyczne jest, że większość najważniejszych marksistów a później ludobójczych komunistów było akurat pochodzenia żydowskiego: Karol Marks (Karl Heinrich Marx - Hirschel Marx), Władimir Iljicz Lenin (po matce żydówce - Blank), Lew Trocki (Lew Dawidowicz Bronstein ), Róża Luksemburg ( Rozalia Luxenburg - córka Eliasza Luxenburga i Liny z domu Loewenstein), Julij Martow (Cederbaum), Fedor Iljicz Dan (Gurwicz), Maksim Maksimowicz Litwinow (Meir Henoch Mojszewicz Wallach-Finkelstein), Łazar Moisiejewicz Kaganowicz i wielu, wielu innych... Żydzi ówcześnie stanowili też decyzyjną większość kierownictwa komunistycznego aparatu przymusu, zarówno u siebie (ZSRS) jak i w krajach podbijanych, stanowili też trzon wykonawczy tegoż aparatu.
Dwa totalitaryzmy: marksistowski narodowy socjalizm (robotniczy), czyli nazizm oraz marksistowski klasowy socjalizm (robotniczy), czyli komunizm... doprowadziły do największego ogólnoludzkiego "shoah" w historii świata... A wszystko zrodziło się w większości chorych głowach ludzi, którzy uważali, iż reprezentują "Rasę Panów", bądź też "Klasę Panów", czyli niejako "wybrańców" czyniących sobie innych ludzi (podludzi?) poddanymi...
Na szczęście historia świata dowiodła i dowodzić będzie zawsze, że nie ma ani rasy panów, ani klasy panów, ani narodów wybranych stworzonych do rządzenia innymi narodami (podludźmi?)... Wszyscy ludzie są równi wobec Boga i wszyscy są równie dla niego ważni...
I tylko aż dziwne jest, że ten sam chory totalitarny syjo-marksizm oparty na gnostyckiej i antykatolickiej filozofii Georga Wilhelma Friedricha Hegla, który - poprzez rewolucję francuską - był źródłem powstania nazizmu i komunizmu... jest gloryfikowany i twórczo rozwijany obecnie przez bezpaństwowych masońskich syjonistyczno-globalistycznych-unionistów, nie tylko europejskich... A może nie jest to takie dziwne?
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
- Krzysztofjaw - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz