"Kto się boi polskiego nacjonalizmu?" - wykład prof. Bartyzela
Na warszawskim Witolinie /Praga Pd./ w sali parafialnej przy Sanktuarium Matki Boskiej Ostrobramskiej można było dziś wysłuchać wykładu prof Jacka Bartyzela o nacjonalizmie. Tytuł wykładu nie był zupełnie adekwatny do jego treści. Okazało się , iż była to dwugodzinna /17:30-19:30/ opowieść o nacjonalizmie /europejskim/, historii tego nurtu oraz kształtowaniu się go, a o jego wrogach była mowa tylko w ostatniej części prelekcji. Profesor mówił jednak bardzo ciekawie i nie zanudził słuchaczy.
Zaczął od tego, że na nacjonalizm można patrzeć w trojaki sposób, jako na pewna postawę, uczucie, ewentualnie jako doktrynę polityczną. Roman Rybarski twierdził, że jest to doktryna porządkująca uczucia. Ponieważ odwołuje się ona do pojęcia narodu, warto sie zastanowić, od kiegy mamy do czynienia z narodami w obecnym sensie tego słowa. Na pewno nie istniały one w Średniowieczu, kiedy ważne były więzi lokalne oraz uniwersalistyczne, takie jak papiestwo i Święte Cesarstwo Rzymskie. Gdy te uniwersalistyczne byty uległy osłabieniu, zwłaszcza w okresie Reformacji, wtedy zaczęły na dobre kształtować się narody.
W Polsce wyglądało to odmiennie. Naród polski zaczął się tworzyć po okresie rozbicia dzielnicowego, ale po unii z Litwa tendencja ta uległa zahamowaniu i ostatecznie powstał "naród szlachecki", który wyróżniał się przynależnością do stanu szlacheckiego, a nie pochodzeniem etnicznym.
Nacjonalizm jako taki powstał w wyniku Rewolucji Francuskiej, choć przez prawie cały wiek XIX nie nazywano go tak, mówiąc tylko o patriotyzmie. Jednak to własnie wtedy sformułowano zasady: suwerenności narodu /władza pochodzi od ludu, a nie od Boga/ oraz samostanowienia narodów. Ten protonacjonalizm był wrogi tradycji /arystokracji oraz kleru nie uważano za część narodu/, rewolucyjny i demokratyczny.
W Polsce znowu sytuacja była specyficzna, bo od 1795 r. państwo polskie nie istniało. Wielu nie wiedziało, czy wobec tego mogą mówić o sobie nadal, jako o Polakach. Echo tego widać w naszym hymnie narodowym. Najpierw jest: "Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy", a parę linijek dalej: "przejdziem Odrę, przejdziem Wartę, bedziem Polakami", co sugeruje, iż jeszcze nimi nie jesteśmy.
Tu jednak ważną rolę odegrał romantyzm, który kładł nacisk na duchowa więź narodową, posuwając się czasem wręcz do ubóstwienia narodu, a także podkreślał ludowe korzenie każdej nacji. To czasem prowadziło nawet do fałszerstw, czyli produkowania pseudoludowych i pseudonarodowych epopei i pieśni. Romantyzm wywarł ogromny wpływ na polska kulturę, a zwłaszcza literaturę.
Pod koniec XIX w. pojawiło się wreszcie pojęcie nacjonalizmu we francuskim artykule z 1892 r. Wtedy tez zaczęło się zmieniać postrzeganie narodu, nie tylko jako zbiorowości ludzi żyjących obecnie, ale jako ciągu ich przodków i potomków. Pojawiło się pojęcie "interesu narodowego", który nie zawsze musi być dobrze rozumiany przez współczesnych. Wielu uważało, że lepiej może go realizować monarcha lub wódz. Innym nowym pojęciem był "darwinizm" społeczny i związany z nim podział narodów na "silne" i "słabe".
W Polsce taka zmiana podejścia do idei narodowej zaszła w 1893, gdy Popławski i Dmowski przejęli kierownictwo Ligi Polskiej z rak romantyka Miłkowskiego i zmienili jej nazwę na "Liga Narodowa" /później powstała z tego endecja/.
W dalszej części wykładu profesor mówił o wrogach nacjonalizmu. W okresie "rewolucyjnym" byli nimi atakowani przez rewolucjonistów tradycjonaliści, arystokracja i kler, a później liberałowie, dla których naród był kolektywem uciskającym jednostkę i socjaliści, dla których najważniejsze były klasy społeczne. Nie należy zapominać o kosmopolitach oraz internacjonalistach, wśród których byli i komuniści. Na te ostatnie idee szczególnie podatni byli Żydzi.
Obecnie w Polsce mamy te same zjawiska. Największymi wrogami idei narodowej są lewicowo-liberalne środowiska z ich hasłami absolutnej wolności jednostki oraz "politycznej poprawności". Kierują nimi grupy potomków dawnych KPP-owców skupione wokół "Gazety Wyborczej". Prof Bartyzel przypomniał, ze za ujawnienie KPP-owskiego rodowodu redaktorów "Gazety Wyborczej" został niedawno skazany przez sad poeta Jarosław Marek Rymkiewicz. Profesor Bartyzel powiedział, że w pełni popiera poglądy Rymkiewicza i tez może za to odpowiadać przed sadem. Tym odważnym oświadczeniem wykład się zakończył.
Nie zostało prawie czasu na dyskusja, ale jednemu z obecnych udało się zadać ważne pytanie o stosunek Kościoła Katolickiego do nacjonalizmu. Prof. Bartyzel odpowiedział, że po Soborze Watykańskim II Kościół w znacznym stopniu wycofał się z polityki. Poza tym rozmawia on na ogół z silnymi, a w tej chwili nie ma w Europie kraju w którym nacjonaliści byliby znaczącą siłą. Zauważył też, iż obecnie polski Kościół wypowiada się właściwie tylko w dwóch kwestiach: etyki seksualnej oraz majątku Kościoła /fundusz kościelny/. Czyni go to dogodnym obiektem ataków jego wrogów.
Spotkanie zakończyło się krótko przed 20:00.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. Czekać tylko
jak Jacek Bartyzel, profesor, autor "Umierać ale powoli" nie tylko poprze Rymkiewicza, ale sam wyskoczy z tekstem dezawuującym postać Michnika. Na nowo. Inaczej.
Zresztą kogo może obchodzić Michnik, trup - jak powiedział Rymkiewicz po sprawie.
Z trupem się nie rozmawia. Trupa się zakopuje.
Tego trzeba się trzymać.
[ja też popieram. Każdy popiera. Nawet syn Bartyzela popiera.]
2. @wladysl
To prawda. Michnika żaden sad już nie uratuje.
3. @wladysl
ten syn Bartyzela, co jest działaczem u Palikota? To coś jak u Gowinów. Jeden obstawia konserwatyzm, drugi liberalne lewactwo. A pewnie wszyscy chrzczeni i "wierni" KK.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. nacjinalizm..
Jak zwykle takie ogólne ujęcie prowadzi do uproszczeń. Państwo polskie np. wytworzyło kulturę piśmienną, której brakło na Litwie. Stąd polonizacja. Doprowadziło to na terenach wschodnich do podziału społecznego -- polskiej świadomości narodowej szlachty i inteligencji oraz odrębności kulturowej niepiśmiennych klas niższych. Wyglądało to tak, że Unia przyspieszyła i rozszerzyła poczucie polskości, a nie spowolniła.
5. @amica
Prof. Bartyzel podał przykład traktatu w czasach Zygmunta III Wazy. Podpisywało go w imieniu Rzeczpospolitej trzech dostojników, z których żaden nie był etnicznym Polakiem /byli to Litwini lub Rusini/.