MIMO NAKAZU MILCZENIA...
Aleksander Ścios, wt., 29/05/2012 - 19:10
Jak nazwać dziennikarza, który wykorzystując swoją pozycję i zawód zaufania publicznego staje po stronie władzy i świadomie uczestniczy w największym kłamstwie III RP? Czy miano to przysługuje komuś, kto na „niezależnym” portalu masowo stosuje cenzurę, ukrywa treści niewygodne dla rządzących i nagłaśnia antypolską, sowiecką narrację? Jaka zasada dziennikarstwa pozwala ukrywać i blokować opinie rzetelnych naukowców pracujących nad wyjaśnieniem narodowej tragedii – tylko dlatego, że ich tezy przeczą rządowo – sowieckiej wersji, skrojonej na miarę logiki imbecyla? Czy ta sama zasada każe propagować ordynarne paszkwile i bełkotliwe „polemiki” - pisane przez zadaniowaną agenturę i niedouczonych pismaków?
Jeśli dziennikarskim obowiązkiem jest przedstawianie rzeczywistości - szczególnie tej, którą obecny reżim chciałby ukryć przed wzrokiem społeczeństwa – do jakiego zawodu zaliczyć ludzi narzucających Polakom kłamstwo – w imię obrony grupy rządzącej i własnych, zafajdanych interesów? Jeśli prawem dziennikarza jest stawianie władzy niewygodnych pytań i ujawnianie mechanizmów zła – kim są osobnicy zatrudnieni w firmach medialnych, którzy wspólnie z tą władzą oszukują Polaków i zabiegają, by prawda o śmierci polskiej elity nie dotarła do świadomości obywateli?
„Język polityki - pisał Orwell - obliczony jest na to, by kłamstwo brzmiało wiarygodnie, by morderstwo uczynić godnym szacunku, a czystym frazesom nadać pozory rzetelności i solidności". Ludzie mieniący się dziś dziennikarzami nie znaleźli własnego języka, a przez 20 lat hybrydy III RP nie potrafili pozbyć się piętna niewolnictwa i odrzucić dialektykę „panowania i służebności". Nadal używają słów i obrazu dla osiągnięcia politycznych celów i wciąż uznają wyższość „pana” - podporządkowując mu wszystkie aspiracje i dążenia. Mając do wyboru wyboistą ścieżkę rzeczników społeczeństwa i gościniec przywilejów władzy – rzesze niedouczonych medialnych wyrobników podążyły za głosem „pana”.
Niech nikt się nie łudzi, że znajdzie w nich sprzymierzeńców, bo służąc temu „panu” otrzymali od niego posady małych demiurgów i mają w pogardzie tych, którym przed egzekucją zakryto oczy. Jest to pogarda na miarę tchórzy i niewolników - przekonanych, że tylko bycie po stronie „pana”, daje gwarancję bezpieczeństwa i bezkarności.
Nie nazywajcie ich więc publicystami, bo obrażacie ludzi uczciwie wykonujących ten zawód i uwłaczacie pamięci takich postaci, jak Jacek Kwieciński czy Maciej Rybiński. Nie nazywajcie ich dziennikarzami, bo zniesławiacie tych, nielicznych ludzi mediów, którzy nie wywiesili nad głową „czerwonej latarni”.
Trzeba się pytać: ile razy jeszcze muszą nas oszukać, byśmy znaleźli dość odwagi i nazwali tych ludzi po imieniu? Ile doświadczeń musi nas powalić, byśmy dostrzegli zbrodniczą rolę pomocników kłamstwa?
To dzięki nam funkcjonuje ten załgany układ, w którym byle ćwierćinteligent uzurpuje sobie pozycję mędrca, a zakompleksiony tuman sili się na pozę wojownika. Tylko dzięki nam możliwe są występy bełkoczących „analityków” i partyjne agitki pismaków, odznaczanych przez rasę „panów” za "wybitne zasługi dla rozwoju niezależnego dziennikarstwa".
Kto dopuścił do tego, by prymitywni sługusi udający piewców demokracji i wyznawców wolności kształtowali kolejne pokolenia imbecyli - czerpiących wiedzę o świecie z migoczącego ekraniku i jałowych propagitek?
To na nas spada odpowiedzialność za urojenia witkiewiczowskich Puczymordów, którym śnią się „papawerdy zakrapiane oblikatoryjnymi fąframi” i nie ma żadnego usprawiedliwienia, gdy przyzwalamy na władzę miernot przeświadczonych o własnej wyjątkowości.
Nie warto szukać wrogów na zewnątrz, gdy w nas samych tkwi największy nieprzyjaciel i z tchórzostwa lub głupoty - nie pozwala wykrzyczeć o bezmiarze łajdactwa.
Jestem przekonany, że ludziom wykonującym zadania funkcjonariuszy medialnych musi towarzyszyć lęk. Wielu z nich wie, jak wygląda prawda o reżimie i jaką cenę płacą za niewolniczą posługę. Tym zaś, którzy zatracili nawet to rozeznanie – my sami musimy przypominać, że bać się powinni. Jeśli nie dziś, to za rok, dwa lub dziesięć lat – gdy Polacy poznają prawdę i rozliczą tych, którzy bronili do niej dostępu.
Włodzimierz Odojewski w "Milczący, niepokonani. Opowieść katyńska" napisał:
„Mimo nakazu milczenia, totalnego zakłamania, fałszowania faktów, wymazywania z historii wydarzeń, cenzury, fizycznego i psychicznego przymusu i całej łżepropagandy [...] Las Birnam idzie, choć odgłos jego marszu jest niedosłyszalny. Idzie w przyszłość [...] Gdyby ten, kto zabija, był zawsze zwycięzcą i nie musiał zdawać sprawy ze zbrodni ani za nią płacić, świat byłby niedorzeczny”.
Świat nie jest niedorzeczny, a przyszłość będzie należała do tych, którzy służą Polsce. Dzisiejsza rasa „panów” już została skazana, zaś do „onych” – przyjdzie „Las Birnamski”. I tego tylko oczekujmy. By się bali.
Dzisiejsze wydarzenia na Salonie 24 definitywnie przekreślają „dziennikarskość” tego miejsca, a jednocześnie – bezlitośnie obnażają intencje właścicieli. Bez wątpienia - są to te same intencje, które towarzyszą działaniom grupy rządzącej i zmierzają do ukrycia prawdy o największej tragedii III RP. W tym miejscu doświadczyłem ich wielokrotnie, czasem niezwykle mocno. Byłoby jednak hipokryzją, gdybym wyznał, że czuję się zaskoczony tą sytuacją. Kto rozumie, dokąd zmierza Salon24 i czyje interesy reprezentuje – nie może już odczuwać zdziwienia. Jeśli po tym tekście mój blog zostanie zablokowany – to również nie będzie zaskoczeniem.
Czuję się natomiast winny zbyt długiej tu obecności, a nawet temu, że ta obecność mogła sugerować, iż miejscu zarządzanemu przez Igora Janke przysługuje miano „niezależnego”. Nie przysługuje. I nie pozwólcie sobie tego wmówić, choćby publikowały tu całe zastępy „prawicowych” blogerów, wspieranych przez właściciela.
Odejść stąd należało wcześniej - nim ukrywanie tekstów dr Nowaczyka czy cenzurowanie wiedzy o pracach prof. Biniendy - stało się nagminną praktyką, zaś nagłaśnianie łgarstw i propagowanie łajdaków – codziennym procederem. Za to zaniechanie i współuczestnictwo – szczerze przepraszam.
Wszystkim Państwu serdecznie dziękuję za odwiedziny i wspólne rozmowy. Za wielką życzliwość i wsparcie, których doświadczałem tu przez pięć lat blogowania. Nie napiszę - żegnam – bo mam nadzieję, że zechcecie mnie odwiedzać na blogu bezdekretu i tam będziemy mogli rozmawiać o Polsce.
Tekst ten zamieszczam na bezdekretu tylko „dla porządku”. By pozostał ślad.
- Aleksander Ścios - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
19 komentarzy
1. Szanowny Panie Aleksandrze
"Jestem przekonany, że ludziom wykonującym zadania funkcjonariuszy medialnych musi towarzyszyć lęk. Wielu z nich wie, jak wygląda prawda o reżimie i jaką cenę płacą za niewolniczą posługę.
Tym zaś, którzy zatracili nawet to rozeznanie – my sami musimy przypominać, że bać się powinni. Jeśli nie dziś, to za rok, dwa lub dziesięć lat – gdy Polacy poznają prawdę i rozliczą tych, którzy bronili do niej dostępu."
Cały czas to powtarzam. Co zaś do kolejnego , powtarzam kolejnego przez kolejne lata, promowania łajdactwa przez właścicieli S24, nie wypowiadam sie, bo byłam jedyną osobą, która podjęła próbę zatrzymania tego procederu.
Niestety, natknęłam sie na kolejny mur - czyli sądy III RP odzyskanej, z korzeniami w PRL-u :)
Przypomnę tylko w tym miejscu wczesniejsze występy Jasia Fasoli Salon24
Niektórzy dziennikarze zachowują się jak rosyjscy lobbiści.
Binienda rozjechany walcem
JAN OSIECKI
| 12:38
tawariszcz Osiecki gawarit w ruskom telewidieniu
Oświadczenie
Aviation” w Kazimierzu Dolnym ani osobiście, ani w jakikolwiek inny
sposób, ponieważ nie został na nią zaproszony, mimo że termin jego
pobytu w Polsce był znany od dawna.
dziennikarza Jana Osieckiego zawierającego kłamstwa na temat rzekomego
udziału Biniendy w panelu dyskusyjnym i oszczerstwa wobec profesora
Wiesława Biniendy
konsekwencji wobec Jana Osieckiego, który swoim wpisem zawierajacym
kłamstwa naruszył nie tylko regulamin salon24.pl, ale również zasady
zwykłej przyzwoitości.
http://fotoszop.salon24.pl/421588,oswiadczenie
Osiecki, BBC, kibole. Jedna bajka
Coraz częściej dostajemy dowody na to, jak upada zawód, który uprawiam
od dwudziestu lat. To, że Jan Osiecki wypisuje notki takie tak ta, która
wisiała tu dziś – przyznaję niepotrzebnie tak wysoko – była wyjątkowo
marna, to mnie niespecjalnie dziwi. To...
IGOR JANKE
| 21:07 |
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Szanowny Panie Aleksandrze,
Istnieje dziennikarstwo i dziennikurestwo. Tylko tyle.
Pozdrawiam serdecznie
"Ogół nie umie powiedzieć, czego chce, ale wie, czego nie chce" Henryk Sienkiewicz
3. Szanowny Panie Aleksandrze
w liście do REM i KRRiT
List do KRRiT w sprawie ataku na dziennikarkę Ewę Stankiewicz.
Napisaliśmy w ostatnim zdaniu :
"Jeżeli KRRiT nie zajmie zdecydowanego stanowiska, może to zostać uznane
jako milczące zezwolenie na takie zachowania, pod warunkiem, że
atakowany dziennikarz ma inne przekonania polityczne , niż atakujący."
REM w odpowiedzi umył ręce , KRRiT jeszcze nie odpowiedziała. Znamy odpowiedź, zanim ją otrzymamy, bo to z tego środowiska wychodzą jednoznaczne sygnały "brać go".
Wszystko zostało zarchiwizowane i czeka na moment, kiedy przyjdzie czas prawdy..
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Dobry tekst,
ale dlaczego tak późno?
Osieckiemu nieco współczuję. Nie zna Rosjan i pewnie ufa, że jest bezpieczny a Rosjanie mają w zwyczaju całkowity brak zainteresowania wykorzystanym narzędziem ;-)
5. @Pelargonia
Albo tak: dziennikarstwo - i nocnikarstwo.
6. W erze mezozoicznej
pisywalem w Salonie 24.pl. Po pijaku i za Barbura i zydowskie sprawy (wezwalem go do podania mnie do sadu, ktorego koszty, jak zapewnilem, poniose chetnie)mnie zbanowano. Losiecki robil wtedy za przyglupa, bo inaczej sie dalo ocenic jego wypocin. Takisobie wiejski glupek.
Teraz robi za jakis autorytet w sprawie smolenskiej. Jego czaszka sluzy za miare grubosci pancernej brzozy.
7. Szanowny Autorze
Co sie dziwic,jak po skandalicznym zachowaniu Niesiolowskiego do Pani Stankiewicz,niejaki Ziggi opublikowal notke pt"jak rozpoznac kurwe",ze zdjeciem dziennikarki.Notka ta spokojnie sobie wisiala kilka godzin,az ktos chyba interweniowal.Ale to ten sam Ziggi WSI-owy kapus,ktorego Autor dosc dobrze rozpracowal,jako udzielajacy sie na bolszewickim forum WSI"Sowa".I co?Kacapski uczen Dzierzynskiego pisze do dzis u "prawicowego"dziennikarzynki"Janke`go.
Skadinad wiem,ze administratorem na salonie24 jest m/in niejaki M.Spock.Zacietrzewiona lewacka persona.Wystarczy go poczytac.Malo jest rowniez adminem na "ultrakatolickim" portalu Rebelia.pl.Tak to sie niestety odbywa czasami w tych niezaleznych mediach.
Pozdrawiam.
PS.Mozna prosic o link do bloga na blogspocie?
Mam tak samo jak ty
8. Legionista
tu jest link
http://bezdekretu.blogspot.com/
U nas na Blogmedia24.pl przynajmniej wszystko jasne. Jest regulamin honorowy i jedna miotła, co wymiata wszelkie łajdactwo :)
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. W związku z promowaniem chamstwa, buractwa i kłamliwych pomówień
też zawiesiłem publikowanie tam
Pozdrawiam serdecznie24
10. Jeszcze jak ktoś
spać nie chce/nie może a pośmiać się lubi. Chociaz nie wiem, czy tu aby nie trzeba płakac.
http://kaska.salon24.pl/421751,bojkot#comment_6183868
11. Pani Marylo
Dziekuje za linka.
Z tym M.Spockiem to wiadomosc z tak zwanej pierwszej reki.Dzis nie zobaczymy kieszonkowego kremlinisty w zadnym wpisie.Czyzby Janke juz wiedzial,kto go w taki kanal wpuszcza?
Abstrachujac od Pani problemow z salonem24,ja zawsze uwazalem/sorry/ze to robota ITI-nie zadnej Agory.I glownodowadzacym jest niejaki Krawczyk,a Janke robi za kwiatek do kozucha z bialego niedzwiedzia.Bo to Janke byl postrzegany,znany a kto to byl agent Krawczyk.No jakos spolecznosc internetowa sie dowiedziala,ze byl redaktorem Onetu,co w moich oczach przekresla go na cale zycie.I nadal uwazam,ze ta gradacja zaleznosci obowiazuje.Malo tego Janke kiedys stracil w wypadku rodzine,jako mlody maz i ozenil sie z Pania Bogna.Bron Boze to nie zadna sugestia,ale tak jak nic nie wiedzielismy o Dziadzi...
Jeszcze raz dziekuje za linka i Pozdrawiam.
Mam tak samo jak ty
12. @kazef
o tym właśnie u Tymczasowego napisałam.
Dno i kilo mułu. Ja tez, ja też ! to dobrze robi na własne uspokojenie, jacy to my odwazni i stajemy murem i za waszą i naszą ..HIP HIP !
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
13. To nie moja bajka
To nie moja bajka
KANO
| 01:12
Czekałem na odpowiedź administracji na wysłany list z treścią oświadczenia. Nie otrzymałem. Śliski wpis Igora Jankego Osiecki, BBC, kibole. Jedna bajka -
to nie moja bajka, tak samo jak paszkwil J. Osieckiego skierowany tym
razem przeciwko prof. Witakowskiemu i nazwany nie wiadomo dlaczego Binienda rozjechany walcem – sprostowanie.
mi, Drodzy Czytelnicy, że nie chcę brać udziału w tej „promocji”
[salonu24.pl]. Na S24 uważałem się za blogera, nie chcę być
„figurantem”.
http://fotoszop.salon24.pl/421798,to-nie-moja-bajka
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
14. Jak długo jeszcze..
Jak długo jeszcze będziecie wszyscy udawać, że istnieje jedno suwerenne społeczeństwo. Jednym z najcięższych przewinień komunizmu było nauczenie ludzi funkcjonowania w strykturach społecznych jak w drużynie piłkarskiej. Dla ludzi skomunizowanych nie ma żadnego obiektywnego świata, nie ma żadnego społeczeństwa są tylko drużyny, które współzawodniczą z innymi drużynami o zwycięstwo, o to by móc się wywyższyć. Tak więc wszelkie próby pozyskania kogokolwiek z drużyny przeciwnej, przekonanie go, że ma się rację o jego drużynowy tej racji nie ma jest bez sensu, chyba że się takiego "misia" skorumpuje- ale to nie oto chodzi. Tak więc witamy Pana Aleksandra Ściosa w realu.
uparty
15. T. Bochwic odchodzi z Salonu24.pl
„Uprzejmie informuję, że likwiduję od dziś blog na portalu salon24.pl. Proszę o usunięcie blogu, skopiowanie na płytę i odesłanie mi wszystkich moich notek i komentarzy, oraz usunięcie mojego nazwiska z listy publicystów "zawodowych".
Teresa Bochwic
[...]- Kiedyś bardzo lubiłam Salon24.pl. Był to portal uważany za kontrowersyjny, ale pozwalał zapoznawać się z poglądami innymi niż moje. Było to dla mnie ważne, bo opinie człowieka kreują się w wyniku wydarzeń i dyskusji. Niestety, ostatnio zaczęto blokować niektórych blogerów, zawieszano im konta – tłumaczy nam Teresa Bochwic. – Ta decyzja dojrzewała we mnie od dłuższego czasu. Kiedyś było warto pisać na Salonie24.pl, teraz już nie. A sprawa Osieckiego była kropelką przelewającą czarę goryczy – dodaje.[...]
http://niezalezna.pl/29159-t-bochwic-odchodzi-z-salonu24pl-dlaczego
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
16. z archiwalnych wpisów
dzisiaj jest znacznie gorzej, Puczymordy się rozmnożyły przez pączkowanie
Aleksander Ścios
http://cogito62.salon24.pl/62513.html "Puczymordy":
Gdy widzę te dziennikarskie sławy, puszące się swoją służalczością, przypomina mi się postać Puczymordy, jednego z bohaterów dramatu „Szewcy" Stanisława I. Witkiewicza, który tak tłumaczy swoją decyzję przejścia na służbę u komunistów:
„Ja jestem na ich służbie - ja się zupełnie zmieniłem. Zrozum to, kochasiu, i uspokój się. Mocą transformacji wewnętrznej postanowiłem jeść pulardy, langusty, wermuje i papawerdy zakrapiane oblikatoryjnymi fąframi do końca życia. Jestem cynikiem, aż do brudu pomiędzy palcami u nóg - przestałem się myć zupełnie i śmierdzę jak zgniła flądra. Chram na wszystko."
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
17. 404 strona o podanym adresie nie istnieje.
Jest tutaj: http://cogito.salon24.pl/77589,puczymordy
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/
18. Upadek i sromota
Upadek i sromota Osieckiego
Piotr Falkowski
Oburzenie po kłamliwym wpisie Jana Osieckiego na internetowym
blogu generuje coraz bardziej poważne konsekwencje. Pretensje licznych
internautów skupiają się poza samym Osieckim także na redakcji serwisu
Salon24.pl, która kontrowersyjny wpis umieściła we wtorek na głównej
stronie
Osiecki zamieścił utrzymaną w szyderczym stylu
notatkę na temat konferencji "Mechanika w lotnictwie" odbywającej się w
Kazimierzu Dolnym. Krótki tekst pod tytułem "Binienda rozjechany
walcem". Twierdził w nim, że podczas sesji poświęconej katastrofie
smoleńskiej "swojego szczęścia chciał spróbować prof. Binienda".
"Niestety na zebranych jego teorie nie zrobiły wrażenia. A mówiąc
dokładnie Binienda został rozjechany walcem przez ekspertów" - pisał
Osiecki. Jak czytelnicy "Naszego Dziennika" wiedzą, prof. Biniendy w
Kazimierzu w ogóle nie było. Nie było też Osieckiego, który próbował
opisać przebieg dyskusji o Smoleńsku na podstawie czyjejś relacji. Co
więcej, nie było też "walca", gdyż w Kazimierzu nie doszło ani do
prezentacji ustaleń Biniendy, ani do szerszej dyskusji na temat ich
wyników. Wprawdzie wiele osób odnosiło się do znanych symulacji
profesora z Akron - w przypadku członków komisji Millera i niektórych
innych uczestników nawet bardzo krytycznie - ale spotykało się to także z
wyraźnym stanowiskiem przeciwnym. Trudno oszacować, czy dominowała
opcja "za" czy "przeciw" Biniendzie. Przede wszystkim jednak trudno
powiedzieć, że Binienda był głównym bohaterem konferencji. Jej
uczestnicy to specjaliści z różnych dziedzin mechaniki i lotnictwa -
każdy z nich na pewno ma swoje własne spostrzeżenia i pomysły badawcze
dotyczące katastrofy. I ich głównie dotyczyły pytania kierowane do
członków komisji Millera przez dwie i pół godziny.
Bloger obraża profesora
Wspominam o tym ze względu na drugi wpis Osieckiego, który odwołał
oczywistą nieprawdę o obecności Biniendy w Kazimierzu, ale podtrzymał
twierdzenie o rzekomym obaleniu wyników jego badań. "Prof. Biniendy nie
było w Kazimierzu. Byli za to jego akolici, m.in. prof. Piotr
Witakowski. Cała reszta relacji jest prawdziwa. Teoria Biniendy została
przez ekspertów przez wielkie E rozjechana walcem" - napisał,
podtrzymując w ten sposób stare kłamstwo o przebiegu konferencji.
Natomiast nazwanie prof. Witakowskiego, przewodniczącego Komitetu
Organizacyjnego Konferencji Smoleńskiej zaplanowanej na 22 października,
"akolitą Biniendy" jest zwyczajnie obraźliwe dla zasłużonego naukowca,
który - może Osiecki tego nie wie - jest też dużo starszy od Biniendy.
Jan Osiecki to bardzo osobliwa postać w świecie mediów. Właściwie nikt
go bliżej nie zna, nie jest też związany na stałe z żadną redakcją. Od
kilkunastu lat pojawia się natomiast w Sejmie. Zazwyczaj jako
korespondent różnych gazet lokalnych. Nigdy nie był wybitnym
dziennikarzem, w ogóle niewiele publikował. Reporterzy sejmowi, którzy
pamiętają Osieckiego, najczęściej wspominają go jako człowieka naiwnego i
słabo zorientowanego w tematyce politycznej. Wyglądało na to, że
głównie zależało mu na samej obecności w parlamencie i byciu "w centrum
wydarzeń". Osiecki wypłynął po katastrofie smoleńskiej. Nieco wcześniej
podobno znalazł nową pasję. Rozpoczął mianowicie naukę języka
rosyjskiego na kursie prowadzonym przy ambasadzie Federacji Rosyjskiej.
Po 10 kwietnia zaczął nagle udzielać się publicznie także w mediach
rosyjskich, gdzie przedstawiano go jako polskiego dziennikarza
zajmującego się problematyką lotniczą. Rozpowszechniał z uporem takie
szkalujące polskich lotników tezy, jak ta o kłótni dowódcy załogi
Tu-154M z gen. Andrzejem Błasikiem przed lotem, o obecności tego
ostatniego w kabinie, o naciskach na załogę.
Kilka miesięcy po
katastrofie Osiecki razem z Tomaszem Białoszewskim (dziennikarzem znanym
jako prezenter PRL-owskiego Festiwalu Piosenki Żołnierskiej, autorem
serii filmów o historii lotnictwa) i płk. rez. Robertem Latkowskim
(byłym dowódcą specpułku) napisał książkę "Ostatni lot". To pierwsze
szerokie opracowanie tematyki smoleńskiej opublikowane na długo przed
raportami MAK i komisji Millera. Autorzy dysponowali jednak pewnymi
informacjami, które były w posiadaniu jedynie organów prowadzących
badania. Książka wyraźnie przygotowuje opinię publiczną do przyjęcia
dokumentu rosyjskiego. Niewymienionym współautorem publikacji jest
mieszkający w Smoleńsku fizyk i fotoamator Siergiej Amielin, którego
obliczenia są podstawą technicznej części książki.
Być może wpis na
blogu Osieckiego nie zwróciłby takiej uwagi, gdyby nie umieszczenie go
na głównej stronie serwisu Salon24.pl. Ten portal to platforma blogów
kilkudziesięciu znanych polityków, publicystów i dziennikarzy oraz ponad
siedmiu tysięcy innych użytkowników, założona przez publicystę
"Rzeczpospolitej" Igora Jankego. Każdy blog użytkownika jest niezależny,
ale główna strona pełni rolę przewodnika po najciekawszych materiałach.
Miał być formułą dla bardzo szerokiej dyskusji z udziałem wszelkich
opcji ideowych i politycznych. Ten zamysł w dużej mierze się powiódł,
gdyż z Salonu24.pl korzystają jednocześnie Jarosław Kaczyński, Waldemar
Pawlak czy Marek Siwiec. Są monarchiści i skrajnie lewacka "Krytyka
Polityczna". Portal uchodzi za dość opiniotwórczy, ale żeby utrzymywać
taką pozycję, musi mieć rzeszę czytelników. A tę przyciąga się coraz
bardziej skrajnymi i kontrowersyjnymi materiałami na salonowej
"czołówce". Można też zaobserwować postępujący przechył portalu w lewo.
Coraz częściej usuwane były wpisy i blokowane konta autorów o poglądach
prawicowych, konserwatywnych czy narodowych, przy dużej tolerancji dla
przynajmniej równie skrajnych głosów lewej części "salonu".
Tak też
stało się z wpisem Osieckiego, który chociaż został po kilku godzinach
zdjęty z głównej strony (ale nie usunięty z całego serwisu), wywołał
dość szerokie oburzenie. Tym bardziej że Janke tłumaczył wyróżnienie
kłamliwej notki dość mętnie. Napisał, że zawód dziennikarza ogólnie
upada, i połączył całą sprawę z filmem BBC o rzekomym rasizmie na
polskich stadionach. Oba przypadki to przykłady coraz powszechniejszej
nierzetelności w mediach - wynika z jego oświadczenia. Taką odpowiedź
wielu uczestników "salonu" uznało za nadużycie ze strony szefa portalu.
Kilka osób postanowiło zamknąć swoje blogi. Trwa dyskusja o granicach
promocji portalu kosztem zniżania się do poziomu pseudodziennikarstwa w
wykonaniu autorów pokroju Jana Osieckiego.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20120601&typ=po&id=po21.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
19. RE: Upadek i sromota
Doskonała charakterystyka osoby Jana O. i celu publikacji "Ostatni lot".