Błędy głosowania
Winę za złe wyniki wyborów ponoszą ludzie. Wielu wyborców PiS wykazuje zadziwiającą niewiedzę i niedbałość.
Błąd nr 1 - głosowanie na inną partię.
Błąd nr 2 - rysowanie znaku innego niż X.
Prawo i Sprawiedliwość deleguje swoich członków do każdej komisji wyborczej. Dodatkową kontrolę sprawują mężowie zaufania PiS, którzy mają całkowitą możliwość dokładnego kontrolowania przebiegu wyborów – przed rozpoczęciem głosowania, w czasie głosowania i po jego zakończeniu, to jest w czasie liczenia głosów, przekazywania danych, sporządzania protokołu i jego wywieszania.
Sformułowanie w punkcie 34 : „nie mogą uczestniczyć w liczeniu głosów” oznacza, że mąż zaufania nie liczy głosów wspólnie z członkami komisji, ale jest przy tym liczeniu jak najbardziej obecny, widzi karty, słyszy, co członkowie mówią, zwraca im uwagę na ich błędy. Inna interpretacja tego punktu stałaby w sprzeczności z punktem 4: „mężowie zaufania mają prawo obserwować wszystkie czynności obwodowej komisji wyborczej”. W związku z tym mąż zaufania ma całkowity wpływ na ostateczny wynik liczenia i jest za niego odpowiedzialny.
Złe wyniki głosowania powstają w tych warunkach z winy wyborców, którzy mając szczery zamiar głosowania na PiS nie są jednak do wyborów przygotowani.
Aby przygotować wyborców, potrzebne są krótkie spotkania przedwyborcze, na których działacz partii wytłumaczy wyborcom w bardzo prosty sposób, co mają robić. Wbrew pozorom nie wszyscy wyborcy posługują się komputerami. Spotkania mogą być robione w kościołach, lokalach publicznych i prywatnych czy na świeżym powietrzu. Mogą trwać bardzo krótko, bo nie ma do powiedzenia nic, czego nie napisano poprzednio.
1. Po wejściu do lokalu nie spieszyć się. Skoro już poświęcili czas na przyjście na wybory, nie chcą chyba zmarnować swojego głosu przez pośpiech i nieuwagę.
2. Przeczytać jeszcze raz przepisy, które są wywieszone w lokalu. Pytać się członków komisji, jeżeli czegoś nie rozumieją. Pytać się mogą zawsze: przed pobraniem karty, po jej pobraniu, w czasie przebywania w kabinie. Mogą z niej wyjść i wrócić do stołu komisji. Nie mogą tylko popełnić błędu na karcie. Wtedy już jest za późno. Drugiej karty nie dostaną.
3. Z całego pliku papierów, które otrzymują, mają wybrać tylko stronę, na której są kandydaci PiS i spośród ich nazwisk wybrać tylko jedno. Nazwisko nie ma znaczenia, o ile tylko kandydat należy do PiS. Praktycznie najlepiej wybrać pierwsze nazwisko na liście.
4. Przy tym nazwisku postawić znak X w kratce. Dwie ukośne linie muszą się przecinać. Jeżeli znak będzie inny (V), głos jest zmarnowany. Tego błędu nie da się naprawić. Przerabianie lub zamazywanie znaku w kratce uznawane jest zgodnie z przepisami za głos nieważny.
5. W każdej miejscowości jest kilku „chłopskich filozofów”, którzy głosują inaczej niż wszyscy. Głos oddany na inną niż PiS partię (bo jej nazwa albo nazwisko kandydata podoba się wyborcy), będzie zmarnowany, jako że partie te nie mają szans na wygranie wyborów. Dotyczy to przede wszystkim Ruchu Narodowego, na który niektórzy „porządni” patrioci głosowali. Po co to zrobili? Dla demonstracji? Nikt nie wie, na kogo głosowali i nikogo to nie obchodzi. Przeciwnika interesuje tylko jego własne zwycięstwo.
6. Komisje przygotowują czasem słabe długopisy, które mogą sprawiać trudności przy zaznaczaniu kratek. Dobrze jest mieć własny, miękki, wypróbowany długopis i kartkę papieru. Długopis można też wypróbować na karcie do głosowania, oby tylko nie na kratkach przy nazwiskach. Znaki postawione gdzie indziej nie powodują nieważności karty.
Syndrom głosów nieważnych
Głosy nieważne oddają wyborcy stawiając znak V zamiast X. Mapki na stronach internetowych pokazują rozkład procentowy oddanych głosów nieważnych, który jest największy rzekomo w rejonach przewagi PO. Być może tak jest, ale to nie przewaga PO powoduje występowanie wielkiej ilości głosów nieważnych, tylko wielka ilość oddanych głosów nieważnych powoduje przewagę PO w tych rejonach. Gdyby wyborca PO chciał zaszkodzić PiSowi, oddałby po prostu ważny głos na PO.
Głosy nieważne, oddane w zamierzeniu na PiS, były więc oddane przez „porządnych” ludzi, zwolenników PiS. Chcieli dobrze, tylko byli niedbali, nie chciało się im, spieszyli się. Wynik jest dokładnie taki sam, jak gdyby nie uczestniczyli w wyborach, pozostali w domu. Po co było przychodzić?
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz