Jaka opozycja? Mądra i powszechna!

avatar użytkownika UPARTY

 

Od pewnego czasu wyczuwam frustrację naszego środowiska wywołaną tym, że mimo jawnej już dla wszystkich nieudolności rządu poparcie dla PO spada bardzo wolno i osoby przestające popierać Tuska wcale nie zaczynają popierać Kaczyńskiego. Wyciągany jest z tego wniosek, że Kaczyński musi popełniać jakieś niezwykle istotne błędy, które uniemożliwiają mu „zagospodarowanie” narastającej niechęci do Tuska.

Nie mniej jednak ci sami ludzie, którzy szukają błędów Kaczyńskiego nie analizują sytuacji społecznej w naszym kraju, nie definiują, ani interesów poszczególnych grup społecznych, ani nawet sposobu widzenia sprawa publicznych charakterystycznych dla każdej nich.

Przykładów można podać wiele, ale ostatnio na skutek mojego komentarza pod artykułem A.Ściosa zaczęła się na BM24 dyskusja o składzie etnicznym naszego społeczeństwa. W swoim komentarzu zwróciłem uwagę, że wśród nas żyje duża grupa ludzi, dla których polska kultura i tradycja są obce, bo sami mają inną – rosyjską. Po pierwszym oburzeniu na mnie dyskutanci zaczęli zgadzać się, że może i coś jest na rzeczy w tym co mówię, ale jest o w sumie wątek poboczny wobec problemu skuteczności Pis`u, czy innych partii opozycyjnych.

W tym kontekście nasuwa się jednak inne pytanie, czy ci ludzie, którzy mają rosyjską kulturę a wielu z nich i rosyjską świadomość narodową w jakiejkolwiek sytuacji poprze partię definiująca polski interes narodowy mogący stać w sprzeczność z rosyjskim?
Moim zdaniem nigdy! Nie są więc to ludzie, których Pis może do siebie przekonać. Nie ma więc co sobie głowy zawracać ich przekonywaniem. Ergo, nie można również zarzucać nieudolności na podstawie tego, że tych ludzi do siebie nie przekonał!
To samo dotyczy i innych grup społecznych w naszym kraju, wyróżnianym nie na podstawie kryterium narodowego a np. źródła utrzymania.

Czy jest możliwe, by w środowisku nauczycieli, lekarzy lub urzędników Pis mógł mógł być partią lubianą? Moim zdaniem nie!

W przypadku tych grup społecznych powodem nienawiści do Pis`u jest jego pokora wobec prawdy. Jeśli Pis uzna jakąś tezę, jakiś pogląd za prawdziwy, to z nim nie dyskutuje a traktuje go jako cechę, którą musi uwzględniać w swym działaniu jako coś nadrzędnego, coś do czego się dostosowuje. W tym sensie prawda ogranicza swobodę wyboru celu działania. Nikt rozsądny nie będzie przecież ignorował np. mrozu zimą. Jest zimno więc trzeba założyć czapkę. Nie mam więc co zastanawiać się na tym, czy ją trzeba mieć, czy też nie. To oczywiście ogranicza swobodę gospodarowania swoimi pieniędzmi, bo jak się czapkę zgubi, to trzeba ją kupić i już, mimo, że ktoś wolał by wydać swoje pieniądze np. na piwo. W tym kontekście argument, że przecież człowiek ma prawo pić piwo jest po prostu śmieszny, ale w odniesieniu do spraw publicznych analogiczny sposób myślenia jest powszechnie przez lemingów stosowany. By nie było widać jego śmieszności wielu ludzi zamazuje rzeczywistość. Dla tych ludzi każdy, kto w swym działaniu opiera się o prawdę jest śmiertelnym wrogiem, bo naraża ich na śmieszność.

Bardzo złą rzeczą w naszym systemie jest obowiązek zapłaty podatku dochodowego od wynagrodzenia za pracę w sferze budżetowej.

Wyjaśnię o co mi chodzi na przykładzie. Otóż, gdy moje dziecko było w szkole podstawowej zwróciło się pewnego dnia do mnie z prośbą o wyznaczenie jej pensji miesięcznej. Jej koleżanka pochwaliła się bowiem w szkole, że rodzice jej takową wypłacają w wysokości 100 zł. Po zastanowieniu się doszedłem do wniosku, że mogę taką pensję dziecku wypłacać. Po miesiącu dziecko wróciło do domu nieszczęśliwe, bo jej koleżanka dostałą podwyżkę pensji do 1000 zł miesięcznie. Wydało mi się to nie możliwe, więc poradziłem dziecku by się dopytało dokładnie, jak to z tą pensją jest. Dziecko dowiedziało się, ze aczkolwiek jej koleżanka ma pensję w wysokości 1000 zł, to rodzice pobierają od niej 90% podatek dochodowy.
Jednak druga jej koleżanka postanowiła, że zada szyku i powiedziała, że wywalczyła od rodziców pensję w wysokości 10 000 zł miesięcznie, ale obciążoną podatkiem w wysokości 99% i rodzice poświadczyli tę okoliczność na piśmie.

Po jakimś czasie to dziecię powiadomiło rodziców, że w tym roku jadą na wakacje w miejsce, które ono wybierze, bo skoro ono utrzymuje cały dom, to może współdecydować o wydatkach. Gdy rodzice się zdziwili, że są na utrzymaniu dziecka, wyciągnęło ono papier i pokazało wyliczenie. Otóż oboje oni łącznie zarabiali netto 6 000 zł i tyle wkładali do kasy rodziny ale oprócz tego mieli co miesiąc dodatkowy przychód w wysokości 9 900 z podatku pobieranego od dziecka. Dziecko więc doszło do wniosku, że pokrywa ponad połowę przychodów rodziny i musi mieć w związku z tym jakieś prawa.

To śmieszne, ale tak to wygląda od strony księgowej. Co więcej, zgodnie z brzmieniem ustawy o podatku dochodowym powinni ten przychód opodatkować! Pensja wypłacana dziecku jest świadczeniem alimentacyjnym nie stanowiącym kosztu a przychód to przychód!

Nawiasem mówiąc, by nie tworzyć takich wariactw Unia Europejska zastrzega, iż wypłaty wynagrodzeń jej urzędników nie podlegają opodatkowaniu podatkiem dochodowym. Uzasadnieniem jest okoliczność, iż wszystkie wpływy Unii biorą się z podatków płaconych przez państwa w ustalonej traktatowy wysokości. Wycofywanie więc części tych pieniędzy w jakiejkolwiek formie, choćby podatku dochodowego, byłoby de facto zmniejszeniem zobowiązań traktatowych.

Wracając jednak do przykładu z dziećmi. Otóż, podatek nakładany przez rodziców na pensję wypłacaną ich dzieciom był czystą fikcją racjonalizująca fikcyjną wysokość pensji. Nie mniej jednak ten podatek zmieniał status społeczny dziecka. Nabywało ono świadomość współfinansowania potrzeb materialnych rodziny i z tego wywodziło swoje prawa. Nie inaczej ma się ze sferą budżetową.

Gdy ktoś powie urzędnikowi lub nauczycielowi, że ten nie ma prawa do realizacji w miejscu swej pracy swoich interesów materialnych i emocjonalnych, bo bierze pieniądze za zaspokajanie potrzeb podatników a nie potrzeb własnych niechybnie usłyszy odpowiedź, że przecież nauczyciel czy urzędnik płaci podatki jak każdy inny obywatel. Ale to nie prawda, bo wszystkie pieniądze jakie ta osoba ma to są właśnie podatki, więc ona nic nie płaci.

Tak naprawdę pieniądze w państwie biorą się z jednego źródła, czyli z produkcji dóbr i usług wymienialnych i tylko ci ludzie, którzy się tym zajmują rzeczywiście płaca podatki. Reszta nie.

Uświadomienie sobie tego musi doprowadzić do zmiany struktury społecznej w państwie, do pozbawienia przywilejów grup obecnie obecnie z nich korzystających, bo okazały by się one bezzasadne.
Powszechne uświadomienie sobie tego faktu musiałoby doprowadzić do zmiany statusu społecznego i sposobu życia bardzo wielu ludzi a oni nie chcąc się na to zgodzić kwestionują rzeczywistość. Nigdy więc nie zagłosują na nikogo, kto prawdę uważa za rzecz nadrzędną, której trzeba się podporządkować.

Czyli ci przekonanie tych ludzi do Pis`u jest nie możliwe. Oczywiście nie wszyscy nauczyciele, nie wszyscy urzędnicy są znikczemniali do imentu i zapewne część z nich godzi się z rzeczywistością ale ci i tak już popierają PiS.

Cóż więc można zrobić? Przecież przedstawione rozumowanie jest tak odległe od stereotypu, że wydaje się być groteskowe. Jeśli więc chcemy coś zmienić w naszym państwie i przymusić zwłaszcza urzędników i sędziów by w swym działaniu realizowali przede wszystkim interes publiczny, to musimy uzasadnić dlaczego nasze poglądy są ważniejsze od ich poglądów. Tym uzasadnieniem może być tylko fakt, iż ich utrzymujemy i jeśli chcą pieniędzy z podatków to muszą się godzić na realizowanie interesów podatnika a nie własnego, czy to materialnego, czy emocjonalnego.

Trzeba więc skorzystać z rozwiązania, jakie stosuje Unia Europejska w stosunku do wypłacanych przez siebie kwot. Po prostu wypłacać je w kwocie netto. Nie będą wtedy urzędnicy mogli mówić, że też utrzymują to państwo. To przeświadczenie jest przyczyną dążenia administracji państwowych w całej Europie do dezindustrializacji. Skoro podatek od producentów stanowi małą część dochodów państwa, bo większość dochodów to podatki od nauczycieli, urzędników i policjantów, to spadkiem aktywności produkcyjnej nie ma się co przejmować. To rozumowanie należy odrzucić koniecznie! Jest to rozumowanie na poziomie 9-cio letniego dziecka i nie należy stwarzać w rachunkowości państwa fikcji je podtrzymującej, bo ten rachunek jest niepodważalnym dowodem nieprawdy!

Po to żeby można było to zrobić, musi do tego przekonana odpowiedni duża grupa ludzi. Nie może tego zrobić żadna partia polityczna, bo ona jest od reprezentowania poglądów społecznych, od reprezentowania poglądów swojego elektoratu. Czyli najpierw musi być jakiś pogląd a później partia może dążyć do jego realizacji.

Wychodzi więc na to, że ten pogląd możemy wprowadzać w życie tylko my, ale czy będziemy chcieli to zrobić? Najpierw musimy się z nim zgodzić, a to może być trudne, ale zobaczymy co będzie dalej.

 

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz