Historie alternatywne
Pytanie "Co by było, gdyby...? " nieustannie nurtuje ludzi, mimo, że na zdrowy rozum rozważanie takich kwestii jest czynnością zupełnie jałową. Co się stało, to się nie odstanie. A jednak... W fantastyce mamy całkiem okazałą gałąź literatury zwaną " historią alternatywną". Rozwijała się ona już w latach 60-tych XX wieku, kiedy to powstały dwie słynne powieści: "Człowiek z wysokiego zamku" Philipa K. Dicka i "Brunatna rapsodia" Otto Basila opisujące świat w którym drugą wojnę światową wygrały hitlerowskie Niemcy i Japonia. W polskiej Wikipedii pod hasłem "Historia alternatywna" /TUTAJ/ wymieniono 20 powieści polskich i dziesięć zagranicznych z tej dziedziny, a to tylko mała część wszystkich utworów.
Ostatnio Marcin Wolski specjalizuje się w pisaniu historii alternatywnych i od 2005 roku stworzył ich już co najmniej pięć. Pierwszą był "Alterland" przedstawiający różne warianty losów Europy i Polski po drugiej wojnie światowej, zależne od tego czy zamach na Hitlera 20 lipca 1944 r. udał się lub nie. Póżniej Narodowe Centrum Kultury wydało "Wallenroda" i "Jedną przegraną bitwę". W "Wallenrodzie" tematem był odmienny przebieg drugiej wojny światowej, a w "Jednej przegranej bitwie" autor nakreślił wizję Socjalistycznego Związku Republik Europy rządzonego przez sowieckich komunistów. Potem powstały "13 gabinet" i "Cud nad Wisłą". W tej ostatniej książce autor zastanawiał się, co by było, gdyby zamiast tworzyć III RP, powrócono do instytucji i ustroju II RP. Omówiłam ją /TUTAJ/.
W numerze wydanym z okazji Świąt Bożego Narodzenia /nr 46/2011/ tygodnik "Uważam Rze" poświecił aż 40 stron historiom alternatywnym. Waldemar Łysiak zastanawiał się m.in., czy Napoleon mógł wygrać, Bronisław Wildstein opisywał skutki zwycięstwa Denikina nad bolszewikami w 1918 roku, Piotr Skwieciński rozważał, co by się stało, gdyby Polska przegrała Bitwę Warszawską w 1920 r. Odmiennie niż Marcin Wolski, uważa on, że bolszewicy zostaliby wtedy zatrzymani przez Niemców, ale i tak powstałaby Polska Republika Rad /sowiecka/. Rafał Ziemkiewicz nakreślił obraz Polski międzywojennej, w której zamach majowy się nie udał /lub go nie było/ i zamiast sanacji władzę sprawowała endecja.
Piotr Zychowicz omawiał możliwe skutki paktu Ribbentrop - Beck /zamiast Ribbentrop - Mołotow/ i sojuszu z Hitlerem. Piotr Zaremba pisał o porozumieniu Jaruzelskiego z "Solidarnością / zamiast stanu wojennego/. Piotr Semka zrzynał dość bezwstydnie z "Cudu nad Wisłą" Marcina Wolskiego, opisując jak Wałęsa po wyborze na prezydenta przyznał się do tego, że był TW "Bolkiem", a naród mu wybaczył. Dorota Gawryluk natomiast zastanawiała się, co mogłaby zdziałać koalicja PO - PiS w 2005, gdyby powstała. Wyszło jej, że raczej niewiele.
Na mnie największe wrażenie zrobiła ostatnia z tych historii, a mianowicie artykuł Jacka Karnowskiego "Gdyby nie było tragedii smoleńskiej". Autor sądzi, iż Lech Kaczyński przegrałby wybory prezydenckie, prezydentem byłby Komorowski, a PO zwyciężyłaby w wyborach parlamentarnych. Sytuacja byłaby wiec podobna do dzisiejszej z dwoma istotnymi różnicami. Po pierwsze, tych 96 Polaków byłoby wciąż z nami, a w szczególności Lech Kaczyński - najlepszy prezydent, jakiego mieliśmy. Jednak nadal nie dostrzegalibyśmy jego zalet. Po drugie, mniejszość obywateli naszego kraju zanurzona w klasycznej polskości byłaby wciąż apatyczna i zniechęcona. Nie byłoby przebudzenia jakie przyniósł Smoleńsk. Dziś Polacy z obozu smoleńskiego to, jak pisze Karnowski, najbardziej energiczna, waleczna i najszybciej się organizująca grupa. "To obóz smoleński przechowuje polskość, to on jest jej sercem" - czytamy. Trudno się z tym nie zgodzić.
- elig - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
14 komentarzy
1. Dorzucę opowiadania Pilipiuka
Dorzucę opowiadania Pilipiuka i Przechrztę.
http://blogmedia24.pl/node/51101
Powiem szczerze, że scenariusze z URze są raczej słabawe, dobrze, że pobudzają do myślenia. Najlepszy (mimo wszystko) był chyba tekst Zychowicza i Skwiecińskiego.
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
2. @Unicorn
Akurat tych opowiadań nie czytałam. Z "URz" najbardziej podobał mi się Karnowski i Zychowicz. Najsłabsi - Semka i Gawryluk.
3. Zychowiczowi chce się
Zychowiczowi chce się opisywać tematy zakazane i pomijane. Nie ma też nabożnego stosunku (choć tutaj ciśnie się na usta o wiele bardziej dosadne określenie) do Żydów i tematów okołożydowskich jak wielka część tzw. prawicy, co jest żałosne, zabawne i denne, biorąc pod uwagę kalki myślowe mediów ogólnonurtowych. Lizanie tyłka nic wam nie da publicyści za dychę! I tak nie będziecie w salonie, chyba, że zaczniecie atakować PiS i J. Kaczyńskiego.
:::Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku::: 'ANGELE Dei, qui custos es mei, Me tibi commissum pietate superna'
4. @Unicorn
Rzeczywiście - w "salonie" nie będą. To przecież dobrze, tam można tylko zgłupieć.
5. Nie, nie i jeszcze raz nie!
To co Karnowski wymędził to tylko echo głównego nurtu narracji! Jakbym czytał Wyborczą.
Po pierwsze, Lech Kaczyński wygrałby wybory w cuglach. Jeśli spojrzymy na dynamikę zmian opinii publicznej do 10.04 to nie powinno być żadnych wątpliwości w tym względzie. Po drugie, ta aktywność obserwowana dzisiaj mimo utraty wielu liderów rozwinęłaby się w znacznie większym zakresie, gdyż byłaby podbudowana instytucjonalnie. Mniej ludzi bałoby się. Ubekistan pokazał zęby i były to zęby prawdziwe. Dla większości z nas był to jasny sygnał: "siedź na dupie bo oberwiesz tak, że nie pozbierasz się". Jestem przekonany, że ostatnie wybory po wcześniejszym zwycięstwie Lecha Kaczyńskiego zakończyłyby się podobnym wynikiem jak na Węgrzech.
Przekonani o tym byli także moskiewscy mocodawcy ubekistanu, co zaważyło w sposób zasadniczy na decyzji o ostatecznym rozwiązaniu kwestii polskiego obozu niepodległościowego w Smoleńsku. Incydent w Gruzji był próbą generalną. Szczególnie pomyślnie dla psychopatów Putina wyglądała reakcja polskich mediów i ośrodków opiniotwórczych. Reakcji środowisk Urbana, Tuska i Michnika nie musieli sprawdzać.
6. @dodam
Ja mam zupełnie inny pogląd na to. Nie sądzę, by Smoleńsk był spiskiem uknutym przez Putina i Tuska. Istnieje świadectwo Władimira Bukowskiego, który twierdził, ze Putin był zaskoczony i przerażony tą katastrofą. Rosja często dokonywała różnych zamachów, ale zawsze z dala od swoich granic w Meksyku, Dallas, Rzymie lub w Londynie, ale nie u siebie. Ja podejrzewam raczej, iż autorami zamachu /jest już prawie pewne, że był to zamach/ byli ludzie z polskiego WSI współdziałający z GRU, które chciało także zaszkodzić Putinowi. Mogłoby o tym świadczyć tajemnicza śmierć wysokiego oficera GRU i podporządkowanie GRU FSB po Smoleńsku. Zastanawiam się też nad ewentualną rolą Niemiec w tej sprawie. One skorzystały nawet więcej niż Rosja i pozostały poza wszelkimi podejrzeniami. Lech Jęczmyk napisał: "Drugim celem polityki pruskiej ( czytaj niemieckiej) odnośnie do Polski było niedopuszczenie do ułożenia poprawnych, wzajemnie korzystnych stosunków między Polską a Rosją". Smoleńsk sprzyja osiągnięciu takiego celu.
7. Właśnie TVP kultura
przypomniała sztukę TVP z lat 60 p.t. "Podpalacze". Widziała Pani?
Zastanawiam się co Putin jeszcze musiałby zrobić? Boję się, że nie pomogłoby nawet, gdyby nagrał na wideo, jak sam serią z kałasznikowa kładzie polską delegację. Jak we wspomnianej sztuce byłoby to wzięte za... żart.
Czy Putin "był zaskoczony i przerażony tą katastrofą" tak samo jak wysadzaniem w powietrze bloków mieszkalnych w Moskwie i w innych miastach? Czy tak jak mordował masowo Czeczeńców? A może tak, jak wówczas, gdy zagazował teatr pełen ludzi, czy też jak miotaczami ognia potraktował szkołę wypełnioną dziećmi w Biesłanie? A te dziesiątki głośnych zabójstw nieprzychylnych Putinowi dziennikarzy?
A trzeba zdawać sobie sprawę, że te głośne tragedie to tylko czubek góry lodowej wystawiony na widok specjalnie by każdy się bał.
Jak Pani sądzi, czego uczą agentów KGB? Co w ich pracy jest absolutnie niezbędne? Sprawność fizyczna, posługiwanie się bronią, bezwzględność, całkowite posłuszeństwo, szybkość, odporność na ból, stres, wiedza o systemach zabezpieczeń? Wszystko to są ważne rzeczy, ale nie decydujące. Agent nie istnieje jeśli nie potrafi wzbudzać zaufania. To jest podstawowa umiejętność. Putin jest w tym mistrzem skoro wygryzł całe tabuny takich jak on w swojej zawodowej karierze, w zdumiewająco krótkim czasie. Scena z utulaniem Tuska w Smoleńsku warta Oskara! Przejdzie do historii profesjonalizmu rosyjskich służb.
Mówi Pani, że istnieje opinia Bukowskiego. Dla mnie byłby to mocny argument. Mało jest ludzi tak dobrze rozumiejących funkcjonowanie (post)bolszewii jak on. Jest jednak omylny jak my wszyscy, mógł być szantażowany. Najbardziej prawdopodobne wydaje mi się w tej chwili, że ktoś puścił szczura w środowiskach neoendeckich, o których wiadomo, że łatwo przyjmą, nie zadając zbyt dociekliwych pytań, bo mogłyby zburzyć pewien co jakiś czas silniej odżywający od 350 lat miraż.
Czy mógłbym prosić o namiar na tę wypowiedź Bukowskiego?
8. @dodam
Oto link do wypowiedzi Bukowskiego:
http://www.fakt.pl/-quot-Putin-wygladal-jak-przerazony-szczur-quot-,arty...
Putin był początkowo zaskoczony, a potem przejrzał profil psychologiczny Tuska i już wiedział, że sobie z nim łatwo poradzi - taka jest moja hipoteza.
9. Szanowna pani elig,
wyciąganie tak daleko idących wniosków z pełnych emocji opinii Bukowskiego wypowiedzianych zaledwie 10 dni po zbrodni może prowadzić na manowce. Opisane przez Bukowskiego zachowanie Putina ("Na następny dzień władze rosyjskie opanował potworny strach. Putin był w okropnym stanie - miał dreszcze, żółtą twarz zlaną potem. Wyglądał jak przerażony szczur. Inni też byli w złej formie."), podobnie jak spotkanie z Tuskiem nie musiało być udawane. Morderca zachowuje się w identyczny sposób!!! A zwłaszcza tak inteligentny morderca jak Putin. Wniosek wyciągnięty przez Bukowskiego ("Ich zachowanie wskazywało, że nie spodziewali się tego" (czego?)) nie ma żadnego racjonalnego uzasadnienia. Chyba, że w tej jednej chwili publicysta-Bukowski zamienił się w polityka-Bukowskiego, który doszedł do wniosku tego samego co Nic-się-nie-stało Bartoszewski, że lepiej zbrodnię zamieść pod dywan niż otworzyć puszkę Pandory.
Spróbuję jeszcze odkopać cały wywiad Bukowskiego. "Fakt" mógł coś przekręcić.
10. "ludzie z polskiego WSI współdziałający z GRU"
Gdyby Putinowi jakiekolwiek służby wyrwały się z rąk choć na chwilę to nie byłby ani premierem ani prezydentem. Bo jak się wyrwą to już nie wrócą, gdyż ktoś mocniejszy musiałby za wyrwanymi stać. I ten mocniejszy zostałby prezydentem. Najlepiej zna mechanizmy rosyjskiej władzy Bukowski. Może ktoś go kiedyś o to spyta. WSI są zupełnie przeźroczyste dla GRU, a tym samym dla Putina.
Być może dopiero teraz, prawie dwa lata po zbrodni smoleńskiej coś zaczyna Putinowi z łap wypadać, skoro mogą odbywać się gdziekolwiek jakieś demonstracje. Toż nasze kukły bez trudu zrobiły w mediach z 50 tys. Marszu Niepodległości rozróbę stu skinów, nie sięgając nawet do metod przetestowanych w 2007 roku we Wrocławiu (pobicie manifestantów i wstawiającego się za nimi znanego reżysera Grzegorza Brauna).
11. Zaledwie miesiąc później
ten sam Bukowski nieco inaczej formułuje swoją opinię, choć wciąż trzyma się pierwotnej:
"Przypuszczam, że Putin musiał powiedzieć swoim kagiebistom: sprawcie, by lądowanie w Smoleńsku było niemożliwe, niech lądują w Mińsku albo w Moskwie. Jak się spóźni czy nie dotrze, Kaczyński zostanie ośmieszony, wybuchnie skandal. Wtedy przesłanie o ludobójstwie i potrzebie wyjaśnienia zbrodni przejdzie niezauważone. Taki mógł być zamysł. "
Nie przeszkadzają mu liczne sprzeczności. Niektóre pojawiają się w następnych zdaniach tego samego wywiadu:
"Nie mam wątpliwości, że pilot został wprowadzony w błąd przez wieżę kontrolną. Nie zamknięto lotniska i robiono wszystko, by zrzucić winę na Polaków. "
Gdyby celem było "spóźnienie" na uroczystości rocznicowe wystarczyłoby zamknąć lotnisko! Myślę, że w tym wywiadzie Bukowski uczynił siebie niewolnikiem swoich pierwszych opinii.
12. @dodam
To prawda, ze Bukowski bywa niewiarygodny, że przypomnę jego opowieść o tym, że jakoby skopiował archiwa KGB, bo żaden z funkcjonariuszy nie wiedział, co to jest skaner. Skopiował je, bo ktoś mu pozwolił i tylko to na co mu pozwolono. Wciąż jednak pozostaje argument miejsca zamachu. Po cholerę Rosjanie zrobili to u siebie? Służby, także rosyjskie od dawna już nie są monolitem i toczą się tam "walki buldogów pod dywanem".
13. A jednak..
Nie wiem, czy wygrałby wybory Lech, ale wiem, że miał ludzi i wpływy. W wojsku, w słuzbach, w NBP. Trudniej byłoby rozbić PiS i trudniej opanować bez reszty media. Nie zniszczono by wojska. Byłaby pewna kontrola nad Tuskiem i może ciut mniej bzdur i złych działań.
Gdyby Rosja miała czyste ręce nie rozbijałaby wraku na kawałeczki, nie scinała drzew w okolicy, nie ukrywała rozmów z dowódcami, oddala te cholerne skrzynki. Przy nowoczesnych technologiach zbadanie wraku i okolicy dałoby dużo. Teraz to wygląda beznadziejnie.
14. Dla mnie Bukowski jest autorytetem,
ale to nie oznacza, że uważam go za nieomylnego.
"Po cholerę Rosjanie zrobili to u siebie?"
Nie wiem czy to jest dobre pytanie. Nasze rozumowanie powinno wyjść od podstawowych założeń. Formułujemy je tak by wyczerpywały wszystkie możliwości. Np. działanie celowe - wypadek. Jeśli działanie celowe to kto? Tu mamy więcej możliwości, jedną z nich, a zarazem najbardziej prawdopodobną jest Putin. Jeśli tak, to trzeba zastanowić się, jaki był pomysł, jak to zrobić. Jak zabić prezydenta sąsiedniego państwa? Pojawiają się dwie ścieżki: "zamach" i "wypadek". Spróbujmy podążyć tropem mordercy planującego zbrodnię. Z góry przepraszam za tę perspektywę, ale jest konieczna dla zrozumienia tego co się stało. Wersja "zamach" łatwiejsza była w przypadku Papieża. "Nienawiść tureckiego fanatyka" wydawała się wystarczająco przekonywująca. Trudno byłoby jednak wymyślić równie przekonywujący motyw i równie przekonującego zamachowca w przypadku prezydenta Polski. Pozostaje zatem wypadek. Metoda na posła Gruszkę czy inspektora Falzmanna (wylew, zawał), na prof. Pańko (wypadek samochodowy), a tym bardziej Litwinienkę czy Juszczenkę (środki chemiczne lub radioaktywne) nie wchodziły w grę, gdyż trzeba było pomyśleć nie tylko o Prezydencie, ale i o jego otoczeniu, które czegoś takiego nie pozwoliłoby zamieść pod dywan.
Wyjazd na uroczystości katyńskie był z tego punktu widzenia optymalny. Pamiętajmy, że na liście pasażerów znajdował się także Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz! Optymalny był także z punktu widzenia nieprawdopodobieństwa. Co to znaczy? Zbrodniarz zawsze planuje swoją zbrodnię tak by w odbiorze wydawała się zupełnie nieprawdopodobna. Im lepsze alibi tym doskonalsza zbrodnia. No jak to, w rocznicę zbrodni katyńskiej, delegacja państwowa, na oczach całego świata i bez powodu, bo sondaże nie dawały szans na reelekcję? Przecież wywołałoby to trudne do przewidzenia konsekwencje międzynarodowe z wojną w tle. Putin może jest zbrodniarzem ale nie szaleńcem. Mocne, prawda? I jakie przekonujące! Dokładnie to o co chodziło.
Tak wielkiej zbrodni nie dałoby się ukryć, gdziekolwiek by ją zorganizowano. Jak zatem jej dokonać? Co staje się podstawowym warunkiem powodzenia skoro nie da się ukryć? To proste. DEZINFORMACJA. Teren wojskowy niedostępny dla osób postronnych stwarzał nie tylko nieograniczone możliwości produkcji fałszywych tropów, szumu informacyjnego i obowiązującej narracji, ale także dawał możliwość sprawnego przeprowadzenia samej operacji i wyczyszczenia śladów. Byłe wojskowe lotnisko otoczone terenami zamkniętymi dla cywili stwarzało nieograniczone możliwości w tym względzie.
Jeśli dobrze zastanowimy się, to dojdziemy do wniosku, że w żadnym innym miejscu dokonanie takiej zbrodni nie byłoby możliwe. To jest odpowiedź na właściwe pytanie.