Jeszcze nie wiem(4)
Po kilku tygodniach zanoszę Wandzie do przeczytania moją wersję jej portretu - lepiej niech sama sprawdzi te przepisane z innych publikacji fakty.
Dla mnie najważniejsze okazały się dwa jej stwierdzenia. Pierwsze było porównaniem: powiedziała, że tak jak rzeźbiarz wydobywa z kamienia kształt własnych wizji i wyobrażeń, tak jak poeta zmaga się ze słowami, żeby przekazać te najgłębsze uczucia i myśli, tak ona walczy ze skałami, wiatrem i własną słabością, żeby wejść na szczyt i stamtąd zobaczyć niepowtarzalny widok i odczuć właściwą hierarchię spraw...
Drugie – było wyznaniem: Chciałabym rozsławić w świecie imię Polski. Chciałabym dać moim rodakom odczucie radości i dumy.
Gdy przychodzę Wanda akurat musi zawieźć coś do Instytutu Maszyn Matematycznych w którym jest zatrudniona, wobec czego jadę razem z nią. Na miejscu w wolnych chwilach adiustuje tekst przy swoim biurku, załatwia co ma do załatwienia i teraz, kiedy pisanie zostało ukończone, błędy poprawione i tekst zatwierdzony, możemy sobie znów pozwolić na rozmowę o wszystkim innym. Można już wracać i w powrotnej drodze do Wilanowa jeszcze raz wspominamy Wrocław, w którym – to już zostało wcześniej skonstatowane - obie przeżyłyśmy dzieciństwo i studia. Wanda opowiada o wyprawach do Parku Szczytnickiego i w którymś momencie wspomina szkołę, do której z domu miała kilka kroków. No, nie … przecież ja też chodziłam do tej szkoły! Porównujemy lata i okazuje się, że musiałyśmy się tam spotkać. - Jasne - mówi Wanda - ale ja pani nie pamiętam. Jak się jest choćby o klasę wyżej, to się nie zwraca uwagi na smarkaczy... Ja też jej nie pamiętam. Ale sobie przypomnę. Mija kilka dni i nagle ta retrospekcja.
Gdyby to był film, to teraz nastąpiłoby cięcie, pojawiłaby się zupełnie inna sceneria, czas cofnąłby się i...
słoneczny, bardzo ciepły, chyba czerwcowy dzień. Wychodzę ze szkoły. Mam na sobie dość paskudny szkolny fartuch z czarnej satyny, tak ściśle tkanej, że nie przepuszcza powietrza jakby była impregnowana. W założeniu mojej Mamy miał być elegancki i szykowny, ale okazał się pancerzem, który mnie dusił. Piękna pogoda, mogłyby już być wakacje, a tu jeszcze kilka tygodni nauki.... Przede mną ku szkolnej furtce zmierzają trzy starsze koleżanki. W granatowych spódnicach i śnieżnobiałych bluzkach wyglądają jasno, świeżo i elegancko. Właśnie zdały maturę i niedługo opuszczą szkołę. Śmieją się, szczęśliwe: już na granicy dorosłości, a jeszcze pod opieką rodziny. Lada chwila przejdą do świata dorosłych - a takie beztroskie, pełne dziecinnej nadziei.
Zbliżają się do furtki, przechodzą przez nią i stają na ulicy, tuż za płotem po lewej stronie, żeby jeszcze przez chwilę porozmawiać… Uśmiechnięte, zadowolone, radosne One - już na wolności - ja, dosłownie i w przenośni, jeszcze za ogrodzeniem, do którego podchodzę...
Zazdroszczę im. Tego, że lada dzień kończą szkołę, że nie muszą już nosić fartuchów, tylko luźne śnieżnobiałe bluzki, że są takie wesołe, ładne i – wolne! Jednej zupełnie nie pamiętam. Imię i nazwisko drugiej znałam już wtedy - jest profesorem medycyny... Trzecia akurat śmieje się serdecznie. To nasza szkolna recytatorka, ozdoba akademii politycznych i patriotycznych, zawsze przedstawiana ze sceny, ale nie zapamiętałam jak się nazywa.
Zazdroszczę im tej radości na progu nowych życiowych doświadczeń. Zbliżam się do furtki liceum, wychodzę na ulicę, skręcam w prawo, ku Hali Ludowej i nasze drogi się rozchodzą. Jak się właśnie okazało - na 21 lat.
Zawsze kiedy spotykamy ludzi po wielu latach, odsłania się przed nami ukryty wymiar zdarzeń. Przy odrobinie uwagi, a przede wszystkim dobrej woli, wymiar ten odnaleźć można w każdym naszym spotkaniu z innym człowiekiem. Tyle, że przebywając wśród ludzi codziennie zapominamy o ich wyjątkowości. Widzimy ich wady i potknięcia, ich niezręczności, które nas drażnią, a często mocno dają się we znaki. Czasem musimy stracić ich z oczu, żeby się nam znowu przypomniało że są Bożymi Dziećmi i obrazem Boga i że to On postawił ich na naszej drodze. Każdego...
Powiem Ci - przeczucie nieuchronności tego, że nasze drogi kiedyś przetną się znowu, zawarte było w tym kolorowym kadrze, który przez 21 lat zachował się w mojej pamięci, by wypłynąć z jej zakamarków pewnego czerwcowego przedpołudnia roku1980. Pamiętałam jak blisko furtki znalazłam się w momencie gdy maturzystki zatrzymały się pod kasztanem, pamiętam ciepło tamtego dnia, blask słońca, zieleń liści, biel i granat wyjściowych szkolnych strojów. I to poczucie wolności wypisane na roześmianych twarzach koleżanek maturzystek, kiedy wyruszały na podbój świata. Tak. Chyba już wówczas wiedziałam, że mam tę chwile zapamiętać, bo ona kiedyś okaże się ważna, okaże się znakiem. I wiedział o tym Ktoś, kto przygotował nasze spotkanie po latach...
A więc to nie jest tak, że „jakbym ją znała” – naprawdę znam ją od dawna i jej uśmiechnięta twarz jest po prostu twarzą maturzystki sprzed bramy liceum... Wydobywam z pamięci szkolne występy Wandy Błaszkiewicz – bo teraz znam nawet nazwisko szkolnej recytatorki. I okazuje się, że tamta szkoła obdarza nas, warszawskie sąsiadki, poczuciem wspólnoty, takiej pierwotnej, odwołującej się do wspólnego dzieciństwa.
Wtedy, u końca roku szkolnego 1958-59 jeszcze czekałam na przyszłość - na następną klasę, na maturę, na studia i na kolejne lata pracy i życia osobistego. Nie wiedziałam co konkretnie miało się wydarzyć, ale przecież i tak miało to być wspaniałe. W maju roku 1980 znam już spory kawałek tej swojej przyszłości... Rozważam to widząc, jak daleko za nami została szkolna brama. Ona jest znaną w świecie zdobywczynią Mount Everestu, pierwszą Europejką na najwyższym szczycie świata, osobą z pierwszych stron gazet. Ja natomiast w tych gazetach pisuję. Jednak nie o zdobywcach szczytów ani o bywalcach salonów, ale o ludziach biednych i nękanych, gnębionych, oszukiwanych i wykorzystywanych. Ona odwiedza najwyższe górskie szczyty - ja, najbardziej zapadłe polskie wsie... Wanda, żeby uczestniczyć w wyprawach godzi się na różne wyrzeczenia, by wreszcie zrezygnować na dobre z kariery zawodowej, choć była tak świetnie zapowiadającym się inżynierem elektronikiem. Ja też odeszłam sama z działu zagranicznego innej redakcji wyłącznie po to, by poznać Polskę prawdziwą, udręczoną - i by choć trochę pomóc choćby tylko kilku osobom. Ją od dziecka fascynowała wspinaczka. Jako mała dziewczynka idąc do szkoły wdrapywała się na mijane po drodze latarnie i drzewa. Ja od zawsze chciałam zostać dziennikarką - postanawiam to gdy mam sześć albo siedem lat - i od tej chwili konsekwentnie dążę ku swojemu przeznaczeniu. W pewnym momencie zaproponowano mi pracę naukową na kierunku, który ukończyłam wcześniej. Podziękowałam i odmówiłam.
Czasem nie rozumiemy co pcha nas ku pewnym decyzjom, nie potrafimy logicznie wyjaśnić, dlaczego upieramy się przy pewnych rozwiązaniach, a wobec innych stosujemy podświadomie metodę biernego oporu. Niewykluczone, że przy dziennikarstwie zostałam również po to, żeby w owym pamiętnym roku 1980 spotkać się w Warszawie ze swoją szkolną koleżanką, przez to spotkanie dostrzec dziwne „spojenia” i kiedyś zdać sprawę z naszej znajomości – co właśnie teraz czynię....
Nie, nie będą wspomnienia o szkole. Spotykamy się nie po to, żeby plotkować o starych znajomych – obie tego nie znosimy. Już niebawem wiatr historii zmieni się w cyklon, staniemy wszyscy wobec pojętych i niepojętych wydarzeń - w Polsce i na świecie - i wobec jakichś dziwnych wyzwań, którym trzeba będzie stawić czoła.
- guantanamera - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
11 komentarzy
1. Guantanamera
...Czasem nie rozumiemy co pcha nas ku pewnym decyzjom, nie potrafimy logicznie wyjaśnić, dlaczego upieramy się przy pewnych rozwiązaniach, a wobec innych stosujemy podświadomie metodę biernego oporu...
Niewykluczone, że przy dziennikarstwie zostałam również po to, żeby w owym pamiętnym roku 1980 spotkać się w Warszawie ze swoją szkolną koleżanką, przez to spotkanie dostrzec dziwne „spojenia” i kiedyś zdać sprawę z naszej znajomości – co właśnie teraz czynię...
***
Nie wiem w jaki sposób wyrazić swoją wdzięczność za to, że TO wszystko, czego doświadczyłaś... że opisujesz Tu dla nas...
Dziękuję... i bardzo cieszę się, że nareszcie się zdecywałaś...
Tylko tyle... słowem komentarza... narazie...
Twoja piękna opowieść... zatrzymać się... i zadumać nad samym sobą...każe...
Zdumiewające jest to, jak wiele mamy ze sobą wspólnego...
Podobne odczuwanie...
TEGO, co jest nam dane...
***
Serdecznie Pozdrawiam...:)
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
2. @intix
Poszukiwałam słów piosenki: "Zatrzymaj się na chwilę", bo chciałam ją tu zamieścić.
I trafiłam na taką sentencję:
"Nie rezygnuj nigdy z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie...."
Czy to nie piękne? :)
3. Guantanamera
:) piękne...
***
"Zatrzymaj się na chwilę",
Nie wiem, czy tej pozycji szukałaś...
Jest kilka tekstów o tym tytule...
Ja poniższy tekst wybrałam...
:)
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
4. @guantanamera
co cos niesamowitego, te okruszki, zapamiętana fotografia z kolorami, zapachami i nastrojem chwili. Tez mam takie "okruszki".
"Czasem musimy stracić ich z oczu, żeby się nam znowu przypomniało że są Bożymi Dziećmi i obrazem Boga i że to On postawił ich na naszej drodze. Każdego..."
Nie ma przypadków, są znaki. To jest fakt.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. @intix
Dziękuję za piosenkę - to ta...
6. :)
:)
ZOBACZ => DLACZEGO PAD zawetował Nowelizację ustawy Prawo oświatowe?! <=
7. Krzyżują się nasze drogi w celu wiadomym
Dlatego kierowani jesteśmy drogami, by być spełnionym
Wspomnienia po czasie jak puzzle się układają
Wtedy nam ostrość widzenia tajemnicy przeszłości podają
Szkoda że będąc młodymi nie pojmujemy tego
Ale czy byśmy mieli pokorę rozumienia nieznanego?
Pozdrawiam serdecznie:)
8. @Jacek Mruk
Dziekuję za wiersz. Zwłaszcza słowa "ostrość widzenia tajemnicy przeszłości" - tak trafne! "Tajemnica przeszłości", oznacza, że Ktoś nad czasem panuje, Kogoś czas nie obowiązuje... Ktoś w tych puzzlach czasem się nie posługuje... Ktoś ten czas przekracza...
Pozdrawiam.
9. Quantanamera
Wiara w Boga wskazuje drogę
Lecz nie możemy udawać stonogę
Kroczyć wieloma drogami dzieląc dekalog
Z Bogiem niemożliwy jest dialog
W pokorze idąc zrozumiemy Boga myśli
Wrogów gońmy tam skąd przyszli
Pozdrawiam serdecznie:)
10. @Jacek Mruk
Jeszcze o tych "puzzlach" układanych po latach. Napisalam o nich w dalszej części tych wspomnień:
"Często koleje naszych losów stają sie dla nas samych zrozumiale dopiero gdy docieramy do celu, kiedy wszystkie sprawy łączą się w całość - jak kolorowa układanka z tysiecy części. I może się okazać, że nie wszystki fragmenty pasują do całości. Odnajdziemy i takie, na które nakleiliśmy własne obrazki - nasze niewierności, zwątpienia. I grzechy. Będą wprowadzać dysharmonię, drażnić brakiem smaku, natręctwem kolorów (...) A niektóre fragmenty pozostaną zupełnie puste."
Pozdrawiam.
11. Quantanamera
Myślę że błędy mamy wkalkulowane w życie
Skąd byśmy się uczyli, skąd brali odkrycie?
Na sobie najłatwiej poznać można błędy dokonane
Wtedy z pokorą trzeba czynić czyny wybrane
By dalsze życie upływało nam w czystości
Wtedy po latach patrząc ,doznamy dużej radości
Pozdrawiam serdecznie:)