Święty Franciszek Ksawery
Żywot świętego Franciszka Ksawerego, jezuity
(żył około roku Pańskiego 1552)
Na akademii paryskiej zasłynął około roku 1533 jako profesor filozofii młody szlachcic Franciszek, rodem ze zamku Ksawier pod Pampeluną w Hiszpanii. Równocześnie z nim chodził do akademii szlachcic hiszpański Ignacy, którego serce dążyło do wyższego celu. Młody Ignacy odgadł w uczonym Franciszku Ksawerym narzędzie wybrane i nie szczędził starań i zabiegów, aby go pozyskać dla Chrystusa. Nie przestawał przypominać mu pamiętnych słów Zbawiciela: "Co pomoże człowiekowi, choćby cały świat zyskał, a szkodę by poniósł na duszy?" W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny ślubował Franciszek wraz z Ignacym i pięciu innymi poświęcić życie nawracaniu niewiernych i zbawieniu duszy, a ustąpiwszy z katedry profesorskiej, zajął się nauką teologii.
Gdy w jakiś czas potem król portugalski Jan III zwrócił się do Ignacego z prośbą o kilku zakonników, którzy by mieli chęć udać się na misje do Indii Wschodnich, Ignacy wyznaczył na ten cel Franciszka Ksawerego i jeszcze drugiego kapłana.
Otrzymawszy błogosławieństwo papieża Pawła III odbył Franciszek pielgrzymkę do obrazu Matki Boskiej w Lorecie, do której miał osobliwsze nabożeństwo, a potem wybrał się przez Alpy do Lizbony. W podróży przechodził około rodzinnego zamku, w którym żyła jeszcze ukochana matka, ale z tęsknoty oglądania jej uczynił ofiarę Bogu i kazał ją tylko przez drugich pożegnać tymi słowy: "Spodziewam się wkrótce i na wieki oglądać cię w Niebie". W stolicy Portugalii mieszkał przed wybraniem się w drogę nie w pałacu królewskim, lecz w szpitalu, poświęcając cały czas pielęgnowaniu chorych. Podróż do Indii trwała trzynaście miesięcy. Po wylądowaniu w Goa poprosił o ciasną komórkę w szpitalu i torował sobie drogę do serc pogan w ten sposób, że nasamprzód starał się usunąć zgorszenia między tamtejszymi chrześcijanami. Rano pierwszym jego zajęciem było krzepienie ciała i duszy więźniów i chorych. Potem przechodził wszystkie place i ulice miasta z dzwonkiem w ręku i zapraszał dzieci i doroślejszych do kościoła na nauki katechizmowe. Za pośrednictwem dzieci zjednywał sobie zaufanie i wdzięczność rodziców. Wielka była ilość grzeszników, którzy wskutek jego zabiegów szczerze się nawrócili, i pogan, którzy prosili o chrzest święty. Założył także seminarium w celu wychowywania i kształcenia młodych współpracowników. Później udał się do szczepu Parawasów, którzy już dawniej byli przyjęli chrzest, ale dla braku nauki i kapłanów popadli znowu w pogaństwo. Po przybyciu zdziałał wiele cudów przy chorych i zmarłych, co na krajowcach uczyniło niesłychane wrażenie. Uprzejmością i gorliwością w nauczaniu pozyskał sobie wszystkich, a ziarno przez niego rzucone wydało tysiąckrotny plon. Aby ten plon nie zniszczał, budował Franciszek kościoły, uregulował nabożeństwo, a najzdatniejszych nowonawróconych mianował nauczycielami. Następnie udał się do Trawankoru, gdzie za widoczną przyczyną niewyczerpanej łaski Bożej zaraz w pierwszym miesiącu ochrzcił dziesięć tysięcy pogan i w krótkim czasie poświęcił 45 kościołów. Sława św. cudotwórcy rozeszła się po całych Indiach. Zewsząd go zapraszano, wszędzie z radością witano. Błogie skutki działalności spowodowały go do napisania prośby do świętego Ignacego, aby mu przysłał jeszcze więcej misjonarzy.
Gdy na wyspie Terrate założył liczną parafię, doszła go wiadomość, że mieszkańcy Mory, nienawidzący Portugalczyków, zamordowali przyjaciela jego Simona, który ich nawrócił do chrześcijaństwa, i popadli znowu w bałwochwalstwo. Franciszek bez namysłu wybrał się do nich w drogę. Odradzano mu tę podróż, gdyż klimat tych stron był niezdrowy, mieszkańcy byli osławieni jako rozbójnicy, a skwary tamtejsze były dla cudzoziemców nieznośne. Na te przestrogi tak odpowiedział: "Gdyby to były kopalnie złota, srebra i drogich kamieni, gdyby tam można liczyć na obfity połów pereł, każdy by tam poszedł, nie pytając o niebezpieczeństwa. Czyż by kupiec miał okazywać więcej odwagi w nadziei obfitego zysku i zbogacenia, aniżeli misjonarz chrześcijański, któremu wiadomo, że może tam pozyskać dla Nieba dusze nieśmiertelne? Choćby mi się udało ocalić tylko jedną duszę, nie powinienem się ulęknąć nawet największego niebezpieczeństwa".
Pojechał więc, zdobył dla Chrystusa dwa największe miasta i zbawiennie wpłynął na poprawę obyczajów ich mieszkańców. Potem udał się do miasta Goa, powitał przybyłych z Europy misjonarzy i każdemu z nich wyznaczył teren działania.
Zamiast wypocząć po mozolnej pracy, wsiadł na statek pogańskiego rozbójnika morskiego i puścił się do Japonii, leżącej na wschodnim krańcu Azji. Wylądował na brzegu wyspy bez broni, bez funduszów, bez znajomości języka krajowego, bez pomocy obcej, polegając jedynie na Bogu i nadziei, że Wszechmocny udzieli mu daru porozumienia się z rozmaitymi szczepami osiadłymi na wyspach, tworzących cesarstwo japońskie. Głoszenie Ewangelii było tu niesłychanie trudne, a nawet niebezpieczne, gdyż kapłani we wszystkim stawiali mu nieprzezwyciężone przeszkody, mimo to jednak zdołał w ciągu półtrzecia roku zasiać tyle ziarna Boskiego, że posiew ten w chwili jego odjazdu bujnie się rozkrzewił, bo po trzydziestu latach było w Japonii już około czterysta tysięcy chrześcijan.
Święty Franciszek Ksawery
Ksawery przyszedł do przekonania, że nawrócenie Japonii pójdzie szybszym krokiem, jeśli przedtem przyjmą wiarę Chrystusową Chińczycy, którzy mieli u Japończyków wielkie znaczenie, pospieszył przeto do Goa, ażeby się przysposobić na tę ważną misję. Sprzysięgli się przeciw niemu ludzie i żywioły, aby zniweczyć jego usiłowania, ale mimo to dotarł aż do wyspy Sancian, skąd miał już niedaleko do Chin, celu swej tęsknoty. Wtem zapadł na ciężką febrę; leżąc w nędznej, słomianej chacie, pozbawiony pomocy, z cierpliwością znosił boleści przedśmiertne i skonał z obliczem niebieską radością rozjaśnionym dnia 2 grudnia 1552, licząc lat czterdzieści sześć. Święte jego zwłoki spuszczono do grobu w kościele jezuitów w Goa. Paweł V ogłosił go w roku 1619 Błogosławionym, a Grzegorz XV zaliczył w roku 1622 w poczet Świętych Pańskich; święte "Stowarzyszenie rozszerzania wiary" czci w nim swego patrona.
Nauka moralna
Podajemy na tym miejscu zdarzenie z życia świętego Franciszka, które jeszcze lepiej da nam poznać ducha, jaki ożywiał tego świętego apostoła.
Będąc w Indiach zadał sobie Ksawery dużo pracy, aby nawrócić pewnego portugalskiego szlachcica, który chlubił się ze swego niedowiarstwa i bezbożności. Wesołą gawędką udało mu się pozyskać jego zaufanie i przychylność, po czym starał się przemówić mu do serca i wykazać konieczność pokuty i pojednania się z Bogiem. Szlachcic odpowiedział na napomnienia i przestrogi drwinkami i szyderczym uśmiechem. Nie zwątpił jednak Ksawery i nie poprzestał na tym, lecz przy każdej sposobności ponawiał prośby i przestrogi. Wszystkie usiłowania były nadaremne. Pewnego dnia wyszli razem na przechadzkę do pobliskiego zagajnika. Ksawery wznowił rozmowę o miłosierdziu i sprawiedliwości Bożej. Naraz ukląkł, obnażył plecy, wydobył spod habitu dyscyplinę i tak się nią osmagał, że krew zaczęła spływać mu po ciele, przy czym w te słowa odezwał się do szlachcica: "Czynię to dla twej duszy, a uczyniłbym daleko więcej, byle by ją uratować! Ale cóż by znaczyła ta drobnostka wobec tego, co Jezus Chrystus dla ciebie uczynił? Czyż by męka Jego i okrutna śmierć nie miały wzruszyć twego serca?" Po czym wzniósłszy oczy w Niebo westchnął: "O Jezu, nie patrz na to, czym ja biedny grzesznik chciałbym Cię przebłagać, lecz na własną Przenajświętszą Krew, i racz się nad nami zmiłować". - Szlachcic stanął jakby w ziemię wryty. Nie mogąc pojąć ogromu takiej miłości bliźniego, ukląkł obok Ksawerego, prosząc, aby przestał się katować, obiecał poprawę i wiernie dotrzymał słowa.
Modlitwa
Boże, któryś ludy Indii chciał przez nauki i cuda świętego Franciszka Ksawerego wcielić do Twego Kościoła, spraw łaskawie, abyśmy naśladowali przykłady cnót jego, jak i wielbili jego wspaniałe cnoty. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.
Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku - Katowice/Mikołów 1937r.
św. Franciszek Ksawery
urodzony dla świata 7.04.1506 roku
urodzony dla nieba 2.12.1552 roku
beatyfikowany 1619 roku
kanonizowany 1622 roku
wspomnienie 3 grudnia
______________________________________________
Z pism św. Franciszka pozostały jego listy. Są one najpiękniejszym poematem jego życia wewnętrznego, żaru apostolskiego, bezwzględnego oddania sprawie Bożej i zbawienia dusz. Już w roku 1545 ukazały się drukiem w języku francuskim, a w roku 1552 w języku niemieckim.
Do chwały błogosławionych wyniósł Franciszka Ksawerego papież Paweł V w 1619 roku, a już w trzy lata potem, w 1622 r., kanonizował go papież Grzegorz XV wraz z Ignacym Loyolą, Filipem Nereuszem, Teresą z Avila i Izydorem Oraczem. W roku 1910 papież św. Pius X ogłosił św. Franciszka Ksawerego patronem Dzieła Rozkrzewiania Wiary, a w roku 1927 papież Pius XI ogłosił go wraz ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus głównym patronem misji katolickich. Jest patronem Indii i Japonii oraz marynarzy. Orędownik w czasie zarazy i burz.
W ikonografii św. Franciszek Ksawery przedstawiany jest w sukni jezuickiej obszytej muszlami lub w komży i stule. Niekiedy otoczony jest gronem tubylców. Jego atrybutami są: gorejące serce, krab, krzyż, laska pielgrzyma, stuła.
- intix - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. Święty Frańciszek Ksawery. (1506-1552.)
Urodził się Frańciszek w dziedzicznym zamku swej rodziny Ksawer w królestwie Nawarra w Hiszpanii 1506 roku z Jana Jasso i Maryi Arpilcueta, rodziców szlacheckiego pochodzenia. Obdarzony niezwykłą bystrością umysłu, nie chwycił się zwyczajem rodzinnym służby wojennej, lecz zamierzał obrać sobie nauki jako cel życia. Na wszechnicy paryskiej słuchał filozofii, rychło uzyskał stopnie akademickie; obszerną swą wiedzą, potęgą wymowy i nadzwyczajną urodą wzbudzał podziw wszystkich. Oszołomiony sławą marzył już młody uczony o wielkich zaszczytach i wysokich stanowiskach. Razem z Ksawerem kształcił się w Paryżu jeszcze inny szlachcic hiszpański, św. Ignacy z Loyola, który ożywiony gorącem pragnieniem służenia Bogu i bliźnim pragnął pozyskać dla swego zakonu uczonego ziomka. Nie szczędził przeto trudów i zabiegów, by Frańciszka innym natchnąć duchem. Dumny Frańciszek szydził początkowo z umartwień, pokory i poświęcenia św. Ignacego, ale rozbroiły i upamiętały go wreszcie słowa Pana Jezusa, które Ignacy często mu powtarzał: "Cóż pomoże człowiekowi, choćby świat cały pozyskał, a szkodę odniósł na duszy swojej?" Poddał się tedy całkiem kierownictwu św. Ignacego; w dzień Wniebowzięcia Najśw. Panny Maryi r. 1534 złożył z kilku towarzyszami w kościele Montmartre w Paryżu śluby, że życie swe poświęci nawracaniu niewiernych w Ziemi Świętej i zbawieniu dusz wiernych. Frańciszek zrzekł się obowiązków mistrza filozofii; począł słuchać teologii a surowemi umartwieniami, postami i bezustanną modlitwą gotował się do pracy apostolskiej.
W roku 1537 podążył św. Frańciszek z polecenia św. Ignacego do Wenecyi. Całą tę drogę odprawił pieszo jako ubogi pielgrzym, kilka tylko książek niosąc w tłomoczku. W Wenecyi spędził sługa Boży dwa miesiące w szpitalu nieuleczalnych, doglądając chorych. Służył chorym z wielką pokorą, upominał ich do cierpliwości i śmierci pobożnej, zamiatał izby, słał łóżka i wszelkie inne czynił posługi. Pewnym jednakże chorym, dotkniętym okrutnie obmierzłą chorobą, Frańciszek z początku się brzydził; nie mógł się przezwyciężyć nawet, aby na niego patrzeć. Wtedy wyobraził sobie, że chory to Jezus, którego tak bardzo kochał; zwalczył siebie, jął całować sprośne rany chorego. Odtąd nie czuł wstrętu do najobrzydliwszych cierpień tego rodzaju. Tu w Wenecyi otrzymał Frańciszek święcenia kapłańskie, złożywszy na ręce posła papieskiego ślub posłuszeństwa, ubóstwa i czystości. Do odprawienia pierwszej ofiary gotował się czterdzieści dni w pewnej ubogiej, słomą przykrytej chacie niedaleko Padwy postem, modlitwą i rozmyślaniem; poczem odprawił Mszą św. z najgłębszem przejęciem.
Tymczasem porzucił był Ignacy św. pierwotny swój zamiar nawracania niewiernych; postanowił natomiast służyć zbawieniu dusz chrześcijańskich wedle rozkazu papieża. Św. Frańciszek pracował najpierw w Bologni, gdzie prostemi kazaniami i przykładem ubogiego a pełnego poświęcenia żywota przywiódł wielu do życia cnotliwego; później działał w Rzymie przy kościele św. Wawrzyńca z niemałym pożytkiem. W tym czasie zaniósł król portugalski Jan III. prośbę do papieża i św. Ignacego, by mu dał kilku zakonników dla Indyi Wschodnich. Wybór padł na Frańciszka i na jeszcze jednego towarzysza, nazwiskiem Piotr Mascarenhas. Frańciszek widział w tem wolę Bożą; bez zwłoki wyruszył do Lizbony, stolicy Portugalii. Droga prowadziła blisko zamku ojcowskiego, gdzie żyła jeszcze matka misyonarza; mimo to. odmówił sobie zakonnik przyjemności odwiedzin, pomny na słowa Pańskie, iż prawdziwy uczeń Chrystusowy w służbie Bożej nie ogląda się ani na dom ani na matkę i ojca swego. W Lizbonie przyjął król Frańciszka i jego towarzysza nader życzliwie; ofiarował mu na tymczasowe i mieszkanie wspaniały pałac, lecz Frańciszek zamieszkał w szpitalu, by usługiwać chorym. Bawił tu ośm miesięcy, a przykład jego życia bogobojnego i pełne namaszczenia nauki tak ujęły serca mieszkańców, że miasto duchowo się odrodziło, a Jezuitów nazywano apostołami.
Dnia 7. kwietnia 1541. r. wsiadł Frańciszek św. na okręt i ruszył ku Indyom. Podróż trwała trzynaście miesięcy. Trzeba było opłynąć całą Afrykę, Arabię i Persyę i dwakroć mijać równik, gdzie panują nieznośne gorąca, w których żywność się psuje, a ludzie w ciężkie popadają choroby, Mąż Boży okazywał się w ciągu całej podróży dla wszystkich duszpasterzem, kaznodzieją i samarytaninem niedoścignionym. W maju 1542 dotarł wreszcie do Goa, stolicy indyjskiej.
Królowie portugalscy, zawładnąwszy Indyami, byli w tym kraju już dawniej osadzili biskupa i kilku kapłanów z zakonu frańciszkańskiego dla zaopatrywania potrzeb duchownych tamtejszych chrześcijan. Było to wszakże za mało. Portugalczycy, za przykładem zamieszkałych Saracenów i Indów oddawali się nierządowi; chociaż jawnie nie porzucili wiary św., to jednakże czynami zapierali się Chrystusa. Ciężka więc praca czekała naszego św. misyonarza. Jako człowiek roztropny zaczął Ksawery od tego, że pozyskał sobie zaufanie biskupa. Aczkolwiek wyposażony władzą posła papieskiego, poszedł do biskupa i oświadczył, że wbrew jego woli nic poczynać nie będzie. Ujęła biskupa pokora Frańciszka; pozwolił mu czynić wszystko, co uzna za pożyteczne. By ze skutkiem pracować wśród pogan, umyślił mąż święty, usunąć przedewszystkiem zgorszenia u chrześcijan. Uprosił sobie izdebkę w szpitalu i tam służył rano pomocą chorym i więźniom, po południu zaś obchodził z dzwonkiem w ręku całe miasto i zwoływał dzieci do kościoła na katechizacyą. Prowadząc dzieci do kościoła, uczył je śpiewać pieśni pobożnych i rugował tym sposobem piosnki bezwstydne. Praca jego przyniosła plon obfity; Portugalczycy wyrzucali nierządnice z domu albo brali je za małżonki, a poganie przyjmowali licznie chrzest św. Założył niebawem Frańciszek Ksawery seminaryum dla kształcenia młodych współpracowników.
Potem podążył misyonarz na wyspę Ceylon, gdzie nawrócił licznych mieszkańców. Wspierał Pan Bóg sługę Swego licznymi cudami nad chorymi i zmarłymi, które wywierały wrażenie potężne. W czasie morowego powietrza zbiegali się doń ludzie, a on uzdrawiał wszystkich. Gdy zajęty nauczaniem sam nie mógł chorym służyć, posyłał swoich uczniów, a i oni za pomocą Boską czynili różne cuda. W krótkim czasie utwierdził na onej wyspie chrześcijaństwo i pozyskał nowych dusz bardzo wiele. By utrwalić żniwo ewangeliczne, ustanowił w każdem miasteczku męża pobożnego, któremu polecił dozór nad dorosłymi i udzielanie nauki młodszym. Stamtąd pospieszył Frańciszek do królestwa Trawankor, a nadzwyczajną swą powagą sprawił, że w ciągu miesiąca przyjęło chrzest św. przeszło dziesięć tysięcy pogan.
Sława męża świętego rozeszła się wkrótce po całych Indyach; zewsząd proszono go na misye i wszędzie przyjmowano bardzo życzliwie. Zwrócił się więc do króla Jana z prośbą o przysłanie nowych misyonarzy. Zaledwie powitał przybyłych z Europy współpracowników i wyznaczył im pole działania, aliści zapragnął pozyskać dla Chrystusa nowy kraj, a mianowicie Japonię. Był to kraj pogański, odkryty dopiero od niedawna, a położony na samym krańcu znanego podówczas świata. Przyjaciele odradzali Frańciszkowi daleką i niebezpieczną drogę, ale on mówił: "Wstyd mnie nie jechać tam na szczepienie wiary, dokąd jadą kupcy dla nabywania bogactw. Czyżby kupiec dla zdobycia skarbów znikomych więcej miał mieć odwagi aniżeli misyonarz chrześcijański, który wie, że tam zdobyć można dusze nieśmiertelne dla nieba?" By nie wzbudzić podejrzenia u Japończyków, wyprawił się nie na okręcie portugalskim, lecz na statku pewnego pogańskiego rozbójnika morskiego. Stanął na ziemi japońskiej 1548. r. bez broni, bez pieniędzy, bez znajomości języka krajowego, ale ufny w pomoc Boską. Zaczął od tego, że poduczył się z wielkim trudem języka japońskiego, by przemawiać do pogan bez pomocy tłomacza; zaprzestał jeść mięsa, by tem łatwiej pozyskać lud, którego kapłani czyli bonzowie mięsa nie używali, a gdy było potrzeba, przemieniał ubogi swój ubiór pielgrzyma na wspaniale szaty posła portugalskiego. Bonzowie japońscy patrzeli na działalność Ksawerego okiem nienawistnem i gdzie mogli zohydzali go wobec królów i ludu, ale uczony uczeń Jezusowy pokonał ich w kilku rozprawach, a lud pociągał ku sobie niezrównaną potęgą wymowy i licznymi cudami. Kiedy po dwóch latach opuszczał Japonię, zostawił tam już pokaźną liczbę chrześcijan; po latach trzydziestu liczono w Japonii 400000 wyznawców wiary Chrystusowej.
Japończycy otrzymali wiarę swoją pogańską od Chińczyków. Bonzowie mawiali przeto świętemu Frańciszkowi, żeby wpierw nawracał Chiny; potem pójdą za przykładem sąsiadów. By się przygotować na tę nową wielka misyę, powrócił Ksawery do Goa, do swego kolegium indyjskiego. Napisawszy stąd do św. Ignacego sprawozdanie z działalności, puścił się dnia 16. kwietnia 1552. r. z kilku kapłanami ku Chinom. Zazdrość ludzka i nawałnica morska stwarzały Świętemu ogromne przeszkody, lecz zapał jego rósł w miarę trudności. Dotarł szczęśliwie aż na wyspę Sancyan, skąd ujrzał Chiny, swą ziemię upragnioną. Kara śmierci czekała każdego chrześcijanina, któryby się ośmielił wkroczyć do państwa niebieskiego. Mimo to nie żałował Ksawery zabiegów, by się wkraść do miasta portowego Kantonu.
Wtem zdjęła go niespodzianie gwałtowna gorączka. Dwanaście dni leżał św. Frańciszek w nędznej chacie nad wybrzeżem morskiem, wystawiony na ostry wiatr północny. Z okiem w niebo wpatrzonem, z imieniem Jezus i Marya na ustach poszedł po nagrodę niebieską dnia 2. grudnia 1552. r. Święte zwłoki tego wielkiego apostoła Wschodu przewieźli Portugalczycy roku następnego do Goa i pochowali je tam w kościele jezuickim. Grzegorz XV. policzył Frańciszka Ksawerego w poczet świętych r. 1622. Był Frańciszek mężem prawdziwie wielkim. Dla Chrystusa gotów był wszystko uczynić. Nie dosyć mu było nawracać Indye, chciał głosić słowo Boże także w Japonii i Chinach, by świat cały pozyskać dla Chrystusa. Co do potęgi cudów, ilości zasług i darów Boskich, porównywać z nim można chyba tylko pierwszych apostołów. Wśród nieopisanych trudów i prześladowań doznawał Frańciszek często niewymownej radości w sercu. Słyszano go nieraz modlącego się do Pana Jezusa: Nie zalewaj mnie Panie na tym świecie tak wieikiem weselem, a jeśli ma trwać wesele z dobroci Twojej, przenieś mię do mieszkania Świętych; bo kto raz zasmakował niebieskiej słodyczy, prowadzi bez Ciebie gorzki żywot. Św. Frańciszka zowią apostołem Indyi. Uroczystość jego przypada na 3. grudnia.
Nauka
Święty Frańciszek Ksawery mawiał: Gdybym wiedział, że ktoś przyjmie przyjazną mą radę, udzieliłbym mu następującej zbawiennej wskazówki: Niechaj codziennie przez ćwierć godziny rozważa sobie ono słowo Boskie: "Cóż pomoże człowiekowi, choćby świat cały pozyskał, a szkodę odniósł na duszy swojej?" Niechaj prosi Boga o dobre zrozumienie tego upomnienia.
Mam to mocne przekonanie, że wszyscy przyjaciele krzyża Chrystusowego wpośród cierpień swoich wiodą życie błogie, że nie cierpieć znaczy dla nich tyle co nie żyć wcale. Bo czyż może być coś przykrzejszego jak żyć bez Jezusa Chrystusa, gdyśmy już raz zaznali w duszy Jego pokoju, a opuścili Go, by żyć dla chuci cielesnych? Wierz mi, nie ma szczęścia większego nadto, jak codziennie obumierać samemu sobie przez zwyciężanie swych namiętności. Niepojęte jest zaślepienie ludzi, iż sami, stawiając słaby opór pokusom, pozbawiają się najczystszych uciech życiowych.
Módlmy się razem ze św. Frańciszkiem Ksawerym o nawrócenie niewiernych:
"Boże Wszechmocny! wspomnij, iż dusze niewiernych stworzyłeś również na obraz i podobieństwo Swoje, że Jezus Chrystus również dla ich wiecznego zbawienia umarł śmiercią najboleśniejszą, i patrz, jak piekło nimi się napełnia, a Syn Twój w jakiej pogardzie u bałwochwalców! Wysłuchaj prośby Kościoła Swego; zapomnij o ich niewierności, o Panie! oświeć ich miłościwie, by uznali wreszcie naszego Pana Jezusa Bogiem prawdziwym.
_______________________________________________________
"ŻYWOTY ŚWIĘTYCH PAŃSKICH" - Poznań, dnia 10 lutego 1908.
Na podstawie kalendarza kościelnego z uwzględnieniem dzieła ks. Piotra Skargi T.J. oraz innych opracowań i źródeł na wszystkie dni całego roku ułożył
Ks. Władysław Hozakowski
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
2. Módlmy się
michael
3. Amen.
Szczęść Boże... Michael...
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
4. Litania do św. Franciszka Ksawerego
Kyrie, elejson. Chryste, elejson. Kyrie, elejson.
Chryste, usłysz nas. Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z Nieba, Boże, zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, synu ziemi hiszpańskiej, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, studencie uczelni paryskich, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, duchowy bracie Ignacego z Loyoli i Piotra Fabera, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, zdobyty dla Chrystusa przez Ćwiczenia Duchowne, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, czcicielu Trójcy Przenajświętszej, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, pełen wiary w zamysły Ojca Przedwiecznego, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, zatroskany o poznanie Jednorodzonego Syna Bożego, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, wrażliwy na natchnienia Ducha Świętego, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, pragnący upodobnić się do Jezusa, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, odważny głosicielu Jezusowej Ewangelii, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, niestrudzenie udzielający Sakramentów świętych, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, apostole według Serca Jezusowego, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, współzałożycielu Towarzystwa Jezusowego, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, który z pierwszymi jezuitami oddałeś się do dyspozycji Papieżowi w głoszeniu Ewangelii, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, wiernie realizujący ślubowane rady ewangeliczne, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, udający się w duchu posłuszeństwa przełożonym zakonnym z posługą misyjną, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, w posłudze misyjnej całkowicie ufający Panu Bogu, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, odważnie poszukujący dusz dla Chrystusa, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, wielki misjonarzu Indii i Japonii, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, ożywiony pragnieniem ewangelizacji Chin, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, zabiegający o ulżenie uciskanym przez kolonizatorów, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, zabiegający o nauczanie ubogich i zastraszonych, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, gorliwy w trosce o zbawienie bliźnich, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, w pracy misyjnej tęskniący za towarzyszami zakonnymi rozrzuconymi po całej Europie, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, samotnie umierający u wybrzeży Chin, módl się za nami.
Święty Franciszku Ksawery, wzorze wszystkich misjonarzy, módl się za nami.
Ks.: Módl się za nami święty Franciszku Ksawery
W.: Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
Módlmy się:
Boże, Ty przez misjonarską działalność świętego Franciszka Ksawerego pociągnąłeś do światła Ewangelii liczne narody, daj wszystkim wiernym tę samą gorliwość w rozszerzaniu wiary, aby na całej ziemi Kościół cieszył się z nowych wyznawców.
Przez Chrystusa, Pana Naszego. Amen.
______________________________________
Nowenna z prośbą o łaski
Nowenna ku czci św. Franciszka Ksawerego
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
5. Marzyciele - tekst Sebastian Musioł
W epoce powolnych statków żaglowych św. Franciszek Ksawery przemierzył pół świata w poszukiwaniu pogan, których chciał zdobyć dla Chrystusa. Spieszył się.
W XVI wieku chrześcijańska pozostawała tylko Europa. Choć umierał, nie spełniwszy marzenia, jego duchowi uczniowie dokonali misyjnej rewolucji.
Siódmego kwietnia 1541 roku, zaopatrzony w królewskie pełnomocnictwa oraz mandat legata papieskiego, Franciszek Ksawery wyrusza na misje do Indii. Jezuita, żołnierz Chrystusa, pragnie zdobywać dla Niego świat.
Urodził się 34 lata wcześniej, 7 kwietnia 1506 roku, na zamku Xavier w Hiszpanii. Zdolny, ambitny i wysportowany młodzieniec studiuje filozofię w Paryżu. Dzieli pokój z Ignacym Loyolą. Kiedy powstaje Towarzystwo Jezusowe, przyłącza się do niego bez wahania.
W poszukiwaniu "typowych pogan"
Po 13 miesiącach podróży i męczących postojów, 6 maja 1542 roku, do Goa przybija statek z Franciszkiem Ksawerym na pokładzie. Goa to stolica portugalskiej kolonii w Indiach. Portugalczycy od pół wieku starają się zaszczepić tu własne obyczaje. Burzą świątynie hinduskie, a uczonych hinduistów zmuszają do niszczenia własnych ksiąg religijnych.
Św. Franciszek Ksawery przemierzył pół świata, by nawracać pogan.
Franciszek Ksawery natychmiast zadziwia gorliwością ewangelizatora. Początkowo jego metody nie różnią się od kolonialnych. Dość szybko jednak zauważa, jak marne dają one efekty.
Przemyślawszy sprawę, Ksawery uznaje, że najważniejsze jest udzielanie chrztu. Po stosunkowo krótkiej katechezie włącza więc do Kościoła całe rzesze nawróconych. Podobno pewnego razu ochrzcił kilka tysięcy osób naraz. Aż do jego czasów nie znano działań misyjnych na tak wielką skalę.
Szukając "typowych pogan", którzy jeszcze nie słyszeli o Chrystusie, z wypiekami słucha opowieści o Japonii i Chinach-dopiero odkrywanych dla Europy. W 1549r. ląduje w Kraju Kwitnącej Wiśni. Władze japońskie zrazu nie stawiają mu przeszkód. Oporni są jednak bonzowie buddyjscy, ludzie są nieufni. Nie rozumieją, dlaczego mają słuchać ubogiego mnicha z obcego świata. Tu szacunek budzi człowiek o pewnym znaczeniu społecznym. Dlatego Ksawery wymaga, by jezuici nie ukrywali swej wiedzy i już samym dostojnym strojem zwracali na siebie uwagę, jako ludzie mający coś do przekazania. Kiedy stanie przed władcą, przywdzieje bogaty strój japoński i ofiaruje mu bogate dary.
Dotrzeć do Państwa Środka
Misja w Japonii powoli się rozwija, a Ksawery marzy o Chinach - najpotężniejszym państwie Dalekiego Wschodu. Zamkniętym i niezbadanym, o wspaniałej kulturze i historii. Daremnie jednak szuka kogoś, kto by chciał z nim jechać. Chińczycy byli wówczas wrogo nastawieni do Europejczyków, a nawet uwięzili przybyłych tam Portugalczyków. Niespożyty Franciszek wsiada mimo to na okręt z posłem wicekróla Indii do cesarza Chin. Przybywa do Malakki, ale tu właściciel statku odmawia posłowi i Franciszkowi dalszej jazdy. Wtedy wynajmuje dżonkę, na której dociera aż do wyspy Sancian. Niemal widać wybrzeże Kraju Środka. Utrudzony podróżą i zabójczym klimatem choruje. Umiera w nocy z 2 na 3 grudnia 1552 roku, w zaledwie 46. roku życia.
Marzenie Ksawerego jednak nie umiera. W tym samym roku, kiedy umiera Franciszek, we włoskiej miejscowości Macerata przychodzi na świat Matteo Ricci. 31 lat później stanie na chińskiej ziemi, a nawet zaprzyjaźni się z cesarzem Chin. Ten gruntownie wykształcony w zakresie prawa, filozofii, fizyki, astronomii i matematyki jezuita dokonał prawdziwej rewolucji w dziele misyjnym. Metoda Ricciego, znana jako inkulturacja, nie od razu zyskała uznanie. Narodziła się zaś pod wpływem porażek, do jakich nieuchronnie prowadziły próby przeszczepiania mentalności europejskiej w krajach Wschodu.
Portret Matteo Ricciego, namalowany w 1610r. przez chińskiego Jezuitę Yu Wen-hui
/Wikipedia/
Matteo Ricci zamierza postępować zgodnie z metodą apostołów, czyli "stać się Chińczykiem dla Chińczyków". Dlatego początkowo ubiera się jak mnisi buddyjscy. Przyjmuje nazwisko Li Ma-tou. Nie spieszy się, by chrzcić i nie uznaje chrztów masowych. W pierwszym roku swego pobytu w Chinach sakramentu chrztu udziela tylko jednemu choremu biedakowi. I znowu okazuje się, że w kraju uczonych mandarynów w największej cenie jest wykształcenie. Ricci upodobnia się więc do mandarynów z brodami i długimi włosami. Poznaje niuanse prowadzenia dysputy, uczy się rytu picia herbaty. Opanowuje skomplikowany ceremoniał grzeczności i uprzejmości. A przy tym doskonale mówi w dialekcie mandaryńskim, kreśli precyzyjne mapy i zdumiewa fotograficzną pamięcią.
Choć Mszę świętą odprawia tylko po domach i nie głosi kazań, wielu urzędników i uczonych zbliża się do Chrystusa. Matteo Ricci uważa, że nowi chińscy chrześcijanie nie powinni w żadnym wypadku rezygnować z lojalności wobec swego kraju; a po wtóre - chrześcijańskie objawienie tajemnicy Boga nie niszczy niczego, co piękne, dobre, prawdziwe i święte w starożytnej tradycji chińskiej; przeciwnie, dowartościowuje ją i udoskonala. Taka działalność misyjna nie jest nastawiona na szybkie sukcesy. Żniwo zostanie zebrane później.
Guru z Włoch
W Indiach misyjne dzieło św. Franciszka Ksawerego kontynuuje tymczasem Roberto de Nobili. W 1605 r. przybywa do Goa, gdzie obserwuje bezradność Portugalczyków. De Nobili nie rozumie, dlaczego misjonarze uzależniają udzielenie chrztu od wyrzeczenia się przynależności do kast, na które było podzielone społeczeństwo indyjskie. Przecież żaden Hindus z wyższej kasty nie pozwoli się ochrzcić europejskiemu księdzu, który obcował z niższymi kastami!
Roberto de Nobili ubierał się i żył jak hinduski asceta. Wiedział, że tylko w ten sposób może pozyskiwać Hindusów dla Chrystusa
De Nobili udaje się na południe kraju, do Maduraj, ponad-tysiącletniego ośrodka kultury hinduskiej. Zgodnie ze swym pochodzeniem ogłasza, że należy do kasty wojowników. Ubiera się i żyje jak hinduski asceta. Zamiast sutanny - widomego znaku obcości kulturowej - przywdziewa strój hinduskiego nauczyciela - guru. Goli głowę, nosi kij bambusowy w jednej ręce, a naczynie z wodą w drugiej, a także znak z pasty sandałowej na czole i święty sznur owinięty wokół szyi. Próbuje akomodacji, czyli dopasowania Dobrej Nowiny do zwyczajów i kultury indyjskiej. Włada sanskrytem, a święte księgi wedyjskie interpretuje w świetle Ewangelii.
Braminów, członków najwyższej kasty w społeczności indyjskiej, nie zwalcza, ale pozyskuje dla Chrystusa. Nowo ochrzczonym pozwala zachowywać ich dotychczasowe zwyczaje: rytualną kąpiel poranną, używanie pasty sandałowej, noszenie świętego sznura i pęku włosów z tyłu głowy. Nie muszą nawet zmieniać imion.
Kiedy umiera w 1656 roku, w misji madurajskiej żyje 40 tys. katolików należących do różnych kast.
Ojciec Narodu
Nowoczesne metody stosowane przez jezuitów w XVI wieku nie wszystkim się podobały. Zostały one nawet zakazane przez papieża Benedykta XIV. Dopiero Sobór Watykański II zaaprobował inkulturację i akomodację misyjną.
Dzisiaj misjonarz starannie przygotowuje się do wyjazdu. Poznaje obyczaje, dzieje i kulturę ludu, któremu pojedzie głosić Ewangelię. Mówi o Jezusie w języku zrozumiałym dla słuchaczy. Misjonarz okazuje się często Ojcem Narodu. Bywa, że po raz pierwszy spisuje przysłowia, podania i opowieści. Tworzy słowniki i... tłumaczy Pismo Święte.
POMOC DLA MISJONARZY
Dzieło Pomocy "Ad Gentes" 12 marca rozpoczyna swoją działalność. Jego celem jest gromadzenie pomocy dla misjonarzy. Do jego powstania przyczyni! się apel Benedykta XVI do polskich biskupów: "...proszę Was, abyście zachęcali Waszych prezbiterów do podejmowania posługi misyjnej czy też pracy duszpasterskiej w krajach, w których brak duchowieństwa. Wydaje się, że jest to dziś szczególne zadanie, a nawet w pewnym sensie obowiązek Kościoła w Polsce. Posyłając jednak kapłanów za granicę, zwłaszcza na misje, pamiętajcie, aby zapewnić im oparcie duchowe i wystarczającą pomoc materialną". Komisja Episkopatu ds. Misji przypomina też słowa Jana Pawła Wielkiego: "Dla każdego wierzącego, tak jak i dla całego Kościoła, sprawa misji winna być na pierwszym miejscu, ponieważ dotyczy wiecznego przeznaczenia ludzi i odpowiada miłosiernemu planowi Bożemu".
Tygodnik "Gość Niedzielny" Nr 11 - 12 marca 2006r.
http://ruda_parafianin.republika.pl/swi/swis.htm
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=