Zmartwychwstanie wartości - wywiad z Martą Kaczyńską
"Tragedia smoleńska to dla mnie wielki dramat, z którego pewnie nigdy się nie otrząsnę. Ale widzę też dobro, które przetrwało. Może lepiej mówić w kontekście wartości – zwłaszcza z powodu czasu, w który teraz wchodzimy, w Wielkanoc - nastąpiła pewna forma zmartwychwstania najważniejszych idei i wartości, takich jak wspólnota, polskość, tożsamość, potrzeba prawdy. Okazuje się, że nie zdołano pogrzebać wartości, którym wierni byli moi Rodzice." - z Martą Kaczyńską rozmawiają Samuel Pereira i Dawid Wildstein
Po raz kolejny obserwujemy atak na śp. Lecha Kaczyńskiego tuż przed rocznicą 10.04. Nie ma Pani wrażenia, że jest to próba uwiarygodnienia aktualnego prezydenta? „Lech Kaczyński był kiepskim politykiem, dobrze że mamy Komorowskiego- więc dobrze, że nastąpiła katastrofa”?
Zgadzam się choć nie uważam by był to jedyny powód tej nagonki. Mamy do czynienia z kolejną próbą rozszarpywania autorytetu mojego ojca. Tworzeniem wizerunku osoby słabej, nieporadnej, nie odnajdującej się we współczesnych realiach i kogoś niemedialnego. To powrót do tych samych metod, które miały miejsce za życia mojego ojca. W swoim zmanipulowanym „wywiadzie” Teresa Torańska pytanie „czy Lech Kaczyński nadawał się na prezydenta” i odpowiedź Adama Bielana „to na inną rozmowę” umieszcza celowo na końcu wywiadu. Taka sugestia, mrugnięcie okiem do czytelnika.
Za wszelką cenę usiłuje się zniszczyć istniejący w społeczeństwie, zwłaszcza wśród tych którzy analizują sytuację polityczną w Polsce, wizerunek prezydenta który poświęcił się w pełni dla kraju. Miał wizję i plan, który konsekwentnie realizował. W dzisiejszych realiach, atak na politykę mojego ojca, może być niewątpliwie poczytywany za hołd składany przez partyjniaków z mediów obecnemu prezydentowi i uprawianej przez niego polityce.
W czasie wysłuchania publicznego w Brukseli pojawiły się mocne, konkretne wnioski z badań naukowców, które natychmiast zagłuszono…
…Ja zaobserwowałam raczej natychmiastową reakcję. Radosław Sikorski opublikował taśmy z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. To oczywiście przekierowało uwagę opinii publicznej z informacji o dwóch wybuchach na Sikorskiego, ale z drugiej strony pokazało, że władza i bliskie jej media zupełnie innymi informacjami, nie związanymi z katastrofą, nie są w stanie przykryć prawdy. Serial o rodzicach Magdy z Sosnowca już powoli przestaje działać.
To pytanie wiele osób sobie zadaje: jeśli był zamach, to co zwykły człowiek ma zrobić?
Zwykły człowiek bardzo boi się tego pytania. W takiej sytuacji widzimy czarno na białym kto nami rządzi, bo ta katastrofa nie wydarzyła się przecież bez udziału strony polskiej. Kiedy rozmawiam z ludźmi, to widzę ten ogromny lęk– co jeśli okaże się, że to naprawdę był zamach? Boją się tego pytania. Niedawno Wałęsa mówił że dziwi się, że Putin jeszcze się nie wkurzył.
W świetle ostatnich doniesień trudno nie spytać: uważa Pani, że 10 kwietnia doszło do zamachu?
Wszyscy eksperci zajmujący się badaniem katastrofy, działają bez najważniejszych dowodów: bez wraku i czarnych skrzynek. Opierając się jednak na wynikach badań, które udało się dotychczas uzyskać, uważam że z bardzo dużym prawdopodobieństwem można twierdzić , że do katastrofy doszło przy udziale osób trzecich.
Jak w takiej sytuacji nazwać rząd, który aktywnie współdziałał w pozbawieniu Polski głównych dowodów w sprawie?
Według mnie delikatnie rzecz ujmując są to ludzie działający wbrew polskiej racji stanu. Przypominam też, że właśnie teraz, gdy z sobą rozmawiamy, usiłuje się sprzedać drugi, ostatni tupolew, który jest jednym z kluczowych dowodów dla ustalenia przyczyn katastrofy. Wnioski nasuwają się same.
Ze stenogramów ujawnionych przez Radosława Sikorskiego, wynika że nie mając żadnej wiedzy o tym czy Lech Kaczyński przeżył, ośmielił się zadzwonić do Jarosława Kaczyńskiego, mówiąc że jego brat zginął.
Według mnie ten człowiek nie powinien piastować jakiegokolwiek poważnego stanowiska. Na poziomie ludzkim, całkowicie przekroczył elementarne granice. W tamtej chwili nie miał podstawy, żeby twierdzić że nikt nie przeżył katastrofy. Co gorsza polski minister spraw zagranicznych natychmiast wpisał się w rosyjską retorykę. Błąd pilotów, cztery podejścia do lądowania, a potem teoria naciskowa. Nie chce się wierzyć by mogła być to tylko kwestia przypadku.
Minęły dwa lata, a podstawowe sprawy wciąż są nierozwiązane. Podpisy pod wnioskiem o międzynarodową komisję zbierano już w pierwszych dniach. Teraz na Syberii spadł samolot i jest międzynarodowa komisja już powstała.
To wymowne, bo w katastrofie, o której mówicie, samolot rozbił się tuż po starcie, czyli w momencie największego ciągu. W Polsce tłumaczono wielokrotnie, że samolot rządowy dlatego się tak straszliwie roztrzaskał, bo piloci usiłowali odejść, silniki pracowały z dużą mocą i stąd taka siła uderzenia i rozczłonkowanie tupolewa. Na Syberii samolot roztrzaskał się na trzy części , a kilka osób przeżyło ten upadek.
W pierwszych minutach w Polsce też pojawiła się informacja o tym, że kilka osób przeżyło.
Oficerzy BOR-u, do których dzwoniłam 10 kwietnia, powiedzieli mi, że samolot się rozbił, jest pożar w pierwszej części samolotu i już go gaszą. Pamiętam, że wtedy uspokoiłam się na moment. Pomyślałam, że może przeżyli…
To bolesne, ale trudno uciec od tego tematu. Jak Pani ocenia działanie polskich i rosyjskich władz w stosunku do zmarłych w Smoleńsku?
Z jednej strony mamy tu uczucia rodzin - uczucia, na które w żaden sposób nie zwracano uwagi, a czasem wręcz celowo starało się urazić. Z drugiej strony jest sprawa jeszcze ważniejsza - ilość zaniedbań w kwestii ewentualnych dowodów. Zaniedbań, których skutków nie jesteśmy już w stanie naprawić.Po upływie dwóch lat pewnych dowodów po prostu nie ma. Pewne organy, tak jak np. płuca, po 24 miesiącach po prostu znikają. Dziś części ekspertyz nie da się przeprowadzić, a należało zrobić to tuż po katastrofie. W śledztwie – w którym od początku nie można było wykluczyć udziału osób trzecich – straciliśmy już część kluczowych dowodów.
Skoro jesteśmy już przy sekcjach - jak postrzega Pani działanie polskiego rządu w tej sprawie- z słynnymi kłamstwami Kopacz o „świetnej i profesjonalnej pracy rosyjskich śledczych”?
Już zawsze będę miała przed oczami widok trumny z ciałem mojego ojca, która była wywożona na ciężarówce, niedbale rzucona na wierzch. Ale pomijając moje uczucia, pewien czas temu zostały mi udostępnione akta śledztwa. Zostałam zobowiązana do nieujawniania ich zawartości. Mogę tylko wskazać, że jest dla mnie oczywistym, że dla dobra sprawy pewne fragmenty należałoby przedstawić do ekspertyzy niezależnym ekspertom - takim jak np. prof. Baden. Zdaję sobie sprawę, że przy znanym wszystkim nastawieniu prokuratury będzie to jednak niezwykle trudne.
Kolejne granice są przekraczane- nawet tak głęboko osadzone w naszej cywilizacji tabu jak szacunek do ciał zmarłych zostaje przez rządzących złamane.
Niewiedza i obrzydliwy cynizm rządzących były idealnie widoczne w reakcji premiera Tuska- gdy stwierdził on, że nie rozumie tej potrzeby emocjonalnej rodzin do ekshumacji. Tymczasem wszyscy wiedzą, że to z ramienia prokuratury zarządzono ekshumacje i powtórne sekcje. Dopatrzono się takiej ilości fałszerstw i nieścisłości, że inaczej się już tego nie dało rozwiązać.
Drzewiecki kiedyś powiedział, że Polska to kraj dzikich ludzi…
Absolutnie nie podpiszę się pod stwierdzeniem Drzewieckiego. Jestem pełna optymizmu co do naszego społeczeństwa. Brakuje natomiast słów na opisanie działalności aktualnego rządu.
Czym jest świadomość istnienia w państwie, którego reprezentanci, rządzący, zajmują się profanowaniem i niszczeniem pamięci o najbliższych Pani osobach?
To dla mnie bardzo bolesne. Skądinąd widać wyraźnie, że w im bardziej ordynarny sposób usiłuje się te pamięć profanować, tym więcej osób zdaje sobie sprawę ze stopnia natężenia nieuczciwości i złej woli. Dziwię się, że ci ludzie potrafią patrzeć innym w oczy i pełnić swoje funkcję. Bardzo dobry tekst napisała ostatnio Joanna Lichocka. Nawiązała do postaci Friedy z „Mistrza i Małgorzaty”, stwierdzając, że Ewa Kopacz już zawsze będzie miała przed oczami gumowe rękawiczki. Zastanawiam się jak ci ludzie mogą mieć czelność egzystować w polskim życiu publicznym. Sądzę, że na Zachodzie byłoby to niemożliwe. Mamy sytuację, gdy ginie głowa państwa, ginie 95 innych osób i nikt nie ponosi za to politycznej odpowiedzialności. A wiemy kto przygotowywał i odpowiadał za wizytę. Nawet NIK to stwierdził. Oni po prostu idą w zaparte. Ale o jakiej moralności człowiek może w tej sytuacji iść w zaparte?
Dziś świętujemy Wielkanoc. Ze śmierci zbawiciela- okresu smutku, przechodzimy do zmartwychwstania. Dlatego pozwalamy sobie zadać to ciężkie pytanie- na ile więc możemy mówić o pewnych pozytywnych skutkach katastrofy, o odrodzeniu się wartości?
To prawda, że w pewnym sensie całe to zło sprowokowało dobro. Ludzie się jednoczą. Ja to widzę nawet w swoim otoczeniu. Dziś np. ktoś zaczepił mnie w sklepie i stwierdził, że- „młodzi ludzie są z Panią, Pani Marto, my wiemy co się stało, niech Pani działa, żeby coś się zmieniło”. Bardzo często się spotykam z takimi reakcjami, ludzie się organizują chcą coś zmienić. Naukowcy się ośmielają, mają odwagę prowadzić pewne badania. Ludzie żyją bardziej świadomie- przede wszystkim młodzi ludzie. Często to nawet młodsi ode mnie są bardziej świadomi niż ludzie w moim wieku i starsi. Dzieje się dużo. Ludzie zaczynają uważniej analizować to co się dzieje w naszym kraju. Ogromna część z nich ma potrzebę prawdy i funkcjonowania w czystych regułach, bez kolesiostwa. Wiele osób po 10 kwietnia poczuło, że chce coś zrobić dla tego kraju, nie po to by zaistnieć, ale po prostu z przeświadczenia, że muszą wziąć sprawy w swoje ręce.
Czy to nowa jakość, ile mogą zdziałać?
Sądzę, że tak. I mam nadzieje, że Ci ludzie nie stracą nadziei, że da się tu coś zmienić. Nasz kraj jest pełen postaci, w których interesie jest utrzymanie status quo. Nie jest łatwo być niezłomnym.
A Pani ma nadzieję?
Tak, mam. Wierzę, że mamy do czynienia ze schyłkiem tego rodzaju rządów. Ale to wszystko wymaga czasu, musimy być wytrwali i cierpliwi.
Czyli z tej wielkiej tragedii może narodzić się jakiś owoc?
Dla mnie osobiście to wielki dramat, z którego pewnie nigdy się nie otrząsnę. Ale inaczej - widzę dobro, które przetrwało. Może lepiej mówić w kontekście wartości- zwłaszcza, z powodu czasu,w który teraz wchodzimy, w Wielkanoc, paschę- nastąpiła pewna forma zmartwychwstania najważniejszych idei i wartości- takich jak wspólnota, polskość, tożsamość, potrzeba prawdy. Okazuje się, że nie zdołano pogrzebać wartości, którym wierni byli moi Rodzice.
Spotkamy się w Warszawie 10 kwietnia?
Spotkamy się. Będę rano w Krakowie- na mszy w krypcie. Potem spotkam się z panią prezydentową Gruzji. Popołudniu przyjadę do Warszawy.
Chciałaby Pani zachęcić ludzi by przyszli na obchody?
Nie. To trudna sytuacja i nie mam żadnego prawa nawoływać i zachęcać ludzi. Każdy kto ma taka wewnętrzną potrzebę przyjdzie. Chociaż oczywiście będę bardzo wdzięczna wszystkim, którzy tego dnia będą obecni na Krakowskim Przedmieściu.
http://niezalezna.pl/26455-zmartwychwstanie-wartosci
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Maria Kaczyńska
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. „ogromny lęk”
Marta Kaczyńska ocenia przez pryzmat własnych emocji. Jest to w pełni zrozumiałe i stąd też w rozmowach z ludźmi dostrzega „ogromny lęk”. To nie jest lęk. To jest współczucie.
10 kwietnia 2010 było niedowierzanie, które ustępowało wściekłości rodzącej narastające zniecierpliwienie i ono oczyści kraj z karłów moralnych. Cierpliwości.
3. Lech Kaczyński naraził się
Lech Kaczyński naraził się tym, którzy nie chcą, żeby Polska była skuteczna w swojej podmiotowości. Wszystko wskazuje na to, że skończyło się zamachem. Mam poczucie, że prezydent Lech Kaczyński został zamordowany. W Polsce jak i zagranicą były osoby, które mogły skorzystać na śmierci Lecha Kaczyńskiego. I skorzystały. Nie ukrywam swojego negatywnego stosunku do Donalda Tuska. Jeśli to był "tylko" wypadek, to tym bardziej ponosi odpowiedzialność za śmierć Lecha Kaczyńskiego i całej delegacji prezydenckiej - powiedział w drugiej części rozmowy dla Onetu Jarosław Kaczyński. Prezes PiS odnosząc się do rozmów koalicyjnych PiS-PO, które odbywały się "w świetle kamer" stwierdził: "To był popis złej woli i głupoty Tuska".
Z Jarosławem Kaczyńskim – prezesem PiS, byłym premierem RP - rozmawia Jacek Nizinkiewicz.
- Czy dzisiaj pamięć o Lechu Kaczyńskim nie ulega zatarciu?
- To nie amnezja, ale próba sił tych, którzy podtrzymują III RP, z całą jej patologią i brakiem jej podmiotowości w polityce międzynarodowej; którzy chcą zniszczenia człowieka, którego mit jest dzisiaj siłą niepodległościową. Próbuje się zniszczyć mit Lecha Kaczyńskiego, ale jestem przekonany, że to się nie uda.
- Po dwóch latach od śmierci pańskiego brata pojawiają się pierwsze podsumowania prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Robert Krasowski, konserwatywny publicysta, nakreślił portret tej prezydentury w "Polityce": "Lech Kaczyński nie nadawał się na polityka, łatwo się irytował i załamywał. (...) Gdyby nie Jarosław, gdyby nie to, że Lech mógł odbijać jego poglądy i jego energię, prezesura NIK stanowiłaby kres jego politycznej kariery. (...) Lech Kaczyński nie poradził sobie nawet ze zbudowaniem swojej własnej roli, czyli pozycji głowy państwa. Problem polegał nie na tym nawet, że Polacy widzieli w nim lidera jednej partii. Oni widzieli w nim jedynie pomocnika tego lidera. Co doprowadziło do degradacji instytucji prezydentury".
- Robert Krasowski pisze rzeczy, które określiłbym jako wulgarne dywagacje całkowicie oderwane od faktów i rzeczywistości. To jest bardzo niski poziom, niewarty ani dyskusji, ani uwagi.
- Kiedy Krasowski był szefem "Dziennika", to udzielał pan wywiadów jego gazecie i wcześniej jego publicystyka nie była dla pana na tak niskim poziomie?
- Dla mnie pan Krasowski to wyjątkowo nierzetelny dziennikarz. Jak wywiad ze mną po autoryzacji mu się nie podobał, to go nie publikował. A przed autoryzacją wywiad przedstawiał tak, że nie miał wiele wspólnego z rzeczywistością. On jeszcze za życia Lecha Kaczyńskiego zachowywał się haniebnie. Pamiętam dyskusje w "Dzienniku" w dodatku "Europa", za które nawet Jan Rokita, który był przeciwnikiem prezydentury Lecha Kaczyńskiego, atakował Krasowskiego. Krasowski, razem z Cezarym Michalskim, zachowywał się już wcześniej haniebnie względem mojego brata i teraz to kontynuuje.
- Krasowski pisze o pańskim bracie: "Okazało się, że bliźniactwo jest w polityce relacją toksyczną. Niszczącą obie strony. Przez całe lata nikt nie dostrzegał konfliktu braterskich interesów. Z braćmi włącznie. Nieufny wobec świata Jarosław na wszystkie ważne stanowiska zawsze wysuwał brata. Rozwiązanie, w którym Jarosław ma partię, a Lech władzę państwową, wydawało im się optymalne. Gwarantowało obustronną lojalność". Może, odkładając na bok emocje, dostrzega pan w tych słowach pewną prawdę?
- Krasowski robi wszystko, żeby znaleźć się w głównym nurcie. Wszedł w jakieś spory i procesy z Adamem Michnikiem i to jest pewnie źródłem dzisiejszych publikacji. Krasowskiego traktuję jak Urbana. Przejmuję się jego opiniami tyle co opiniami Urbana.
- Chyba pan przesadza, zrównując konserwatywnego publicystę z redaktorem naczelnym "Nie".
- Opinie Urbana na temat śp. księdza Jerzego Popiełuszki, Jana Pawła II, mojego brata czy na mój temat mają taką samą wartość, jak opinie Krasowskiego.
- Panie prezesie, a czy mógłby się pan odnieść merytorycznie do oceny prezydentury Lecha Kaczyńskiego, a nie tylko atakować personalnie Krasowskiego?
- Lech Kaczyński był tak naprawdę jedynym znaczącym politykiem, w skali międzynarodowej, po tej stronie Łaby. Jedynym, który podjął podmiotową politykę. Wykorzystał sytuację Polski, która była jej ciężarem, a nawet przekleństwem, ale która także jest jej szansą. To znaczy pozycję kraju między Rosją a Niemcami, który dysponuje jakimś potencjałem, a perspektywicznie może dysponować potencjałem dużo większym. Działał tam, gdzie za jego prezydentury były szanse, czyli na Ukrainie, w Gruzji, w jakiejś mierze na Litwie…
- Polityka prezydenta Kaczyńskiego na Ukrainie, Litwie i w Gruzji, gdzie dla swoich działań nie potrafił znaleźć mandatu Unii Europejskiej nie była porażką?
- Robił tyle, ile mógł. UE to gra interesów, partykularnych zysków danych państw i ich przywódców. Te interesy nie zawsze są wspólne, a wtedy nie liczy się siła argumentu, ale argument siły.
- Po wynegocjowaniu Traktatu Lizbońskiego z Unią Europejską pan był przeciwny jego ratyfikacji, co dzisiaj przypomina w wywiadzie dla "Newsweeka" były rzecznik PiS Adam Bielan.
- Każda alternatywa wobec wynegocjowanych warunków Traktatu Lizbońskiego byłaby alternatywą gorszą. Zgodzono by się na traktat w nieporównywalnie gorszej dla nas formie niż to, co nam proponowano. Polityk działa w ramach możliwości. Działanie mojego brata było racjonalne. Uzyskał wszystko, co można było, a nawet więcej. Czytałem iskrówki po tych negocjacjach, z których wynikało, że mój brat cieszył się dużym uznaniem za to, że potrafił być twardym i skutecznym negocjatorem. Uzyskał wszystko, co zostało zaplanowane w Pałacu Prezydenckim. Polityka mojego brata była samodzielna, przemyślana i skuteczna. Pokazywała, że z Polską należy się liczyć. Amerykanie o polityce mojego brata pisali, że jest zdolny do tworzenia koalicji i niestandardowy w postępowaniu.
- Określenie "niestandardowy w postępowaniu" może mieć również wydźwięk pejoratywny.
- Niestandardowość Lecha Kaczyńskiego postrzegana była jako gotowość do wykonania ostrego ruchu w interesie Polski, co nakazywało przedstawicielom innych państw rozmowy z bratem. W Bukareszcie pokazał to przy kwestii członkostwa Gruzji i Ukrainy w NATO.
- I jakie to miało znaczenie?
- W stosunku do Gruzji już dzisiaj pokazuje, że miało znaczenie, bo sprawa wejścia Gruzji do NATO powróciła. Obecna Ukraina nie wybiera się do NATO, ale w przyszłości na pewno będzie do tego aspirować. Mój brat potrafił zawierać mądre koalicje i ci, którzy zawierali z nim sojusze, wiedzieli, że ma dobre znajomości z Ukrainą i Gruzją, a to dawało Polsce dodatkowe atuty na arenie międzynarodowej.
- A jeśli chodzi o politykę wewnętrzną, nie żałuje pan, że brat uwikłał się w polityczne rozgrywki po stronie PiS?
- Zaraz do tego przejdę. Wielka rola Lecha Kaczyńskiego dla wewnętrznych spraw kraju rozpoczęła się już kiedy był prezydentem Warszawy i stworzył Muzeum Powstania Warszawskiego. Adam Michnik słusznie mówił, że wszystko zaczęło się od Muzeum Powstania Warszawskiego, bo to była przebudowa świadomości. Późniejsza polityka historyczna, przydzielania odznaczeń, w sferze prestiżu, była czymś wcześniej niespotykanym w Polsce. Lech Kaczyński potraktował sprawiedliwie politykę państwową, oddając pamięć i hołd tym, którzy walczyli przeciwko komunizmowi. Tego przedtem nie było. Wręczano odznaczenia tym, poza wybranymi ludźmi, którzy raz z komunizmem walczyli, ale przez dużą część życia go wspierali. Tacy ludzie wcześniej dostawali medal Orła Białego. Mój brat na siłę nie szukał tych, których masowo należy odznaczyć, tak jak to miało miejsce później. On konsolidował wokół siebie środowiska, które były ofiarami zbiorowej amnezji elit postsolidarnościowych. Również w sprawach gospodarczych mój brat miał coś do powiedzenia. Powołał Radę Gospodarczą, która była bardzo aktywna i pożyteczna w swoim działaniu.
- Jednak dzisiaj również krajowi intelektualiści odnoszą się sceptycznie do prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Dość wspomnieć prof. Radosława Markowskiego czy prof. Aleksandra Smolara. A krytycznych głosów wciąż przybywa…
- Prezydent Kaczyński w Lucieniu organizował spotkania intelektualistów, które miały charakter pluralistyczny. Brat zapraszał na nie również ludzi, którzy w poglądach byli daleko od niego jak np. Aleksander Smolar czy Wojciech Sadurski, z którym byłem na seminarium u Stanisława Ehrlicha. Środowiska intelektualne, które skupiały się wokół brata, kwestionowały III RP. Nikt wcześniej tego nie robił. To było środowisko, które odnalazł mój brat i skonsolidował. Lech Kaczyński naraził się tym, którzy nie chcą, żeby Polska była tak skuteczna w swojej podmiotowości. I skończyło się, jak się skończyło.
http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/jaroslaw-kaczynski-mam-poczucie...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Ukłony dla Córki mojego Prezydenta
Rodzice,są na pewno z Niej Dumni,gdy patrzą na Nią z drugiej już Strony Życia
a my?
nam został smutek i świadomość,że Testament Prezydenta Profesora Lecha Kaczyńskiego musimy wypełnić
z Bogiem Córko mojego Prezydenta,niech Cię chroni nasza Miłość i nasz szacunek
gość z drogi