Orędownicy na nasze czasy - Dr Jarosław Szarek

avatar użytkownika Maryla

W czasach powszechnego zamętu, deptania ładu moralnego, odwracania znaczenia pojęć, podcinania korzeni, z których wyrastamy, znieprawiania ducha, mamy orędowników, którym możemy powierzyć sprawy naszej Ojczyzny. Pozostawili nam jasne przesłanie i świadectwo, jak przebyć ten trudny czas.

Święty Jan Paweł II, Prymas Tysiąclecia ks. kard. Stefan Wyszyński, bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Ich posługa dowodzi, jak ważne dla przetrwania Narodu jest pojawienie się w danym momencie historii postaci – mocarzy ducha – bezkompromisowo wskazujących znaczenie fundamentalnych wartości i świadczących o nich swym życiem. Dowodzi, jak istotne, nie tylko dla jednostek, ale i całej wspólnoty, jest posiadanie autorytetu, pojęcia całkowicie skompromitowanego po 1989 roku poprzez kreowanie na autorytety osób będących ich zaprzeczeniem.

zdjecie

Zdjęcie: Arch. Sanktuarium bł. ks J. Popiełuszki/ -

Karol Wojtyła wyrastał w duchu Prymasa Tysiąclecia, sam przecież przyznał: „Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego Papieża Polaka (… ) gdyby nie było Twojej wiary niecofającej się przed więzieniem i cierpieniem, Twojej heroicznej nadziei, Twego zawierzenia bez reszty Matce Kościoła, gdyby nie było Jasnej Góry i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej, które związane są z Twoim biskupim i prymasowskim posługiwaniem”.

Te papieskie słowa wypowiedziane w kilka dni po wyborze na Stolicę Piotrową możemy dzisiaj również odnieść do bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Nie byłoby Jego posługi, aż do męczeństwa i chwały ołtarzy, bez Prymasa Tysiąclecia, i bez Jana Pawła II.

Aż po śmierć męczeńską

Powołanie Księdza Jerzego dojrzewało od dzieciństwa. Dużą rolę w jego formacji odegrała lektura „Rycerza Niepokalanej”, dlatego myślał o wyborze franciszkańskiej drogi. Zdecydował się jednak na warszawskie Wyższe Metropolitalne Seminarium Duchowne św. Jana Chrzciciela, choć o wiele bliżej było do Białegostoku. Ale ordynariuszem w stolicy był ks. kard. Stefan Wyszyński. Jego autorytet w czasach Wielkiej Nowenny Narodu w przededniu milenijnych uroczystości, które stały się triumfem Kościoła prowadzonego przez Prymasa, był niepodważalny. Tym większy u młodzieńca stojącego u progu kapłańskiej drogi. Na Jego podaniu o przyjęcie do seminarium widnieje adnotacja: „Zostaje przyjęty”, napisana przez ks. kard. Wyszyńskiego.

Do rangi symbolu urosła decyzja Prymasa z 1961 roku – oddania w uroczystym akcie alumnów pod opiekę Matki Bożej. Wypowiedziane podczas tej uroczystości słowa: „Królowo Apostołów i Królowo Męczenników, jesteśmy gotowi do pracy apostolskiej aż po śmierć męczeńską, jeżeli tego Syn Twój zażąda i jeżeli to będzie potrzebne dla chwały Kościoła świętego”, ćwierć wieku później miał wypełnić ks. Popiełuszko.

W seminarium wielokrotnie dane Mu było zetknąć się z ks. kard. Wyszyńskim, z jego też rąk przyjął 28 maja 1972 roku święcenia kapłańskie.

Dziedzictwo Prymasa Tysiąclecia

Kiedy w sierpniu 1980 roku zastrajkowała w obronie wyrzuconej z pracy Anny Walentynowicz Stocznia im. Lenina i wkrótce sformułowano 21 postulatów na czele z żądaniem powstania wolnych związków zawodowych, protesty rozszerzyły się na całą Polskę. Strajk rozpoczęli także robotnicy Huty Warszawa. Ich delegacja udała się do ks. kard. Wyszyńskiego z prośbą o wyznaczenie kapłana do odprawienia Mszy św. na terenie huty.

Kapelan Prymasa wraz z hutnikami udał się do parafii św. Stanisława Kostki, na której terenie leżał strajkujący zakład. W kościele spotkali ks. Popiełuszkę wychodzącego właśnie z konfesjonału. Chwilę później byli w drodze do huty. Od tego spotkania przy ołtarzu rozpoczęła się duchowa przyjaźń hutników z Księdzem Jerzym.

Narodziny „Solidarności” przyniosły wielką przemianę w Polsce, u podstaw której była troska o przywrócenie godności ludzi pracy, odbudowa ładu moralnego i narodowej tożsamości. W październiku 1980 roku w kościele św. Stanisława Kostki z inicjatywy ks. prałata Teofila Boguckiego odprawiono pierwszą Mszę św. za Ojczyznę. Po 13 grudnia 1981 roku Msze św. za Ojczyznę w każdą ostatnią niedzielę miesiąca odprawiał ks. Jerzy Popiełuszko.

Z czasem posierpniowej odnowy związane są również tragiczne chwile maja 1981 roku – zamachu na Ojca Świętego Jana Pawła II oraz śmierci Prymasa Polski. Uroczyste, królewskie pożegnanie przez Naród swego interreksa zgromadziło milionową rzeszę rodaków. Ksiądz Jerzy, podobnie jak podczas papieskich pielgrzymek do stolicy, organizował pomoc medyczną dla przybyłych rzesz wiernych. Po pogrzebie Prymasa podszedł do Niego dziennikarz z prośbą o krótką wypowiedź. Ksiądz Jerzy nie był jednak w stanie powiedzieć ani jednego słowa, z Jego oczu popłynęły łzy.

„Szczególnym przedmiotem… medytacji uczyńcie postać niezapomnianego Prymasa, świętej pamięci Kardynała Wyszyńskiego, Jego osobę, Jego naukę, Jego rolę w jakże trudnym okresie naszej historii. To wszystko uczyńcie przedmiotem medytacji i podejmijcie to wielkie i trudne dzieło, dziedzictwo przeszło tysiącletniej historii, na którym On, Kardynał Stefan, Prymas Polski, dobry Pasterz, wycisnął trwałe, niezatarte piętno. Niech dzieło to podejmą z największą odpowiedzialnością Pasterze Kościoła, niech podejmie to duchowieństwo, kapłani, rodziny zakonne, wierni każdego wieku i każdego zawodu. Niech podejmą je młodzi. Niech podejmie je cały Kościół i cały Naród”.

Nie ma wolności bez Prawdy i męstwa

Misję, do której wzywał swoich rodaków św. Jan Paweł II, już od wielu lat realizował ks. Jerzy Popiełuszko. Jego przewodnikiem –duchowym ojcem – w tym dziele był właśnie Prymas Tysiąclecia. Ten związek był bardzo silny, a łzy –dzisiaj już bł. ks. Popiełuszki –pokazywały, jak mocne było to uczucie. Ksiądz Jerzy w swoich homiliach wygłaszanych podczas Mszy św. za Ojczyznę nieustannie czerpał z nauk Ojca Świętego Jana Pawła II oraz Prymasa Tysiąclecia (i tak jak oni oparcie znajdował w Matce Bożej Królowej Polski). Tak też było 19października 1984 roku w Bydgoszczy w kościele Świętych Polskich Braci Męczenników, podczas Jego ostatniej Mszy św., kiedy rozważając tajemnice bolesne Różańca, wielokrotnie obu przywoływał: „Aby zwyciężyć zło dobrem, trzeba troszczyć się o cnotę męstwa. Cnota męstwa jest przezwyciężeniem ludzkiej słabości, zwłaszcza lęku i strachu. Chrześcijanin musi pamiętać, że bać się trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju. Chrześcijaninowi nie może wystarczyć tylko samo potępienie zła, kłamstwa, tchórzostwa, zniewalania, nienawiści, przemocy, ale sam musi być prawdziwym świadkiem, rzecznikiem i obrońcą sprawiedliwości, dobra, prawdy, wolności i miłości. O te wartości musi upominać się odważnie dla siebie i dla innych. Prawdziwie roztropnym i sprawiedliwym, mówił Ojciec Święty, może być tylko człowiek mężny. Biada społeczeństwu – wołał Prymas Tysiąclecia –którego obywatele nie rządzą się męstwem, przestają być wtedy obywatelami, stają się zwykłymi niewolnikami”.

W swoich homiliach podczas Mszy św. za Ojczyznę wiele mówił o wolności, ale jak podkreślał: „aby pozostać człowiekiem wolnym duchowo, trzeba żyć w prawdzie. Żyć w prawdzie to dawanie prawdzie świadectwa na zewnątrz, to przyznawanie się do niej i upominanie się o nią w każdej sytuacji. Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zmienić taką czy inną decyzją, taką czy inną ustawą. Na tym polega w zasadzie nasza niewola, że poddajemy się panowaniu kłamstwa, nie demaskujemy i nie protestujemy przeciw niemu na co dzień. Nie protestujemy, milczymy lub udajemy, że w nie wierzymy. Żyjemy wtedy w zakłamaniu. (…) Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, gdyby ta większość nie zapomniała, co było dla niej prawdą, jeszcze przed niespełna rokiem stalibyśmy się narodem wolnym duchowo już teraz. A wolność zewnętrzna czy polityczna musiałaby przyjść prędzej czy później, jako konsekwencja tej wolności ducha i wierności prawdzie. Zasadniczą sprawą przy wyzwoleniu człowieka i Narodu jest przezwyciężenie lęku…”.

I znów wskazywał na doświadczenie Prymasa Wyszyńskiego, który przebywając w więzieniu za Prawdę, w swoich notatkach w dniu 5 października 1954 roku pisał, że „Największym brakiem apostoła jest lęk. (…) ściska serce i kurczy gardło. (…) Każdy, kto milknie wobec nieprzyjaciół sprawy, rozzuchwala ich (…) ’Zmusić do milczenia przez lęk’ – to pierwsze zadanie strategii bezbożniczej (…) Milczenie tylko wtedy ma swoją apostolską wymowę, gdy nie odwraca oblicza swego od bijącego (…)”. Tyle Ksiądz Prymas w „Zapiskach więziennych”.

Ksiądz Popiełuszko podkreślał więź z pokoleniami Polaków walczącymi o niepodległość Ojczyzny, niewahającymi się zapłacić za to często ogromnej ceny. „Jesteśmy spadkobiercami tych, którzy ust swoich nie zamknęli, gdy chodziło o ważne sprawy Narodu. Dlatego i my zamknąć ust nie możemy, gdy idzie o wychowanie młodego pokolenia, które w niedalekiej przyszłości na swoich barkach poniesie losy domu ojczystego. A wy, drodzy młodzi przyjaciele, musicie mieć w sobie coś z orłów. Serce orle i wzrok orli – jak mówił zmarły Prymas. Musicie ducha hartować i wznosić wysoko, aby móc jak orły przelatywać ponad wszelkim innym ptactwem, w przyszłości naszej Ojczyzny. Tylko będąc jak orły, potraficie przebić się przez wszystkie dziejowe przełomy, wichry i burze, nie dając się spętać żadną niewolą. Pamiętajcie. Orły to wolne ptaki, bo szybują wysoko, a nie pełzają po ziemi. Jednak czy będziecie mogli być jak orły, zależy przede wszystkim od tego, komu pozwolicie rzeźbić w waszej duszy (…)”.

Musimy być mocni

I komu pozwoliliśmy „rzeźbić w naszej duszy”? Czy nie czas przepędzić tych „rzeźbiarzy” i sięgnąć do źródeł? Tak jak przed laty Ksiądz Jerzy przypominający słowa Ojca Świętego wypowiedziane, kiedy jeszcze był biskupem w Krakowie: „’Słaby jest lud, jeśli godzi się na swoją klęskę, gdy zapomina, że został posłany, by czuwać, aż przyjdzie jego godzina. Bo godziny wciąż wracają na wielkiej tarczy historii’. Oby godzina Prawdy jak najszybciej wróciła na wielkiej tarczy, bohaterskiej tarczy naszego Narodu, i by Prawda odniosła ostateczny triumf w naszej Ojczyźnie”.

Dzisiaj znów czekamy na tę godzinę. Jej nadejście przybliżają św. Jan Paweł II, bł. ks. Jerzy Popiełuszko i Sługa Boży Prymas Polski ks. kard. Stefan Wyszyński. Jakże krzykliwi są ci, którzy chcieliby nas pozbawić duszy, wzywając do rezygnacji z naszej tożsamości, wiary, polskości. Gdy to porzucimy, dopiero „wejdziemy” do Europy. Święty Jan Paweł II już w 1991 roku nawiązał do tych upokarzających nas koncepcji, mówiąc we Włocławku, miejscu śmierci ks. Popiełuszki: „Nie musimy do niej [Europy – przyp. red.] wchodzić, ponieważ ją tworzyliśmy, i tworzyliśmy ją z większym trudem, aniżeli ci, którym się przypisuje albo którzy sobie przypisują patent na europejskość, wyłączność. A co ma być kryterium, co ma być kryterium wolności? Jaka wolność? Na przykład wolność odbierania życia nienarodzonemu dziecku? Moi drodzy bracia i siostry, ja pragnę jako Biskup Rzymu zaprotestować przeciwko takiemu kwalifikowaniu Europy, Europy Zachodniej. To obraża ten wielki świat kultury, kultury chrześcijańskiej, z któregośmy czerpali i któryśmy współtworzyli, współtworzyli także za cenę naszych cierpień… Kulturę europejską tworzyli męczennicy trzech pierwszych stuleci, tworzyli ją także męczennicy na wschód od nas w ostatnich dziesięcioleciach – i u nas w ostatnich dziesięcioleciach. Tak, tworzył ją ksiądz Jerzy. On jest patronem naszej obecności w Europie za cenę ofiary z życia, tak jak Chrystus”.

 

Dr Jarosław Szarek

http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/81364,oredownicy-na-nasze-czasy.html

 

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika guantanamera

1. Piękne i ważne słowa...

Tak! Błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko swoją męczeńską śmiercią nas ocalił.
Ofiara Jego życia wybawiła nas spod okupacji obcego państwa i obcej cywilizacji... pozwoliła nam wrócić w końcu na nasze miejsce w Europie...

"On jest patronem naszej obecności w Europie za cenę ofiary z życia, tak jak Chrystus”.

Właśnie dlatego pomocą błogosławionego patrona, który za Europę - tak, za Europę także! - oddał życie - musimy dzisiaj tę Europę ocalić...

avatar użytkownika intix

2. Być jak Ksiądz Jerzy


zdjecie
Zdjęcie: Arch. Sanktuarium bł. ks. J. Popiełuszki/
-


W Polsce narasta kampania
antykatolicka. Księża są lżeni i publicznie obrażani. Nie tylko przez
anonimowych nienawistników, ale i przez polityków z socjallibertyńskich
środowisk. Powołani do tego, by poświęcić się niepodzielnie Panu,
kapłani jako pasterze Kościoła oddani na służbę Bogu i ludziom muszą
stawić czoła mainstreamowej niechęci.

W epoce społeczeństwa zabawy, zatrutego libertyńskimi ideologiami
zła, w sposób szczególny potrzebujemy takich kapłanów jak bł. ks. Jerzy
Popiełuszko, będących z jednej strony wiarygodnymi świadkami,
autorytetami i jasnymi drogowskazami w naszym, coraz bardziej
relatywistycznym i pozbawionym przewodników życiu, z drugiej
–bohaterskich i żyjących na co dzień tak, jak głoszą. W bałaganie
postmodernistycznych antywartości istnieje potrzeba mówienia, co jest
dobre, a co złe. Dzięki odwadze kapłanów my także stajemy się odważni,
możemy działać dla prawdy, bo wiemy, że przed nami kroczą duszpasterze w
pełni zdecydowani ponieść najwyższą ofiarę.

W świecie rozmytych wartości i podupadłych autorytetów heroiczny
kapłan może jednoczyć wokół siebie całą wspólnotę, i to nie tylko ludzi
należących do Kościoła, ale wszystkich ludzi dobrej woli.

Prorządowe media i elity władzy liczą na to, że staniemy przeciwko
nim, że poddamy się prymitywnej propagandzie agresji. Niestety, sami
księża mogą pobłądzić, występując publicznie przeciwko swoim biskupom, a
w świetle reflektorów mediów promujących tak zwany Kościół otwarty i
tolerancyjny zdarza się, że atakują podstawowe dogmaty wiary, sieją
zgorszenie, napadają na współtowarzyszy kapłańskiej drogi życia.

Pomimo stałej nagonki na naszą wspólnotę katolicką polscy katolicy
nie dają się wciągnąć w spiralę nienawiści, ponieważ dostrzegają
istotność i sensowność mocno ugruntowanej nauki społecznej, eklezjalnej i
doktrynalnej Urzędu Nauczycielskiego Kościoła katolickiego i co
najważniejsze – bronią swoich biskupów i księży. Spektakularne zmiany,
których domaga się świat, naciskając również na stanowisko Kościoła w
wielu aspektach jego wewnętrznych spraw, a więc działalności
duszpasterskiej, pogłębiania u wiernych wiary, wzmacniania mocy
Tradycji, pomimo naporu nigdy nie zostaną przeforsowane.

Zdrowa gleba kapłańskiej świętości

Z okazji pięćdziesięciolecia swoich święceń kapłańskich w książce
„Dar i Tajemnica” św. Jan Paweł II snuje refleksję na temat swojego
powołania. Papież próbuje odpowiedzieć na pytanie, kim powinien być
kapłan w dzisiejszym świecie, czego od niego oczekuje współczesny
Kościół, a więc również wierni świeccy. Wedle słów nauczania Jana Pawła
II, powołanie kapłańskie jest misterium, tajemnicą „szczególnej wymiany”
pomiędzy Bogiem a człowiekiem. Człowiek służy Bogu na ziemi, stając się
narzędziem zbawienia, Chrystus zaś czyni człowieka swoim zastępcą,
swoim alter ego na ziemi. Istnieje ścisły związek pomiędzy kapłaństwem a
sakramentem Eucharystii, bowiem jest to „wielka tajemnica wiary”,
działająca w całym Kościele, wśród kapłanów i wiernych. Kapłan służy
zgromadzeniu wiernych jako szafarz „Bożych tajemnic”, jako szafarz
miłosierdzia w tajemnicy sakramentu pojednania obcuje w sposób
szczególny ze świętością Boga, co stanowi jego powołanie do bycia
świętym w dzisiejszym zsekularyzowanym świecie. „Tylko z gleby
kapłańskiej świętości może wyrastać skuteczne duszpasterstwo – cura
animarum”.

Kapłan stanowi niejako centrum lokalnych wspólnot, jest organizatorem
katolickich działań. Prezbiter, człowiek powołany do służby w
zachowaniu świeżości i młodości Kościoła, powinien dbać o zdrową relację
z wiernymi. Kapłani z radością powinni dążyć do bycia świadkami
Chrystusa, z dumą i ufnością podążając za Jezusem, winni wyrzekać się
wszystkiego, co światowe, żeby służyć światu z miłością i pokorą. W
czasie kryzysu chrześcijaństwa w Europie polscy kapłani mają szczególne
zadanie dzielenia się licznymi powołaniami ze światem, jak powiedział
Benedykt XVI w Warszawie: „Kapłani polscy, nie bójcie się opuścić wasz
bezpieczny i znany świat, by służyć tam, gdzie brak kapłanów i gdzie
wasza wielkoduszność przyniesie wielokrotne owoce!”.

Kapłani są na pierwszej linii boju o Królestwo Boże. Są z tego powodu
głównym celem ataku. W Kolumbii, Meksyku, Syrii i Iraku są zabijani, w
Tanzanii, Pakistanie okaleczani, w Chinach, Wietnamie i Uzbekistanie
wtrącani do więzień, w Nigerii, Kamerunie i Republice
Środkowoafrykańskiej uprowadzani, w Indiach napadani i bici, nawet w
Wielkiej Brytanii są wściekle zwalczani. Dzielą tym samym los
prześladowanych chrześcijan, dzielą los swego Mistrza i apostołów.

Dlatego szanujmy kapłanów, módlmy się za nich. Jako duszpasterze
wspólnoty powołanej przez Ducha Świętego, ale budowanej przez żywych
ludzi, są szczególnie narażeni na pokusy i ataki szatana. Jako wierzący
nie mówmy o nich złego słowa, występując przeciwko ósmemu przykazaniu,
bo dotyka ich to boleśnie, rani i demoralizuje. W tej demoralizacji i
zgorszeniu mamy także swój udział, gdy przyłączamy się do grupy
szyderców. Ponadto przez złe i fałszywe słowo, żart, kpinę stajemy się
ich oprawcami na równi z wrogami Kościoła, Boga i wartości
chrześcijańskich. Słowo leczy i uzdrawia, ale słowo może ranić i
zabijać. Podczas rekolekcji warszawskich o. James Manjackal mówił o
konieczności wspierania kapłanów, stawania za nimi murem. Charyzmatyk z
Indii, kraju, gdzie trwa brutalna rozprawa z Kościołem, powiedział: „Nie
krytykujcie ich, jak robi to świat, brońcie ich, wstawiajcie się za
nimi w modlitwie, zanoście dziękczynienie za nich do Boga, bo dzięki ich
dłoniom i wypowiadanym słowom podczas Przeistoczenia macie u siebie tak
blisko zmartwychwstałego Pana w Najświętszym Sakramencie. Przychodzi do
was przez ich dłonie, dlatego całujcie je z pobożnością”.

Wzór wciąż aktualny

Delikatny, bezbronny kapłan, szykanowany, zastraszany i nękany przez
zbrodniczy system zła, oddał swoje życie w obronie prawdy i pokazał,
czym jest bohaterstwo i heroiczność cnót kapłańskich. Moc tę czerpał
wprost ze źródła, jakim jest Chrystus. Siłę – i to już zadanie dla nas
na dziś – dawały Mu miłość i oddanie całej wspólnoty katolickiej, która
kochała swojego Księdza Jerzego. Gdy dziś wspominamy bł. ks. Jerzego
Popiełuszkę, prośmy za Jego wstawiennictwem za kapłanów, aby nie lękali
się, nie dali się zastraszyć, sprostali próbom codzienności, stanowili
wzór dla świeckich i byli gotowi ofiarnie oddać swoje życie za prawdę.

W zmieniającym się świecie mód wierni, w tym ludzie młodzi, doceniają
wartość rozsądku, pewności, zrównoważenia, medytacji, miejsca
odpoczynku od gwaru świata, które odnajdują w Kościele. Ta
„konserwatywna staromodność” w wykonaniu Kościoła jest bardziej jego
walorem niż wstydem. Warto to podkreślać, ponieważ istnieje
niebezpieczeństwo podejmowania przez katolickich wychowawców, w tym
przede wszystkim księży, metod przypodobania się młodzieży, bycia „cool”
i „spoko”, przybierających postać żenującej nieudolności. A jednym z
przykładów powagi kapłaństwa jest właśnie posługa w służbie miłości,
posłuszeństwie, ofiarności i całkowite wyrzeczenie się świata na wzór
Jezusa Chrystusa, ponieważ to w Nim istnieje mocny i niewzruszony
fundament. Ataki na Kościół i jego kapłanów trwają od wieków, ale nasza
solidarna współpraca z duszpasterzami jest dziś szczególnym wyzwaniem i
zadaniem, a jak podkreśla w swoich homiliach i wykładach ks. prof.
Tadeusz Guz, jedyną odpowiedzią na zło, nienawiść i agresję jest miłość.

Dr Tomasz M. Korczyński

http://www.naszdziennik.pl/mysl/81367,byc-jak-ksiadz-jerzy.html

avatar użytkownika intix

3. Wstrząsy w Ojczyźnie a nauczanie Prymasa Tysiąclecia

W obliczu wstrząsów, jakie przeżywa nasza Ojczyzna warto przypominać sobie nauczanie Prymasa Tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego

13 marca 1956 roku w Komańczy po śmierci Bolesława Bieruta w ,,Zapiskach Więziennych” prymas Wyszyński zapisał: (…) Bóg położył kres życiu człowieka i głowy Państwa, który miał odwagę pierwszy i jedyny z dotychczasowych władców Polski zorganizować walkę polityczną i państwową z Kościołem. To straszna odwaga! Na tę odwagę zdobył się Bolesław Bierut.

I jeszcze jedno! Ostatecznie, Bolesław Bierut umarł obciążony ekskomuniką kościelną. (…) Dla mnie ta okoliczność jest wyjątkowo ciężka, że z mego powodu stanęła jeszcze jedna przeszkoda między sprawiedliwym Sędzią a zmarłym. Jak trudno w takiej sytuacji być pełnym chrześcijaninem!

Pogwałcone prawo Kościoła wymaga kary. Cześć należna woli Bożej musi być okazana. To muszę uznać i tego chcieć; muszę chcieć sprawiedliwości Boga, który walczy w obronie swoich pomazańców. A jednak pragnąłbym, by ta ostatnia przeszkoda nie istniała. Tym więcej pragnę, modlić się o miłosierdzie Boże dla człowieka, który tak bardzo mnie ukrzywdził. Jutro odprawię Mszę świętą za zmarłego; już teraz "odpuszczam mojemu winowajcy", ufny, że sprawiedliwy Bóg znajdzie w tym życiu jaśniejsze czyny, które zjednają Boże Miłosierdzie.

(…) Tyle razy w ciągu swego więzienia modliłem się za Bolesława Bieruta. Może ta modlitwa nas związała tak, że przyszedł po pomoc. Oglądałem się za nim, we śnie - i nie zapomnę o pomocy modlitwy. Może wszyscy o nim zapomną rychło, może się go wkrótce wyrzekną, jak dziś wyrzekają się Stalina - ale ja tego nie uczynię. Tego wymaga ode mnie moje chrześcijaństwo”.

25 grudnia 1970 roku prymas Stefan Wyszyński w archikatedrze warszawskiej wygłosił homilię. Homilia ta wygłoszona została wkrótce po strasznych wydarzeniach na Wybrzeżu.

Prymas Wyszyński w owej homilii mówił m.in.: ,,Gdybym mógł, w poczuciu sprawiedliwości i ładu, wziąć na siebie całą odpowiedzialność za to co się ostatnio w Polsce stało, wziąłbym jak najchętniej !. Bo w narodzie musi być ofiara, okupująca winy narodu. I jeśli za ludzkość - ciężary jej win wziął na swoje ramiona Jezus Chrystus, Wieczny Kapłan, to w Polsce tę odpowiedzialność, gdyby zbawczą była, miałby obowiązek wziąć na swoje ramiona - prymas Polski!

Jakże bym chciał w tej chwili - gdyby ta ofiara przyjęta była - osłonić wszystkich przed odpowiedzialnością, przed bólem i męką! Bo może nie dość wołałem, nie dość upominałem, nie dość ostrzegałem i prosiłem! Chociaż wiadomo, że głos mój nie zawsze był wysłuchany, nie każde poruszył sumienie i wolę, nie każdą ożywił myśl. Ale tak widocznie być musi.

Dlatego my, biskupi i kapłani w naszej wolnej ojczyźnie, o której niezależność i pomyślność walczymy, i dla której pracujemy na powierzonym nam odcinku duchowej odnowy narodu, czujemy się współodpowiedzialni i prosimy rodziny pobitych, aby przyjęły nasze wyznanie i prośbę o przebaczenie...

Ale gdy ją zanosimy, przekazujemy również nadzieję, która wstępuje w serca. Polska jest narodem, żyjącym duchem Ewangelii, i chociaż nie zawsze i nie na wszystkich wargach ona spoczywa, to jednak wstrząsa sumieniem. Taki wstrząs sumień przeszedł ostatnio przez cały naród polski - od tych, którzy nim kierują i którzy wzięli odpowiedzialność za jego rozwój w obecnej chwili, do wszystkich, którzy myślą, pracują, trudzą się i cierpią.

Jest to nakaz powszechnej spowiedzi narodu polskiego i wszystkich, którzy ten naród stanowią - nakaz spowiedzi, w której nikogo nie oskarżając, sam bije się w piersi: moja bardzo wielka wina. Naród polski w swej wielkiej szlachetności zdolny jest zdobyć się na taką spowiedź i gotowość, aby i granice naszej ojczyzny ujrzały również zbawienie Boże”.

28 marca 1981 roku kilka tygodni przed śmiercią Prymas Tysiąclecia apelował: ,,Najbardziej sponiewierany człowiek, najbardziej obwiniony, obciążony przez wszystkie kodeksy karne, jeszcze pozostaje człowiekiem, bo grzechy można z niego odczyścić, a człowieczeństwo zostaje. Przecież Chrystus jest na tej ziemi dla nas ludzi i dla naszego zbawienia.

(…) Człowieka nigdy nie można tak ukarać i skazać, aby go doszczętnie unicestwić. Chrześcijanin zawsze znajdzie jeszcze w nim jakiś szczegół, jakieś resztki wartości człowieka. Tylko szatan jest w pełni zły, tylko o nim można powiedzieć, że jest to okrągłe nihil. Ale człowiek - nigdy! Chociaż rządziłby się wszystkimi zasadami nihilizmu, jeszcze pozostaje w nim, jako zaczątek wszelkiej nadziei, oczyszczająca świadomość godności ludzkiej i odpowiedzialności za dźwiganie krzyża”

Te wszystkie wypowiedzi Prymasa Tysiąclecia warto sobie przypominać mając świadomość, że Polskę czekać mogą kolejne wstrząsy. Warto przede wszystkimi żyć wedle nauki płynącej z nauczania Wielkiego Prymasa. Miłość w prawdzie. Prawda w miłości. Tego wymaga od nas nasze chrześcijaństwo.

Dr Gabriela Masłowska