Czy zieloni to czerwoni?
Nauka, nie ma wątpliwości, powinna badać i udowadniać światu skomplikowane zjawiska zachodzące wokół nas. Słowo consensus powinno być naukowcom obce. W przypadku zmian klimatycznych właśnie taki consensus wymuszony poprawnością polityczną został zawarty przez część naukowego świata. Gwarantuje to finansowe granty na dalsze badania i spokojny oportunistyczny sen. Przypomina to nieco demokratyczne głosowanie „fachowców” ze Światowej Organizacji Zdrowia uznające homoseksualizm za taką samą normę jak heteroseksualizm i wykreślenie go z listy chorób.
Wszyscy jednak naukowcy są zgodni, co do jednego. Z całej emisji światowej dwutlenku węgla na Europę przypada 2%. Oznacza to nim mniej ni więcej, że ambitny program zmniejszenia tej emisji na naszym kontynencie o 20% w wypadku powodzenia spowoduje ograniczenie wyprowadzania CO2 do atmosfery o 0,4% w skali światowej. I właśnie z tego to powodu organizowane są drogie naukowo-polityczne spędy, zieloni zwisają z drzew i kominów, a najbardziej zaangażowani w ten modny owczy pęd opływają w prestiżowe nagrody.
Dzieje to się tu i teraz w XXI wieku, kiedy świat dotykają największe katastrofy humanitarne od czasów II wojny światowej. Z głodu, na odrę i biegunkę oraz z powodu braku dostępu do wody pitnej umierają miliony ludzi, z czego największy procent stanowią dzieci. Gdyby ten cały ruch tak zwanych zielonych był rzeczywiście ukierunkowany na ratunek świata to swoją energie poświęciłby właśnie takim rozgrywającym się na oczach świata tragediom.
Skoro jest inaczej to można nabrać podejrzeń, że pod zielonymi sztandarami skupieni są w większości ludzie pokroju Daniela Cohn-Bendita, którzy w 68 roku finansowani przez Moskwę biegali z czerwonymi sztandarami po ulicach Paryża.
- kokos26 - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz