Posady Swoim Ludziom. dr Leszek Pietrzak
Publikacja rozmowy polityków PSL – Władysława Serafina i Władysława Łukasika – nic nowego nie odkryła. Partyjniactwo i nepotyzm to praktyki wyniesione z PRL i z powodzeniem zaadaptowane przez działaczy PSL do warunków III RP.
Działacze PSL opanowali know-how pozwalające im publiczne pieniądze zmieniać w prywatne.
Nepotyzm ludowy
Ujawniona przez „Puls Biznesu” rozmowa szefa Kółek Rolniczych, Władysława Serafina, z byłym szefem Agencji Rynku Rolnego i członkiem Rady Naczelnej PSL Władysławem Łukasikiem miała miejsce na początku roku. Dla uważnego widza jest oczywiste, że rozmowę nagrał Serafin (to on odsłania i zasłania kamerę). Zapewne planował wykorzystać taśmę w partyjnych rozgrywkach, tylko w którymś momencie stracił nad nią kontrolę. Nagranie może szokować tylko ludzi nie interesujących się polityką. Język, jakim posługują się rozmówcy i poruszane w rozmowie tematy są typowe dla polityków PSL. Można to usłyszeć na co dzień w gabinetach polityków tej partii, na zebraniach jej działaczy i w czasie regionalnych dożynek, gdzie podczas suto zakrapianych biesiad PSL-owski aktyw prowadzi żywe rozmowy na temat tego, co jeszcze w sektorze rolnym jest do „skonsumowania” oraz kogo i gdzie spośród „swoich” można jeszcze ulokować. Faktyczny program PSL sprowadza się do zlikwidowania problemu bezrobocia w rodzinach członków partii i ich kolegów. W ostatnich latach pojawił się nowy trend – ludowcy zaczęli planować kariery swoich dzieci i robią to zanim te jeszcze zdołają zakończyć swoją edukację. W ten sposób utrwalana jest tradycja ludowego nepotyzmu, której skala rośnie w miarę, jak PSL utrzymuje się przy władzy.
Grabie grabią do siebie
A PSL robi to wyjątkowo skutecznie. Po 1990 r. PSL współtworzył koalicje rządowe w latach 1993-1997 (SLD-PSL), 2001-2003 (SLD-PSL-UP) i od 2007 r. do chwili obecnej. Tak długiego okresu sprawowania władzy nie ma żadna inna polska partia. Ale PSL potrafił także dysponować najsilniejszą władzą w samorządach. W sejmikach województw i radach powiatów PSL jest obecnie trzecią siłą polityczną. Jeszcze lepiej jest w radach gmin, gdzie PSL zawsze deklasowało rywali. W efekcie PSL w wolnej Polsce stało się prawdziwą partią władzy. Im niżej struktur państwa tym więcej PSL-u. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież wszystko odbywa się w demokratycznych warunkach i w ramach wolnych wyborów. Problem wydaje się leżeć gdzie indziej. To stosunek ludzi tej partii do państwa i jego interesów. Działacze PSL nadal nie potrafią myśleć o państwie w kategoriach dobra wspólnego. Dla nich nadal najważniejszy jest ich własny interes i to, jak on może być zrealizowany w praktyce. Państwo jest jedynie środkiem. Jeden z lokalnych działaczy PSL lapidarnie ujął istotę sprawowania władzy przez ludzi PSL następującymi słowami: „grabie grabią do siebie”. Jak po raz kolejny mogliśmy się niedawno przekonać, słowa te dobrze oddają filozofię działania ludzi PSL.
Sami swoi
Problem Elewarru, o którym rozmawiali Serafin i Łukasik, to sprawa od dawna znana i opisywana. „Gazeta Finansowa” w maju br. w tekście „Sami swoi” autorstwa Romana Mańki obszernie opisywała patologie Elewarru i innych spółek oraz agencji sektora rolniczego, gdzie „siedzą” rodziny i znajomi czołowych działaczy PSL, wskazując na niewyobrażalny nepotyzm ludzi PSL i operując konkretnymi przykładami tego zjawiska w całej Polsce. I tak okazało się, że brat europosła PSL Jarosława Kalinowskiego – Adam, został zatrudniony w Zamojskich Zakładach Zbożowych, pobierając pensję w wysokości 10 tys. zł. Brat posła PSL Eugeniusza Kłopotka – Andrzej, został zatrudniony w jednym z oddziałów spółki Elewarr, pobierając wynagrodzenie w wysokości 7,5 tys. zł. A syn posła PSL, Stanisława Żelichowskiego – Dariusz, został doradcą w centrali Elewarru, gdzie pobiera wynagrodzenie w wysokości 2,8 średniej krajowej. Prezesem wspomnianej spółki Elewarr, był bohater rozmowy Serafina i Łukasika – Andrzej Śmietanko, który został nim w okolicznościach, które także mówią wiele o PSL i jego koalicjancie. Otóż nominacja Śmietanki na prezesa odbyła się bez wymaganego konkursu, czego zapomniał zrobić minister rolnictwa Sawicki. Gdy w tej sprawie zaczął interweniować minister skarbu Aleksander Grad, Sawicki oczywiście konkurs przeprowadził, ale i tym razem prezesem Elewarru został Śmietanko.
Biesiady na koszt państwa
To jedynie mikroskopijny fragment problemu PSL-owskiego nepotyzmu w sektorze rolniczym. Struktury Agencji Rynku Rolnego, Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Agencji Rezerw Materiałowych oraz setki spółek sektora rolniczego są obsadzone przez ludzi z PSL, ich rodziny i znajomych. Bardzo często są to osoby, które nie mając wymaganych kwalifikacji, zajmująca intratne stanowiska, pobierając przy tym horrendalne wynagrodzenia i jeszcze większe premie. Nie mają też żadnych skrupułów, aby korzystać z wszelkich możliwości wysysania pieniędzy na kampanie swoich partyjnych kolegów czy na cele czysto prywatne. Nie jest rzadkością finansowanie wyjazdów rodzinnych do egzotycznych krajów i rozliczanie ich jako służbowych podróży, mających na celu zapoznanie się z istniejącym w tych krajach systemami skupu płodów rolnych. Codziennością jest opłacanie hoteli i suto zakrapianych biesiad z pieniędzy państwowych. Zresztą poseł PSL, Jan Bury, jest tego najlepszym dowodem. W marcu 2011 r. Bury biesiadował z członkami zarządu elektrowni „Kozienice” w jednym z hoteli w Kazimierzu, za co spółka Skarbu Państwa musiał zapłacić rachunek w wysokości 15,7 tys. zł.
Przesadzili?
Od wielu lat nie było żadnych zdecydowanych reakcji na kolejne informacje o nepotyzmie i nadużywaniu władzy przez polityków PSL. I to pomimo faktu, że są one znane i szerzą demoralizację. Wydaje się, że Donald Tusk tym razem nie będzie mógł tak łatwo rozgrzeszyć koalicjanta, jak np. w wypadku wspomnianego Burego, gdy za złamanie ustawy antykorupcyjnej (kupił połowę udziałów w spółce) dostał naganę, a „publicznego chlania za państwowe pieniądze”, jak je określił z trybuny sejmowej poseł PiS, Marek Suski, Tusk w ogóle „nie zauważył”. Tym bardziej, że wyszło na jaw, iż już w 2009 r. otrzymał on od ówczesnego szefa CBA, Mariusza Kamińskiego, informację o patologiach w Agencji Rynku Rolnego. Premier zignorował wówczas alarmujący raport CBA. Nie zrobił tego również wtedy, gdy kilka miesięcy temu do Departamentu Służby Cywilnej Kancelarii Premiera trafiły kolejne informacje o nadużyciach przy przetargach, niewyobrażalnym nepotyzmie w resorcie kierowanym przez Sawickiego oraz finansowaniu kampanii samorządowych i parlamentarnych przez polityków PSL ze środków publicznych.
Tusk znajduje się więc na „cenzurowanym”. Jeżeli tym razem również podejmie pozorowane działania, to może to skutkować początkiem końca jego rządów.
Autor jest dr. historii, przez wiele lat pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, następnie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Był również członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. Wojskowych Służb Informacyjnych.
Tekst opublikowany za zgodą Autora
Zródło: http://www.gf24.pl/9239/posady-swoim-ludziom
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. złoci chłopcy PO
Mariusz Frankowski, lat 34, niekarany, znakomite garnitury i koszule, włos blond długi, śliczny jak, Photoshop w pełni. Pan Mariusz, zanim podbił Warszawę, studiował w Poznaniu. Politologię, rzecz jasna, bo po niej można świetną robotę wyhaczyć. Frankowski wyhaczył i jest dyrektorem mazowieckiej jednostki o makabrycznie długiej nazwie, która rozdziela miliardy z Unii Europejskiej.
http://www.rp.pl/artykul/9158,922472-Jak-ze-zlotym-chlopcem--nie--rozmaw...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl