Zamataczone śledztwo smoleńskie

avatar użytkownika Jan Kalemba

Prowadzenie śledztw w sposób nie wyjaśniający, lecz zaciemniający jest specjalnością organów ścigania III RP. Motywem takiego postępowania – poza prozaicznym kunktatorstwem lub lenistwem – bywa też działanie na zlecenie w celu ukrycia niedbalstwa i zaniechań różnych organów państwa, czasem wręcz głupoty osób nimi kierujących.
 
Przykładem niech będzie sprawa strzelaniny w Magdalence w marcu 2003 r. Tuż po północy 23 antyterrorystów przystąpiło do szturmu jednorodzinnego domu, z którego broniący się natychmiast otworzyli ogień – jak później ustalono – z 29 jednostek broni palnej, między innymi pistoletów samopowtarzalnych Glock i TT, pistoletów maszynowych Skorpion, Uzi i Glauberyt, karabinków Kałasznikowa, broni myśliwskiej i strzelb gładkolufowych. Odpierający atak posługiwali się też granatami ręcznymi i odpalanymi zdalnie materiałami wybuchowymi.
 
Wybuchł pożar w wyniku czego budynek zawalił się. W ruinach znaleziono później zwłoki dwóch mężczyzn. Ze wspomnianego pododdziału policji 2 oficerów poległo, a 18 funkcjonariuszy zostało rannych. Z militarnego punktu widzenia szturm należy uznać za katastrofę, bo straty atakujących wyniosły 87% stanu osobowego. Na dokładkę nie było na miejscu nawet karetki medycznej...
 
Natomiast już z samego rana, w radiowych „Sygnałach dnia” szef MSWiA Krzysztof Janik nie miał żadnych wątpliwości, że w atakowanym budynku bronili się tylko ci dwaj, których
spalone zwłoki zostały zidentyfikowane, a byli to ścigani gangsterzy Robert Cieślak i Igor Pikus. Minister Janik już o szóstej rano był tej identyfikacji całkowicie pewny.
 
Zatkało mnie, gdy usłyszałem, że pan minister jest tak pewny – bez żadnych analiz – tej natychmiastowej identyfikacji. Wiadomo przecież, że upozorowanie czyjejś śmierci przy pomocy spalonych zwłok, to bardzo stary numer kryminalistyczny. Wzmiankowane wyżej okoliczności zdarzenia – o których dowiedziałem się później – wskazują zaś, że akcja była tak nieprzygotowana i chaotyczna, że nie zauważono by nawet tłumu opuszczającego posesję...
 
Pan minister wyartykułował ocenę zdarzenia, która zawierała chyba wyraźną wytyczną śledztwa – zagmatwać, a nie wyjaśnić! I tak dochodzenie nic istotnego nie wyjaśniło chociaż wiadomo było, że wspomniani gangsterzy współpracowali z informatorem policji, a wśród gliniarzy krążyły wieści o tym, że ktoś z „firmy” im pomagał. Co prawda postawiono w stan oskarżenia troje oficerów policji – w tym sympatyczną blondynkę, która wówczas dowodziła warszawskimi komandosami policyjnymi – ale przygotowano taki materiał dowodowy, że sąd ich uniewinnił...
 
No i wreszcie to najważniejsze śledztwo w dziejach współczesnej Polski. Śledztwo w sprawie śmierci delegacji lecącej 10 kwietnia 2010 r. do Smoleńska, w tym Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, naczelnego dowództwa Wojska Polskiego w pełnym składzie, prezesa Narodowego Banku Polskiego, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej, wicemarszałków Sejmu i Senatu, Posłów i Senatorów, sekretarzy stanu kancelarii prezydenta i rządu, całej delegacji katyńskiej, załogi rządowego samoloty Tu-154 oraz funkcjonariuszy BOR, razem 96 osób...
 
Śledztwa tego właściwie u nas w Polsce nie ma, bo premier Tusk ochoczo przystał na to, aby prowadził je Komitet Śledczy Prokuratury Generalnej Federacji Rosyjskiej. Czynności, które są prowadzone przez polskich śledczych są w istocie częściami tego śledztwa rosyjskiego, prowadzonymi w ramach pomocy prawnej. Dlatego próbki pobrane przez polskich specjalistów na okoliczność badania śladów materiałów wybuchowych musiały być pozostawione w Rosji, a do Polski trafiły po miesiącach wskutek oddzielnego wniosku polskiej prokuratury.
 
Ciekawe z jakiego powodu polscy specjaliści nie pobierali próbek wraku na okoliczność badania czy wybuch w ogóle miał miejsce i ograniczyli swoje zainteresowania tylko do śladów materiałów wybuchowych? Eksplodują przecież nie tylko materiały wybuchowe.
 
Konstruktor firmy Boeing, dr inż. Wacław Berczyński stwierdził – „Mówiąc ‘eksplozja’, mam na myśli zjawisko fizyczne powodujące falę uderzeniową i określone zniszczenia. Nie musi to oznaczać wybuchu np. bomby, bo tego nie wiemy. Uszkodzone elementy skrzydła są jednocześnie zbiornikami paliwa i to tymi, które są opróżniane najwcześniej w czasie lotu. Mogło więc dojść do wybuchu gazów pozostałych po paliwie. Rozerwanie kadłuba na zewnątrz i odrzucenie części tylnej kadłuba również musiało być skutkiem wybuchu. Stan zwłok ofiar katastrofy także na to wskazuje. Musiały doznać przeciążeń znacznie większych niż te, które mogą być skutkiem spadku samolotu z wysokości 20 m. na błotniste podłoże”.
 
Notabene komisja Anodiny stwierdziła, że na ciała ofiar katastrofy smoleńskiej zadziałało przeciążenie rzędu 100 g. Tym samym potwierdziła niechcący, że przyczyną katastrofy był wybuch, bo upadek z 20 m samolotu lecącego 270 km/h może wygenerować przeciążenie o wartości 5 do 6 g.
 
No i wieści z ostatniej chwili – „Prokuratura nie potwierdza wybuchu”.
 
Jak wiadomo pół prawdy jest w istocie pół kłamstwem, a więc nie informacją lecz dezinformacją. Przecież na zlecenie prokuratury przeprowadzono tylko badanie na obecność śladów chemicznych po eksplozji materiałów wybuchowych.
 
Niestety nie przeprowadzono badań zniszczeń fragmentów wraku Tu-154, na podstawie których można by stwierdzić, czy eksplozja – bez względu na to, co ewentualnie wybuchło – w ogóle miała miejsce.
 
Z głupoty prowadzi się takie wyjaśnia, które zamącą, czy ze świadomą intencją?

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. @Jan Kalemba

"Z głupoty prowadzi się takie wyjaśnia, które zamącą, czy ze świadomą intencją?"

Tu nie ma mowy o głupocie, w wojsku działa sie na rozkaz. Nie było rozkazu, by badać możliwość wybuchu, nie po to przecież Tusk oddał śledztwo Rosjanom.

Minęły 3 lata od katastrofy, z naszej pamięci uciekaja sprawy, o których w tej chwili nie dyskutujemy. A warto wracać .

Jak to z Klichem Edmundem było ? (tech44)


Komisja Infrastruktury

06 maja 2010 r.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Jan Kalemba

2. No tak

A chciałoby się wierzyć, że to nie "trepy" lecz polscy oficerowie...

Ukłony

Jan Kalemba