Polska w Budowie ? Napewno ?
szuan, śr., 10/08/2011 - 21:25
Polska w Budowie ? Burd.., nie budowa !
Co to za budowa ?!
Politykiem nie jestem, dziennikarzem też nie, ale inżynierem już dość długo. I taką budowę jak ta z reklam PO to zamknąłbym w ciągu 20 sekund. Dlaczego 20 sek ? Bo tyle potrzeba czasu, szybciej nie da się wpisać decyzji do Dziennika Budowy.
A dlaczego ? Za co ?
Zamiast wyjaśnień, opowiem Wam bajkę . Będzie długa i bez morału.
Była sobie budowa, plac z fragmentami różnych elementów do rozbiórki, trochę zabytków do remontu, pełno dziur, złomu, gruzu i chwastów. A był rok 1989. Kierownictwo do „wtedy” rządzące na budowie właśnie się ulotniło , przy okazji zabierając z sobą resztki tego co się ukraść dało, sprzedało po cichu część terenu i maszyn „znajomym znajomych” i pochowało po kątach dokumenty o swoich szwindlach.
Przyszło nowe, a wraz z nim nowy , wybrany przez Inwestorów (tego co płaci – czyli społeczeństwo…) kierownik „bałaganu”. Co prawda wywodził się z poprzedniego kierownictwa, ale wydawał się mniejszym złodziejem i nikt nie wiedział, że przy okrągłym stoliku z poprzednikami ubił właśnie świetny interes –„Ja was nie będę pytał o to co się działo i coście z sobą zabrali, a wy mi dacie budować tu moją przyszłą karierę”. Umowa została przypieczętowana toastem, a część Inwestorów kręcąca nosem bo doszło do niej co się święci została wyrzucona z grona decydentów pod zarzutem „oszołomstwa” .
Po pierwszym kierowniku był kolejny, następny nawet dwukrotnie obejmował „władzę” i jakoś budowa się kręciła. Było kilka prasowych doniesień o machlojach, były zmiany w ekipie, wścibskie nosy węszyły za aferami, ale generalnie jakoś to szło.
I przyszedł rok 2005 , a z nim nowa ekipa. Takiej której nikt nie lubił, nie miała dobrego pijaru, no ale inwestorzy się uparli bo kończyła im się cierpliwość, kiedy topiła w budowie kolejną kasę odebraną od ust własnych rodzin.
Ekipa rozejrzała się po placu budowy, zobaczyła porozpoczynane i nieskończone fragmenty, zobaczyła ile rozkradziono i ile trzeba włożyć aby budowę zakończyć. Przejrzała szafy z papierami poprzedniego kierownictwa i zobaczyła ile tam materiału dla prokuratorów, ile poszlak o malwersacje, złodziejstwo, defraudacje i „działanie na szkodę”. A w innych teczkach papiery na współudział urzędników, naczelników, sekretarzy , znajomych z poprzednich ekip , strażników pilnujących budowy i wiele, wiele innych. Nawet o współpracy z ochroniarzami z sąsiednich budów !
No , ale ekipa była nieliczna, bo skąd nagle wziąć aż tylu fachowców co potrzeba, to stwierdziła, że do pracy należy podejść po kolei. Co się da , zacząć naprawiać, co można , utrzymać przed zniszczeniem, porozmawiać z fachowcami co jeszcze da się uratować, a co wpisać na listę do rozbiórki. Co do poprzednich ekip - pokazać Inwestorom z papierów to, co można udowodnić od razu – niech sami zobaczą kogo trzymali na budowie. Ale najważniejsze – powołać do ochrony nową służbę, żeby nikt już nie kradł tak wiele i tak bezczelnie.
Ekipa zaczęła swoje rządy . Przyjrzała się wykonawcom i cześć od razu wywaliła za płot. Resztę ostrzegła – zacznijcie dobrze pracować, żeby już nikt nie musiał na was narzekać. A części postanowiła przyjrzeć się bliżej, bo prawdopodobne było, że byli zamieszani w złodziejstwa poprzedników. Rozwiązała też część ochrony budowy, słusznie mniemając, że działają wspólnie z sąsiadami ,tak, aby budowa nigdy się nie skończyła.
Ale Ekipa nie przewidziała jednego. Do inwestorów zwolnienie wykonawcy pisali setki skarg, że pozwalniano ich niesprawiedliwie, że byli na tej budowie najlepszymi fachowcami z wieloletnią praktyką. Poprzednie ekipy zmobilizowały prasę i telewizję, której za swojego kierownictwa nie raz pomagali , aby teraz oddały swoje długi i wsparły wszystkich , którym się nowa ekipa nie podoba.
Zwolnieni ochroniarze nie pisali za wiele, ale siedząc u sąsiadów na przyjęciach szukali życzliwego wysłuchania i wsparcia. Wywaleni z budowy kierownicy robót i majstrowie rozjechali się do innych firm, wszędzie powtarzając o niegodziwości jaka ich spotkała po tylu latach pracy. Nie żałowały też języka rodzina , krewni i znajomi powywalanych z budowy. Nie to, żeby chodzili głodni – odłożyli sobie aż nadto, ale nagle przestali czuć się ważni, sąsiedzi już ich tak nie szanowali, a co niejednemu to i śnił się prokurator i komornik po nocach. Przecież nie każdego z sędziów się zna, można trafić na takiego, co wierzy w prawo i sprawiedliwość. Tak dzień za dniem niezadowolonych przybywało, a Ekipa zaczynała powoli w tym natłoku niechętnych, donosów i pomówień tracić poparcie Inwestorów.
W czym nie pomagało jej to, że o dziwo budowa zaczynała się porządkować, chwasty częściowo powyrywano, zasypano co większe doły, finanse zaczynały wychodzić „na prostą”, a nowi ochroniarze nawet namierzyli kilku złodziei, w tym nawet budowlanego felczera. Nowi inspektorzy nadzoru zaczęli dokładniej sprawdzać to, za co Ekipa miała zapłacić, przy okazji napisali raporty jak beznadziejna była jakość poprzednio wykonanych prac. Nowi wykonawcy ufni w koniec korupcji poprzedników zaczęli składać rozsądne oferty i inwestować własny kapitał w coraz to nowe elementy budowy.
Oczywiście Ekipa nie była wolna od wad – co z tego , że kierownik uczciwy, jak wśród majstrów i szefów wykonawców było kilku idiotów, kilku o „lepkich rękach”, a trafiło się i kilku po prostu kiepskich fachowców.
No i w końcu Ekipa wierząc w swoje poparcie u Inwestorów popełniła błąd. Wywalając ze swojego składu zastępców kierownictwa, poprosiła Inwestorów o nową umowę. Nie przewidziała, że przez ten krótki czas, Inwestorzy o niczym już tak nie marzyli, jak odpocząć od tych wszystkich skarg, donosów i nacisków i mieć zwyczajnie święty spokój. Dostając teraz do ręki prośbę o nową umową, postanowili Ekipę wymienić na taką, która cieszy się poparciem mediów, znajomych autorytetów i gwarantującą koniec z nerwową atmosferą. Nie dało się jedynie zmienić Dyrektora kontraktu, bo ten miał kontrakt jeszcze na 3 lata.
I takim sposobem na Budowie pojawiła się kolejna ekipa nadzorcza. Miala takiego „swojskiego” kierownika, pełnego miłości do ludzi, miała swoich kierowników robót, o których co prawda nikt wcześniej nie słyszał, ale wpatrzonych w swojego szefa z bezgraniczną ufnością. Nowa ekipa miała zaprzyjaźnionych dziennikarzy, często dlatego, że przyjaźnili się oni z kolejnymi kierownictwami „od zawsze” (za wyjątkiem Ekipy właśnie zwolnionej), miała też wykupione akcje w telewizjach i znajomych kumpli w wielu urzędach. No i miała poparcie starszych ekip, bo z nimi też zawarła umowę o nie wchodzeniu sobie w interesy. W końcu na Budowie było jeszcze tyle do „zarobienia”, że stwierdzono – „wystarczy dla wszystkich, spokój jest najważniejszy !”
Najnowsza ekipa , mimo, że robiła niewiele, najczęściej siedząc w biurze budowy i popijając kolejną kawę lub grając sobie w dobranych drużynach w jakieś sporty, wcale nie traciła zaufania Inwestorów. Co z tego, że pokazując zyski na budowie , nie mówiła, że to zyski na papierze a nie w wykonanych pracach, co z tego, że lubiąc hazard jeden z baraków przeznaczyła na ogólnodostępne kasyno, co tego, że zatrudniał na koszt Inwestorów wielu „znajomych królika”, co z tego, że znajomych wykonawcom płaciła podwójnie jednocześnie zabierając połowę „pod stołem” na „koszty utrzymania biura budowy” – to wszystko jeżeli nawet dochodziło do Inwestorów, nie było brane poważnie, traktowano te sygnały jako zemstę i knowania niezadowolonych , którzy przecież znajdą się zawsze i przy każdej budowie. Jedynym, który ciągle z racji swojego kontraktu przeszkadzał, był wspomniany Dyrektor Kontraktu. Ale i na to znalazł się sposób. Kiedy pojechał na sąsiednią budowę , miał nieszczęśliwy wypadek i od tej pory już nie przeszkadzał. Skończyły się toczone z nim podjazdowe walki, skończyło kłótnie o służbowy samochód czy niewygodne pytania, czy musimy kupować żwir i piasek od sąsiadów, jak specjaliści znaleźli taki sam i tańszy na naszej budowie.
Co prawda nie wszystko poszło bez przeszkód. Pracownicy budowy o dziwo nie do końca zrozumieli intencje swojego kierownictwa i gremialnie nie tylko zapalali znicze ku pamięci swojego Dyrektora, to i nie przestawali pytać o szczegóły wypadku. O badania wraku samochodu, którego nie ma, o zdjęcia z miejsca zdarzenia, o współudział w przygotowaniach wizyty i ogólnie zadając coraz więcej i więcej nieprzyjemnych pytań. Nawet postawili krzyż przed bramą budowy i spotykali się tam co miesiąc. Co prawda najnowsza ekipa krzyż zlikwidowała bo ograniczał przejazd, ale zajęło to trochę czasu, przepychanek, kontrdemonstracji zaufanych pracowników i długiej medialnej propagandy o konieczności udrożnienia wjazdu , blokowanego przez tak nienowoczesny symbol.
Najnowszej ekipie oczywiście nie było to wszystko w smak, bojąc się powtórek, najpierw przeorganizowała zatem Ochronę Budowy. Zamiast ochroniarzy najmu jęła silnych , mało mądrych ale wiernych i dając im służbowe kamizelki jednoznacznie powiedziała , czego od nich oczekuje- lać tak, żeby nie było widać, co głośniejszych i widoczniejszych „znikać” zamykając za obrazę, pytającym zamykać usta opuchlizną a dociekliwych oduczać ciekawości pokazując jak wygląda kolejny stopień do piekła. Z czasem zatrudniono kolejnych, zwolniono szefów już istniejących i dane te same wytyczne, kupując przy okazji nowe pałki, kajdanki i hełmy.
Na samej budowie jednak z czasem zaczęło się dziać nie najlepiej. Co z tego, że przywrócono do pracy część wywalonych za poprzedniego kierownictwa, częściowo zastępując ich samych rodziną lub poleconymi znajomymi, co z tego, że udało się po cichu pożyczać kolejne pieniądze na bieżące wypłaty, sprzedano czasami za bezcen kilka maszyn i oddano w dzierżawę kolejne części placu, jak kasy ciągle brakowało. Dogadano się nawet z sąsiednim developerem i zlikwidowano przeszkadzającą w jego interesach wytwórnię kajaków , zamknięto kilka bieda-szybów i podpisano kolejną umowę na dostawę najdroższego piasku na świecie. Coś się jednak ciągle nie układało – coraz więcej było tych kręcących nosem na najlepsze kierownictwo budowy we wszechświecie, marudzących na przekręty i wytykających kolejne brakoróbstwo, przymykanie oczu na buble, brak procedur pozwalających na ewidentne złodziejstwa i bylejakość. A nawet co odważniejsi pokazywali palcami tych, którzy z błogosławieństwem kierownictwa mieli się bogacić, aby innym żyło się lepiej. Co tym innym się zdecydowanie nie podobało.
Ale każda Budowa ma jeden plus – kierownictwu w pewnym momencie kończy się umowa. I musi grzecznie prosić Inwestorów o podpisanie kolejnej stając na głowie jak będzie trzeba bo brak jej przedłużenia na kolejne lata dla wszystkich w tym kierownictwie oznacza poważne kłopoty. Dla jednych brak wypłaty, dla innych bezrobocie, dla kolejnych nawet kratki zamiast firanek. I najnowsze kierownictwo ma zamiar zrobić wszystko , aby te wizje oddalić od siebie jak najdalej.
Inwestorom wysyła się co chwilę coraz co ładniejsze foldery ze zdjęciami jak pięknie dziś wygląda plac Budowy. Na tablicach ogłoszeń teren budowy jest malowany na zielono , w dziennikach i telewizjach wykupiono cały dostępny czas i wszystkie szpalty gwarantujące przy wzmożonej pracy znajomych redaktorów setkami słów i pochwał o wielkości najnowszego kierownictwa. Niektórych majstrów wysłano nawet na wędrówki piesze od domu do domu dając im wytyczne, żeby nie chwali się sukcesami a tylko opisywali jakiej to tragedii możemy się spodziewać przy powrocie poprzedniej Ekipy.
A budowa zamiast obowiązkowego kierownictwa ma dziś siedzących na wytartych fotelach znerwicowanych końcem umowy kompanijnych pisarzy. Zamiast Inspektów Nadzoru Budowa ma dziś pełniących te funkcje przeszkolonych traktorzystów, zamiast majstrów z praktyką jedynie krzykliwych nadzorców z dyplomem karbowego po 3-miesięcznych kursach. Ochrona wygląda doskonale w swoich mundurkach i kamizelkach, ale nie ma pojęcia o prawach i obowiązkach zerkając jedynie nerwowo na swoich przełożonych czekając na pochwalne skinienie głowy. Pracownicy coraz częściej patrzą spode łba, plując z pogardą no coraz to nowsze auta kierownictwa śmigające po drogach transportowych, i ukrywając w kieszeniach zaciśnięte w pięści dłonie. Niektórzy nawet siedząc w gromadkach po barakach ściszają głosy i najwyraźniej zaczynają coś knuć.
A robota soi a nawet leży, doły pełne błota tęskno patrząc w niebo myślą – czy tak zawsze musi być ? Czy nikt nie zrobi z nas basenów dla dzieci zamiast wylęgarni żab i komarów ?
A Inwestorzy ? Inwestorzy czekają na najnowsze sondaże.
I taka to proszę Was ta Budowa. Czy bajka się podobała ?
Morał ? A morał sami sobie dopiszcie…
- szuan - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. Bajka dobra
a waluty nie czekając na budowniczych podreptały sobie dzisiaj w kierunku Kosmosu, na ten przykład poczciwy dolar nazywany śmieciem ;-) przytyl dzisiaj 14 groszy...
2. @sierota
Bajka smutna, bo Inwestor zamiast pilnować budowy ogląda w TV nowe tańce z małpami ..i co go obchodzi kurs waluty, jak zaraz zabraknie mu na chleb ?
Obudzi się zapewne, jak mu zlicytują wycieraczkę spod drzwi...
pozdr.
3. "..i co go obchodzi kurs walut"
Nie musi obchodzić, wystarczy, że zrozumie, że jest sygnałem ostrzegwaczym aby przygotować się tak, aby na chleb nie zabrakło.
4. @sierota
Kłopot w tym, że inwestor zatrudnił sobie takich fachowców od "walut", którzy mu ciągle tłumaczą, że to nic takiego, że wszystko jest pod kontrolą a będzie jeszcze lepiej !
Ot i problem, jak tu przekazać prawdę o rzeczywistości ?!
pozdr.
5. @Szuan
Lud już tak ochoczo bzdura nie kupuje ;-) Spada konsumpcja a to oznacza, że w portfelach robi się coraz luźniej.
Inna sprawa, że ludzie lubią bajki i niewątpliwie kupią kolejne oszołomskie zapewenienia, że "wcale nie jest tak źle" o ile będą mieć co włożyć do gara.
Polska siedzi na garnuszku UE a w Polsce siedzą banki UE - opatentowany system dojenia i Nobla powinni dostać a poważnie mówiąć, bardziej patowej sytuacji nie może być.