W sidłach układu wiedeńskiego - dr Leszek Pietrzak
Nie da się zrozumieć procesów i zjawisk jakie miały w Polsce po roku 1989 bez wiedzy o układzie wiedeńskim, który stworzony został u schyłku PRL. Tworzyli go szefowie polskich grup przestępczych , oficerowie służb specjalnych a także biznesmeni i politycy. Jego siedzibą był właśnie austriacki Wiedeń.
Był 21 października 2004r. gdy opinią publiczna w Polsce wstrząsnęła notatka ujawniona przez szefa Agencji Wywiadu (AW) Andrzeja Ananicza. Z notatki wynikało jasno, że w dniu 17 lipca 2003r. w wiedeńskiej restauracji Niky’s spotkali się najbogatszy polski biznesmen Jan Kulczyk z byłym oficerem rosyjskiego wywiadu płk. Władimirem Ałganowem, znanym z afery szpiegowskiej, jaka wybuchła w Polsce w grudniu 1995r. Jej głównym bohaterem był urzędujący premier Józef Oleksy, którego ówczesny szef MSW Andrzej Milczanowski oskarżył z mównicy sejmowej o współpracę z rosyjskim wywiadem. To właśnie Ałganow miał być tym, za pośrednictwem którego Oleksy miał nawiązać tą współpracę. Jak wynikało z ujawnionej przez szefa wywiadu notatki, w trakcie tamtego spotkania z Ałganowem Kulczyk miał przekonywać swojego rozmówcę, że jeśli chodzi o sprawę korzystnej dla Rosjan prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej to „ma wszelkie pełnomocnictwa do prowadzenia Rosjanami negocjacji w sprawie sprzedaży tego zakładu”. Biznesmen jak zapisano również w ujawnionej notatce miał przy tym powoływać się na poparcie dla jego działań samego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego. Dla opinii publicznej w Polsce treść ujawnionej notatki dowodziła jakiejś mega patologii, która owładnęła Polską. Ujawniono bowiem dokument poważnej instytucji, jednoznacznie wskazujący na to, że decyzje, jakie w sprawie prywatyzacji podejmowane są w Ministerstwie Skarbu wcale nie są wiążące. Bo oto okazało się, że o przyszłości ważnego polskiego przedsiębiorstwa decyduje prywatna osoba, która powołuje się przy tym na rzekome pełnomocnictwa samego prezydenta kraju. A w dodatku partnerem do „ubicia” interesu jest wysoki oficer rosyjskich służb, znany z tego, że w przeszłości „przyjaźnił się” z polskimi politykami w tym z samym premierem Józefem Oleksym. To na pewno mogło wówczas budzić grozę i stawiało pytania, czy decyzje podejmowane przez polskie władze są w interesie polskiego państwa i czy w ogóle Polska jest suwerennym krajem? Czy też jest inaczej i Polską rządzi niewidzialny układ, a beneficjentami takich rządów są tylko członkowie tego układu, a nie my wszyscy – Polacy! Ale ujawnienie notatki przez szefa Agencji Wywiadu nie było przypadkowe. Od maja 2004r. procedowała sejmowa komisja śledcza mająca wyjaśnić tzw. aferę Orlenu. Ta zaczęła się tak naprawdę od spektakularnego zatrzymania przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego(ABW) prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego, co miało miejsce w dniu 7 lutego 2002r. Dzień później odbyło się posiedzenia Rady Nadzorczej Orlenu, która pozbawiła go stanowiska prezesa spółki. Już wtedy cała akcja Modrzejewskiego wydawała się mocno podejrzana, zwłaszcza, że Orlen miał w perspektywie zawarcie kontraktu na dostawy ropy wartego prawie 14 mld dolarów. Ale o kulisach całej sprawy opinia publiczna dowiedziała się dopiero dwa lata później, w kwietniu 2004r., gdy wiedzą o sprawie podzielił się z „Gazetą Wyborczą” były minister Skarbu Państwa w rządzie Leszka Millera - Wiesław Kaczmarek. Dopiero po tym fakcie wybuchła potężna afera, która wstrząsnęła całym obozem rządzącej postkomunistycznej lewicy. Gdy sprawą zatrzymania prezesa Orlenu zaczęła zajmować się sejmowa komisja śledcza, okazało się, że kluczowe decyzje w Polsce podejmują ludzie tajemniczego układu, skupiającego biznesmenów, polityków, ludzi służb specjalnych i jak się niebawem okazało także bossów grup przestępczych, których aktywność nie ograniczała się tylko do Polski. A wszystkich łączyła chęć robienia wspólnych interesów, które byłyby jedynie korzystne dla nich samych a nie dla polski. Okazało się też, że prawdziwe centrum tego układu mieściło się w austriackim Wiedniu!
Narodziny układu
Aby zrozumieć jak narodził się układ wiedeński, trzeba cofnąć się wiele lat wstecz, do czasów „zimnej wojny”. Wiedeń był wówczas miejscem szczególnym w podzielonej „żelazną kurtyną” Europie. Tutaj spotykali się przedstawiciele świata zachodniego i bloku sowieckiego. W Wiedniu toczyły się również negocjacje rozbrojeniowe miedzy Wschodem a Zachodem. To także tutaj krzyżowało się wiele międzynarodowych interesów. To także tutaj spotykały się służby specjalne obu bloków: zachodniego i wschodniego. I to tutaj miało miejsce wiele operacji wywiadowczych, zwłaszcza tych inicjowanych przez służby bloku sowieckiego. Wiedeń był też ważny dla służb komunistycznej Polski, zarówno tych cywilnych jak i wojskowych. Nie mogło zatem dziwić, że przyjeżdżali tutaj ci, którzy w tych służbach byli na samym świeczniku. Ale Wiedeń był także miejscem szczególnym z innego powodu. To tutaj można było spotkać wielu szefów grup przestępczych, wywodzących się ze wschodniego bloku, w tym także z Polski. Wielu z nich było informatorami komunistycznych służb: SB, Milicji czy służb wojskowych. Niektórzy szacują nawet dzisiaj, że dotyczyło to nawet 80 procent z nich. Swoją karierę w przestępczym biznesie zaczynali w połowie lat siedemdziesiątych, od Budapesztu pierwszej prawdziwej mekki za granica dla ludzi z półświatka PRL. Byli tam cinkciarzami, przemytnikami, sutenerami i złodziejami. Dopiero wiele lat później zaczęli zaglądać do Wiednia – nowej mekki PRL-owskiego świata przestępczego. Tak było na pewno w przypadku Nikodema Skotarczyka „Nikosia” z Trójmiasta, Jeremiasza Barańskiego „Baraniny” z Łodzi, czy Andrzeja Kolikowskiego „Pershinga” późniejszego szefa gangu pruszkowskiego. Ale było tak również w przypadku wielu innych szefów grup przestępczych i późniejszych znanych polskich biznesmenów. W drugiej połowie lat osiemdziesiątych było już jasne, że komunistyczny blok wschodni zacznie się niebawem zmieniać. Oznak nadchodzących zmian było wiele: rozprzężenie w Związku Sowieckim wraz z dojściem do władzy Michaiła Gorbaczowa, niepokoje społeczne w Polsce, Czechosłowacji i Wschodnich Niemczech. A ponadto wszędzie głęboki kryzys gospodarczy, coraz mocniej odsłaniający niewydolność komunistycznej gospodarki planowej. Należało zatem pomyśleć o przyszłości i zacząć przygotowania do tego co miało dopiero nadejść. W tej sytuacji liczyły się przede wszystkim kontakty, jakie można było zawrzeć, nie tylko w kręgu przestępczym i świecie służb specjalnych, ale także w polityce i biznesie. Nie było to jednak specjalnie trudne. Wyzwania przyszłości nakazywały być pragmatycznym i elastycznym. A poza tym takie znajomości mogły wydatnie pomóc w projektowaniu przyszłych biznesów w kraju. Właśnie w tych warunkach rodziły się nieformalne struktury biznesowo – przestępcze z udziałem ludzi PRL-owskiego aparatu państwowego i przestępców. Jego prawdziwe epicentrum było właśnie w Wiedniu. Ten swoisty układ wspólnych interesów, w latach 90-tych zdołał opleść Polskę całą siecią swoich wpływów. Objęły one nie tylko polska gospodarkę, ale także w aparat państwowy, służby specjalne, a także świat polskiej polityki. W rezultacie wytworzyło to nieformalną strukturę, która miała zasadniczy wpływ na najważniejsze decyzje jakie wówczas w Polsce zapadały, nie pozwalając na faktyczne ukształtowanie rzeczywistych mechanizmów demokracji i wolnorynkowej gospodarki. Ale to również sprawiało, że mieliśmy do czynienia z potężną sferą zorganizowanej przestępczości, wielkimi gospodarczymi aferami i kolejnymi politycznymi skandalami, odsłaniającymi patologiczne dla polskiego państwa wpływy ludzi układu wiedeńskiego.
Krąg Jeremiasza
Kluczową postacią układy wiedeńskiego stał się wspomniany już wcześniej Jeremiasz Barański ps. „Baranina”. Swoją przestępcza karierę zaczął na dobre w 1974r., gdy napadł na jednego z handlujących walutą „cinkciarzy”, za co trafił do więzienia. Ale nie siedział tam zbyt długo. Za wstawiennictwem ludzi SB-eckiego wywiadu został w 1976r. z niego wypuszczony i z paszportem w ręku wyjechał do Hamburga. Jak się po latach okazało przed wyjazdem zlecono mu rolę opiekuna nad agentami ulokowanymi w grupach przestępczych, jakie funkcjonowały na terenie Niemiec. Początkowo „Baranina” operował w branży przemytu papierosów. Współpracował w tym procederze z braćmi Pawłem i Bartłomiejem Kunami. Dzięki nim poznał ich brata Andrzeja Kunę, a także Aleksandra Żagla – biznesmenów z Wiednia, w rzeczywistości PRL-owskich emigrantów, marzących o wielkiej karierze na Zachodzie. W 1978r. „Baranina” przeniósł się do spokojnego Gramadneusiedl pod Wiedniem, gdzie zaczął systematycznie poszerzać spectrum swojej przestępczej działalności. W końcu lat 80-tych kontrolował już wiedeńskie lokale gastronomiczne i dyskoteki. Miał też warsztat samochodowy, wokół którego skupił grupę złodziei aut. Prowadził też firmę przewozową i rozlewnie alkoholu. Już wtedy policje wielu krajów podejrzewały go o handel narkotykami i żywym towarem oraz wymuszanie okupów. Wiele razy był też zatrzymywany przez niemiecką i austriacką policję, ale zawsze udało mu się wyjść z opresji i uniknąć ekstradycji do Polski. Ale nie było to wcale dziwne! „Baranina” był współpracownikiem Niemieckiego Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA) i wydziału ds. przestępczości zorganizowanej austriackiej policji (EDOK). I jak już wspomniano współpracował także ze służbami specjalnymi komunistycznej Polski. Wielu ich oficerom wydawał się wówczas niezwykle cennym kontaktem, który mógł znacząco pomóc w nowej rzeczywistości, która właśnie nadchodziła. W kręgu jego dobrych znajomych byli wiedeńscy rezydenci wywiadu SB, a także sam jego szef generał Zdzisław Sarewicz. Własnie dlatego „Baranina” cieszył się parasolem PRL-owskich słuzb i mógł swobodnie przyjeżdżać do kraju w odwiedziny do rodziny. Ale złoty wiek dla „Baraniny” nadszedł dopiero w latach 90-tych, wraz upadkiem komunizmu i początkiem polskiej transformacji. Pozycja „Baraniny” wówczas nieporównywalnie wzrosła. Tak naprawdę za pośrednictwem swoich ludzi kontrolował on znaczna część powstających jak grzyby po deszczu polskich grup przestępczych. Z „Braniną” związana była m.in. grupa Nikodema Skotarczyka „Nikosia” na Wybrzeżu, uważanego dzisiaj za prawdziwego twórcę mafii samochodowej w Polsce. Blisko współpracowały z nim grupy przestępcze z Pruszkowa i Wołomina a także wiele innych. „Baranina” nawiązał również współpracę z międzynarodową grupą przestępczą Riccardo Fanchiniego, a w zasadzie Marian Koziny z Katowic, z która liczyły się nawet mafie włoska, rosyjska i amerykańska. Niektórzy twierdzą nawet, że to Fanchini był wyżej w hierarchii świata przestępczego i to jemu podlegać miała „Baranina”. Tego jednak dzisiaj nie sposób jednoznacznie rozstrzygnąć!
Ale „Baranina” systematycznie rozbudowywał również swoje wpływy w świecie nowych polskich służb – Urzedu Ochrony Państwa i Policji. Ułatwiała mu to zadanie osoba Zdzisława Herszmana związanego ze szwedzka firma ABV, który nie tylko dobrze znał stare SB-eckie środowisko ale miał także potężne wpływy w nowym polskim MSW. Herszman wraz z żona „Baraniny” Krystyną oraz Markiem Minchbergiem założyli później Fundację „Bezpieczna Służba”, która oficjalnie miała pomagać polskiej policji, a w rzeczywistości była to przykrywka do prowadzenia przestępczych interesów w kraju, zwłaszcza prania pieniędzy. Herszman miał także wpływy w BOR i wielu innych instytucjach. Jego kolegami było też wielu ministrów polskich rządów po rok 1989. Wpływy „Baraniny” sięgały również wojska. O to dbał inny jego znajomy. Płk Jerzy Kruczkowski, bo o nim mowa w latach 90-tych pełnił odpowiedzialne funkcje, związane z bezpieczeństwem państwa, będąc m.in. sekretarzem Komitetu Obrony Kraju (KOK), a potem szefem Wojewódzkiego Inspektoratu Obrony Cywilnej w Skierniewicach. Gdy w 1998r. odszedł z wojska trafił do Polkomtelu, gdzie m.in. odpowiadała za współprace z policją i prokuraturą, mając dostęp do wielu kluczowych informacji. W czasach PRL Kruczkowski przez wiele lat służył w Wojskowej Służbie Wewnętrznej (WSW), mając z tamtych czasów potężna infrastrukturę kontaktów w środowisku wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Kruczkowski poznał „Baraninę” w koncu lat 90-tych i wtedy nawiązał z nim bliska współpracę. W latach 90-tych pomógł „Baraninie” zbudować sieć wpływów w polskiej armii. Była ona niezwykle przydatna w planowaniu wielu przestępczych biznesów, a zwłaszcza w procesie tworzenia mafii paliwowej, która wykorzystywała wojskowe bazy do fałszowania paliw (blendowania). Z upływem czasu Kruczkowski stał się jednym z najbardziej zaufanych ludzi ”Baraniny” i znał wiele jego planów, zanim jeszcze zostały one zrealizowane. W latach 90-tych„Baranina” wszedł również mocno w świat polskiego biznesu i polityki. Dużą rolę odegrała w tym jego znajomość z Andrzejem Kuną i Aleksandrem Żaglem. Dzięki nim nawiązał bliskie kontakty z Edwardem Mazurem, polskim biznesmena z USA, który podobnie jak Herszman miał wielkie wpływy w MSW. Poznał również Aleksandra Gawronika – byłego SB -eka, który należał do ścisłej czołówki ludzi polskiego biznesu. Potem byli kolejni wielcy biznesmeni z Janem Kulczykiem i Ryszardem Krauze włącznie. Chociaż tego ostatniego poznał w Wiedniu jeszcze w latach 80-tych. Ale Kuna i Żagiel wprowadzili „Baraninę” nie tylko w środowisko biznesu, ale także w krąg polityków postkomunistycznej lewicy. Stało się to za pośrednictwem mieszkającego przez wiele lat w Wiedniu Sławomira Wiatra – syna znanego marksisty prof. Jerzego Wiatra. Wspólnie z młodym Wiatrem „Baranina” stworzył firmy Polmarck i Billa Poland Polmarck. W tej ostatniej zatrudniony był przez pewien czas płk Władimir Ałganow. Mająca sieć sklepów Billa weszła na warszawski rynek dzięki mocnemu wsparciu Aleksandra Kwaśniewskiego – nowego lidera postkomunistycznej lewicy i przyszłego Prezydenta RP. Z kolei na rynek Wybrzeża „Billę” wprowadzał znany „Baranienie” jeszcze z Wiednia Ryszard Krauze. Za pośrednictwem Kuny i Żagla „Baranina” poznał także Ireneusza Sekułę – szefa Głównego Urzędu Ceł (GUC) i jednego wówczas z czołowych polityków postkomunistycznego SLD. Ale nie tylko politycy SLD znaleźli się kręgu politycznych znajomych Jeremiasza Barańskiego. W swojej wrocławskiej willi „Baranina” gościł także polityków Unii Wolności i Kongresu Liberalno Demokratycznego (KLD). Wielu z nich jest nadal ważnymi postaciami polskiej polityki.
Wspólne interesy
To wszystko sprawiło, że dość szybko wykształcił się bardzo familiarny układ o charakterze mafijnym, w którym „Baranina” odgrywał jedną z kluczowych ról, a być może nawet rolę najważniejszą. Prawdziwy „zloty wiek” zaczął się dla tego układu wraz z prezydenturą Aleksandra Kwaśniewskiego. Wtedy też układ ten osiągnął najwyższy stopień zorganizowania. W gruncie rzeczy stał się on dlatego lepiej zorganizowany, ponieważ poszczególne jego ogniwa znacznie lepiej się uzupełniały i współpracowały ze sobą niż było to wcześniej. Nie były to już tylko transakcje przemytu na szeroka skalę, tak jak było to na początku lat 90 –tych, gdy firmy ludzi „Baraniny” przemycały na masową skale spirytus do Polski i organizowały na miejscu jego dystrybucję. Nie był to też wyłącznie import towarów po uprzednim uzyskaniu od „swoich” ludzi kluczowych informacji handlowych, jak np. było to w 1996r. gdy Kuna z Żaglem wiedząc od Sekuły o zniesienia cła na zboże natychmiast zorganizowali t import milionów ton zboża z Uzbekistanu przy pomocy Ałganowa. Coraz częściej ludzie układu wiedeńskiego partycypowali w prywatyzacjach państwowych gigantów, czy kontraktach dużych państwowych spółek, gdzie tylko teoretycznie Skarb Państwa miał pakiet kontrolny udziałów. Atmosfera familiarności ludzi układu wiedeńskiego zapewniała im konsumpcję najlepszych „konfitur”, jakie były na polskim rynku. Swoistym wyrazem tej familiarności było spotkanie opłatkowe, jakie miało miejsce w grudniu 1995r. w warszawskim hotelu Holiday Inn, zorganizowane przez zarządcę firmy Nieruchomości Royal Wilanów należącej do Jolanty Kwaśniewskiej, w którym oprócz tej ostatniej udział wzięło wiele ważnych figur układu z Andrzejem Kuną, Aleksandrem Żaglem, Edwardem Mazurem i Sławomirem Wiatrem na czele. Ale w drugiej połowie lat 90-tych układ wiedeński mógł cieszyć się ochroną ze strony polskiego MSW. Miał zresztą tam swoich ludzi, którzy skrupulatnie dbali o to, aby jego interesy miały należyty „parasol bezpieczeństwa”. Bardzo często zdarzało się też, że pieniądze z haraczy, agencji towarzyskich, przemytu narkotyków, czy prania brudnych pieniędzy pochodzące od ludzi układu wiedeńskiego trafiały za pośrednictwem Fundacji „Bezpieczna Służba” jako dotacje dla Policji. Każdy kto stał na drodze tego procederu lub go nie aprobował do końca mógł zostać zlikwidowany. Tak stało się 25 czerwca 1998r. z Komendantem Głównym Policji Markiem Papałą, który został zastrzelony przez zawodowego zabójcę pod budynkiem przy ul. Rzymowskiego 17 w Warszawie, gdzie znajdowało się jego służbowe mieszkanie. Zaledwie dwie godziny wcześniej Papała przebywał na przyjęciu, gdzie m.in. prowadził rozmowy z Edwardem Mazurem i innymi członkami układu. Dwa i pół roku później opinię publiczną w Polsce poruszyło kolejne głośne morderstwo. Tym razem jego ofiarą był były minister sportu w rządzie Jerzego Buzka – Jacek Dębski. 12 kwietnia 2001r. w Warszawie został ona zastrzelony killera „Baraniny” Tadeusza Maziuka „Saszę”. Dębski miał zginąć w związku z konfliktem do jakiego doszło pomiędzy nim a współpracownikami „Baraniny”. Doszło do niego na tle rozliczeń związanych z przemytem narkotyków o wartości 50 mln marek, które miały być przemycane do Polski w płynach infuzyjnych, importowanych przez polskie szpitale. Tamte morderstwa wstrząsnęły całą Polską, pokazując jak głęboko jesteśmy patologicznym państwem. Ale to były też wydarzenia, które spowodowały swoiste przesilenie w działalności ludzi układu wiedeńskiego. W obu przypadkach toczyły się bowiem śledztwa, a ich wyjaśnienie mogło zadecydować o wizerunku całego państwa. Niebawem jednak okazało się że ślady zbrodni na Jacku Debskim prowadzą do „Baraniny” i tego ostatniego aresztowała austriacka policja. Ale austriackie śledztwo okazało się prawdziwym czubkiem istnej „góry lodowej” . W jego trakcie okazało się bowiem, że „Baranina” skorumpował wielu oficerów austriackich służb specjalnych i policji, a był to dopiero początek. Gdy „Baraninę” miał go przesłuchać w austriackim areszcie polski prokurator stała się rzecz niecodzienna, jak na świadka, który był najlepiej strzeżonym wówczas austriackim więźniem. 7 maja 2003r. znaleziono go w jego więziennej celi powieszonego. Mało kto wierzył wówczas, że było to zwykłe samobójstwo, zwłaszcza po tym jak okazało się że do wiedeńskiej willi „Baraniny” dokonano włamania, w wyniku którego zginęły skrupulatnie prowadzone przez niego notatki dotyczące prowadzonych interesów. Ale śmierć „Baraniny” jakkolwiek spektakularna, nie była końcem układu wiedeńskiego, w którym odgrywał jedną z ważniejszych ról. Życie toczyło się dalej, a interesy ludzi niewidzialnego układu wiedeńskiego kwitły w Polsce dalej. I wreszcie przyszedł luty 2004r. i afera jaka wybuchła w związku z ujawnionymi informacjami na temat aresztowania prezesa Orlenu – Andrzeja Modrzejewskiego. Gdy 6 lipca 2004r. odbyło się pierwsze posiedzenie Nadzwyczajnej Komisji Śledczej, która miała zbadać sprawę, wypadki coraz bardziej zaczęły toczyć się nie pomyśli ludzi układu. Szybko okazało, że polski rynek paliwowy to morze patologii i niejasnych biznesów, których beneficjentami są nie tylko politycy, biznesmeni ale również mafia i współdziałający z nią oficerowie polskich służb, zarówno tych cywilnych jak i wojskowych. Notatka jaką ujawnił szef agencji wywiadu Ananicz, pokazująca ubijanie interesu pomiędzy biznesmenem Janem Kulczykiem a rosyjskim agentem płk Władimirem Ałganowem w wiedeńskiej restauracji była tylko ich częścią. Tak naprawdę komisja okazała się krwawym ciosem dla ludzi układu wiedeńskiego, ze szczególnym wskazaniem należących do niego polityków SLD. Jej największą ofiara stał się ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski, którego poparcie społeczne spadło niczym ceny akcji na nowojorskiej giełdzie podczas „czarnego czwartku”. Komisja obnażyła bowiem ogromną liczbę niejasnych biznesowych kontaktów Kwaśniewskiego, a także w zupełnie innym niż dotychczas świetle postawiła fundację dobroczynną jego żony. Nic zresztą dziwnego! Jolanta Kwaśniewska nie chciał komisji udostępnić danych dotyczących darczyńców i działalności swojej fundacji. Właśnie po tej komisji śledczej polskie społeczeństwo zaczęło domagać się otwarcie sanacji państwa. Tego domagali się wówczas zarówno prezes PiS Jarosław Kaczyński, jak i przewodniczący PO – Donald Tusk. I to wtedy pojawiło sie hasło IV RP, która miała zastąpić skompromitowaną działalnością układu wiedeńskiego III RP.
Czy rzeczywiście układ wiedeński umarł
Prze kilkanaście lat układ wiedeński demoralizował Polskę i wyssał z niej ogromne pieniądze. Dzisiaj nawet nie jesteśmy w stanie tego dokładnie oszacować. Bo też wcale nie jest to proste. Układ wiedeński nie był bowiem prostą siecią polityczno - biznesowo – przestępczych powiązań. Oprócz ludzi, którzy przez lata do niego należeli były setki firm, spółek, fundacji za pomocą których robiono przestępcze interesy. Wiele z nich rozpłynęło się, a pieniądze z brudnych transakcji zostały zdeponowane w zagranicznych bankach. Korzystają dzisiaj z nich rodziny ludzi układu wiedeńskiego. One nie muszą się martwić o stan polskiego państwa i koniunkturę jej gospodarki.
Ale czy rzeczywiście Afera Orlenowska była faktycznym końcem układu wiedeńskiego? Nie jest to wcale pewne. Kolejne afery gospodarcze jakie wybuchały w Polsce od tamtego czasu mogą temu nawet przeczyć, albowiem ich bohaterowie prowadzili interesy z samym „Baraniną”. Tak było m.in. w przypadku afery hazardowej, jaka jesienią 2009r. jeszcze raz wstrząsnęła polskim państwem. Ale nie tylko ludzi układu wiedeńskiego można było spotkać, gdy ujawniano w Polsce kolejne gospodarcze afery. Wielu szefów ważnych instytucji, a nawet członkowie obecnego polskiego rządu było w przeszłości gośćmi „Baraniny”. Ale dzisiaj to już tajemnica, skrywana jedynie w aktach operacyjnych polskich służb i nigdy do końca nie wyjaśnionych prokuratorskich postępowań. Pewne jest jedno, że żaden układ nie umiera do końca i trzeba tylko czasu, jak się odrodzi na nowo. Dzisiejszy stan polskiego państwa, które jak powiedział niedawno jeden członków rządu „faktycznie nie istnieje” karze sądzić, że układ wiedeński może rzeczywiście się odrodzić i jeszcze nie raz przekonamy się o jego istnieniu.
Leszek Pietrzak
Były pracownik BBN, zajmował się rosyjską propagandą, jest m.in. współautorem raportu BBN o rosyjskiej propagandzie historycznej opublikowanego przed wizytą W. Putina w Polsce w dniu 1 września 2009r.
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Traktujmy termin "UKŁAD WIEDEŃSKI"
jako symbol tego, czym faktycznie jest oligarchia III RP, która jest zjawiskiem naprawdę bardzo złożonym, wielowymiarowym, a które może być przypisane do bardzo różnych kategorii. Możemy mówić o układzie, albo o kleptokracji albo o ponerologii. Każde takie przyporządkowanie wtłacza zjawisko UKŁADU WIEDEŃSKIEGO, do zbyt ubogiego formatu, zbyt zawęża pole obserwacji, jest więc mylące albo nawet wprowadza w błąd.
Ten rak toczący polską państwowość jest kategorią tak ważną, że potrzebne jest nadanie mu samodzielnej nazwy.
michael
2. To są zdrajcy, najpodlejsi zdrajcy mojej Ojczyzny
Wstrętni, zdegenerowani zdrajcy. Kanalie.
Mówię to o działającej w "układzie wiedeńskim" oligarchii III RP, tym raku magdalenkowym, o tej wynaturzonej chorej tkance przerastającej nasz polski naród, który musi dzisiaj wyrwać ją z siebie.