Skleroza Leszka Millera, czerwonego barona/betona czy jeszcze kac po urodzinach?
Prokuratura wojskowa oskarżyła pilota ppłk. Marka Miłosza o nieumyślne spowodowanie katastrofy śmigłowca w 2003 r., na pokładzie którego był ówczesny premier Leszek Miller.
Miłosz jest oskarżony o umyślne spowodowanie niebezpieczeństwa powstania katastrofy oraz o nieumyślne spowodowanie samej katastrofy. Miłosz przyznał się do zarzutu i złożył wyjaśnienia. Wciąż odbywa on loty w specjalnym pułku lotniczym, którego maszynami latają m. in. członkowie rządu.
Z dokumentu wynika, że żadna z maszyn pułku nie jest dostosowana do lotów w warunkach, w których pilot musi polegać wyłącznie na przyrządach. Ponadto piloci pułku zbyt mało czasu poświęcają na ćwiczenie lotów w trudnych warunkach, a pełniący obowiązki drugiego pilota bardzo często są niedoświadczeni.
Więcej http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/premier-lecia-wrakiem_2140.html
Pilot rządowego śmigłowca uniewinniony! Jednak uratował
17 Lip 2011 ... Kwaśniewscy na urodzinach Millera. Oleksego nie było?
Na wystawnym przyjęciu z okazji 65. urodzin Leszka Millera błyszczała Aleksandra Jakubowska (57 l.), był i Włodzimierz Czarzasty (51 l.). Zawitał także „szorstki przyjaciel” jubilata, czyli Aleksander Kwaśniewski (57 l.). Panowie, jak widać, zasypali dawne podziały.
Alkohol lał się strumieniami, przede wszystkim szampany. Trunków nie mogło zabraknąć, bo takie właśnie prezenty dostawał jubilat Leszek Miller.
B. premier Leszek Miller uważa, że problemem 36. specpułku było to, że po przyjściu do władzy PiS wśród służących w nim pilotów przeprowadzono czystkę. Jak zaznaczył, do odejścia z pułku zmuszono lub skłoniono wszystkie te osoby, które były szkolone jeszcze w ZSRR lub miały zbyt długi staż. - Wtedy odeszli najlepsi ludzie. Tragedia smoleńska jest efektem tej czystki, która się wtedy odbyła - ocenił Miller.
Leszek Miller w wywiadzie dla rosyjskiego dziennika "Nowyje Izwiestija" stwierdził, że "lwią część winy za katastrofę samolotu Lecha Kaczyńskiego ponosi strona polska".
-
W toku dochodzenia, które prowadzi polska komisja śledcza, wyszło na jaw tyle niedociągnięć, zaniedbań i faktów karygodnego bałaganiarstwa z polskiej strony - począwszy od organizacji lotu, a skończywszy na wyszkoleniu pilotów - że nie mieści się to w głowie
- wyjaśnił polityk SLD. Zdaniem byłego premiera w tragedii spore znaczenie miały zmagania Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska. -
Duże znaczenie w tej tragedii, choć przykro to mówić, miały również niekończące się zmagania zmarłego prezydenta (Kaczyńskiego) z obecnym premierem (Donaldem Tuskiem), podejmowane przez zmarłego próby pokazania - jak w dziecięcej piaskownicy - kto jest ważniejszy
-
- Zaloguj się, by odpowiadać
9 komentarzy
1. O...
kolejny przykład Polski rozoranej blatem okrągłego stołu.
(...) Zdaniem byłego premiera w tragedii spore znaczenie miały zmagania Lecha Kaczyńskiego i Donalda Tuska.(...)
Ciekawe, co były premier ma do powiedzenia w temacie meconingu i "zaginięcia" kokpitu, który zawierał wrażliwe dane...
2. Miller jak to Miller , ale ta czarna wdowa tvn24 Pochanke
to dopiero cóś strasznego.
Własnie "komentator TVN24" PRZENIÓSŁ SIE OD Morozowskiego/Knapika oczko wyżej do czarnej wdowy.
Lepiej być zerem niż Leszkiem Millerem ...i tego się trzymajmy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Adam Rotfeld TW Ralf, Raud, Serb" u czarnej wdowy Pochanke
po Millerze, zachwalający Cimoszewicza TW CAREX i strażnika żyrandoli.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
Były towarzysz szmaciak, baron lewicy czy lwicy, jak do tej pory nie rozliczył się z moskiewskich pieniędzy.
Oni z preziem mogą się źreć, ale obaj z Moskwy brali kasę
Jeżeli w Polsce Ludowej zostaje się ministrem,mając 31 lat w rządach Zbigniewa Messnera i MFR, to trzeba było mięć wybitne zasługi dla starszego brata, Związku radzieckiego.
minim i kat
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
5. Szanowny Panie Michale
powierzenie walizki z dolarami wymaga udokumentowanego zaufania.
Kreml ufał towarzyszowi Millerowi.
Bigpożyczka z Moskwy
23 maja 06, 14:47 Gazeta Polska
Śledztwo w sprawie „moskiewskiej pożyczki” było tylko fragmentem większego dochodzenia Urzędu Ochrony Państwa w sprawie kontaktów niektórych liderów postkomunistów z KGB. Pieniądze z „moskiewskiej pożyczki” odbierał m.in. Aleksander Borowicz, bliski współpracownik Mieczysława Rakowskiego. Jego podpis widnieje również pod „porozumieniem kredytowym” zawartym z Rosjanami. Kilka miesięcy wcześniej Aleksander Borowicz był w gronie założycieli Banku Inicjatyw Gospodarczych.
Trzy lata temu „Gazeta Polska” podała, że śledztwo miało dotyczyć nie tylko sprawy nielegalnej pożyczki, ale głównie kontaktów niektórych członków kierownictwa SdRP z KGB. Według ówczesnych informatorów, o szczegółach tych kontaktów UOP dowiedział się od samych Rosjan. O ich gotowości do współpracy w tej sprawie świadczyła seria tekstów w tamtejszej prasie. Artykuły musiały być inspirowane przez ekipę rządzącą w Rosji. Część kierownictwa SdRP uważano za zwolenników puczu Janajewa.
Rosjanie udostępnili informacje i protokoły przesłuchań świadków – oficerów KGB, dlatego w Zarządzie Śledczym UOP przygotowywano wniosek do prokuratury nie w sprawie nielegalnej pożyczki, lecz w sprawie kontaktów kierownictwa SdRP z sowieckimi służbami. Tymczasem w prokuraturze z niewyjaśnionych przyczyn zaczęto badać drugorzędny wniosek dotyczący legalności tej ogromnej pożyczki, a nie tego, czym faktycznie zajmował się UOP.
Na Krymie w czasie puczu Janajewa
Przypomnijmy, że w sierpniu 1991 r., w czasie puczu Giennadija Janajewa, Leszek Miller i Wiesław Huszcza przebywali na Krymie. Po powrocie do Polski Miller mówił w wywiadzie, że w rozmowach z Rosjanami: „Koncentrowaliśmy się na roli i miejscu Polski w nowym kształtującym się ładzie europejskim. (...) Mówiliśmy też o możliwościach poprawy stosunków gospodarczych. (…) W prowadzonych rozmowach staraliśmy się przekonać partnerów radzieckich o konieczności przywrócenia między naszymi krajami wymiany handlowej «towar za towar»”.
Sprawa nabrała rozgłosu. Po powrocie postkomunistów do kraju poseł OKP Mieczysław Gil oskarżył ich o kontakty z puczystami i spisek. Gil dostał list od Andrzeja Milczanowskiego potwierdzający, że Miller i Huszcza przebywali w ośrodku KPZR na Krymie, gdzie do 18 sierpnia był również Borys Pugo, jeden z puczystów. Inny ówczesny poseł OKP Edward Krasowski wystąpił do UOP o wszczęcie postępowania wyjaśniającego sprawę kontaktów szefów SdRP z organizatorami puczu: czy 17 sierpnia Huszcza spotkał się z Pugo i czy został ustalony termin spotkania Millera z Janajewem? Huszcza zaprzeczał.
Późną jesienią 1991 r. rosyjska prasa, a potem i polska, opublikowała materiały związane z przekazaniem przez KPZR dużej pożyczki dla postkomunistów w Polsce. Ujawniono m.in. zeznania Witalija Szewczenki, który stwierdził, że dostarczenie pieniędzy nastąpiło w gabinecie I sekretarza PZPR Mieczysława Rakowskiego: „Swietłow przekazał dewizy, które były tam przeliczone. Przy przekazaniu pieniędzy obecny byłem ja i oficerowie łączności, a ze strony polskiej oprócz Rakowskiego, jego zastępca Miller i jeszcze dwóch mężczyzn. Dewizy dostarczono w workach dyplomatycznych, które nazywają się „walizami”. Rakowski pokwitował odbiór dewiz”.
Przesyłka kanałami KGB w mieszkaniu Ałganowa?
Rosjanie zeznali również o tym, gdzie i w jaki sposób oddano pieniądze. Władimir Wierszynin – inny Rosjanin, który uczestniczył w tej operacji, zeznał: „W listopadzie 1990 r. na polecenie kierownictwa Wydziału Zagranicznego KC KPZR poleciałem do Warszawy, gdzie otrzymałem od Millera 600 tys. dolarów USA gotówką w mieszkaniu, do którego mnie przywieziono”.
Wierszynin oficjalnie występował jako pracownik wydziału zagranicznego KC KPZR. Jednak w rzeczywistości nazywał się Władimir Silwestrow i był wysokim funkcjonariuszem wywiadu KGB. Według rosyjskiej gazety „Moskowskije Nowosti” posiadał legitymację służbową KGB nr 09549.
Według Witalija Swietłowa odbiór pieniędzy odbył się w Wilanowie i uczestniczył w nim Leszek Miller: „Wieczorem następnego dnia ja i Wierszynin przyjechaliśmy do mieszkania w rejonie Wilanowa. Po nas do mieszkania przyszli Miller Leszek z żoną. Miller i Wierszynin na kilka minut wyszli do drugiego pokoju. Ze słów Wierszynina dowiedziałem się, że w tamtym pokoju Miller przekazał Wierszyninowi egzemplarz umowy kredytowej z podpisem Rakowskiego o zwrocie 600 tys. dolarów USA”.
W notatce Leonida Szebarszyna z KGB dla Walentina Falina, kierownika wydziału międzynarodowego, z 29 listopada 1990 r. odnajdujemy wzmiankę o sposobie oddania długu: „Zgodnie z waszą prośbą (nr 06/2-171 z 29 X 1990) przesyłamy otrzymaną przez Tow. Tow. Swietłowa W. A. i Wierszynina W. G. od L. Millera 2 listopada w Warszawie wartościowa przesyłkę, która została dostarczona z Polski kanałami KGB ZSRR” (kopię prezentujemy na str. 5).
Miller twierdził, że dokumenty są nieprawdziwe, cała sprawa zaś jest tylko atakiem politycznym prawicy. Sprawa „moskiewskiej pożyczki” pojawiła się przy okazji sprawy Olina i publikacji „Białej Księgi”. „Express Wieczorny” podał wtedy, że Miller przekazywał pieniądze w mieszkaniu rosyjskiego szpiega Władimira Ałganowa, który także mieszkał w Wilanowie.
Doradca Rakowskiego od pieniędzy
W aktach sprawy „moskiewskiej pożyczki” pojawia się nazwisko Aleksandra Borowicza. W okresie grudzień 1988 – wrzesień 1989 pełnił on funkcję podsekretarza stanu w Urzędzie Rady Ministrów, był również doradcą premiera. Pełnił także funkcję sekretarza Rady Społeczno-Gospodarczej przy Sejmie IX kadencji.
Borowicz był jednym z założycieli Banku Inicjatyw Gospodarczych. Bank powstał w czerwcu 1989 r. Firmy państwowe wykupiły 98 proc. udziałów, resztę osoby prywatne. Innymi założycielami byli m.in. Anatol Adamski – prezes PZU, Andrzej Cichy – dyrektor Poczty Polskiej, Dariusz Przywieczerski – szef Universalu, Andrzej Olechowski – wtedy urzędnik NBP, Stanisław Tołwiński – szef spółki Interster, Wiktor Pitus – prezes „Transakcji” oraz największe firmy państwowe i powstające właśnie prywatne spółki i podmioty, m.in. PZU, Poczta Polska Telegraf i Telefon, Universal, Fundacja Rozwoju Żeglarstwa, Fundacja Wspierania Inicjatyw Gospodarczych, Interster i „Transakcja”. Jednym z pierwszych nabywców akcji banku był także Jerzy Urban.
Przez wiele lat BIG Bank zaangażowany był m.in. w interesy środowiska postkomunistycznego. W BIG Banku miał swoje lokaty Aleksander Kwaśniewski. O banku mówiło się przy okazji afery Polisy. Do bardzo ważnych udziałowców Polisy, powiązanej personalnie z postkomunistami, należy zaliczyć spółki Bel-Leasing i Forin, które były kontrolowane przez ten bank. W sierpniu 1994 r. BIG wydał kolejną emisję akcji, której część objęła Polisa – głównie przez spółki Bel-Leasing i Forint.
W 1990 r. BIG Bank otrzymał na lokatę 160 mld (starych złotych) z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Była to bardzo ważna transakcja, ponieważ BIG Bank był jeszcze małym, początkującym bankiem. Kilka dni później BIG Bank 100 mld z tej sumy przeniósł do PKO S.A. NIK uznała w raporcie, że „zdjęcie przez BIG z konta FOZZ owych 100 mld zł było bezpodstawne”. Zdaniem NIK, bank zarobił na tej jednej operacji sumę 1,8 mld st. zł.
Liczenie u Rakowskiego
Według zeznań Szewczenki Borowicz uczestniczył na początku 1990 r. w odbiorze i w przeliczeniu pieniędzy: „W gabinecie I sekretarza PZPR Rakowskiego, Swietłow przekazał dewizy, które były tam przeliczone. Przeliczeniem zajęli się W. Tychmanowicz i A. Borowicz”. Pieniędzy było bardzo dużo, liczenie zajęło 45 min, mimo że sumowali tylko kwoty podane na banderolach poszczególnych paczek banknotów.
Po odbiorze pieniędzy przedstawiciele PZPR podpisali tzw. porozumienie kredytowe, dokument, na którym widniała przekazana kwota. Również inny rosyjski emisariusz Swietłow opisał spotkanie z Rakowskim: „W styczniu 1990 r. ja i Szewczenko W. N., kierownik sektora zarządu spraw KC KPZR, spotkaliśmy się w porcie lotniczym «Szeremietiewo-2». W Warszawie na lotnisku nas powitali Władimir Tichmanowicz i, chyba Zbigniew Górecki, pracownicy Wydziału Zagranicznego KC PZPR. Przywieźli nas do byłej willi Gierka «Klarysew» pod Warszawą. Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy do gmachu KC PZPR. Spotkanie odbyło się przed południem w gabinecie I sekretarza KC. Oprócz Rakowskiego obecny był jego pomocnik (doradca), nazwiska nie pamiętam. Ten doradca od razu wyszedł z Szewczenko do drugiego pokoju, gdzie Szewczenko przekazał oba pakiety z walutą. Wydaje mi się, że w tym sąsiednim pokoju był jeszcze ktoś z polskich towarzyszy. Myślę, że oni liczyli pieniądze, ponieważ dosyć długo nie wracali. Następnie Szewczenko z doradcą Rakowskiego wrócili z tamtego pokoju, poinformowali, że wszystko jest w porządku. Szewczenko poprosił Rakowskiego o podpisanie umowy kredytowej, co Rakowski uczynił”.
Wziął pieniądze i podpisał
W ujawnionych ostatnio przez ministra Zbigniewa Ziobro aktach prokuratorskich znajdują się zeznania Borowicza. Stwierdził on, że we wrześniu 1989 r. otrzymał odwołanie ze stanowiska podsekretarza stanu w URM, od października 1989 r. pełnił „społecznie” funkcję dyrektora gabinetu I sekretarza KC: „W tym też okresie zajmowałem się głównie: organizowaniem oraz koordynowaniem wizyt u I sekretarza KC PZPR oraz tych, które on składał, uczestniczyłem prawie we wszystkich jego wyjazdach za granicę, zajmowałem się również organizowaniem i selekcjonowaniem materiałów związanych z wizytami różnych gości, nie tylko zagranicznych”. W październiku 1989 r. był razem z Rakowskim w Moskwie.
Przyznał również, że zazwyczaj był informowany o planowanych wizytach delegacji zagranicznych. Jednak wizyta Rosjan w styczniu 1990 r. była dla niego zaskoczeniem. Tym razem nie otrzymał żadnej informacji z wydziału zagranicznego KC. Szczegółowo opisał przebieg spotkania. Potwierdził, że przez ok. 30 minut przeliczał pieniądze otrzymane z Moskwy. Jego zeznanie nie odbiegało zasadniczo od relacji Rosjan. Po przeliczeniu pieniędzy Rakowski dał mu do zrozumienia, że nikomu nie może powiedzieć o tym, w czym uczestniczył.
Borowicz potwierdził także, że po przekazaniu pieniędzy podpisał „porozumienie kredytowe”.
Współpraca Karolina Wichowska
Źródła: Gazeta Polska
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/bigpozyczka-z-moskwy,1,3331953,wiadomo...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Czas elektromontera
29 lis 02, 09:39 Nowe Państwo
Być może dlatego dobrze radzą sobie w niej politycy, którzy kiedyś z wysokim napięciem stykali się na co dzień. Początek lat 90. należał do Lecha Wałęsy - elektryka, w kolejnej dekadzie pierwsze skrzypce gra Leszek Miller - elektromonter. Czas elektryka skończył się definitywnie, co czeka elektromontera?
Miller był twardym liderem opozycji, bezlitośnie recenzującym rządowe wpadki. Nie było to specjalnie trudne w obliczu postępującej degrengolady AWS, ale nie tylko temu zawdzięczał swe sukcesy. Do ukazania swojej nowej, nieznanej dotąd twarzy - "męża stanu" - przygotowywał się konsekwentnie. Bo Leszek Miller w polityce przeszedł bardzo długą drogę i grał nie jedną rolę.
Na wojennej ścieżce
Początek lat 90. był dla Millera niezwykle trudną szkołą. Ówcześni liderzy SLD - Aleksander Kwaśniewski czy Józef Oleksy - nawet przez część dawnych środowisk postsolidarnościowych byli postrzegani jako liberałowie i reformatorzy. Tymczasem Miller grał rolę prawdziwego "czarnego charakteru" tworzącej się lewicy postkomunistycznej. Zaważyła na tym głównie "moskiewska pożyczka".
W styczniu 1990 roku władze będącej w poważnych tarapatach finansowych PZPR pożyczają od KPZS 1,2 miliona dolarów. Prokuratura stawia Millerowi i Mieczysławowi Rakowskiemu zarzut popełnienia przestępstwa dewizowego, jakiego mieli się dopuścić, zwracając sowieckim komunistom 600 tysięcy dolarów. Miller broni się, że był jedynie "mimowolnym świadkiem zwrotu tych pieniędzy". Prokuratura umarza w końcu śledztwo przeciwko Millerowi. Ale to nie koniec jego kłopotów - politycznie obciąża go urlop, jaki w 1991 roku spędził na Krymie w towarzystwie Giennadija Janajewa, który miesiąc później został przywódcą nieudanego puczu wojskowego w Rosji. Politycy prawicy snują przypuszczenia na temat związków elity SdRP z sowieckimi służbami specjalnymi. Gdy Leszek Miller staje za sejmową mównicą, ostentacyjnie wychodzą z sali. Atakują go nawet partyjni koledzy - Włodzimierz Cimoszewicz na znak protestu przeciwko składaniu przez niego ślubowania poselskiego nie zgadza się stanąć na czele klubu SLD, Józef Oleksy chce potępienia "moskiewskiej pożyczki" przez Radę Naczelną SdRP.
Miller odpłaca przeciwnikom pięknym za nadobne. Atakuje postsolidarnościowe rządy "na odlew". Mówi o zrujnowanych zakładach pracy, zapaści cywilizacyjnej Polski. W 1993 roku występuje do stołecznej prokuratury o zbadanie, czy pomoc, jaką "Solidarność" otrzymywała z Zachodu na przełomie lat 80. i 90., była zgodna z prawem. Na II Kongresie SdRP proponuje zaostrzenie kursu partii: "Dziś widać, że nagrodą za ponoszone wyrzeczenia będzie tylko prymitywny kapitalizm wtrącający setki tysięcy ludzi w nędzę, sprzyjający różnej maści aferzystom. Czas na przekształcenie SdRP w »partię protestu«" - dodaje.
To była jednak tylko gra. Sami przywódcy SLD przyznawali się, że w pierwszym okresie istnienia SdRP przychodziło im grać różne postacie. Millerowi przypadła rola przedstawiciela partyjnego aparatu, "towarzysza Szmaciaka".
Towarzysz Szmaciak
Była ona niesłychanie potrzebna nowej partii, bo gwarantowała zatrzymanie całej rzeszy byłych partyjnych aktywistów, zdezorientowanych i sfrustrowanych przemianami. W wywiadzie dla Gazety Wyborczej Miller był szczery aż do bólu: "Jestem lustrem dla kolegów z SLD, mogą się w nim przejrzeć i stwierdzić, że wyglądają lepiej. Tak sobie to ułożyliśmy w zespole, że ja jestem szwarccharakterem".
Polityczny cynizm? Dla polityków SLD to był jedynie niestandardowy sposób uprawiania polityki. Miller błyska ciętymi ripostami i bon motami, wypowiadanymi z charakterystycznym złośliwym uśmiechem. To jest jego najsilniejsza broń w medialnych potyczkach. Do byłego posła ZChN Jacka Turczyńskiego powiedział: "cieszę się, że nie pochodzimy od tej samej małpy". Dziennikarzowi telewizyjnemu na stwierdzenie, że w ciągu jednej nocy można stracić dziewictwo, odpowiedział: "Ale chyba nie z panem". Stefan Niesiołowski usłyszał natomiast: "Mam wrażenie, że znam dwóch Stefanów Niesiołowskich. Jeden to poseł, drugi to mieszkaniec Łodzi, z którym nawet jestem na ty".
Potrafi się też zdobyć na niekonwencjonalne gesty polityczne. To on napisał, że potrzebna jest dobra wola ze strony państwa i Kościoła, po czym opowiedział się za ratyfikacją konkordatu. Wzbudziło to olbrzymie kontrowersje w szeregach SLD. A już prawdziwą burzę wywołało jego spotkanie z pułkownikiem Ryszardem Kuklińskim. Niezwykle ostro został za to skrytykowany przez partyjnych kolegów, zaczęto nawet mówić o kryzysie zaufania na lewicy do jego przywództwa. Ale Leszkowi Millerowi opłaciło się to. Nawet politycy prawicy chwalili go za to spotkanie. To był gest godny "męża stanu", myślącego kategoriami interesu państwa w przededniu rozstrzygnięć w sprawie członkostwa Polski w NATO. Tym samym sprawa "moskiewskich pieniędzy" stała się dla Millera historią.
Źródła: Nowe Państwo
http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/kraj/czas-elektromontera,1,3327917,kiosk...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Wojna z lewicą
22 maja 06, 09:34 Jan Złotorowicz / Trybuna
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ujawnił w sobotę prokuratorskie akta sprawy tzw. moskiewskiej pożyczki. Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej twierdził, że to dokumenty, które dotąd "trzymano w sejfach, pod kluczem i ukrywano przed opinią publiczną''. Jednak trudno było mu ukryć, że nie przedstawia dziennikarzom żadnych nowych faktów. Wszystkie kluczowe informacje zostały bowiem ujawnione przez media na początku lat 90.
- Ujawnienie pomoże każdemu wyrobić sobie pogląd na temat tej sprawy - powtarzał kilkakrotnie Ziobro i twierdził, że odsłania kulisy powstania "postkomunistycznej lewicy w Polsce''. Sprawę tzw. moskiewskiej pożyczki polscy prokuratorzy prowadzili na początku lat 90. Chodziło o kwotę 1,2 mln dol. oraz 500 mln zł, jakie Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego przekazała w 1990 r. PZPR. Według prawicy, z tych pieniędzy sfinansowano powstanie Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej - poprzedniczki Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Głównymi podejrzanymi byli Mieczysław F. Rakowski, ostatni I sekretarz KC PZPR, i Leszek Miller, były sekretarz KC PZPR. Sprawę umorzył w 1993 prokurator Janusz Regulski, a w 1994 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uznał, że umorzenie sprawy odbyło się zgodnie z prawem.
Ziobro stwierdził, że cała sprawa kojarzy mu się z filmem gangsterskim. - To są kulisy rodzenia się postkomunistycznej lewicy w III RP. Udział w tym procesie miała KPZR. Muszą rodzić się pytania na temat zaangażowania w tę sprawę rosyjskich służb specjalnych - powiedział. Według Ziobry, jeszcze dziś widzimy ciąg dalszy historii tzw. moskiewskiej pożyczki. Minister atakował prokuratorów prowadzących tę sprawę za ich rzekomą służalczość wobec polityków lewicy. - Sposób działania w tej sprawie niektórych prokuratorów służalczych wobec polityków złamał kręgosłup moralny, a przynajmniej bardzo mocno go nadwyrężył, jeśli nie całej, to części polskiej prokuratury. Stąd była tak bezradna i pełna niechęci do ścigania afer z udziałem polityków - stwierdził. Jego zdaniem, roztoczono nad politykami parasol ochronny.
W aktach tzw. moskiewskiej pożyczki pojawia się też nazwa "TRYBUNY''. Według notatki, jaką Giennadij Janajew sporządził dla Michaiła Gorbaczowa, 300 tys. dol. z przekazanych PZPR pieniędzy miało trafić na powołanie naszej gazety. Zapytaliśmy Ziobrę, czy są jakieś konkretne dowody na to, że nasza redakcja powstała za rosyjskie pieniądze. Takich dowodów minister nie przedstawił. Powiedział tylko, że "wedle intencji osób, które się wypowiadały'' w aktach, część pieniędzy przeznaczono na "TRYBUNĘ''. - To jest fakt, który znajduje się w materiałach sprawy, a państwo ocenicie jego wagę, znaczenie, wiarygodność - mówił. Na naszą uwagę, że większość faktów na temat tzw. pożyczki moskiewskiej została już ujawniona w mediach, odparł: - Widziałem rano w TVN 24 pana premiera Leszka Millera, który też mówił, że większość tej sprawy była publikowana i potem otwierał dwie strony gazety. W gazecie na pewno znalazły się istotne informacje, ale czy w gazecie mogły się znaleźć wszystkie te informacje? Miał też kłopoty z odpowiedzią na pytanie, czy sąd stwierdzający prawomocność umorzenia śledztwa w tej sprawie również wykazał się polityczną służalczością, o jaką oskarżał prokuratorów. Sugerował, że sąd dopuścił się ,,rażąco błędnej oceny materiału dowodowego''. - Pewne działania i sytuacje są ilustracją prymitywnej służalczości i sprzeniewierzenia się obowiązkom, które stoją przed prokuraturą. Ale kto za to odpowiada, to wyrobicie sobie państwo zdanie - stwierdził. Choć Ziobro mówił o ujawnianiu faktów z historii, sprawa ta z pewnością posłuży prawicy do bieżącej walki politycznej. Już podczas konferencji prasowej Ziobry dziennikarze pytali, czy będą teraz śledztwa w sprawie depozytu PZPR - 7,5 mln dol. przejętych przez SdRP - oraz w sprawie poświadczenia nieprawdy przez Aleksandra Kwaśniewskiego, który podczas przesłuchania w sprawie tzw. moskiewskiej pożyczki zeznał, że ma wykształcenie wyższe.
- Nie sposób zajmować się wszystkim, jeżeli pójdą stosowne wnioski, dokumenty, zajmę się sprawą - mówił o depozycie. W sprawie Kwaśniewskiego stwierdził z kolei, że trzeba będzie sprawdzić, czy nie doszło do przedawnienia. Przemysław Gosiewski, szef Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, uznał wczoraj, że sprawą tzw. moskiewskiej pożyczki powinna zająć się Komisja Prawdy i Sprawiedliwości, jaką PiS od dawna planuje powołać. Wicepremier i minister edukacji narodowej Roman Giertych (LPR) uznał ten pomysł za "ciekawy i interesujący''.
Z kolei w sobotę wicepremier i minister rolnictwa Andrzej Lepper opowiedział się za powołaniem komisji śledczej w tej sprawie. Nie potrafił jednak sprecyzować, czy taka komisja miałaby wyjaśniać sposób powstawania wszystkich partii - w tym Samoobrony i PiS - czy tylko dotyczyć tzw. moskiewskiej pożyczki. Zdaniem Jana Rokity z Platformy Obywatelskiej, sprawą mogłaby zająć się jedna z istniejących już komisji sejmowych. - Najprawdopodobniej w tej materii nie ma do ustalenia żadnych dodatkowych faktów, tylko są fakty do podsumowania i zajęcia stanowiska - stwierdził.
Powiedzieli "TRYBUNIE''
Wygramy z PiS-em
Wojciech Olejniczak, szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej: - PiS powraca do tej sprawy, żeby odwrócić uwagę od swoich problemów. Są problemy w rządzie, są podziały wewnątrz PiS-u. Minister Ziobro nie zdaje sobie jednak sprawy, że miecz, jaki na nas wyciągnął, jest obosieczny. W sprawach moskiewskich wszystko już zostało wyjaśnione, było to publikowane. Domagamy się więc, aby minister Ziobro odtajnił wszystko, co jest związane ze spółką Telegraf, FOZZ-em i z aferami wokół pana Wieczerzaka, które wiążą się z SKL-em - partią-poprzedniczką PO. Atakując nas PiS potwierdza, że to Sojusz jest główną siłą opozycyjną wobec rządu. Będziemy z nim wchodzić w spór historyczny. Ale na tym nie poprzestaniemy. Będziemy pokazywać, co PiS złego robi z Polską. Nie damy im odpocząć. Nie boimy się sporu z nimi, jesteśmy pewni, że go wygramy.
Podwójna moralność
Leszek Miller, były premier i były szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej: - Pan Ziobro stroi się w jakieś piórka i rzekomo coś odtajnia. Tymczasem te dokumenty były już publikowane w prasie. Warto zwrócić uwagę, że nie tak dawno temu dowiedzieliśmy się, że prokuratura w Toruniu nie będzie podejmować śledztwa w sprawie zbiórki pieniędzy Radia Maryja na Stocznię Gdańską. Jednym słowem, pan Ziobro nie odważył się wystąpić przeciwko interesom swojego duchowego ojca dyrektora Rydzyka. Za to teraz pan minister mówi o służalczości prokuratury w sprawie moskiewskich pieniędzy. Jeśli chodzi o mój udział w tej sprawie, to powiem tylko, że w "odtajnionych'' przez Ziobrę aktach jest też stanowisko prokuratury, która stwierdza, że zeznania rosyjskich świadków na mój temat są wewnętrznie sprzeczne i niewiarygodne. Stało się to podstawą do umorzenia postępowania w stosunku do mnie. Cała ta sprawa jest niejasna i myślę, że może kiedyś uda się ją wyjaśnić. Ale dopiero po zajrzeniu do rosyjskich archiwów.
Trzymałem się prawa
Jerzy Jaskiernia, były minister sprawiedliwości: - Przypisywanie mi umorzenia sprawy moskiewskiej pożyczki to nieporozumienie. Wynika z faktu, że wielu publicystów nieprecyzyjnie odczytuje to, co mówił minister Ziobro. Sprawa pożyczki została umorzona najpierw przez prokuraturę, a pózniej niezawisły sąd, kiedy ministrem sprawiedliwości był Włodzimierz Cimoszewicz. W okresie mojego urzędowania wpłynął wniosek o wznowienie postępowania w szczególnym trybie, który w prokuraturze porównywalny był z rewizją nadzwyczajną. Przedmiotem wniosku była ocena szkodliwości społecznej zwrotu tzw. moskiewskiej pożyczki bez zgody organu skarbowego. Decyzja była oparta o argumentację prawną i nie było to widzimisię ministra. Również minister Ziobro nie wskazał argumentu, który uzasadniałby wprowadzenie tego trybu. Teraz próbuje się upolitycznić tę sprawę, co uważam za niestosowne.
Autor: Jan Złotorowicz Źródła: Trybuna
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/wojna-z-lewica,2,3329873,wiadomosc.html
Autor: Jan Złotorowicz Źródła: Trybuna
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. pożyczka moskiewska - Cimoszewicz
" Sprawa pożyczki została umorzona najpierw przez prokuraturę, a pózniej niezawisły sąd, kiedy ministrem sprawiedliwości był Włodzimierz Cimoszewicz." - Jaskiernia
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
9. Do Pani Maryli,
Szanowna Pani Marylo,
W Polsce po 1989 roku rządziły służby specjalne PRL-u, które generał Cz,Kiszczak, minister spraw wewnętrznych u Mazowieckiego, przekształcił w Urząd Ochrony Państwa, zmieniając szyld.
Dukaczewski jest guru TVN. Kolejny to Gromosław Czempiński,Piotr Niemczyk.
Ukłony moje najniższe
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz