Genialne! Popisowe zaoranie.
Do Warszawki mam stosunek szczegolny. Byl normalny w normalnych czasach, ale w stanie wojennym zmienil sie i stal sie wlasnie "szczegolny". Moze to kiedys opisze. Dla smaku: Na pewnym tajnym spotkaniu w Katowicach stanu wojennego Wujec mowi do mnie:"Zbyszek [Bujak] lubi dawac sprzet w teren". I ten moj stosunek pozostal do dzisiaj. Sralis smargalis.Sprzet i pieniadze szly do panius i paniczykow: Krzaklewskich i Buzkow i przyszlych ministrow. Dysponowali jedna licha gazetka. A my -kilkunastoma normalnymi gazetami.
Roznym ludziom wydaje sie, ze wszystko co wazne, dzieje sie w Warszawie. No, moze troche takze w Krakowie, Wroclawiu i Gdansku. Tymczasem, tak zwany teren czy prowincja, to piekny bukiet. Na przyklad pomyslow. Na jeden z nich wlasnie chce zwrocic uwage. Powod - jest on bezcenny. Gdzie tam tuzinkowe video typu "x zaoral y w telewizji". Tylko 10 minut, a spektakl niezapomniany. Autor zyje w Ustce. Piekne nadmorskie miasteczko. Pamietam je bo moi starsi koledzy naparzali sie z ich "Korabiem" w ramach bokserskiej ligi okregowej. A moze te osilki-marynarze z tatuazami nosili inna nazwe? Moze TKKS Ustka i boje toczono w ramach walk o wejscie do II ligi bokserskiej,do ktorej nigdy nie bylo nam dane wejsc. Nie daje glowy. Pamietam tylko tyle, ze jeden nasz, o nazwisku Szczerba, zgodnie ze swoim zwyczajem, przed walka wypijal cwiare wisniowki. Dwie rundy przegrywal, bral na siebie, co tam mu los wlasnie przydzielil. Tyle, ze w trzeciej, decydujacje rundzie, zniszczyl marynarza z Ustki. A myslalem, ze cwiare wisnioweczki jest warto wypic tylko w przeddzien meczu, gdzie wraz kolegami z naszej "Lechii" w wannach lazni miejskiej zrzucalismy wage. Pewnie, ze pare kilo soli rozpuszczonych w wannie zawsze dobrze na wage robilo. Doliczysz do tysiaca i nie masz juz jednego kilkograma.Potem jeszcze tylko cmoktanie landrynek w autobusie i nastepne pol kilo spadalo przez podroz. No. i czlowiek mial wage jak znalazl!
Wygladac moze, ze bylismy gromada malomiasteczkowych zabijakow. Otoz wcale nie. Do nas spadaly robaczywe owoce z wyzszych galezi. Szlo po linii wojskowej. Jak ktos narozrabial boksujac w warszawskiej "Legii' (I liga), to spadal do II-logowej "Zawiszy" Bydgoszcz. A jak tam podpadl, to spadal do nas. Przykladowo, w 1965 r. nasi zdobyli dwa medale na Moistrzostwach Polski w Nowej Hucie. Nie kazda druzyna II-ligowa miala takie osiagniecie. Trynkiewicz od nas byl niezwyklym talentem. Na tamtych mistrzostwach pokonal po drodze dwoch braci Olechow: Zbigniewa i Artura. W kadrze narodowej mial pecha, bo trafil na Kube, o ktorej wtedy jeszcze malo wiedziano. Trafil na nastolatka o nazwisku Romero. Jak mogl wygrac, kiedy dwa dni wczesniej znaleziono go w parku nad jeziorem spitego w trupa i spiacego na trawie.
Tak wiec Pan Artur Mazur, dziennikarz. Chyba sportowy, ze strony internetowej "Smerf Maruda Ustka" dostarczyl szerokiej publicznosci tresc rozmowki z Kijowskim. Pare slow jak bron jadrowa.
Pytanie: "To z czego pan zyje/"
Kijowski: "Ze wsparcia rodziny"
Komentarz; "Aha, dzieci placa".
Jezeli PR-wcy tego nie wykotrzystaja, jak mysli Lenina, ktore, jak wiadomo, wiecznie byly zywe. to sa jak d'py wolowe. A przeciez cytowana rozmowka, to tylko fragment 10-minutowego filmu. Zaraz zapodam kilka innych fragmentow.
Na moje oko w calej akcji wziely trzy osoby: kamerzysta A.Mazur +2. Zebranie KODomitow eleganckim lokalu w Slupsku zostalo kompletnie zaorane. PO prawdzie, malo badziewia bylo z tak duzego miasta, moze kilkanascie osob. Niech nikt mi nie pie..., ze nic nie mozna zrobic bo... Czasem wystarczy jeden czlowiek.
Pan Artur bezlitosnie wykorzystal slogany KODomickie o demokracji, wolnosci i prasie. Bawil sie z napindrzonym towarzystwem jak z dzieciakami. Oni do niego: "Won!". A on, ze to spotkanie otwarte. Ten z kucykiem, Ktorego Utrzymuja Dzieci gadal jak papuga w kolko to samo. Glownie, "filmowane jest bezprawne". Media nie moga tego robic w wolnym kraju? Pan Artur odpowiadal niewinnie, ze przeciez to jest spotkanie otwarte. Na to nasz bohater: "Ma Pan demokratyczne prawo wyjscia".
Kijowski znow o panu, ktory "nie umie zachowac sie kulturalnie" i o panach, "ktorzy nas atakuja kamerami dzisiaj". Pan Artur Mazur spokojnie odpowiadal i paru KODomerow naprezylo swe miesnie, mimo, ze ich wiek jakby dramatycznie przeczyl podejmowaniu az tak wielkiego ryzyka. Jeden grubszy, ktorego agresywna lysawa zonka pacnela kurza lapka w kamere i z zadowoleniem powiedziala: "A dobrze ci tak?", nawet podnisl zewlok i w stylu swej firmy politycznej powiedzial: "To ci przypierdole". Frazeologia polityczna dzisiejszej Polski w wydaniu PO, Nowoczesnej i KOD zasluguje na ksiazke na poziomie "Jezyka Trzeciej Rzeszy".
Tak sobie pomyslalem, ze gdyby ktos w naszej obecnosci zachowal sie tak nietaktownie, to zwrocilibysmy mu w jakis sposob uwage na niestosownosc zachowania. Nie wiem czy akurat ja bym to zrobil, bo jedyna walke jaka przegralem w ramach wojewodztwa koszalinskiego, to wlasnie z jednym takim z "Czarnych" Slupsk. Januszek mial na imie. Moze mialabym kompleksy?
Akurat przez dwa tygodnie padal snieg dzien w dzien. Juz nie ma go gdzie spychac. Mnie dorwala rwa kulszowa i leki nie pozwalaly na konsumpcje. Dzis sie zbuntowalem i mam pewna swobode pisania. Krotko mowiac, wyzwolilem sie. Dodam wiec pewne zastrzezenie. Nie zawsze jest tak jak sie nam wydaje. Otoz, pewnego dnia, caly nasz pluton sportowy byl na przepustce. Nasza gwardyjka 20 Dywizja pancerna miala przywilej chodzenia na przepustki po cywilnemu. No i ktos mi powiedzial, ze wlasnie gdzies w poblizu grasuje jakas banda chuliganow. No to z radoscia udalismy sie we wskazanym kierunku. Niestety zapowiadane zjawisko jakos zdematerializowalo sie, czyli chlopcy splyneli. choc nie wszyscy. Jeden nie zdazyl. Jakis taki maly byl, ale tlumacz to glodnemu. Kazdy skrawek pozywienia cieszy. W koncu,na bezrybiu i rak ryba.No i dostal w koleczku co sie mu nalezalo. Nawet od "cienckich", "polcienckich", jak to mowil trener Nowara z Slaska (policyjny klub bokserski przed wojna) na obozie kadry w Cetniewie, ktory mial pod opieka wlasnie tych nagrubszych. Ja bylem szczebel nizej: lekkosrednia, polsrednia i lekkopolsrednia. Cwiczyl nas trener J.Bianga z "Gedanii" Gdansk.
No, a final tego zbiorowego lania byl taki, ze niedoszla ofiara zerwala sie z czterech lap i poszla w dluga. Tak to biwa.
Na pocieszenie dodam, ze indywidualne korygowanie zachowan roznych brzydali na ulicy szlo mi modelowo. Praca pedagoga nie zawsze jest ciezkim kawalkiem chleba. Czesto przynosi ona duzo przyjemnosci. Zapewniam.
- Tymczasowy - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Wyznanie Kijowskiego! Lider
nagranie wideo z otwartego spotkania z liderem KOD w Słupsku. W trakcie
rozmowy Mateusz Kijowski wyznał, że "utrzymuje się ze ws ...>
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Laro Croft
Jak zawsze jestes wielka. KUDOS!
Przeciez ten kawalek jest lepszy od wielu polskich glupawych kabaretow.
Pamietam dwa kawalki-skecze. Jeden Materny, drugi Ferdka Kiepskiego. Polegaly na przejezyczeniach. I nikt sie nie smail, a oni dalej brneli.
Pamietam tez kiedys jakas impreze zakladowa w Czestochowskim Przedsiebiorstwie Budonictwa Przemyslowego, w ktorym tylko czesciowo udalo mimsie odrobic stypendium fundowane. Pan konferansjer wyskakiwal co i rusz z racami dowcipow, a na sali panowala grobowa cisza. Troche mu wspolczukem.
Za to udalo sie kiedys Piwnicy pod Baranami. Wieczor szedl ciezko i sprawe psul swoim prymitywizmem przyszly maz Anny Dymnej. Nikt sie nie smial (architekci, miejscowi uczeni,lekarze itp.), wiec im cos bluznal. Mogl byc ciezki kryzys. Uratowal sytuacje jakis karakowski menel. Wcisnal lepetyne w piwniczna dziure okienna i krzyknal: "Niech zyje Gagarin!". Ryk na sali i dalej poszlo jak po masle.
3. No i dostal w koleczku co sie mu nalezalo
ale rekolekcje przeżył?,Ed to ważne,żeby owe zapamiętał?. Mnie uczono "głoś w porę,i nie w porę".Mimo że chodzę o lasce "kopyto" mam jeszcze niezłe.splendoru dodaje mi powszechna w tym wieku "glaca".E tam i tak golę łeb na łysą pałę,nawet młodziaki i policja,ustępują mi miejsca w drodze.Sam nie wiem czy solidna laska (którą się podpieram),czy "nieśmiertelna tradycja" toruje mi drogę do celu.
z pozdrowieniem :*
4. Oj, to - to!
Sam takie "Zbyszek daje w teren" osobiście przeżyłem. Na prowincje zero, a nawet więcej, bo ja takim Wujcom zawiozłem bardzo dużo pieniędzy zebranych przez ludzi. Liczył się tylko "Tygodnik Mazowsze".
Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...