PAD i inny świat.
Konflikt na linii PAD rząd nie jest konfliktem samoistnym, to tylko efektem fundamentalnego konfliktu społecznego w Polsce.
Jak się dokładnie wczytać w motywy jakimi kierował się PAD wetując ustawy o SN najwyższym to można być mocno zatroskanym.
Po pierwsze mimo deklarowania głębokiej wiary PAD jakoś działa wbrew dyspozycjom ewangelicznym. Jest bowiem powiedziane odnośnie zwierzchnictwa, że istotą chrześcijaństwa jest służenie osób wyżej postawionych osobom niżej stojącym. PAD zaś widzi sprawy odwrotnie. On chce ograniczać swobodę działania osób postawionych niżej, nie ze względu na skutki ich działań, bo cele ustaw w pełni akceptuje, a ze względu na brak jego współudziału w tych działaniach. Jak nie ma współudziału, to działania takie są blokowane. No, ale skoro osoby stojące niżej nie potrzebują w danym działaniu wsparcia osoby stojącej wyżej to tylko, zgodnie z Ewangelią lepiej a nie gorzej!
Skąd więc wzięła się postawa PAD? Dlaczego jest silniejsza od dyspozycji religijnej?
Otóż wzięła się ona z innego, nie polskiego typu organizacji społecznej. Otóż specyfika polskiego sposobu organizacji społeczeństwa jest inna konstrukcja grupy społecznej – każdej. Czy to będzie partia polityczna, urząd, czy rodzina, wszystko to są grupy społeczne i wszystkie powinny funkcjonować podobnie.
W socjologi, na podstawie obserwacji, uważa się, że grupa społeczna jest zawsze podobna do układu planetarnego. Po środku każdej grupy jest gwiazda, wokół której, na różnych orbitach krążą satelity. I teraz najważniejsze. Jeżeli satelita A ma interes do satelity B to jedyną możliwością przedstawienia tego interesu jest skierowanie swojego żądania do gwiazdy i prośba o przekazanie go do satelity B, bo jedynym czynnikiem scalającym grupę społeczną jest siła oddziaływania gwiazdy na poszczególny satelity. Nie ma więc komunikacji społecznej między satelitami. Rzeczywiście Ziemia nie może oddziaływać, ani na Wenus, ani na Marsa a Słońce tak.
Taki opis grup społecznych powstał, bo nie obserwowano naszego społeczeństwa a ono jest zorganizowane trochę inaczej.
Ponieważ dwory szlacheckie w Polsce praktycznie do drugiej połowy XIX w zachowały zachowały swój unikatowy charakter, to wyrosła z nich kultura społeczna ma w zasadzie wszystkie ich cechy.
Oryginalność tej kultury polegała na tym, że każdy dwór szlachecki spełniał wszystkie 5 podstawowych funkcji państwa, czyli funkcję ekonomiczną, funkcje sądowniczą do rozpatrywania drobnych spraw między włościanami, funkcje militarną, funkcję kulturalno-edukacyjną bo w każdym dworze była mniejsza lub większa biblioteka dostępna nie tylko dla domowników oraz funkcję administracyjną, w tym w zakresie monitorowania Kościoła.
Ta ostania funkcja wymaga wyjaśnienia. Otóż w całej Europie dziesięcina była jednym z podatków zbieranym przez służby podatkowe państwa a następnie w różnej formie i w różny sposób ale właśnie przez nie przekazywana do odpowiednich diecezji. Czyli, nie istniał bezpośredni związek między płatnikiem tego podatku a jego beneficjentem. W Polsce zaś było inaczej. Nasza szlachta wywalczyła sobie przywilej wyboru podmiotu kościelnego, któremu składało się dziesięcinę. Jeśli więc Kościół Instytucjonalny w jakiś sposób zawiódł szlachtę, to dziesięcina wędrowała do pobliskiego klasztoru i wtedy Kościół diecezjalny nie miał dochodów a podatki do Watykanu musiał zapłacić. Podatek ten w Polsce de facto był dobrowolny! To potężne narzędzie nacisku.
Do tego następny element. Uważa się, że pierwszym Sejmem był zjazd szlachty w Radomsku na powitanie Królowej Jadwigi. Tyle, że w umówionym terminie Królowa nie przybyła i nie wiadomo było kiedy przybędzie, więc uznano, że jest bezkrólewie. Ale w czasie bezkrólewia jakiś porządek musiał być. Uchwalono więc, że, cytuje z pamięci więc pewnie nie dokładnie ale sens jest na pewno taki, „ za wspólnego wroga będziemy mieć każdego, kto w okresie bezkrólewia bunty i … „nie pamiętam właśnie tego słowa, ale chodziło wszelkie niepokoje, „wszczynać będzie”. W ten sposób ocena sytuacji społeczno- politycznej w kraju stała się obowiązkiem powszechnym a nie przywilejem urzędowym. Co więcej nałożyło obowiązek aktywności na każdego szlachcica a nie tylko na tych co pełnią urząd. W rezultacie wytworzyła się inna konstrukcja grupy społecznej. Szlachcic jak zobaczył rozbójnika to sam zaczynał przywracanie porządku i jak była taka potrzeba to skrzykiwał sąsiadów. Czyli gwiazda przestał być potrzebna do dobrego funkcjonowania społeczeństwa.
Ostatni raz, gdy ten sposób organizacji społeczeństwa pokazał swoją skuteczność było Powstanie Warszawskie. Nie było bowiem żadnego urzędu do spraw żywności a mimo, że niektórzy mieli broń, to nikt z głodu nie umarł.
Wytworzyła się więc tradycja, że działania urzędowe wszczyna się tylko wtedy, gdy inaczej się nie da czegoś zrobić.
I teraz słuchamy PAD, który się skarży, ze jest pomijany w aktywności czy to Ziobry, czy Macierewicza, że nie konsultują oni z nim swoich działań, a przecież to on jest gwiazdą. Nie powiedział bowiem PAD wetując te dwie ustawy, że są prawnymi knotami, co byłoby w pełni uzasadnione a mówił o pominięciu swoje osoby! On, podobnie jak wielu innych w Polsce , po prostu nie wywodzi się z tej tradycji!
W ten sposób ujawnił się w Polsce najważniejszy konflikt społeczny, w którym podziały nie są zgodne z dotychczasowymi podziałami politycznymi. Ujawnienie tego podziału musi spowodować przebudowę całej sceny politycznej. Podobnie jak PAD i inni też odejdą z Pis`u ale to miejsce pewnie przyjdą inni. Prawdopodobnie dotychczasowe partie Antypisu przestaną istnieć, albo przynajmniej bardzo stracą na znaczeniu a powstanie coś nowego, ale pozytywne jest to, że dyskusja zacznie dotyczyć sprawy podstawowej.
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. @ Uparty - od zawsze piszę o specyficznym ustroju
michael
2. Andrzej Duda w rozmowie z portalem 300polityka.pl
Andrzej Duda przyznał, że w ostatnim czasie nie miał okazji do odbywania bezpośrednich rozmów z prezesem PiS. Ale pozostajemy w kontakcie i tzw. kanały komunikacyjne są otwarte, a jeśli sprawy państwa będą tego wymagały, to z pewnością do spotkania i bezpośredniej rozmowy dojdzie – zapewnił.
Prezydent przypomniał jednocześnie, że w momencie objęcia fotela prezydenta zrezygnował z członkostwa w partii. Jak wyjaśnił, uważał, że „prezydentura nie powinna być uwikłana w kontekst partyjny”. – Tak rozumiem pełnienie swojej funkcji. Dziś skupiam się jedynie na jak najlepszym wypełnianiu obowiązków – podkreślił.
Pytany i przyszłość prawicy i obozu rządzącego, Andrzej Duda wskazał, że nieprzemyślane zachowania, szkodzące całemu projektowi dobrej zmiany, powinny być tłumione w zalążku. – Jeśli nie, będziemy mieć na polu dobrej zmiany więcej chwastów niż pszenicy. Wówczas pojawią się dwa scenariusze: albo utrata władzy jak w 2007 roku lub podział jak w 2011 – mówił prezydent. Duda wyraził też przekonanie, że po czasie spokojnej refleksji nad ostatnimi wydarzeniami przyjdą wnioski dotyczące tego, "kto był w tej debacie stroną działającą na rzecz podziału i sporu, a kto dbał o porządek instytucjonalny w państwie i ład ustrojowy".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. No cóż,
własnie PAD przekroczył rubikon. Z dwóch części alternatywy wolę podział niż utratę władzy. Szczęść mu Boże.
uparty
4. @UPARTY
przebił Komorowskiego.
Album "Andrzej Duda. Dwa lata prezydentury" [PDF]
Z okazji drugiej rocznicy wyboru Andrzeja Dudy na Prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej powstał wyjątkowy album podsumowujący ten
czas.
Prezydent: Zachowania dzielące środowisko PiS szkodzą projektowi dobrej zmiany
Odnosząc się do mijających właśnie dwóch lat swojej prezydentury,
Andrzej Duda ocenił, że "gdy spojrzymy na sprawy wewnętrzne, istotnym
spełnieniem obietnicy wyborczej jest obniżenie wieku emerytalnego,
program 500+, ustawa o 6-latkach".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. prof. Rafał Broda
https://www.salon24.pl/u/krakow-broda/799849,prawdopodobnie-znowu-sie-po...
(...)
Po objęciu Urzędu Prezydenta RP przez Andrzeja Dudę odnotowałem wyłącznie pozytywne zaskoczenia. Po raz pierwszy w życiu poczułem się tak godnie reprezentowany przez głowę państwa. Przejawiało się to zarówno w pięknych orędziach i przemówieniach, jak w zachowaniu Prezydenta i jego Małżonki we wszelkich kontaktach zagranicznych, także w różnych oficjalnych uroczystościach z jego udziałem. Podobały mi się decyzje i aktywność Prezydenta wspierająca działania Rządu i większości parlamentarnej; także przyjmowałem z satysfakcją jego aktywność w polityce zagranicznej, wierząc że wszystko co w tej dziedzinie inicjuje i realizuje jest oparte na ścisłym porozumieniu z Rządem w ramach taktyki i dalekosiężnej strategii głównej siły politycznej kierowanej przez Jarosława Kaczyńskiego. Mijały miesiące pełne satysfakcji i tak odmienne od upokorzeń wielu dekad PRL i Polski po 1989 roku. Pamiętając o wielu wcześniejszych doświadczeniach zastanawiałem się jednak z bojaźnią: Jak długo potrwa ta sytuacja? Ile PiS wraz z Prezydentem zdąży naprawić? Jak trwała będzie ta naprawa? A zwłaszcza, czy możliwe jest, że coś się zepsuje, zahamuje i Polska znowu przegra?
Wyobraźnia i wcześniejsze zawirowania polityczne podpowiadały, że głównym zagrożeniem może być wyłącznie zakłócenie jedności w obozie dobrej zmiany, a poważne zakłócenie może nastąpić tylko wtedy, gdy ważny ośrodek władzy skupiony wokół Prezydenta zechce dążyć do swojej niezależności. Te wymyślone potencjalne zagrożenia zaczęły się, niestety, dyskretnie materializować, a od niedawna jest to już łatwo zauważalne. Nie warto powracać do tych wszystkich symptomów, które budziły niepokój, bo dwa prezydenckie weta wykazały już znamiona niebezpiecznego kryzysu, w którym wszystko zadrżało. Miałem pewność, że ten kryzys powinien być zgaszony w zarodku, niestety, wciąż na to czekamy. Uważam, że był to ciężki błąd Pana Prezydenta, z którego trzeba się wycofać, choć nie wiem jak można to zrobić nie tracąc twarzy. Pokora jest wszakże cechą niezbędną dla kogoś, kto chce być uznany za męża stanu.
Andrzej Duda miał wyjątkową możliwość obserwacji skrajnie trudnej, sytuacji, w jakiej Lech Kaczyński pełnił urząd Prezydenta RP. Zatem wie doskonale, że warunki w jakich on sam pełni dzisiaj ten Urząd są kompletnie nieporównywalne – są komfortowe, a nawet cieplarniane - pozwalają mu rozwijać skrzydła w wielu dziedzinach i stawiają go w uprzywilejowanej, honorowej, pełnej blasku pozycji Głowy Państwa Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. W pierwszej kadencji korzystanie z tej pozycji i skwapliwe wykonywanie podstawowych obowiązków powinno wyczerpywać ambicje Prezydenta, ale najwyraźniej nie wyczerpuje. Rodzi się pytanie: Kto w otoczeniu Prezydenta odczytał jego ludzką słabość związaną z nieuzasadnionymi ambicjami, które można podsycać, a w stosownym momencie wykorzystać do wywołania kryzysu władzy? Nie wiem kto, ale od pewnego czasu można było zauważyć objawy sztucznego przerostu ambicji Prezydenta i jego otoczenia. Nie warto tego przywoływać, bo wrażenia często są bardzo subiektywnym elementem rzeczywistości, ale utarczki z MSZ, czy z MON wchodzą w zakres zjawisk obiektywnych. Wiem, że w obozie sprzyjającym dobrej zmianie są komentatorzy, którzy uważają, że Prezydentowi należy się poszerzanie kompetencji nawet w ramach aktualnej Konstytucji, bo ich zdaniem Prezydent jest wybitnym politykiem, który już dorósł do pozycji lidera i męża stanu.(...)
Są jeszcze do przypomnienia dwa obrazki towarzyszące decyzji Prezydenta, gdy wkraczał w nową rolę rozpoczynając wojnę z PiS, na które chyba nikt nie zwrócił uwagi. Pierwszy obrazek, to ujęcie pokazujące Prezydenta przed Królową Polski na Jasnej Górze, które zobaczyliśmy wieczorem przed porannym ogłoszeniem dwóch prezydenckich wet. Przypuszczam, że wszyscy, a zwłaszcza zwolennicy Prezydenta odebrali to jako pozytywny sygnał zwiastujący dobrą decyzję. Po wystąpieniu Prezydenta, w którym ogłosił weta nie sposób było nie powrócić do tego obrazka i zastanowić się nad użyciem świętego miejsca do stworzenia wrażenia, że decyzja była głęboko przemyślana i nie mogła być błędem. Bardzo dobrze, że Prezydent szukał duchowego wsparcia na Jasnej Górze, ale fakt, że to pokazano w telewizji, z pewnością z aprobatą Prezydenta, fatalnie świadczy o całym jego środowisku i wskazuje na brak wyczucia, co wolno, a czego nie wolno robić. Oszczędzę już skojarzeń z podobnym wydarzeniem związanym z Oleksym.
Drugi obrazek jest związany z wystąpieniem Prezydenta przed pomnikiem Powstania Warszawskiego podczas rocznicowych uroczystości, oczywiście już po zaciągnięciu hamulców dla dobrej zmiany. Pominę kilka aspektów wystąpienia, które mi się nie podobały, a zwrócę uwagę tylko na ten moment, w którym Prezydent nawiązał do współczesności. Gniewnie wykrzyczał, że Powstańcy walczyli ramię w ramię, we wspólnocie, nie bacząc na to, kto jest z prawicy, kto z lewicy - walczyli o wspólny cel. Tu Prezydent chciał zaznaczyć swoją pozycję w roli autorytetu, który pragnie wypełnić swój obowiązek, być „Prezydentem wszystkich Polaków”, zasypywać podziały i łączyć wszystkich wokół polskich spraw. Otóż myślę, że sam urząd Prezydenta RP nie uczyni z nikogo autorytetu w tak podstawowych sprawach, a młody wiek, skromne doświadczenie i faktyczna nieznajomość walorów politycznych Andrzeja Dudy tym bardziej nie daje mu dostatecznej mocy, by takie zadanie wypełnić. Brutalne zatrzymanie, a może tylko spowolnienie reformy sądownictwa nadwyrężyło wydatnie autorytet, który się jeszcze nie zrodził. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Prezydent po prostu nie rozumie sytuacji dzisiejszej Polski, a najważniejszym jej aspektem jest to, co tak jednoznacznie sformułował kiedyś Książę Adam Czartoryski:
„W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie”.
Czy Pan Prezydent wciąż, tak jak w roku 2000, nie rozumie, że tych dwu partii nie da się połączyć, a nawet nie wolno próbować?
P.S. Przeczytałem fragmenty najnowszego (6 sierpnia 2017) wywiadu Prezydenta Andrzeja Dudy, z którego wynika, że jest gorzej niż myślałem.
http://300polityka.pl/news/2017/08/06/pad-dla-300-nieprzemyslane-zachowa...
Rafał Broda
w pełni otwarty na pozytywny bieg spraw, ale zachowanie Prezydenta i
jego otoczenia na to nie wskazuje. A te dwa weta i tak uznaję za błąd,
bo stworzyły bardzo trudną sytuację, zwłaszcza dla Prezydenta.
to się nadaje wyłącznie do rozmów z Morozowskim i wtedy najlepiej widać
kim jest i na co go stać. Na tym poziomie chyba nie mógł odegrać żadnej
wielkiej roli poza tym, że Prezydent za jego pośrednictwem pokazał nam
swoją nową twarz.
Dużo się zmieniło, ale znów wróciliśmy do sytuacji, w której mądrzy ludzie bronią "porządku" i "ładu" przed Kaczyńskim i PiS
To jest jednak nowy język prezydenta: "porządek" i "ład" versus
"podział" i "spór". Tyle że bez "podziału" nie byłoby zwycięstwa, a bez
"sporów" niczego by nie…
To powiedziawszy, należy jednak dodać, w nieco gorzkim tonie: dużo
się wydarzyło, dużo się zmieniło, ale znów wróciliśmy do sytuacji,
w której mądrzy i umiarkowani ludzie (można dodać: „z różnych stron
barykady”) bronią „porządku” i ”ładu” przed Jarosławem Kaczyńskim
i Prawem i Sprawiedliwością.
Moim zdaniem ta droga nie doprowadzi nas do celu. Ona prowadzi ku klęsce.
No nic, poczekamy, zobaczymy.
Jacek Karnowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Ambicje znakomitych przydupasów są zdolne do wszystkiego,
Kto jest Wachowskim bis?
michael
7. @Michaelu
ŁYSY ŁAPIŃSKI IDZIE DROGĄ WYTYCZONĄ PRZEZ POPRZEDNIKA - ŁYSEGO MIŚKA KAMIŃSKIEGO..
Misiek przyjaźnił się z Morozowskim od lat, teraz Morozowski ma Miśka Bis.
Moje przeczucie, a myli mnie rzadko - zawyło jak alarm na widok łysego w kancelarii prezydenta. I wyje nadal.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. Ufać popraweczkom i waruneczkom Pana Prezydenta
Zgody i pojednania zasypujących podział w społeczeństwie należy szukać na gruncie pełnej wiedzy milionów ludzi w Polsce o tym, co działo się po 1989 r. w Polsce, jak wadliwie działało państwo w tamtym okresie, i jak ogromnym postępem w naprawie państwa i demokracji są reformy dokonane i zamierzone przez obecny rząd. Nadzieja na to za kilka lat, jeśli zmiany będą prowadzone konsekwentnie i płynnie. Wtedy też będzie mógłby czas na sytuowanie się w centrum czy gierki, choćby ambicjonalne.
Pokrzykiwanie na miliony wyborców reform (poprzez pokrzykiwanie na ich wykonawców w rządzie (( zw. Z. Ziobro)), ciężko pracujących pod i tak brutalną, wyczerpującą presją psychiczną ze strony tych, którzy żadnej zgody nie chcą; i ze strony zagranicy), jest zupełnym zaskoczeniem dla tych milionów. Widać budowanie na nadziei, że państwowcy popierający reformy dadzą się dla idei (i to zaprzepaszczanej) okładać, odsądzać od uczciwości i rozumu, stać z opuszczoną głową, żeby Prezydent mógł (bezużytecznie) przypodobać tym, którzy mieszali go (i nas) z błotem, by było jak było.
Teraz mamy te „ostrzeżenia” Jedynego Sprawiedliwego w Polsce, że ze „szczególną uwagą” pochyli się nad zmianami dotyczącymi mediów. Ludzie ogłupieni przez totalnych i oddane im totalnie nieuczciwe media, nigdy nie będą usatysfakcjonowani zapewnieniem królowania w tych mediach tylko 50% czy 75% dotychczasowych kłamstw. Nawet nie mówię tu o politykach czy funkcjonariuszach tych mediów – mówię tylko o milionach ich ofiar, którym Prezydent dał argumenty wskazując, że nawet On wie, że na PiS trzeba bardzo uważać.
Próba zablokowania reformy sądownictwa poprzez żądnie wprowadzenia poprawek Prezydenta (za cenę podpisania tych ustaw) musiała być obliczona na to, że Sejm te poprawki odrzuci, jako uniemożliwiające wprowadzenie ustawy o SN w życie. Że to byłaby nieprzemyślana nadzieja i bardziej jeszcze wieje beznadzieją? To po co było bowiem veto mimo spełnienia tego małego waruneczku – po co ostentacyjna zapowiedź nieprzewidywalności? Z jakiej racji oczekiwanie, iż będę ufał, bo na pewno nie wiem czegoś, co wie Prezydent? Może potężny spadek poparcia sondażowego trochę naprawi sytuację? Bo co innego?