Mało rozgarnięci kanclerze, prezydenci i premierzy...
Europa Zachodnia w szoku, szczególnie Niemcy i Francja - przywódcy państw, publicyści, dziennikarze - nie wiedzą jak sobie poradzić z narastającą falą terroryzmu. Sklonni są obwieścić wszystkim, iż jest to dopust Boży i nikt nie wie jak sobie z nim poradzić. Taka urzędowa wersja jest najwyraźniej wykoncypowana i stwarza im rodzaj alibi. Innymi słowy - są racje wyższej natury, na ołtarzu których należy złożyć nawet bezpieczeństwo własnych obywateli. Obywatele "muszą" się pogodzic z tym stanem zagrożenia, muszą się do niego przyzwyczaić.
To jest oczywiscie postawa haniebna, ale dla innych ważne imponderabilia - zdają się nie mieć żadnego znaczenia dla współczesnych przywódców państw zach. Europy.
Jakież to mogą być racje nadrzędne - ważniejsze od wewnętrznego bezpieczeństwa we własnych krajach? Pani kanclerz, prezydenci i premierzy mają usta pełne frazesów o humanitaryzmie, o społeczeństwach multikulturowych, niektórzy nawet (przy innych okazjach) twierdzą, iż pojęcie narodowości jest pojęciem wstecznym, z którym należy walczyć, że Europa będzie "ubogacona", jeśli przyjmie w swoje granice ludzi o innych cywilizacyjnych korzeniach, o innej mentalnlości i wyznajacych inne wartości. To mieści się w tzw. cywilizacyjnej poprawności polegającej, przede wszystkim, na szeroko pojętej tolerancji. Niewiele natomiast mówi się o ekonomicznym podłożu tej masowej emigracji ludów z Azji i Afruki do Europy. Taka ekonomiczna emigracja ma przecież miejsce właściwie od czasów zakończenia II WW.
Inwazja Islamu (Maurów) na Europę ma miejsce począwszy od VIII wieku - wiedzą o tym doskonale Hiszpanie (przynajmniej wiedzieli ci w czasach Średniowiecza). W owych czasach było rzeczywiście pewne "ubogacenie" z racji wysokiego poziomu cywilizacyjnego ówczesnych Arabów. Doć szybko okazało się jednak, że Europejczycy nie życzą sobie tego rodzaju gości. Hiszpanie rozpoczeli Rekonkwistę, która trwała wprawdzie ok 700 lat, ale juz dość wcześnie była skuteczna (wiedzieli, jak sie walczy z najeźdźcami), inwazję na Francję skutecznie wyperswadował Arabom już 732 r. pod Poitiers Karol Młot.
Inny przykład - dobry wzór tolerancji etnicznej i wyznankiowej - Tatarzy w Rzeczypospolitej Obojga Narodów; żyją w Polsce od czasów Jagiełły - doskonale zasymilowani, nikt im nie przeszkadza w wyznawaniu swojej wiary i kultywowaniu swoich obyczajów - pod jednym wszakże warunkiem: musieli w całej rozciągłości respektować polskie prawo.
Zresztą - nie potrzeba sięgać tak daleko do historii; nie potrzeba nawet szukać dobrych przykładów traktowania wyznawców Proroka poza Francja i Niemcami. W państwach tych egzystują już przynajmniej od dwóch pokoleń miliony muzułmanów przybyłych tam w ramach zarobkowej emigracji. I co? Nie spowodowało to fali terroryzmu. Tłumaczeniem jest fakt, że oni wprawdzie żyli na niższym poziomie od przeciętnego Francuza, czy Niemca, ale mieli o wiele lepiej niż żyjąc w swoich macierzystych państwach. Natomiast ich dzieci i wnuki już ostrzej widzą swoją gorszą socjalna pozycję od Europejczyjków, to powoduje ich frustrację i przejawia się w skrajnych działaniach terroru z samobójstwami włącznie.
To tłumaczenie oficjalne, ale jak to się ma do faktu, że większość tych ataków wykonują nie przedstawiciele drugiego, czy trzeciego pokolenia gastarbajterów, tylko całkiem nowi przybysze.
Rzecz jasna nakłada sie na to ideologia tego islamskiego państwa, którego celem jest zwalczenie zachodniej cywilizacji i opanowanie świata przez Islam. To jest mżonka, ale wśród sfrustrowanej muzułmańskiej młodzieży - całkiem nośna.
To wszystko, co napisałem, to własciwie wstęp do oczywistej konkluzji. Otóż psychologiczną przyczyną (w 95 % winną aktom terroryzmu) jest przyznawanie emigrantom z Afryki i Azji statusu uchodźcy, co wiąże się z zapewnieniem lokalu i kieszonkowego wystarczajacego na nic nie robienie. Oddzielam przyznawanie owego statusu dla matek z MAŁYMI dziećmi i kalek niezdolnych do pracy. Wszyscy inni, to emigranci zarobkowi i albo będą traktowani (jak dotychczas) - czyli zero finansowej, lokalowej, czy jakiejkolwiek innej pomlocy - wówczas ich asymililacja trwałaby dokładnie też jak dotychczas - czyli w chwili przekroczenia granicy już byliby doskonale zasymilowani (wiedzieliby co ich czeka nawet kilka lat wcześniej), albo będą traktowani jako "uchodźcy" i będą stworzone dla nich cieplarniane warunki i czas na asymililację.
Taka polityka - zainicjowana przez kanclerz RFN i UE powoduje, iż owi "uchodźcy" natychmiast się demoralizują i bez wyjątku nabierają postaw roszczeniowych. Stają sie przeświadczeni, że coś im sie należy, że należy im się życie na poziomie rozwinietych państw zach. Europy. Życie w państwach nieco tylko biedniejjszych już ich nie interesuje; skoro dostają coś za darmo, to dlaczego nie mieliby dostawać więcej. W Polsce pracuje grubo ponad półtora miliona obcokrajowców (radzę zajrzeć do Eurostatu) - to głównie Ukraińcy, ale też Wietnamczycy, Czeczeni, Ormianie. Nikt z nich nie dostał żadnego finansowego wsparcia. Nie ma z nimi żadnych problemów, wszyscy oni są znakomicie zasymilowani; nawet ich się po prostu nie zauważa. Jednak, gdyby głębiej zbadac ich strukturę zawodową i zarobkową - okazałoby się, że stoją nieco niżej od Polaków. Ale wiedzą, że mając odpowiednią zawodową przydatność - mogą w każdej chwili poprawić swoje notowania. Są rzecz jasna lekarze (okuliśći lepsi od polskich), są nawet w strukturach rządowych; w Polsce nie ma barier rasowych, są jedynie kryteria zawodowej przydatności.
Reasumująć - jedynym skurtecznym rozwiazaniem problemu terroryzmu jest likwidacja przyznawania statusu uchodźcy (i odpowiednich beneficjów) emigrantom zarobkowym. Dziwne, że żaden psycholog nie wytłumaczył tej prostej zależności mało rozgarniętym kanclerzom, prezydentom, premierom...
- Janusz40 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz