O Ziobrze, Cymańskim o promującym ich o. Rydzyku i Powstaniu Warszawskim.
UPARTY, ndz., 30/10/2011 - 08:29
Bardzo wiele osób ma obecnie pretensje do Kaczyńskiego o wybory. Oglądając czasami TV Trwam odnoszę wrażenie, że być może i o. Rydzyk do tego grona się zalicza. Rzeczywiście, najprawdopodobniej Kaczyński przy poparciu Sakiewicza, w ostatnim tygodniu przed wyborami zdemobilizował swój elektorat i teraz jest pytanie czy dobrze zrobił, czy źle.
Tuż przed wyborami w jednym ze swoich komentarzy napisałem, że PiS może liczyć nawet na 8,5 mln głosów. Zgodnie z moimi wyliczeniami i wiedzą o procesach społecznych, nie mógł w tych wyborach liczyć na więcej. Praktycznie rzecz biorąc żadne zjawisko społeczne nie może mieć większej „stopy wzrostu” niż ok 18% rocznie. Dlaczego tak jest, nie wiem ale w przyrodzie wszystko co rośnie, to zawsze we właściwym sobie tempie i nie ma na to rady. Natomiast proces zniszczenia takich ograniczeń nie ma, często następuje szybko, wręcz natychmiastowo.
Nawet najbardziej niezadowolona z ciąży kobieta nie da rady tak się sprężyć , by powić zdrowe dziecko po trzech miesiącach a spędzić płód można prawie natychmiast. Dom buduje się wolno, ale wysadza w powietrze bez porównania szybciej. Odnoszę wrażenie, że liderzy Antypisu znacznie lepiej zdają sobie z tego sprawę niż wielu z nas.
Gdy w 2005 roku PO doprowadziło do podziału sceny politycznej na PiS i Antypis, „Lud Pisowski” zaczął tworzyć coś co można nazwać formacją społeczną. Na początku było nas ok 3 mln ludzi. Taki był początek i nic tego nie zmieni. Uwzględniając najszybszą znaną z historii „roczną stopę wzrostu liczebności ” oczekiwanie na to, że liczebność „Ludu Pisowskiego” w 2011 r będzie większa niż 8,5 mln byłoby naiwnością. Gdyby cały elektorat Pisu poszedł na wybory, to w sumie do urn poszło by ok 18 mln ludzi, czyli Pis miałby zapewne ok 47 % głosów i w Sejmie miałby zapewne większość, ok. 240 , może nawet 250 mandatów, ale nie więcej niż 40-42 senatorów!
Po zmianie ordynacji wyborczej do Senatu praktycznie rzecz biorąc dopiero większość rzędu 55 -60 % elektoratu może zapewnić zwykłą większość w Senacie. Po to z reszta została w lipcu tego roku zmieniona ordynacja wyborcza i po to stworzono tak dziwaczne okręgi wyborcze do Senatu. Chodziło o to, by te miejsca, w których my mamy większość „rozcieńczyć”.
Chodzi o to, że jeżeli jednomandatowe okręgi wyborcze nie są równie liczebne, to wtedy w jednym okręgu może się okazać, że 50 000 daje mandat a w drugim 100 000 albo i więcej głosów. Czyli, jeżeli na Warszawskim Ursynowie mieszka kilkaset tysięcy ludzi, załóżmy dla łatwego rachunku, że jest to 300 000 i Antypis cieszy się poparciem 70% mieszkańców, to 210 000 głosów z Urynowa daje jeden mandat w tym wypadku dla Antypisu. Jeżeli zaś w drugim okręgu wyborczym liczącym te przykładowe 100 000 ludzi Pis ma większościowe poparcie też duże bo 60%, to jeden mandat dla Pisu z tego okręgu jest przyznawany przez 60 000 ludzi. Jeśli więc do tego okręgu wyborczego przesuniemy 100 000 ludzi z Ursynowa to w tym momencie wyrównamy poparcie i okaże się że o ile kiedyś PiS mógł liczyć na mandat do Senatu z tego okręgu, to po zmianie ordynacji już liczyć nie może mimo, że elektorat się nie zmienił!
I oczywiście można też przeprowadzić operację odwrotną. Uznać, że część okręgów wyborczych jest dla Antypisu stracona i do tych okręgów wyborczych dołączyć te komisje wyborcze w których Pis ma szczególnie dobre wyniki. W rezultacie w niektórych okręgach wyborczych może się okazać, ze kandydaci Pis osiągają wspaniale wyniki, rzędu 60-70% co jest zupełnie nie potrzebne, bo tak na prawdę chodzi o to by we wszystkich osiągnęli najlepszy wynik. W praktyce oznaczała to poparcie na poziomie ok. 40% .
Gdyby więc nie doszło do demobilizacji elektoratu najprawdopodobniej Pis stworzył by samodzielnie rząd ale nie miał by możliwości uchwalenia żadnej ustawy łącznie z ustawą budżetową. Jeżeli do 20 lutego budżet nie byłby uchwalony, to zgodnie z konstytucją Prezydent miałby prawo rozpisać nowe wybory i co więcej nawet powinien to zrobić bo nie mimo wszystko rząd musi mieć zdolność do uchwalania ustaw a zwłaszcza budżetu państwa. Jest to tak ważne, że tej jednej ustawy Prezydent nie może zawetować, ale Senat musi ją uchwalić.
Kierownictwo Pisu, mimo koszmarnych swoich wad to jednak ludzie niezwykle odpowiedzialni i przezorni. Gdyby tacy nie byli , to Pis by najpierw nie powstał a później nie przetrwał. Pytanie główne A.D. 2011 brzmiało, czy jest sens mobilizować ludzi do bitwy walnej z Antypisem właśnie teraz, czy jest to dobry moment, czy może trzeba poczekać na osłabienie tej formacji, bo nawet jeśli by się wygrało, to koszty zwycięstwa mogą być zbyt duże w porównaniu do oczekiwanej i możliwej poprawy sytuacji państwa.
Ja specjalnie przytoczyłem tutaj przykład Powstania Warszawskiego. „Lud Pisowski” wpisuje bowiem Powstanie Warszawskie w swoja tradycję a przez to uznaje, że czasem nawet formalnie przegrane bitwy poprawiają sytuację polityczną i dlatego uważa, że należało je podjąć. My nie boimy się przegranej ale chcemy realizacji naszych interesów a świętowanie dnia zwycięstwa takim interesem nie jest.
Pamiętając o tym, pamiętamy również, że a rebus nie tak rzadko wygrane bitwy mogą tak pogorszyć sytuację polityczną, że wszelki włożony w nie wysiłek może pójść na zmarnowanie, że czasem jedynym pozytywnym skutkiem bitwy jest możliwość świętowania triumfu, czyli tak naprawdę, huczne nic. Ci ludzie co chcą gonić za takimi mirażami nie mają kwalifikacji na przywódców w naszej formacji.
Jeżeli Ojciec Rydzyk poważnie traktuje swoją misję ewangelizacyjną, to powinien na to zwracać uwagę i też na przykładach z życia politycznego pokazywać istotę Ewangelii. Istota chrześcijaństwa to zakwestionowanie wartości pogańskiego celu życia opisanego przez Homera – czyli radości dnia zwycięstwa, radości z wywyższenia się ponad innych. Triumfalny wjazd do miasta jest dla nas wartością tylko wtedy gdy kończy się Krzyżem, ale wcześniej trzeba się upewnić co do sensu takiej ofiary! Jeżeli zaś takiej pewności nie ma a wręcz widać, że taka ofiara nie ma wyraźnego sensu, to Ewangelia mówi, że trzeba jej unikać! Jestem pewien, że gdyby była pewność, co sensu pokazania światu jak jesteśmy liczni to i Kaczyński i „Lud Pisowski” zrobiliby wszystko, co trzeba było zrobić, do osiągnięcia takiego celu.
Tak więc zachowanie Kaczyńskiego, jeśli było celowe, potwierdza jego talenty przywódcze i jest świadectwem jego kwalifikacji a jeśli było przypadkowe to jeszcze lepiej, bo jest dowodem na szczególną opiekę Opatrzności Bożej.
Tak więc Alleluja i do przodu- dalej budujmy swoją formację – szkoda tylko, że znani działacze wykazali brak kompetencji przywódczych.
- UPARTY - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
napisz pierwszy komentarz