Zgliszcza tamtego świata - wołyńskie wspomnienia (4)
17 września 1939 roku ze wschodu, jak szarańcza, ciągnęli Rosjanie. Pamiętam szare mundury, długie płaszcze, i charakterystyczne czapki z ostrym końcem na czubku głowy, tzw. „budionnówki”. Był to widok straszny – obcy żołnierze na polskiej ziemi. Ukraińcy cieszyli się, oczywiście, ci o zapatrywaniach komunistycznych, nacjonaliści siedzieli cicho, nie ujawniali się. Dwie rodziny żydowskie w naszej wiosce też były zadowolone.
Potem pojawiły się żony oficerów - najczęściej pokaźnej tuszy, ubrane w buty z cholewami, granatowe spódnice i białe bluzki. Świętowali radość zwycięstwa. W parku właściciela Połońskiego, na polanie tańczono „kozaka” pod takt „harmoszki”, narodowego instrumentu muzycznego Rosjan. Przygrube żony oficerów skakały radośnie potrząsając luźnym biustem, bo staników nie nosiły. Patrzyliśmy na to jak na egzotyczne zjawisko. Jedna Rosjanka przysłana później do Sielca jako położna ubierała się w takiej kolejności, że stanik był na wierzchu. Inne – wg relacji różnych osób - paradowały w restauracjach czy na zabawach w nocnych koszulach jedwabnych.
Rosjanie zaczęli wprowadzać swoje porządki. Zrobili w Sielcu kołchoz, zajmując posiadłość Połońskiej, która wyjechała z Sielca. Sołtysem został Ukrainiec, kierownikiem młyna też jego rodak – Juchno. Siedziałyśmy wszystkie w domu, szkoły nie było.
Przyszła zima. W lutym 1940 roku pojechałam z siostrą Ireną na Ułanówkę. Tata zaprzągł nam konia do sań i obie wyruszyłyśmy. Drogę znałyśmy, sanna była dobra. Janka Utnikówna była moją koleżanką gimnazjum, jej brat uczęszczał do I klasy gimnazjum z moją siostrą Ireną, a więc przyjaźń i zażyłość szkolna. Byłyśmy tam cały tydzień i w sobotę 10 lutego wracałyśmy do domu, zabierając ze sobą Jankę. Tej właśnie nocy, z soboty na niedzielę, Rosjanie zorganizowali pierwszy wywóz Polaków – osadników na Syberię. Los ten spotkał całą kolonię Ułanówkę. Ojciec Janki jako legionista uciekł wcześniej za Bug, gdzie miał dalszą rodzinę. Janka uniknęła Syberii przypadkowo, dzięki nam, a jej matka, brat i młodsza siostra znaleźli się w rejonie Archangielska przy wyrębie lasów. Dopiero gdy gen. Anders organizował wojsko polskie udało im się dostać do wojska i opuścić Związek Radziecki drogą południową przez Iran. Dotarli potem do Anglii.
Janka przebywała u nas, ale musiała się już ukrywać. Udało się zdobyć dla niej fałszywe dokumenty i przedostała się potem za Bug, do ojca. Zastanawiam się często nad tym, że przypadkowy wyjazd w sobotę uratował nas od wywózki. Wystarczyło zostać do niedzieli, a obie z siostrą nie zobaczyłybyśmy już rodziny, bo wyjaśnienia, że przyjechałyśmy w odwiedziny nie były brane pod uwagę. Podzieliłybyśmy los wygnańców.
Na wiosnę poszłyśmy do pracy w kołchozie, do przebierania ziemniaków w piwnicy, odkopcowywania marchwi i robót w polu. Tak minął pierwszy rok wojny.
Rok 1940 - 41
Mijały dni, tygodnie, miesiące... Kto mógł przypuszczać, że wojna będzie trwała. Żyliśmy wszyscy tj. my, Polacy, w ciągłej nadziei, że już wkrótce ten koszmar się skończy. Wtedy każda dobra wiadomość była balsamem, a zła przyjmowało się z niewiarą, niedowierzaniem. Wróżyłyśmy nieraz, a było to tak: jeżeli świeca w kościele zapalała się od razu, to znaczyło, że Polska szybko wróci, jeżeli świeca gasła, i trzeba było drugi raz przykładać ogień, to nadzieje nasze zmniejszały się. Wszystkie moje koleżanki intensywnie wpatrywały się w ten płomień, jakby błagały - nie gaśnij, nasze wróżby muszą się spełnić...
Nadszedł wrzesień 1940. W Sielcu otwarto szkołę podstawową i wprowadzono 9 klasę, a więc była to szkoła rozwojowa do 10-latki, bo takie były w systemie oświaty Związku Radzieckiego. Władze sowieckie przysłały młodego dyrektora, Mikołaja Sokołowa, który zajął się sprawami organizacyjnymi. Potem przyjechała jego żona, Majka ze swoją matką, podobno Polką z pochodzenia. Majka uczyła w klasach młodszych.
Wśród nauczycieli była jeszcze dwójka Polaków - Sarnecki, który uczył przedmiotów ścisłych oraz Bujakowska, z zawodu nauczycielka, przed wojna żona sekretarza gminy. Mąż ją zostawił z dzieckiem, uciekł chyba za Bug. Ta dwójka nauczycieli sympatyzowała z nowymi władzami i nowym porządkiem. Potem przyjechała jeszcze jedna nauczycielka, Natasza – Rosjanka, która uczyła rosyjskiego, literatury rosyjskiej. Wszystkie przedmioty prowadzone były w języku Ukraińskim. Werbowano wtedy wszystką młodzież w wieku szkolnym i my, Polacy, podjęliśmy naukę.
Wśród mieszkańców Sielca różne były postawy w kwestii szkolnictwa. Jedni byli przeciwni posyłaniu dzieci do obcej szkoły, inni uważali, że szkoła jest szkołą i każdy z niej wyniesie jakąś wiedzę, która będzie procentowała, a czas ucieka. Taka postawę przyjął nasz ojciec. Być może widział siebie w czasach młodości, gdy dziadek, wieki patriota, nie posyłał synów (a miał ich ośmiu i jedną córkę) do szkoły. Bo nauka rozpoczynała się modlitwa i inwokacją „Boże, cara chrani!” Dziadek zatrudniał nauczyciela w domu, ale dostatecznej wiedzy on chłopcom nie przekazał.
Rozpoczęłyśmy więc naukę – ja i Irka byłyśmy w klasie 9-tej, młodsze siostry w niższych. Ukraiński znałyśmy z dzieciństwa, bo obcowałyśmy wśród Ukraińców. Zresztą młodzież szybko uczy się języków obcych i z tym żadne polskie dziecko nie ma problemów. (…)
Chodziłyśmy więc do szkoły, uczyłyśmy się literatury ukraińskiej i rosyjskiej, języka niemieckiego, przedmiotów ścisłych. Muszę przyznać, że matematyka stała na wysokim poziomie. Lepsze było uczęszczanie do szkoły aniżeli praca w kołchozie. Oczywiście młodzież ukraińska również uczyła się w poszczególnych klasach korzystając z wiedzy nabytej w polskiej szkole przed wojną. Wśród młodzieży ukraińskiej było wielu zwolenników władzy radzieckiej, którzy w nowym systemie widzieli lepszą przyszłość. Byli też Ukraińcy o poglądach nacjonalistycznych, ale ukrywali się, nie zdradzali antypatii do komunizmu, dopiero później, w 1941 roku odkryli przyłbicę. Do takich należał nasz kolega Wasyl Prokopczuk, ale nie poszczęściło mu się, bo Niemcy go aresztowali i podobno rozstrzelali w więzieniu we Włodzimierzu. Taki też los spotkał Aleksandra Juchnę, syna komunisty z Sielca.
Do szkoły chodziły też nasze koleżanki sprzed wojny - Żydówki - Chajka i Tauba. Chajka była ruda, prawie czerwona i mocno piegowata. Tauba miała jasne słomkowe włosy splecione w gruby warkocz. Wykazywała szczególną sympatię do nowych władz i porządków i z zawziętością reagowała na określenie: Żyd, mówiąc: - Ja ci dam Żydówka, ja jestem Jewrejka. Polska nazwa była dla niej obrazą. Jewrejka, brzmienie rosyjskie – dowartościowaniem...
Jesienią 1940 roku Rosjanie przeprowadzili na terenie zabrane Polsce wybory do władz. Pamiętam, że z naszego obwodu zgłoszono jakiegoś „towariszcza Harmasza”, na którego trzeba było głosować i cała propaganda była skierowana tylko na niego. Oczywiście nie było żadnych innych kandydatów. Skąd się wziął ten Harnasz, nie umiem powiedzieć, przywiózł go pewnie w teczce jakiś politruk, No, właśnie. Takim politrukiem w Sielcu był niejaki Cikura, Żyd z Rosji, który na zebraniach głośno ubolewał, że w Polsce przed wojną nie było soli ani zapałek. Ciekawa jestem z jakim odczuciem słuchali go Ukraińscy komuniści, bo przecież pamiętali czasy przed wojną i wiedzieli, że jeśli nawet w Polsce wielu ludziom żyło się ciężko, to w żadnym wypadku nigdzie nie brakowało soli ani zapałek... No, ale kto mógł zakwestionować „prawdę” w ustach politruka! Takiego od razu uznawano wrogiem ZSRR i jedynym dla niego kierunkiem był daleki Wschód. (…)
W szkole zorganizowano zebranie agitacyjne na rzecz wyboru tego jedynego kandydata. Przyszła cała wieś, bo taki był nakaz. Nawet moja babcia, w bardzo już podeszłym wieku musiała przyjść, a idąc - płakała. Na scenie pojawiali się jacyś mówcy zachwalając kandydata niczym krowę czy konia na jarmarku i w końcu przyszła na mnie kolej, bo dyrektor Sokołow polecił mi powiedzieć kilka zdań. Pamiętam, że pojawiłam się na scenie, wydukałam – „głosujmy na towarzysza Harmasza” – oczywiście po ukraińsku – i rozpłakałam się. Nastąpiła konsternacja. Ojciec mój był przerażony, inni Polacy też, obawiali się represji. Posypały się zarzuty, dlaczego to zrobiłam, a ja nie umiałam się usprawiedliwić, to bylo po prostu spontaniczne. Mam wielką wdzięczność dla dyrektora Sokołowa, że nie nagłośnił tego incydentu, sprawa przycichła i więcej już nie angażował mnie ani żadnej innej Polki do podobnych wystąpień.
Z przeżyć szkolnych utkwił mi w pamięci jeden nasz wybryk, taki sobie, zwykły, uczniowski, który mógł zakończyć się tragicznie dla naszego kolegi Gienka Jachimczuka, a może i dla nas też. Autorem wybryku był właśnie Gienek.
Pod koniec roku szkolnego zajęcia rozluźniły się - program był zrealizowany, nauczyciele pytali uczniów, wystawiając im oceny. Czekaliśmy na przyjście do klasy Nataszy, nauczycielki języka rosyjskiego. Gienek postawił przy drzwiach wieszak stojący na ubrania, powiesił na nim tornister i cała klasa oczekiwała co się stanie gdy nauczycielka Natasza otworzy drzwi. No i stało się. Natasza popchnęła drzwi, wieszak się przewrócił, tornister spadł, a cała klasa w śmiech. Natasza zrobiła się czerwona jak burak i popędziła do dyrektora. Postawiono nam zarzut lekceważenia nauczycielki, wrogiej postawy wobec literatury rosyjskiej i sprawę przekazano prokuraturze w Włodzimierzu.
We środę miał przyjechać prokurator i przesłuchać winnych. Głównym oskarżonym był Gienek. Ale w niedzielę, 22 czerwca wybuchła wojna między Niemcami, a Związkiem Radzieckim.
- guantanamera - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
16 komentarzy
1. @guantanamera
" 17 września 1939 roku ze wschodu, jak szarańcza, ciągnęli Rosjanie. Rosjanie zaczęli wprowadzać swoje porządki."
jak czytam te wspomnienia i opis "porządków" mam w pamięci opowieści mojej Babci , identyczne w przekazie. Takie same "porządki" wprowadzali na ziemiach polskich w 1939 r i po 1944 r.
I to wspomnienie też jest opisem zjawiska powszechnego, coś bardzo dziwnego, niezrozumiałego, a powszechnie występującego.
" Żyd, mówiąc: - Ja ci dam Żydówka, ja jestem Jewrejka. Polska nazwa była dla niej obrazą. Jewrejka, brzmienie rosyjskie – dowartościowaniem..."
Jedno słowo - określenie narodowości w typowy perfidny komunistyczny sposób mogło być traktowane w jednym języku jako obraza, w języku najeźdzców jako nobilitacja.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. @Maryla
To dziwne... Przecież w tej części wspomnień niby nic strasznego się nie dzieje... A jednak, gdy przeczytałam ten fragment, odczułam grozę i ciarki po plecach... Tak. Straszliwe skutki niesie brak jednoznacznych kryteriów, stosowanie dwóch miar i wynikajacy z tego fałsz w stosunkach między ludźmi - a on tutaj jest już czytelny i złowróżbny. Co najgorsze... Otóż ten fałsz wynikajacy z dwóch miar (a to oznacza po prostu walkę cywilizacji na danym terytorium) odczuwamy dzisiaj! Dzisaj, tu, w Polsce. I stąd uczucie grozy po przeczytaniu tego fragmentu...
3. @guantanamera
mamy te "nowe porządki" na co dzień. Odczuwamy ich skutki, widzimy represje, ale staramy się żyć z tym, dostosować nasze życie aby zmieścić sie jakoś na marginesie, bo "żyć trzeba" To już jest okupacja? Nad tym powinni sie zastanowić wszyscy, którzy na co dzień w pracy staraja sie ukryć swoje poglądy i wyznawane wartości, w szkole poddaja sie presji nauczycielki, żeby 'dziecku nie zaszkodzić", solidarnie środowiskowo opodatkowują się, aby spłacać nałożone kary finansowe.
Czy już jesteśmy pod okupacją?
Stanisław Michalkiewicz od dawna pisze "nasi okupanci", ale traktujemy to jako publicystykę, czy słusznie?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. tylko z ostatnich newsów
Demokracja po rosyjsku: Władimir Putin ruga ministrów autonomicznej republiki i grozi dymisją rządu. ZOBACZ WIDEO!
"Trzeba będzie uznać, że albo ja jestem nieefektywny, albo wy wszyscy
źle pracujecie i musicie odejść. Zwracam waszą uwagę, że na dziś
skłaniam się ku temu drugiemu wariantowi" - mówił Władimir Putin.
Wojciech Kaczmarczyk: To sytuacja zaskakująca. Ktoś wygrywa konkurs, a potem z pozamerytorycznych powodów zostaje zablokowany
"Nie wykluczam tego, że moje zaangażowanie w projekt profesora
Glińskiego mógł mieć w tej sprawie znaczenie. Szczególnie, że słyszałem,
że nie jestem jedynym współpracownikiem zespołu, który miał problemy z
tego powodu. Jednak jest i druga możliwość..."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. @Maryla
To straszne, ale tak jest!
Jawne kłamstwa - jak te wygłaszane kiedyś w żywe oczy przez politruka Cikurę. Teraz mamy np. wmawianie różnych wersji wydarzeń w Smoleńsku - głos gen. Błasika, wina pilotów... Albo, że oczywiste dewiacje są normą...
Bezpardonowe już ataki na kościół ... Usprawiedliwianie wszelkimi możliwymi sposbami najeźdźców i zdrajców, którzy mordowali polskich patriotów, a obok tego - potępianie Polaków, którzy bali się w czasie II wojny pomagać Żydom wobec zagrożenia karą śmierci przez Niemców. Zaraz, zaraz, jakich Niemców? - przez nazistów, których narodowość jest dopiero w trakcie ustalania ....
Moim zdaniem przybliża się dla nas ostatni moment, żeby wrócić do pierwotnych znaczeń słów i zacząć przemawiać otwartym tekstem: jasno, zdecydowanie i stanowczo sformułować nasze, polskie priorytety... I oznajmić na co się nigdy nie zgodzimy.
6. @guantanamera
I oznajmić na co się nigdy nie zgodzimy.
poseł Henryk Kmiecik z Ruchu Palikota-" Uważam, że doszło do znieważenia godła, symbolu państwowego. Godłem
Rzeczypospolitej Polskiej jest wizerunek orła białego ze złotą koroną na
głowie, zwróconej w prawo, z rozwiniętymi skrzydłami, z dziobem i
szponami złotymi, umieszczony w czerwonym polu tarczy. Nie można
dokonywać przeróbek, przetworzeń i aranżacji symbolu, za który przez
wieki ginęły całe rzesze naszych rodaków"
Prokuratura przeanalizuje zdjęcia
- Wpłynęło do nas
zawiadomienie o publicznym znieważeniu symbolu państwowego. Na razie
prowadzimy czynności sprawdzające. Będą analizowane zdjęcia.
Przeprowadzimy oględziny. Wszystko robimy pod kątem sprawdzenia, czy
doszło do znieważenia, uszkodzenia lub zniszczenia znaku, jakim jest
godło państwowe - przyznaje Helena Bonda z prokuratury w Kamiennej
Górze."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. @Maryla
No właśnie... Szyderstwo. Faryzeizm. Obłuda. Kpiny w żywe oczy.
Bo przecież nasz Orzeł Biały nie przez to został znieważony, ale przez lekceważenie Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego, przez zlekceważenie Jego wizyty w Smoleńsku i przez sposób przygotowania lotu do Smoleńska w dniu 10.04.2010. Bo przecież On też tam był, nasz Orzeł Biały - w kabinie Prezydenta ...
Bezpardonowa walka cywilizacji. Gźciombżfo http://blogmedia24.pl/node/62033...
8. No po prostu to samo...
http://wirtualnapolonia.com/2013/04/17/czy-sejm-odrze-harcerstwo-z-chrze...
Zdominowany przez polityków Platformy Obywatelskiej Parlamentarny Zespół Przyjaciół Harcerstwa, którego członkowie są silnie związani z ZHP, przygotował projekt ustawy o działalności harcerskiej. Nie dość, że ZHP w myśl projektu miałoby otrzymywać największe finansowanie z budżetu, to w dodatku ogranicza chrześcijański charakter innych organizacji harcerskich! Według pomysłodawców działalność harcerska ma być „otwarta na wszystkich”, „bez względu na wyznanie”.
To jawne uderzenie w ZHR, z którego statutu wynika, iż „związek wychowuje w oparciu o wartości chrześcijańskie”, a jego instruktorki i instruktorzy są chrześcijanami.
DOSYĆ TEGO !!!!
9. ważna informacja
Archiwum Główne Akt Dawnych udostępniło w internecie blisko 5800 ksiąg metrykalnych ze wschodnich terenów przedwojennej Polski, m.in. z woj. lwowskiego i wołyńskiego. To 850 tys. akt z lat 1590-1911, które umożliwiają każdemu badanie własnej genealogii.
Każdy internauta na stronie internetowej Archiwum Głównego Akt Dawnych www.agad.archiwa.gov.pl może zapoznać się z ponad 850 tysiącami cyfrowych kopii akt metrykalnych z lat 1590-1911
"Udostępniamy księgi metrykalne, które w mowie potocznej nazywane są zabużańskimi. Ponad 1,5 mln polskich przesiedleńców ze wschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej od dnia dzisiejszego ma możliwość bezpośredniego wykorzystywania archiwaliów, które dotyczą ich stanu cywilnego. Księgi te są także wielkim ułatwieniem dla tych, którzy chcą prowadzić własne badania genealogiczne" - powiedział naczelny dyrektor archiwów państwowych prof. Władysław Stępniak, inaugurując w środę w Warszawie projekt "Redite ad fontes - źródła wspólnej pamięci".
Podczas inauguracji projektu obecni byli goście z Ukrainy m.in. kierująca tamtejszą Państwową Służbą Archiwalną dr Olga Ginzburg. Odnosząc się do udostępnionych w środę archiwaliów zabużańskich powiedziała, że "to tylko kilkadziesiąt procent tego, co mogłoby stanowić całość udostępnionych ksiąg metrykalnych". W związku z tym ukraińscy archiwiści - jak zapewniła - podejmą poszukiwania kolejnych materiałów archiwalnych na Ukrainie, które dotyczą polskich obywateli.
"Odnalezione archiwalia zostaną przekazane polskiej stronie. Chcemy, by ta baza była kompletna" - podkreśliła Ginzburg.
Udostępnione księgi metrykalne dodatkowo zawierają - jak podaje Archiwum Główne Akt Dawnych - informacje dotyczące urzędów piastowanych przez szlachtę. Występuje w nich także tzw. Materiał przygodny, czyli zapiski kronikarzy parafialnych, spisy wyposażenia kościołów czy treści kazań. Archiwiści przekonują, że jest to cenne źródło do poznawania obyczajów życia codziennego, dziejów politycznych i społecznych w dawnej Polsce.
http://www.stefczyk.info/publicystyka/historia/zbadaj-wlasna-genealogie-...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
10. zgliszcza tamtego świata....
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
11. Cały postępowy świat z
Cały postępowy świat z nieskrywaną radością przyjął przygotowany przez Parlamentarny Zespół Przyjaciół Harcerstwa projekt ustawy o działalności harcerskiej, który mówi jasno i wyraźnie, że harcerzem może być każdy, bez względu na wyznanie. W tej sytuacji "służba Bogu i Ojczyźnie" jest niedopuszczalna i w niedalekiej przyszłości zastąpi ją "służba Europie i Partii".
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. Pani Guantanamera
Szanowna Pani,
Ja jestem Wielkopolaninem, Poznaniakiem. Zawsze z przyjemnością czytam o Kresach i często sobie puszczam płytę:
Polesia czar, to dzikie knieje, moczary
Polesia czar, to dziwny wichru jęk
Gdy w mroczną noc z bagien wstają opary
Serce me drży, dziwny ogarnia lęk
Słyszę jak w głębi wód jakaś skarga się miota
Serca prostota wierzy w Polesia czar
****
http://youtu.be/8dcLDKlcYEU
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
13. “Wołyń 1943 – Traumatyczna Historia.”
Spotkanie z Panią Ewą Siemaszko: – Poznań 2013 – Wołyń 1943, 70-ta rocznica.
Spotkanie odbyło się o godzinie 12.00 w Wieżowcu Delta nieopodal Dworca Centralnego w Poznaniu. Sala była szczelnie wypełniona przede wszystkim młodzieżą. Spotkanie Nosiło tytuł “Wołyń 1943 – Traumatyczna Historia.”
Poniżej kilka zdjęć i już wkrótce filmy ze spotkania.
Organizator: Poznański IPN (przy Klubie Historycznym im. gen. Roweckiego “Grota”)
Tematyka poruszana na spotkaniu to min. zazębiająca się problematyka terroryzmu jeszcze przed wojną stosowanego przez OUN w II RP i konsekwencji nie rozprawienia się z terrorystami, którymi była zbrodnia Ludobójstwa dokonana przez OUN-UPA na Polakach w latach 1943-1947.
http://bezprzesady.pl/aktualnosci/spotkanie-z-pania-ewa-siemaszko-poznan...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. @Maryla
"Sala była szczelnie wypełniona przede wszystkim młodzieżą." - coś się dzieje...
15. @Maryla
"Sala była szczelnie wypełniona przede wszystkim młodzieżą." - coś się dzieje... Nawet jeżeli to inicjatywa nauczycieli...
Wracam do pomysłów ciała co się nazywa Parlamentarny Zespół Przyjaciół Harcerstwa. No, znowu Towarzystwo Przyjaciół Dzieci... Pomijam już fakt, że kiedy ktoś deklaruje że "jest przyjacielem" to ja mam odruch rzucania się do ucieczki - jeżeli deklaracja jest pod moim adresem - albo na ratunek gdy chodzi o kogoś innego...
Ale do jasnej ... niech żesz oni się odczepią od harcerstwa! Niech sobie założą pionierstwo albo bulterstwo, albo co tam chcą. Od harcerstwa niech się od...separują!
16. Drogi Panie Michale,
Ja znam Polesie tylko z opowiadań moich krewnych - i z tej rzewnej piosenki. Nigdy tam nie byłam... A gdy sobie zaczynam przypominać Ich opowiadania z Polesia, to okazuje się, że mało w nich opisów przyrody - za to wiele wspomnień o dobrych inicjatywach, o pięknych wspólnych zadaniach...
I często żałuję, że nie wypytywałam o szczegóły - za bardzo zajęta byłam bieżącymi sprawami. Nie zapytałam nawet o wspomnienia jednej z moich cioć, która do gimanzjum im. Romualda Traugutta w Brześciu nad Bugiem chodziła z Krystyną Krahelską...