Jugendamty w Sejmie (Minister Bartoszewski) Stefan Hambura

avatar użytkownika Maryla

Dnia 11.12.2013 r. odbyło się posiedzenie Komisji Łączności z Polakami za Granicą. Jednym z jej punktów obrad była informacja na temat odbierania dzieci polskim rodzicom w Norwegii, Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii.

Zachęcam do przeczytania całego stenogramu z posiedzenia Komisji (tutaj całość: http://www.sejm.gov.pl/Sejm7.nsf/biuletyn.xsp?documentId=0BF2ED301DBF3B02C1257C54003A63BD).

 

Poniżej cytat z wystąpienia Pani Poseł Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk:

"Chciałam państwu również przedstawić fakt, który miał miejsce w RFN. W tej sprawie również złożyłam oświadczenie senatorskie, bo tylko to mi pozostało. Nie mogłam się przebić przez debatę a uśmiechy na państwa twarzach, niestety, bardzo mnie denerwują, bo to jest temat bardzo poważny – ludzi, którzy zostali zniszczeni psychicznie i finansowo.

Mianowicie, fundacje amerykańskie i stowarzyszenia niemieckie zorganizowały polsko-niemieckie sympozjum dyskusyjne, które odbyło się w przedstawicielstwie Komisji Europejskiej w Berlinie. W dyskusji wzięli udział m.in.: Władysław Bartoszewski, który zajmuje się m.in. sprawami polsko-niemieckimi. Tylko proszę nie pytać o datę, kiedy był na jakiejś komisji, żeby nam te sprawy wyjaśnić i powiedzieć, co zrobił w tej sprawie a nie tłumaczyć w TVN, co strona niemiecka miała na myśli. Bo pan Bartoszewski przyznaje w czterech ścianach, mówiąc, że mam rację, robiąc to, co robię. Poprosiłam pana ministra, by wyszedł do mediów i powtórzył to samo, i wtedy możemy mówić o współpracy i o rozwiązywaniu problemów, bo na razie, będziemy wymieniać się opiniami, rozejdziemy się a dzieci będą przeżywać bezpowrotny koszmar. Te dzieci – przepraszam – są już zniemczone. One są już w obcych rękach i rodzice nie mogą na to nic poradzić.

Wracając do spotkania – brał w nim udział pan minister Bartoszewski i niemiecki pełnomocnik ds. kontaktów z Polską. Nieoczekiwanie dla organizatorów, atmosferę spotkana popsuł Mirosław Kraszewski – ten ojciec, któremu zabrano dzieci i, który walczy o nie od lat. I nie otrzymuje pomocy, ponieważ nawet Rzecznik Praw Obywatelskich nic nie może dla niego zrobić, ponieważ w niektórych krajach nie ma dla niego odpowiednika. Tymczasem, żeby móc skarżyć gdziekolwiek, obywatel polski musi przejść cała drogę – od sądów niemieckich do Trybunału, wydać duże pieniądze, na które go nie stać, żeby móc odzyskać dziecko. Z Polski nie ma wsparcia – ani politycznego, ani finansowego, ani dyplomatycznego.

Podczas tamtego spotkania pan Kraszewski publicznie poskarżył się na dyskryminowanie jego i innych Polaków przez niemieckie jugendamty. I wskazał, że niemieckie sądy zabraniają rodzicom rozmawiać ze swoimi dziećmi po polsku. Pan Kraszewski próbował zainteresować tym problemem zarówno niemieckich polityków jak i pana Bartoszewskiego. Jaki był tego skutek? Najpierw próba odebrania głosu panu Kraszewskiemu a potem – uderzenia dłonią w stół i tekst niemieckiego urzędnika o wyzyskiwaniu forum dyskusyjnego do niecnych celów. Pan Bartoszewski nie zareagował na to skandaliczne zachowanie.

Proszę państwa, jeśli mamy osoby, które w randze ministrów, nie mają czasu, żeby przyjść na posiedzenie Komisji i porozmawiać o takich kwestiach, ale mają czas, by pojechać do Berlina, to proszę – panie marszałku – powiedzieć, jak mamy to wyjaśnić polskim obywatelom, skoro my sami, tutaj, mówimy o konfliktach?

Zadałam konkretne pytania: co państwo w tej sprawie robią? Bo nawet w dokumentach, które dostaliśmy, jest taki wstęp: jakie jest prawo niemieckie, czego nie należy, dlaczego macie związane ręce… Co to jest za materiał dla Komisji? Kiedy ja przez szesnaście lat, jak nie dłużej w polityce, piszę do państwa i proszę a czasami żądam, żebyśmy choć do ONZ zadzwonili, żeby ktoś się tymi ludźmi w końcu zainteresował.

A my dziś mamy Komisję i nie ma żadnych problemów…"

http://hambura.salon24.pl/559112,jugendamty-w-sejmie-minister-bartoszewski

 

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. W Trybunale Praw Człowieka w

W
Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu będzie szukał pomocy i
sprawiedliwości Polak Wojciech Pomorski z Bytowa mieszkający od 25 lat w
Hamburgu, któremu niemieckie i austriackie sądy najpierw zakazały
języka polskiego, a następnie kontaktów z córkami.

Andrzej Gurba, "Głos Pomorza" dn.02.01.2014

Będzie walczył w Strasburgu


O to, aby być blisko z córkami Wojciech Pomorski walczy od dziesięciu
lat. W lipcu 2003 roku z domu Pomorskich w Hamburgu jego żona zabiera
wtedy 3,5-letnią oraz 6-letnią Iwonę Polonię i Justynę Marię. Do akcji
wkracza Jugendamt (niemiecki urząd do spraw dzieci), który robi
wszystko, aby Pomorski nie spotkał ze swoimi dziećmi. Wydany zostaje
bezprawny zakaz rozmów Pomorskiego z córkami w języku polskim.
Spotkania, jeśli w ogóle miałoby do nich dojść, musiały odbywać się pod
niemieckim nadzorem. Żona Pomorskiego (od kilku lat są już po rozwodzie)
nie chce, aby dzieci kontaktowały się z ojcem. Po interwencji mediów i
polskiej ambasady dochodzi po dwóch latach do spotkania z dziećmi, które
już prawie nie mówią po polsku. Do kolejnego nadzorowanego spotkania
dochodzi pod koniec maja 2006 roku. Później były jeszcze tylko dwa takie
spotkania, ostatnie w lutym 2010 roku. Sprawą Pomorskiego zajął się
Parlament Europejski, który stwierdził, że jest on dyskryminowany.
Pomorski został oficjalnie przeproszony przez rząd niemiecki. - I tak to
nic nie dało. Nadal nie widzę córek, które są teraz ukrywane w Austrii.
Tamtejszy Jugendamt, stosuje te same metody, co niemiecki - mówi
Pomorski.
Niestety, Pomorski przegrał przed austriackim sądem
procesy o prawa rodzicielskie i umożliwienie spotkań z dziećmi. Już w
2011 roku zapadło orzeczenie w sprawie starszej córki Justyny Marii.
Austriacki sędzia stwierdził, że w tamtejszym prawie nie ma przepisów
nakazujących rodzicowi, mającemu pełnię praw do dzieci, wychowywanie ich
w określonej kulturze. Wcześniej sąd krajowy w Hamburgu odrzucił pozew
Pomorskiego przeciwko miastu za dyskryminację ze względu na
przynależność narodową. Pomorski skarżył Hamburg, bo zabroniono mu
rozmów z dziećmi po polsku w czasie nadzorowanych wizyt. Domagał się
pisemnych przeprosin i 15 tysięcy euro odszkodowania.
Na jednej z
rozpraw zażądano od Pomorskiego zrzeczenia się praw rodzicielskich w
zamian za możliwość widzenia córek przez kilka godzin w miesiącu i to
pod nadzorem. - Przychodzi taki moment, że człowiek z bezsilności jest w
stanie poddać się, aby tylko móc zobaczyć i przytulić swoje dzieci.
Byłem gotowy zrzec się praw rodzicielskich w zamian za widzenia.
Chciałem też, aby moje córki chodziły na lekcje religii katolickiej oraz
aby były posyłane na dwie godziny tygodniowo do polskiej szkoły w
Wiedniu. Była żona nie zgodziła się na dwa ostatnie warunki - oznajmia
Pomorski.
Niedawno przed sądem w Austrii zapadł wyrok, w którym
Pomorskiemu zakazuje się jakichkolwiek kontaktów z młodszą córką Iwoną
Polonią.
- Nie znajduję słów na to, co się dzieje. Od lat jawnie
germanizuje się moje dzieci. Jak to jest możliwe w demokratycznej
Europie?! Córki cały czas mają polskie obywatelstwo. Jest mi trudno, ale
nie poddam się. Złożę skargi do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu -
mówi Pomorski. Pierwsza skarga zostanie złożona przeciwko Niemcom, a
druga przeciwko Austrii.

Zdjęcie: Wojciech Pomorski, który od
dziesięciu lat walczy o córki jest przewodniczącym Polskiego
Stowarzyszenia Rodzice Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech – www.dyskryminacja.de.
Fot. Andrzej Gurba

http://wojciech-pomorski.blog.pl/2014/01/04/bedzie-walczyl-w-strasburgu/

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Michał St. de Zieleśkiewicz

2. Do Pani Maryli

Szanowna Pani Marylo,

To jest kolejny etap germanizacji Polski.

Ukłony moje najniższe

Michał Stanisław de Zieleśkiewicz