"Uchod" od odpowiedzialności aktywowany - Katarzyna Orłowska-Popławska

avatar użytkownika Maryla

Winę załogi orzeczono, zanim dopaliły się zgliszcza na Siewiernym. Bo tak było dla wszystkich (prawie) najwygodniej. Nikt nie pytał o odpowiedzialność szefa MON sprawującego cywilną kontrolę nad armią. Nikt nie pytał o odpowiedzialność dowódców, którym - jak pokazuje casus pułkownika Mirosława Jemielniaka i generała Leszka Cwojdzińskiego - przybywały konsekwentnie kolejne gwiazdki na pagonach po największych katastrofach w dziejach polskiego lotnictwa. Retoryczne pytanie, dlaczego armia milczy, dlaczego milczy Dowództwo Sił Powietrznych, dlaczego nikt nie przetnie spirali oskarżeń wobec załogi, padało wielokrotnie na łamach "Naszego Dziennika". Formułowali je też oficerowie Sił Powietrznych, którzy odeszli już do rezerwy. Odpowiedź jest prosta - bo trzeba by się było skonfrontować z własną - bezpośrednią i pośrednią - odpowiedzialnością.

Czy szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego Jerzy Miller, zabierając na posiedzenie sejmowej Komisji Obrony Narodowej w sprawie katastrofy smoleńskiej generała Cwojdzińskiego, wiedział, że zostały wobec niego sformułowane na piśmie zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych, skutkujące śmiercią dwudziestu osób? Cwojdziński, zamiast interpretować posłom zdarzenia na Siewiernym, sam powinien się wytłumaczyć z Mirosławca. Gdzie był Edmund Klich, polski akredytowany przy MAK, lubujący się w publicznym eksplikowaniu analogii między katastrofami w Mirosławcu i Smoleńsku w kontekście błędów pilotów, gdy nominację na szefa pułku wożącego najważniejsze osoby w państwie Bogdan Klich wręczał pułkownikowi Jemielniakowi? Biegał po studiach telewizyjnych, pisał opus magnum o Smoleńsku i brał kredyt na wybory. Może dlatego nie starczyło mu czasu i sił na inicjację systemu logicznego wnioskowania po lekturze protokołu sporządzonego w sprawie CASY.
A czy szef MON poinformował kolegów z rządowych ław, że bezpieczeństwo zarówno ich samych, jak i załóg specpułku powierzył swojemu staremu znajomemu z Krakowa, o którym generał Andrzej Błasik napisał w meldunku, że popełnił błędy w nadzorze nad funkcjonowaniem systemu szkolenia w 13. eskadrze lotnictwa transportowego? Niewątpliwie sprawą nominacji po katastrofie w Smoleńsku powinna zająć się prokuratura wojskowa oraz Inspektorat MON ds. Bezpieczeństwa Lotów. Może ustalenia w tej kwestii byłyby bardziej zasadne i społecznie użyteczne niż grzęźnięcie w ekspertyzy dotyczące stanu psychoemocjonalnego dowódcy lotu PLF101 do Smoleńska.

Katarzyna Orłowska-Popławska

 

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110728&typ=po&id=po04.txt

 

Etykietowanie:

8 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. Jutro o godz. 10.00

Jutro o godz. 10.00 prezentacja raportu komisji Jerzego Millera w sprawie katastrofy pod Smoleńskiem

Raport "na czuja"


FOT. R. SOBKOWICZ

Pełnomocnicy
rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej nie mają wątpliwości: raport
polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej nie
może być dokumentem rzetelnie wyjaśniającym okoliczności tragedii w
sytuacji braku kluczowych oryginałów dowodów.


Raport ma być
zaprezentowany jutro podczas specjalnej konferencji prasowej
zaplanowanej na godzinę 10.00 w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Już
wcześniej przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa
Państwowego, szef ministerstwa spraw wewnętrznych Jerzy Miller
zapowiadał, że dokument zostanie także opublikowany na internetowych
stronach komisji. Jej prace zakończyły się 29 czerwca, w tym dniu
dokument został przekazany premierowi Donaldowi Tuskowi i tłumaczom (na
język angielski i rosyjski). W ubiegłym tygodniu szef rządu
zapowiedział, że uznaje 29 lipca za ostateczną datę prezentacji raportu.
Nawet jeśli tłumaczenie nie będzie kompletne. Pełnomocnicy rodzin ofiar
są nastawieni sceptycznie do dokumentu. - Nie spodziewam się wiele po
raporcie komisji Millera. Jestem pełnomocnikiem w postępowaniu karnym.
Dla mnie ten raport będzie miał pewien walor informacyjny, może zetknę
się dzięki temu z jakimiś ocenami - nie sądzę jednak, bym zetknął się z
jakimiś nowymi dowodami, które zwrócą moją szczególną uwagę. Dla mnie
raport nie ma pierwszoplanowego znaczenia - mówi mec. Piotr
Pszczółkowski, pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego. W jego ocenie, raport
komisji Millera należałoby traktować jako dokument o charakterze
ułomnym oraz jako pewnego rodzaju nadużycie ze strony osób, które go
formułują. Chodzi o to - tłumaczy prawnik - że zarówno komisja, jak i
prokuratura wojskowa, która deklaruje uwzględnienie treści dokumentu,
nie dysponują dowodami kluczowymi takimi jak wrak samolotu czy oryginały
tzw. czarnych skrzynek. Opinię tę podziela mec. Bartosz Kownacki,
pełnomocnik m.in. rodziny gen. Andrzeja Błasika. Jak zaznacza prawnik,
komisja nie miała dostępu do szeregu dokumentów, które dotąd nie
nadeszły z Rosji, chodzi o protokół oględzin miejsca zdarzenia, część
dokumentów sekcyjnych. - Dlatego wartość takiego dokumentu, który jest
stworzony na wybrakowanym materiale, moim zdaniem będzie dość nikła.
Chciałbym tu też przypomnieć, że do tej pory nie ma odczytów z
rejestratora VCR, czym zajmuje się Instytut im. Sehna w Krakowie, gdzie
biegli podjęli się rozszyfrowania wszystkich zapisów. Dlatego
informacja, że raport ma być już publikowany, podczas gdy jeszcze nie
odszyfrowano pełnych zapisów rozmów, bardzo mnie zaskoczyła. Jeśli
raport jest zakończony przed uzyskaniem ostatecznej opinii biegłych, to
profesjonalizm takiego działania jest żaden - ocenia Kownacki. Jego
zdaniem, jeśli raport jest sporządzony przed uzyskaniem pewnych
dokumentów i danych z odczytu rejestratora dźwięku z kokpitu tupolewa - a
co deklarowała Naczelna Prokuratura Wojskowa na wtorkowej konferencji
prasowej - nie będzie dokumentem wiążącym, lecz nierzetelnym, robionym
"na wyczucie". Stefan Hambura, pełnomocnik syna Anny Walentynowicz,
podkreśla, że raport nie może być życzeniowy, powinien ujmować wyłącznie
suche fakty, a nie spekulacje. - Profesor Marek Żylicz, członek komisji
Millera, przyznał na jednym z posiedzeń zespołu smoleńskiego, że raport
jest hipotezą roboczą [Żylicz przyznał, że odzyskanie oryginałów
czarnych skrzynek przez stronę polską może zmienić treść raportu -
przyp. red.]. W pełni przychylam się do tej oceny pana profesora -
kwituje Hambura.
W świetle prawa polskiego za dowód może być uznany
każdy materiał, który nie został zdobyty niezgodnie z prawem. Kwestie te
regulują przepisy kodeksu postępowania karnego. Również kopie mogą być
uznane za dowód. Może być różna wartość materiału dowodowego. W
postępowaniu prokuratorskim każda kopia poświadczona przez prokuratora
ma wartość pełną. Czasem jednak, stosując zasadę bezpośredniości,
prokurator chce dysponować oryginałem, który potwierdzi wiarygodność
kopii. Wtedy wartość materiału dowodowego, w tym wypadku kopii, wzrasta.

Anna Ambroziak



Telewizja
Trwam przeprowadzi bezpośrednią transmisję konferencji prasowej z
Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, na której zostanie zaprezentowany
raport komisji Jerzego Millera. Piątek, od godz. 10.00.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110728&typ=po&id=po07.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. interpelacja nr 16510

Pytania posłów o działania podejmowane przez rząd po katastrofie na Siewiernym pozostają bez odpowiedzi

Interpelacja nr 16510


FOT. R. SOBKOWICZ

Po
prawie dziewięciu miesiącach marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna
upublicznił odpowiedź ministra Jerzego Millera na interpelację posła
Jerzego Polaczka w sprawie podstawowych informacji dotyczących działań
rządu w pierwszych chwilach po katastrofie smoleńskiej.


Interpelację
nr 16510 Jerzy Polaczek wysłał do premiera Donalda Tuska 14 czerwca
2010 roku. Przypomniał w niej, że Rzeczpospolitą Polską oraz Federację
Rosyjską wiąże porozumienie ministrów obrony z 1993 r., które w art. 11
stanowi, że w razie incydentów lotniczych, awarii, katastrof w
przestrzeni powietrznej obu państw ich wyjaśnianie "prowadzone będzie
wspólnie przez właściwe organy polskie i rosyjskie". Posła oburzył fakt,
że strona polska nie skorzystała z tego porozumienia, lecz uzgodniła ze
stroną rosyjską zastosowanie do badania przedmiotowego wypadku
postanowień załącznika 13 ICAO poprzez wyznaczenie przez władze polskie
tylko obserwatora obecnego przy tym dochodzeniu. Zadał więc premierowi
siedem pytań: 1. W jaki sposób otrzymał informację o zaistniałej 10
kwietnia 2010 r. katastrofie, w której śmierć poniósł prezydent wraz z
pozostałą delegacją? 2. Czy zlecił 10 kwietnia ministrom obrony
narodowej, spraw zagranicznych i infrastruktury oraz szefowi Kancelarii
Prezesa Rady Ministrów w trybie pilnym analizy uwarunkowań faktycznych i
prawnych dotyczących tego wypadku lotniczego wraz z rekomendacjami tych
ministrów odnoszących się do wyboru przez Polskę pozycji prawnej
naszego kraju w badaniu przyczyn tej katastrofy? 3. Czy minister obrony
narodowej poinformował premiera 10 kwietnia bądź też w następnych dniach
o porozumieniu ministrów obrony Polski i Rosji z 1993 r. i zastosowaniu
art. 11 tegoż porozumienia przewidującego wspólne badanie przez
właściwe organy polskie i rosyjskie? 4. Czy ewentualne rekomendacje
dotyczące wyboru formy prawnej udziału naszego państwa zostały
przygotowane na spotkanie z premierem Federacji Rosyjskiej Władimirem
Putinem wieczorem 10 kwietnia w Smoleńsku? Jakie premier złożył Putinowi
propozycje ustalenia formy prawnej działań w celu wyjaśnienia przyczyn
katastrofy w Smoleńsku? 5. Czy propozycja formy prawnej oraz trybu
uzgodnień międzynarodowych i udziału naszego państwa w badaniu przyczyn
katastrofy była przedmiotem porządku posiedzenia Rady Ministrów w dniach
bezpośrednio po katastrofie? 6. Dlaczego z uwagi na bezprecedensowy
rozmiar tej tragedii i wprost zapisy art. 11 porozumienia ministrów
obrony narodowej z 1993 r. rząd Rzeczypospolitej Polskiej nie
doprowadził do powołania wspólnej komisji polsko-rosyjskiej kierowanej
przez współprzewodniczących obu stron i zastosowania do trybu takiej
komisji przepisów ICAO? 7. Którego dokładnie dnia, w jakim trybie i czy
zostały dokonane przez Pana Premiera uzgodnienia z władzami Federacji
Rosyjskiej o zastosowaniu formuły akredytacji - obserwatora strony
polskiej przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym badającym przyczyny
katastrofy pod Smoleńskiem? Pytania te pozostały bez odpowiedzi na
długie miesiące. Odpowiedź przyszła dopiero w październiku, mimo że rząd
na poruszone przez posła Polaczka kwestie powinien znać odpowiedź
natychmiast.

Kpiny z posła
W odpowiedzi Millera z 6
października 2010 roku, którą napisał z upoważnienia premiera Tuska,
zawarta została bardzo pokrętna i lakoniczna informacja. Miller zapewnia
w niej, że "rząd polski podejmuje wszelkie możliwe działania mające na
celu doprowadzenie do wyjaśnienia przyczyn i okoliczności katastrofy" i
dodaje, że kwestie mające związek z okolicznościami katastrofy Tu-154M
zostaną umieszczone w raporcie końcowym komisji. Nieusatysfakcjonowany
odpowiedzią Polaczek ponowił pytania do Donalda Tuska i wysłał 20
października 2010 roku kolejną interpelację. "Odpowiedź, jaka wpłynęła,
która składa się z dwóch zdań, traktuję jako rażące naruszenie przez
przedstawiciela rządu uprawnień, jakie posłom na Sejm RP nadaje ustawa o
wykonywaniu mandatu posła i senatora, a także Regulaminu Sejmu RP w
zakresie prawnego obowiązku udzielania odpowiedzi na kierowane do nich
wystąpienia poselskie" - napisał w ponownej interpelacji poseł. Tym
razem czekał na odpowiedź krócej. Przyszła 17 listopada 2010 roku.
Minister Miller podkreślił w niej m.in., że po katastrofie smoleńskiej
"we właściwych resortach w trybie pilnym przeprowadzono analizy trybu i
procedury postępowania w zaistniałych okolicznościach", co - jak
podkreśla Jerzy Polaczek - nie jest prawdą. - Nie znam żadnej analizy
prawnej, która została sporządzona na potrzeby premiera, Rady Ministrów,
zarówno przez ministra infrastruktury, ministra obrony narodowej czy
ministra spraw zagranicznych w pierwszych kilkunastu dniach po
katastrofie. Jest to jawne naigrawanie się z faktów i wprowadzanie w
błąd osób wypełniających mandat parlamentarny - stwierdza. Dłuższa już,
nie kilkuzdaniowa jak poprzednio, odpowiedź Millera z nieznanych
przyczyn nie znalazła się jednak na stronach internetowych Sejmu, mimo
że powinna zostać tam od razu zamieszczona przez właściwe służby
parlamentarne. Mimo pism w tej sprawie skierowanych przez Jerzego
Polaczka do Grzegorza Schetyny odpowiedź na interpelację posła Polaczka
nie była ujawniona opinii publicznej aż do teraz. W sprawę zaangażował
się mecenas Stefan Hambura, który 24 lipca br. wystosował w tej sprawie
list do marszałka Sejmu. "Zwracam się do Pana Marszałka z wnioskiem o
umieszczenie odpowiedzi w sprawie interpelacji o numerze 16510 na
sejmowej stronie internetowej Posła Polaczka, jak było w przypadku
pozostałych pism. Wyrażam nadzieję, że nieumieszczenie tej odpowiedzi
wynika tylko z przeoczenia" - napisał Hambura. Po tej interwencji pismo
Millera z 17 listopada 2010 roku bez problemu znalazło się na stronie
internetowej Sejmu. Dlaczego wcześniej nie mogło być na niej
umieszczone? Poseł Jerzy Polaczek nie wierzy w zwykły "wypadek przy
pracy", podkreśla, że w kwestii braku odpowiedzi na pytania o Smoleńsk
nie ma przypadków. Według niego, są to celowe działania rządu,
polegające m.in. na niedopuszczaniu opinii publicznej do stosownych
wyjaśnień dotyczących katastrofy. Hambura podkreśla, że casus Polaczka
nie jest odosobniony, bo i inni posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którym
w styczniu tego roku premier obiecał odpowiedzi na piśmie na zadawane
przez nich pytania dotyczące katastrofy Tu-154M, do dziś ich nie
otrzymali. - To są dziwne standardy demokracji, do których nie
przywykłem. Traktuję to jako skandal - mówi mecenas Hambura. Zwrócił się
on z wnioskiem do marszałka Schetyny o udzielenie informacji, czy
premier Donald Tusk do chwili obecnej udzielił pisemnej odpowiedzi
posłom na zadane pytania, przypominając, że od tej daty minęło już pół
roku. Dla Stefana Hambury szokujący jest również fakt niepokazania
raportu Millera rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej przed jego
jutrzejszym upublicznieniem. Apelował w tej sprawie pisemnie 16 lipca
br. jako pełnomocnik rodziny Anny Walentynowicz i Stefana Melaka do
rzecznika praw obywatelskich prof. Ireny Lipowicz, a wcześniej 27
czerwca do premiera Donalda Tuska. 25 lipca br. podobny apel do Ireny
Lipowicz wystosował poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS). Wszystkie pozostały
bez odpowiedzi.

Piotr Czartoryski-Sziler

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110728&typ=po&id=po21.txt

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sierota

3. "ekspertyzy stanu psychoemocjonalnego"

Od ekspertyz psychologicznych przydatniejsze byłyby ekspertyzy kokpitu.

Gdzie jest kokpit, telefon satelitarny prezydenta, broń i amunicja funkcjonariuszy BOR? Gdzie są kamizelki kuloodporne BORowców?
 
Skoro rząd ukrywał zapis skrzynki ATM może ukrywa i powyższe.

avatar użytkownika Selka

4. @Sierota

No, co Ty!
Ależ te "ekspertyzy stanu psychoemocjonalnego" są jak najbardziej potrzebne - tyle, że.....przedstawicieli rządu z premierem na czele, którzy odpowiadają przed narodem z to,  co stało się 10.04.2010r.! (i wcześniej - też!)


Selka

avatar użytkownika Selka

5. No, żesz....

..."rząd ukrywał zapis skrzynki ATM"


Są chwile, że - nie jestem w stanie już spokojnie czytać takich wiadomości!


Czy są jakieś GRANICE  sk......syństwa tych ludzi?

Selka

avatar użytkownika Maryla

6. wPolityce.pl: W piątek o

wPolityce.pl: W piątek o godzinie 10 odbędzie się, odkładana
od wielu miesięcy, prezentacja raportu komisji Jerzego Millera w sprawie
tragedii smoleńskiej. Obejrzy ją pani?

Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie, który zginął tragicznie w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku: Z
pewnością zapoznam się z treścią raportu komisji Millera. Choć jeszcze
nie wiem czy będę obecna osobiście na konferencji zorganizowanej przez
kancelarię premiera czy poprzez telewizję. Czekaliśmy na ten dokument
bardzo długo i niecierpliwie.

Nie ukrywam jednak, że jestem zdegustowana stylem w jaki raport jest
przedstawiany. Również tym, że rodziny, które zabiegały o wcześniejsze
zapoznanie się z dokumentem, nie otrzymały takiej możliwości.
Odpowiedzią premiera było zaproszenie na prezentację wraz z
dziennikarzami. Trudno nie uznać to za rzucony na odczepnego ochłap.

 http://wpolityce.pl/view/15633/Nasz_wywiad__Magdalena_Merta_o_wiarygodnosci_raportu_Millera___Rosjanie_falszowali_dokumentacje_medyczna__Czy_tylko__.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

7. nie cywilny, nie wojskowy - wymyslili! państwowy!

W jego ocenie przepisy prawne powinny wyjaśnić i uregulować status statku powietrznego państwowego, który to status komisja przypisała wiozącemu polską delegację do Smoleńska samolotowi Tu-154M nr boczny 101. Jak mówił Żylicz, był to wprawdzie samolot wojskowy (należał do 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego), ale zadań wojskowych nie wykonywał. Ponieważ nie był to też lot cywilny - bo wiózł Prezydenta RP i innych dostojników - przyznano mu status "państwowego". Ekspert przypomniał, że gdy np. papież Jan Paweł II latał cywilnym samolotem PLL LOT z Polski do Rzymu, lot ten także miał status "państwowego".

http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/kulisy-publikacji...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Sierota

8. RE: nie cywilny, nie wojskowy - wymyslili! państwowy!

Amerykanie takich wydumanych dylematów nie mają. Air Force One jest najpilniej strzeżonym i koniec.
Nasi natomiast przez kolejne miesiące będą w pełnej powadze dywagować jak to robią jeże i pewnie są przekonani, że lud ten bzdur kupuje. Żałosne.