Marsz Niepodległości 2012. Policja przygotowała masakrę?
Z Robertem Winnickim, prezesem Młodzieży Wszechpolskiej rozmawia Anna Wiejak z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.
To, co stało się podczas Marszu Niepodległości, to była ewidentna prowokacja policyjna – macie już tą wiedzę. Co z tą wiedzą zrobicie?
- Gromadzimy wszelkie dowody, wszelkie zdjęcia, nagrania, relacje bezpośrednich świadków. W momencie, kiedy nasza służba prawna, czyli zespół adwokatów, że tak powiem „obrobi to”, wtedy będziemy kierować sprawę, czy to do sądu, do prokuratury, do odpowiednich ministerstw. Będziemy podejmować wszelkie możliwe kroki prawne, żeby winni tego skandalu zostali ukarani.
Byłam w tej grupie, która została odcięta przez policję i po rozstawieniu policjantów odniosłam wrażenie, że oni byli przygotowani na to, żeby, mówiąc kolokwialnie, zmasakrować tych ludzi.
- Jest jeszcze jeden element, o którym nie powiedzieliśmy na dzisiejszym zgromadzeniu [poniedziałkowej pikiecie przed gmachem stołecznej komendy policji – przyp. red.], element taki, że organizatorzy byli naciskani w czasie, kiedy trwały te niepokoje, kilkanaście razy, żeby rozwiązać to zgromadzenie. Do czego by to doprowadziło, rozwiązanie zgromadzenia? Doprowadziłoby to do tego, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi w centrum Warszawy stałoby się nielegalnym zgromadzeniem i wtedy, jak sądzę, dopiero policja pokazałaby, co potrafi. Sądzę, że taki właśnie był plan: najpierw rozdzielić Marsz Niepodległości na kilka części, poszatkować, co im się częściowo na niespełna godzinę udało, a następnie te porozbijane grupy zmasakrować. Taką pokazówkę w PRLowskim stylu urządzić. Na szczęście, dzięki temu, że prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości nie rozwiązał zgromadzenia, nie ugiął się, dzięki temu, że rzecznik ONR Marian Kowalski ze strażą Marszu Niepodległości sytuację opanował, Marsz Niepodległości zakończył się sukcesem, doszedł do celu.
I dzięki temu, że uczestniczący w Marszu ludzie w zdecydowanej większości nie dali się sprowokować...
- W przygniatającej większości oczywiście uczestnicy Marszu nie dali się sprowokować, co też jest ważne, i chwała im za to, bo dzięki temu nie doszło do tragedii, którą władza nam szykowała.
Źródło: Prawy.pl
Wywiad ukazał się także na stronie Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy: http://ksd.
*Na zdjęciu policyjni prowokatorzy próbujący wmieszać się w tłum (źródło: facebook.com)
--
Biuro Prasowe
Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. No, tak...
"...organizatorzy byli naciskani w czasie, kiedy trwały te niepokoje, kilkanaście razy, żeby rozwiązać to zgromadzenie. Do czego by to doprowadziło, rozwiązanie zgromadzenia? Doprowadziłoby to do tego, że kilkadziesiąt tysięcy ludzi w centrum Warszawy stałoby się nielegalnym zgromadzeniem i wtedy, jak sądzę, dopiero policja pokazałaby, co potrafi. Sądzę, że taki właśnie był plan..."
No, tak... Przyznam, że bardzo się właśnie tego obawiałam...Bylo kilka mocno niepokojących sygnałów - te "porzucone" bez opieki palety z kamulcami, różne znamienne teksty i konteksty, z których można było snuć nieciekawe prognozy...
Myślę, że sygnały te docierały do żywotnie zainteresowanych osób. Sądzę, że z tego powodu Jarosław Kaczyński udał się do Krakowa na Wawel...
Dlatego tak nieoceniony okazał się ten niewzruszony spokój 99,9999% ludzi, Polaków biorących udział w Marszu Niepodległości. Dlatego trzeba wyciągnąć wnioski - NASZA SIŁA W SPOKOJU... W bardzo spokojnej determinacji.
2. ZOMO
dzialalo w prostszej sytuacji. Trudno ocnic ktorzy byli gorsi, ci od Bula, czy od Jaruzela.