Bawarczycy vs Prusacy

avatar użytkownika Tymczasowy

 

W kazdym chyba kraju sa roznice regionalne prowdzace do zartow, czasem konfliktow, czasem do mordowania  tych, ktorzy maja nosy innego ksztaltu, jak to jest w Afryce. nawet w spokojnym, nudnym politycznie kraju jak Kanada zjawisko to wystepuje.  Nawet nie chce o tym myslec,o tym Quebecu, bo zaraz zamowie na internecie jakas klonice.

Traf chcial, ze w ramach ostatniej akcji sczytywania ksiazek ze wspomnieniami z czasow wojny, tej drugiej swiatowej, poprzednia nazywana byla Wielka, trafilem na wspomnienia niemieckiego oficera,Wolfganga Oskara Gagla zatytulowane "Fuhrer,Folk and Fatherland. A Soldier's Story", GSPH, Renfrew 2010. To Renfrew, to powiat, do ktorego nalezaly nasze kanadyjskie Kaszuby. Kiedys, w XIX w. na Spisach Powszechnych wychodzilo, ze tam prawie sami Niemcy mieszkaja. Nasi sprostowali, ze emigrowali z zaboru niemieckiego, ale byli Polakami. No to dla odmiany Spisy zaczely wykazywac, ze tam prawie sami Polacy mieszkaja. Swoja droga bylismy kiedys na wakacjach w takim ladnym osrodku prowadzonym przez rodzine niemiecka, starszych ludzi, moze nawet przez Wolfganga. Byla stadnina koni i jezioro z rybami. Porzadek, czysto, kwiaty, mili gospodarze. Zadna tam lipa.

Gagel ukonczyl szkole oficerska w grudniu 1942 r. i dostal skierowanie do 68 Puku Piechoty stacjonujacego w Brandeburgu. mial sie tam zglosic w dniu 6 I 1943 r. Mial wiec troche czasu, ale tez i pieniedzy, bo zaczeli mu wyplacac zold "leutnanta" w wysokosci 300 reichsmarek na miesiac. Udal sie wiec do rodzinnej wsi Michelau w Bawarii. Tam pobalowal i udal sie do koszar, jednych z pieciu w garnizonowym miescie. Brandenburg byl starym miastem,nie byl zniszczony i podobal mu sie. Zebralo mu sie na wspomnienia i wyszlo, ze jego babcia w bawarskiej wiosce zawsze mowila o Prusakach: "Sau-Preuss", co sie przeklada na swinie, maciore i brudasa. Byla to pozostalosc po trwajacej przez wiele wiekow rywalizacji Bawarczykow  z Prusakami.

Ta rywalizacja nie ustala nawet za czasow III Rzeszy. Jak pisze: "Ta rywalizacja byla bardzo rozpowszechniona i silna wsrod wielu Bawarczykow, wlacznie z mieszkancami mojej wsi. Wielu z nich uwazalo Prusakow za obcych, mniej wiecej tak, jak Francuzow czy Wlochow".

Autor ksiazki, z wygladu i z pogladow, dosc poczciwy czlek (zakochal sie ciezko w przyszlej zonie i pozostal jej wierny) przekazal tez kilka swoich uwag na temat Prusakow. Dostrzegl, ze sa sztywni, formalistyczni. Na pierwszym spotkaniu z kadra odczul, ze nie maja swobody, luzu, sa sztywni. To potwierdzalo anegdote opowiedziana przez ojca autora, ktora streszczla roznice pomiedzy obu nacjami.

""Jesli jest osiem stolow w pruskiej piwarni i osmiu klientow, to kazdy siadzie przy innym stole. Natomiast w Bawarii, w takiej sytuacji wszyscy zasiada do tego samego stolu".Po paru tygodniach pobytu w Brandenburgu doskonale pojalem to kwasne porownanie".

W imie sprawiedliwosci, Autor wsponien wspomnial, ze Prusacy sa swietnymi zolnierzami. Do wojny maja pragmatyczne podejscie. Dla nich wojna byla po prostu zupelnie normalnym  faktem zycia. Z ulga stwierdzil, ze majac takich ludzi obok siebie na froncie bedzie czul sie bezpiecznie. Dumni byli ze swoich tradycji wojskowych i pewni siebie, po prostu - profesjonalisci.

Na koniec swych rozwazan na temat Prusakow, wspomina o swoim najlepszym koledze z jednostki, poruczniku Kurcie Raabe.  Wedlug niego byl to typowy Prusak, szczuply, wysoki o jasnej cerze. Zachowywal sei z wyzszoscia, arogancko, jakby byl arystokrata. I nawet tak utrzymywal. Wolfgang z czasem odkryl, ze kolega rozmija sie z prawda. Pochodzil z wiesniaczej rodziny zamieszkalej we wsi Drossen kolo Brandenburga. Dobra strona bylo to, ze starzy podsylali synowi kielbasy, sery, pieczywo itd. Niestey Eldorado skonczylo sie ,gdy Kurt zakochal sie w niejakiej Margit i do niej skierowal strumien dobr otrzymywanych z rodzinnej wioski. Po kilku tygodniach byli zareczeni.

 

Etykietowanie:

6 komentarzy

avatar użytkownika Almanzor

1. Bawarczycy

W latach osiemdziesiątych byłem w północnej Bawarii. W niedzielę poszedłem na obiad do gospody i zasiadłem przy dużym okrągłym stole. Przerwał mi jedzenie starszy facet w bawarskim stroju wyraźnie będąc na spacerze w pobliskich lasach. Ukłonił mi się, przeprosił i spytał czy może się dosiąść z rodziną. Była ich chyba szóstka.
Kiedy mu powiedziałem że przyjechałem właśnie z Warszawy on się roztkliwił "Warschau, Warschau, shoenes stadt.
- był pan kiedyś w Warszawie?
ja, ich war dort in 1942
...

avatar użytkownika Tymczasowy

2. Moglo byc gorzej

Czlek mogl byc na goscinnych wystepach w Warszawie latem i jesienia 1944 r.

avatar użytkownika michael

3. @ Nawet w tym przykładzie widać różnicę pomiędzy nimi

Mam na myśli zdarzenie, o którym pisze Almanzor. W przypadku Prusaka różnica pomiędzy 1942 a 1944 byłaby żadna i nie byłoby żadnych powodów do roztkliwiania się. 
Nie bez powodu profesor Feliks Koneczny zaliczył Prusy i Rosję jako przykłady krajów cywilizacji turańskiej. Mówiąc mniej "naukowym językiem" cywilizacja turańska jest czystej krwi totalitaryzmem. 

Pierwowzorem tej cywilizacji według Feliksa Konecznego było kiedyś imperium Dżyngiz Chana, a współczesnymi realizacjami są Prusy, Rosja i wszelka bolszewia.
Nie Niemcy, a Prusy. 
Całkiem serio i poważnie profesor Feliks Koneczny uznawał komunizm za turańską formację cywilizacyjną, razem z cywilizacją narodów Prus i Rosji. Ciekawe jest jeszcze co innego. Niemcy według Feliksa Konecznego należały do gromady cywilizacji bizantyjskiej, natomiast Prusy do turańskiej.

Polecam interesującą opinię o "cywilizacji według Witolda Gadowskiego". [link]
avatar użytkownika Almanzor

4. 1942

Rok 1942 był rokiem znamiennym. Mój wuj Zbigniew Sadkowski, pracownik Departamentu Informacji Delegatury Rządu, przedtem dziennikarz, absolwent Uniwersytetu Poznańskiego, członek Młodzieży Wszechpolskiej, pisał wtedy w Warszawie książkę - relację "Honor i Ojczyzna".
Polecam

avatar użytkownika Tymczasowy

5. @Michael

Wielkie dzieki za wskazowke. Pewnie, ze sprawdzilem. Troche z opoznieniem. Pan red. Witold Gadowski niezwykle pracowicie, prawie codziennie,dostarcza nam bardzo interesujacych i waznych informacji. Bardzo mi sie to podoba.Jednak tym razem nie zauwazylem w jego tekscie niczego, co mozna znalezc chocby tylko w podrozdzialach 6 i 7, rozdzialu VIII znanej ksiazki Feliksa Konecznego pt. "O wielosci cywilizacji", Capital, Warszawa 2015, str.394-406. Nosza one tytuly: "Probny podzial" i "Zmiany i syntezy".
Pozdrawiam.

avatar użytkownika Tymczasowy

6. Michael

Masz racje. Im bardziej brne we wspomnienia wehrmachtowcow, tym bardziej widze, ludzi, ktorzy zostali zolnierzami i do ktorych ksiazeczek wojskowych starannie wpisywano przebieg sluzby wojskowej. Ornamentacja, ze tak powiem, jak w lWP, w ktorym sluzylem. Sa zwierzcnicy i sa koledzy. Sa mundury i zaopatrzenie. KUCHNIA BARDZO WAZNA. Zolnierz je ile sie da, bo nie wie, kiedy uda mu sie nastepnym razem. To samo ze spaniem. jakos identyfikuje sie, choc wiem, ze ci rozni porucznicy szybko awansowani po kursach z kaprali po niebotycznych stratach kadrowych, pudruja rzeczywistosc, by lepiej wygladac w oczach czytelnikow.
Wspomnienia wyzszych dowodcow wojskowych obu stron mialem odrobione w szkole sredniej i na poczatku studiow uniwersyteckich. Dzis widze, ze byly nudne. Choc troche lepiej niz monografie dywizji i pulkow LWP. Nudy na pudy, co tylko czesciowo mozna tlumaczyc obowiazujaca maniera, dzis zwana p[olityczna poprawnoscia. Potwierdza to moja ostatnia zdobycz- wspomnienia Guderiana.
Serdecznosci.