Krauze żąda miliona od dziennikarki i nowy film o gen. Jaruzelskim na 30-lecie stanu wojennego
Generał idzie na wojnę
- wywiad na 30 rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego.
„Coś niedobrego dzieje się z Polakami, zwolnili się z odpowiedzialności. Na tej glebie wyrastają najgorsze absurdy. Komorowski, zapewne w ramach wdzięczności za poparcie, mianuje byłego dyktatora, z sowieckiego nadania, ekspertem od spraw wschodnich” - z Robertem Kaczmarkiem reżyserem, scenarzystą i producentem filmowym, rozmawiają Samuel Pereira i Dawid Wildstein.
Jakie były przyczyny wprowadzenia stanu wojennego?
Polecenie z Moskwy jest jasne. Przez te ponad półtora roku istniała presja: zróbcie porządek w Polsce swoimi rękoma. Kiedy Jaruzelski prosi - ja muszę mieć waszą pomoc – Zróbcie to swoimi rękoma – słyszał w odpowiedzi. 10 grudnia 1981 r. Andropow mówi: „jak Solidarność przejmie władzę, też się dogadamy”.
„Generał idzie na wojnę”- to tytuł filmu. Dlaczego robi Pan kolejny dokument o Jaruzelskim?
W „Towarzyszu Generale" musieliśmy, ten film jak i Towarzysza generała zrealizowałem wspólnie z Grzegorzem Braunem, wpierw zakreślić tło polityczne, pokazać w jakimś wymiarze całość jego biografii. Jednak najistotniejszym jej elementem jest oczywiście stan wojenny. Co więcej, w pewnym zakresie to właśnie stan wojenny leży u źródła patologii dzisiejszej III RP, to on nadal tworzy część mechanizmów określających kształt naszej rzeczywistości.
W wywiadzie Robert Kaczmarek mówi o odwołaniu olimpiady w Moskwie, szykowaniu się na wariant węgierski, rozmowie Kanii z Breżniewem, roli Żakowskiego, planach Geremka na przyszłość „Solidarności” oraz o tym czemu dziś generał jest ekspertem i „fundamentem silniejszych”.
- Więcej już jutro w Gazecie Polskiej Codziennej.
Astronomicznej kwoty miliona złotych żąda Ryszard Krauze od dziennikarki śledczej Anity Gargas i TVP. Oligarcha uważa, że został pomówiony. - Nie dam się zastraszyć wysokimi roszczeniami – mówi dziennikarka. Rozprawa odbywała się w bezprecedensowych okolicznościach. Ochroniarz biznesmena zablokował drzwi na salę rozpraw, nie dopuszczając, by publiczność weszła do środka.
W piątek w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbywała się kolejna rozprawa procesu toczącego się od 2008 roku.
Co było powodem, że Krauze zgłosił sprawę do sądu? Chodzi o dwa programy Anity Gargas „Misja Specjalna“ wyemitowane w Telewizji Polskiej po wybuchu tzw. afery przeciekowej i po słynnym spotkaniu ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka w prywatnym apartamencie Krauzego na 40 piętrze hotelu Marriott. Chodziło m.in. o rolę Krauzego w sprawie przecieku dotyczącego akcji CBA w ministerstwie rolnictwa.
(…) - Doszło do niebywałej sytuacji. Ochroniarz Krauzego zablokował wejście do sali, gdzie odbywała się rozprawa. To wydarzenie bez precedensu. Uwięziono nas wszystkich łącznie z sędzią i nie dopuszczono, by rozprawę obserwowali m.in. dziennikarze – mówi oburzona Anita Gargas, obecnie szefowa działu publicystyki „Gazety Polskiej“.
(…) Na wczorajszej rozprawie pojawił się Ryszard Krauze i jego pełnomocnicy: mec. Elżbieta Kosińska – Kozak z kancelarii Pociej & Dubois oraz Tomasz Połetek z kancelarii Romana Giertycha.
Prawnik Giertycha zasłynął w 2005 r. przy okazji głośnej publikacji „Faktu”. Jako jeden z członków imprezy Młodzieży Wszechpolskiej, wznosił dłoń w hitlerowskim pozdrowieniu W 2006 roku usłyszał prokuratorskie zarzuty niegospodarności w spółkach, do których wypłynęło ponad 2 mln zł z Wielkopolskiego Banku Rolniczego w Kaliszu. W 2009 r. sprawa trafiła do sądu. Teraz Połetek reprezentuje polskiego oligarchę.
Sprawę prowadzi sędzia Agnieszka Matlak, ta sama, która w 2010 roku przed wyborami prezydenckimi, orzekała w procesie dotyczącym zarzutów PiS jakoby PO miała plany prywatyzacji służby zdrowia. Bronisław Komorowski powiedział po wyroku, który przyznawał rację PO: „ Jeśli ktoś jeszcze powtórzy takie zarzuty, to sędzia jest jeszcze rozgrzany, załatwimy tę sprawę szybko“.
-Więcej w Gazecie Polskiej Codziennej (03.12.2011 r.)
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. O!
Jak sprawe prowadzi TA rozgrzana sedzina to kiepsko to widze...
Jakim cudem prywatny ochroniarz moze blokowac drzwi na sale sadowa????? Jaki to casus prawny? A moze to juz surrealizm?
T.
"Martwe dźwigi portowe nigdy nie będą Statuą Wolności".J.Ś.
LUBLIN moje miasto.
2. Towarzysz generał idzie na
Towarzysz generał idzie na wojnę
Z Robertem Kaczmarkiem, reżyserem i producentem
filmowym, współautorem wraz z Grzegorzem Braunem filmu pt. "Towarzysz
generał idzie na wojnę", rozmawia Adam Kruczek
Z
okazji zbliżającej się 30. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego
nakręcili Panowie znów film z towarzyszem generałem w roli głównej. Skąd
pomysł ponownego zwrócenia uwagi na Jaruzelskiego i stan wojenny, bo
jak sądzę, nie chodzi tylko o odnotowanie okrągłej rocznicy?
-
Jeszcze do niedawna myślałem, że swoimi filmami wypełniamy jakieś białe
plamy na mapie najnowszej historii Polski, ale teraz jestem
przeświadczony, że ta cała mapa to jedna wielka ściema i pewne rzeczy
trzeba wyjaśniać od podstaw. Tak też jest ze stanem wojennym, nad którym
nikt tak naprawdę dotąd się nie pochylił. Świadczy o tym choćby los
dokumentów kremlowskich, obecnie tajnych, ale wcześniej skopiowanych
przez występującego w naszym filmie Władymira Bukowskiego. Pod koniec
lat 90. zaniósł on kopie dokumentów dotyczących m.in. stanu wojennego do
Sejmu i do dziś nie zostały nawet przetłumaczone na język polski.
Tymczasem żyjemy w sferze mitów wykreowanych przez media na temat tych
wydarzeń. Obowiązuje dziś dyrektywa powstała w 1989 r. dotycząca
traktowania stanu wojennego jako tzw. mniejszego zła, która zastąpiła
wcześniejszą mówiącą o obronie socjalizmu. Podczas pracy nad filmem
"Towarzysz generał", czuliśmy niedosyt z powodu niemożności pełniejszego
opowiedzenia o najistotniejszym etapie w życiu towarzysza
Jaruzelskiego, czyli o stanie wojennym będącym zwieńczeniem jego
kariery. A ponieważ dotarły też do nas nowe informacje, które są zarazem
i szokujące, i bulwersujące, postanowiliśmy zrobić ten film właśnie
teraz. Okrągła rocznica pomogła, bo wtedy jest zwykle większe
zainteresowanie szerszej publiczności.
O jakich nowych materiałach Pan mówi?
-
Ostatnio zostały ujawnione diariusze i pamiętniki urzędników
kremlowskich. Jeden z nich opublikował swoje, robione na bieżąco
notatki, z początku lat 80. Pokazują one w zupełnie nowym świetle kulisy
decyzji politycznych z tego okresu. Te nowe źródła całkowicie podważają
narrację - jak to się dziś modnie mówi - Jaruzelskiego, jakoby przez
prawie półtora roku walczył o pokój i zgodę w Polsce, aż w końcu,
ponieważ ta "straszna ekstrema" nie ustępowała, nie miał innego wyjścia i
dla dobra Polski, aby uniknąć rozlewu krwi, owego "targania po
szczękach", musiał z wielkim bólem wprowadzić stan wojenny. Tak naprawdę
przygotowania do wprowadzenia stanu wojennego zaczęły się jeszcze przed
powstaniem "Solidarności" w lipcu 1980 roku.
Wtedy wybuchły strajki na Lubelszczyźnie zwane "Lubelskim Lipcem"...
-
Tak, i wtedy właśnie zaczęto przygotowywać narzędzia prawne do rozprawy
ze strajkującymi. Komuniści mieli manierę legitymizowania swoich
poczynań za pomocą aktów prawnych. Przewidywali strajki o charakterze
masowym, gdyż dysponowali regularnymi badaniami i doniesieniami z
terenu, a także danymi makroekonomicznymi, z których wynikało, że wobec
katastrofalnego stanu gospodarki społeczne niezadowolenie będzie się
nasilać. Dysponując przesłankami, że szykuje się kryzys gospodarczy,
który powoduje drżenie społeczne i dochodzi do ogromnej zmiany postaw w
związku z pielgrzymką Jana Pawła II do Polski, komuniści zdawali sobie
sprawę z tego, że strajki socjalne przekształcą się z czasem w
polityczne, więc zawczasu szykowali się do ich spacyfikowania. Wtedy nie
było jeszcze ustaw, które pozwalałyby wprowadzić stan wojenny, więc
trzeba było zdecydować się na wybór ścieżki legislacyjnej.
Chyba nie dopracowali tego zagadnienia, skoro Trybunał Konstytucyjny uznał, że działali bezprawnie.
-
Bo robili to w wielkiej tajemnicy. O działaniach tych wiemy ze
sprawozdań obrad Komitetu Obrony Kraju, gdyż dokumenty z posiedzeń Biura
Politycznego KC PZPR w większości zniszczono. To właśnie na naradach
KOK w październiku 1980 r. uznano, że legislacja stanu wojennego nie
będzie wprowadzana drogą sejmową, gdyż nie dałoby się utrzymać akcji w
tajemnicy i przepadłby atut zaskoczenia przeciwnika. W końcu zdecydowano
się na legalizację przez Radę Państwa, co ostatecznie okazało się
niezgodne z konstytucją PRL. Pierwsze gry sztabowe rozpoczęły się w
marcu 1981 r., w czasie gdy Jaruzelski jako premier apelował do
"Solidarności" o 90 dni spokoju, a jednocześnie postanowił, że stan
wojenny trzeba przeprowadzić nagle, z zaskoczenia, z soboty na
niedzielę.
Czy stanu wojennego można było uniknąć?
-
Tak, to jedna z tez naszego filmu. Od samego początku, niejako od
genezy stanu wojennego w Polsce, mamy do czynienia z manipulacją
historyczną, która trwa przez całe te 30 lat. To, co nam często umyka,
gdy myślimy o stanie wojennym, i co jest zręcznie przemilczane w
mediach, to geopolityka. To był czas szalenie sprzyjający zmianom
politycznym w Polsce, którego nie wykorzystaliśmy. Sowieci byli też w
katastrofalnej sytuacji gospodarczej. W pewnym momencie Leonid Breżniew
bardzo poważnie zastanawiał się, czy nie odwołać ze względów
ekonomicznych olimpiady w Moskwie. Sowieci mieli na głowie Afganistan i
sankcje amerykańskie. Naszą politykę w czasie tzw. karnawału
"Solidarności" w 1981 r. można było rozgrywać naprawdę na wielu
fortepianach, gdyby istniała wola choćby częściowego uniezależnienia się
od Moskwy. W dokumentach kremlowskich znaleźliśmy informację o
telefonicznej rozmowie Breżniewa ze Stanisławem Kanią, ówczesnym I
sekretarzem KC PZPR, przeprowadzoną w sierpniu 1981 r., w której
Breżniew proponuje coś na kształt ograniczonej wolności dla Polski, taką
finlandyzację z brzegowymi warunkami w postaci pozostania wojsk
sowieckich i zabezpieczeniem tranzytu do baz w NRD. Potwierdzeniem
gotowości daleko posuniętych ustępstw była wypowiedź Jurija Andropowa z
10 grudnia 1981 r., że jak trzeba będzie, to Kreml dogada się również z
"Solidarnością". Wiadomo, że przy takiej postawie Moskwy po roku
działalności "Solidarności", gdyby doszło nawet do namiastki wolnych
wyborów, dotychczasowa władza zostałaby zmieciona i tego tak naprawdę
bali się polscy komuniści.
Żal im było oddawać władzę...
-
Z tandemu Kania - Jaruzelski pierwszy był za rozwiązaniami
politycznymi, czyli za doprowadzeniem do czegoś na kształt późniejszego
Okrągłego Stołu, oczywiście przy wcześniejszym wprowadzeniu agentury w
struktury "Solidarności" i podzieleniu jej na ekstremę i nurt
"właściwy", z którym można rozmawiać. To, jak sądzę, było realne na
wiele lat przed rzeczywistym Okrągłym Stołem. Jakaś jego forma mogła
nastąpić już w 1982 r., tym bardziej że na Kremlu zaczęło wymierać stare
pokolenie. Ale w 1981 r. zwyciężyła grupa skupiona wokół Jaruzelskiego,
która w stanie wojennym widziała możliwość utrzymania się u władzy i w
różnych mutacjach kontroluje Polskę do dziś. Stan wojenny to był
wyłącznie ich grupowy interes.
Ale naciski sowieckie na polskich towarzyszy, żeby załatwili problem "Solidarności" własnymi rękami, istniały?
-
Oczywiście że Sowieci naciskali, bo obawiali się, że to może się
rozprzestrzenić i zagrozić blokowi państw socjalistycznych. Zresztą,
podobnie jak Erich Hoenecker, Gustav Husák i reszta. Jaruzelski im to
obiecał, a jednocześnie bardzo się bał, stąd jego prośby o sowiecką
pomoc, gdyby mu nie wyszło. Był nawet taki moment, że w kwietniu 1981 r.
na spotkaniu z Dmitrijem Ustinowem i Jurijem Andropowem w Brześciu, w
wagonie kolejowym złożył dymisję. To znamienne, premier peerelowskiego
rządu, jaki by on nie był, składa na ręce szefa KGB dymisję - to
świadczy o formacie tego człowieka. Sowieccy generałowie konsekwentnie
utrzymywali, że nie wejdą do Polski. Wiedzieli, jak to mówiono w tych
kręgach, że "Polacy to nie Szwejki", i poleje się krew. Będzie powstanie
narodowe z tragicznymi konsekwencjami gospodarczymi i politycznymi dla
całego bloku sowieckiego.
Nie tylko Sowieci bali się powstania w Polsce. Amerykanie też wiedzieli i nie powiedzieli.
-
W naszym filmie pokazujemy nowy i dający wiele do myślenia wątek
dotyczący spotkania Helmuta Schmidta z Honeckerem 13 grudnia. Mamy
relacje z rozmowy, w czasie której kanclerz Niemiec Zachodnich
przekazuje tą drogą gratulacje dla Jaruzelskiego za sprawne wprowadzenie
stanu wojennego. Nie może tego zrobić oficjalnie, bo nastroje w
Niemczech są zdecydowanie prosolidarnościowe i trwa spontaniczna akcja
paczkowa, zresztą bardzo na rękę komunistom, bo łagodziła problemy
aprowizacyjne. Gest kanclerza Niemiec związany był z tym, że ewentualne
krwawe rozruchy w Polsce mogłyby zaszkodzić stosunkom między Niemcami a
Rosją, gdyż pociągnęłyby za sobą ogromne międzynarodowe sankcje, z
których Niemcy nie mogłyby się wyłamać. Interesy niemiecko-rosyjskie to
nie tylko ostatnie lata i Nord Stream, ale kręcący się od lat 70. biznes
związany z gazem. Niemieckie koncerny montowały wówczas na Syberii
ogromną infrastrukturę nastawioną na eksport rosyjskiego gazu do
Niemiec. W filmie wypowiada się doskonale zorientowany w tej sprawie
Richard Pipes, doradca Ronalda Reagana. Ciekawe, że w tym
przedsięwzięciu uczestniczyli też Amerykanie, ale po wprowadzeniu stanu
wojennego w ramach sankcji wycofali się wraz z licencjami dla firm
zachodnioniemieckich, co znacznie zdezorganizowało tę inwestycje.
Helmut Schmidt, później Gerhard Schroeder, a teraz Angela Merkel - strategiczny sojusz Berlin - Moskwa stale aktualny...
-
Tak, to się nie zaczęło wczoraj ani przedwczoraj, ale jest to
konsekwentna polityka niemiecka i rosyjska od wielu dziesięcioleci,
jeśli nie wieków. Ostatnio padło z rosyjskich kręgów znamienne
stwierdzenie, że w Europie Rosja w zasadzie graniczy z Niemcami, a
państwa typu Białoruś, Polska, Czechy to tylko takie "cieśniny lądowe".
Okrągły
stół 7 lat wcześniej, Jaruzelski dopingowany przez Breżniewa i Schmidta
- chyba znów zanosi się na głośną premierę. Kiedy i gdzie będzie można
zobaczyć Panów najnowszy film?
- Film został wyprodukowany
przez moją firmę Open Group i Dom Wydawniczy Rafael i wraz z książką
będzie do nabycia w księgarniach na początku grudnia. Później będzie
można go również kupić tylko na płycie DVD. Prowadzę też rozmowy z jedną
z telewizji komercyjnych w sprawie wyemitowania go 13 grudnia w kanale
tematycznym.
Telewizja Polska nie była zainteresowana? Przecież filmy Panów biły rekordy oglądalności.
-
Od półtora roku nie podpisałem żadnego nowego kontraktu z TVP. System
się uszczelnia. Już przerobiłem taką 5-letnią cenzurę polityczną za
prezesa Roberta Kwiatkowskiego i teraz to się powtarza.
Dziękuję za rozmowę.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20111206&typ=my&id=my05.txt
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl